Zacieśnianie więzi

W ramach lepszego zapoznania się ze sobą realizujemy comiesięczny projekt losowania osób, do których można napisać op. i dostać dzięki temu +3 pkt. do każdej z umiejętności (+1 pkt. do mocy).
Link do osób, które zostały wylosowane znajduje się tutaj. :)

sobota, 16 września 2017

Zawieszenie

Uwaga, ważne!
Niestety mam dla Was złą wiadomość. Zawieszam watahę aż do końca września (czyli wielki powrót będzie dokładnie 01.10.2017 r.). :( Wynika to z mojego braku chęci do prowadzenia blogów. W końcu nie o to w tym chodzi, by się zmuszać, prawda?
Ale spokojnie, nie należę do adminów, którzy zamykają stronę "bo taka zachcianka"! W końcu jednak tworzę to już od przeszło czterech lat i miewałam już nie jedną chwilę zawahania. Minie mi i będzie wszystko jak dawniej. Także możecie być pewni, że gdy zajrzycie na WMW pierwszego dnia października, będzie podsumowanie bądź informacja o powrocie. Bądź po prostu opublikowane opowiadania. :)
To właśnie dlatego nie publikowałam nadesłanych mi opowiadań. Walczyłam ze sobą, ale totalnie nie umiałam się przekonać do poprawek czy nawet choćby przeczytania. Sądzę, że przez te 2 tygodnie zdołam nabrać chęci na to i przygotowanie tekstów do publikacji. Sama może też coś naskrobię. 
Właśnie, a co jeśli macie wenę (w przeciwieństwie do mnie), a teraz nagle dowiadujecie się o zawieszeniu? Żaden problem - możecie zgadać się z tymi członkami watahy, z którymi masz zamiar pisać i... no, po prostu tworzyć (tak, op. nadal przyjmuję). Może się zdarzyć tak, że napiszecie przez czas przerwy nawet 10 części opowiadania! Jak? To bardzo proste:
Osoba A pisze swoją część op., wysyła do mnie i do osoby, do której pisze. Owa osoba, osoba B, odpisuje na opowiadanie swoją postacią, wysyła do osoby A i do mnie. I tak dalej.
Innymi słowy - nic nie jest stracone. Osoby które weny nie mają niech ją zbierają w czas przerwy, a nuż okaże się, że nagle doznają olśnienia i zaczną pisać jak najęci. Może się czasem okazać, że wrócimy w naprawdę pięknym stylu, a ilość op. z października będzie liczona w dziesiątkach, haha.
Oczywiście tygodnie te znikną z tabelki, co znaczy, że norma nie obowiązuje i nie ma dodatkowych zagrożeń. Czas też jakby staje w miejscu - jesień teraz będzie trwać przez aż 1,5 miesiąca, bo przez nasze realne pierwsze kilka tygodni września oraz cały październik!
Ach, i rzecz jasna czat będzie cały czas aktywny. Możecie tam wszystko omawiać, dyskutować... no, dosłownie różnic w stosunku do stanu sprzed zawieszenia brak. :P
Wciąż można wysyłać formularze nowych postaci!
Jeżeli z kolei bardzo zależy Ci na publikacji Twoich tworów lub chcesz dołączyć do aktywnej w danej chwili strony, polecam dołączenie do moich innych blogów - Czarnego Królestwa bądź Szkoły. Tam akurat trochę powalczę i spróbuję popisać. :P

Chyba wyjaśniłam już wszelakie zaistniałe niejasności, a w razie pytań po prostu pytajcie.
I najważniejsze: nie zapomnijcie o WMW!

Pozdrawiam serdecznie i życzę nam spotkania się niebawem,
Avrille/Isheen/Suzanna/Maruda, Administratorka bloga.

sobota, 9 września 2017

Od Navri "Świszczą lasy zielone..." cz. 4 (cd. Manahane)

Opowiadanie wchodzi w skład sztafety.

