Zacieśnianie więzi

W ramach lepszego zapoznania się ze sobą realizujemy comiesięczny projekt losowania osób, do których można napisać op. i dostać dzięki temu +3 pkt. do każdej z umiejętności (+1 pkt. do mocy).
Link do osób, które zostały wylosowane znajduje się tutaj. :)

piątek, 7 lipca 2017

Od Moone "Kiedy zaśpiewa słowik" cz. 4 (c.d. Dante)

Styczeń 2019
Jak zawsze przychodząc do jaskini Dante i Astrid upominałam się o zabawę z Navri. To chyba zostało moją tradycją.
Biała kulka głównie patrzyła się tylko na mnie, miała przecież miesiąc, lecz i tak pragnęłam się z nią bawić. Przychodziłam do niej codziennie, po szkole i nie tylko.
Ciekawe czy tylko ja lubiłam chodzić na wagary. Kolejnego razu idąc do ich jaskini napotkałam Aoki idącą na lekcje. Próbowałam ją wyminąć, ale niestety nie udało mi się.
- Moone, a ty nie na lekcje? - spytała wypatrując mnie zza drzew.
- Hej, no nie... - odpowiedziałam wychodząc naprzeciw Aokigahary.
Pewnie znowu się poskarży, że nie poszłam na zajęcia, bo mi się nie chciało.
Ominęłam szczeniaka szybkim krokiem i poszłam dalej.
Widząc z daleka jaskinię do której dążyłam, zauważyłam także Dante. Najwyraźniej mnie zauważył i zbytnio zadowolony nie był. Pewnie już mu się zmierzły te moje odwiedziny, lecz ja nadal nie dawałam spokoju.
- Dobrze Moone, możesz się z nią pobawić. - powiedział od razu jak do niego podeszłam. Nie spodziewałam się od niego tej odpowiedzi, lecz uszczęśliwiło mnie to.
- Dziękuję! - odpowiedziałam, po czym podbiegłam do białej kulki i położyłam się obok niej.
Wpatrywałam się w nią, ale się nie ruszała. Może spała.
- Dzień dobry! - wyszeptałam do mamy szczeniaczka, która leżała też obok niej, którą na początku nie zauważyłam, byłam bardziej skupiona na waderce.
Po chwili zaczęła się ruszać i obróciła łepek w moją stronę. Jej słodkie, małe oczka popatrzyły się na mnie. Małe wilczki są takie urocze!
Leciutko łapką dotykałam jej łapkę. Miała szorstkie futerko na palcach, lecz gładkie. Zrobiłam jeszcze tak parę razy, po czym wstałam i zaczęłam bawić się jej ogonkiem. Znowu obróciła się w moją stronę, ale ja wyszłam z jej pola widzenia. Obracała się szybko w każdą możliwą stronę, żeby mnie znaleźdź. Później zaczęła cichutko skomleć.
- Najwyraźniej dla niej to nie jest zabawa. - rzekł jej tata.
Obróciłam się w jego stronę. Popatrzył się na mnie z góry. Coś czułam, że chciał mi znów przypomnieć o szkole. No w sumie miał rację, gdyż do niej nie chodziłam. Nie miał mnie kto upominać, przecież nie mam opiekuna.
Położyłam się w pozycji chęci wyskoku, po czym rozciągnęłam się i znów wstałam. "Narvi, Navri", zaczęłam sobie to powtarzać w głowie, nie wiem dlaczego. Naprawdę fajne imię.
- Moone, czas się chyba do szkoły wybierać. - powiedział Dante. Jakbym to przewidziała.
Westchnęłam i wyszłam z ich jaskini, żegnając się. Pobiegłam w stronę odbywających się lekcji, czyli do Zielonego Lasu.
- O, w końcu przyszłaś. Myślałam, że już nigdy ciebie nie zobaczę. - rzekła Yuko, gdy wyłoniłam się zza krzewów.
- Dzień dobry... - odpowiedziałam na to.
Usiadłam obok Aoki, a ta wyszeptała mi: "Powodzenia". Nie wiem co miała na myśli, ale przypomniała mi się znowu Navri. Wymyślałam najróżniejsze sposoby na zabawę, ale nie były one zgodne z możliwościami szczeniaczka.
Nauczycielka chciała, żebyśmy upolowali zająca, dlatego mnie wyznaczyła jako atakującą, a Aoki jako goniącą. Yuko wytropiła zdobycz po czym kazała nam zrobić to, co należy.
Skryłam się między dwoma krzaczkami, czekając na koleżankę ze zwierzakiem. W końcu zauważyłam ich i przygotowałam się do wyskoku. Byli już tak blisko, ale wyskoczyłam za wcześnie i zając uciekł w drugą stronę.
Było mi bardzo smutno, bo nie chciałam niczego popsuć. Jednak okazało się, że te lekcje są mi potrzebne.
- Co ci się tak śpieszyło? Do jedzenia tak, ale do szkoły już nie. - odparła nauczycielka spoglądając na mnie srogo.
- Przepraszam j-ja... - spuściłam łepek. - ...nie chciałam...
Aoki najwyraźniej z tego też nie była zadowolona. To prawda, mogłam się bardziej postarać.
To kończyło lekcję polowań i zarazem dokańczało wizytę u państwa Astrid i Dante oraz ich potomka. Powędrowałam moją "wydeptaną" dróżką w ich stronę, ale coś mnie nie zaniepokoiło. Słyszałam czyjś głos. Nie, to nie mógł być on, mój tata też nie. Wydawało mi się, że był to głos samicy.
Będąc na miejscu ponownie przywitałam się z wilkami, po czym podeszłam do białego puszka i wyszukiwałam jej pyszczek. Najprawdopodobniej był wtulony w ogon. Chyba pierwszy raz dałam jej spokój. Może jak troszeczkę podrośnie, będzie miała więcej chęci do zabawy.

