Sierpień 2022 r.
- Zmiany w człowieka? - powtórzyłem zdumiony - Wiesz, raczej marny ze mnie nauczyciel... Nie lepiej jakbyś poszła do Kai'ego? On bardziej się zna na takich rzeczach. Chyba nawet uczy magii...
- Sam mówiłeś, że tutaj utknęliśmy. Chcę się czymś zająć - stwierdziła uparcie. Westchnąłem cicho. To nie jest tak proste jak się jej wydaje...
- Jestem trochę innej rasy niż ty. Ty jesteś magicznym wilkiem, ja jestem wilkołakiem-magiem. Zmieniam się w wilka, a nie odwrotnie. Przechodzi mi to trochę łatwiej... I chyba nie ma pewności, czy w ogóle możesz. Podobno nie każdy potrafi - próbowałem się bronić. Patrzyła na mnie znudzona.
- I tak nie mamy co robić. Chcę wiedzieć jak to jest mieć palce. Jak nie wyjdzie to trudno.
Patrzyłem na nią nie wiedząc co zrobić. Powinienem już jej wydać jakieś polecenie, czy coś? Nie, chyba nie... Zamiast tego sięgnąłem po jakiś ręcznik i zacząłem wycierać jej futro.
- Co ty wyprawiasz? - zapytała, starając się odsunąć. Ja jednak ponownie się przybliżałem, byleby nie zdołała się ode mnie uwolnić.
- Czyszczę cię. Inaczej możesz się pochorować.
W odpowiedzi warknęła, ale ostatecznie się uspokoiła i dała wytrzeć. Z satysfakcją odłożyłem ręcznik, układając na jednej ze skalnych półek tak, by mógł wyschnąć i nie zśmierdnąć.
- Więc - Zacząłem, kładąc dłonie na swoich kolanach - Musisz myśleć o tym, że rośniesz. Zamykanie oczu i bardzo duże skupienie pomaga na początku. Może też trochę zaboleć, ale to normalne, w końcu rozciągają ci się kości i skóra. Z czasem jest to coraz mniej bolesne, aż na końcu odczuwa się jako zwyczajne łaskotanie. Można to wtedy zrobić ot tak - Pstryknąłem palcami - Nawet nie musisz się skupić. Wystarczy pomyśleć "o, chcę się zmienić w człowieka" i gotowe.
Obserwowała mnie z przechyloną głową. Ze zmierzwionym, sterczącym futrem wyglądała jeszcze zabawniej, ale starałem się nie śmiać. Źle by to odebrała. W najgorszym wypadku pożegnałbym się z życiem.
- Czyli dla ciebie to proste?
- Bardzo - potwierdziłem. Zmrużyła oczy, jakby mi nie wierzyła. Zacząłem mieć poczucie, że próbowała tego już wiele razy, ale nigdy jej nie wyszło. Była zła, że mnie przechodziło to z taką łatwością. Chyba miała nadzieję na jakieś bardziej skomplikowane procedury.
- I... to tyle? - dopytała.
- Tyle. Nie stać mnie na dokładniejsze opisy czy wskazówki, bo ich nie znam. Tak jak mówiłem: u magicznych wilków może to wyglądać inaczej. U mnie przebiega to tak i nic ciekawszego ci nie wymyślę. Nie wspominając już o tym, że na początku moje ciało wymuszało na mnie przemianę. Nie mogłem jej powstrzymać, więc by uniknąć spontanicznych przemian musiałem nauczyć się ją kontrolować i ostatecznie realizować tę minimalną ilość godzin, którą musiałem spędzać jako wilk.
- Kiedy to było? - dopytywała. Oho, czyżby moja historia ją zainteresowała? Kolejne zdziwienie tego dnia. Może nie była tak zła, jak mi się dotychczas wydawało?
- Gdy byłem w szkole średniej. Trochę pogorszyły mi się oceny, ale jako, że chciałem się dostać na studia, byłem zmuszony dawać sobie większy wycisk. Miałem mniej czasu, więc to był moment, kiedy musiałem przestać być takim śmierdzącym leniem, jakim byłem do tej pory. Poważnie, umiałem leżeć pół dnia na kanapie i oglądać telewizję.
- Telewizję...? - powtórzyła ostrożnie.
- Telewizor to takie pudełko, w którym wyświetlają się obrazy. Są to filmy, czyli zapis obrazu z jakichś historii, w których grają aktorzy. Jak teatr, ale z efektami specjalnymi i takie tam... Fikcyjne, zupełnie tak jak książki, których również czasem robią ekranizacje.
Zamerdała ogonem, a raczej pozamiatała nim ziemię.
- Chciałabym zobaczyć telewizję.