Sierpień 2020 r.
Miałam przyjść do nauczyciela eliksirów by wyjaśnił mi od nowa skład i wykonanie eliksiru na jad mantykory, więc postąpiłam według jego słowa. Okazało się jednak, że nie miał wszystkich ziół, więc wyruszyliśmy czym prędzej ku Wodopojowi. Nie przeszkadzało mi to ani trochę. Nie skupiałam się za bardzo na tym, o czym po dotarciu do celu rozmawiał basior z młodszymi znajomymi z watahy, lecz wciąż zbyt starymi jak na mnie, bym utrzymywała z nimi kontakt. Obserwowałam je kiedy tylko mogłam, by jak najlepiej zapamiętać ich pyski. Jednocześnie poszukiwałam czegoś na wzór szczypiorku, jak to określił nauczyciel. W końcu odsłoniłam za pomocą nosa wysoką trawę, by ujrzeć coś, co faktycznie wyglądało jak ta roślina, tylko że dużo ode mnie wyższa. Już miałam obrócić się ku starcowi, by mu przekazać wieść o znalezisku, ale moje ucho wyłapało dość interesującą konwersację.
- Nie uczono w moich stronach wiele o ziołach, a sam pan przed chwilą przyznał, że zapasów jest mało. Może dołączyłybyśmy się do pomocy w dalszym gromadzeniu? - zapytała ta o gęstym futrze.
- Wszelka pomoc jest wskazana - odparł Kai - Lecz nie gwarantuję, że zdobycie wszystkich ziół będzie łatwe lub nawet możliwe. Żeby nie było, że wracacie z pustymi łapami, możemy się na końcu równo podzielić.
- Co wy na to, kompania? - zapytała pogodnie ta o kolorowych włosach.
- Czemu nie - odparła pierwsza.
- Wyśmienicie. Możemy się spotkać jutro rano, przy Kamieniu pod Górą. To głaz tuż przy ścieżce prowadzącej w kierunku szczytu. Bliżej jednak znajduje się ścieżynki ku jaskiniom mieszkalnym. To właśnie tam Alfa przemawiała gdy miało się odbyć nieplanowane wcześniej zebranie. Gdy sytuacja była wyjątkowo ciężka.
Przyswoiłam sobie te wszystkie informacje, a następnie zdecydowałam o wtrąceniu się do rozmowy.
- Ja też mogę się dołączyć? - Widząc drobne zagubienie w oczach nauczyciela, skinęłam głową ku krzakom. - I znalazłam ten szczypiorek.
Myślał jeszcze chwilkę, po czym z zwyczajnym dla siebie uśmiechem oznajmił:
- O ile tata ci pozwoli i dasz się zwolnić z jutrzejszych zajęć.
- Mogłabym zapytać o zgodę twojego tatę - Zagaiła ta z puszystym futrem. Nie podobał mi się jej ton głosu. Jakby zwracała się do małego szczenięcia. Wzdrygnęłam się. - Dzisiaj spotkam go podczas polowania.
- No dobrze - Wzruszyłam ramionami, siląc się na obojętność. Nikt nie musiał mnie przecież wyręczać.
- W takim razie ustalone - oznajmiła wadera, która była o zaledwie jedną łapę ode mnie wyższa.
- A więc do jutra! - oznajmił stary basior.
- Do widzenia! - odpowiedziały chórem wadery, po czym wybuchnęły wesołym śmiechem. Wzdłuż mojego grzbietu przeszły ciarki, a futro nieznacznie się zjeżyło. A więc się przyjaźniły. Wybornie. Zapowiada się wyśmienite wyjście. Sądziłam, że dorośli mają bardziej wyszukane zajęcia od wzajemnego dokazywania sobie - pomyślałam, patrząc jak rozbawione samice oddalały się od Wodopoju. Miałam w końcu nadzieję na dowiedzenie się czegoś nowego, a nie wysłuchiwać podczas ważnej dla mnie ekspedycji śmiechów jakichś członkiń watahy. Czy to źle, że irytują mnie wszelkie przyjaźnie?
Nawet nie zauważyłam, gdy nauczyciel się zbliżył.
- Tak, to rzeczywiście jest to, czego poszukujemy. Czy pamiętasz, co jeszcze miałaś odnaleźć?
- Duże rozłożyste liście o błyszczącej powierzchni, a pod spodem całkiem turkusowe oraz liście herbaciane - wyrecytowałam bez zająknięcia.
- Wspaniale. W takim razie pozbieraj to, co już znalazłaś, odłóż na bok, na kamienie, a dopiero później zabierz się za poszukiwania pozostałych składników.
Powoli skinęłam głową i wróciłam do pracy.
***
Kiedy wróciłam do jaskini mojej i taty, byłam bardziej zmęczona, niż początkowo sądziłam. Natychmiast potruchtałam do tego zakątka, gdzie zwykle kładłam się spać i zwinęłam się w kulkę.
- Hej, nie tak prędko - zaśmiał się tata, podnosząc wzrok znad książki, którą zawzięcie studiował. Dopiero dostrzegając to, zainteresowana podniosłam głowę.
- Co robisz?
- Powiem dopiero, jak dowiem się, co dzisiaj porabiałaś.
Westchnęłam i z niechęcią zaczęłam swój wywód:
- Najpierw lekcje, trochę użerania się Aoki...
- Wciąż się z nią kłócisz?
To zamknęło mi usta.
- Musisz sobie znaleźć jakąś koleżankę. Tori już poszukuje stanowiska, Shen z tego co mi wiadomo również... Jest ktoś prócz nich jeszcze?
- Sakura - odpowiedziałam niechętnie.
- Więc możesz z niej zrobić sobie koleżankę. Zagadaj. Może okaże się być fajna.
Zmarszczyłam nos. Była tak samo ułomna, jak pozostałe wadery, z którymi miałam kontakt. Prócz Torance. Ona im dłużej przy mnie przebywała, tym większe chęci do nauki wykazywała. Lubiła się jednak bawić z Shenem, co zwykle obserwowałam z niesmakiem z jednej z nasłonecznionych skał.
- Wolę jednak nie. Poczekam na kogoś... inteligentnego.
- Skoro tak mówisz... - odpowiedział, choć widziałam, że niezbyt chętnie przyznaje mi moją rację. Po chwili jednak znowu w jego oczach pojawił się ten błysk, po czym nachylił się i szeptem zapytał:
- A co z tym Wii'm?
- Nic, a co ma być?
- Pasujecie do siebie - Tata do mnie mrugnął porozumiewawczo. Prychnęłam i ukryłam pyszczek w ogonie.
- Teraz to już sobie żartujesz, tato. Chcę spać.
- No dobrze, już dobrze - Roześmiał się - Już nie przeszkadzam.
Na szczęście dotrzymał słowa, a ja mogłam bez przeszkód zasnąć.
***
Obudził mnie, robiąc niemiłosierny hałas. Musiał się znowu o coś potknąć. Jeszcze na wpół śpiąc zmarszczyłam nos, po czym dźwignęłam się na łapy i popatrzyłam na tatę, który pospiesznie układał kolekcję srebrnych misek mamy na miejsce. Nigdy nie potrafił postawić tego tak, by prędzej czy później nie zahaczyć o to łapą. Miał chyba jeszcze gorszą koordynację ruchową niż ja.
Widząc, że już nie śpię, obrócił się i uśmiechnął szeroko, ukazując swoje równe, białe zęby.
- To co? Dziś wyruszasz na przygodę!
Zerknęłam ku wyjściu z jaskini. Rzeczywiście już świtało.
- Racja - odpowiedziałam.
- Musisz zjeść coś na drogę - pouczył sztucznie groźnym, rodzicielskim tonem, więc z westchnieniem wybrałam się wraz z tatą do spiżarni by zabrać sobie jakiegoś większego zająca, którego zjemy na spółkę w ramach śniadania. Następnie nie chcąc tracić czasu przybiegłam na umówione miejsce. Przy Kamieniu stał już Kai, wadera o puszystym futrze oraz... Marszcząc brwi zbliżyłam się, by upewnić się, że ową statyczną i bardzo smukłą sylwetką była Yuki, moja nauczycielka polowań. Miałam z nią na pieńku. Spojrzała na mnie pogardliwie, lecz nie powiedziała ani słowa. Coraz mniej podobała mi się ta wyprawa.
- Dzień dobry - mruknęłam cicho, zbliżając się w stronę jedynego obecnego tutaj basiora. Patrzyłam wciąż na swoją nauczycielkę podejrzliwym spojrzeniem.
- Dzień dobry - odparł swobodnym tonem.
- Cześć - rzekła z kolei wadera, obracając głowę w bok. Zbliżała się jedna z jej towarzyszek. Ja z kolei siadłam tuż za bokiem Kai'ego, by zza niego bacznie obserwować każdą z przybyłych samic. Każda się witała. Wszystkie (prócz Yuki) zdawały się mieć dobry humor.
- Wygląda na to, że mamy komplet - oznajmił mój nauczyciel, gdy przywędrowała wadera, która została nazwana przez tę z kolorowymi włosami jako "Mana". - Wszystkie jesteście gotowe na całodniową przeprawę po terenach watahy i bolące łapy?
Wszystkie skinęłyśmy głowami. Basior wyglądał na ukontentowanego. Wstał i skierował się ku Zielonemu Lasowi.
- Najpierw chciałbym zebrać trochę wodnych muchołówek, następnie lilii malowniczej, Mrocznego Płomienia... - Wyliczał, a ja wiernie truchtałam u jego boku. Chłonęłam każde wypowiedziane przez niego słowo. Starałam się zapamiętać jak najwięcej nazw.
- Chciałabym zobaczyć ten cały dzwoneczek słońca - stwierdziła w pewnym momencie wadera o kolorowej grzywce.
- Czemu by nie spróbować go odnaleźć - Zaśmiał się basior. Czyli i on nie stronił od przyjaznych pogawędek z resztą członków wyprawy. Wzdrygnęłam się. Jak na ironię tylko ja i Yuko zdawałyśmy się nie mieć zbyt wiele do powiedzenia. Tak właściwie, to teraz truchtała po mojej lewej stronie. Zdawała się być zbyt pogrążona w myślach, by zauważyć, jak blisko jest znienawidzonej przez siebie uczennicy.

