Zacieśnianie więzi

W ramach lepszego zapoznania się ze sobą realizujemy comiesięczny projekt losowania osób, do których można napisać op. i dostać dzięki temu +3 pkt. do każdej z umiejętności (+1 pkt. do mocy).
Link do osób, które zostały wylosowane znajduje się tutaj. :)

poniedziałek, 23 lutego 2015

Od Sohary "Czy jeszcze...?'' cz.2 (cd. Telleni)

Pokręciłam z uśmiechem głową.
- Nie mieszkam z tobą. Jeśli mnie nie będzie w jaskini, oznacza to, że jestem na misji.
- Jakiej misji? - zaciekawiła się Tell. Niech mnie, w stosunku do tej waderki nie potrafię trzymać języka za zębami. No cóż, muszę skłamać.
- No wiesz... Polowania dla watahy i takie tam. W końcu już rozpoczyna się wiosna i wkrótce zwierzyny będzie coraz więcej i więcej, a polować w końcu ktoś musi.
- No w sumie racja... A będziesz mnie nadal odwiedzać? - zapytała unosząc łepek, by móc mi popatrzeć głęboko w oczy.
- Jeśli tylko znajdzie się chwila wytchnienia, to owszem. Postaram się.
- A teraz pewnie masz dużo pracy... - rzekła smutno Tell spuszczając wzrok do ziemi.
- Niestety, ale tak. Jakoś wyrabiam, a dla ciebie spróbuję poświęcić każdą wolną chwilę. Stoi?
- A nie będziesz zmęczona po ciężkim dniu w pracy?
- Nie będzie aż tak źle... - zaśmiałam się cicho, po czym dokończyłam, gdy już krótko przemyślałam własne słowa:
- ...znaczy się chyba.
Szczerze to nie bardzo wierzyłam, by moja praca była prosta i obywało się bez problemów czy kłopotów, a szczególnie wtedy, kiedy zostałam tajną agentką. Tak, dobrze słyszysz. Wilczą tajną agentką. Zapisałam się do tajnej organizacji mającej na celu ochronę ludzi i dobry watah przed złymi wilkami, czy większymi awariami i tym podobnymi. Jednym słowem: wszelkiego rodzaju problemami technicznymi. Organizacja ta nazywa się Wilcza Pomoc Biednym, Słabym i Bezbronnym, po angielsku Wolf Help the Poor, Weak and Vulnerable, a w skrócie WHtPWaV. Wiem, strasznie długaśna ta nazwa, ale to nie ja ją wymyślałam. Organizacja zrzesza ona wilki chcące z całego serca pomóc bliźniemu, być może i także z własnym poświęceniem. Jesteśmy tam trenowani na prawdziwych tajnych agentów. We większości jesteśmy wilkami, reszta to inne zwierzęta, z typu lisy, szczury, myszy, króliki i takie tam.
Można by pomyśleć, że to kolejne wcielenie Asasynów, którym jest Midnight i Yusuf należący do tej watahy, lecz każdy, kto tak uzna jest w głębokim błędzie. Kiedy oni korzystają z broni tradycyjnej z typu miecz czy kusza, my wykorzystujemy karabiny, miotacze ognia, maski przeciwgazowe, bomby i całą resztę najbardziej nowoczesnych sprzętów. Asasynami trudno nas nazwać, ze względu na znaczącą różnicę przesłania i przebiegu misji ratunkowych. Z nikim właściwie nie konkurujemy, dlatego też istnienie Bractwa nam ani trochę nie przeszkadza. Możliwe jest też, że kiedyś będziemy walczyć razem z nimi u boku... Lecz to na razie dalekie plany.
No cóż, wracając do teraźniejszości...
- Jak to chyba? - zmartwiła się Tell. - Nic ci się nie stanie, prawda?
- Nie. W każdym razie mam taką nadzieję. - posłałam jej pocieszający uśmiech.
- Przez ciebie jestem jeszcze bardziej zdenerwowana o twoje zdrowie. - mówiąc to na jej pyszczku pojawił się wyraźny grymas wyrażający głębokie niezadowolenie.
- Nie masz o co się martwić. Nic mi nie będzie. Ale wiedz, że nigdy nie zamierzam cię zostawić samej na lodzie.
- Obiecujesz?
- Obiecuję. - rzekłam przytakując przy tym głową. Na pyszczku waderki pojawił się nikły uśmiech. Przytuliła się na nowo do mojej piersi.

<Telleni? Op. głupie i bez sensu, ale nie bardzo miałam pomysł jak odpisać.>

Uwagi: brak

Od Anuritiego "Nowa znajomość?" cz. 2 (cd Nina)

- Jestem Anuriti. - odpowiedziałem. Eh... Ja, jak to ja, oczywiście nie wiedziałem co odpowiedzieć. Nie chciałem powiedzieć czegoś "romantycznego", żeby się nie zraziła. No cóż, w każdym razie była piękna.
- Aha. A ja jestem... Nina. - odpowiedziała wadera piękna jak kwiat i biała jak śnieg.
- No to... ty jesteś nowa, tak? - zapytałem po kilku sekundach ciszy.
- Tak, zgadza się.
- No więc, co Cię tu sprowadza? - nie wiedziałem już o co pytać, a po ostatniej przygodzie z Sagriną byłem ostrożniejszy słowami.
- Długo by opowiadać...
- Mam czas.
- Ale... o, zobacz! Królik. - chyba nie chciało jej się opowiadać, bo zmieniła temat. Trudno.
- No i co z tego? Niech sobie skacze, i tak długo w tej okolicy nie pożyje. - kiedy zakończyłem to zdanie, Nina od razu rzuciła się w pogoń za zajęczakiem.
Po kilku minutach gonienia go, został złapany.
- Chodź, uwolnijmy tego biedaka. - powiedziała z królikiem w pysku. Dobra dusza, tak? Być może uda mi się jej zaimponować udając ową "dobrą duszę". Anu, weź się do roboty, dasz radę - myślałem.
- Idziesz ze mną? - rzekła nieco znudzona wadera.
- Ni... To znaczy TAK, tak, idę. Biedny mały, smacz... to znaczy bezbronny, królik jest w opałach! Chodź za mną, znam te tereny jak własną kieszeń. - odpowiedziałem. Chyba trochę się przejęzyczałem, ale mam nadzieję, że tego nie zauważyła.
- Ekhm... No to chodź. - po tych słowach wadera ruszyła przed siebie.
Wyprzedziłem ją, i prowadziłem poza tereny watahy, gdzie wypuściła królika.
- Może pójdziemy na spacer? - zapytałem.

