Zacieśnianie więzi

W ramach lepszego zapoznania się ze sobą realizujemy comiesięczny projekt losowania osób, do których można napisać op. i dostać dzięki temu +3 pkt. do każdej z umiejętności (+1 pkt. do mocy).
Link do osób, które zostały wylosowane znajduje się tutaj. :)

niedziela, 22 kwietnia 2018

Od Joela "Renowacja" cz. 1 (cd. Magnus)

Listopad 2020 r.
Strasznie dziwnym uczuciem była świadomość, że wbrew temu jak to wyglądało zwykle, w tym roku im chłodniej było, tym częściej przebywałem na dworze. Wyjątkowo nie przeszkadzał mi ziąb i chłód, miałem wręcz wrażenie, że się tutaj zahartowałem przez te niecałe dwa miesiąca i nie odczuwałem aż tak zimna. Jakby było tego mało, to ku swojemu zaskoczeniu zauważyłem, że całkiem mi się tutaj podobało. Prawdopodobnie przyczyniło się do tego świeże powietrze i bliski kontakt z naturą. Od zawsze ciągnęło mnie do parków, lasów, spokoju z dala od zgiełku miast... Teraz miałem okazję spełnić swoje młodzieńcze marzenie o zamieszkaniu w dziczy. Co prawda nie było tak, jak sobie to wymarzyłem, bo nie mieszkałem pod namiotem, mając do dyspozycji niewiele ponad scyzoryk, kawałek sznura, kilka rondelków i konserw, latarki, śpiwór, bidon na wodę... Może niegdyś uda mi się dogadać z kimś, by tak zrobić? Kto wie?
Tego dnia udałem się do Parku. To smętne o tej porze miejsce w jakiś sposób mnie zauroczyło. Dość interesująca kombinacja ogrodu, być może punktu widokowego wybudowanego przez ludzi, który został przejęty przez dzicz. Niektórzy twierdzą, że miejsce to powstało z rąk elfów, ale jakoś nie chciało mi się w to wierzyć. Podobnie sprawa się miała z biblioteką. Co prawda jeszcze nigdy w niej nie byłem, ale w elfy nie wierzyłem. Mieszkańcy tego stada również przyznawali, że nigdy żadnego nie spotkali. Być może mówiono tak na podstawie zwykłych legend...
Nagle usłyszałem zbliżające się kroki. Nie za wysokie obcasy stukały o wilgotne jeszcze kamienne stopnie prowadzące do Parku. Obróciłem w tę stronę głowę, mrużąc oczy. To musiał być człowiek, zatem szukałem dość wysokiej, pionowej sylwetki. Zdarzało mi się tu widywać ludzi, którzy okazywali się być po prostu mieszkającymi tutaj wilkami w innej postaci.
Wypatrzyłem nie za wysokiego mężczyznę. Przede wszystkim w oczy rzucił mi się rozwiany brązowy szal oraz jasny płaszcz. Ręce miał włożone w kieszenie. Kolejną cechą szczególną były dla mnie okulary. Wilk z wadą wzroku, ciekawe - pomyślałem z lekkim rozbawieniem. Nie sądziłem, bym widział go kiedykolwiek wcześniej. Albo był nowy, albo go nie miałem okazji spotkać. Bądź zwyczajnie widzieliśmy się wyłącznie w formie wilczej, która nie przypomina w żadnym stopniu jego dwunożnej wersji.
