Zacieśnianie więzi

W ramach lepszego zapoznania się ze sobą realizujemy comiesięczny projekt losowania osób, do których można napisać op. i dostać dzięki temu +3 pkt. do każdej z umiejętności (+1 pkt. do mocy).
Link do osób, które zostały wylosowane znajduje się tutaj. :)

czwartek, 3 listopada 2016

Od Aokigahary "Dołączenie"

Luty 2018 r.
 - Poczekaj tutaj i nie idź za mną - powiedziała Mama. Skinęłam wesoło główką. Mamusia odeszła, a ja usiadłam w oczekiwaniu na nią. Zaczął padać śnieg. Po jakimś czasie zaczęło robić się ciemno. Poczułam nagły głód i mróz.
- Mamusiu? - zawołałam - Mamo?! - krzyczałam tak ciągle, ale nie usłyszałam odpowiedzi. Zaczęłam się bać. A co jeśli coś złego jej się stało? Wstałam na łapy i zaczęłam iść przez śnieg. Był bardzo gęsty i wysoki. Kichnęłam. Stawało się coraz zimniej.
- Mamo?!- krzyknęłam ponownie z nadzieją na to, że przyjdzie - MAMUSIU?! - moje krzyki co chwilę były coraz głośniejsze. Odpowiadała mi cisza. Zaczęłam płakać i przedzierać się przez zaspy o wiele większe ode mnie samej. Po chwili zatrzymałam się i upadłam. Usłyszałam chrupanie śniegu. Popatrzyłam niechętnie w stronę z której dochodziły odgłosy, ale nie przestałam płakać. Przez łzy dostrzegłam sylwetkę czarną sylwetkę wilka. Nie miałam już siły. Straciłam przytomność.

Poczułam, że jest mi ciepło. Otworzyłam lekko oczy. Byłam w jaskini. Po chwili zobaczyłam, że obok mnie leży inny szczeniak. Gdzie ja jestem? Gdzie jest mama? Poczułam na sobie czyiś wzrok. Zanim zdążyłam coś zrobić, zobaczyłam białą waderę podchodzącą do mnie.
- Wstałaś? - zapytała miłym głosem. Była wysoka oraz smukła. Na trzech łapach miała ciemnobrunatne skarpetki, a na pozostałej łapie niebieską. Miała niebieskie pazury na łapach o brązowym kolorze, a tam gdzie jej łapy były białe jej pazury były czarne. Miała długi ogon zakończony niebieską kitą. Miała niebiesko brązowo grzywkę. Miała brunatne uszy z niebieską końcówką oraz miłe, jasnoniebieskie oczy.
- Źle się czujesz? - jej głos oderwał mnie z zamyślenia.
- Gdzie jest moja mama? - zapytałam. Wadera spojrzała na mnie niezrozumiałym dla mnie wzrokiem.
- Kiedy ostatnio widziałaś twoją mamę? - spytała
- Na polanie, powiedziała bym na nią poczekała i bym za nią nie szła
- Wiesz... - zaczęła - niektóre matki nie chcą swoich dzieci... - nie rozumiałam o co jej chodzi - więc pozostawiają je na pastwę losu
- Moja mama by tak nie zrobiła! Ona mnie kocha jak nikt inny! - powiedziałam dumnie
- Ech... Czy zdajesz sobie sprawę, że twoja matka zostawiła cię na polanie? - to było kłamstwo. Zanim zdążyłam coś powiedzieć, przyszła inna wadera.
- Witaj - powiedziała
- Cześć - wypaliłam
- Wilk z mojej watahy odnalazł cię prawie martwą na polanie - nic z tego nie rozumiałam - Jestem Suzanna, Alfa Watahy Magicznych Wilków - powiedziała
- Jestem Aokigahara, w skrócie Aoki - uśmiechnęłam się - Jesteś Alfą? To znaczy, że masz własną watahę?! - zaciekawiłam się
- Tak - potwierdziła
- Mogłabym dołączyć?! - zapytałam - Proszę - spojrzała się na mnie z niechęcią i powiedziała:
- Jesteś na okresie próbnym...

Uwagi: Śnieg nie chrupie, tylko raczej "chrzęści", a przynajmniej tak mi się zdaje... Powtórzenia. "Wataha Magicznych Wilków" to nazwa, więc zapisujemy ją z wielkich liter.