W jej głosie pobrzmiewała dziecięca wręcz ciekawość. Zacząłem się obawiać, że w tym kompocie był Eliksir Wieku. Na mnie nie podziałał, bo i tak mam mentalność dziecka... Mimowolnie zerknąłem na swoje ciało, ale wyglądało dokładnie tak jak wcześniej. Nawet patrząc w popękane lustro, które kiedyś zawiesiłem na ścianie nie dostrzegłem choćby minimalnej zmiany.
- Wszystko w porządku? - zapytała.
- Tak, tak... - mruknąłem. Wtedy uświadomiłem sobie coś jeszcze. - Yuki, czy ty się o mnie martwisz?
Speszona postąpiła kilka kroków do tyłu. Skrzywiła się i powiedziała z obrzydzeniem:
- Skąd w ogóle ten pomysł?
Uśmiechnąłem się nieco wrednie. A może zamieniliśmy się charakterami? Nie, to idiotyczne. Choć nie ukrywam, że cała ta sytuacja nieco mnie bawiła.
- Yuki się martwi, Yuki się martwi - nuciłem. Prychnęła poirytowana.
- Jeszcze słowo, a rozdrapię ci tę śliczną buźkę.
- Śliczną? - powtórzyłem. Wtedy wrzasnęła wściekle i się na mnie rzuciła. Coś mi jednak podpowiadało, by nie bać się tak jak za pierwszym razem. I słusznie. Choć wiedziałem, że jest ode mnie silniejsza, to bez większego problemu zdołałem się bronić. Jej kłapanie zębami trochę mnie rozbawiło. Gdy ją "odepchnąłem" (a raczej sama odskoczyła), wyglądała na szczerze rozbawioną.
- Oj, Yuki, Yuki... Jak tak można bić swojego nauczyciela? - zapytałem, podnosząc się z ziemi.
- Skoro na to zasługuje, to chyba trzeba.
- Wyobrażasz sobie żeby twoi uczniowie atakowali cię przy każdym słowie, które im się nie spodoba?
- Ja przynajmniej mam jakiś autorytet u nich, w przeciwieństwie do ciebie - oznajmiła dumnie.
- Uuu... Czyli sugerujesz, że nie masz do mnie szacunku? - zadałem pytanie z udawanym zamiarem obrażenia się.
- Nie posiadasz żadnych cech godnych podziwu, więc... nie.
- Na pewno żadnych?
- Na pewno.
- Jesteś absolutnie przekonana? - droczyłem się.
- Jestem absolutnie przekonana.
- Skończyłem szkołę z dość wysokimi wynikami, jestem po studiach, występowałem wraz z własną kapelą, wygraliśmy kilka konkursów, piszę własne piosenki, naprawiłem Park...
- Czekaj, co?
Spojrzałem na nią z pytaniem w oczach.
- Naprawiłeś Park? - dopytała z niedowierzaniem w głosie - Ty?
- Ja i Magnus, jeśli miałbym uściślać... - dopowiedziałem skromnie - A co, widziałaś?
Zawstydzona pokiwała głową. Nie powiedziała nic więcej, więc sam postanowiłem wymusić od niej jakieś miłe słowa:
- Podobało ci się?
Uparcie milczała, co oznaczało tylko jedno: nie chciała się przyznać i nie chciała mnie chwalić. Uśmiechnąłem się z satysfakcją.
- Czyli jednak jest coś, za co mogę uzyskać u ciebie szacunek... i wychodzi na to, że nie wiedziałaś o moich wszystkich poczynaniach. Wiesz, że ludzka szkoła nie trwa niespełna dwóch lat jak u was, tylko dwanaście? A studia dodatkowe trzy. Wyobrażasz sobie ile to męczarni? Ułatwię ci robotę: dużo. Naprawdę dużo. Dodaj do tego prace domowe, sprawdziany, kartkówki i odpytywanie. Wszystko jest oceniane nie na oko i wedle ogólnych postępów, tylko właśnie według tych cząstkowych osiągnięć. Tak naprawdę możesz gówno wiedzieć, ale jak wykujesz dziesiątki definicji na blachę to masz w garści wszystko. Nie wystarczy siedzieć na lekcjach i grzecznie uważać. Trzeba ślęczeć później nad książkami i zakuwać regułki. Koszmar, naprawdę. Każdy kto ukończył ludzką szkołę powinien dostać jakiś order.
- Teraz to już zmyślasz.
- Nie, mówię serio. Świat ludzki jest trochę bardziej skomplikowany od wilczego. Jak chcesz to mogę ci opowiedzieć więcej... Na szczęście nie jest też tak ponury, jak teraz opisałem. Jest tam wiele rzeczy, których tutaj nie ma. Naprawdę cudownych rzeczy.
Po chwili namysłu skinęła głową. Uśmiechnąłem się. Zabawne, że zaczęło się od prośby o nauczenie zmiany w człowieka...
<C.D.N.>