Podziękowałem i powiedziałem, że chcę być sam. Posłuchali i poszli. Ja tymczasem myślałem nad sobą i doszło do tego, czy aby na pewno im ufam?... Przecież skoro nie obronili Trey'a? I nawet się tym nie przejęli? Czy aby na pewno chcę być dobry? Czy tak ma właśnie być? Czy tam mam żyć?! Może muszę tu wprowadzić swój własny porządek?... Tylko tak, żeby się nie zorientowali, że coś knuję...
Następnego ranka usłyszałem pukanie do drzwi. To był Rix, który powiedział na dzień dobry:
<Onurix?>
Zacieśnianie więzi
Link do osób, które zostały wylosowane znajduje się tutaj. :)
niedziela, 22 grudnia 2013
Cd. Onurix "Nasza przyjaźń... cz.43" (cd. Leo lub Kiiyuko)
- Leo, bardzo mi przykro - powiedziałem
Basior cały czas miał spuszczony nos na kwintę.
- A przemiana na noc? Już po zmroku - zawołała Kiiyuko - Och nie! - zawołał Leo jeszcze bardziej zasmucony - Leo, bądź pewny nie przemienisz się, za dużo dziś dobrego zrobiłeś. - pocieszyłem go. Lekko się uśmiechnął. Staliśmy przed jego jaskinią, jednym zgrabnym ruchem skrzydła, otworzyłem drzwi do jego jaskini. - Dobranoc Leo - powiedziałem <Leo, Kiiyuko?> |
Cd. Kiiyuko "Nasza przyjaźń... cz.43" (cd. Onurix)
Zamilkłam. Jak by mu to powiedzieć, tak żeby to dobrze przyjął?
- Kii? - powiedział. Nie wiedział przecież, że...
- Trey nie żyje.
- Co proszę? - powiedział z przerażeniem
- Go zaatakował smok z armii Asai. Nie wytrwał go. Zginął na miejscu.
- Ale... - wydukał. No tak. Przecież byli przyjaciółmi w dzieciństwie, póki ich nie rozdzielono. Tak długo na to czekał, żeby ponownie się z nim zaprzyjaźnić. Żeby już zawsze nie byli rozdzielani. Nigdy. A teraz. On wie, że jego przyjaciel nie żyje. Teraz to już nie jest tylko złudzenie. Przez całe życie w armii okrutnej generał, sądził że on nie żyje. Kiedy tutaj trafił i go zobaczył, to pomimo tego, że był już starszy, to go poznał. Wiedział, że jednak jest nadzieja. Miał nareszcie czas... I nic z tego. Już nigdy.
Wciąż nic nie mówił. Dotarliśmy do watahy. Wtedy Rix powiedział:
<Rix?>
- Kii? - powiedział. Nie wiedział przecież, że...
- Trey nie żyje.
- Co proszę? - powiedział z przerażeniem
- Go zaatakował smok z armii Asai. Nie wytrwał go. Zginął na miejscu.
- Ale... - wydukał. No tak. Przecież byli przyjaciółmi w dzieciństwie, póki ich nie rozdzielono. Tak długo na to czekał, żeby ponownie się z nim zaprzyjaźnić. Żeby już zawsze nie byli rozdzielani. Nigdy. A teraz. On wie, że jego przyjaciel nie żyje. Teraz to już nie jest tylko złudzenie. Przez całe życie w armii okrutnej generał, sądził że on nie żyje. Kiedy tutaj trafił i go zobaczył, to pomimo tego, że był już starszy, to go poznał. Wiedział, że jednak jest nadzieja. Miał nareszcie czas... I nic z tego. Już nigdy.
Wciąż nic nie mówił. Dotarliśmy do watahy. Wtedy Rix powiedział:
<Rix?>
Cd. Leo/Shadow "Nasza przyjaźń... cz.42" (cd. Kiiyuko)
- Och... To chyba... Dobrze prawda? - zapytałem lekko wstrząśnięty
- Tak - uśmiechnęła się Kii - A teraz może zrobimy więcej tego wywaru i wrócimy do watahy?