Moone "Czarna historia" cz. 3

Styczeń 2018 r.
 Gdy Alfa już poszła, to położyłam głowę na przednie łapy i ucięłam sobie drzemkę. Kilkadziesiąt minut później obudziłam się i zobaczyłam, że przede mną stoi jakaś wadera.
- Cześć! Jestem Sohara, a ty? - przywitała się.
- Moone... - powiedziałam cicho, że do końca nie byłam pewna, czy usłyszała.
- To fajnie. Chciałabyś się pobawić?
Pokiwałam główką i opiekunka uśmiechnęła się szeroko, mówiąc, że w co chcę się najpierw bawić. Odpowiedziałam, że może najpierw w łapki. Chętnie przyjęła propozycję i po chwili zaczęłyśmy w to grać. Bardzo lubię w to grać, bo z moimi braćmi grałam w to nie raz. Zazwyczaj wygrywałam. Jednak już dziś nie byłam w to taka dobra. Powoli zdobywałam zaufanie do Sohary. Była miła i przyjacielska. Umiała się zająć szczeniakami. Wynikiem grania w łapki był osiemnaście do szesnastu dla mnie. Bardzo się cieszyłam. Nagle złapał mnie ostry ból w miejscu zadrapania. Opiekunka wezwała lekarza, który podał mi coś przeciwbólowego, jednak mi to nic nie pomagało. Męczyłam się tak przez chyba pięć godzin. Opiekunowie w szpitalu chcieli mi już przeprowadzać operację, gdy nagle się rozłożyłam i "zgasiła" mi się różowa sierść. Straciłam przytomność. Obudziłam się. Byłam w innym pomieszczeniu. Lekarz podszedł do mnie.
- Jak się czujesz? - spytał.
Nie miałam sił żeby odpowiedzieć. Coś jakby wyssało ze mnie prawie całą energię. Tylko pomrukiwałam.
* * *
Wstałam. Popatrzyłam się na ranę: była fioletowawa i wydobywał się z niej choćby dym o kolorze zielonym. Usłyszałam przeraźliwe dźwięki. Lekko się skuliłam, rozglądałam się dookoła, ale nikogo tam nie było. Nagle na jednej ze ścian wypalał się kontur jakiegoś stworzenia. Kolejno środek zaczął oślepiająco świecić i po tym wszystko poszarzało. Jasny kolor przemienił się w czarny z czerwonym. Rozpoznałam tą postać. To mój dziadek, widziany jako demon. Z kłów kapała mu krew, tak samo na pazurach miał ślady uśmiercenia ofiary, tak jak kiedyś. Powoli podchodził do mnie, z jego oczu falował zielony dymek.
- Och, Moone... Tyś ostatnia, nie zabita, tyś świadek morderstwa, tyś śmierć. Tyś mogła być dobra, tyś teraz część moja, tyś posiadać część mą. Tyś być zła, tyś dostać mój dar, tyś demon. Tyś pójść ze mną, tyś odejść od nich, tyś zabić ich, tyś...
Zaczęłam być powoli hipnotyzowana, dostawałam powoli dar, o jakim mówił. Po chwili krzyknęłam i obudziłam się. Wszystko mi się śniło, a wyglądało to tak realistycznie, że myślałam, że to wszystko wydarzyło się naprawdę. Jedynym faktem było to, że powoli znikał mi falujący dymek z rany. Natychmiast pojawił się lekarz, który dowiedział się od Sohary.
- Stałaś się cała czarna, później straciłaś przytomność i z twoich oczu, nosa i rany wydobywał się falujący, fioletowy dym. Przewieźliśmy cię do innego pomieszczenia, gdzie mieliśmy na ciebie oko. Przebudziłaś się, a następnie znowu usnęłaś. Twoja tymczasowa opiekunka zauważyła, że z twojej rany pojawia się coraz większy, zielony dymek, a teraz się obudziłaś z przeraźliwym krzykiem. Było ciebie chyba słychać na ćwiartkę watahy. - opowiedział lekarz.
- Przepraszam... Ale nie chcę już tego wspominać... - odpowiedziałam takim głosem, jak bym za chwilkę miała się rozpłakać.
- Nie martw się. - próbowała mnie pocieszać Sohara.
- Zamknij się! - nagle mój głos stał się odważniejszy i lekko złowrogi.
Coś mnie pchnęło, żeby to powiedzieć. Ja bym tego nie powiedziała. Jak to wypowiedziałam, to się na mnie wszyscy popatrzyli. Nagle znowu "wróciłam do siebie" i zaczęłam popłakiwać.
<Resztę prawdopodobnie dokończę ja. Pozdrawiam ^.^>

