Zacieśnianie więzi

W ramach lepszego zapoznania się ze sobą realizujemy comiesięczny projekt losowania osób, do których można napisać op. i dostać dzięki temu +3 pkt. do każdej z umiejętności (+1 pkt. do mocy).
Link do osób, które zostały wylosowane znajduje się tutaj. :)

wtorek, 3 maja 2016

Od Onux'a "Światło w ciemności" cz.3 (cd. Kirke)

Poczułem zapach świeżego mięsa pod swoimi łapami. Byłem głodny, tak strasznie głodny, jednak moja wrodzona nieufność sprawiała, że bałem się je chociaż ugryźć.
- Nie otruję Cię. Jak mi nie ufasz, mogę Ci dać inny kawałek - wymamrotała.
Postanowiłem jej zaufać, przecież gdyby chciała mnie zabić zrobiła by to już dawno temu. Wbrew pozorom ona mnie uratowała. Ugryzłem mięso. Jego smak rozpłynął mi się na języku. Nie jadłem nic od dobrego tygodnia. Zacząłem jeść bardzo szybko, można powiedzieć że nawet łykałem kawałki mięsa w całości. Po naszym posiłku nastąpiła długa i niezręczna cisza. Dopiero wtedy zorientowałem się, że moja rana jest zabandażowana i boli dużo mniej. Wilk ten nie tylko uratował mnie przed zmarznięciem lecz także przed wygłodzeniem. Dodatkowo opatrzył moje rany.
- Dziękuję za ratunek - powiedziałem.
- Nie ma za co - odpowiedziała, spoglądając na mnie.
Nadal czułem się słabo, moje umiejętności widzenia terenu spadły o ponad osiemdziesiąt procent. Przez co byłym bardzo zdezorientowany.
- Dobra, a teraz idź spać, rany najlepiej się leczą podczas snu - dodała
Wilczyca jakby czytała mi w myślach, rzeczywiście byłem wtedy bardzo zmęczony. Zwinąłem się w kłębek. Nim zdążyłem się zorientować już spałem. Ciemność w moim umyśle z każdą chwilą stawała się przyjemniejsza, sam nie wiedziałem czy to za sprawą Kirke czy może dlatego, że znalazłem wreszcie spokój. Jednak moje myśli przerwał sen, miałem tylko nadzieję, że nie będzie on proroczy. Leżałem w nim na śniegu. Było bardzo zimno, jednak nie było wiatru. Nagle usłyszałem czyjeś głosy. Zacząłem iść w ich kierunku. Po głosie poznałem, że jeden z głosów należał do Kirke. Jednak ten drugi był dziwny, bardzo dziwny. Od samego jego tonu bolała mnie głowa. Nie słyszałem nigdy czegoś podobnego. Zbliżyłem się jeszcze o krok. Okazało się to być okropnym błędem. Nadepnąłem bowiem na jakiś patyk. Modliłem się w duszy by tego nie usłyszeli, jednak moje błagania nie zostały wysłuchane. Kirke była już po za zasięgiem mojej umiejętności i nie mogłem jej już zobaczyć. Jednak ktoś lub coś unosiło się nade mną. Nie widziałem tego, jednak czułem. Serce moje zaczęło bić dziesięć razy szybciej niż normalnie. Nagle poczułem uderzenie w mój bok. Cała moja lewa połowa ciała była przecięta czymś ostrym. Upadłem na ziemię, ostry ból był nie do zniesienia, jednak już po chwili przestałem go czuć.
- Rozumiem, już go nie czuje. Czyli tak to się skończy - wypowiedziałem
Obudziłem się, kolejny chory sen. Czemu tylko mi się śnią one każdej nocy? Dobre pytanie. Dopiero wtedy poczułem, że coś ciepłego leży koło mnie. Delikatnie dotknąłem łapą ziemi i już po chwili utrzymałem obraz całej jaskini. Obok mnie leżał nie kto inny, a Kirke. Wyglądała tak słodko. Zupełnie jak anioł, który rozpadłby się po delikatnym dotknięciu. Nie chciałem jej budzić. Leżałem więc, myśląc o mojej przeszłości. Zawsze otaczała mnie jedynie ciemność. Jednak teraz coś się zaczęło zmieniać. Kirke zaczęła się budzić. Sam nie wiedziałem czemu, ale obdarzyłem tą wilczycę moim zaufaniem.
- Dzień dobry - powiedziałem po cichu
- Dzień dobry - powiedziała, wstając
- Z tego co zauważyłem, należysz do jakiejś watahy. Zaprowadziłabyś mnie do Alfy? - zapytałem
- Skoro nalegasz.
Szliśmy w milczeniu, przez las. W pewnym momencie zatrzymałem się, musiałem jej to powiedzieć, albo może chciałem żeby to wiedziała.
- Słuchaj muszę Ci o czymś powiedzieć, tylko obiecaj, że tego nikomu nie powiesz - powiedziałem, opuszczając łeb.
- No dobrze, obiecuję - powiedziała z zaciekawieniem
- Bo widzisz, ja jestem... ślepy - powiedziałem i zacząłem się trząść

(Kirke?)

