Chodziłem sobie po lesie. Był wczesny ranek, a słońce wyłoniło się zza
horyzontu, kierowane ku jasno-niebieskiemu niebu. I tak była jesień.
Zimny wiatr wywracał na boki pomarańczowe liście leżące na martwej i
suchej glebie. Wszystko szykowało się do zimy. Wiewiórki robiły zapasy,
ostatnie spóźnione ptaki odlatywały z naszych terenów... A ja? Czekałem
na poród narzeczonej. Miało to być lada moment. Coś mnie tknęło i
zawróciłem do naszej wspólnej jaskini. Na podłodze siedziała Nasari i
ciężko dyszała.
- Nasari?! - krzyknąłem i do niej podbiegłem.
- To już czas! - wyjęczała cicho.
Zauważyłem że już za późno by pójść do Ice.
- Zaraz wrócę - złapałem ją za łapę i pobiegłem do białej wadery.
**********
Przybyła na czas. Kazała mi wyjść z jaskini. Słyszałem głośnie
jęki, stęki i wycie Nasari. Byłem zestresowany. Szczeniakom i samej niej
nie mogło się nic stać!
<Nasari?>
Zacieśnianie więzi
Link do osób, które zostały wylosowane znajduje się tutaj. :)
wtorek, 30 września 2014
Od Damien'a ,,Fajna jesteś...Wiesz? cz 1'' (cd.Anastasia)
Wstałem rano i obudziłem zaspaną Anę. Mieszkała w mojej jaskini, na jakiś czas gdy jej nie będzie gotowa do zamieszkania.
- Hę!? - usiadła i przeciągnęła się.
- Muszę ci coś pokazać... - pociągnąłem ją za łapę, bez żadnego słowa.
Zaprowadziłem ją do Różowego Lasu.
- Co takiego chcesz mi ważnego pokazać? - zaśmiała się lekko.
Weszliśmy za ''szereg '' różowych drzew. Za nimi była piękna polanka z różowymi i wielkimi kwiatami. Ich jasny pyłek unosił się w kierunku nieba, mieniły się blaskiem i promieniami słońca.
- Piękne! - Ana podbiegła do jednego kwiatka.
Powąchała go i przyglądała się jemu uważnie.
Podszedłem do niej, zerwałem kwiatek i włożyłem go jej za ucho.
- Fajna jesteś... Wiesz? - powiedziałem pełen radosnych emocji.
<Anastasia?>
- Hę!? - usiadła i przeciągnęła się.
- Muszę ci coś pokazać... - pociągnąłem ją za łapę, bez żadnego słowa.
Zaprowadziłem ją do Różowego Lasu.
- Co takiego chcesz mi ważnego pokazać? - zaśmiała się lekko.
Weszliśmy za ''szereg '' różowych drzew. Za nimi była piękna polanka z różowymi i wielkimi kwiatami. Ich jasny pyłek unosił się w kierunku nieba, mieniły się blaskiem i promieniami słońca.
- Piękne! - Ana podbiegła do jednego kwiatka.
Powąchała go i przyglądała się jemu uważnie.
Podszedłem do niej, zerwałem kwiatek i włożyłem go jej za ucho.
- Fajna jesteś... Wiesz? - powiedziałem pełen radosnych emocji.
<Anastasia?>
Od Aramisy „Tajemnica pod starym dębem” cz.1 (cd. Katiko)
Biegłam tak szybko jak tylko mogłam. Wrzosy wokół mnie rosły tak
wysokie, że zobaczyć co jest prze de mną byłoby cudem. Słońce wisiało
już nisko, a niebo stawało się różowe. Dziś wraz z Katiko miałyśmy
patrolować Wrzosową łąkę, a ja byłam już nieźle spóźniona. Gdy
dobiegłam, Wadera siedziała już na stanowisku i niecierpliwie machała
ogonem.
- No w końcu! To ty masz ze mną dziś patrol?
- Tak, jestem Aramisa - uznałam że warto by się przywitać. Katiko uśmiechnęła się lekko.
- Katiko. Co cię zatrzymało?
