Zacieśnianie więzi

W ramach lepszego zapoznania się ze sobą realizujemy comiesięczny projekt losowania osób, do których można napisać op. i dostać dzięki temu +3 pkt. do każdej z umiejętności (+1 pkt. do mocy).
Link do osób, które zostały wylosowane znajduje się tutaj. :)

piątek, 17 kwietnia 2015

Pomocnicy Ishi

Norina: A tak przy okazji. O co chodzi z tymi Pomocnikami?
Już tłumaczę. Otóż przestanę się pojawiać się na czacie, a jak już, to będę to robić sporadycznie. Pomocnicy Ishi to nic innego, jak wyznaczeni przeze mnie członkowie watahy, którzy będą wypowiadali się w moim imieniu lub pomagali nowym członkom. Mimo wszystko nie zyskują miana Moderatorów, gdyż mają małą "władzę" tylko i wyłącznie na czacie. Pomocnicy mają ze mną praktycznie nieustannie kontakt. 
Co tak właściwie będą robić?:
Np.:
- Kiedy Ishi wstawi op.?
- Najpewniej dziś.
Czy:
- Jest Alfa? Chcę dołączyć. ^^
- Obecnie nabór zamknięty. Możesz co najwyżej napisać do niej z prośbą o rezerwację miejsca

Lub:
- O co chodzi z tą watahą?
- Zapraszam tutaj (link do "O watasze", bo tam wszystko jest)

Czyli zabawnie mówiąc: informacja turystyczna.

Rolę Pomocników Ishi zyskali:
  • Sora
  • Czarny_Kot
  • Xrit (tak, owy tajemniczy członek, jak się okazało, jednak należy do WMW)

Jest jeszcze druga sprawa: nabór WMW zostanie całkowicie zamknięty na czas bliżej nieokreślony. Jutro jedynie wyślę wiadomości do tych, którzy już wcześniej zarezerwowali sobie miejsce, że mogą pisać już pierwsze op. o dołączeniu. 
Miejsce dla szczeniaków wilków będących już wcześniej we watasze przez cały czas będzie dostępne, bez rezerwacji!

Od Percy'ego "Praca cz. 3"

