Lipiec 2021
Zawsze się zastanawiałem ile mam łap. Jak nazywa się ta liczba określająca ich ilość? Wiedziałem, że jest coś takiego, ale nic poza tym. Umiałem dobrze określać ilości słowami kilka oraz kilkadziesiąt. Nie było to aż takie trudne, mimo że czasami nadal się myliłem.
Jestem już prawie dwa tygodnie w watasze, ale już udało mi się zauważyć jak bardzo mój poziom umiejętności odstaje od innych. Bardzo duża ilość wilków skończyła szkołę. Wiem, że chodzili na jakieś zajęcia, na które nigdy nie miałem okazji się stawić. Jestem już po prostu na to wszystko za stary. Jeżeli doczekam się kiedykolwiek dzieci to nie dopuszczę żeby byli tacy jak ja. Tylko najpierw musi mnie ktoś zechcieć, a to już będzie trudniejsze zadanie.
Rzuciłem wzrokiem jeszcze raz na moją jamę, przydałoby się ją czymś przyozdobić. Było w niej całkiem dużo miejsca. Mógłbym tu spokojnie zmieścić całą moją rodzinę. To czy byłoby nam wygodnie to już druga sprawa. Z sufitu jaskini jakby ściekał sopel lodowy. Jednak był to pojedynczy stalaktyt, z którego za niedługo powstanie stalagnat. Będzie to całkiem ciekawa obserwacja. Nie wyglądało to tak całkowicie źle. Jama nie była ani za duża, ani też za mała. Jednak na pewno starczy mi miejsca na jakąś drobniejszą ozdobę. Bez niej było w środku strasznie ponuro.
Dzisiejszy poranek był strasznie upalny. Dopóki o tym nie pomyślałem, nawet nie zdawałem sobie sprawy jak strasznie chce mi się pić! Mój jęzor był niemal całkowicie przesuszony i stawał się nieprzyjemnie szorstki. Prawię czuję jakby ścierał moje kły.
Ale jeszcze gorsza sprawa była z moją czystością. Łapy przesiąknęły okropnym fetorem błota. Z innymi częściami wcale nie było dużo lepiej. Podarowałem sobie wciągania wspaniałej woni wydzielanej z mojego pyska. Miałem wrażenie, że ten smród wypadał nawet uszami. Muszę iść nad wodospad zanim kogoś spotkam. Nie mogę przecież tak śmierdzieć przy kimś! Co prawda higiena nigdy nie była dla mnie czymś szczególnie ważnym, nie musiałem wskakiwać do wody kilka razy dziennie. Jednak teraz to już totalnie przesadziłem. Wybiegłem z jaskiń jak najszybciej się dało. Nie zauważyłbym nawet gdybym kogoś minął.
Może nie będzie czuć smrodu ciągnącego się za mną jak cień? - Pamiętaj, Valk, nadzieja zawsze pozostaje, no nie?
Biegnąc moje tylne łapy prawie uderzały o przednie, przez co prawie zaburzały moją równowagę. Było bardzo niedaleko do tego. Okruchy razem z pyłem z przesuszonej gleby drżały od uderzania łap. Ruszałem się trochę ociężale, od kiedy wczoraj stwierdziłem, że przebiegnę się lasem ciągnącym się na terenach watahy. Gdyby nie fakt, że byłem wykończony biegiem oraz jednocześnie najedzony, to na pewno rzuciłbym się na zwierzęta uciekające przede mną. Chociażby żeby przestraszyć kilka wiewiórek. Jednak i tak byłbym na nią za wolny, więc najadłbym się jedynie jej strachem.
Z każdym przełknięciem śliny czułem coraz większe pragnienie wypicia chociaż kropli. Słońce coraz mocniej uderzało mi w kark. Nie miałem jeszcze gdzie się skryć, a moje siły znacznie osłabły. Las był coraz bardziej widoczny, na pewno byłem już bliżej niż dalej. W lesie będę miał możliwość zatrzymania się pod drzewem i ponownego nabrania sił w cieniach ich koron. Zatrzymałem się pod pierwszym lepszym konarem i przystanąłem w miejscu sapiąc ze zmęczenia.
- Rany! - Stęknąłem przemęczony. Gdybym mógł, zamieniłbym się w beczkę. Przystojną beczkę, rzecz jasna. Doturlałaby mnie może do samego wodospadu. Nie musiałbym przynajmniej chodzić.
Czułem jak gorąco wychodziło z każdej strony mojego ciała. Teraz na dodatek sierść zlepiała się na jej końcach. Nie miałem pojęcia czy była takiej barwy jak zawsze. Może porządnie ściemniała?
Ruszyłem powolnym krokiem nad wodospad, jeszcze nie wiem jak daleko tam jest. Wcześniej nie miałem okazji tam pójść. Jak na razie dużo czasu spędziłem nad Wodospadem. Było tam bardzo dużo wilków. Większość z nich była bardzo czysta albo przynajmniej czysta. Powłóczyłem łapami dalej przed siebie. Już nie z tym samym zapałem ucieczki przed wszystkimi wilkami, teraz już to sobie darowałem. Wokół nie było nikogo.