Uwagi: Liczby i cyfry zapisujemy w op. słownie. Nie bardzo rozumiem. Rozpoznaje, jak kto wygląda, co się dzieje i jak naprawdę wygląda świat, a podobno jest ślepy. Jak to jest możliwe?
Wypowiedź zapisana nieprawidłowo:
-Nie otruję Cię. Jak mi nie ufasz, mogę Ci dać inny kawałek- wymamrotała 
Wypowiedź zapisana prawidłowo:
- Nie otruję Cię. Jak mi nie ufasz, mogę Ci dać inny kawałek - wymamrotała.
Znajdź różnice.

Od Kirke "Światło w ciemności" cz.2 (c.d Onux)

- Co się stało, Kirke?! - spytał Toboe podbiegając do mnie na moje zawołanie z trzema innymi wilkami.
- Mamy rannego. Zabierzcie go do mnie.
- Nie lepiej do szpitala wilczego?
- Ziołami będzie szybciej! Chodźcie! - wilki podniosły rannego basiora i zaprowadzili do mojej jaskini.
- Połóżcie go tutaj - wskazałam łapą miejsce, gdzie mają odstawić nieprzytomnego wilka. Gdy to zrobili zaczęli się kierować w stronę wyjścia.
- Nie informujcie Alfy, że ktoś tu jest.
- Dlaczego? - spytali.
- Może jest typem cichacza i nie ma ochoty rozmawiać? - spytałam retorycznie. Wyszli idąc w stronę lasu, a ja zaczęłam robić maść na jego rany. Robiąc je patrzyłam na nieprzytomnego i nieprzewidywalnego gościa. Ciekawe kim jest... może podróżnikiem? Albo byłym Alfą jakiejś watahy? Nieee... rzadko widujemy takich gości. Ale będzie lepiej jak będę trzymać język za zębami. W sumie zawszę tak robię. Odpowiadam tylko na pytania, a jak się martwię to odezwę się więcej razy.
Podeszłam do rannego i obejrzałam jego ranę. Miał w środku kulkę po strzale. Dodatkowo była dość duża, co mi ułatwia zadanie wyciągnięcia tego naboju. Tyle że... nie mam odpowiednich rzeczy, by wyjąć ciało obce z jego ciała. Cóż... trzeba to zrobić zębami. Przybliżyłam pysk do naboju i go chwyciłam, następnie wyciągnęłam powoli. Wyrzuciłam nabój, a mój pysk był delikatnie zakrwawiony. Wzięłam liście i zaczęłam powoli smarować ranę mojego gościa. W sumie... Moment. Co ja robię?
- Riven... mógłbyś? - spytałam go w myślach, a ten od razu zaczął leczyć ranę. Powoli się leczyła, ale nie dał rady do końca. Zabandażowałam draśnięcie, by nie wpadło tam zakażenie. Wyszłam na chwilę, by zapolować. Wzięłam swoją torbę i pobiegłam do lasu. Muszę to szybko załatwić.

*******

Zaczęłam się czaić na jelenia. Był nieświadomy tego, że zaraz skoczę na niego i zagryzę na śmierć, a potem wyrwę z niego mięso i pociągnę do siebie. Zaczęłam powoli iść. Wnet skoczyłam na jelenia z zębami na wierzchu i wgryzłam się w jego kark. Jeleń walczył i łopotał mną uderzając o drzewa. W końcu skonał wykrwawiając się na śmierć. Wyrwałam mięso z jego ciała i schowałam do torby, a mój pysk był od krwi, aż czerwony. Zaczęłam wracać powoli do jaskini, ale zdałam sobie z tego sprawę, że kuleję. Musiałam coś zwichnąć. Riven zaczął mi nawijać o tym, że mam nie iść i poczekać na kogoś, że nie powinnam polować.
- A ty co, moim ojcem jesteś?! - przerwałam mu zdenerwowana - jak ja z tobą wytrzymuję? Weź idź stąd - wymamrotałam mimo tego, że dobrze wiedziałam, że nie odejdzie. Od jego paplaniny zaczęła mnie znowu boleć głowa. Gdy to usłyszał zamknął się od razu. W ciszy szłam z mięsem w stronę swojego domu. 

*****

Gdy weszłam do jaskini odstawiłam mięso blisko basiora, który oprzytomniał. Gdy podeszłam do swojego ulubionego miejsca zdałam sobie z tego sprawę. Odwróciłam się. Popatrzyłam na niego. Jego wzrok oznaczał, że jest w szoku. Co? Myślał, że go tam zostawię na pastwę losu? Przekrzywiłam głowę w niezrozumieniu. Stanęłam przy nim i wyjęłam z torby mięso i mu podałam przed pyskiem. Ponownie na mnie popatrzył w niezrozumieniu. Wszystko działo się w ciszy. Ani ja, ani on się nie odezwał. Umyłam pysk w wodzie i sama przekąsiłam kawałek mięsa. Usiadłam i patrzyłam na niego. Nawet nie tknął jedzenia.
- Nie otruję Cię - wymamrotałam - jak mi nie ufasz, mogę Ci dać inny kawałek - mówiłam dokończając swoją porcję.

<Onux? Mi można zaufać> 

Uwagi: "Nieprzewidywalny" piszemy razem. Znalazłam kilka powtórzeń.