Rzuciłam mu się na szyję. Łzy szczęścia napłynęły mi do oczu. Czułam że
on naprawdę mnie kocha. Ta chwila mogła trwać wiecznie. Liście z
różowego drzewa spadały wokół nas. Wiatr lekko kołysał gałęzie drzew.
- Tak.. - szepnęła mu do ucha, po czym pocałowałam go
- Moja ukochana.. - przytulił mnie mocno
- Ejć... Nie mogę oddychać głuptasie - spojrzałam na niego uwodzicielsko
- Weź to proszę... To w dowód mojej miłości - spojrzał na mnie uroczo
- Ja... J-Ja nie mogę tego przyjąć, wiem że mnie kochasz - patrzyłam mu w oczy
- Weź go - pocałował mnie w czoło - Dla mnie...
<Desoto?>
Zacieśnianie więzi
Link do osób, które zostały wylosowane znajduje się tutaj. :)
niedziela, 3 sierpnia 2014
Od Damien'a "Nie jesteś zdolna do miłości cz 2" (cd.Tauriel)
Byłem z wilkami na plaży. Śmialiśmy się i bawiliśmy. Moją uwagę przykuła
samotna wadera, leżąca na klifie. Sama, kompletnie jak ja. Do mojej
pamięci przybyły dawne wspomnienia. Nie chciałem przeżywać tego kolejny
raz... Właśnie dlatego chcę spędzać z wilkami więcej czasu. Odszedłem od
gromady wilków i wspiąłem się na klif.
- Dlaczego siedzisz tu sama? - zapytałem wadery.
- A nic... Poza tym nie jestem zdolna do miłości. Upss... Zawsze coś powiem nie tak... - odpowiedziała ochrypłym głosem.
- Każdy jest stworzony do miłości, nawet największy tyran. Ja nie dawno też tak myślałem... Powinnaś przemyśleć sprawę... - odrzekłem siadając 3 metry za nią.
- No nie wiem... - wycedziła niepewnie.
- A gdzie moje maniery! Jestem Damien ale mów mi Artemis lub Dami. - odezwałem się jowialnie.
- Ja jestem Tauriel... - bąknęła.
Des'owi chciało się opuścić słońce, a ja przywołałem księżyc.
- Jakbyś chciała coś jeszcze się mnie zapytać przyjdź do mojej jaskini. Jest niedaleko Śnieżnego Lasu - wymamrotałem cicho.
<Tauriel?>
- Dlaczego siedzisz tu sama? - zapytałem wadery.
- A nic... Poza tym nie jestem zdolna do miłości. Upss... Zawsze coś powiem nie tak... - odpowiedziała ochrypłym głosem.
- Każdy jest stworzony do miłości, nawet największy tyran. Ja nie dawno też tak myślałem... Powinnaś przemyśleć sprawę... - odrzekłem siadając 3 metry za nią.
- No nie wiem... - wycedziła niepewnie.
- A gdzie moje maniery! Jestem Damien ale mów mi Artemis lub Dami. - odezwałem się jowialnie.
- Ja jestem Tauriel... - bąknęła.
Des'owi chciało się opuścić słońce, a ja przywołałem księżyc.
- Jakbyś chciała coś jeszcze się mnie zapytać przyjdź do mojej jaskini. Jest niedaleko Śnieżnego Lasu - wymamrotałem cicho.
<Tauriel?>
Od Tiffany "Znam go ? cz 1" (chętny basior)
Byłam w Śnieżnym Lesie. Uwielbiałam tam chodzić i czasem pomedytować i
uwolnić się od wrzasków i krzyków. Nagle usłyszałam szelest.
- Uhh... To znowu Ci którzy wrzeszczą i krzyczą?! - pomyślałam.
Zobaczyłam basiora. Wyglądał tajemniczo a nawet był przystojny...
- Nie jesteś z innymi nad Kąpieliskiem? - zapytał życzliwie.
- Nie... Ja tu przychodzę się odstresować... Przychodzę tu też, bo przypominam sobie krainę do której kiedyś zawędrowałam...
- Ja mam prawie tak samo - oznajmił.
- Mam na imię Tiffany. Czy ja ciebie znam? - zapytałam pytająco.
<chętny basior>
- Uhh... To znowu Ci którzy wrzeszczą i krzyczą?! - pomyślałam.
Zobaczyłam basiora. Wyglądał tajemniczo a nawet był przystojny...
- Nie jesteś z innymi nad Kąpieliskiem? - zapytał życzliwie.
- Nie... Ja tu przychodzę się odstresować... Przychodzę tu też, bo przypominam sobie krainę do której kiedyś zawędrowałam...
- Ja mam prawie tak samo - oznajmił.
- Mam na imię Tiffany. Czy ja ciebie znam? - zapytałam pytająco.
<chętny basior>
Od Desoto "Uczucie cz. 3" (cd.Nasari)
Wstałem.
- A może pójdziemy Nasi do Różowego Lasu? Tak tam jest pięknie... - zapytałem miło.
- Oczywiście! - odpowiedziała.
Poszliśmy. Słyszeliśmy szum drzew, śpiewające ptaki i szelest liści. Było pięknie. Weszliśmy do lasu. Znaleźliśmy wielkie drzewo z różowymi liśćmi.
- Nasari? Czy mógłbym Cię o coś zapytać? - odparłem spokojnie.
- Tak. Mi możesz powiedzieć wszystko - rzekła podnosząc łeb.