<Dante? Sory że tak długo ;P>

Uwagi: "Nie spodziewałam" piszemy osobno. Nie sądzę, by coś mogło być szorstkie i gładkie za razem. Nie "znaleźdź", tylko "znaleźć". "Jakbym" piszemy razem. Nie "wzdechłam", tylko "westchnęłam"!

Od Nergala "W świecie mroku" Cz. 3 (Cd. Leah)

Styczeń 2020 r.
Ostatnie co zobaczyłem przed utratą przytomności, była ta dziwna dziewczyna. Stała niecałe trzy metry ode mnie a na jej twarzy malowało się przerażenie. "To dobrze, że się mnie boi, bo powinna" - pomyślałem. Chciałem się podnieść czy chociaż ruszyć czymkolwiek, jednak ogromny ból i huk w uszach uniemożliwił mi to. Straciłem przytomność. Nie liczyłem na żadną pomoc, bo w końcu kto normalny pomógłby psychopacie jak ja? Nigdy nie powinien się narodzić. W końcu i tak moje życie było pozbawione sensu i jakiejkolwiek logiki.
Ocknąłem się jakiś czas później, moje oczy niezwykle bolały i nie mogłem dostrzec nic poza cieniami osób. Strasznie huczało mi w głowie, a ciało niezwykle bolało. Jakiś wilk zadawał mi pytania, jednak nie potrafiłem ich zrozumieć. Pomimo tego, że nic nie zrozumiałem, postanowiłem sam coś powiedzieć. Przedstawiłem się i spytałem, czy mogę się tu zatrzymać. Tuż po tym znowu straciłem przytomność.
Obudziłem się we własnej podświadomości. Nie potrafiłem zrozumieć, dlaczego ta wilczyca tak bardzo natrudziła się, by mi pomóc i mnie tu przywlekła. Nie chciałem tu zostawać, ale jednocześnie nie miałem gdzie wrócić. Moje własne myśli zaczęły mnie przytłaczać. Ponownie odbiły się w mojej głowie słowa ojca. Nie chciałem ich słyszeć, tak bardzo nie chciałem. Wydarłem się na cały głos, by się zamknął, jednak w odpowiedzi, usłyszałem tylko śmiech i jego echo. Zatkałem uszy łapami. Głos jedynie się nasilił, doprowadzając mnie do szaleństwa. Zobaczyłem obrazy wspomnień, które nie należały do mnie. Widziałem miejsca i osoby, których nigdy nie widziałem. Moim oczom ukazała się piękna polana ze starym drzewem i milionem świetlików, dostrzegłem mojego ojca siedzącego przy drzewie wpatrującego się w gwiazdy.
- To niemożliwe, trochę za mocno oberwałem granatem i w głowie mi się przewraca... to na pewno iluzja - mruczałem pod nosem.
Mój ojciec spojrzał na mnie i powolnym krokiem skierował się do mnie.
- N...nie podchodź do mnie! - wydarłem się na cały głos.
W tym momencie odzyskałem przytomność. Leżałem na zimnej ziemi w jakimś ciemnym pomieszczeniu. Spojrzałem na siebie, miałem w części popalone futro, zawiniętą przednią łapę bandażem. Z wielkim bólem podniosłem się na trzech łapach, tylko po to, by z impetem rąbnąć z powrotem na ziemię.
- To był zły pomysł - zaśmiałem się, jęcząc z bólu.
Postanowiłem przez jakiś czas się nie ruszać. Rozejrzałem się po miejscu, w którym się znajdowałem. Była to zwykła szara jaskinia. Była całkowicie pusta, chociaż nie całkiem. Tuż nad moją głową dostrzegłem mojego współlokatora. Był to całkiem sporej wielkości nietoperz. Jego pięknie czarne skrzydła oplatały jego tułów. Na początku myślałem, że śpi, jednak gdy wpatrywałem się w niego, on otworzył oczy. Wpatrywał się we mnie swoimi czerwonymi oczami. Patrzeliśmy się na siebie dobrą chwilę, kiedy jakiś wilk wszedł do mojej jaskini. Nietoperz po prostu odleciał, doprowadzając wilka sprzed jaskini do pisku. Od razu poznałem, że była to wadera. W końcu takiego wysokiego pisku nie jest w stanie wydać z siebie żaden basior.
