Sierpień 2018 r.
- A... Mogłabym Pana o coś prosić? - Zapytałam.- Em... O co?
- Co tu jest napisane? - Wskazałam na miejsce w którym powinna być tabliczka. Ale jej nie było...
- Dobrze się czujesz? - Zapytał trochę zaniepokojony.
- Ale... Ona tu była, przysięgam! - Czułam się głupio - Jak się położyłam to jeszcze ją widziałam!
- Może zaprowadzić cię do szpitala? - Na to słowo się wzdrygnęłam.
- Tylko nie tam! - Dopiero teraz uświadomiłam sobie, że wyszłam na psychicznego wilka... - Przepraszam, ale ja za nic tam nie pójdę... - Wstałam i kłusem odeszłam od osobnika. Było mi gorąco, chociaż że słońce już zachodziło. Nie chciałam spać. Szłam byle gdzie.
- Aoki! - Usłyszałam znajomy głos z tyłu mnie. Odwróciłam się i zobaczyłam Hitam. Przecież... On nie istnieje.
- Coś się stało? - Zapytał widząc moją minę - wyglądasz jakbyś zobaczyła ducha
- To... Ty istniejesz?
- Tak? Co ci się stało? - Czułam się głupio.
- Em... Myślałam, że tylko śniłam... - Popatrzał na mnie jak na idiotkę - Pamiętasz może tą dziwną roślinę na którą wpadłam?
- Jaką roślinę?
- Nie pamiętasz?
- Chyba powinnaś iść do lekarza... Dziwnie się zachowujesz...
- NIE PÓJDĘ TAM!!! - Krzyknęłam. Nagle zobaczyłam waderę mniej więcej w wieku Hitam. Była taka sama jak on.
- Hitam, z kim rozmawiasz? - Zapytała, patrząc na mnie jakby była jakimś bóstwem.
- Em... To koleżanka... - Powiedział trochę speszony.
- Koleżanka? A czy ja zezwoliłam byś spotykał się z nieznajomymi? - Spytała
- Czemu nim tak pomiatasz?! - Jej zachowanie mnie zdenerwowało.
- Nie twoja sprawa! - Powiedziała głośno.
- Zachowuj się jak wilk! - Wyszczerzyłam kły.
- Nie rozkazuj mi, kundlu!
- Jesteś tak denerwująca, jak rzep przylepiony do kity.
- Ale riposta, zabiłaś mnie tym.
- Głupi nie zrozumie - powiedziałam po czym odeszłam od nich. Nie miałam ochoty kłócić się z wredną babą. Poszłam tam gdzie mnie łapy poniosły.
***
Było już dosyć ciemno. Łapy mnie bolały, a jedyne czego chciałam to
odpoczynku. Byłam w cichym i spokojnym miejscu. Przede mną widniało
przepiękne szkliste jezioro. Wyglądało jak namalowane. W tafli wody
odbijał się srebrzysty księżyc. Usiadłam na brzegu i spojrzałam w własne
odbicie. Zaczął wiać lekki wiatr. Powieki mi się kleiły więc
postanowiłam tutaj zostać. Położyłam się i zamknęłam oczy. Weszłam do
krainy snów tak samo szybko jak z niej wyszłam. Obudziło mnie uczucie
mokrego podłoża. Podniosłam łeb, a z nim całe ciało. Powinnam wyszukać
jakieś suche miejsce... Ale tak mi się nie chce... Rozejrzałam się za
jakimś miejscem. W oczy rzuciło mi się małe zagłębienie pod głazem.
Powlokłam się i natychmiastowo zasnęłam.C.D.N
Uwagi: Brak daty. NIE "PISZE", TYLKO "JEST NAPISANE". ...zaprowadzić cię do szpitalu - a może bardziej by pasowało "szpitala"?