- Udałam się na rozmowę z pewnym dębem i podczas niej nie spostrzegłam jak nisko jest już słońce. Wybacz.
- Nie ma sprawy - zatrzepotała żółtymi uszami - Tylko następnym razem pilnuj czasu.
Katiko odwróciła się i poszła na zachód, przy czym ja skierowałam swe łapy na wschód. Szłam powoli, rozkoszując się zapachem wrzosów i polnych traw. Zamknęłam oczy i pewnym krokiem wędrowałam łapiąc dźwięki natury, śpiewy ptaków. Zatopiłam się kompletnie i..
- Auu! - Nagle uderzyłam w coś twardego. Otworzyłam szybko oczy i mój wzrok pochwycił stare drzewo, wznoszące swą koronę dokładnie przede mną. Spostrzegłam, że powietrze było tu wyjątkowo ciężkie, a trawy rosnące nieopodal, wyschnięte. Powoli, prawie płynąc w powietrzu, zbliżyłam się do drzewa. Dopiero teraz udało mi się zauważyć otwór wielkości sporego, pszczelego ula. Podeszłam jeszcze kawałek i odczułam ogromną moc wypływająca z wnętrza drzewa. Cofnęłam się i zawołałam.
- Katiko!
Po chwili była już koło mnie.
- Co jest, coś zauważyłaś?
- Spójrz - pokazałam jej otwór. Katiko powoli podeszła i w pewnej chwili otworzyła szeroko oczy. Cofnęła się i z niedowierzaniem powiedziała
- Jaka moc! To ogromna siła, musi tam być jakiś artefakt, nie widzę innego wytłumaczenia. Nie mogłabyś swoją mocą zapytać drzewa co jest tam wewnątrz?
- Mogłabym. - odpowiedziałam - Ale to drzewo już dawno jest martwe. Z resztą, one tak łatwo nie zdradzają swoich sekretów.
- To co robimy?
Stałam tak z Katiko patrząc na stare drzewo. Próbując odpowiedzieć na te pytanie.
<Katiko?>
- No w końcu! To ty masz ze mną dziś patrol?
- Tak, jestem Aramisa - uznałam że warto by się przywitać. Katiko uśmiechnęła się lekko.
- Katiko. Co cię zatrzymało?
- Udałam się na rozmowę z pewnym dębem i podczas niej nie spostrzegłam jak nisko jest już słońce. Wybacz.
- Nie ma sprawy - zatrzepotała żółtymi uszami - Tylko następnym razem pilnuj czasu.
Katiko odwróciła się i poszła na zachód, przy czym ja skierowałam swe łapy na wschód. Szłam powoli, rozkoszując się zapachem wrzosów i polnych traw. Zamknęłam oczy i pewnym krokiem wędrowałam łapiąc dźwięki natury, śpiewy ptaków. Zatopiłam się kompletnie i..
- Auu! - Nagle uderzyłam w coś twardego. Otworzyłam szybko oczy i mój wzrok pochwycił stare drzewo, wznoszące swą koronę dokładnie przede mną. Spostrzegłam, że powietrze było tu wyjątkowo ciężkie, a trawy rosnące nieopodal, wyschnięte. Powoli, prawie płynąc w powietrzu, zbliżyłam się do drzewa. Dopiero teraz udało mi się zauważyć otwór wielkości sporego, pszczelego ula. Podeszłam jeszcze kawałek i odczułam ogromną moc wypływająca z wnętrza drzewa. Cofnęłam się i zawołałam.
- Katiko!
Po chwili była już koło mnie.
- Co jest, coś zauważyłaś?
- Spójrz - pokazałam jej otwór. Katiko powoli podeszła i w pewnej chwili otworzyła szeroko oczy. Cofnęła się i z niedowierzaniem powiedziała
- Jaka moc! To ogromna siła, musi tam być jakiś artefakt, nie widzę innego wytłumaczenia. Nie mogłabyś swoją mocą zapytać drzewa co jest tam wewnątrz?
- Mogłabym. - odpowiedziałam - Ale to drzewo już dawno jest martwe. Z resztą, one tak łatwo nie zdradzają swoich sekretów.
