- Przepraszam... - wymruczała, niepewnie rozchylając lekko pysk.
- Nie to ja przepraszam, mogłem patrzeć gdzie idę - powiedziałem zaraz po niej, cofając się o parę kroków. I słuchajcie najlepsze! WPADŁEM W SIDŁA! Ryknąłem z bólu, przy okazji wyklinając Boga od najgorszych. Wadera nie wiedziała co zrobić, wyglądała jakby jej ktoś piaskiem sypnął w oczy. Odwróciłem się, aby zobaczyć jak zwany "pysk" zacisnął się na mojej łapie. Wiedziałem co w tej chwili zrobić, bo jestem taką niezdarą, że już parę razy wpadłem w takie coś. Congratulations Toboe, znów to samo. Skupiłem wzrok na metalowej zasadzce i roztopiłem ją siłą woli. Nie na tyle, aby stal stał się ciekły, ale na tyle miękki, żebym mógł wyciągnąć łapę całą zapaskudzoną krwią.
- Dobrze, że ty w nią nie wpadłaś - stwierdziłem sycząc z bólu. Zatkało ją. Bardzo huczne poznanie wadery, czyż nie? Suuuper... Odtrąciłem na bok roztopioną zasadzkę.
- Pomóc ci dojść do lekarza? Zdążyłam już poznać drogę do niego.
Sherlock z ciebie pierwsza klasa, ale jeśli już zdążyłaś poznać drogę do lekarza, nim poznałaś mnie to naprawdę jesteś moim Bogiem.
- Już sądziłem, że będę musiał cię nawigować i... Tak. Byłbym dozgonnie wdzięczny za ten łaskawy czyn - westchnąłem podchodząc do niej kulawym ruchem. Wtf? Jest coś takiego. W każdym razie od dzisiaj jest.
***
Darłem się bólu, kiedy to po raz kolejny Yusuf musiał mi nastawiać kości,
smarować maścią i robić inne te takie czynności, które wykonuje każdy
inny pielęgniarz. Tyle razy co uratował moją pasję przed długą pauzą, że
już nie wiem jak mu i Ice dziękować. W takich momentach słowa nie mają
znaczenia, doprawdy. Ciemna wadera stała z boku i wszystko uważnie
lustrowała. Przez to całe zmieszanie nawet nie zdążyłem zauważyć, że jej
jakże ponury wygląd jest równie uroczy. Taa, mów mi mistrzu
spostrzegawczości. Kiedy Yus pozwolił mi wyjść przy pomocy tajemniczej
nieznajomej było już po północy.- Nie wierzę, że chciało ci się stać i patrzeć jak mnie opatrywał. Dzielna z ciebie widownia.
- Z ciebie dzielny pacjent, powinieneś za to dostać lizaka.
O proszę, proszę jaka perełka, umie nawet żartować. Zaśmiałem się pod nosem, sam do siebie błądząc wzrokiem po panoramie polany w samym środku nocy. Nie minęła chwila, a zaraz byliśmy pod moją jaskinią. Wprowadziła mnie do niej oraz pomogła mi się nawet ułożyć na łóżku.
- To chyba ja powinienem ciebie tak odprowadzić. Następnym razem naprawię swój błąd.
- Zapamiętam i biorę cię za słowo - uśmiechnęła się z cieniem triumfu.
- Dobroduszna Nieznajomo mogę znać twoje...?
- Vanessa, ale możesz też mówić Van. Nie przeszkadza mi to.
- Jestem...
- Toboe, słyszałam jak ten pielęgniarz mówił do ciebie. Tak więc, miłej nocy i szybko zdrowiej.
- Dzięki. Dobranoc! - krzyknąłem za nią, kiedy była już w wyjściu.
<wracam do formy, heh>
Uwagi: "Niepewnie" piszemy razem. "Po raz" piszemy osobno. "Pauza" piszemy przez "u". Jak zwykle - literówki.