- Nie dość, że jestem ranny, to chcesz, bym jeszcze ogłuchł? - zaśmiałem się.
To był kolejny zły pomysł, z tego śmiechu aż zacząłem kaszleć krwią. "No zajebiście, tylko tego brakowało bym miał jeszcze krwotok wewnętrzny" - pomyślałem, po czym uważnym wzrokiem przyjrzałem się waderze. Miała bardzo zadbane biało-srebrne futro z niebieskimi elementami i bardzo ciekawe oczy koloru błękitu.
- Jak się czujesz?
- Bombowo - zażartowałem
Wilczyca spojrzała na mnie wzrokiem, jakby chciała mnie rozszarpać. Nie miałem ochoty odpowiadać w żaden sposób na ten gest. Wilczyca wyszła, tylko po to, by po sekundzie wrócić z niewielki plecakiem w pysku. Usiadła koło mnie i wyjęła z torby jakieś leki i maść. Uważnie obserwowałem każdy jej ruch.
- Możesz usiąść?
- Co tylko panienka sobie zażyczy.
Od razu na jej pysku znowu zagościła ta sama mina co wcześniej. Na widok tego ryjka udającego poważną minę znów się zaśmiałem. Przewróciłem oczami i bardzo powoli podniosłem się do pozycji siedzącej. Samo podniesienie się było katorgą, jednak kiedy już siedziałem, ból wydał się nieco mniejszy. Wilczyca wyjęła z plecaka butelkę z wodą i niewielką miskę. Zmieniła się w człowieka, odkręciła butelkę, nalała wody do miski, po czym znów wróciła do wilczej formy.
- Czyli to jednak ty...
- A kogo się spodziewałeś? Biorąc pod uwagę, że jesteś obcy, nic o tobie nie wiemy i ten rozpierdziel co zrobiłeś w mieście, większość wilków ci nie ufa - powiedziała, po czym podała mi kilka tabletek - połknij to - dodała po chwili.
"Jezu, pewnie wyglądam jak ofiara losu" - pomyślałem.
Nienawidziłem, jak ktoś nade mną skakał. Nigdy nie chciałem, żeby ktoś tak nade mną skakał. Szybko wziąłem tabletki i popiłem dużą ilością wody.
- Jak długo byłem nieprzytomny? - spytałem po dłuższej chwili ciszy.
- Niecałe dwa dni.
- Że co!? No nieźle...
 "W końcu czego ja się spodziewałem, i tak powinienem być wdzięczny, że się z tego wylizałem" - pomyślałem.
Spojrzałem w oczy waderze, ta natychmiast odwróciła wzrok. "Cóż za typowa reakcja" - zaśmiałem się w duchu.
- Wyjaśnisz mi, dlaczego zabiłeś te wilki? - spytała chłodno.
- Nie ma takiej potrzeby, to ciebie nie dotyczy.
- Owszem, dotyczy w chwili kiedy ci pomogłam, a potem sama posprzątałam ten bajzel, to również zaczęło dotyczyć mnie! - wilczyca zaczęła mówić coraz głośniejszym i bardziej denerwującym głosem.
Pod wpływem adrenaliny stanąłem na równych łapach. Przybliżyłem do niej swój pysk i spojrzałem głęboko jej w oczy.
- Nie przypominam sobie, żebym prosił cię o pomoc. Tak w ogóle, dlaczego mi pomogłaś? Jestem mordercą, więc dlaczego ktoś taki jak ty zechciał pobrudzić sobie łapy, by pomóc śmieciowi takiemu jak ja? Dodatkowo przeze mnie musiałaś pobrudzić się krwią moich wrogów... więc dlaczego? Wystarczyłoby, gdybyś mnie tam zostawiła. - powiedziałem, już powoli odczuwając ból wynikający z mojego głupiego uniesienia się.

