Zacieśnianie więzi

W ramach lepszego zapoznania się ze sobą realizujemy comiesięczny projekt losowania osób, do których można napisać op. i dostać dzięki temu +3 pkt. do każdej z umiejętności (+1 pkt. do mocy).
Link do osób, które zostały wylosowane znajduje się tutaj. :)

poniedziałek, 17 listopada 2014

Od Kai'ego "OMG! Ja się zakochałam! cz.4" (cd. Particia)

            - Mogę cię nazywać Pati? - zapytałem patrząc w niebo.
            - Heh... - uśmiechnęła się - Jasne. Dlaczego o to pytasz?
            - A tak tylko...
            Wadera również spojrzała w rozgwieżdżone nocne niebo.
            - Mamy pełnię... - mruknąłem nadal zapatrzony - Powyjemy razem? No wiesz, tak po przyjacielsku...
            Pati pokiwała z entuzjazmem na moją propozycję. Wstaliśmy i powędrowaliśmy trochę dalej w poszukiwaniu idealnego miejsca, najlepiej na lekkim wzniesieniu, by być chociaż trochę wyżej księżyca.
            Po kilku minutach poszukiwań odnaleźliśmy skałę, na którą się wdrapaliśmy, a później zaczęliśmy swą nocną pieśń...

<Pati? Sorry, że tak długo czekałaś i krótkie op., ale weny brak do tego op. ;_;>

Od Kiiyuko "Czy to koniec watahy? cz.3"

Już nie wiedziałam wcale, co mam robić, ani co o tym wszystkim myśleć. Dreptałam w tą i wew tą w swojej jaskini pogrążona niepewnym oczekiwaniem na Alexandra, po którego posłałam Tamorayna. W pewnym momencie zobaczyłam, że wchodzi do mojej jaskini mówiąc z powagą:

- W jakiej sprawie mnie wzywałaś?
Rzuciłam mu zmęczone spojrzenie i odrzekłam:
            - Sprawa jest naprawdę poważna. Zostaniesz Alfą.
Alex wyglądał na naprawdę zdumionego tym, co właśnie mu powiedziałam.
            - Co się stało, że mam przejąć władzę?
            - Już jesteś Alfą. Ja idę. Opiekuj się innymi. - odparłam wychodząc z jaskini.
            - Zaraz... Co proszę? Tak po prostu? Jestem Alfą?
            - Powiedzmy... Wataha ma być w jednym kawałku po moim powrocie.
            - Czyli jednak wrócisz? - zapytał z uśmiechem.
            - Tak. Mam nadzieję, że mogę ci ufać.
            Wybiegłam z jaskini zostawiając go samego. Chociaż w sumie tak naprawdę nie wiem, czy wrócę, bo mogę tego nie przeżyć. Wzbiłam się w powietrze na swych ciężkich skrzydłach i poszybowałam tam, gdzie oddech sam ginie w zmęczonej piersi każdego z ochotników.
***********

Powoli wylądowałam na ziemi na roztrzęsionych łapach.
- SHADOW! - krzyknęłam, a mój głos odbił się od drzew głuchym echem.
- No, no, no... Kogo my tutaj mamy... - wyszczerzyła się czarna jak noc wadera błyskając czerwonymi oczami pozbawionymi białek czy źrenic. Były całe jednakowo krwistoczerwone. Zęby same w sobie przypominały aż do złudzenia igły, bo były jasne, naprawdę cienkie i bardzo ostre. Były ich całe rządki. Wyglądało na to, że ta wadera nie boi się pożerać przedstawicieli swojego gatunku...
- Gdzie jest Shadow? - warknęłam.
- U Asai. Został mianowany na następcę naszej przywódczyni. Przegrałaś.
- Skąd ta pewność, Aromkie? - rzuciłam i wbiłam jej pazur w jedno z jej świecących oczek.
- A teraz grzecznie mi powiedz, gdzie jest Asai...

<C.D.N.>

Od Onurix'a "Powracam cz.1" (cd. chętny)

Biegnę po miękkiej zielonej trawie. Jestem szybszy niż jakikolwiek drapieżnik na ziemi. Czuje moc, siłę i potęgę. Rozkładam skrzydła by wzlecieć ku słońcu wychodzącemu zza gęstej warstwy chmur. Delikatne promienie słońca rozświetlają moją twarz i wzmagają chęć bliższego spotkania. Jednak coś przerywa błogość. Zapach. Wyczuwam woń spalenizny. Spoglądam w dół i widzę las stojący w ogniostoczerwonych płomieniach. Nasz las. Wataha.
Zmieniam kierunek lotu, patrzę tęsknym wzrokiem po złotej gwieździe zwanej Słońcem. Szybuje w dół, moją adrenalinę wzmagają wichry, które wydaje się - pędzą razem ze mną ku ziemi.
Przerażonymi oczyma wodzę po wypalonej trawie. Języki ognia niszczą wokół siebie wszystko co stoi im na drodze. Próbuję siłą umysłu wytworzyć potężną kulę wody i powietrza. Nie udaje mi się. Moje żywioły zostają całkowicie odrzucane. Coś je odrzuca. Ciemna moc. Istota z Mroku. Odwracam się, a za mną roztacza się ogromna warstwa lawy. Wokół mnie leżą martwe ciała znanych mi wilków. Rozpacz i gniew gotują się we mnie, ale ja jestem bezradny. Cała moja pewność siebie pryska i zostaje niepokój. Śmierć.
Czuje, że świat nie jest nam tak przychylny jak podejrzewaliśmy. Wszystko ma swoją cenę.

***
Budzę się. Gwałtownie wstaje i przecieram łapami oczy. Mój puls jest przyspieszony. Mało powiedziane! Czuje, że serce wyrywa mi się z piersi, bije i przewraca się ze strachu. Prężę skrzydła i wybiegam z jaskini. Rozglądam się wokół.
Nic się nie dzieje. Ptaki śpiewają swą poranną serenadę. Zające grasują na polanie. Niebo - idealnie błękitne bez żadnego obłoczka chmury. Jest cicho. Zbyt cicho.
Spoglądam w słońce i czuje jak pali mnie w oczy. Jest jak żar. Jakby buchało z niego milionami gorących laserów, które są w stanie spalić mnie na popiół. Jak w koszmarze.
Pogrążony w myślach nie zauważam wilka, który stoi tuż za mną i wpatruje się z ciekawością w olbrzymiego śnieżnobiałego stwora o anielskich skrzydłach. To ja, Onurix. Powracam...


<Jakiś wilk?>