Raczej mnie nie zauważył, bo wzrok miał wbity w schody. Był wyjątkowo zamyślony, skupiony na swoim równym kroku. Już otworzyłem usta, by się przywitać, ale wtedy się poślizgnął na mokrym stopniu. Mimo złapania równowagi, nie wyglądał na zachwyconego z tego powodu, gdyż ubrudził sobie buty. Wtedy podniósł głowę, zapewne z zamiarem sprawdzenia, ile jeszcze drogi mu pozostało, kiedy zobaczył mnie. Siedziałem na kamieniu tuż przy wejściu do Parku i machałem do niego przyjacielsko.
- Dzień dobry! - powiedziałem dostatecznie głośno, by mnie usłyszał. Uniósł brwi w geście zaskoczenia.
- Dzień dobry... - odpowiedział zmieszany.
Ja również byłem w formie ludzkiej, jednak w mniej wyszukanych ubraniach niż on. Zdecydowałem, że jeśli chodzi o przebywanie w watasze, to szczególnie w sezonie, kiedy łatwo ubrudzić sobie przynajmniej buty, warto zaopatrzyć się w najbardziej zniszczone rzeczy jakie mam, żeby w razie podarcia nie było mi ich szkoda. Poznosiłem je do przydzielonej sobie jaskini. Nie była to imponująca kolekcja, szczególnie, że połowa była wiecznie w praniu w moim mieszkaniu w Mieście, ale zdecydowanie przydatna. Tego dnia miałem złotą kurtkę, zbyt duże spodnie i mocno sfatygowane trapery. Całe były pokryte grubą warstwą błota. Widok musiał być dość żałosny, ale nie wątpię, że reszta członków stada albo ignoruje ubiór, albo zdołała się domyślić o powodzie przyodziania tak komicznego kompletu.
Nieznajomy przyspieszył kroku i już zaraz znalazł się na terenie Parku. Zdawał się mnie ignorować, krążył bezcelowo, z wymuszonym zainteresowaniem podziwiając wyschniętą od dawna fontannę czy wyniszczone grządki kwiatów. Miałem za to okazję popodziwiać profil jego twarzy. Z lekkim zaskoczeniem zaobserwowałem, że może być mniej więcej w moim wieku. Tym bardziej zaintrygował mnie ten człowiek... czy raczej wilk. Lub wilkołak. Do teraz nie odnalazłem właściwego określenia na naszą rasę.
- Masz jakiś problem? Wyglądasz jakbyś wolał, by to miejsce było puste, bo nadaje się do rozważań.
Gwałtownie obrócił się w moją stronę. Patrzył na mnie nic nie rozumiejącym wzrokiem. Uniosłem dłonie w obronnym geście.
- Wybacz, nie miałem na myśli niczego złego. Po prostu... Niektóre osoby mają jakieś kłopoty, ale brakuje im kogoś do wygadania się. Może i się nie znamy, ale zapewniam, że i tak nie miałbym co z takimi informacjami zrobić.
Patrzył na mnie jeszcze przez dłuższą chwilę, po czym powiedział nie całkiem chętnie:
- Tak, mam problem.
Uniosłem brwi mile zaskoczony. Jednak nie uznał mnie za wariata.
- Zatem... Jeśli chcesz komuś o tym opowiedzieć, to słucham.

