Zacieśnianie więzi

W ramach lepszego zapoznania się ze sobą realizujemy comiesięczny projekt losowania osób, do których można napisać op. i dostać dzięki temu +3 pkt. do każdej z umiejętności (+1 pkt. do mocy).
Link do osób, które zostały wylosowane znajduje się tutaj. :)

czwartek, 4 lutego 2016

Od Yuki "Mroczny zamek" cz. 3

- NIE JESTEŚ MOJĄ MATKĄ - krzyknęłam i się przeteleportowałam się za nią, chwytając przy tym jej lewą tylną łapę. Ona się wyrwała i zmieniła w Ripple.
- Nie uderzysz przyjaciółki - powiedziała.
- NIE NABIORĘ SIĘ NA TĄ TWOJĄ SZTUCZKĘ - machnęłam pazurami, kalecząc jej klatkę piersiową. Ona odskoczyła i rzuciła się na mnie. Zaczęłyśmy się gryźć, drapać i bić. Gdy próbowała
ugryźć mnie w krtań, co by się zakończyło śmiercią, odepchnęłam ją tylnymi łapami, a ona pięknie poleciała na ścianę wydając przy tym przepiękny okrzyk bólu. Podeszłam do niej leżącej i ciężko oddychającej. Uśmiechnęłam się diabolicznie, na co "Ripple" odpowiedziała morderczym wzrokiem.
- Przyjaciółka by się nie rzuciła na przyjaciółkę - powiedziałam uśmiechając się jeszcze bardziej diabolicznie i patrząc się na nią z wyższością.
- Moc tego zamku pochłania cię aż do szpiku kości - powiedziała
- Ja byłam taka zawsze, jestem i będę - powiedziałam śmiejąc się diabolicznie. Naglę wadera wstała, jakby nie została rzucona o ścianę. Rzuciła się na mnie przewracając mnie przy tym i przyciskając do podłogi. Jej przednie łapy przyciskały klatkę piersiową
- I kto się śmieje ostatni? - zapytała ironicznie, śmiejąc się złowieszczo.
- JA!!! - krzyknęłam teleportując się nad nią, tym samym napadając ją z góry. Kępki wyrwanego futra fruwały po całym pomieszczeniu. Krew się lała na wszystkie strony. Naglę ona przycisnęła mnie do kafelek, dusząc mnie. Próbowałam nabrać oddechu. "Czyżby to mój koniec?" pomyślałam smutna. Naglę coś lub ktoś rzuciło laskę w stronę "Ripple", zrzucając ją ze mnie. Nabrałam głęboki wdech tak głęboki, że zakasłałam. Spojrzałam w stronę mojego sprzymierzeńca. Była to tamta kobieta. "Ripple" rozwścieczona krzyknęła:
- JESZCZE WAS DOPADNĘ I ZABIJĘ - zniknęła. "Nic ci się nie stało?" spytała kobieta mówiąc mi
w myślach. Podeszła do mnie i popatrzała na rany. "Wytrzymam" odpowiedziałam. "Tracisz dużo krwi, jeszcze chwilę a umrzesz" zabrzmiał głos w moich myślach. "Zawołam moje siostry, pomogą ci" powiedziała. Naglę się skupiła, a po chwili przyszło więcej takich kobiet. Zaczęły opatrywać mnie. Po chwili byłam cała w bandażach, ale zdolna do chodzenia, nie licząc bólu pojawiającego się za każdym krokiem. Nagle kobieta i