Uwagi: "Przede mną" piszemy osobno. Zapominasz o "ą" i "ę". "Pomrukiwałam" piszemy przez "u". "Choćby" piszemy przez "ć". Literówki. Powtórzenia (których i tak nie poprawiam, bo czasem zwyczajnie nie mam siły). Nie środkuj tekstu Spacjami! "Och" piszemy przez "ch". Unikaj w tekście słów typu "to", przykład: Gdy Alfa już poszła, to położyłam głowę na przednie łapy. Czasem zdarzają się braki w tekstach, np. powiedziałam (tak) cicho, że do końca nie byłam pewna, czy usłyszała. Niektóre zdania zwyczajnie nie mają sensu, np.: ...uśmiechnęła się szeroko, mówiąc, że w co chcę się najpierw bawić.

Od Yuki "Wygnanie" cz. 3

Luty 2018 r.
Ta skrzynka, w której siedziałam zatrzymała się. Ludzie siedzący przede mną wysiedli. Dziewczynka wysiadła, ciągnąc tym samym mnie za szyję. Niech tylko mnie spuszczą z tego sznura, a pognam do lasu. Zobaczyłam kawałek ziemi ogrodzony jakimś płotem. Na środku terenu był budynek. Furtka została otworzona, ludzie weszli. Poszłam niechętnie za nimi. Zwiesiłam głowę. Szłam tak, gdy nagle poczułam, że ludzie nie idą. Popatrzałam bez zainteresowania do tyłu. Człowiek podszedł do mnie i kucnął. Nie była to tamta przeklęta dziewczynka, tylko jakiś facet. Przypiął mi coś do obroży i odczepił sznurek. Poczułam, że jestem wolna. Rozciągnęłam się i zaczęłam oglądać teren w kłusie. Gdy tak szłam, nagle poczułam inną woń. Był to pies. Brakowało jeszcze kundla... Usłyszałam ludzki głos. Powtarzał to samo słowo. Katy? Czy jakoś tak. Zignorowałam to i dalej obchodziłam teren. Nagle usłyszałam ludzki głos z tyłu mnie. Odwróciłam łeb. Człowiek patrzał na mnie i dawał gest bym do niego przyszła. Może małe psoty? Zobaczymy jacy są zwinni... Ruszyłam wolnym biegiem wokół niego. Co chwilę przyśpieszałam. Patrzał na mnie zaniepokojony. Uśmiechnęłam się diabolicznie. Gdy byłam wystarczająco rozpędzona skoczyłam na niego, tym samym go przewracając. Przerażony krzyknął. Podkurczył nogi i zasłonił swoją twarz. Pokazałam mu kły w uśmiechu godnym demona i "zeszłam" z niego. Nie chcę go zabić. Przecież zabawek się ot tak nie psuje. Zobaczyłam, że ludzie z jego stada patrzeli na mnie zdziwieni. Ciekawa jestem jak dużo widzieli. Poczułam uderzenie w łeb i pociągnięcie za obrożę. Zawarczałam na niego. Przecież to była zabawa... Pociągnął mnie aż do wrót budynku. Weszłam niechętnie do środka. Poczułam nagłe ciepło. Usłyszałam szczekanie. Rozejrzałam się. Zobaczyłam psiura biegnącego w moją stronę. Merdał ogonem. Zatrzymał się obok mnie i zaczął wąchać.
- A może najpierw tak byś się przywitał?- zapytałam wkurzona.
- To ty mówisz?! - zdziwił się kundel
- Tak, jak reszta wilków- zamurowało go
- Jesteś wilkiem?
- Magicznym - odrzekłam
- Pokaż mi jeden czar - zaczął błagać.
- Nie- odmówiłam
- Dlaczego? - zasmucił się
- Bo nie chcę, by ludzie to widzieli - zaczął błagać. Był tak irytujący jak Nirvaren...
- No proszę - mój gniew sięgał zenitu... Walnęłam go w policzek łapą, tak że miał na pysku zadrapanie. Zapiszczał.
- Nie, koniec i kropka - podkulił ogon i położył uszy wzdłuż ciała
- Dlaczego mnie zbiłaś? - powiedział cicho
- To cię bolało? - zaśmiałam się - W dziczy nie przetrwałbyś tygodnia!
- A jak jest w dziczy? - zapytał

C.D.N

Uwagi: "Bezinteresownie" nie znaczy tego, co "bez zainteresowania"! Mnóstwo powtórzeń. Nadal wypowiedzi. Nie możesz w końcu łaskawie zapytać o co chodzi, albo sama to zaobserwować? Przed "że" stawiamy przecinek. Kończ akapity kropką.