Zamyśliłam się na chwilkę. Miałam do nich jeszcze jedno pytanie.
- A czy wataha nie będzie miała w związku z tym żadnych kłopotów?
Yusuf i Mid równocześnie pokręcili przecząco głowami. Odetchnęłam z ulgą. Muszę przyznać, że wyraźnie kamień spadł mi z serca.
- A ci templariusze czają się gdzieś w okolicy? A co jeśli zamierzają uderzyć?
- Nigdy nic nie wiadomo. Trzeba się mieć na baczności. - odpowiedział za kolegę Yusuf. Z świstem wciągnęłam powietrze do płuc.
- Czyli jednak mogą być kłopoty?
- Nie no, co ty. Nasza wataha jest zbyt wielka. Zmiażdżymy ich bez problemu. - roześmiał się Mid.
- A ile tak właściwie ile osób do niej należy, skoro mówisz, że jest taka "wielka i potężna"? - zaintrygował się nowy basior.
- 46. - odparłam.
- To rzeczywiście dużo. - zdziwił się.
- No można tak powiedzieć...
- To znaczy?
- Lada dzień może być nas mniej, więc lepiej nie chwalić dnia przed zachodem słońca.
- Typ realistki widzę. - uśmiechnął się Yusuf.
- No... Zazwyczaj tak, lecz czasem uda mi się odlecieć. - odwzajemniłam uśmiech.
- No cóż, każdemu może się zdarzyć.
- Hej, jeszcze trochę i uznam to za flirt! - wtrącił zbity z tropu Mid.
- Hehe... A skąd wiesz, że to nie jest flirt? - nowy wyszczerzył się jak głupi.
- Bo ja mam partnera. - uśmiechnęłam się na myśl o przystojnym partnerze. O moja droga Kii, znowu odlatujesz. Ten koleś źle na ciebie wpływa... - pomyślałam w tej samej chwili otrząsając się z złudzenia przedstawiającego Rafaela, który pojawił mi się przed oczami moment temu. Tak, rzeczywiście, on źle na mnie wpływa.
- Uuu... Widzę, że to właśnie ten twój słynny "odlot wysoko do chmur", o którym przed chwilą wspominałaś. - rzekł szary basior przyglądając mi się z drwiącym uśmieszkiem na pysku.
- Nie będę przeczyć. To prawda, że mniej-więcej tak to wygląda.
Basior otworzył pysk, by coś powiedzieć, lecz ja mu raptownie przerwałam, sprawnie zmieniając temat rozmowy.
- Masz jakieś jeszcze pytania?
<Yusuf?>
Zacieśnianie więzi
Link do osób, które zostały wylosowane znajduje się tutaj. :)
niedziela, 22 lutego 2015
Od Niny "Nowa znajomość?" cz. 1 (cd.chętny basior)
Pewnego mroźnego ranka obudziłam się i poszłam (nie wiedziałam
gdzie). Miałam nadzieję spotkać kogoś lub coś, co by było warte mojej
uwagi. Nic niestety ciekawego się nie działo, wszystkie wilki jeszcze
spały. Skuliłam głowę, ale szłam dalej. Nie patrzyłam przed siebie. Nagle w
jednej chwili uderzyłam w coś. Na początku myślałam, że to drzewo, ale
drzewo nie jest kudłate. Podniosłam głowę i zobaczyłam jakiegoś basiora.
Nie znałam tej twarzy. Wystraszyłam się i gwałtownie odskoczyłam od
niego. Od razu się uspokoiłam.
- Przepraszam - wreszcie wydałam z siebie jakiś dźwięk
- Nic się nie stało - odpowiedział basior obojętnym głosem - Co tu robisz?
- Sama nie wiem
Przez dłuższą chwilę trwała cisza, dziwna cisza.
- Toooo... - starałam się ratować rozmowę - Jak masz na imię?
Basior lekko się zaśmiał i powiedział:
- Ważniejsze jest jak ty się nazywasz.
- Jestem... -wstrzymałam się z oburzeniem - O nie, nie powiem.
- Dlaczego? - zapytał obojętnym głosem
- Jeśli powiem pierwsza, ty mi nie powiesz - wtedy zdałam sobie sprawę z głupoty swoich słów
- Ok, jestem...
<ktoś? ktokolwiek?>
Uwagi: po znakach interpunkcyjnych stawiamy Spację!
- Przepraszam - wreszcie wydałam z siebie jakiś dźwięk
- Nic się nie stało - odpowiedział basior obojętnym głosem - Co tu robisz?