<Leah?>

Uwagi: Brak daty! "Bombowo" piszemy przez "om". Wciąż stawiasz Spacje w złych miejscach przy wypowiedziach. Dużo powtórzeń. Znowu nie ma kropek na końcu narracji. Zwroty do adresata piszemy wielką literą tylko w listach.

Od Aurelliah "To the true form" cz. 1 (cd. Karou)

Uwaga, Aurelliah nie umie mówić po polsku!
Kwiecień 2020 r.
Kolejny miesiąc spędzony w tym paskudnym miejscu. Stałam i zaklinałam spojrzeniem plastikową butelkę. Jej korek był powyginany we wszystkie strony, z widocznym śladem zębów. Już znudziły mi się próby odkręcenia jej, by mieć choćby odrobinę nadziei, że uda mi się przywrócić sobie ludzkie życie. Boże, Bisciut, jak jak chciałam wrócić do domu, do ciebie i do wszystkich innych, myślałam, a po moich brudnych policzkach spływały słone łzy. Było zimno, nieprzyjemnie, nikt mnie tu nawet nie tolerował. Mówiłam w niezrozumiałym dla nich języku, zachowywałam się jak dziwaczka... Boże, Boże, Boże... Czemu musiało mnie to spotkać? Dlaczego?! Z mojego gardła wyrwał się wrzask. Nawet nie chciałam się ograniczać. Nie miałam nic do stracenia. Czułam się tak, jakbym była na skraju szaleństwa. Ile jeszcze będę musiała się dusić w tym ciele? Dlaczego nikt mnie nie ocali? Musi być jakieś lekarstwo. Musi!
Wybiegłam z jaskini. Było już późno. Minęłam stadko zaskoczonych szczeniaków, nawet nie bacząc na to, że któregoś z nich o mało nie przewróciłam. Ich opiekunka odwróciła się z oburzeniem. Nie obchodziło mnie już to, co sobie pomyślą. Już i tak starczy, że zawsze trzymałam się z boku. Że zawsze udawałam, że mnie nie ma. Byłam bezużyteczna w tej dziczy. Nie umiałam rozpalić nawet pieprzonego ogniska! Na nic im taka nieudacznica! Musiałam coś zrobić, byleby stać się człowiekiem. Cokolwiek! Jakkolwiek! W końcu widziałam, że taka przemiana JEST możliwa. Pewnie, ale co mi z tego, skoro nie mogłam nikogo o to zapytać?
Wpadłam do biblioteki z olbrzymim hukiem. Wilki ślęczące nad opasłymi tomiszczami podniosły wzrok, mogłabym przysiąc, że ze złością. Nie umiałam odczytywać mowy ciała zwierząt. Mogłam się tylko domyślać. Pospieszyłam do losowego działu, starając się odnaleźć znane mi słowa na grzbietach książek ułożonych równo na półkach. Znałam w końcu język angielski, hiszpański, trochę łaciny, włoskiego, holenderskiego... Poza tym angielski był w końcu językiem uniwersalnym, a łacina niegdyś pełniła tę funkcję.
Mijały minuty, a mi się zaczęło w oczach dwoić i troić. Niektóre książki były napisane w języku, którego nawet nie mogłam rozpoznać. To mnie przyprawiło o jeszcze większy gniew. Tylko kilka było po starołacińsku, z której znałam raptem kilka słów. Naprawdę nie ma tu nic? Dosłownie nic? Nic po angielsku? Włosku? Czasem stare książki o tematyce magii czy alchemii pisano po włosku. Carlo na pewno by je odszyfrował bez problemu. Na pewno. Ale tutaj nie ma tego pieprzonego Carlo! Chwyciłam zębami pierwszą lepszą książkę i