<Manahane?>

Uwagi: Brak.

piątek, 8 września 2017

Podsumowanie sierpnia

Koniec wakacji, pewnie wszyscy się cieszą! (też Was kocham 💜)
Sierpień wypada nam... no, średnio. Dobrze nie, źle nie, więc ani Was nie pogłaszczę po główce, ani nie dostaniecie po tyłku. Pisały niestety nie okrągło te same osoby (za co należy się wielki plus dla nich za zaangażowanie!), więc posypały się zagrożenia, które jak sądzę będzie trudno tym bardziej zwalczyć przez rozpoczynający się rok szkolny. Norma dwutygodniowa normą dwutygodniową, ale to nikogo nie odratuje... Sama trochę się denerwuję, bo w końcu trafiłam właśnie do ostatniej klasy gimnazjum i będą Nas przyciskać. Nie mam pojęcia jak z moimi zasobami wolnego czasu, szczególnie, że od przyszłego tygodnia nie będzie mnie w domu do średnio 16:00 (oczywiście zdarzają się również zajęcia w późniejszych godzinach...), a później będę padnięta. Zapowiada się szampańska zabawa. Szczególnie, że zawsze i na jesień i na rok szkolny łapie mnie szczególny pesymizm, zmęczenie... Dobra, dość żalenia się.
Wracając do sierpnia: zmian było mimo wszystko wiele - kariery wróciły do łask, właśnie odbywały się wybory do Rady Żywiołów (niestety na razie aktywna jest tylko jedna), aktualizacja pewnych informacji, wprowadzenie możliwości nauki czytania, pisania i liczenia... Nic tylko działać, bo pisać naprawdę jest o czym!
Tak czy inaczej: życzę Wam dobrych wyników w szkole i równie świetnych na blogu! Uwierzcie mi, bez względu na wszystko da się połączyć te dwie rzeczy. W końcu co komu szkodzi godzinka (lub ciut więcej) na dwa tygodnie, byleby napisać to op.?
Ponadto lecimy od nowa z "miesięcznymi wyzwaniami ilości op.". Może uda nam się osiągnąć 100%? Kto wie?

Uwaga! Wysłałam prace do CP na Howrse! Prosiłabym Was o głosy! :)
Głosowanie jest do dostępne do 14 września na tej stronie (można codziennie oddawać głosy ponownie). Poniżej macie wysłane przeze mnie warianty konika. Zignorujcie tę ramkę, w ostatecznej wersji jej nie ma.
Ach, i żeby nie było, że jestem mistrzynią rysowania koni: wzorowałam się na tym zdjęciu.

Aktualnie: 19/337 (cel osiągnięty w 5%)
Łącznie: 128/954 (wszystkie cele osiągnięte w 13%)
STARTUJEMY OD NOWA!
Docelowa liczba op. na wrzesień: 15
◀ 130 op. = wykonanie 3 ilustracji
◀ 143 op. = aktualizacja 2 zakładek
◀ 161 op. = wymiana magicznymi przedmiotami z innymi blogami (CK/BK, WPR, WCW, WNS)
◀ 176 op. = wykonanie 3 ilustracji
◀ 189 op. = aktualizacja 3 zakładek
◀ 208 op. = wykonanie 3 ilustracji
◀ 226 op. = aktualizacja 2 zakładek
◀ 242 op. = zmiana menu
Co miesiąc ilość wymaganych op. do zmian wzrasta o 10% (tak, żebym się nie napracowała zbytnio).
Co muszę już zrobić za Waszą aktywność?: wprowadzić fabułę, dodać nową playlistę, wymienić nagłówki, wymiana bannera, aktualizacja 2 zakładek

Zapraszam na moje cztery (właściwie prawie pięć) inne blogi:
(o ile oczywiście ktoś ma sporo czasu i będzie nadal aktywny i tu, i tam)
Sposób na szkołę każdego dnia: Blog opowiada o codziennym życiu zwyczajnych, polskich uczniów szkoły podstawowej i gimnazjum. Jeśli ktoś chce odpocząć od siekanki japońskich animu&mango czarodziejek, magicznych wilczków, czy idealnych biszi boiów i kałai dziewczynek, jest to idealna odskocznia. PILNIE POSZUKIWANI NOWI CZŁONKOWIE!
Czarne Królestwo: To same uniwersum, co Wataha Magicznych Wilków, jednak w innym klimacie, bardziej zbliżonym do średniowiecza (uściślając: można to uznać za mieszankę wszystkich epok). Królestwo to dopiero budująca się kraina, którą możesz wspomóc swoją postacią. Wszyscy członkowie są wyjątkowo ze sobą zżyci. Uroki mniejszych blogów. PILNIE POSZUKIWANI NOWI CZŁONKOWIE!
Klany Kotów Magicznego Kryształu: Cztery kocie klany w klimatach książek Erin Hunter pt. "Wojownicy". Niezwykle klimatyczne miejsce. Blog nie całkiem mój, bo jestem tam wyłącznie moderatorem oraz przywódcą Klanu Deszczu. PILNIE POSZUKIWANI NOWI CZŁONKOWIE!
Wataha Purpurowej Róży: Choć blog jeszcze nie jest ukończony, poszukujemy chętnych do dołączenia. Może to zmotywuje nas do kończenia tej strony, która swoją drogą prezentuje się dość obiecująco. Blog powiązany fabularnie z WMW. POSZUKIWANI CHĘTNI DO DOŁĄCZENIA!
Sekrety Magii: Tu akurat nie można dołączyć. Są tam moje opowiadania. Jeśli ktoś chce się bliżej zaznajomić z moją twórczością poprzez czytanie mojej ukochanej opowieści, którą plotę już od dzieciaka, to serdecznie zapraszam. Czekam również na komentarze z Waszymi opiniami na temat tej historii.