- Dobry pomysł. Póki nie zacznie się ściemniać - odparł Rix
Tak spędziliśmy najbliższy czas i kiedy powoli słońce zaczynało zachodzić, byliśmy w połowie drogi do swoich nor. To było takie dziwne uczucie. Nie być odrzucanym przez innych. Byciem sobą. Po raz pierwszy dłużej od bardzo długa. Nawet nie wiem ile mam lat. Ale o teraz nie jest ważne. Spojrzałem na Kii rozmawiającą z Rix'em. Ważne, że mam przyjaciół. Muszę jeszcze o coś zapytać ważnego Kii, co nie dawało mi spokoju, więc przerywając ich pogawędkę powiedziałem:
- Gdzie jest Trey?
<Kii?>
- Tak - uśmiechnęła się Kii - A teraz może zrobimy więcej tego wywaru i wrócimy do watahy?
- Dobry pomysł. Póki nie zacznie się ściemniać - odparł Rix
Tak spędziliśmy najbliższy czas i kiedy powoli słońce zaczynało zachodzić, byliśmy w połowie drogi do swoich nor. To było takie dziwne uczucie. Nie być odrzucanym przez innych. Byciem sobą. Po raz pierwszy dłużej od bardzo długa. Nawet nie wiem ile mam lat. Ale o teraz nie jest ważne. Spojrzałem na Kii rozmawiającą z Rix'em. Ważne, że mam przyjaciół. Muszę jeszcze o coś zapytać ważnego Kii, co nie dawało mi spokoju, więc przerywając ich pogawędkę powiedziałem:
- Gdzie jest Trey?
<Kii?>
Cd. Onurix "Nasza przyjaźń... cz.41" (cd. Shadow lub Kiiyuko)
- Leo! - pomogłem mu wstać
- Co to wszystko znaczy? - dopytywali się mnie.
Chwilę pomyślałem.
- Ten eliksir regeneruje siły i sprawia, że rany się goją. Może i Twoja ''choroba'' też podlega działaniu róży.
Popatrzył na mnie z przechylonym łbem. Wywróciłem oczami.
- To znaczy, że za dnia będziesz w swojej normalnej postaci, czyli wilkiem o imieniu Leo, a w nocy staniesz się Shadow'em. Lecz gdy zrobisz coś dobrego, przed zapadnięciem zmroku, w nocy też będziesz Leonem.
<Shadow, Kiiyuko?>
- Co to wszystko znaczy? - dopytywali się mnie.
Chwilę pomyślałem.
- Ten eliksir regeneruje siły i sprawia, że rany się goją. Może i Twoja ''choroba'' też podlega działaniu róży.
Popatrzył na mnie z przechylonym łbem. Wywróciłem oczami.
- To znaczy, że za dnia będziesz w swojej normalnej postaci, czyli wilkiem o imieniu Leo, a w nocy staniesz się Shadow'em. Lecz gdy zrobisz coś dobrego, przed zapadnięciem zmroku, w nocy też będziesz Leonem.
<Shadow, Kiiyuko?>
Cd. Kiiyuko "Nasza przyjaźń... cz.40" (cd. Onurix)
- Już! Pij! - wrzasnęłam podając mu eliksir
- Eh... - mruknął, po czym się przewrócił, jak pijany.
- Leo! - krzynęłam patrząc jak nieprzytomny leży, w nadziei, ze zaraz się podniesie
- Podać mu? Nie jest za późno? - zestresowana powiedziałam do Rix'a
- Nie wiem, ale warto spróbować
Na te słowa podeszłam do niego i ku mojemu przerażeniu jego sierść ciemniała... Uchyliłam mu usta, wlałam płyn i przechyliłam tak głowę, że połknął. Nic innego się nie stało, jak tylko miał spowrotem swoje dawne kolory, jako Leo. Nie budził się.