- Sama nie wiem
Przez dłuższą chwilę trwała cisza, dziwna cisza.
- Toooo... - starałam się ratować rozmowę - Jak masz na imię?
Basior lekko się zaśmiał i powiedział:
- Ważniejsze jest jak ty się nazywasz.
- Jestem... -wstrzymałam się z oburzeniem - O nie, nie powiem.
- Dlaczego? - zapytał obojętnym głosem
- Jeśli powiem pierwsza, ty mi nie powiesz - wtedy zdałam sobie sprawę z głupoty swoich słów
- Ok, jestem...
<ktoś? ktokolwiek?>
Uwagi: po znakach interpunkcyjnych stawiamy Spację!
Od Shaylin "Wizja" cz.2
Chciałam się dowiedzieć choćbym miała go zabić. W pewnym sensie wiem, że
ducha nie da się zabić, ale chciałam wiedzieć prawie wszystko. Jak mi
powiedział to niech teraz pokaże i niech nie trzyma mnie w niepewności.
Po raz kolejny znów ujrzałam jego twarz na przeciwko mojej. Odsunęłam
się.
- Chcę to zobaczyć. - rzekłam wyczekująco.
- Nie jestem pewien.
- Bardzo chcę. - poprosiłam go, westchnął
Już po chwili nasze ręce się spotkały i w jego oczach ujrzałam obraz.
Widziałam dziewczynę... to byłam ja. Wyglądałam niesamowicie. Długa granatowa suknia i włosy upięte w kok. Pomiędzy nią byli ludzie. Szeptali i rozmawiali ze sobą. W moim towarzystwie był nieznany mi mężczyzna.
- Panno Fallen, dobrze że się spotkaliśmy. Cudowny bal. - rozmawiali w taki nietypowy sposób.
- Dziękuje bardzo, panie Giorn. Co słychać u pańskiej siostry Verny? - odezwała się dawna ja.
- Dobrze. Mogę poprosić panienkę do tańca? - zapytał rozpromieniony.
Dziewczyna zgodziła się i wtem zaczęli tańczyć walca angielskiego.
Wyglądali pięknie... zdawało się nawet że nie musieli patrzeć na swoje stopy i liczyć kroków.
Tak myślę... patrzyli na siebie. Po zakończonym tańcu wyszli na balkon. Ona oparła się o barierki patrząc w dół. Ciekawiło mnie co zaplątało jej głowę, o czym ona myślała.
Ale ona coś wiedziała... ona wiedziała to, czego ja nie. Jakoś nie czułam się z nią jakoś powiązana. Obraz znikł a ja zawiedziona próbowałam wyciągnąć coś jeszcze od mojego przyjaciela.
- Te wizję są strasznie męczące. A i ty znałaś tego chłopaka. Czasem zastanawiam się dlaczego ty nic nie pamiętasz... - smutnie spojrzał na mnie.
- Sama nie wiem.
- Ale tak myślę że z czasem sobie przypomnisz.
- Zobaczymy co przyniesie przyszłość... - powiedziałam zakrywające usta ręką by nie zauważył że się lekko uśmiechnęłam.
<C.D.N.>
Uwagi: te myślniki... "Pokaże" piszemy przez "ż". Pisz na końcu zdań kropki.
- Chcę to zobaczyć. - rzekłam wyczekująco.
- Nie jestem pewien.
- Bardzo chcę. - poprosiłam go, westchnął
Już po chwili nasze ręce się spotkały i w jego oczach ujrzałam obraz.
Widziałam dziewczynę... to byłam ja. Wyglądałam niesamowicie. Długa granatowa suknia i włosy upięte w kok. Pomiędzy nią byli ludzie. Szeptali i rozmawiali ze sobą. W moim towarzystwie był nieznany mi mężczyzna.
- Panno Fallen, dobrze że się spotkaliśmy. Cudowny bal. - rozmawiali w taki nietypowy sposób.
- Dziękuje bardzo, panie Giorn. Co słychać u pańskiej siostry Verny? - odezwała się dawna ja.
- Dobrze. Mogę poprosić panienkę do tańca? - zapytał rozpromieniony.
Dziewczyna zgodziła się i wtem zaczęli tańczyć walca angielskiego.
Wyglądali pięknie... zdawało się nawet że nie musieli patrzeć na swoje stopy i liczyć kroków.