Ponadto zapraszam do korzystania z zapoznania oraz innych przygód czy sztafety. Przypominam również o konkursach.

Wilki, które brały czynny udział w pełnionym stanowisku:
RADA ŻYWIOŁÓW
Obecni na zebraniu: -
Kto napisał op.: -

POLOWANIA
Rano: -
Popołudnie: Leah (+5 SG)
Wieczór: -
Musiałam łącznie dodać ok. 100 pkt. pożywienia. Tak trzymać!

SZPITAL
Kto napisał op.: -

WOJSKO I PATROL
Kto napisał op.: Leah (+3 do szybkości, wytrzymałości, siły i skoków), Manahane (+3 do szybkości, wytrzymałości, siły i skoków)

ROZRYWKOWE I INNE
Kto napisał op.:

SZKOŁA
Kto napisał op. (z nauczycieli): -

PRACA W MIEŚCIE
Kto napisał op.: -

*****************************
Leniwe Alfy:
Suzanna: 0 (+0 = 0)
Hitam: 1
---------------------------------------------
Lind: 5 (+6 = 11) <-- Beta
Leah: 3 (+8 = 11) <--- Gamma
Manahane: 2 (+2 = 4) <--- Delta
Karou: 1 (+2 = 3)
Nergal: 0 (+3 = 3)
Navri: 1 (+1 = 2)
Moone: 1 (+1 = 2)
Kai: 1 (+1 = 2)
Sakura Bloodfire: 1 (+1 = 2)
Winteren: 0 (+2 = 2)  
Torance: 1 (+0 = 1)
Aokigahara: 1 (+0 = 1)
Shenvedő Ashe: 0 (+1 = 1)
Bona Caeli:
Desperado: 0 (+1 = 1)
Aurelliah:  0 (+1 = 1) 
Yuki: 0 (+0 = 0)
Sohara: 0 (+0 = 0)
Dante: 0 (+0 = 0)
Sierra: 0 (+0 = 0)
Za zostanie Betą dostaje się 15 SG i 40 pkt., Gammą 10 SG i 30 pkt., a Deltą 5 SG i 20 pkt.

Okres próbny ukończyli:
Aurelliah: 1 (3)
Winteren: 0 (3) (masz czas do 17.09 na napisanie 5 op. - wtedy zostaniesz automatycznie przydzielona do watahy)
**********
Manahane: 2 (4)
Karou: 1 (3) (masz czas do 17.09 na napisanie 2 op. - wtedy zostaniesz automatycznie przydzielona do watahy)
Desperado: 1 (1) (masz czas do 17.09 na napisanie 4 op. - wtedy zostaniesz automatycznie przydzielona do watahy)
**********
Bona: 1

Skreślone są te, które nie przeszły. Wilki, które napisały poniżej 4 op. i są dość długo na watasze zostają wyrzucone, a te mające powyżej 4 op. są już pełnoprawnymi członkami. Zaznaczone na fioletowo mają drugą szansę.
Tak, ilość napisanych op. podczas okresu próbnego też ma znaczenie! 

Dodaję po 6 pkt. umiejętności i 3 pkt. mocy każdemu wilkowi (jak to zawsze czynię po podsumowaniu) za kolejny miesiąc członkostwa. 

środa, 6 września 2017

Od Yuki „Świszczą lasy zielone...” cz. 3 (c.d Navri)

Opowiadanie wchodzi w skład sztafety.