Pobiegłem szybszym tempem, kiedy przypomniałem sobie o tym, że chciałem się dzisiaj pouczyć liczenia. Alfa prowadziła lekcję dla dorosłych wilków. Jednak znając moje ruchy nie pójdzie mi to za szybko. Nawet jakbym chciał się uczyć dzisiaj (co pewnie i tak mi nie wyjdzie) to już widzę moje tempo zmierzania na lekcję. Pierwszy raz w życiu chciałem nauczyć się czegoś pożyteczniejszego, ale nie dzisiaj. Może nauka nie chce żebym z nią randkował? Czy ona czasem nie spławia mnie i mówi do mnie, żebyśmy lepiej zostali przyjaciółmi? A gdyby tak się okazało, że ona nie chce mnie znać? Nie chcę być moją przyjaciółką. Tak, to na pewno to! Po co mam się uczyć? Nie będę jej przecież na siłę się wpychać, prawda?
- Przecież woda chce mnie przytulić i sądzę, że nie będę mógł się od niej wycofać. - Orzeźwienie to dopiero prawdziwa miłość.
Westchnąłem na samą myśl o wodzie. Znajdowałem się już bardzo blisko Wodospadu. Dzieliło mnie zaledwie kilka kroków. Zatrzymałem się i wsłuchałem w dźwięki dochodzące znad wody. Oczekiwałem na jakiekolwiek oznaki tego, że usłyszę zwierzę. Pewnie uciekło zanim tutaj podbiegłem.
Wstrętna zwierzyna – powiedziałem sam do siebie w duchu. Gdybym jeszcze miał do kogo mówić...
Hałasowałem gorzej niż stado żubrów. Gdyby ktokolwiek chciał mnie zabić, na pewno nie byłoby trudno mnie znaleźć. To było niemal takie same jak krzyczenie:
- Cześć, tu jestem! Patrz i rzuć się na mnie! Tylko na to czekam! - To na pewno nie było mądre zachowanie z mojej strony.
Jednak na terenie watahy chyba nic mi nie grozi. Wskoczyłem do wody rozchlapując ją na wszystkie rośliny wokół. Przydałoby im się jej trochę więcej. Od dawna nie padał u nas żaden deszcz. Wszystko jest przesuszone i zaczyna przybierać coraz to żółtsze barwy. Jeżeli to dalej będzie tak zmierzać, a woda nadal będzie tylko mnie darzyła miłością to wszystko uschnie na dobre. Nawet tutaj, w okolicach leśnych, gdzie powinno być dość mokro.
Z każdą chwilą spędzoną w wodzie czułem jak woda przyjmowała mój brud. Woda była bardzo gorąco, jednak mimo to dawała orzeźwienie. Mój ozorek nadal łapczywie próbował pochwycić całą wodę znajdującą się w zbiorniku.
Przypomniałem sobie jak dawnymi czasami, jeszcze za szczeniaka ojciec opowiadał mi historyjki. Pewnego razu opowiedział mi jakąś ludzką. Posiadał umiejętność zamiany w człowieka. Moje imię pochodzi od przydomku człowieka zwanego Valkoinen Kuolema, czyli jako biała śmierć.
Opowieść była o smoku. Ludzie jako znane podłe istoty chcieli wykurzyć bestię z ich terenów. Nie pamiętałem dokładnie całej treści bajki. Popsuć jej czar swoją niewiedzą, to dopiero by było! W każdym razie smok zdechł. Jak to ludzie, podłe i fałszywe, chcąc go nakarmić, podłożyli mu coś w jedzeniu. Smok musiał ugasić swoje pragnienie od ich jedzenia. Zaczął wypijać jak najwięcej wody tylko zmieścił. Pękł jednak, i tyle z niego było.
Westchnąłem. Tato, opowiedz mi to jeszcze raz, jeśli to miałoby cię powrócić do świata żywych. Chętnie posłuchałbym tej samej powieści, jeżeli wypłynęła by z twojego pyska. A jeżeli już o wypływaniu mowa, to powinienem wypłynąć na przeciwny rozleglejszy brzeg. Ciepłe fale uderzały we mnie z taką siłą, że nie wytrzymywałem długiego pływania. Kiedyś to dopiero miałem wspaniałą kondycję. Zacząłem wytrzepywać się z wody, chociaż pewne było że ponownie do niej wskoczę. Chociażby żeby wrócić. Jednak nie było mi śpieszno. Wlazłem łapami na brzeg usypany pięknymi kamieniami. Podniosłem błyskającego i gładkiego, niebieskiego do pyska. On musi zagościć w moim pokoju! Położyłem się w wodzie i zacząłem wciągać nosem dochodzące zapachy.
Już nie śmierdziałem tak jak na samym początku. To dopiero była katorga! Wąchanie samego siebie nigdy wcześniej tak bardzo nie szczypało mnie w oczy. W przenośni i dosłownie.
Myślałem, że znalezienie Alfy zajmie mi okropnie dużo czasu. Jednak kiedy się odwróciłem zobaczyłem ją zajmującą się czymś w okolicy. Musiałem skorzystać z okazji, zanim mi ucieknie. Wytrzepałem się teraz naprawdę porządnie. W końcu byłem też pewien, że już nie śmierdzę. Ruszyłem żwawszym krokiem w stronę Alfy. Jeszcze kiedyś zostanę mistrzem liczenia! Strzeżcie się, rzeczy niepoliczone! Zabawa dopiero się zaczyna.
<C.D.N>
Uwagi: Zrób coś z tymi przerwami w tekście. "Pojedynczy" piszemy przez "n". "Na razie" piszemy osobno. Dużo literówek. "Wodospad" to nazwa miejsca, więc należy pisać ją wielką literą. Wypowiedzi a myśli zapisuje się inaczej! Według Twojego zapisu Valk rozmawia sam ze sobą na głos.