jej siostry znikły, a ja zostałam sama w pokoju z bandażami. "Czy to była halucynacja?" rozmyślałam. Popatrzałam na drzwi wyjściowe. Zrozumiałam, że były zakluczone. "Muszę znaleźć klucz" pomyślałam. Zaczęłam błądzić po nieskończonej pętli pokoi. Ból był nieznośny, często było tak że przystawałam na chwilę i siedziałam. Naglę dotarłam do biblioteki. Wyglądała na starą, bardzo starą. Książki były od lewej do prawej, od góry do dołu. Książki były wciskane na siłę w półki które pękały w szwach. Wędrowałam tak po tej plątaninie szaf z półkami zapełnionymi książkami. Natknęłam się na półkę "Eliksiry". Od razu sięgnęłam po pierwszą lepszą książkę. Zaczęłam ją czytać. Gdy skończyłam, sięgałam po następną, i jeszcze następną. Straciłam
poczucie czasu. Dziwnę nazwy, regułki i systematyczność przejawiała się w wszystkich książkach z półki "Eliksiry". Siedziałam jak mól książkowy godzinę lub dwie nad książkami. Nagle zrozumiałam, że to zamczysko chcę mnie tu uwięzić. "Ale te książki..." toczyłam bój z swoją ciekawością do eliksirów. Koniec końców doszłam do wniosku by ukraść półkę. "Może uda mi się ją przeteleportować do mojej jaskini." Dotknęłam półki i skupiłam się. Pomyślałam o mojej jaskini. Nagle cud, półka zniknęła, a ja spadłam na pysk. Podniosłam się i poszłam do innych pokoi. Błąkałam się dobre parę minut aż w końcu dotarłam do dziwnego pokoju. Wydawał się salą tronową. Były tam dwa dosyć stare krzesła wydające się być tronami. Koło nich stały dwa żelazne posągi rycerzy z mieczem i tarczą. Na większym tronie leżał klucz.
- MAM - krzyknęłam i pobiegłam, ale nie złapałam klucza, bo posągi mieczami zablokowały mi drogę. Nagle jeden z nich się odezwał:
- Jeżeli chcesz klucz, musisz odpowiedzieć na zagadki - moja nadzieja zmalała i znikła.
- Chcę odpowiedzieć na zagadki - powiedziałam
- Widzi korzenie drzew, lecz zarówno też górną część chmur, nie możesz jej przesunąć lecz zniszczyć... - zaczęłam intensywnie myśleć. Drzewo... Nie. Ptaki... Nie. Góra.. TAK.
- Czyżby to góra? - zapytałam się
- Odpowiedź bezbłędna, druga zagadka - łamie drzewa, niszczy góry, zabija ludzi, niszczy najtwardsze kamienie - to już było trudniejsze, rozmyślałam aż w końcu doszłam do wniosku
- Czas - odpowiedziałam
- Ostatni etap, zarówno najtrudniejszy, nie możesz tego dotknąć, złapać lecz możesz to zobaczyć, rozwesela szczeniaki, a starych przygnębia, cóż to jest? - nic nie wiedziałam i zdesperowana powiedziałam:
- Dusza?
- Niestety to tafla wody... zawiodłaś na ostatnim etapie, mogę ci dać zadanie, za które dostaniesz to, czego chcesz.
- Jakie?