- Jesteś latem mą wiosną,
Roześmianą wciąż radością,
To Ty zimą i jesienią
Jesteś kwiatem i zielenią,
Tyś mym źródłem i strumieniem,
W Tobie gaszę me pragnienie,
Z Tobą wszystkie chwile dzielę:
Świątek, piątek i niedzielę.
Składam dzisiaj w Twoje ręce
Życie moje i... me serce!
Nasari , czy zechcesz być moją partnerką na zawsze , póki śmierć nas nie rozłączy? - zapytałem kończąc wiersz i wyjmując naszyjnik z niebieskim brylantem.
<Nasari?>
- A może pójdziemy Nasi do Różowego Lasu? Tak tam jest pięknie... - zapytałem miło.
- Oczywiście! - odpowiedziała.
Poszliśmy. Słyszeliśmy szum drzew, śpiewające ptaki i szelest liści. Było pięknie. Weszliśmy do lasu. Znaleźliśmy wielkie drzewo z różowymi liśćmi.
- Nasari? Czy mógłbym Cię o coś zapytać? - odparłem spokojnie.
- Tak. Mi możesz powiedzieć wszystko - rzekła podnosząc łeb.
- Jesteś latem mą wiosną,
Roześmianą wciąż radością,
To Ty zimą i jesienią
Jesteś kwiatem i zielenią,
Tyś mym źródłem i strumieniem,
W Tobie gaszę me pragnienie,
Z Tobą wszystkie chwile dzielę:
Świątek, piątek i niedzielę.
Składam dzisiaj w Twoje ręce
Życie moje i... me serce!
Nasari , czy zechcesz być moją partnerką na zawsze , póki śmierć nas nie rozłączy? - zapytałem kończąc wiersz i wyjmując naszyjnik z niebieskim brylantem.
<Nasari?>
Od Nasari "Nowe uczucie, stary przyjaciel cz.3"
Desoto gdzieś poszedł. Ja zostałam sama z Ragorem.
- Trochę dziwnie to wyszło - popatrzył na mnie basior
- Dziwnie? On przez ciebie myśli że ja... Ugh! Ragor!
- No co?
- Eh.. - wbiłam pazury w ziemię
- Wiesz Nasari. - złapał mnie za ramię - Widzę że wszystko psuję - uśmiechnął się nieśmiało - Najlepiej będzie gdy odejdę
- Nie, Ragor, przepraszam... - odparłam ze smutkiem
- Przecież to nie twoja wina! Ja nie potrzebuję watahy, ale ty wręcz przeciwnie. Mam nadzieję że się kiedyś spotkamy mała. - pocałował mnie w czoło
- Ale...
- Nie ma żadnego ale, ty kochasz go a on ciebie, tak jak i ja. Zawsze byłaś dla mnie kimś więcej. Ale to nie ma teraz znaczenia - odszedł
Ja ze łzami w oczach wróciłam do domu.
- Nigdy cię nie zapomnę... - pomyślałam
- Trochę dziwnie to wyszło - popatrzył na mnie basior
- Dziwnie? On przez ciebie myśli że ja... Ugh! Ragor!
- No co?
- Eh.. - wbiłam pazury w ziemię
- Wiesz Nasari. - złapał mnie za ramię - Widzę że wszystko psuję - uśmiechnął się nieśmiało - Najlepiej będzie gdy odejdę
- Nie, Ragor, przepraszam... - odparłam ze smutkiem
- Przecież to nie twoja wina! Ja nie potrzebuję watahy, ale ty wręcz przeciwnie. Mam nadzieję że się kiedyś spotkamy mała. - pocałował mnie w czoło
- Ale...
- Nie ma żadnego ale, ty kochasz go a on ciebie, tak jak i ja. Zawsze byłaś dla mnie kimś więcej. Ale to nie ma teraz znaczenia - odszedł
Ja ze łzami w oczach wróciłam do domu.
- Nigdy cię nie zapomnę... - pomyślałam
Od Asuny "Znajoma Nieznajoma cz.2" (cd. Dejan)
- Nie, dalej nic nie kojarzę. - Powiedział.
- Masz chyba słabą pamięć. - przewróciłam oczami - Więc przedstawię się. Jestem Asuna.
- Hę? Coś mi świta, ale dalej nie pamiętam. - Spojrzał na mnie.
- Naprawdę? Nie pamiętasz? - Spytałam. Kiwnął głową na "nie".
- Grunt, że ja Cię pamiętam zarozumialcu. - zaśmiałam się nieprzyjemnie - I co robisz na terenach Watahy Magicznych Wilków? Raczej do niej nie należysz.
- Chodzę sobie. - Uśmiechnął się.
- Nie kpij sobie ze mnie. I tłumacz się, bo nie mam czasu. Zaraz wyruszam na patrol. - Warknęłam.
Basior gwizdał niewinnie.
- I zawsze mogę zgłosić alfie, że na terenach watahy pojawił się intruz - Ty. - uśmiechnęłam się słodko - W sumie... i tak Cię pewnie wykopie, chyba że się do nas przyłączysz. - powiedziałam obojętnym tonem. Wzruszył ramionami.
- Jak chcesz, ja nie mam ochoty na użeranie się z Tobą. A poza tym mam pracę do wykonania. - Rozłożyłam skrzydła i trzepnęłam nimi tworząc powierzchnie lotną. Odbiłam się i wzleciałam w powietrze.
<Dejan?>
- Masz chyba słabą pamięć. - przewróciłam oczami - Więc przedstawię się. Jestem Asuna.
- Hę? Coś mi świta, ale dalej nie pamiętam. - Spojrzał na mnie.