- To co robimy?
Stałam tak z Katiko patrząc na stare drzewo. Próbując odpowiedzieć na te pytanie.
<Katiko?>
Od Ajax'a "Jak dołączyłem do watahy? cz.1" (cd. chętny)
Jak zwykle chodziłem po nieznanych terenach i się nudziłem, ale tym razem było troszku inaczej... Zgubiłem się.
Nie miałem bladego pojęcia gdzie jestem, ale starałem się bardzo nie panikować.
Zastanawiałem się głównie nad tym, co robić, ale nic do głowy mi nie przyszło.
Postanowiłem, że poszukam drogi powrotnej. Pobiegłem w pierwszą lepszą
stronę. Niestety, to nie była ta strona. Potem nie miałem pojęcia gdzie
biec. Pobiegłem w przeciwną stronę.
Nagle uderzyłem w jakiegoś wilka.
Usiadłem i chwyciłem się za obolały pysk.
Popatrzyłem na wilka ze zdziwieniem, co on tu robił?
- Hej...? – Pisnąłem, wilk był ode mnie wyższy, bałem się takich typów.
piątek, 19 września 2014
Od Alexandra "Poród/Czy to koniec watahy? cz.2" (cd. Kiiyuko/Iloriel)
Patrzyłem zafascynowany na szczeniaka. Nie mogłem uwierzyć nadal w to, że jest moje.
- Valka? - zapytałem nie spuszczając z waderki oczu, a ona ze mnie z otwartym pyszczkiem.
- Tak.
- Śliczne imię, tak i jak ona sama. - odpowiedziałem uśmiechając się, ledwie trzymając emocje na wodzy, żeby nie skakać ze szczęścia jak opętany.
- Oh, Alex... - uśmiechnęła się promiennie, a mała Valka czując, że jej mamusia jest zadowolona również zaśmiała się.
- Alexander! - krzyknął Tamorayn wbiegając nagle bojowo do jaskini, w zdecydowanie najmniej odpowiednim momencie. Ja, Iloriel i nawet Valka spoważnieliśmy natychmiastowo patrząc wyczekująco na Rayn'a, bo żeby tak nagle wpadać w takiej chwili, musi mieć coś naprawdę ważnego do powiedzenia.
- Słucham... - zapytałem chłodno i dość ostro.
- Kiiyuko prosi, abyś NATYCHMIAST do niej przyszedł.
- Coś się stało poważnego?
- Nie wiem, ale wygląda na to, że tak. Nie mówiła, czego chce. - odparł Rayn.
- Dobrze, już idę.
- I przepraszam, jeżeli przerwałem... - mruknął.
- No już, to nie twoja wina... - uśmiechnęła się Iloriel wybaczając mu niegrzeczność - Idź Alex, skoro prosi o to Alfa.
- Wrócę później, zajmij się w tym czasie Valką. - rzekłem wychodząc w Rayn'em z jaskini mojej i Iloriel, gdy moja mała córeczka rozpłakała się, ale nie niestety mogłem zawrócić i ją pocieszyć, że nic się nie stało.
***
Wchodząc do jaskini Kiiyuko, zapytałem na wstępie:
- W jakiej sprawie mnie wzywałaś?
<Kiiyuko? Ty wiesz dalej co i jak. Jak chce to Il też może napisać c.d.>
- Valka? - zapytałem nie spuszczając z waderki oczu, a ona ze mnie z otwartym pyszczkiem.
- Tak.
- Śliczne imię, tak i jak ona sama. - odpowiedziałem uśmiechając się, ledwie trzymając emocje na wodzy, żeby nie skakać ze szczęścia jak opętany.
- Oh, Alex... - uśmiechnęła się promiennie, a mała Valka czując, że jej mamusia jest zadowolona również zaśmiała się.
- Alexander! - krzyknął Tamorayn wbiegając nagle bojowo do jaskini, w zdecydowanie najmniej odpowiednim momencie. Ja, Iloriel i nawet Valka spoważnieliśmy natychmiastowo patrząc wyczekująco na Rayn'a, bo żeby tak nagle wpadać w takiej chwili, musi mieć coś naprawdę ważnego do powiedzenia.