<C.D.N>

Uwagi: Błędy z poprzednich op. + Nie "gryść", tylko "gryźć".  Uwzięłaś się coś na to określenie: diabolicznie, diabolicznie, diabolicznie... Nie "skąńczyłam", tylko "skończyłam". "Regułki" piszemy przez "u". Mół książkowy?

Od Tośka "Jak dołączyłem"

Jestem zbłąkanym wilkiem. Szukam cichego miejsca. Cichego, ale nie pustego. Z wielu watah mnie wyrzucano. Prędzej czy później po prostu robiłem coś "zakazanego" (Co to za słowo?) i byłem za to wydalany. Jak ostatni wyrzutek. Chyba taki też byłem. Pewnie taki też jestem, sam już nie wiem, jestem przecież niepoczytalny.
Mimo to, los potrafi się odmienić. Zawsze w to wierzyłem. Posłuchajcie...
Gorąco. To chyba lato, dawno nie widziałem kalendarza. Na jednej z kolejnych ścieżek, które sam wytyczam spotkałem "Brata od Ziemi". Tak nazywam wilki, z którymi połączył mnie brak domu. Naszym domem jest Ziemia, która jak matka nas karmi i wychowuje.
Ów Brat wyglądał na zmęczonego. Usiadł pod drzewem i odetchnął głęboko. Postanowiłem przysiąść obok.
- Witaj bracie! - szpanuje udawaną normalnością.
- Ano witaj. - odpowiada mi z mniejszym entuzjazmem.
Kontakt nawiązany! Teraz tylko udawać normalnego jak najdłużej.
- Co porabiasz w tych terenach? - Zapytałem.
- Żyję. To mój dom. A ty, szukasz czegoś? - jego grzeczność na kilometr śmierdziała wymuszeniem i złudzeniem.
- Nie, nie... Tylko przechodzę. Może dziwnie to zabrzmiało ale... Nie ma tu jakiejś grupy wilków?
Teraz to już spojrzał na mnie jak na idiotę. Widocznie mieliśmy inne spojrzenie na świat. Mimo to po chwili odpowiedział.
- Widziałem tu parę wilków, ale na co ci to wiedzieć? Wolność ci się znudziła?
W tym momencie zacząłem sam wymykać się sobie z pod kontroli.
- WILKI? W którą stronę?! - wykrzyczałem zrywając się na łapy.
Chyba mnie przejrzał. Chyba zauważył, że nie ma sensu mi tłumaczyć, żebym nie rezygnował z wolności.
- W tamtą... - odpowiedział i skinął lekko głową w przód. Szybko spojrzałem w te stronę.
- WIIIILKIII! - Krzyknąłem i zacząłem biec w pokazaną mi stronę. To był jeden z tych momentów, kiedy nie myśli się o tym co jest teraz, tylko o najbliższej przyszłości. A może ten Wilk mnie okłamał, żebym sobie poszedł? Wrócę się i ukatrupię!
Biegnę tak co sił w nogach, aż widzę to. Widzę WILKIIII! Inne niż ja! Takie kolorowe!!! I żywe! Brat nie kłamał! Entuzjazmowi nie było końca do czasu, aż wpadłem do strumienia. Że był już zmierzch, przenocowałem w tych terenach, a rano zgłosiłem się do Alfy. Przyjęli mnie, dowiedziałem się że to Wataha Magicznych Wilków. Ona zaś nie dowiedziała się, że jestem niezrównoważony. To chyba dobrze. A o dalszym życiu opowiem wam kiedy indziej, przy innej okazji...

Uwagi: Literówki. Nie "odrzutek", tylko "wyrzutek". (Źle piszesz nawiasy. Te Spacje są zbędne). Wilki nie mają nóg, tylko łapy.

Od Pyroxa "Dałeś się oszukać"