- Naprawdę? Nie pamiętasz? - Spytałam. Kiwnął głową na "nie".
- Grunt, że ja Cię pamiętam zarozumialcu. - zaśmiałam się nieprzyjemnie - I co robisz na terenach Watahy Magicznych Wilków? Raczej do niej nie należysz.
- Chodzę sobie. - Uśmiechnął się.
- Nie kpij sobie ze mnie. I tłumacz się, bo nie mam czasu. Zaraz wyruszam na patrol. - Warknęłam.
Basior gwizdał niewinnie.
- I zawsze mogę zgłosić alfie, że na terenach watahy pojawił się intruz - Ty. - uśmiechnęłam się słodko - W sumie... i tak Cię pewnie wykopie, chyba że się do nas przyłączysz. - powiedziałam obojętnym tonem. Wzruszył ramionami.
- Jak chcesz, ja nie mam ochoty na użeranie się z Tobą. A poza tym mam pracę do wykonania. - Rozłożyłam skrzydła i trzepnęłam nimi tworząc powierzchnie lotną. Odbiłam się i wzleciałam w powietrze.
<Dejan?>
Od Percy'ego ''Odejść czy zostać cz.8'' (cd. Desari)
Nie zatrzymywałem jej, bo i tak na nic to się nie zda. Zrobi co
zechce... Patrzyłem w ślad za nią, po czym wróciłem do treningu.
Nie skupiałem się zbytnio na rozwijaniu nowych mocy, przez co nie osiągnąłem nic. Cały czas w głowie kłębiły mi się myśli dotyczące ojca wadery i niej samej. Poddałem się więc, poczłapałem wolno do swej jaskini.
Tej nocy nie zasnąłem. ''A jeśli on zaatakuje właśnie teraz i to jeszcze niespostrzeżenie? Świat zginie, nasze zwłoki będą rozkładały się miesiącami...'' - myślałem bez przerwy. Wstałem ciężko kierując się do lasu w poszukiwaniu Desari. Napotkałem ją na słabo widocznej ścieżce prowadzącej do wąwozu. Wyszedłem z naprzeciw i w geście powitania, skinąłem głową.
- To nieodpowiedni temat na rozmowy, ale ja zawsze muszę wiedzieć więcej... - zacząłem. - Jeśli proroctwo jest przerwane, to czy można ''zobaczyć'' gdzieś jego straconą część?
- Obawiam się, że nie. - odparła krótko.
- Ale... zawsze można spróbować je ''znaleźć'', prawda? - spuściłem głowę i spojrzałem na nią spod łba.
<Desari?>
Nie skupiałem się zbytnio na rozwijaniu nowych mocy, przez co nie osiągnąłem nic. Cały czas w głowie kłębiły mi się myśli dotyczące ojca wadery i niej samej. Poddałem się więc, poczłapałem wolno do swej jaskini.
Tej nocy nie zasnąłem. ''A jeśli on zaatakuje właśnie teraz i to jeszcze niespostrzeżenie? Świat zginie, nasze zwłoki będą rozkładały się miesiącami...'' - myślałem bez przerwy. Wstałem ciężko kierując się do lasu w poszukiwaniu Desari. Napotkałem ją na słabo widocznej ścieżce prowadzącej do wąwozu. Wyszedłem z naprzeciw i w geście powitania, skinąłem głową.
- To nieodpowiedni temat na rozmowy, ale ja zawsze muszę wiedzieć więcej... - zacząłem. - Jeśli proroctwo jest przerwane, to czy można ''zobaczyć'' gdzieś jego straconą część?
- Obawiam się, że nie. - odparła krótko.
- Ale... zawsze można spróbować je ''znaleźć'', prawda? - spuściłem głowę i spojrzałem na nią spod łba.
<Desari?>
Od Tauriel "Nie jesteś zdolna do miłości cz.1" (cd. chętny)
Siedziałam samotnie na wysokiej skale spoglądając na wilki krzątające
się na dole przepaści. Wataha... Kolejne psychiczne zbiorowisko
osobników obu płci, które zrzesza się w jedność, by poznać siebie
lepiej, zakochać się, założyć rodzinę i umrzeć w miłości.
- Bzdura... - powiedziałam cicho do siebie.
Może to dziwne, ale niestety (a może stety?) nie potrafię kochać. A przynajmniej tak mi wmawiano. ''Nie jesteś zdolna do miłości. Urodziłaś się, by walczyć i przeciwstawiać wrogą. Każdy nim jest, nie zapominaj o tym. Jesteś żywą maszyną do zabijania. Masz umiejętność mordu, a więc przetrwasz w najgorszych warunkach..." - nadal słyszę słowa swego ojca, tyrana całej mej rodziny. To on musztrował moją siostrę na najlepszego szpiega. Matki nie jestem w stanie sobie przypomnieć. Wymazałam ją z pamięci po tym, jak popadła w nałogi i zakosztowała ludzkiego życia. Uciekła stąd... Ja również to zrobiłam. Żyłam w samotności tocząc walkę ze samą sobą. Podejmowałam ryzykowne decyzje, które czasem wychodziły mi na dobre. Boje się jutra. ''Jutro'' to pojęcie względne, mogę cofnąć się w czasie, lecz ''jutro'' jest nieuniknione. Zatopiona we własnych myślach nie spostrzegłam, że za mną słychać jakieś głosy. Obejrzałam się wolno przygładzając moje czarne, krótkie, proste włosy. Ujrzałam wilki gapiące się na mnie. Wstałam wolno wpatrując się bez skrępowania wprost w oczy wadery na początku. Ona czasem wodziła wzrokiem unikając mego przeszywającego wspomnienia. Nagle ktoś wyrwał się z tłumu podchodząc do mnie.
