Otworzyłam oczy i rozejrzałam się po jaskini. Jak zwykle była pusta, nie
licząc mnie. W samotności przyszło mi spędzić cały ranek, potem wyszłam
z tej nory. Byłam jakoś tak...nieswoja. To chyba dobre określenie.
Głucha na głosy innych, choć wszystko dobrze widziałam. Przypomniało mi
się, jak mama opowiadała mi pewną historię.
"Mamo? Opowiesz mi coś?"
"Dobrze, mój mały Duszku. Historię te niosły pewne krople deszczu,
szeptem przekazując ją tym młodszym kropelkom. Usłyszałam ją w czasie
burzy, a pioruny i grzmoty co chwilę coś dodawały. Mówiły o pewnej
wilczycy."
"Mamo, a jak ona się nazywała?"
"Nazywała się Rea. Była piękną waderą o białym, grubym futrze, a na boku
miała sześć czarnych kropek. Deszcz, który niósł tę opowieść, nie mógł
przestać mówić o jej urodzie i charakterze bez skazy. Rea widziała w
sobie jednak czyste, nieprzeniknione zło."
"A czemu? Przecież była taka dobra."
"Do tego niedługo dojdziemy... W jej watasze wierzono w to, że wadera z
sześcioma kropkami jest córką bożka Ciemności - Haru. W jej wypadku
starszyzna nie myliła się. Kiedy przychodziła pełnia, Haru wzywał swoje
dziecko, a Rea zmieniała się w Fallę - stawała się cała czarna, z jej
grzbietu wystawały kolce, a za jej uchem pojawiała się biała róża. Tego
samego koloru były te kropki na boku."
"A komuś robiła krzywdę?"
"Nie, córeczko. Falla wtedy wybiegała do lasu i wyła nad brzegiem
jeziorka w samym sercu tego lasu. Wtedy, kiedy przychodził ranek, znów
stawała się białą jak śnieg Reą. Ale pewnego dnia jeziorko stawało
czerwone niczym krew, co miało być dla niej znakiem, że kiedyś przeleje
krew niewinnego stworzenia. Wadera bała się tego i postanowiła uciec..."
Z zamyślenia wyrwał mnie czyjś głos. Kiedy odwróciłam się, stałam twarzą w twarz z... Eterem.
<Eter?>
Uwagi: brak