cisnęłam nią o przeciwny regał. Posypał się kurz i stare, zniszczone już teraz kartki. Nim przybiegły tu inne wilki, z krzykiem ciskałam już innymi tomami na prawo i lewo. Pozwalałam płynąć łzom. Moje futro było teraz brudne nie tylko do plamek błota, ale i również od grubej warstwy kurzu. Nie mogli mnie uspokoić. Nie mogli. Cały czas się wyrywałam, wrzeszcząc najgłośniej jak tylko mogę i krztusząc się łzami. Nie wiedzieli, co mi strzeliło do głowy i nigdy się nie dowiedzą.
Nie znają mnie. Nie wiedzą o mnie nic, prócz imienia. Nie mogli mi więc mówić, co mam robić i jak.
Mój napad agresji skończył się dopiero, kiedy się zmęczyłam. Usiadłam w środku kręgu z kurzu i książek i ciężko dyszałam. Inne wilki też były wykończone po próbach uspokojenia mnie. Nie mogłam już nawet płakać. Patrzyłam szeroko otwartymi oczami w drewnianą podłogę. Była zniszczona, powycierana od setek nóg lub łap, które przez te wszystkie lata przebiegały tą drogą.
Niedługo potem wpadła tutaj przywódczyni. Mówiła coś gniewnym tonem, ale nic nie rozumiejąc, po prostu się wyłączyłam. Cały czas siedziałam całkowicie nieruchomo, ze zwieszoną głową. To wszystko było szalone. Chciałabym się tak bardzo z tego wyrwać. Obłęd. Po prostu obłęd. Biscuit na pewno by coś poradził. Na pewno. Nie umie czarować, ale jest zaradny. Coś by wymyślił. Jakieś antidotum. Cokolwiek. On by zrozumiał. Wiedział, co robić.
Wtedy zdałam sobie sprawę z tego, że muszę mieć naprawdę namieszane w głowie, bo właśnie dodawałam swojemu chłopakowi jakichś nadprzyrodzonych zdolności. Nie umiał czytać w myślach. Nie umiałby się pewnie nawet ze mną porozumieć w tej postaci. Nie potrafiłby. Po prostu. Nie jest czarodziejem. Jest tylko człowiekiem. Jest tylko cholernym człowiekiem, który nie jest zdolny do niczego, co z magią związane. Też chciałabym być człowiekiem. Tak bardzo jak nikt na tym świecie. Skuliłam się, położyłam na podłodze i owinęłam ogonem. Miałam dosyć. Serdecznie dosyć.
Przywódczyni prawdopodobnie ponaglała mnie do wstania, ale ani drgnęłam. Wolałam już umrzeć, niż spędzić kolejny dzień w tej postaci.
Zostałam sama. Wszyscy opuścili bibliotekę. Pewnie nakazano mi to posprzątać i dodatkowo zająć się czymś w ramach rekompensaty za poniesione straty. Nie wiedziałam nawet co. Zamknęłam oczy. Pozwoliłam pochłonąć się własnemu umysłowi. Własnemu zagubionemu i oszalałemu mózgowi. Chciałam do domu. Żeby wszystko było po staremu, a to się nigdy nie wydarzyło. To nie było chyba aż tak wiele.
***
Zamrugałam powiekami. Wciąż były ciężkie. Musiałam zasnąć. Uniosłam łeb. Było całkowicie ciemno, ale mimo to widziałam w miarę dobrze. Wszystko dzięki temu wilczemu wzrokowi. Wstałam. A podobno wilki nie widzą kolorów, prócz czerwonego... lub coś w tym rodzaju. To akurat niewiele zmieniło, więc poczułam tym większą odrazę do tego ciała. Było zbliżone do ideału. Ale dlaczego akurat wilk? Dlaczego nie człowiek? Czy tak nie byłoby łatwiej? Magowie nie istnieją? Chciało mi się śmiać.