<Dokończy ktoś?>
- Bzdura... - powiedziałam cicho do siebie.
Może to dziwne, ale niestety (a może stety?) nie potrafię kochać. A przynajmniej tak mi wmawiano. ''Nie jesteś zdolna do miłości. Urodziłaś się, by walczyć i przeciwstawiać wrogą. Każdy nim jest, nie zapominaj o tym. Jesteś żywą maszyną do zabijania. Masz umiejętność mordu, a więc przetrwasz w najgorszych warunkach..." - nadal słyszę słowa swego ojca, tyrana całej mej rodziny. To on musztrował moją siostrę na najlepszego szpiega. Matki nie jestem w stanie sobie przypomnieć. Wymazałam ją z pamięci po tym, jak popadła w nałogi i zakosztowała ludzkiego życia. Uciekła stąd... Ja również to zrobiłam. Żyłam w samotności tocząc walkę ze samą sobą. Podejmowałam ryzykowne decyzje, które czasem wychodziły mi na dobre. Boje się jutra. ''Jutro'' to pojęcie względne, mogę cofnąć się w czasie, lecz ''jutro'' jest nieuniknione. Zatopiona we własnych myślach nie spostrzegłam, że za mną słychać jakieś głosy. Obejrzałam się wolno przygładzając moje czarne, krótkie, proste włosy. Ujrzałam wilki gapiące się na mnie. Wstałam wolno wpatrując się bez skrępowania wprost w oczy wadery na początku. Ona czasem wodziła wzrokiem unikając mego przeszywającego wspomnienia. Nagle ktoś wyrwał się z tłumu podchodząc do mnie.
<Dokończy ktoś?>
Od Tsume'a "Niezręczna sytuacja cz.3" (cd. Sora)
Spuściłem wzrok, aby schować zmieszanie.
- Sora ostatnio zauważyłem, że dość często się spotykamy, nie uważasz? - zapytałem uśmiechając się z głową skierowaną w dół.
- Zgodzę się z tobą, ale czy mógłbyś mówiąc ze mną patrzeć mi w oczy, nie lubię tego - powiedziała spokojnie Sora.
- Dobrze - spełniłem jej życzenie. Jej miodowo-pomarańczowe oczy uwodzicielsko przeszywały mnie na wylot. Wiem, że długo nie wytrzymam tak patrząc na nią.
- Czy nie masz ochotę się przejść w tak piękną pogodę? - rozejrzałem się.
- W sumie i tak nie mam co robić - spojrzała na lecące ptaki i się zaśmiała - Cóż to...Dogoń mnie!
Uśmiechnąłem się. I pobiegłem za waderą. Szybka była, ale doganiałem ją. Sora raz co jakiś czas się odwracała z uśmiechem na pysku. Biegliśmy po klifie.
- Nie myśl sobie złapie cię! - krzyknąłem.
-Możesz sobie pomarzyć! - przyśpieszyła, ale pośliznęła się i runęła w przepaść. Impulsowo rozwinąłem skrzydła i skoczyłem za waderą łapiąc ją tuż przed kamieniami i rozszalałymi falami.
Kiedy wylądowałem z nią w bezpiecznym miejscu, oboje się położyliśmy sapiąc ze zmęczenia i adrenaliny.
<Sora?>
- Sora ostatnio zauważyłem, że dość często się spotykamy, nie uważasz? - zapytałem uśmiechając się z głową skierowaną w dół.
- Zgodzę się z tobą, ale czy mógłbyś mówiąc ze mną patrzeć mi w oczy, nie lubię tego - powiedziała spokojnie Sora.
- Dobrze - spełniłem jej życzenie. Jej miodowo-pomarańczowe oczy uwodzicielsko przeszywały mnie na wylot. Wiem, że długo nie wytrzymam tak patrząc na nią.
- Czy nie masz ochotę się przejść w tak piękną pogodę? - rozejrzałem się.
- W sumie i tak nie mam co robić - spojrzała na lecące ptaki i się zaśmiała - Cóż to...Dogoń mnie!
Uśmiechnąłem się. I pobiegłem za waderą. Szybka była, ale doganiałem ją. Sora raz co jakiś czas się odwracała z uśmiechem na pysku. Biegliśmy po klifie.
- Nie myśl sobie złapie cię! - krzyknąłem.
-Możesz sobie pomarzyć! - przyśpieszyła, ale pośliznęła się i runęła w przepaść. Impulsowo rozwinąłem skrzydła i skoczyłem za waderą łapiąc ją tuż przed kamieniami i rozszalałymi falami.
Kiedy wylądowałem z nią w bezpiecznym miejscu, oboje się położyliśmy sapiąc ze zmęczenia i adrenaliny.
<Sora?>
Od Damien'a "Randka? cz 1" (cd. Desari Valentine)
Wstałem rano i poszedłem na wrzosową łąkę. Tam zawsze rano polowała
Desari. Zaczaiłem się w trawie. Z daleka ujrzałem tłustego królika.
Zacząłem na niego biec. Ujrzałem Des, też biegnącą na tego samego
królika. Zderzyliśmy się, a królik uciekł.
- Ja bardzo Cię przepraszam... Nie widziałem ciebie na początku... - powiedziałem chłodno, ale miło.
- Przeprosiny przyjęte - powiedziała i odwróciła się.
- Poczekaj! - krzyknąłem.