Sierpień 2020 r.
Siedziałam na masywnej gałęzi, patrząc jak Kai zrywa fioletowo-różowe róże. Od niedawna go śledzę. Powodem szpiegostwa jest to, że moje życie jest nudne. Chciałabym w końcu poczuć ten powiew świeżości. Nienawidzę codziennej rutyny. Jedyne, co w moim życiu jest świeże, to książki. Wnoszą coś do mojego życia, w dodatku skierowując moje myśli na inne tory, niż te dotyczące życia codziennego. Nie rozumiem wilków, które potrafią czytać jedną książkę wiele razy. Według mnie, wszystko jest wtedy przewidywalne, zarazem nieciekawe. A nieciekawe rzeczy są po prostu nudne.
Dobra, wróćmy do świata realnego. Kai wyszedł z krzewu róż, trzymając w pysku dużą ilość fioletowo-różowego kwiecia. Odczekałam chwilę, aż basior oddali się na wystarczającą odległość, po czym zeskoczyłam z gałęzi, wydając tylko ledwo słyszalny szelest liści. W sumie śmieszne. Posiadam ciemno-szarą sierść, a ten kolor jest bardzo kontrastujący z różem drzew. Cud, że stąd nie uciekłam. Nienawidzę tego koloru. Kojarzy mi się z… Katrin. Moją pierwszą bliską przyjaciółką. Jedną z nielicznych. Gdyby teraz żyła, mój los pewnie potoczyłby się inaczej. Chociaż… Co ja tam wiem. Jestem już stara, pewnie za niedługo dostanę demencji. Cóż… Mimo, że minęło aż sześć lat, nadal jestem dziewicą. Cóż, raczej tak mi się wydaje. Nagle, przypomniała mi się moja pierwsza miłość… Syn alfy w mojej pierwszej watasze. Nie pamiętam już jego imienia. Pewnie został zagryziony, lub zastrzelony przez myśliwych. Cóż, o mało nie był moim przyrodnim bratem… Przypomniał mi się mój Ojciec oraz Macocha. Masywne ciało pokryte rzadką, szarą sierścią, tak wyglądał mój ojciec. Do tej pory ten kolor wywołuje u mnie dziwne uczucie. Jakby w każdym czaił się on. Żeby tak zabić własną partnerkę, która była z nim przez całe życie. Była niewinna. Tak jak większość wilków z mojej starej watahy… Teraz, moją pseudo rodziną są cienie. Organizacja, lub bardziej sekta, zrzeszająca tysiące zagubionych wilków. Nie wiem ile jest ich dokładnie, gdyż jak na razie znam tylko założycieli i małą grupkę „cieni”. Nawet tam krzywo na mnie patrzą… Jaki ten świat okrutny…
Gdy Kai doszedł do wejścia swojej jaskini, zatrzymał się, gdyż zobaczył czekającą tam Navri. Zaczął z nią rozmawiać, jednak z takiej odległości nie słyszałam, o czym mówią. Weszli do środka. Przyczaiłam się w krzaku czekając aż wyjdą. Czekałam gdzieś z parę chwil, po czym zobaczyłam ich sylwetki. Ten smark trzymał się Kaia jak rzep lisiego ogona. Zaczęli iść, tym razem rozmawiając na nieciekawe tematy. Gdy doszli do Wodopoju, kazał Navri czegoś poszukać. Odeszłam trochę na bok, tak by nie pomyśleli, że przyszłam z tego samego punktu co oni. Bardzo wyraźnie czułam nieprzyjemne uczucie pragnienia. Podeszłam do brzegu, schyliłam łeb i zaczęłam pić. Przy okazji nasłuchiwałam rozmów Lind, Leah oraz Manahane. Jedna z nich zagadała basiora. Dowiedziałam się czegoś ciekawego. Kai oraz one i Navri będą szli na zbieranie ziół. Cóż, to chyba byłoby ciekawe. W końcu mogłabym zabić nudę.
***
Kiedy Kai został sam zdecydowałam się zagadać. Siedział w jaskini kolekcjonując jakieś zioła. Podeszłam do wejścia od jaskini i zaczęłam:
- Dzień dobry – przywitałam się.
- Dzień dobry. – Nawet się nie odwrócił.
- Słyszałam, że jutro razem z Navri, Leah, Lind oraz Manahane idziesz na zbieranie ziół. – Zagaiłam.
- To prawda – odrzekł, po czym zaczął wstawać, odwracając się w moją stronę.
- Czy… Mogłabym wam pomagać? – Spytałam. Zamyślił się, a po krótkiej chwili dał znak potwierdzający. – Więc, gdzie mam na was czekać? – Udawałam, że nie znałam miejsca spotkania.
- Jutro rano przy Kamieniu.
- Dziękuję i przepraszam za zakłócanie spokoju. – Pochyliłam głowę. – Do widzenia. – Pożegnałam się.
- Do zobaczenia.
Poszłam w stronę biblioteki. Weszłam jeszcze do swojej jaskini po przeczytaną już książkę. Była bardzo ciekawa. Jeżeli znajdę jeszcze jakaś książkę o smokach na pewno ją zabiorę. Weszłam do budynku. Oddałam książkę i zaczęłam szukać następną w przedziale „Magiczne zwierzęta”. W końcu natrafiłam na „Smoki Latające oraz ich podgatunki”. Zabrałam książkę, po czym ją wypożyczyłam. Wróciłam do jaskini z grubym tomiskiem w pysku. Usiadłam w legowisku, po czym zaczęłam czytać. Czytałam dosyć długo, a najbardziej zaciekawił mnie smok z podgatunku Opalookich. Są to smoki które posiadają perłową skórę, łagodne usposobienie (to akurat jest minus) oraz przepiękne wielobarwne oczy bez źrenic. Nie było jednak wiadomości, czy widzą czy nie. W sumie, sama myśl, że ktoś może patrzeć bez źrenic, jest takim kłamstwem jak mit o dzikiej sarnie polującej na wilki. Taak... Stara historia opowiadana małym szczeniętom by nie oddalały się od matki. Żałosne.
Wróćmy do książki. Oprócz Opalookich bardzo zaciekawiły mnie smoki Kolczaste. Są najagresywniejsze z całego gatunku smoków latających, ale za to są najniższe. Ich ciało jest pokryte jasno-szarymi kolcami, a nieliczne łuski są koloru srebra. Podobno, ich skóra jest tak twarda, że tylko Posłaniec Mroku może ją przebić. Pomyślałam o Nevetesie. Szkoda, że jest taki nieposłuszny. Marzył mi się poddany towarzysz, a nie taki, co robi, co sam chce. Westchnęłam i czytałam dalej. Nie zorientowałam się, kiedy przysnęłam. Książka spadła mi na nos, powodując nieprzyjemny ból. Zamknęłam tomisko, zapamiętując stronę, po czym odłożyłam ją w schowku. Zawinęłam się w kulkę…
***
Obudziłam się. Po smudze światła zobaczyłam, że było już dawno po południu. Zaspałam! Popędziłam w stronę Wodopoju by się ogarnąć oraz napić. Wypiłam parę łyków wody, obmyłam się z łoju oraz ułożyłam futro. Zjem później, pomyślałam gnając do Kamienia. Jednak nie było już wilków wokół umówionego miejsca. Mogłaś krócej czytać! Teraz będziesz musiała się tłumaczyć… Zauważyłam odciski łap obok Kamienia. Mogę ich wytropić. Zniżyłam pysk i zaczęłam podążać za zapachem. Wraz z odległością trop stawał się świeższy. Przy najświeższym punkcie zobaczyłam… Krew. Pełno krwi. Przestraszona rozejrzałam się. Krwawy ślad kierował się w krzaki. Opadłam na łapy i zaczęłam się skradać. Odchyliłam gałązki jałowca, po czym zobaczyłam to… Navri, Manahane, Lind, Leah oraz Kai leżeli martwi. Poczułam ból w boku.
***
Obudziłam się zlana potem. Jednak to tylko koszmar… Był bardzo wczesny poranek. Wyszłam z jaskini i poszłam do Wodopoju. Obmyłam pot oraz ułożyłam futro. Ukoiłam pragnienie. Byłam głodna, więc zdecydowałam się coś upolować. Wypadło na tłustego króliczka. Z łatwością go upolowałam. Zjadłam go z przyjemnością, po czym potruchtałam do umówionego miejsca. Nie było tam nikogo, co mnie zaniepokoiło. Jednak odcisków łap nie zauważyłam. Na szczęście… Przysiadłam opierając się na głazie. Po dosyć długiej chwili zobaczyłam Kai’a.