- Leo? - szepnęłam przerażona myślą, że umarł. Na szczęście za chwilę uchylił lekko powieki i popatrzył na nas i powiedział:
- Co się stało?
- Jesteś zdrowy! - krzyknęłam, ale potem spoważniałam - Chyba... Jak się czujesz?
- Dziwnie. Trochę kręci mi się w głowie.
- Co to może oznaczać? - spojrzałam na Rix'a, bo on jako jedyny wiedział więcej o tej roślinie
<Onurix?>
- Eh... - mruknął, po czym się przewrócił, jak pijany.
- Leo! - krzynęłam patrząc jak nieprzytomny leży, w nadziei, ze zaraz się podniesie
- Podać mu? Nie jest za późno? - zestresowana powiedziałam do Rix'a
- Nie wiem, ale warto spróbować
Na te słowa podeszłam do niego i ku mojemu przerażeniu jego sierść ciemniała... Uchyliłam mu usta, wlałam płyn i przechyliłam tak głowę, że połknął. Nic innego się nie stało, jak tylko miał spowrotem swoje dawne kolory, jako Leo. Nie budził się.
- Leo? - szepnęłam przerażona myślą, że umarł. Na szczęście za chwilę uchylił lekko powieki i popatrzył na nas i powiedział:
- Co się stało?
- Jesteś zdrowy! - krzyknęłam, ale potem spoważniałam - Chyba... Jak się czujesz?
- Dziwnie. Trochę kręci mi się w głowie.
- Co to może oznaczać? - spojrzałam na Rix'a, bo on jako jedyny wiedział więcej o tej roślinie
<Onurix?>
Cd. Onurix "Nasza przyjaźń... cz.39" (cd. Kiiyuko)
Strasznie było mi żal Lea, ale gdy jest super wilkiem to takiego czasu z nim nie można zmarnować.
- Ok, szukamy tej róży! - powiedziałem
- Jesteśmy w lesie zakochanych... ciekawe dlaczego tu rośnie - zapytał Leo
- Rośnie tu gdyż tu tylko są krzaki różowo- fioletowe, a jej barwa jest fioletowa.
- Aha - odparł basior
- Ok, nosy przy ziemi i szukamy! - zawołała Kii
Ten las wyglądał przepięknie, były w nim super zapachy.
Widziałem, że Kii była zachwycona.
Minęły już 3 minuty.
- O patrzcie! Tam jest jakiś krzak - powiedziałem
- Tylko, że on jest czerwony, a nie różowy - powiedziała Kii
- Możemy zaryzykować - zaoponował Leo
- Utworzę niedużą trąbę powietrzną a ty Kii, nie czujesz bólu to możesz poszukać.
- Jasne! - rzekła
Leo stał i patrzył na mnie.
- Leo, a ty przynieś trochę krystalicznie czystej wody ze źródełka, bo musimy zrobić wywar jak już znajdziemy tę różę.
- Ok, ale to musi mieć przecież kolor różany, jak to zrobimy? - zapytał
- Niewiem, idź szybko! - pośpieszyłem go.
Wyciągłem skrzydła, podniosłem się do góry i obracając się wokół własnej osi, tworzyłem małe tornado.
Najsłabsze kwiaty opadły z krzaka, została jedna czwarta tego co było.
Kii zaczęła przeszukiwać krzaki, kolce zwykłych róż zadawały jej niebolesne ukłucia, ale jednak krew lała się z ran pozostawionych przez kolce.
Leo przytruptał z flakonikiem pełnym wody.
Jego łapy były zniewolone przez dziwne kajdany.
- Zaczyna się - stwierdziła Kii
- Och nie - krzyknął Leo
- Tu jest woda. - powiedział basior
Po chwili Kii przybiegła z fioletową różą w pysku.
- Jest! Jest! - krzyknęliśmy radośnie
Leo otworzył flakonik i skinął głową bym podszedł do niego.
Przyleciałem do niego jak najszybciej.
- Kii, wrzuć różę do flakonika - powiedziałem
Wadera włożyła ją, woda zabarwiła się na fioletowo.