- Słucham... - zapytałem chłodno i dość ostro.
- Kiiyuko prosi, abyś NATYCHMIAST do niej przyszedł.
- Coś się stało poważnego?
- Nie wiem, ale wygląda na to, że tak. Nie mówiła, czego chce. - odparł Rayn.
- Dobrze, już idę.
- I przepraszam, jeżeli przerwałem... - mruknął.
- No już, to nie twoja wina... - uśmiechnęła się Iloriel wybaczając mu niegrzeczność - Idź Alex, skoro prosi o to Alfa.
- Wrócę później, zajmij się w tym czasie Valką. - rzekłem wychodząc w Rayn'em z jaskini mojej i Iloriel, gdy moja mała córeczka rozpłakała się, ale nie niestety mogłem zawrócić i ją pocieszyć, że nic się nie stało.
***
Wchodząc do jaskini Kiiyuko, zapytałem na wstępie:
- W jakiej sprawie mnie wzywałaś?
<Kiiyuko? Ty wiesz dalej co i jak. Jak chce to Il też może napisać c.d.>
Od Percy'ego ''Odejść czy zostać cz.14'' (cd. Desari)
Spojrzałem na nią i zawiesiłem wzrok na twarzy przesłoniętej kapturem.
- Jesteśmy różni. Zapomnijmy o tym... - nie wiedziałem dlaczego, ale jakoś od razu chciałem jej wybaczyć.
Podniosła nieco wzrok. Nasze spojrzenia się spotkały. Od razu zrobiło się niezręcznie, obydwoje odwróciliśmy głowy w inne strony.
- Pod postacią człowieka będziesz już zawsze? - zapytałem nagle.
- Gdy zmieniam się w wilka, moja moc staje się mniejsza. Puki nie pokonam Ojca, nie zmienię się.
- Aha... - wodziłem wzrokiem po otoczeniu. - Mam pewien debilny pomysł.
Milczała. Uznałem to za pytanie ''Jaki?'' więc szybko odpowiedziałem:
- Wiem nieco o twojej historii, ale jeśli możesz to opowiedz coś więcej o sobie. Jeśli chcesz, to ja też to mogę zrobić, bo zapewne nie wiesz skąd pochodzę...
- Na dłuższą metę, wiesz o mnie więcej, niż ja sama. - uśmiechnęła się delikatnie. - Ale ja niewiele wiem o Tobie. - dodała cicho.
Spojrzałem w niebo. Pierwsze krople deszczu spadły na mój nos.
- Lepiej ukryjmy się przed deszczem. Niedaleko nas jest mała jaskinia.
***
Rozpaliliśmy ogień. Na zewnątrz lało. Siedzieliśmy w ciszy. Zupełnie nie wiedziałem od czego zacząć, co powiedzieć, jaka będzie jej reakcja.