<Nina?> 

Uwagi: brak

Od Rafaela "Wycieczka na basen" cz.3

Odwróciłem się na pięcie i chwyciłem Kii za dłoń, którą uniosłem na wysokość swoich ust i pocałowałem.
- Więc chodźmy. - powiedziałem i ruszyliśmy w stronę restauracji
- Co ona ma, czego nie mam ja? - dziewczyna trochę się spięła, co znaczy że również usłyszała słowa brunetki za nami tak jak ja.
- Ciekawa jestem, jak to jest z nim w "tych sprawach". - powiedziała druga.
- Ale ciacho - mruknęła jeszcze jedna.
Kiiyuko obróciła się w ich stronę ze złośliwym uśmiechem.
- To ciacho jest niesamowite w "tych sprawach", mogłabym nawet powiedzieć, że jest najlepszy. - odezwała się.
- Nie tylko "tych". - dodałem z głupim uśmiechem.
- Tsa, racja. - zaśmiała się. - Więc macie mi czego pozazdrościć.
- S**a. - powiedziała cała trójka "Barbie" jednocześnie. Kii parsknęła głośnym śmiechem.
- Słyszałeś jak mnie nazwały? - powiedziała z niedowierzaniem.
- Mam ochotę je za to uderzyć, ale to kobiety. - burknąłem.
Ruszyliśmy w stronę restauracji. Zamówiliśmy smażonego kurczaka z warzywami, po szklance soku pomarańczowego i czekaliśmy aż dostaniemy swoje porcje. Nie było nudno, bo cały czas rzucałem jakimiś głupimi żartami.
- Późno się robi. - powiedziałem po skończonym posiłku. - Wracamy?
- Tak. - dziewczyna wtuliła się we mnie i opuściliśmy lokal.
***
Wieczorem, kiedy wróciliśmy do domu zrobiłem nam kakao i położyłem się obok partnerki przykrywając nas oboje puszystym kocem.
- Muszę ci powiedzieć, że bosko wyglądałaś w tym czarnym bikini. - powiedziałem i cmoknąłem ją w czubek głowy. Zauważyłem, że lekko się zarumieniła. - Dzięki za cudne widoki. - dodałem poruszając zabawnie brwiami. Dziewczyna w akcie desperacji rzuciła we mnie poduszką i zaczęła się śmiać.

Uwagi: brak

Od Nari "Praca"

Niedawno dowiedziałam się, że nasza wataha chce kupić dom dla wszystkich wilków, które umieją zmienić się w ludzi, ale żeby oczywiście na to uzbierać każdy wilk powinien znaleźć jakąś pracę. Na następny dzień rozpoczęły się moje wielkie poszukiwania. Żadna praca na początku mi nie pasowała. Bycie kelnerką, nie, bo to nie dla mnie. Jeszcze bym coś potłukła i co wtedy? Pomyliłabym zamówienia i od razy byliby wszyscy na mnie wkurzeni. No, ale bycie bezrobotną też nie było dobrym wyborem.
Następnego dnia postanowiłam zmienić się w człowieka i wyjść na miasto. Miałam tam kilku znajomych, którzy by mi mogli pomóc. Wzięłam telefon i zadzwoniłam do Kate - mojej przyjaciółki.
- Hejcia Nari. Dawno się nie widziałyśmy. Co tam u ciebie? - zapytała uradowana.
Miło było usłyszeć znajomy głos.
- Wszystko dobrze, szukam właśnie jakieś idealnej pracy dla siebie. Masz jakieś pomysły?
- Dla ciebie? Tak, oczywiście, że mam pomysł. Co powiesz na zostanie agentką nieruchomości?
- No, może, ale słyszałam, że to stresująca i często denerwująca praca.
- E tam, idealna dla ciebie. Bo ty taka spokojna i w ogóle - odparła.
Tak, ja spokojna... Po kilku dalszych namowach Kate, w końcu zgodziłam się. Obiecała, że wszystkim się zajmie i będę agentką nieruchomości na 100%.
***
Kilka dni potem miałam spotkanie ze swoim szefem. Wytłumaczył mi co mam robić, ile zarabiam i przekazał resztę ważnych informacji. Jakoś nie wierzyłam, że nadaje się do tego, ale przecież pierwszego dnia nie sprzedam niczego wielkiego. Na początku odpowiadałam na e-maile i telefony klientów. Na szczęście Kate też pracowała tak samo jak ja, była moim mentorem, dawała mi wskazówki. Dobrze jest mieć taką przyjaciółkę jak ona. Uczyła mnie nawet wyceniać nieruchomości, jednak tego dość dobrze nie pojęłam.
***
Po wykańczającym dniu pracy wróciłam do watahy i przemieniona w wilka szybko zasnęłam w swojej jaskini.