- Barwa ma być różana, tak? - zapytał Leo
- Tak - odparłem
Zauważyłem, że z ran Kii, zaczyna się sączyć krew.
- Kii, podejdź tu - rzekłem
- Leo daj mi flakonik - odparłem
Przyłożyłem flakonik do ran Kiiyuko, z których leciała krew... Woda zabarwiała się na kolor... RÓŻANY!!
Wszyscy uśmiechnęliśmy się szeroko.
Leo nie mógł ustać na łapach, chwiały się mu.
- Kiiyuko, podaj mu wywar! - rozkazałem
<Kiiyuko, dokończ>
- Ok, szukamy tej róży! - powiedziałem
- Jesteśmy w lesie zakochanych... ciekawe dlaczego tu rośnie - zapytał Leo
- Rośnie tu gdyż tu tylko są krzaki różowo- fioletowe, a jej barwa jest fioletowa.
- Aha - odparł basior
- Ok, nosy przy ziemi i szukamy! - zawołała Kii
Ten las wyglądał przepięknie, były w nim super zapachy.
Widziałem, że Kii była zachwycona.
Minęły już 3 minuty.
- O patrzcie! Tam jest jakiś krzak - powiedziałem
- Tylko, że on jest czerwony, a nie różowy - powiedziała Kii
- Możemy zaryzykować - zaoponował Leo
- Utworzę niedużą trąbę powietrzną a ty Kii, nie czujesz bólu to możesz poszukać.
- Jasne! - rzekła
Leo stał i patrzył na mnie.
- Leo, a ty przynieś trochę krystalicznie czystej wody ze źródełka, bo musimy zrobić wywar jak już znajdziemy tę różę.
- Ok, ale to musi mieć przecież kolor różany, jak to zrobimy? - zapytał
- Niewiem, idź szybko! - pośpieszyłem go.
Wyciągłem skrzydła, podniosłem się do góry i obracając się wokół własnej osi, tworzyłem małe tornado.
Najsłabsze kwiaty opadły z krzaka, została jedna czwarta tego co było.
Kii zaczęła przeszukiwać krzaki, kolce zwykłych róż zadawały jej niebolesne ukłucia, ale jednak krew lała się z ran pozostawionych przez kolce.
Leo przytruptał z flakonikiem pełnym wody.
Jego łapy były zniewolone przez dziwne kajdany.
- Zaczyna się - stwierdziła Kii
- Och nie - krzyknął Leo
- Tu jest woda. - powiedział basior
Po chwili Kii przybiegła z fioletową różą w pysku.
- Jest! Jest! - krzyknęliśmy radośnie
Leo otworzył flakonik i skinął głową bym podszedł do niego.
Przyleciałem do niego jak najszybciej.
- Kii, wrzuć różę do flakonika - powiedziałem
Wadera włożyła ją, woda zabarwiła się na fioletowo.
- Barwa ma być różana, tak? - zapytał Leo
- Tak - odparłem
Zauważyłem, że z ran Kii, zaczyna się sączyć krew.
- Kii, podejdź tu - rzekłem
- Leo daj mi flakonik - odparłem
Przyłożyłem flakonik do ran Kiiyuko, z których leciała krew... Woda zabarwiała się na kolor... RÓŻANY!!
Wszyscy uśmiechnęliśmy się szeroko.
Leo nie mógł ustać na łapach, chwiały się mu.
- Kiiyuko, podaj mu wywar! - rozkazałem
<Kiiyuko, dokończ>
Cd. Kiiyuko "Nasza przyjaźń... cz.38" (cd. Onurix)
- Wiesz, nasze szczęście nie będzie trwać długo, ta tym bardziej Leo, bo to trwa tylko 5-10 min. Potem znowu będzie starym, wścibskim Shadow'em. Jak na razie na ma na to rady.
- To co robimy? - powiedział Leo - Żeby nie zmarnować tych 5-10 min.?
