Poczułem zapach świeżego mięsa pod swoimi łapami. Byłem głodny, tak
strasznie głodny, jednak moja wrodzona nieufność sprawiała, że bałem się
je chociaż ugryźć.
- Nie otruję Cię. Jak mi nie ufasz, mogę Ci dać inny kawałek - wymamrotała.
Postanowiłem jej zaufać, przecież gdyby chciała mnie zabić zrobiła by to
już dawno temu. Wbrew pozorom ona mnie uratowała. Ugryzłem mięso. Jego
smak rozpłynął mi się na języku. Nie jadłem nic od dobrego tygodnia.
Zacząłem jeść bardzo szybko, można powiedzieć że nawet łykałem kawałki
mięsa w całości. Po naszym posiłku nastąpiła długa i niezręczna cisza.
Dopiero wtedy zorientowałem się, że moja rana jest zabandażowana i boli
dużo mniej. Wilk ten nie tylko uratował mnie przed zmarznięciem lecz
także przed wygłodzeniem. Dodatkowo opatrzył moje rany.
- Dziękuję za ratunek - powiedziałem.
- Nie ma za co - odpowiedziała, spoglądając na mnie.
Nadal czułem się słabo, moje umiejętności widzenia terenu spadły o ponad osiemdziesiąt procent. Przez co byłym bardzo zdezorientowany.
- Dobra, a teraz idź spać, rany najlepiej się leczą podczas snu - dodała
Wilczyca jakby czytała mi w myślach, rzeczywiście byłem wtedy bardzo
zmęczony. Zwinąłem się w kłębek. Nim zdążyłem się zorientować już
spałem. Ciemność w moim umyśle z każdą chwilą stawała się
przyjemniejsza, sam nie wiedziałem czy to za sprawą Kirke czy może
dlatego, że znalazłem wreszcie spokój. Jednak moje myśli przerwał sen,
miałem tylko nadzieję, że nie będzie on proroczy. Leżałem w nim na
śniegu. Było bardzo zimno, jednak nie było wiatru. Nagle usłyszałem
czyjeś głosy. Zacząłem iść w ich kierunku. Po głosie poznałem, że jeden z
głosów należał do Kirke. Jednak ten drugi był dziwny, bardzo dziwny. Od
samego jego tonu bolała mnie głowa. Nie słyszałem nigdy czegoś
podobnego. Zbliżyłem się jeszcze o krok. Okazało się to być okropnym
błędem. Nadepnąłem bowiem na jakiś patyk. Modliłem się w duszy by tego
nie usłyszeli, jednak moje błagania nie zostały wysłuchane. Kirke była
już po za zasięgiem mojej umiejętności i nie mogłem jej już zobaczyć.
Jednak ktoś lub coś unosiło się nade mną. Nie widziałem tego, jednak
czułem. Serce moje zaczęło bić dziesięć razy szybciej niż normalnie.
Nagle poczułem uderzenie w mój bok. Cała moja lewa połowa ciała była
przecięta czymś ostrym. Upadłem na ziemię, ostry ból był nie do
zniesienia, jednak już po chwili przestałem go czuć.
- Rozumiem, już go nie czuje. Czyli tak to się skończy - wypowiedziałem
Obudziłem się, kolejny chory sen. Czemu tylko mi się śnią one każdej
nocy? Dobre pytanie. Dopiero wtedy poczułem, że coś ciepłego leży koło
mnie. Delikatnie dotknąłem łapą ziemi i już po chwili utrzymałem obraz
całej jaskini. Obok mnie leżał nie kto inny, a Kirke. Wyglądała tak
słodko. Zupełnie jak anioł, który rozpadłby się po delikatnym
dotknięciu. Nie chciałem jej budzić. Leżałem więc, myśląc o mojej
przeszłości. Zawsze otaczała mnie jedynie ciemność. Jednak teraz coś się
zaczęło zmieniać. Kirke zaczęła się budzić. Sam nie wiedziałem czemu,
ale obdarzyłem tą wilczycę moim zaufaniem.
- Dzień dobry - powiedziałem po cichu
- Dzień dobry - powiedziała, wstając
- Z tego co zauważyłem, należysz do jakiejś watahy. Zaprowadziłabyś mnie do Alfy? - zapytałem
- Skoro nalegasz.
Szliśmy w milczeniu, przez las. W pewnym momencie zatrzymałem się,
musiałem jej to powiedzieć, albo może chciałem żeby to wiedziała.
- Słuchaj muszę Ci o czymś powiedzieć, tylko obiecaj, że tego nikomu nie powiesz - powiedziałem, opuszczając łeb.
- No dobrze, obiecuję - powiedziała z zaciekawieniem
- Bo widzisz, ja jestem... ślepy - powiedziałem i zacząłem się trząść
(Kirke?)
Uwagi: Liczby i cyfry zapisujemy w op. słownie. Nie bardzo rozumiem. Rozpoznaje, jak kto wygląda, co się dzieje i jak naprawdę wygląda świat, a podobno jest ślepy. Jak to jest możliwe?
Wypowiedź zapisana nieprawidłowo:
-Nie otruję Cię. Jak mi nie ufasz, mogę Ci dać inny kawałek- wymamrotała
Wypowiedź zapisana prawidłowo:
- Nie otruję Cię. Jak mi nie ufasz, mogę Ci dać inny kawałek - wymamrotała.