Odwróciła się w oczach miała piekło, bo Desari nie lubiła jak ktoś ją woła. Lubię to piękne piekło w jej oczach...
- Czy ze chcesz Desari pójść gdzieś ze mną ? Może pójdziemy do świata ludzi, albo do różowego lasu na kolację... - zapytałem z tym samym piekłem w oczach.
<Desari?>
- Ja bardzo Cię przepraszam... Nie widziałem ciebie na początku... - powiedziałem chłodno, ale miło.
- Przeprosiny przyjęte - powiedziała i odwróciła się.
- Poczekaj! - krzyknąłem.
Odwróciła się w oczach miała piekło, bo Desari nie lubiła jak ktoś ją woła. Lubię to piękne piekło w jej oczach...
- Czy ze chcesz Desari pójść gdzieś ze mną ? Może pójdziemy do świata ludzi, albo do różowego lasu na kolację... - zapytałem z tym samym piekłem w oczach.
<Desari?>
Od Desoto "Myśliwi i Ucieczka" NA KONKURS
Wstałem rano z jaskini i poczłapałem w kierunku wrzosowej łąki. Liście
szeleściły, ptaki śpiewały wielką ilość melodii i piosenek, szumiały
knieje a żaby rechotały w pobliskim stawie. Tego ranka przyroda
przekroczyła swoje możliwości. Gdy wszedłem na polanę, rozglądałem się
nad sarnami lub królikami. Pustka. Zaczaiłem się w trawie z nadzieją że
jakiś królik tą dróżką przebiegnie. Lecz tak się nie stało. Wstałem z
bólem mięśni.
- Ile ja tam siedziałem? Chyba z godzinę! - powiedziałem na głos.
Nagle na samym środku polany zobaczyłem czarnego królika. Czarny królik zdarzał się bardzo rzadko. Zaczaiłem się, i zaraz zacząłem na niego biec. Królik jak jakiś sprinter! Goniłem go długo. Mogłem wcześniej odpuścić ale tak się na tego królika wkurzyłem, więc biegłem za nim dalej. Ten królik był zaczarowany! Tylko po co? Wreszcie ssak gdzieś mi uciekł. Znalazłem się w zupełnie nieznanym lesie.
- Gdzie ... Ja jestem? - zapytałem rozkojarzony.
Wyleciałem z lasu zobaczyć gdzie jestem. Ani śladu terenów mojej watahy... Postanowiłem się nie martwić. Szedłem przez las. Ale on był nadzwyczajnie cichy. Nie było słychać ani jednego dźwięku! Muszę uznać byłem trochę przerażony, ale nabrałem wilczej krwi. Wyszedłem na taką samą cichą polanę. Zobaczyłem tam wilka. Była to wadera. Podszedłem do niej.
- Hej. Jestem Desoto. Czy możesz mi powiedzieć gdzie jesteśmy? - zapytałem nieśmiało.
- Ja jestem Sea. Jesteś na terenach "Cichych Lasów''. Nie ma tu żadnej watahy w pobliżu... - powiedziała z dziwnym akcentem.
Nagle ciszę przerwało szczekanie psów. Ludzie...
- Uciekajmy! - krzyknąłem.
Nie mogliśmy zmienić się w ludzi, bo co by oni sobie pomyśleli. Mocy też nie mogliśmy używać, bo jak by ktoś przeżył ludzie by robili na nas eksperymenty i inne paskudztwa.
Znikąd usłyszałem wystrzelony pocisk z karabinu. Trafił biedną Sea.
- Sea! Nie! - krzyczałem.
Chciałem ją ożywić lecz nie było wyjścia, zastrzelili by mnie.
- Biegnij! Trafię do mojej matki i sióstr. Ratuj swoje życie! - wypowiedziała ostatnie słowa...
Trochę zapłakałem ale biegłem dalej.
- Zobacz jaki kolorowy wilk! Sprzedamy jego futro za kupę forsy - usłyszałem krzyk kłusownika.
Trafili mnie. Lecz nie pociskiem tylko jakby dziwnym zastrzykiem. Chciałem uciekać lecz już nie zdołałem tego dokonać. Gdy byłem nieprzytomny słyszałem tylko głuchy dźwięk, widziałem rozmazany obraz, czułem odgłos wszystkiego w okół mnie. Obudziłem się. W okół mnie była polana. O wiele inna niż nasza na terenie watahy. Wstałem. Było mi trochę nie dobrze.
- Biedna Sea! - krzyknąłem trochę płacząc.
Nagle przerwałem mazgajenie i ujrzałem na ścieżce rysia.
- Hej. Ja jestem Desoto. Wiesz gdzie ja jestem? - zapytałem miło, by nie pomyślał że jestem wrogiem.
- Ja jestem Rysiek. Jesteś w rezerwacie dzikich zwierząt. Tutaj na pewno znajdziesz inne wilki. Powodzenia - odrzekł i odszedł.
Zacząłem poszukiwania. Wszedłem w kolejny jakiś las. Było głośniej niż na terenach "Cichych Lasów'' ale ciszej niż na terenie Watahy Magicznych Wilków. Przed sobą zobaczyłem jaskinie. Postanowiłem ją przeczesać od środka. Jaskinia nie była z jakieś skały lub kamienia. Grota była z kruchego materiału które przypominało mi wapń. Usłyszałem wycie wilków. Dla innych to było jak normalne wycie lecz dla mnie jak melodia do zbawienia, wręcz! Zobaczyłem je. Były ich pięć.
- Witam. Jestem Desoto - powiedziałem miło.