Urodziłem się jak normalny szczeniak, ale to, co później się stało, zmieniło ten fakt...
Był to zwykły dzień, bawiłem się w swojej wiosce z przyjaciółmi w popychańca. Jak zawsze, myślałem, że wpadnę w krzaki, ale jeden z wilków tak mnie popchnął, że wleciałem do lasu. Tam poczułem, że leżę na kimś, na jakimś.... Basiorze? Szybko wstałem, by powiedzieć "przepraszam", ale on wziął mnie za futro, rzucił o ziemię i powiedział:
- Zajmijcie się nim, bo jeszcze poleci durny do rodziców i wypapla! - krzyknął do reszty swojej grupy.
Już mieli mnie upchać do worka, a ja ugryzłem jednego z nich w łapę, puścił mnie i im uciekłem. Jak najszybciej pobiegłem do swojej wsi, aby ostrzec resztę przed nadchodzącymi oddziałami napastników. Jednak na mojej drodze, znikąd pojawiła się dziwna istota i przemówiła:
- Ojej! Maluszek chce ocalić dom! - Drwiła ze mnie - Urocze, ale głupie, nawet jak na kurduplowatego psa! Oni są już atakowani, jeżeli tam dojdziesz, również i ciebie wezmą do niewoli! - kontynuowała – Jeżeli masz zamiar ich pokonać, musisz się mnie posłuchać! Mam da ciebie układ, ja wejdę do twojego ciała, a ty pokonasz wszystkich wrogów! - zakończyła swą wypowiedź.
Niby nie byłem aż tak głupi, aby dać się skusić, jednakże chciałem uratować swoją rodzinę. Zgodziłem się na to, co mi zaproponowała. Zaczęła wypowiadać dziwne słowa, jakby zaklęcia. Wtem, poczułem nagły przyrost mocy, głowa mi pękała a sam już nie potrafiłem kontrolować tego, co się ze mną dzieje. Widziałem wszystko, co się działo. Biegłem w stronę osady, gdy nagle napadł na mnie jeden z wojowników. Normalnie bym uciekał, ale to "coś" kazało dla mojego ciała wystrzelić strumień ognia, który pokonał atakującego nieznajomego.
- Kurczę! - zachwyciłem się ,,swoim” czynem. - Mam przeogromną moc!
Zmierzałem ku mojej chatce, gdzie stało trzech przeciwników. Głowa bolała mnie mocniej, a moc wzrosła do niezwykłego (jak na mnie) poziomu! Zaatakowałem wszystkich naraz, jednak ci byli silniejsi od pierwszego, i wgryzły się we mnie. Poczułem ból dużo mocniejszy, niż powinien być, jednak nagle zacząłem cały płonąć. Z przypalonymi pyskami padli na ziemię. Wszedłem do przedpokoju. Moich rodziców tam nie było. Miałem ich szukać, jednak moje nowe oblicze pomyślało, że podpali mi osadę!
- Stój, co ty robisz?! - Odezwałem się do dziwnego stworzenia. - A jak myślisz? Korzystam ze swojego nowego ciała! Nie jestem dobry, ja stoję po złej stronie, a ty dałeś się oszukać jak ostatni frajer! - Odpowiedziała mi z drwiną w głosie.
Próbowałem odzyskać kontrolę nad ciałem, jednak opanowanie go było niemożliwe. Stałem się bestią, istną maszyną do zabijania! Nim się obejrzałem, po dawnym miejscu zamieszkania nie zostało nawet śladu. Wszędzie walały się kamienie, niedopalone kawałki drewna, a w powietrzu czuć było popiół.
- Co żeś najlepszego zrobił?! Ty potworze bez serca! Nigdy ci tego nie daruję!!! - Powiedziałem ze łzami w oczach.
- Ależ ja tylko zrobiłem to, co chciałem. Zgodziłeś się, abym wszedł w twoje ciało. - Powiedziało spokojnie.
Wtedy zdałem sobie sprawę z tego, w co się wpakowałem. Właśnie wpuściłem do swojego ciała istnego demona! Zacząłem nagle kontrolować moje ruchy. Pobiegłem szybko do bardzo wysokiego klifu i powiedziałem:
- Jeżeli dalej będziesz sobie kierował mną bez mojego pozwolenia, spadnę stąd, i zginiesz razem ze mną! - szantażowałem go
- Jestem nieśmiertelny! - odpowiedział spokojnie