Chwyciłam pierwszą lepszą książkę i ułożyłam ją na półce. Od razu się przewróciła, rozpylając tumany kurzu. Zakasłałam. Spanie w takim miejscu nie było najlepszym pomysłem. Szczególnie, że gdy byłam młodsza chyba stwierdzono u mnie uczulenie na drobiny tego rodzaju. Warknęłam, zbierając kolejne księgi i ustawiając je niezgrabnie na miejsce. Nie miałam zielonego pojęcia, jak powinny być ułożone. Według alfabetu, tematyki... Czegokolwiek. Układałam jak popadnie. Byleby było. Kartki najwyżej zagarnę pod półki, nikt nie zauważy.
Nawet nie wiedziałam, skąd u mnie tyle agresji. Może naprawdę nie było ze mną dobrze. Nie mogłam nawet z nikim porozmawiać. Podobno samotność zabija człowieka. To się chyba właśnie działo.
Nagle usłyszałam skrzypnięcie drzwi. Postawiłam uszy, nasłuchując. Czyli jednak ktoś tutaj przyszedł. Zagubił się? Nie mam pojęcia. Pospiesznie wróciłam do pracy, starając się robić to jednak jak najciszej. Nie chciałam zakłócać temu komuś spokoju... Wtedy usłyszałam, że kroki się do mnie zbliżały. Czemu ja tak właściwie się przejmuję? Pewnie po prostu chciał jakąś książkę stąd.
Kiedy postać o niebieskawym futrze stanęła nieopodal mnie, nawet nie obróciłam głowy. Stała tak przez dłuższą chwilą, wbijając we mnie spojrzenie.
- Nazywasz się Aurelliah?
Słysząc, że mówi w moim ojczystym języku, aż upuściłam książkę. Co prawda jej akcent był wyjątkowo dziwny, raczej imitujący ten używany na Wyspach Brytyjskich, ale ją zrozumiałam.
- Tak - odrzekłam, obracając w jej stronę głowę. Wyglądała tak, jakby jej ulżyło.
- Mówisz po polsku?
Pokręciłam głową. Uniosła brwi.
- Czyli Alfa miała rację.
Popatrzyłam na nią bez zrozumienia. Miała rację z czym? Nieznajoma nie wyglądała jednak tak, jakby zamierzała odpowiadać.
- Pochodzę z USA, a tutaj przyjechałam nakręcić kilka scen filmu.
- Film? - Otworzyła pysk ze zdumieniem. Miło było mi patrzeć na kogoś, kto podziela moje zainteresowania. Ba, wie o czym mówię!
- Film akcji - przytaknęłam - Choć ty pewnie nie wiesz, co to takiego, bo jesteś wilkiem - stwierdziłam z niesmakiem i wróciłam do układania książek.
- Wiem, co to film. Nie jestem głupia.
Nachylałam się akurat nad kolejną książką, ale znieruchomiałam. Pytanie, skąd o tym wie aż cisnęło się na usta, ale to przecież oczywiste. Jest jedną z tych, które potrafią się zmieniać w człowieka. Na samą tę myśl ogarnęła mnie złość, którą na szczęście udało mi się okrzesać. Rzucenie w nią książką było kuszące, ale coś mi mówiło, że była znacznie ode mnie młodsza.
- Więc, o czym ten film?
- O zbrojnej jednostce, tajemnej broni wojska w latach dwa tysiące cztery do dwa tysiące siódmego. Powszechnie uważano, że to chłopiec-robot, ale niewiele było w tym prawdy. Nazywał się Astro. Film oparty na faktach - mówiłam głosem pozbawionym entuzjazmu - Ale nigdy nie zostanie zrealizowany.