Skończyłem już prace, lecz nie wracam do domu. Siedzę w zakurzonym fotelu. Obok mnie, na kanapie, leży Grace. Simon pakuje kartony z ubraniami i ważnymi rzeczami. Chciał, abym pomógł mu w przeprowadzce. Znalazł sobie mieszkanie na obrzeżach Los Angeles. Nadaje się dla niego i Grace.
Przypatruje się dziewczynie. Ma czarne włosy i szmaragdowe oczy. Może i jest ładna, ale ja już wybrałem inną. Piękniejszą. Dziewczyna bada mnie wzrokiem. Nasze spojrzenia krzyżują się, lecz nie odwracam wzroku.
- Zawsze masz taką kamienną twarz? - pyta cicho.
Chce mnie uwieść. Widać jak na dłoni. Nie ufam jej. Marszczę czoło próbując zdusić śmiech. Jest z Simonem, a już szuka nowego kochasia.
- Zawsze tak na wszystkich patrzysz? - odpowiadam niemal nie ruszając ustami. - Nie zapominaj o swoim "pseudo" chłopaku, którego zaraz rzucisz - syczę wstając szybko.
Czuję jej wzrok na swoich plecach gdy odchodzę.
Zaglądam do czegoś w rodzaju kuchni. Nie ma po nim śladu. Strych stajni jest wielki, a Simon zajmuje 1/4 część, czyli nawet dużo. Maszeruję korytarzem do sypialni. Stamtąd słyszałem krótki, cichy brzdęk. Wchodzę do środka. Chłopak siedzi na skraju czegoś, co pełni rolę łóżka. W rękach trzyma ramkę ze zdjęciem. Gdy podchodzę bliżej, nawet się nie wzdryga. Widzę na fotografii twarz kobiety i mężczyzny.
- Nie ma ich ze mną już kilka miesięcy - szepcze miękkim głosem.
Domyślam się, że to jego rodzice. Nie potrafię pocieszać innych, nigdy nie potrafiłem. Nie ruszam się. Chwile potem dołącza do mnie dziewczyna. Patrzy na mnie. Daje jej "znak" głową, aby do niego poszła.
- Simon - siada obok niego i zastyga w bezruchu.
Chłopak ciężko wzdycha. Wycofuje się do drzwi i opieram ręką o futrynę. Milczymy. Grace obejmuje ręką Simona. Kładzie głowę na jego ramieniu. Postanawiam, że ich zostawić samych. Może pomyliłem się co do Grace? Nie wiem.
Schodzę w dół. Kieruję swoje kroki do boksu Brytana. Ostatnio bardzo mało czasu właśnie jemu poświęcam, a jest jednym z koni, które zostały mi przydzielone. Słysząc kroki, wałach od razu wychyla głowę znad drzwi. Rży cicho na mój widok. Podchodzę bliżej i klepię jego potężną szyje. Nie wchodzę do boksu. Tylko bym się zasiedział. Koń skubie rękaw mojej koszulki.
- Percy? - słyszę ciche pytanie.
Odwracam głowę w stronę głosu. Simon. Głaszczę ostatni raz czoło zimnokrwistego i idę po kartony.
***
Zmieniam ściółkę w boksie hanowerskiego wałacha siwej maści - Jeremmy Steal. Podobno jego właścicielem jest znany skoczek, Albert Hinkle. Nie zdradzono mi szczegółów, więc mogę tylko przypuszczać.
- Grime na pana czeka - obok mnie przechodzi Lantern.
Spoglądam na niego. Jak zwykle elegancko ubrany, chodzi dumnie z zadartym nosem.
***
I kolejny raz patrzy na mnie ciekawym wzrokiem. Trzymam w lewej dłoni kantar. Niech się przyzwyczaja do tego widoku. Wyciągam do niej rękę. Cofa się dwa kroki. Był już późny wieczór, Lantern pojechał do miasta coś załatwić. Simon ma wolne, inni wcześniej skończyli. A skoro jestem tu sam, to postanawiam zmienić swą postać. Wieszam kantar na kołku obok furtki. Zamykam oczy i próbuję nie popełnić błędu. Nadal uczę się moich mocy, nie poznałem jeszcze wszystkich.
***
Spoglądam w dół. Kopyta. Czyli się udało... Widzę świat z innej perspektywy, wszytko jest niżej niż było. Skupiam się na klaczy. Stawia uszy ruszając lekkim kłusem w koło wybiegu. Rży cicho, ma podniesioną głowę. Zawracam w stępie i rozpędzam się do wolnego galopu. Gdy już jestem wystarczająco daleko, obracam się. Stoję na przeciw płotu. Rzucam się do cwału. Wybijam się i przeskakuję ogrodzenie z dużym zapasem.

<C. D. N.>

Uwagi: "Potężną" piszemy przez "ż".

Od Patricii "Impreza się skończyła" cz.4

- Z czego się śmiejesz? - spytałam sama z siebie w myślach. - Dziewczyno, ty nie byłaś taka zawsze. Co ci się stało?!
- Nie wiem. - powiedziałam na głos odpowiadając sama sobie.
- Czego nie wiesz? - spytała zaskoczona wadera.
- Byłaś spokojniejsza, milsza, bardzie dobra... - odparło moje zrozpaczone sumienie.
- Wieem. - mruknęłam.
- Zwariowała. - stwierdził Yusuf.
Ja ich prawie nie słyszałam. Byłam teraz gdzieś daleko. W niewielkim, białym pomieszczeniu. Siedziałam na białej ziemi i widziałam przed sobą siebie tylko, że z białymi, anielskim skrzydłami. Moje tak zwane Dobre Sumienie. Rozmawiałam z nim w białym miejscu, ale tam na terenach WMW byłam tylko ja odpowiadające (głosem) na "swoje myśli". Czy byłam zwariowana, szalona? Może powinni zabrać mnie do psychiatryka?
- Zmień się Tri, zmień się... - zawołała lepsza wersja mnie. Ja wróciłam do rzeczywistości.
- Ku-ku, ku-ku. - mruknął Yusuf.
Nie odpowiedziałam na to. Postanowiłam odejść z tego świata i właśnie to mam zamiar teraz zrobić. Ruszyłam ku światłu.
- Dobrze, że wróciłaś. - powiedział ten sam głos co mówił do mnie na samym początku tego niezwykłego zdarzenia.
- Taak. - powiedziałam tylko.
- Ona znika! - zdziwiła się Sarah.
- Pozdrówcie ode mnie Kiiyuko i Rafaela oraz Kai'ego! - zwróciłam się do tej ziemskiej, żywej dwójki.
I odeszłam. Teraz jestem martwa i czekam na tego co mi wytłumaczy gdzie trafię. Nie ważne zresztą gdzie. Ważne jest to, że za chwilę zacznie się kolejna impreza tylko, że pozaziemska!