<Magnus?>

Od Navri "Jestem młodsza, ale nie gorsza" cz. 10

Styczeń 2020 r.
Tym razem to Yuki się spóźniała, nie my. Właściwie to nie tylko Yuki, ale i również Aoki, Moone i Winteren - musieli się z nim zaprzyjaźnić i razem wagarować. Sądzę, że albo uznał, że już wszystko potrafi, a nasz poziom jest żałośnie niski, albo po prostu poddał się ich manipulacji, sądząc, że każdy ze szczeniaków w naszym stadzie postępuje tak jak one. Spodziewałam się w każdym razie po nim większej porządności. Jakoś nie chciało mi się wierzyć, by się rozchorował i dlatego nie przybył na czas.
- I co o tym sądzicie? - odezwał się Shen, kiedy siedzieliśmy już nie wiadomo którą minutę w całkowitym milczeniu.
- O czym? - zapytała zdezorientowana Torance.
- O tym, że Yuki nie ma, rzecz jasna! - oznajmił triumfalnie.
- Może zaspała? Każdemu się to może zdarzyć. Ona też wilk - Wzruszyła ramionami.
- Też wilk? Czasem ma co do tego pewne wątpliwości - wymamrotał basior. Torance posłała mu karcące spojrzenie.
- Shen, to było niemiłe.
- Ona też jest niemiła! - zbuntował się.
- Ostatnio nie aż tak - dodałam jakby od niechcenia. Shen i Torance byli początkowo odrobinę zbici z tropu, choćby dlatego, że nie odzywam się nazbyt często. Na szczęście szybko się otrząsnęli.
- Obiecywała nam polowanie na potwory, a nadal go nie było - nie chciał ustąpić Shen.
- Czekałam na odpowiednią okazję - odezwał się doskonale nam znany głos w akompaniamencie szurania liśćmi. Gwałtownie się odwróciliśmy. Zza krzaków wyłaniała się nasza nauczycielka. Kątem oka widziałam, że Shen właśnie spalił się ze wstydu.
- A... co rozumie pani przez "odpowiednią okazję"? - zapytała zaintrygowana Torance.
Na pysku Yuki pojawił się paskudny uśmieszek.
- Brak Aoki i Moone. Mogłyby nam zepsuć atak.
Przyznała to. Naprawdę to przyznała. Nie lubi ich - myślałam, wbrew sobie bardzo zaskoczona z takiego toku wydarzeń. Torance była w głębokim szoku, Shen za to tradycyjnie był uradowany.
- Czyli pójdziemy teraz polować potwory? - ucieszył się basior. Nauczycielka potaknęła.
- Pójdziemy do Mrocznego Lasu, więc lepiej miejcie się na baczności. Gdy zauważycie coś niepokojącego, od razu mi powiedzcie.
Moi towarzysze pokiwali szybko łbami i ruszyli w ślad za Yuki, która już zdążyła odwrócić się i zacząć truchtać w wyznaczonym przez siebie kierunku. Jak zwykle żwawo wyciągała swoje długie łapy, zmuszając nas tym samym do biegu.
Dopiero po drodze uświadomiłam sobie, że w Mrocznym Lesie (jak mówi to sama nazwa) panuje mrok, czyli jest ciemno. Nie sądziłam, by był tam śnieg, który poprzez odbijanie od siebie słońca powodował, że widziałam dobrze. Słyszałam plotki, że jest tam zimno, ale śnieg nie zawsze się przedostaje. Inaczej mówiąc Mroczny Las stanowił dla nas odwieczną zagadkę. Zdawał się żyć własnym życiem.
- Musicie mieć oczy dookoła głowy, nie bójcie się samoobrony. To tylko bestie, nie mają dla was litości. W razie, jakbyście potrzebowali pomocy, natychmiast mnie wezwijcie. Możliwe jest, że nawet łącząc swoje siły nie podołacie wyzwaniu.
- Damy radę! - krzyknął Shen, na co Yuki pokręciła głową.
- Ty akurat powinieneś najbardziej uważać na to, co robisz.
Shenvedo wywrócił oczami, parodiując ją za plecami.
- Wszystko widzę - skomentowała. Ponownie się speszył i przyspieszył kroku.
Niedługo potem dotarliśmy na miejsce. Tak jak myślałam, ledwo co widziałam. Wszystko składało się z szarych i czarnych, rozmazanych zarysów. Mimowolnie poczułam lekki niepokój. Musiałam się lepiej pilnować niż ktokolwiek inny. W końcu oni widzieli zagrożenie, a ja nie. W najgorszym przypadku uciekną całkowicie bezszelestnie, a ja nawet tego nie zauważę. Zostanę sama na pastwę losu. Wzdrygnęłam się na samą myśl.
- Navri, idziemy! - pogoniła Yuki. Musieli już ruszyć, a ja tego nie zauważyłam. Nie wróżyło to niczego dobrego. Pogalopowałam w kierunku głosu.