<Karou?>

Podsumowanie czerwca

Świętujemy! Mamy 1700 postów!!!
Każdy wilk otrzyma po bonusowe 17 pkt. (jak będzie 1800 postów - 18 pkt., 1900 postów - 19 pkt. itd., więc naprawdę watro)!


P.S. Właśnie się zorientowałam, że zapomniałam zrobić takiego powiadomienia przy 1600 postów... Mówi się trudno.
****************************
Tak, wiem, kilkudniowe przesunięcie, ale złapał mnie straszliwy leń i tak jakoś wyszło. Podobno czekaliście na mój czerwcowy wywód, więc w końcu macie, czego chcieliście.
Jak mogę skomentować te 25 postów przypadających na tenże pierwszy, wakacyjny już miesiąc? Było całkiem nieźle. Nie wspaniale, nie wybitnie, ale nieźle. Liczę na to, że w lipcu będzie lepiej. Prawdopodobnie będzie lepiej. Dlaczego tak uważam? Zanosi się na powtórkę wakacji z 2014 lub chociażby namiastkę tego, co wówczas się odbywało. Pewnie zastanawiacie się, czy to dobrze... Oj, i to jeszcze jak! Już nawet nie chodzi o ilość opowiadań opublikowanych w tamtym okresie czy członków watahy (a było ich 45 i jako, że nabór był zamykany przez przeludnienie, w kolejce czekało jeszcze 3-10 osób), tylko o aktywność czatową. Osoby, które należały wówczas do WMW właśnie najmilej wspominają te pogaduchy na czacie... No właśnie, o wszystkim i niczym. Bywało śmiesznie, bywało poważniej, ale i tak siedzieliśmy praktycznie od rana do nocy. Tylko raz na jakiś czas odsyłaliśmy kogoś, by nie odzywał się na czacie i zajął się pisaniem op. Tak wiecie, żeby wszystko było zawsze w ruchu. Jedynym haczykiem było to, że op. były znacznie krótsze, choć sądzę, że przy odpowiedniej motywacji zdołamy dobić do 100 postów. Kto jest ze mną?!
Już chciałam kończyć, ale nie, jednak nie. Mam jeszcze pewną rzecz do przeanalizowania (chyba to właściwe słowo). Otóż przez caaały rok szkolny w WMW było niespełna 20 członków, zwykle coś koło 16. No za dużo to to nie jest, czyż nie? Teraz, w ciągu zaledwie kilku tygodni pojawiło się tyle osób, że możemy mieć od 22 do 28 członków! Dla mnie to totalny szok. Co prawda mówię - te 6 nie jest pewne, ale mimo wszystko... wow. Jeśli damy radę przyciągnąć tu 40 osób na wakacje chociażby, to chyba zwariuję ze szczęścia. Choć przydałoby się odsyłać takich do Szkoły czy CK (moje inne blogi, linki znajdują się poniżej), bo tam wciąż świeci pustkami.
Ach, i mam dla Was dobrą wiadomość. Choć wpisałam sobie nieobecność na kilka tygodni, bo wiadomo, wyjazdy, jest szansa, że będę mogła normalnie (lub w miarę jak najnormalniej) wstawiać opowiadania. Dlaczego? W końcu kupiłam sobie lepszy telefon. Cieszmy się i świętujmy.

A to jest kot Isheen.
Nie zadawajcie pytań.


Aktualnie: 23/150 (cel osiągnięty w 15%)
Łącznie: 74/392 (wszystkie cele osiągnięte w 19%)
Docelowa liczba op. na lipiec: 225
67 op. = wymiana nagłówków
◀ 80 op. = wymiana bannera
◀ 94 op. = aktualizacja 2 zakładek
◀ 107 op. = wykonanie 3 ilustracji
◀ 121 op. = aktualizacja 2 zakładek
◀ 133 op. = wymiana magicznymi przedmiotami z innymi blogami (CK/BK, WPR, WCW, WNS)
◀ 145 op. = wykonanie 3 ilustracji
◀ 156 op. = aktualizacja 3 zakładek
◀ 172 op. = wykonanie 3 ilustracji
◀ 186 op. = aktualizacja 2 zakładek
◀ 200 op. = zmiana menu
Co miesiąc ilość wymaganych op. do zmian wzrasta o 10% (tak, żebym się nie napracowała zbytnio).
Co muszę już zrobić za Waszą aktywność?: wprowadzić fabułę, dodać nową playlistę, wymienić nagłówki