- Może poszukamy tej róży? - podsunęłam pomysł
- Jakiej róży? - zapytał. No tak, nie wie o tym.
Wytłumaczyłam mu kilka rzeczy o niej. Z otwartą gębą słuchał.
<Onurix?>
- To co robimy? - powiedział Leo - Żeby nie zmarnować tych 5-10 min.?
- Może poszukamy tej róży? - podsunęłam pomysł
- Jakiej róży? - zapytał. No tak, nie wie o tym.
Wytłumaczyłam mu kilka rzeczy o niej. Z otwartą gębą słuchał.
<Onurix?>
Cd. Assuva "Moja historia cz.11 (cd. Tara)
- Dobrze, że czujesz się już lepiej - powiedziałem
- Nic nie jest dobrze! - krzyknęła
- Asai już chyba da watasze spokój, Shadow zmienił się w tego dobrego, uważam, że wojny nie będzie, ale ostatecznie muszą to potwierdzić generałowie i Kii.
- A h a - wydukała
- Blade! - zawołałem
- Tak - basior przyszedł ku mnie
- Tak, tak z Tarą już lepiej, możecie iść - powiedział uśmiechając się
Zdenerwowało mnie to, że wszyscy myślą, że my jesteśmy parą!
Spojrzałem na Tarę badawczo i kiwnąłem głową ku wyjściu.
- Jak dobrze, że już... - rzekła
- Tak. Tak, dobrze. Odprowadzę Cię do jaskini - odparłem
Wadera przekręciła głowę.
Po paru minutach staliśmy już przy jaskini Tary.
- Już dość takich wycieczek, idź się połóż, to był męczący dzień - powiedziałem oschle.
<Taro, dokończ>
- Nic nie jest dobrze! - krzyknęła
- Asai już chyba da watasze spokój, Shadow zmienił się w tego dobrego, uważam, że wojny nie będzie, ale ostatecznie muszą to potwierdzić generałowie i Kii.
- A h a - wydukała
- Blade! - zawołałem
- Tak - basior przyszedł ku mnie
- Tak, tak z Tarą już lepiej, możecie iść - powiedział uśmiechając się
Zdenerwowało mnie to, że wszyscy myślą, że my jesteśmy parą!
Spojrzałem na Tarę badawczo i kiwnąłem głową ku wyjściu.
- Jak dobrze, że już... - rzekła
- Tak. Tak, dobrze. Odprowadzę Cię do jaskini - odparłem
Wadera przekręciła głowę.
Po paru minutach staliśmy już przy jaskini Tary.
- Już dość takich wycieczek, idź się połóż, to był męczący dzień - powiedziałem oschle.
<Taro, dokończ>
Cd. Giveros "Jesteśmy parą cz.16" (c.d. Lejsi)
Przewróciłem oczyma "Eh, te
wilczyce wiecznie są niezadowolone!''- pomyślałem po czym podreptałem do
lasu. Było już dosyć ciemno, a z oddali słychać było wycie innych
wilków. Jednak, nie zniechęciło mnie to i kroczyłem dalej w ciemne odmęty
mrocznej puszsczy. Suche, podgniłe liście szeleściły pod moimi łapami, a
wokoło było słychać krakanie gawronów rządnych świeżej padliny. Nagle do
moich uszu dobiegło długie, przeciągłe warknięcie. Rozejrzałem się,
jednak nikogo nie zobaczyłem.
- Stać, kto
idzie?! - wrzasnęła czarna wadera, po czym rzuciła się na mnie i
przygwoździła do ziemi. Nie było wątpliwości że to Asai.
- Twój młodszy brat, idiotko! - warknąłem
- Ah tak. - powiedziała z pogardą po czym ze mnie zlazła. - Lepiej się stąd wynoś braciszku. To nie miejsce dla takich jak ty.
- Mów co chcesz, mnie to i tak zwisa. - prychnąłem.
- Heh, twoja
odwaga mnie rozśmiesza Grivy. Mogłeś się przyłączyć do mojego imperium,
ale nieeee, ty wolałeś bandę magicznych psów!