- A my Rocca, Vitani, Mellani, Ja Issa i Youka. Miło Cię poznać - odpowiedziała jedna z wader.
Czemu akurat 5 wader zamiast 5 basiorów?! Ale uśmiechnąłem się i zapytałem.
- Czyżby wiecie jak się można stąd wydostać? - zapytałem miłym głosem.
- Z parku? Nie jest to zbyt proste. Na każdej granicy terenu są ludzie którzy pilnują czy żadne zwierzę nie wychodzi z parku - powiedziała Rocca.
- Ale to łatwe! Wystarczy że zrobię się niewidzialny i jeszcze przelecę! - powiedziałem.
- Tak. Tyle że my tu mamy raj. Nie musimy nigdzie wychodzić ani polować, ludzie nam wszystko przynoszą. Naprawdę , chcesz odejść? - zapytała Youka.
- Tak! Gdzieś tam jest moja wataha i ukochana! Nie mogę tu zostać - odrzekłem na raz, pożegnałem się i wybiegłem z jaskini.
Zrobiłem się niewidzialny i leciałem. Z łatwością przekroczyłem terenu parku. Wylądowałem i poszedłem w kierunku północnym. Tam stała wataha. Nagle nadepnąłem na dziwne liście. One się pode mną ''zerwały'' i wleciałem go głębokiej dziury. Bolało mnie to. Ale znów mogłem wylecieć. Ale tu, co?! Nie mogę latać! Moje skrzydła były widocznie złamane, ale nie poważnie.
- Mogę wyjść na pomocą teleportacji! - krzyknąłem bo się już wkurzyłem.
Ale co tu?! Nie mogłem użyć jakiegokolwiek zaklęcia! Załamałem się... Nie wiedziałem czemu nie mogę tego zrobić! Położyłem się i zasnąłem. W nocy obudził mnie szelest. To był Nasari! Nie mogłem się opanować!
- Nasari! Jak dobrze Cię widzieć! - rzekłem z entuzjazmem.
- Ja Ciebie też! Gdzie byłeś? - zapytała.
- Za długa historia... - odrzekłem tajemniczo.
Nasari czarowała jakieś zaklęcie. Nagle zobaczyłem strugę światła. Nasi zerwała zaklęcie przez które nie mogłem wyjść. Wyszedłem za pomocą wypełnienia dziury wodą tak bym wyszedł.
Rzuciłem jej się w ramiona!
- Kocham Cię - powiedziałem słodko
- Ja ciebie też - odpowiedziała.
Rano wreszcie wróciliśmy na teren pięknej naszej watahy. Bez niej kłusownicy by mnie zabili. Nie zapomnę tego do końca mojego całego życia.
- Ile ja tam siedziałem? Chyba z godzinę! - powiedziałem na głos.
Nagle na samym środku polany zobaczyłem czarnego królika. Czarny królik zdarzał się bardzo rzadko. Zaczaiłem się, i zaraz zacząłem na niego biec. Królik jak jakiś sprinter! Goniłem go długo. Mogłem wcześniej odpuścić ale tak się na tego królika wkurzyłem, więc biegłem za nim dalej. Ten królik był zaczarowany! Tylko po co? Wreszcie ssak gdzieś mi uciekł. Znalazłem się w zupełnie nieznanym lesie.
- Gdzie ... Ja jestem? - zapytałem rozkojarzony.
Wyleciałem z lasu zobaczyć gdzie jestem. Ani śladu terenów mojej watahy... Postanowiłem się nie martwić. Szedłem przez las. Ale on był nadzwyczajnie cichy. Nie było słychać ani jednego dźwięku! Muszę uznać byłem trochę przerażony, ale nabrałem wilczej krwi. Wyszedłem na taką samą cichą polanę. Zobaczyłem tam wilka. Była to wadera. Podszedłem do niej.
- Hej. Jestem Desoto. Czy możesz mi powiedzieć gdzie jesteśmy? - zapytałem nieśmiało.
- Ja jestem Sea. Jesteś na terenach "Cichych Lasów''. Nie ma tu żadnej watahy w pobliżu... - powiedziała z dziwnym akcentem.
Nagle ciszę przerwało szczekanie psów. Ludzie...
- Uciekajmy! - krzyknąłem.
Nie mogliśmy zmienić się w ludzi, bo co by oni sobie pomyśleli. Mocy też nie mogliśmy używać, bo jak by ktoś przeżył ludzie by robili na nas eksperymenty i inne paskudztwa.
Znikąd usłyszałem wystrzelony pocisk z karabinu. Trafił biedną Sea.
- Sea! Nie! - krzyczałem.
Chciałem ją ożywić lecz nie było wyjścia, zastrzelili by mnie.
- Biegnij! Trafię do mojej matki i sióstr. Ratuj swoje życie! - wypowiedziała ostatnie słowa...
Trochę zapłakałem ale biegłem dalej.
- Zobacz jaki kolorowy wilk! Sprzedamy jego futro za kupę forsy - usłyszałem krzyk kłusownika.
Trafili mnie. Lecz nie pociskiem tylko jakby dziwnym zastrzykiem. Chciałem uciekać lecz już nie zdołałem tego dokonać. Gdy byłem nieprzytomny słyszałem tylko głuchy dźwięk, widziałem rozmazany obraz, czułem odgłos wszystkiego w okół mnie. Obudziłem się. W okół mnie była polana. O wiele inna niż nasza na terenie watahy. Wstałem. Było mi trochę nie dobrze.
- Biedna Sea! - krzyknąłem trochę płacząc.