Zapraszam na moje cztery (właściwie prawie pięć) inne blogi:
(o ile oczywiście ktoś ma sporo czasu i będzie nadal aktywny i tu, i tam)
Sposób na szkołę każdego dnia: Blog opowiada o codziennym życiu zwyczajnych, polskich uczniów szkoły podstawowej i gimnazjum. Jeśli ktoś chce odpocząć od siekanki japońskich animu&mango czarodziejek, magicznych wilczków, czy idealnych biszi boiów i kałai dziewczynek, jest to idealna odskocznia. PILNIE POSZUKIWANI NOWI CZŁONKOWIE!
Czarne Królestwo: To same uniwersum, co Wataha Magicznych Wilków, jednak w innym klimacie, bardziej zbliżonym do średniowiecza (uściślając: można to uznać za mieszankę wszystkich epok). Królestwo to dopiero budująca się kraina, którą możesz wspomóc swoją postacią. Wszyscy członkowie są wyjątkowo ze sobą zżyci. Uroki mniejszych blogów. PILNIE POSZUKIWANI NOWI CZŁONKOWIE!
Klany Kotów Magicznego Kryształu: Cztery kocie klany w klimatach książek Erin Hunter pt. "Wojownicy". Niezwykle klimatyczne miejsce. Blog nie całkiem mój, bo jestem tam wyłącznie moderatorem oraz przywódcą Klanu Deszczu. PILNIE POSZUKIWANI NOWI CZŁONKOWIE!
Wataha Purpurowej Róży: Choć blog jeszcze nie jest ukończony, poszukujemy chętnych do dołączenia. Może to zmotywuje nas do kończenia tej strony, która swoją drogą prezentuje się dość obiecująco. Blog powiązany fabularnie z WMW.
Sekrety Magii: Tu akurat nie można dołączyć. Są tam moje opowiadania. Jeśli ktoś chce się bliżej zaznajomić z moją twórczością poprzez czytanie mojej ukochanej opowieści, którą plotę już od dzieciaka, to serdecznie zapraszam. Czekam również na komentarze z Waszymi opiniami na temat tej historii.
Aktualnie powstaje jeszcze jeden projekt. Ktoś może już go widział, ktoś może nie... W każdym razie zdradzę tyle, że wracamy na stare śmieci. Zobaczymy, co z tego wyjdzie.

Ponadto zapraszam do korzystania z zapoznania oraz innych przygód czy sztafety. Przypominam również o konkursach.

Wilki, które brały czynny udział w pełnionym stanowisku:
RADA ŻYWIOŁÓW
Obecni na zebraniu: -
Kto napisał op.: -

POLOWANIA
Rano: -
Popołudnie: Yuki, Leah (+10 SG)
Wieczór: -
Musiałam łącznie dodać 851 pkt. pożywienia. Tak trzymać!

SZPITAL
Kto napisał op.: -

WOJSKO I PATROL
Kto napisał op.: Leah x2 (+6 do szybkości, wytrzymałości, siły i skoków), Yuki (+3 do szybkości, wytrzymałości, siły i skoków)

ROZRYWKOWE I INNE
Kto napisał op.:

SZKOŁA
Kto napisał op. (z nauczycieli): Kai x2 (+10 SG), Yuki (+5 SG)

PRACA W MIEŚCIE
Kto napisał op.: -

*****************************
Leniwe Alfy:
Suzanna: 0 (+0 = 0)
---------------------------------------------
Leah: 5
Torance: 3,5 (+1 = 4,5) 
Navri: 1 (+2 = 3)
Kai: 2,5 (+0 = 2,5) <-- Beta
Aokigahara: 2,5 (+0 = 2,5)
Sakura Bloodfire: 2
Shenvedő Ashe: 1 (+0 = 1)
Moone: 1 (+0 = 1)
Yuki: 1 (+0 = 1)  <--- Gamma
Winteren: 1
Allive: 1
Nergal: 1
Sohara: 0 (+1 = 1) <--- Delta
Dante: 0 (+1 = 1)
Zirael: 0 (+1 = 1)
Aurelliah: 0 (+1 = 1)
Shiryu: 0 (+0 = 0)
Sierra: 0 (+0 = 0)
Za zostanie Betą dostaje się 15 SG i 40 pkt., Gammą 10 SG i 30 pkt., a Deltą 5 SG i 20 pkt.

Okres próbny ukończyli:
Shenvedo Ashe: 1 (10)
Torance: 3,5 (5,5)
************
Aurelliah: 1 (2) (masz czas do 09.07 na napisanie 3 op. - wtedy zostaniesz automatycznie przydzielona do watahy)
Sakura Bloodfire: 1
Winteren: 1
Allive: 1
Leah: 5
Nergal: 1

Skreślone są te, które nie przeszły. Wilki, które napisały poniżej 4 op. i są dość długo na watasze zostają wyrzucone, a te mające powyżej 4 op. są już pełnoprawnymi członkami. Zaznaczone na fioletowo mają drugą szansę.
Tak, ilość napisanych op. podczas okresu próbnego też ma znaczenie! 

Dodaję po 6 pkt. umiejętności i 3 pkt. mocy każdemu wilkowi (jak to zawsze czynię po podsumowaniu) za kolejny miesiąc członkostwa.