Już nie wiedziałam wcale, co mam robić, ani co o
tym wszystkim myśleć. Dreptałam w tą i wew tą w swojej jaskini pogrążona
niepewnym oczekiwaniem na Alexandra, po którego posłałam Tamorayna. W pewnym
momencie zobaczyłam, że wchodzi do mojej jaskini mówiąc z powagą:
- W
jakiej sprawie mnie wzywałaś?
Rzuciłam mu zmęczone spojrzenie i odrzekłam:
- Sprawa jest naprawdę
poważna. Zostaniesz Alfą.
Alex wyglądał na naprawdę zdumionego tym, co właśnie mu powiedziałam.
- Co się stało, że mam
przejąć władzę?
- Już jesteś Alfą. Ja idę.
Opiekuj się innymi. - odparłam wychodząc z jaskini.
- Zaraz... Co proszę? Tak po prostu? Jestem Alfą?
- Powiedzmy... Wataha ma być w jednym kawałku po moim powrocie.
- Czyli jednak wrócisz? - zapytał z uśmiechem.
- Tak. Mam nadzieję, że mogę ci ufać.
Wybiegłam z jaskini zostawiając go samego. Chociaż w sumie tak naprawdę nie wiem, czy wrócę, bo mogę tego nie przeżyć. Wzbiłam się w powietrze na swych ciężkich skrzydłach i poszybowałam tam, gdzie oddech sam ginie w zmęczonej piersi każdego z ochotników.
***********
Powoli wylądowałam na ziemi na roztrzęsionych łapach.
- SHADOW! - krzyknęłam, a mój głos odbił się od drzew głuchym echem.
- No, no, no... Kogo my tutaj mamy... - wyszczerzyła się czarna jak noc wadera błyskając czerwonymi oczami pozbawionymi białek czy źrenic. Były całe jednakowo krwistoczerwone. Zęby same w sobie przypominały aż do złudzenia igły, bo były jasne, naprawdę cienkie i bardzo ostre. Były ich całe rządki. Wyglądało na to, że ta wadera nie boi się pożerać przedstawicieli swojego gatunku...
- Gdzie jest Shadow? - warknęłam.
- U Asai. Został mianowany na następcę naszej przywódczyni. Przegrałaś.
- Skąd ta pewność, Aromkie? - rzuciłam i wbiłam jej pazur w jedno z jej świecących oczek.
- A teraz grzecznie mi powiedz, gdzie jest Asai...
<C.D.N.>