Nagle przerwałem mazgajenie i ujrzałem na ścieżce rysia.
- Hej. Ja jestem Desoto. Wiesz gdzie ja jestem? - zapytałem miło, by nie pomyślał że jestem wrogiem.
- Ja jestem Rysiek. Jesteś w rezerwacie dzikich zwierząt. Tutaj na pewno znajdziesz inne wilki. Powodzenia - odrzekł i odszedł.
Zacząłem poszukiwania. Wszedłem w kolejny jakiś las. Było głośniej niż na terenach "Cichych Lasów'' ale ciszej niż na terenie Watahy Magicznych Wilków. Przed sobą zobaczyłem jaskinie. Postanowiłem ją przeczesać od środka. Jaskinia nie była z jakieś skały lub kamienia. Grota była z kruchego materiału które przypominało mi wapń. Usłyszałem wycie wilków. Dla innych to było jak normalne wycie lecz dla mnie jak melodia do zbawienia, wręcz! Zobaczyłem je. Były ich pięć.
- Witam. Jestem Desoto - powiedziałem miło.
- A my Rocca, Vitani, Mellani, Ja Issa i Youka. Miło Cię poznać - odpowiedziała jedna z wader.
Czemu akurat 5 wader zamiast 5 basiorów?! Ale uśmiechnąłem się i zapytałem.
- Czyżby wiecie jak się można stąd wydostać? - zapytałem miłym głosem.
- Z parku? Nie jest to zbyt proste. Na każdej granicy terenu są ludzie którzy pilnują czy żadne zwierzę nie wychodzi z parku - powiedziała Rocca.
- Ale to łatwe! Wystarczy że zrobię się niewidzialny i jeszcze przelecę! - powiedziałem.
- Tak. Tyle że my tu mamy raj. Nie musimy nigdzie wychodzić ani polować, ludzie nam wszystko przynoszą. Naprawdę , chcesz odejść? - zapytała Youka.
- Tak! Gdzieś tam jest moja wataha i ukochana! Nie mogę tu zostać - odrzekłem na raz, pożegnałem się i wybiegłem z jaskini.
Zrobiłem się niewidzialny i leciałem. Z łatwością przekroczyłem terenu parku. Wylądowałem i poszedłem w kierunku północnym. Tam stała wataha. Nagle nadepnąłem na dziwne liście. One się pode mną ''zerwały'' i wleciałem go głębokiej dziury. Bolało mnie to. Ale znów mogłem wylecieć. Ale tu, co?! Nie mogę latać! Moje skrzydła były widocznie złamane, ale nie poważnie.
- Mogę wyjść na pomocą teleportacji! - krzyknąłem bo się już wkurzyłem.
Ale co tu?! Nie mogłem użyć jakiegokolwiek zaklęcia! Załamałem się... Nie wiedziałem czemu nie mogę tego zrobić! Położyłem się i zasnąłem. W nocy obudził mnie szelest. To był Nasari! Nie mogłem się opanować!
- Nasari! Jak dobrze Cię widzieć! - rzekłem z entuzjazmem.
- Ja Ciebie też! Gdzie byłeś? - zapytała.
- Za długa historia... - odrzekłem tajemniczo.
Nasari czarowała jakieś zaklęcie. Nagle zobaczyłem strugę światła. Nasi zerwała zaklęcie przez które nie mogłem wyjść. Wyszedłem za pomocą wypełnienia dziury wodą tak bym wyszedł.
Rzuciłem jej się w ramiona!
- Kocham Cię - powiedziałem słodko
- Ja ciebie też - odpowiedziała.
Rano wreszcie wróciliśmy na teren pięknej naszej watahy. Bez niej kłusownicy by mnie zabili. Nie zapomnę tego do końca mojego całego życia.
Od Damiena "Nieznajomy cz.2" (cd.Aramisa)
Poszedłem sobie na mały spacer. Nikt mnie nie lubił... Nie mają do mnie
zaufania... Taki już nie jestem! Za dużo mam problemów...
- Tak bardzo chciałbym znaleźć moją drugą połówkę! - krzyknąłem tak że aż wszystkie ptaki z tamtejszych w okół mnie drzew, odleciały.
Usiadłem potępiały. Nagle usłyszałem piękny głos. To śpiewała wadera. Głos dobiegał zza krzaków. Odsunąłem je. Tam stała wadera. Widocznie była nowa.
- Hej. Mam na imię Damien. Usłyszałem twój piękny głos i chciałem zobaczyć kto to - powiedziałem miło.
- Jestem... Aramisa... Dzięki... Ale... Wolę by nikt nie słyszał że śpiewam - odrzekła na początku z nieśmiałym głosem.
<Aramisa?>
- Tak bardzo chciałbym znaleźć moją drugą połówkę! - krzyknąłem tak że aż wszystkie ptaki z tamtejszych w okół mnie drzew, odleciały.
Usiadłem potępiały. Nagle usłyszałem piękny głos. To śpiewała wadera. Głos dobiegał zza krzaków. Odsunąłem je. Tam stała wadera. Widocznie była nowa.
- Hej. Mam na imię Damien. Usłyszałem twój piękny głos i chciałem zobaczyć kto to - powiedziałem miło.
- Jestem... Aramisa... Dzięki... Ale... Wolę by nikt nie słyszał że śpiewam - odrzekła na początku z nieśmiałym głosem.
<Aramisa?>
Od Aramisy "Nieznajomy cz.1" (cd.chętny)
Po niebie znów tańczyły chmury, prowadzone przez ciepły południowy
wiatr. Trawy unosiły się i opadały, wyrażając szelestem swe zadowolenie.