Tak myślę... patrzyli na siebie. Po zakończonym tańcu wyszli na balkon. Ona oparła się o barierki patrząc w dół. Ciekawiło mnie co zaplątało jej głowę, o czym ona myślała.
Ale ona coś wiedziała... ona wiedziała to, czego ja nie. Jakoś nie czułam się z nią jakoś powiązana. Obraz znikł a ja zawiedziona próbowałam wyciągnąć coś jeszcze od mojego przyjaciela.
- Te wizję są strasznie męczące. A i ty znałaś tego chłopaka. Czasem zastanawiam się dlaczego ty nic nie pamiętasz... - smutnie spojrzał na mnie.
- Sama nie wiem.
- Ale tak myślę że z czasem sobie przypomnisz.
- Zobaczymy co przyniesie przyszłość... - powiedziałam zakrywające usta ręką by nie zauważył że się lekko uśmiechnęłam.
<C.D.N.>
Uwagi: te myślniki... "Pokaże" piszemy przez "ż". Pisz na końcu zdań kropki.
Od Noriny "Poszukiwania" cz.2
James nie odpowiedział, tylko podszedł do jednej szuflady. Wyjął stamtąd jakiś przedmiot.
- Co to? - Spytałam.
- Pierwsza część przedmiotu, którego szukasz.
- Dziękuję.
- Nie ma za co.
James posłał mi uśmiech. Odwzajemniłam go. Po chwili przyszedł Killiam z dwoma talerzami. Na obu było to samo danie. Zaczęliśmy jeść.
- James?
- Tak?
- Gdzie znalazłeś ten przedmiot?
- Kupiłem w mieście od jakiegoś starego pirata.
- Gdzie mogę go znaleźć?
- Jak chcesz to jutro cię zaprowadzę.
- Dobrze.
Kontynuowaliśmy jedzenie. Po chwili Killiam przyniósł nam również rum i nalał nam go do kubków. Zaczęliśmy pić.
- Obiecałeś, że zaprowadzisz mnie do tego starego pirata, więc prowadź.
- No, dobrze.
Zeszliśmy z pokładu i poszliśmy do miasta.
- Gdzie znalazłeś to? - Wyjęłam przedmiot ze skrzynki.
Pirat spojrzał na nas.
- Ukradłem z pewnego imperium.
- Mów prawdę! - James wyjął sztylet.
- Mówię prawdę.
- To z jakiego imperium ukradłeś ten przedmiot?!
- Z Imperium Opacare, mieszkają tam ludzie potrafiący zamieniać się w smoki.
- To gdzie jest to Imperium Opacare? - Westchnęłam.
- Tu jest mapa. - Pirat podał nam skrawek papieru.
- Masz szczęście. - James schował sztylet.
Schowałam mapę za koszulą. Wyszliśmy z budynku.
- Towarzyszyć ci w podróży? - Spytał James.
- Poradzę sobie.
Skierowałam się w stronę lasu. Spojrzałam tam na mapę. Zmieniłam się w wilka i pobiegłam w stronę Imperium.
<C.D.N>
Uwagi: tylko obym już nie musiała zwracać ci już uwagi...
- Co to? - Spytałam.
- Pierwsza część przedmiotu, którego szukasz.
- Dziękuję.
- Nie ma za co.
James posłał mi uśmiech. Odwzajemniłam go. Po chwili przyszedł Killiam z dwoma talerzami. Na obu było to samo danie. Zaczęliśmy jeść.
- James?
- Tak?
- Gdzie znalazłeś ten przedmiot?
- Kupiłem w mieście od jakiegoś starego pirata.
- Gdzie mogę go znaleźć?
- Jak chcesz to jutro cię zaprowadzę.
- Dobrze.
Kontynuowaliśmy jedzenie. Po chwili Killiam przyniósł nam również rum i nalał nam go do kubków. Zaczęliśmy pić.
***
Obudziłam się w miękkim łóżku. Głowa strasznie mnie bolała. Jamesa
nigdzie nie było. Wstałam z łóżka i poszłam na pokład, aby znaleźć
obecnego kapitana. Znalazłam go, gdy kłócił się z Revenem. Podeszłam do
nich. Gdy nasze (moje i Jamesa) spojrzenia się spotkały zarumieniłam
się. Podeszłam do niego.- Obiecałeś, że zaprowadzisz mnie do tego starego pirata, więc prowadź.
- No, dobrze.
Zeszliśmy z pokładu i poszliśmy do miasta.