Znajdź różnice.
Zacieśnianie więzi
Link do osób, które zostały wylosowane znajduje się tutaj. :)
wtorek, 3 maja 2016
Od Kirke "Światło w ciemności" cz.2 (c.d Onux)
- Co się stało, Kirke?! - spytał Toboe podbiegając do mnie na moje zawołanie z trzema innymi wilkami.
- Mamy rannego. Zabierzcie go do mnie.
- Nie lepiej do szpitala wilczego?
- Ziołami będzie szybciej! Chodźcie! - wilki podniosły rannego basiora i zaprowadzili do mojej jaskini.
- Połóżcie go tutaj - wskazałam łapą miejsce, gdzie mają odstawić nieprzytomnego wilka. Gdy to zrobili zaczęli się kierować w stronę wyjścia.
- Połóżcie go tutaj - wskazałam łapą miejsce, gdzie mają odstawić nieprzytomnego wilka. Gdy to zrobili zaczęli się kierować w stronę wyjścia.
- Nie informujcie Alfy, że ktoś tu jest.
- Dlaczego? - spytali.
-
Może jest typem cichacza i nie ma ochoty rozmawiać? - spytałam
retorycznie. Wyszli idąc w stronę lasu, a ja zaczęłam robić maść na jego
rany. Robiąc je patrzyłam na nieprzytomnego i nieprzewidywalnego
gościa. Ciekawe kim jest... może podróżnikiem? Albo byłym Alfą jakiejś
watahy? Nieee... rzadko widujemy takich gości. Ale będzie lepiej jak
będę trzymać język za zębami. W sumie zawszę tak robię. Odpowiadam tylko
na pytania, a jak się martwię to odezwę się więcej razy.
Podeszłam
do rannego i obejrzałam jego ranę. Miał w środku kulkę po strzale.
Dodatkowo była dość duża, co mi ułatwia zadanie wyciągnięcia tego
naboju. Tyle że... nie mam odpowiednich rzeczy, by wyjąć ciało obce z
jego ciała. Cóż... trzeba to zrobić zębami. Przybliżyłam pysk do naboju i
go chwyciłam, następnie wyciągnęłam powoli. Wyrzuciłam nabój, a mój pysk
był delikatnie zakrwawiony. Wzięłam liście i zaczęłam powoli smarować
ranę mojego gościa. W sumie... Moment. Co ja robię?
- Riven... mógłbyś? - spytałam
go w myślach, a ten od razu zaczął leczyć ranę. Powoli się leczyła, ale
nie dał rady do końca. Zabandażowałam draśnięcie, by nie wpadło tam
zakażenie. Wyszłam na chwilę, by zapolować. Wzięłam swoją torbę i
pobiegłam do lasu. Muszę to szybko załatwić.
*******
Zaczęłam
się czaić na jelenia. Był nieświadomy tego, że zaraz skoczę na niego i
zagryzę na śmierć, a potem wyrwę z niego mięso i pociągnę do siebie.
Zaczęłam powoli iść. Wnet skoczyłam na jelenia z zębami na wierzchu i
wgryzłam się w jego kark. Jeleń walczył i łopotał mną uderzając o
drzewa. W końcu skonał wykrwawiając się na śmierć. Wyrwałam mięso z jego
ciała i schowałam do torby, a mój pysk był od krwi, aż czerwony.
Zaczęłam wracać powoli do jaskini, ale zdałam sobie z tego sprawę, że
kuleję. Musiałam coś zwichnąć. Riven zaczął
mi nawijać o tym, że mam nie iść i poczekać na kogoś, że nie powinnam
polować.
- A ty co, moim ojcem jesteś?!
- przerwałam mu zdenerwowana - jak ja z tobą wytrzymuję? Weź idź stąd -
wymamrotałam mimo tego, że dobrze wiedziałam, że nie odejdzie. Od jego
paplaniny zaczęła mnie znowu boleć głowa. Gdy to usłyszał zamknął się od
razu. W ciszy szłam z mięsem w stronę swojego domu.
*****
Gdy
weszłam do jaskini odstawiłam mięso blisko basiora, który oprzytomniał.
Gdy podeszłam do swojego ulubionego miejsca zdałam sobie z tego sprawę.
Odwróciłam się. Popatrzyłam na niego. Jego wzrok oznaczał, że jest w
szoku. Co? Myślał, że go tam zostawię na pastwę losu? Przekrzywiłam
głowę w niezrozumieniu. Stanęłam przy nim i wyjęłam z torby mięso i mu
podałam przed pyskiem. Ponownie na mnie popatrzył w niezrozumieniu.
Wszystko działo się w ciszy. Ani ja, ani on się nie odezwał. Umyłam pysk
w wodzie i sama przekąsiłam kawałek mięsa. Usiadłam i patrzyłam na
niego. Nawet nie tknął jedzenia.
- Nie otruję Cię - wymamrotałam - jak mi nie ufasz, mogę Ci dać inny kawałek - mówiłam dokończając swoją porcję.
<Onux? Mi można zaufać>
Uwagi: "Nieprzewidywalny" piszemy razem. Znalazłam kilka powtórzeń.
Uwagi: "Nieprzewidywalny" piszemy razem. Znalazłam kilka powtórzeń.
Subskrybuj:
Posty (Atom)