Grudzień 2018 r.
- Ziri, co się stało? - powiedziała, stanowczo wpatrując się we mnie.- Nic ja tylko... Chyba nie jestem najlepsza w nawiązywaniu znajomości - uśmiechnęłam się słabo i wyszłam, a Miniru podążyła za mną. Nie sądzę aby mi uwierzyła, choć była to prawda, mimo, że niekoniecznie był to powód mojego nastroju.
- Może zamiast tego, pójdziemy do biblioteki?
- Biblioteki? - Nie ukrywałam zdziwienia. Nie sądziłam, że Miniru tak lubi czytać.
- No bo... Ten, wiesz... No, jak mnie tak zapytałaś to pomyślałam, że w sumie mało o sobie wiem i może w bibliotece coś znajdę... - wymamrotała.
- Musisz być naprawdę zdesperowana, że na to wpadłaś - uśmiechnęłam się - ale czemu nie?
- Ok! - powiedziała ochoczo. Chyba już jakiś czas chodziło jej to po głowie.
I takim sposobem wylądowałyśmy wśród stosów książek, nie wspominając o niekończących się regałach wzdłuż skalnych ścian. Zależało nam na czymś jak drzewo genealogiczne Miniru, choć trudno zaprzeczyć abstrakcyjności tego pomysłu, skąd w końcu mogłoby się ono znaleźć w watasze? Jednak naszym celem były też wszelkie książki typu „spis pobliskich watah". Może wataha Miniru była w sojuszu z Watahą Magicznych Wilków? Albo były sobie wrogie? Wszystko, co było warte zapamiętania i co za tym idzie spisania musiało znajdować się tutaj. Jednak nic nie mogłyśmy znaleźć. Po wielu godzinach mogłabym spokojnie rzec, że znam na pamięć wszystkie watahy parę wiosen wstecz, które miały związek z naszą watahą, choć żadna nie wydawała się tą gdzie urodziła i wychowała się Miniru. W końcu porzuciłyśmy poszukiwania watahy, a zajęłyśmy się przemianami i zmianami osobowości w zależności od poszczególnych czynników. Co dziwne i tutaj nie znalazłyśmy przypadku Miniru, choć były podobne więc zostawiłam na chwilę Miniru samą z książkami, i poszłam się przebiec i złapać coś do jedzenia. Ze zdziwieniem odkryłam, że jest już zdrowo popołudniu. Wróciłam z królikiem w pysku, które ostatnio dosyć często udawało mi się łapać i położyłam przed jaskinią, ponieważ nie byłam pewna czy w bibliotece można jeść. Miniru wyszła na chwilę zjeść, kiedy ja wróciłam kartkować coraz to kolejne książki w poszukiwaniu informacji. Nie zdziwi to już chyba nikogo, że nie mogłam nic znaleźć co bardzo zaczęło mnie denerwować. Byłam sfrustrowana i najchętniej podarłabym wszystkie książki w zasięgu wzroku, czego oczywiście nie zrobiłam. Zapach książek, który na początku mnie urzekł teraz stał się nieznośny, a szelest kartek dzwonił w uszach. Po przeszukaniu ostatniej książki Miniru postanowiła wypożyczyć kilka z nich w których były opisane podobne przypadki i ewentualne sposoby radzenia sobie z tą przypadłością. Sama chciałam się dowiedzieć co oznacza "Luram". Po przeszukaniu dwóch, trzech, paru słowników przeszłam do słowników obcych. Tutaj książki możemy liczyć dziesiątkami. Kiedy dotarłam do najgrubszej książki ze zrujnowaną okładką, która o niemal spadła mi na łeb (gdyż znajdowała się na najwyższej półce, zapewne dawno nieużywana) udało mi się w końcu znaleźć "Luram". Słowo ów znajdowało się w sekcji "Nieprzypisanych/Nieokreślonych/Niezgłębionych słów" co było raczej komiczną nazwą. Niestety, okładka słusznie wskazywała na to, że książka jest stara, ponieważ wyszczerbione i czasem podarte kartki były wręcz zabazgrane, a niezapisane tak, że nie mogłam rozczytać definicji. Nawet nie było pewności, że tam rzeczywiście było napisane "Luram". Miniru i tak postanowiła wypożyczyć tę książkę, choć zastanawiałam się, jak chce ją rozczytać. Wydawała mi się zestresowana, jak i podekscytowana.
Kiedy wyszłyśmy było już ciemno, choć to już nas nie zdziwiło. Kiedy rozchodziłyśmy się do jaskiń, zadałam Miniru pytanie, które cały dzień chodziło mi po głowie:
- Dlaczego właściwie nie poszłaś wcześniej do biblioteki? - zapytałam niby obojętnym tonem.
- Nie wiem... chyba nie chciałam wiedzieć.
I odeszła.
Uwagi: W większości przypadków prze "a", "że" i "który" stawiamy przecinek. "Niezapisane" piszemy razem.