<Navri?>

Uwagi: Źle zapisany tytuł. Brak daty. Nie "stąd" piszemy razem i przez "ą". Już nawet nie chce mi się powtarzać tego, że nazwy członków rodziny czy stanowisk nie piszemy wielką literą, a Wodopój to nazwa miejsca... I w Wodopoju nie powinno się myć!

niedziela, 3 września 2017

Od Karou "Nocny Marek" cz. 3 (cd. Leah)

Marzec 2020 r.
Przez całą noc Leah starała się pomóc mi znaleźć mój żywioł. W księdze, którą się kierowałyśmy, opisane zostały sposoby pomagające odkryć podstawowe żywioły - ogień, wodę, naturę, ziemię, wiatr. Niestety nasze wysiłki spełzły na niczym. Pocieszający był fakt, że istniała spora szansa, iż mój żywioł, jeśli taki posiadałam, nie był żadnym z nich.
Podoba mi się jej osobowość. Jest miła, energiczna, pełna pozytywnej energii. Była bardzo chętna do tego, żeby mi pomóc, całą noc mnie wspierała i doradzała, co robić.
- Jutro spróbujemy czegoś innego. - Pocieszała mnie, widząc, że słońce powoli wschodzi. - Zaraz musisz iść na lekcje. Chodź. Dzisiaj po południu, o ile pamiętam, macie lekcje magii.
Przez jakiś czas szłyśmy w milczeniu kierując się do jaskiń, ale w połowie drogi Leah udała się w innym kierunku.
- Muszę iść na zbiórkę. Spotkajmy się dziś wieczorem. Do zobaczenia!
- Do zobaczenia!
- Tylko uważaj na lekcjach! - Rzuciła mi na odchodne.
- Boję się, że będę musiała. - Odpowiedziałam cicho, ale była już zbyt daleko, żeby mnie usłyszeć.
Wiedziałam, że po zarwanej nocy powinnam się przespać, ale czułam potrzebę zrobienia czegoś jeszcze. Zawróciłam więc do biblioteki, żeby przestudiować inne książki.
Udałam się do miejsca, w którym znajdował się zbiór tomów poświęconych magii. Kręciłam się wzdłuż regałów w poszukiwaniu czegoś wyjątkowego, co zwróciłoby moją uwagę. W końcu sięgnęłam po książkę, która wpadła mi w oko. W porównaniu do innych była cienka, mogła mieć jakieś trzysta stron. Została oprawiona w czarną skórę, a na okładce widniał pozłacany napis: "Tajemnice magii, czyli najważniejsze, co musisz wiedzieć, żeby odkryć swój żywioł". Dziwne, nigdzie nie było widać autora, a pierwsza strona, gdzie powinna pojawić się wzmianka o jej pochodzeniu, wyglądała na wyrwaną. Ten fakt mnie bardzo zdziwił, więc jeśli treść okazałaby się ciekawa, postanowiłam ją wypożyczyć.
Zapowiadało się obiecująco. Obym znalazła tam więcej niż w poprzedniej lekturze.
Położyłam książkę przed sobą. Przez chwilę próbowałam poradzić sobie z nią przednimi łapami, ale w końcu zrezygnowałam z tego pomysłu. Ogonem z kolei poszło mi bardzo łatwo. Cieszyłam się, że nie wszystkie moje kończyny były bezużyteczne.
Zerknęłam szybko na losową stronę. Między niektórymi wersami znajdowały się odręczne notatki zapisane w jakimś innym języku.
"Odkrywanie swoich umiejętności nie zawsze jest szybkie i proste. Zależy to w dużej mierze od konkretnego osobnika i żywiołu, jaki mu przypadł. Żywioły są naprawdę niesamowite i jest ich niezwykle wiele. Najczęściej występujące, a zarazem najprostsze do odkrycia są żywioły podstawowe, takie jak wiatr, czy ziemia. Zdarzają się jednak żywioły tak niezwykłe i trudne do opanowania, jak umysł, materia, kosmos, czy nawet karty, lub papier. Niektóre z nich mogą się ujawnić tylko w konkretnych sytuacjach [...]"
Bez dłuższego namysłu wypożyczyłam książkę i zabrałam ją do mojej jaskini. Kiedy wyszłam z legowiska, zerknęłam na pozycję słońca. Nagle serce zaczęło mi szybciej bić. Było już tak późno! Zajęcia na pewno już trwały.
Kiedy wbiegłam na polanę, na której odbywały się zajęcia magii, potknęłam się o mój własny ogon i przeturlałam się aż do małej grupki wilków. Wszyscy skierowali uwagę w moją stronę, więc wstałam najpłynniej jak potrafiłam, otrzepałam się i również zlustrowałam ich wzrokiem.
Przede mną stały trzy szczeniaki i jeden dorosły basior - zapewne nauczyciel. Dwójka z nich mogła być w wieku podobnym do mojego, a trzecia waderka nie wyglądała na starszą niż półtora roku.
Starałam się wyglądać pogodnie, jakby przed chwilą nic się nie wydarzyło. Przecież trzeba sprawiać dobre pierwsze wrażenie. Jeśli chodzi o mnie, to też jedyne dobre wrażenie.
- Dzień dobry, nazywam się Karou. Strasznie przepraszam za spóźnienie. - Zwracając się do nauczyciela puściłam łeb na znak skruchy.
- Minęła już ponad połowa lekcji. - Powiedział dorosły wilk bez cienia gniewu w głosie. Ciekawe, czy rzeczywiście nie był zły, czy tylko umiał dobrze maskować emocje? - Następnym razem postaraj się być na czas.
- Oczywiście. - Jeszcze raz opuściłam głowę, ale zaraz znowu spojrzałam na zebranych.
- Nazywam się Kai i jestem waszym nauczycielem, a to Torance... - Odpowiadając na pytanie, którego nie zdążyłam jeszcze zadać, skinął głową w stronę waderki, która miała takie same ubarwienie, jak dzikie lisy.
- Tori. - Poprawiła go cicho.
- Dalej jest Winteren, a na końcu Aokigahara. - Błękitnobiały basiorek siedzący obok Torance posłał mi przyjazny uśmiech, a kolejny rudy szczeniak, zauważalnie najmłodszy, obdarzył mnie długim, dociekliwym spojrzeniem.
Przyjrzałam się dokładniej Winterenowi. Zdziwiłam się, widząc, że mimo upału, na trawie wokół niego utworzyła się cienka warstwa szronu. Pewnie jego żywioł był związany z zimnem.
- Bardzo miło mi was poznać. - Przywołałam wesoły wyraz twarzy. Z reguły nie przepadałam za tłumami, ale cztery wilki byłam jeszcze w stanie przeżyć.
- Dobrze więc, wracajcie do ćwiczeń - zawołał do szczeniąt - a z tobą muszę zamienić kilka słów.
Nauczyciel podszedł do mnie powoli, starając się wzbudzić moje zaufanie.