***
Weszliśmy do miasta. Skierowaliśmy się do budynku, gdzie James spotkał
tamtego pirata. Siedział on przy stole. Usiedliśmy przed nim. Położyłam
skrzyżowane nogi na stole.- Gdzie znalazłeś to? - Wyjęłam przedmiot ze skrzynki.
Pirat spojrzał na nas.
- Ukradłem z pewnego imperium.
- Mów prawdę! - James wyjął sztylet.
- Mówię prawdę.
- To z jakiego imperium ukradłeś ten przedmiot?!
- Z Imperium Opacare, mieszkają tam ludzie potrafiący zamieniać się w smoki.
- To gdzie jest to Imperium Opacare? - Westchnęłam.
- Tu jest mapa. - Pirat podał nam skrawek papieru.
- Masz szczęście. - James schował sztylet.
Schowałam mapę za koszulą. Wyszliśmy z budynku.
- Towarzyszyć ci w podróży? - Spytał James.
- Poradzę sobie.
Skierowałam się w stronę lasu. Spojrzałam tam na mapę. Zmieniłam się w wilka i pobiegłam w stronę Imperium.
<C.D.N>
Uwagi: tylko obym już nie musiała zwracać ci już uwagi...
Od Ajaxa "Tajemnicze stworzenie" cz. 1 (cd. Rose)
- Będziesz tak siedział? - usłyszałem za sobą. - Tyś dzisiaj taki ponury.
To była Rose.
- Nie mam dzisiaj humoru...
- Idę na polowanie, daj znać, kiedy będziesz chciał porozmawiać. - powiedziała po czym pobiegła.
To prawda. Nie miałem humoru, ani trochę. Mimo tego po chwili postanowiłem nie siedzieć w miejscu jak totalny głupek, tylko zrobić coś dla pokonania nudy. Pospacerowałem przed siebie.
- Nudzi mi się, nudzi mi się, nudzi mi się... - powtarzałem cały czas.
Zwróciłem uwagę na pewną nienormalnie mroczną polankę, obok której przechodziłem. Szara, zaschnięta trawa, powyłamywane drzewa, mroczne, brudne jeziorko pośrodku... A do tego to dziwne, czarne stworzenie, które z niego piło.
Jak najszybciej położyłam się w suchej trawie, w celu ukrycia się. Niestety, to COŚ już wcześniej mnie zauważyło. Skierowało srebrne ślepia wprost na mnie. Poczułem lekkie przerażenie.
Wstrzymałem na chwilę oddech, kiedy stworzenie zaczęło podchodzić. Zamknąłem oczy i przestałem się ruszać.
Dziwne COŚ obwąchało mnie, a potem odeszło.
To była zdecydowanie jedna z najdziwniejszych chwil mojego życia. Nie chciałem tam nigdy więcej wracać. Nigdy!
Pobiegłem do Rose i o wszystkim jej opowiedziałem.
<Rose?>
Uwagi: TYTUŁUJ OP. JAK NALEŻY
To była Rose.
- Nie mam dzisiaj humoru...
- Idę na polowanie, daj znać, kiedy będziesz chciał porozmawiać. - powiedziała po czym pobiegła.
To prawda. Nie miałem humoru, ani trochę. Mimo tego po chwili postanowiłem nie siedzieć w miejscu jak totalny głupek, tylko zrobić coś dla pokonania nudy. Pospacerowałem przed siebie.
- Nudzi mi się, nudzi mi się, nudzi mi się... - powtarzałem cały czas.
Zwróciłem uwagę na pewną nienormalnie mroczną polankę, obok której przechodziłem. Szara, zaschnięta trawa, powyłamywane drzewa, mroczne, brudne jeziorko pośrodku... A do tego to dziwne, czarne stworzenie, które z niego piło.
Jak najszybciej położyłam się w suchej trawie, w celu ukrycia się. Niestety, to COŚ już wcześniej mnie zauważyło. Skierowało srebrne ślepia wprost na mnie. Poczułem lekkie przerażenie.
Wstrzymałem na chwilę oddech, kiedy stworzenie zaczęło podchodzić. Zamknąłem oczy i przestałem się ruszać.
Dziwne COŚ obwąchało mnie, a potem odeszło.
To była zdecydowanie jedna z najdziwniejszych chwil mojego życia. Nie chciałem tam nigdy więcej wracać. Nigdy!
Pobiegłem do Rose i o wszystkim jej opowiedziałem.