- Już nie, teraz jesteś materialny. - uśmiechnąłem się niewidocznie
- Och... No tak.... Dobra, zrobię, co każesz! - wystraszył się bardzo widocznie
- To dobrze, szkoda, że dopiero o tym pomyślałeś po zabiciu moich rodziców!
- Nie masz pewności, czy są martwi, mogli jednocześnie uciec z pożaru, gdy ty akurat nie widziałeś – uspokajał mnie
Pomyślałem, że te coś może mieć dużo racji, jednak zapytałem się o coś innego:
- Czym ty tak w ogóle jesteś, i jak się nazywasz? - powiedziałem, jak do normalnej osoby
- Jestem Gastor, należę do tych duchów, które przejmują ciała innych stworzeń, aby móc nimi sterować jak marionetkami – przedstawił się duch – A ty, kim jesteś? Cóż, trzeba przyznać, że jak na kogoś, który zabił setki istnień, był dość uprzejmy.
- Jestem Pyrox, magiczny wilk, który już nie ma rodziców.... Chyba – również się mu przedstawiłem
Ruszyliśmy w drogę, szukać miejsca na przenocowanie. Wędrowaliśmy dość długo rozmawiając o różnych rzeczach. Nim zdążyliśmy to zauważyć, już była noc. Wlazłem na drzewo, i tam zasnąłem. Kolejny dzień, kolejna długa droga do przebycia. Wędrowaliśmy już ładne parę godzin. Wreszcie doszliśmy na pewno piękne terytorium.
- Gastor, czy wiesz, co to za miejsce?! - Krzyknąłem uradowany.
- Nie – odpowiedział zgodnie z prawdą duch
- To Wrzosowa Łąka! Jeden z terenów Watahy Magicznych wilków, o której opowiadała mi mama! Jesteśmy uratowani! - pękałem ze szczęścia – wystarczy, że pójdziemy dalej, a tam powinien być wilczy szpital, a potem jaskinie i wreszcie jaskinie alf!
- I co to nam daje? - spytał
- Ty jesteś taki głupi, czy tylko udajesz? Możemy ich się zapytać, czy możemy... Znaczy znaczy czy ja mogę dołączyć do watahy! - mówiłem radosnym tonem
Do jaskini Alf było trochę daleko, jednak nie zrażaliśmy się tym. Po jakiejś godzinie błądzenia, doszliśmy do celu.
- No cóż, jesteśmy. - oznajmiłem – Mam nadzieję, że Alfa będzie przyjaźnie nastawiona... No wiesz, bo jeżeli będzie coś do mnie miała, to nawet jeżeli mnie wspomożesz, to nie damy sobie rady!
- Może nie wchodźmy tak od razu, może robi coś ważnego, i jak tylko zobaczy kogoś obcego, od razu zaatakuje? - Pomyślał Gastor
- Dobra, to co, mam zapukać? Tu nie ma drzwi! - Odpowiedziałem zażenowany – Może lepiej wejść i powiedzieć "Przepraszam, czy jest tu kto"?
- Nie brzmi to źle, ale lepiej przygotuj się do ucieczki, może akurat będzie w złym humorze – Powiedział mój kompan
Podszedłem do wejścia, powiedziałem, co zaplanowałem i ku moim oczom ukazała się Alfa i powiedziała do mnie:
- Jestem Suzanna, Alfa Watahy Magicznych Wilków, co cię tu sprowadza? - Powiedziała ze spokojem w głosie.
- Szukam nowego domu... Stary zniszczy... Znaczy ktoś zniszczył.. - powiedziałem przypominając sobie, co okropnego się wtedy stało.
- Ty, ta wadera wygląda całkiem nieźle! - Odezwał się nieproszony Gastor z głębi mojego ciała
- Co? - zdziwiła się Suzanna
- Nie wiesz, kiedy się zamknąć? - Odpowiedziałem do niego szeptem – Znaczy... Czy mógłbym wstąpić do watahy? - Zapytałem się.
- Nie mam nic przeciwko temu, jeżeli nie będziesz przeszkadzał reszcie watahy – odpowiedziała
Zostałem przyjęty, wreszcie znalazłem nowy dom! Wciąż zastanawiam się, czy moi rodzice żyją, jednak już teraz rozpocząłem nowy etap w moim życiu.

Uwagi: Nie twórz cudzysłowie za pomocą dwóch przecinków! Wrzosowa Łąka oraz Wataha Magicznych Wilków to nazwa miejsca, więc powinno się ją zapisywać z wielkich liter.