- Tak, proszę pana? - Zapytałam nienaturalnie cienkim głosem.
W mojej głowie zaczęły kłębić się różne myśli. Rozmowa. Zmiana charakteru. Strach.
- Nie bój się. Jak pewnie wiesz, właśnie odbywa się lekcja magii. W związku z tym, chcę cię tylko zapytać, czy posiadasz jakieś żywioły, czy specjalne umiejętności.
- Nie... Znaczy się... Jedną umiejętność. - Milczałam przez chwilę. Wiedziałam, że trzeba było mu powiedzieć. To w końcu był mój nauczyciel. Mógł mi pomóc. - Kiedy z kimś rozmawiam, po krótkiej chwili niektóre cechy mojego charakteru się zmieniają. Im dłużej z kimś jestem, tym bardziej kogoś przypominam. Po jakimś czasie potrafię też bezbłędnie określić emocje, sama je poczuć, a nawet myśleć o tym samym.
- Niezwykłe. Myślisz, że może to być przejaw twojego żywiołu?
- Wątpię. Mam tak od urodzenia. - Postanowiłam pominąć najbardziej bolesny element mojej historii. Do tej pory udawało mi się unikać ataków, więc po co miałabym o tym mówić?
- A co z... Atakami?
Stanęłam jak wryta. Skąd on mógł to wiedzieć?
- Potrafię czytać w myślach. - Uśmiechnął się do mnie szczerze.
Poczułam się przyparta do muru. Teraz musiałam mu wszystko opowiedzieć.
- Większość życia spędziłam jako człowiek. W tym czasie poznałam trzy skrajne osobowości, które... Ciężko mi to opisać. Po prostu od tego czasu mam oficjalnie rozdwojenie jaźni. Jakby zagnieździły się w moim ciele. - Wzdrygnęłam się na samą myśl o tym, że mam w sobie seryjnego mordercę.
- Jak myślisz, dlaczego ataki ustąpiły? - Zapytał całkowicie poważnie. On mi wierzył, naprawdę mi wierzył!
- Nie wiem, może ma to związek z tym, jak się tu znalazłam. Może powinnam się cieszyć, mieć nadzieję, że nie wrócą, ale... - Urwałam, po czym zniżyłam głos do szeptu, jak paranoik, który boi się, że ktoś go podsłucha. - Ja wiem, że one nadal tam są. Tylko uśpione. Może na coś czekają, a może to dlatego, że nie czułam jeszcze takich silnych emocji jak... Ehh... Przez większość czasu kręcę się bez celu i staram się zaakceptować siebie, nauczyć korzystać z wilczego ciała i chyba... Chyba powiedziałam już za dużo.
- Rozumiem. - Skinął głową ze zrozumieniem. - Gdyby coś się działo, zawsze możesz do mnie przyjść. Polecam ci dołączyć do Torance i Aokigahary. One też wciąż szukają swoich żywiołów.
- Dziękuję. - Skłoniłam się lekko i dołączyłam do waderek.
* * *
Ćwiczenia były dla mnie niczym niezwykłym. Podobne rzeczy robiłyśmy z Leah przez całą noc. Przez większość czasu razem z Tori i Aoki medytowałyśmy, lub próbowałyśmy się skupić, żeby przywołać podmuch wiatru, czy przekonać biegające wszędzie polne myszy do wykonania naszych poleceń. Naturalnie bezskutecznie.
Waderki rozmawiały między sobą prawie cały czas. Z kolei do mnie odzywała się prawie tylko Aokigahara i to po to, żeby zadać mi jakieś dziwne pytania. Czułam, że była ciekawska, wręcz wścibska wobec mnie.
Lekcje, mimo, że uczestniczyłam jedynie w ich połowie, wydawały mi się strasznie długie. W dodatku byłam strasznie zmęczona po ponad trzydziestu godzinach bez snu i w ogóle nie interesowałam się tym, co się na nich działo. Szczerze mówiąc, tylko czekałam na wieczór, żeby móc spotkać się z Leah. Byłam ciekawa, czy wymyśliła jakiś nowy sposób, żeby ujawniły się moje moce. Zamierzałam też wspomnieć o moim nowym nabytku. Może ona umiała rozszyfrować te tajemnicze notatki?
Po lekcjach opuściłam łąkę jako pierwsza, żegnając się przy tym grzecznie i podreptałam do swojej jaskini, podziwiając przy tym widoki, czego nie miałam okazji zrobić wcześniej.
Po dotarciu do mojego legowiska natychmiast opadłam na ziemię. Chciałam trochę odpocząć, nie przywykłam do tak długiej aktywności. Chyba nigdy tak szybko nie zasnęłam...
* * *
Po przebudzeniu się niczym wiatr pomknęłam w stronę klifu z książką w zębach, nie potykając się przy tym ani razu, co było prawdziwym cudem. Słońce zaczęło już chylić się ku zachodowi. Miałam w planach wyjść co najmniej pół godziny wcześniej. Musiałam nadrobić. Miałam nadzieję, że Leah nie musiała długo na mnie czekać.
Kilkanaście minut później znalazłam się na terenie Wschodniego Klifu. Lekko zwolniłam wypatrując znajomej sylwetki. Słońce jeszcze nie zaszło i niebo przybrało teraz barwę ciemnego różu.
Po wyczerpującym sprincie nie mogłam złapać oddechu. Przystanęłam więc na chwilę czekając, aż moje serce się uspokoi. Starałam się też nie odkształcić skórzanej okładki książki moimi zębami. Chwilę później zrobiłam krok do przodu, ale odskoczyłam, kiedy coś zachrzęściło pod moimi łapami.
W swojej ciekawskiej naturze podreptałam z powrotem do tego samego miejsca. Ze szczeliny pomiędzy dwoma skałami wystawał naszyjnik. Wyciągnęłam go ogonem, żeby dokładniej mu się przyjrzeć. Na łańcuszku wisiał złoty zegarek. Rzymskie cyfry układały się w przepiękną spiralę. Uznałam, że po prostu muszę go założyć. Przełożyłam naszyjnik przez szyję.
Medalion Upływającego Czasu - słowa niespodziewanie pojawiły się w mojej głowie, chociaż nie miałam prawa znać nazwy dziwnego przedmiotu.
Pomknęłam wzdłuż Wschodniego Klifu z dwa razy szybszą prędkością niż wcześniej.
Leah siedziała na krawędzi wystającej nad przepaść skały, wpatrzona w idealnie okrągły księżyc. Był dobrze widoczny mimo, że jeszcze było dość jasno. Jako człowiek słyszałam wiele legend o tym, że podczas pełni dzieją się magiczne rzeczy. W wielu filmach fantasy pełnia potęgowała niektóre moce... Może było to prawdą?
- Cześć... Leah. - Wysapałam.