Uwagi: brak

Od Astrid "Zamiana" cz. 1 (cd. chętny)

Nareszcie jestem dorosła. Po załatwieniu różnorakich formalności dotyczących dorosłości (wybór stanowiska itp.) postanowiłam się przejść po terenach okalających same serce watahy, czyli... No właśnie co było sercem WMW? I czy w ogóle wataha może mieć serce? Ta wydaje się, że ma. - podążałam przed siebie pogrążając się w myślach.
Łapy wydawały się nieść mnie prosto do biblioteki.
- Może wypożyczę jakąś książkę? - wyszeptałam do siebie.
Powoli weszłam do pomieszczenia z książkami. Bibliotekarki nie było, bo jedyna jaka tu była odeszła. Rose była spoko, lubiłam ją. Powoli mijałam regały z książkami. W końcu doszłam do dużego regału z napisem na górze "POEZJA". Spojrzałam tępo na książki. W końcu wybrałam jakaś czerwoną na chybił traw. Była ona nieco wyblakła, jednak jej kolor i tak był dość intensywny.
- Fajnie by było być człowiekiem. - pomyślałam zazdroszcząc ludziom porządnych palców.
Pstryk! No i się zmieniłam. - Super! Mam taką samą moc jak większość wilków tutaj. - Uśmiechnęłam się lekko.
Już jako człowiek zabrałam się do czerwonej książki. Otworzyłam na 76 stronie, czyli mojej ulubionej liczbie. Na niej nie było prawie nic oprócz jakiegoś tekstu pisanego odręcznie. Zaczęłam czytać.
Tańczę boso na deszczu
chodzę po mokrej trawie
Krople wody uderzają mnie w twarz
czuje się jakby zatrzymał się wokół czas.
I widzę się w oddali
Tak to jesteś ty
Myślisz nad czymś:
może nad urokiem złym?
Który rozdzielił nas na zawsze,
który zabił myśli me o tobie.
Co teraz? Co teraz?
Boso na deszczu tańczę,
myśląc wciąż nad tym czymś złym
co nas rozdzieliło i już nie połączyło...

- Jakiś taki ten wiersz jest... - zaczęłam, ale nie dane było mi skończyć. Wokół siebie zauważyłam trupie czaszki, krążyły wokoło mnie. Po paru sekundach weszły do mnie, a ja poczułam się jakby ktoś mnie szczypał. Powoli, po całym ciele... Zrobiło mi się ciemno pod oczami. Nie wiem co się dalej stało, chyba zemdlałam.

*** Mija parę godzin ***

Obudziłam się wieczorem. Coś kleiło mi się do futra na pysku. Po chwili ujrzałam co. To była krew, wilcza krew. Matko Boska, zabiłam wilka! Przerażona spojrzałam w dół. Super. Na ziemi leżał wilk z rozerwanymi flakami.
- Astrid, to ty? - spytał znajomy mi głos.
- Nie wiem. - odparłam cicho. - Kto mówi?
- Ja. - powiedział ten ktoś wychodząc z krzaków. - Jesteś demonem?
- Ja raczej nie, ale... - zaczęłam. Księga mnie tak urządziła nie wiem czy powinnam o tym mówić komukolwiek.
- Masz go w sobie. Przed chwilą się z niego lub raczej jej zmieniłaś. Cała sytuacja była przeze mnie obserwowana. Spokojnie, on nie był z watahy.
- A ty jesteś...? - spytałam zawstydzona, że nie mogę rozpoznać tej osoby.

<Wilku?>


Uwagi: Wilk nie ma nóg, tylko łapy. Nie zapominaj o tym!