- Nie masz prawa tak mówić! - protestowałem.
- Zdziwił byś
się. Co by powiedział twój ojciec, Grivy? - wadera zaczęła obchodzić mnie w
koło - Na pewno by mu się to nie spodobało, czyż nie?
- No cóż nigdy się już nie dowiemy, BO GO ZABIŁAŚ!
- Oh, należało mu się i sam musisz to przyznać. No bo kto jak nie ON, zrobił ci tą piękną bliznę na twarzy, co?
- Jesteś jadowita... Jak wąż - syknąłem.
Tym czasem u Lejsi....
<Lejsi?>
Cd. Tara "Moja historia cz.10 (cd. Assuva)
Otworzyłam oczy. Przed sobą zobaczyłam Assuve.
- Lejsi, Lejsi!... - próbowałam zawołać moją siostrę, niestety wyszedł tylko zamglony szept. Nie mogłam nic innego wypowiedzieć, więc byli trochę zdziwieni moją mową.
- Co?! - krzyczały wilki
- Lejsi! Lejsi! - udało mi się krzyknąć, ale wypadło to dość słabo, ale wystarczyło, żeby przyszła
- Jestem kochana!! -powiedziała zatroskana siostra, wyławiająca się z pomiędzy innych wilków.
Ucieszyłam się, dając o tym znać poprzez osłabiony uśmiech. Gdy płakała moje zdrowie wracało do normy. Nagle poczułam się zupełnie zdrowa i wstałam.
- Taro! - krzyknął Assuva
- Spokojnie, łzy Lejsi mnie uleczyły.
- Assuva wspominał coś o Asai. Mów szybko, o co chodzi. - powiedział Griveros, po czym Lejsi spojrzała na niego z gniewem. On jakby posmutniał.
- Chodzi oto, że rano Asai rano mnie pogryzła. Podobno dowiedziała się o nowej mocy Lejsi i wypowiedziała wojnę, a nie zabiła mnie tylko dlatego, żebym mogła przekazać wam, że ona się nie podda póki nie zdobędzie jej.
Każdy kto to usłyszał, zaniepokojony tą nowiną poszedł do siebie i przygotowywał do wojny.
- Taro? - powiedział Assuva, który jeszcze został
- Tak?- odpowiedziałam spoglądając na niego
<Assuva?>
- Lejsi, Lejsi!... - próbowałam zawołać moją siostrę, niestety wyszedł tylko zamglony szept. Nie mogłam nic innego wypowiedzieć, więc byli trochę zdziwieni moją mową.
- Co?! - krzyczały wilki
- Lejsi! Lejsi! - udało mi się krzyknąć, ale wypadło to dość słabo, ale wystarczyło, żeby przyszła
- Jestem kochana!! -powiedziała zatroskana siostra, wyławiająca się z pomiędzy innych wilków.
Ucieszyłam się, dając o tym znać poprzez osłabiony uśmiech. Gdy płakała moje zdrowie wracało do normy. Nagle poczułam się zupełnie zdrowa i wstałam.
- Taro! - krzyknął Assuva
- Spokojnie, łzy Lejsi mnie uleczyły.
- Assuva wspominał coś o Asai. Mów szybko, o co chodzi. - powiedział Griveros, po czym Lejsi spojrzała na niego z gniewem. On jakby posmutniał.
- Chodzi oto, że rano Asai rano mnie pogryzła. Podobno dowiedziała się o nowej mocy Lejsi i wypowiedziała wojnę, a nie zabiła mnie tylko dlatego, żebym mogła przekazać wam, że ona się nie podda póki nie zdobędzie jej.
Każdy kto to usłyszał, zaniepokojony tą nowiną poszedł do siebie i przygotowywał do wojny.
- Taro? - powiedział Assuva, który jeszcze został
- Tak?- odpowiedziałam spoglądając na niego
<Assuva?>
Subskrybuj:
Posty (Atom)