<Rose?>
Uwagi: TYTUŁUJ OP. JAK NALEŻY
Od Sory "Praca" cz.1
Jakiś czas temu dowiedziałam się, że mamy zamiar kupić dom, a żeby tego
dokonać każdy za nas musi znaleźć sobie jakąś pracę jako człowiek. Tsume
wstąpił do wojska, a ja nie chciałam zostać bezrobotną.
Kiedy przyszłam do Kii na popołudniową herbatkę stwierdziłam, że może ona mi coś doradzi. W jaskini Alfy spotkałam również Des.
- Cześć dziewczyny. - uśmiechnęłam się, co również odwzajemniły wadery. No, może Kii... Desari tylko skinęła głową.
- Siadaj. Napijesz się? - spytała Kii.
- Zielonej herbaty jeśli masz. - powiedziałam i usiadłam koło czarnej wadery.
- Em... co do tej pracy... - zaczęłam.
- Tak? - różowowłosa postawiła przede mną parującą łupinę orzecha kokosowego (tzn. kubek) i spojrzała na mnie.
- Pomyślałam, że jako moje przyjaciółki może pomogłybyście mi coś sobie znaleźć. Nie mam pojęcia, czym mogłabym się zająć. - podniosłam łapy w geście bezradności.
Obie wadery popatrzyły na siebie wymieniając się spojrzeniami. W końcu Des zwróciła się w moją stronę mówiąc:
- Pomożemy ci. - momentalnie się uśmiechnęłam.
- A myślałaś na przykład nad pracowaniem w sklepie odzieżowym albo perfumerii? - powiedziała Kiiyuko.
Zamyśliłam się trochę. W sumie czemu nie, al czy na pewno tego chcę?
- Na pewno chciałabym żeby było to związane z modą. - odparłam.
- Zobaczymy co da się zrobić. - mruknęła Des biorąc łyk gorącego napoju.
- Cześć kochana. Wejdź.
- Hej. Mam dla ciebie propozycję. - powiedziała.
- Co takiego? - spojrzałam na nią marszcząc nos.
- Tak się składa, że u siebie w biurze znalazłam ulotkę o... - tu przerwała, zwiększając moją ciekawość o 1500%.
- O? - zapytałam lekko poirytowana.
- O kastingach na bycie modelką. Co ty na to?
<C.D.N>
Uwagi: literówkiiiii...
Kiedy przyszłam do Kii na popołudniową herbatkę stwierdziłam, że może ona mi coś doradzi. W jaskini Alfy spotkałam również Des.
- Cześć dziewczyny. - uśmiechnęłam się, co również odwzajemniły wadery. No, może Kii... Desari tylko skinęła głową.
- Siadaj. Napijesz się? - spytała Kii.
- Zielonej herbaty jeśli masz. - powiedziałam i usiadłam koło czarnej wadery.
- Em... co do tej pracy... - zaczęłam.
- Tak? - różowowłosa postawiła przede mną parującą łupinę orzecha kokosowego (tzn. kubek) i spojrzała na mnie.
- Pomyślałam, że jako moje przyjaciółki może pomogłybyście mi coś sobie znaleźć. Nie mam pojęcia, czym mogłabym się zająć. - podniosłam łapy w geście bezradności.
Obie wadery popatrzyły na siebie wymieniając się spojrzeniami. W końcu Des zwróciła się w moją stronę mówiąc:
- Pomożemy ci. - momentalnie się uśmiechnęłam.
- A myślałaś na przykład nad pracowaniem w sklepie odzieżowym albo perfumerii? - powiedziała Kiiyuko.
Zamyśliłam się trochę. W sumie czemu nie, al czy na pewno tego chcę?
- Na pewno chciałabym żeby było to związane z modą. - odparłam.
- Zobaczymy co da się zrobić. - mruknęła Des biorąc łyk gorącego napoju.
***
Siedziałam w jaskini pielęgnując swoje futro, gdy nagle w wejściu pojawiła się Kii.- Cześć kochana. Wejdź.
- Hej. Mam dla ciebie propozycję. - powiedziała.
- Co takiego? - spojrzałam na nią marszcząc nos.
- Tak się składa, że u siebie w biurze znalazłam ulotkę o... - tu przerwała, zwiększając moją ciekawość o 1500%.
- O? - zapytałam lekko poirytowana.
- O kastingach na bycie modelką. Co ty na to?
<C.D.N>
Uwagi: literówkiiiii...
Subskrybuj:
Posty (Atom)