Siedziałam właśnie wokół nich i słuchałam, jak nieopodal sędziwy dąb
opowiadał o tym jak o mały włos uniknął życia jako mały stoliczek do
herbaty. Nie do końca go słuchałam, wpatrywałam się bowiem w rosnący
nieopodal kwiat. Czarna lilia, taka lśniąca w ciągu dnia, świecąca w
ciemną noc i wskazująca drogę. Nie raz próbowałam z nią rozmawiać, ale
była zbyt pyszna by mi odpowiedzieć.
- Aramiso?
Potrząsnęłam głową na wszystkie strony i dopiero po chwili zdałam sobie sprawę ze to mówi do mnie dąb.
- Wybacz mi, zamyśliłam się. Teraz... Teraz muszę już niestety iść-
wstałam powoli i miałam zamiar pobiec na zachód. Ruszyłam więc nie
śpiesząc się i śpiewając:
"Zabrał cię wiatr daleko z tąd
gdzie jest twój ojczysty dom
i zaniósł na manowce
daleko z tąd..."- przerwałam, bo usłyszałam niespodziewanie jakiś
szelest po swojej prawej. Szybko skoczyłam za stojący nieopodal głaz i
zaczęłam nasłuchiwać. Przez chwilę nic się nie działo, a potem z lasu
wyszła jakaś postać. Wilk, samiec o czarnym futrze węszył w powietrzu.
Chwilę tak stał, aż w końcu znów wrócił do lasu. Wyszłam powoli zza
głazu i stałam tak, nie wiedząc co dalej zrobić.
"Interesujące" - pomyślałam i powoli wkroczyłam do lasu.
<chętny>
Od Damien'a "Taka sama a jednak inna cz 5" (cd. Desoto lub Sagrina)
Popatrzyłem na brata i Sagrinę.
- A dobrze. Widzę że już się znacie - odpowiedział Des.
- Tak, owszem - odrzekłem.
Sagrina weszła do wody. Zanurkowała. Na brzegu nie wiem skąd pojawiła się Katiko.
- Hej Kati - powiedziałem.
- Witajcie, czuję że nie jesteście tu sami... - rzekła jednym tonem.
Z wody wyszła Sagrina.
- Emm... Hej. Jestem Sagrina... Jestem nowa... - powiedziała nieśmiało.
- Witaj, jak chcesz pójść do Kiiyuko, naszej Alphy to jest na polowaniu, ale zaraz wróci. - odpowiedziała odwracając się.
Zabrzmiało to jak by wręcz kazała Sagrinie iść. Hmm... Ale no cóż... Katiko odeszła, a Desoto odleciał. Wolałem już nie zadawać jej już żadnych pytań... Chciałem opowiedzieć jej więcej o sobie ale jestem trochę nieśmiały dla wader...
<Desoto? Sagrina?>
- A dobrze. Widzę że już się znacie - odpowiedział Des.
- Tak, owszem - odrzekłem.
Sagrina weszła do wody. Zanurkowała. Na brzegu nie wiem skąd pojawiła się Katiko.
- Hej Kati - powiedziałem.
- Witajcie, czuję że nie jesteście tu sami... - rzekła jednym tonem.
Z wody wyszła Sagrina.
- Emm... Hej. Jestem Sagrina... Jestem nowa... - powiedziała nieśmiało.
- Witaj, jak chcesz pójść do Kiiyuko, naszej Alphy to jest na polowaniu, ale zaraz wróci. - odpowiedziała odwracając się.
Zabrzmiało to jak by wręcz kazała Sagrinie iść. Hmm... Ale no cóż... Katiko odeszła, a Desoto odleciał. Wolałem już nie zadawać jej już żadnych pytań... Chciałem opowiedzieć jej więcej o sobie ale jestem trochę nieśmiały dla wader...
<Desoto? Sagrina?>
Od Damiena "Zagubiona, odnaleziona cz.4" (cd.Anastasia/Tsume/Sora/Nasari/Desoto)
Wreszcie Tsume doszedł do siebie.
- Wszystko, ok ? - spytałem.
- Tak - powiedział z pogardą.
Sora przerwała to napięcie.
- Może pójdziemy na plażę? - zapytała .
- Mi pasuje , a wam chłopaki? - odpowiedziała ''pytająco'' Ana.
- Mi też - odpowiedziałem z Tsume'em.
Poszliśmy. Po drodze zobaczyłem Desoto'a i Nasari.
- Gdzie idziecie? - zapytali.
- Na plażę , idziecie? - odpowiedziała Sora.
- Ok - odpowiedzieli.
Na plaży było wspaniale. Świeciło słońce a, woda była ciepła.
<Anastasia? Tsume? Sora? Nasari? Desoto?>
- Wszystko, ok ? - spytałem.
- Tak - powiedział z pogardą.
Sora przerwała to napięcie.
- Może pójdziemy na plażę? - zapytała .
- Mi pasuje , a wam chłopaki? - odpowiedziała ''pytająco'' Ana.
- Mi też - odpowiedziałem z Tsume'em.
Poszliśmy. Po drodze zobaczyłem Desoto'a i Nasari.
- Gdzie idziecie? - zapytali.
- Na plażę , idziecie? - odpowiedziała Sora.
- Ok - odpowiedzieli.
Na plaży było wspaniale. Świeciło słońce a, woda była ciepła.
<Anastasia? Tsume? Sora? Nasari? Desoto?>
Subskrybuj:
Posty (Atom)