- Co jeśli nic się nie pojawi? - zapytał Shen.
- Nie tak głośno... - syknęła Yuki - To my mamy być łowcami, nie te mutanty.
- Jasne, cisza i spokój - wyszeptał basior.
- Zawsze coś tutaj jest - oznajmiła równie cicho nauczycielka, wracając do tematu pierwotnego - Prędzej czy później się na to natkniemy. Macie szczęście, że przez lata ciężkich treningów jestem w stanie was uratować. Nie każdy wilk byłby w stanie to zrobić.
- Wow - wymsknęło się Torance.
- Pamiętajcie, jak będziecie potrzebować pomocy, natychmiast mi o tym powiedzcie - przypomniała Yuki. Nie spotkała się z żadną odpowiedzią.
Szliśmy dość długo. Po ociężałych krokach reszty kompanii poznałam, że są już dość zmęczeni. Nauczycielka polowań wydała nakaz odpoczynku, więc zatrzymaliśmy się i usiedliśmy. Ja sama lekko dziwiłam się moim rówieśnikom, bo mnie akurat łapy nieszczególnie bolały. Nie skomentowałam tego jednak, całkowicie skupiona na wyłapywaniu dźwięków.
Niespodziewanie do mych uszu doszedł jakiś ryk, jednakże cichy i bardzo odległy. Zastrzygłam uszami niespokojnie. Yuki się nie myliła: tutaj zdecydowanie coś mieszka.
- Słyszeliście to? - zapytała nauczycielka polowań po dłuższej chwili. Skinęłam głową, jednak reszta zaprzeczyła krótkim "nie". Co jak co, ale miałam największe uszy z nich wszystkich. Docierało do mnie najwięcej dźwięków.
- Co mieliśmy słyszeć? - dopytał Shen.
- Cicho, słuchajcie - syknęła Yuki.
Siedzieliśmy w napięciu kilka minut, aż w końcu dźwięk się nie powtórzył. Tym razem był bliższy. Zamarłam.
- Na wilki... Słyszałam! - wyszeptała Torance - Co to jest?
- Podejrzewam, że demoniczne zwierzę lub wrath. Mam szczerą nadzieję na to pierwsze - wymamrotała nauczycielka.
Po raz kolejny ciszę przeszył jeszcze bliższy ryk.
- Tak, to na pewno demoniczne zwierzę. Poradzicie sobie z nim - wyszeptała. W tej samej chwili poczułam lekki podmuch wiatru, świadczący o tym, że się czym prędzej oddaliła.
- Proszę pani...! - powiedziała cicho przestraszona Torance.
- Nie bądź trzęsiportkiem, Tor! - oznajmił uradowany Shen - W końcu dzieje się coś ciekawego!
Wtedy usłyszałam zbliżający się w zastraszającym tempie... tętent kopyt. Przybrałam pozycję świadczącą o pełni gotowości do ataku. Miałam nadzieję, że to, że niczego nie widzę nie spowoduje, iż zostanę kaleką do końca życia.
- Jaki dziwny renifer! - krzyknął Shen. Nim jego zdanie dobiegło końca, zawtórował mu ryk zwierzęcia. Czułam, że może być kilkanaście metrów od nas. Adrenalina mi skoczyła. Czułam, jak przechodzi mi aż po czubek pyska. Wyrwał mi się cichy warkot. Przyjęłam wyzwanie.
Zatrzymał się tylko na ułamek sekundy, a później czułam, że jego kroki się do nas zbliżają. Odruchowo wykonałam skok podobny do tego, co na polowaniach. Wylądowałam na czymś szorstkim, brudnym, ale dość ciepłym. Zbyt chłodnym jak na typowego jelenia, ale zdecydowanie żywym. Mięśnie miało niepokojące twarde. Może to i lepiej, że go nie widziałam.
Torance zaczęła wrzeszczeć, a mną ów "renifer" miotał we wszystkie strony. Wbiłam mu najpierw pazury w grzbiet, na który musiałam wskoczyć, a później zacisnęłam zęby na karku.
- Zostaw moją Navri! - wrzasnął bojowo Shen, a wtedy poczułam, że bestia zaczyna tracić równowagę, ale nie przewracała się. - Fuj, ohydztwo!
Stwierdziłam w myślach, że Shen musiał go ugryźć. Yuki na jednej z lekcji wspominała nam kiedyś, że demoniczne zwierzęta mają trującą krew i mięso... Musieliśmy tym bardziej uważać.
Niespodziewanie poczułam mocne szarpnięcie, przez które puściłam się jedną łapą, a później i drugą. Szczęka sama obluzowała uścisk na karku potwora. Przeleciałam spory kawałek w powietrzu, a później z impetem upadłam na twardą ziemię. Po okolicach mojej czaszki rozszedł się kolosalny ból.

<C.D.N.>

Uwagi: Brak.