<Leah> 

Uwagi: Brak.

Od Leah "Świszczą lasy zielone..." cz. 2 (Cd. Yuki)

Opowiadanie wchodzi w skład sztafety.

Sierpień 2020 r.
- Nie sądzę, żeby to było konieczne. Navri musi nauczyć się rozróżniać odpowiednie rośliny. Jest to część jej szkolenia.
Z zaciekawieniem słuchałam Kai'ego. Siedziałam z Lind i Manahane nad Wodopojem. Wczoraj nastąpiła gwałtowna burza, a temperatura spadła o kilka stopni, więc postanowiłam przyjść porozmawiać z przyjaciółkami. Dalej było bardzo ciepło, ale nie chciałam ich zamartwiać moimi problemami. Nie wspomniałam o gorączce.
- Nie uczono w moich stronach wiele o ziołach, a sam pan przed chwilą przyznał, że zapasów jest mało. Może dołączyłybyśmy się do pomocy w dalszym gromadzeniu?
Basior przyjrzał mi się uważnie. Chyba próbował przypomnieć sobie, kim jestem.
- Wszelka pomoc jest wskazana. - uśmiechnął się. - Lecz nie gwarantuje, że zdobycie wszystkich ziół będzie łatwe lub nawet możliwe. - Przez chwilę się nad czymś zastanawiał. - Żeby nie było, że wracacie z pustymi łapami, możemy się na końcu równo podzielić.
Brzmiało to bardzo zachęcająco. Propozycja nauki o magicznych roślinach bardzo przypadła mi do gustu, zwłaszcza odkąd tu jestem, bardzo mnie to interesowało.
- Co wy na to, kompania? - spytała ochoczo Lind.
- Czemu nie?
- Wyśmienicie. - powiedział Kai. - Możemy się spotkać jutro rano, przy Kamieniu pod Górą.
Gorączkowo próbowałam przypomnieć sobie, o jakie miejsce chodzi, niestety nic nie przychodziło mi do głowy. Starszy basior widząc nasze zakłopotanie, natychmiast wytłumaczył, o co chodzi.
- To głaz, tuż przy ścieżce prowadzącej w kierunku szczytu. Bliżej jednak znajduje się ścieżynki ku jaskiniom mieszkalnym.
Zrozumiałam. Ostatnio dość rzadko tamtędy przechodziłam, ale kojarzyłam gdzie to jest.
- To właśnie tam Alfa przemawiała, gdy miało się odbyć nieplanowane wcześniej zebranie. Gdy sytuacja była wyjątkowo ciężka.
Lind zerkała raz w stronę Hane, raz w moją. Navri odwróciła się do Kai'ego.
- Ja też mogę dołączyć? - spytała. - I znalazłam ten szczypiorek. - dodała po chwili.
Kai zamyślił się.
- O ile tata ci pozwoli i dasz się zwolnić z jutrzejszych zajęć.
- Mogłabym zapytać o zgodę twojego tatę. - zaproponowałam. - Dzisiaj spotkam go podczas polowania.
- No dobrze. - Wzruszyła ramionami.
- W takim razie ustalone. - powiedziała Hane.
- A więc do jutra! - pożegnał się Kai.
- Do widzenia! - odparłyśmy chórem, tym samym doprowadzając się do śmiechu.
***
Luźne polowanie na ryby było doskonałą okazją do przedstawienia całej sytuacji Dante. Basior był zadowolony z zaangażowania swojej córki w naukę.
- Oczywiście, że może iść! A sprawą zajęć zajmę się zaraz po polowaniu.
- Świetnie. Navri na pewno się ucieszy.
- Jeszcze raz - kto również idzie?
- Kai, Manahane, Lind i ja.
- Życzę powodzenia! Proszę, przekaż Navri, że zajmę się jej nieobecnościami na lekcjach.
- Nie ma problemu. - Powiedziałam, uśmiechając się.
Uderzyłam łapą w taflę wody, tym samym pozbawiając życia błękitnej ryby o bladoczerwonych płetwach. Kątem oka zauważyłam, że stojąca nieopodal Yuko, przypatruje się mi uważnie. Spojrzałam w jej kierunku. Odwróciła głowę, zerkając na mnie wrogo.
Czasami zastanawiam się o czym myśli ta wadera. Z zewnątrz jest taka wroga... Ale czy wewnątrz jest tak samo?
***
Żar buchał z nieba i ziemi, na równi doprowadzając mnie do szewskiej pasji. Nie wiem czy to wytrzymam. Pomimo około dwunastogodzinnej wizyty w Śnieżnym Lesie, gorączka nie spadła zbytnio. Odczuwałam chwilowe nudności i bóle głowy.
Dotarłam na miejsce spotkania. Wszyscy już tam byli... Razem z Yuki.

<Yuki?>

Uwagi: Ledwo się załapałaś na te 50 linijek.

piątek, 1 września 2017

ZAPOZNANIE, WRZESIEŃ 2017

Tak dla przypomnienia - aby otrzymać bonus, należy napisać op. do osoby wskazanej przez strzałkę.
Za op. należy się bonus + 3 pkt. do wszystkich umiejętności i + 1 pkt. do mocy (liczy się tylko za pierwsze op., ale oczywiście nic nie stoi na przeszkodzie, aby kontynuować serię dalej. Ba! To jest nawet wskazane). Temat na op. jest absolutnie dowolny.
Abym zaliczyła op. do tej oto "promocji", wystarczy napisać pod skończonym op. "ZAPOZNANIE, WRZESIEŃ 2017". :)
  1. Kai → Winteren
  2. Dante → Aurelliah
  3. Sohara → Yuki
  4. Suzanna → Shendvedő Ashe
  5. Yuki → Dante
  6. Moone → Desperado
  7. Aokigahara → Navri
  8. Navri → Kai
  9. Shendvedő Ashe → Torance
  10. Torance → Nergal
  11. Aurelliah → Moone
  12. Winteren → Aokigahara
  13. Leah → Suzanna
  14. Nergal → Bona
  15. Manahane → Sohara
  16. Karou → Manahane
  17. Desperado → Leah
  18. Lind → Karou
  19. Bona Caeli → Lind
W razie pytań... zapoznanie z lipca wciąż jest aktualne. Jego ważność zakończy się dopiero w momencie ogłoszenia zapoznania październikowego, więc wciąż można na nie pisać op. Link: klik!