- No więc... - wyszeptałem nieśmiało. - Zacznę od tego, iż nie jestem rodzonym Magicznym Wilkiem. Tak na prawdę byłem zwyczajnym basiorem żyjącym około trzydziestu lat przed tobą. - mówiłem, lecz przerwałem na chwilę. - Nie, nie przesłyszałaś się. Może lepiej będzie jak opowiem wszystko, a potem będą pytania i wytłumaczenia. Zacznijmy już... Żyłem sobie spokojnie wraz z moją rodziną w pewnej watasze. Byłem tam Betą, a jak pewnie wiesz na tym stanowisku miałem pewne obowiązki. Któregoś dnia, jak co tydzień, poszedłem na ''zwiady'' czy coś poza terenami sfory coś się zmieniło. Oczywiście przyłączył się do mnie mój brat, Sun. Pamiętam, że jego to tylko wadery obchodziły... Co tydzień inną przyprowadzał. Ja natomiast nigdy nie miałem partnerki, a mimo tego żyło mi się świetnie. Wracając do tematu... Obok terenów mojej watahy stała elektrownia atomowa. Była to dla nas szczególna okazja, bo ludzie do śmieci różne rzeczy wyrzucali. W elektrowni było kilka reaktorów, w których były niebezpieczne substancje, niestety nie potrafię powiedzieć jakie. Zawsze mnie kusiło, aby zobaczyć co tam jest. Przemknąłem się przez grupę ludzi po czym zajrzałem do środka. No, nic specjalnego, ale wtedy zaczęło się coś dziać... Wybuchł pożar. Nastąpiło stopienie jądra w jednym z reaktorów. To był właśnie ten... Reaktor czwarty... Nastąpiła panika. Szukałem brata, lecz go nie mogłem znaleźć. W końcu odszukałem go obok kontenerów na śmieci. Uwielbiał jeść... Nakazałem mu uciekać. Sun oczywiście wszystko zamieniał na żarty, więc ucieczkę ze mną uznał za zabawę. Wyszedłem z terenów reaktora, lecz przy tym płytko oddychałem i ciężko było mi się ruszać. Upadłem na ziemię przymykając lekko oczy. Wiedziałem, że to koniec, że moje dostatnie życie się skończy... Było inaczej. Przebudziłem się w tymże wieku. Nie starzałem się, ani nie odmłodniałem. Pamiętam, że przebywałem przez jakiś czas w watasze pod opieką lekarzy. Ubłagałem ich o wyjście. I wtedy pojawiłem się tutaj. Poznałem ciebie, Kiiyuko i inne wilki. To Wataha Magicznych Wilków, lecz ja jeszcze nie opanowałem wszystkich mocy. No i... Jestem. Urodą to ja nie grzeszę, ale to nie ważne. Oto ja i moja historia.
<Desari?>
- Jesteśmy różni. Zapomnijmy o tym... - nie wiedziałem dlaczego, ale jakoś od razu chciałem jej wybaczyć.
Podniosła nieco wzrok. Nasze spojrzenia się spotkały. Od razu zrobiło się niezręcznie, obydwoje odwróciliśmy głowy w inne strony.
- Pod postacią człowieka będziesz już zawsze? - zapytałem nagle.
- Gdy zmieniam się w wilka, moja moc staje się mniejsza. Puki nie pokonam Ojca, nie zmienię się.
- Aha... - wodziłem wzrokiem po otoczeniu. - Mam pewien debilny pomysł.
Milczała. Uznałem to za pytanie ''Jaki?'' więc szybko odpowiedziałem:
- Wiem nieco o twojej historii, ale jeśli możesz to opowiedz coś więcej o sobie. Jeśli chcesz, to ja też to mogę zrobić, bo zapewne nie wiesz skąd pochodzę...
- Na dłuższą metę, wiesz o mnie więcej, niż ja sama. - uśmiechnęła się delikatnie. - Ale ja niewiele wiem o Tobie. - dodała cicho.
Spojrzałem w niebo. Pierwsze krople deszczu spadły na mój nos.
- Lepiej ukryjmy się przed deszczem. Niedaleko nas jest mała jaskinia.
***
Rozpaliliśmy ogień. Na zewnątrz lało. Siedzieliśmy w ciszy. Zupełnie nie wiedziałem od czego zacząć, co powiedzieć, jaka będzie jej reakcja.
- No więc... - wyszeptałem nieśmiało. - Zacznę od tego, iż nie jestem rodzonym Magicznym Wilkiem. Tak na prawdę byłem zwyczajnym basiorem żyjącym około trzydziestu lat przed tobą. - mówiłem, lecz przerwałem na chwilę. - Nie, nie przesłyszałaś się. Może lepiej będzie jak opowiem wszystko, a potem będą pytania i wytłumaczenia. Zacznijmy już... Żyłem sobie spokojnie wraz z moją rodziną w pewnej watasze. Byłem tam Betą, a jak pewnie wiesz na tym stanowisku miałem pewne obowiązki. Któregoś dnia, jak co tydzień, poszedłem na ''zwiady'' czy coś poza terenami sfory coś się zmieniło. Oczywiście przyłączył się do mnie mój brat, Sun. Pamiętam, że jego to tylko wadery obchodziły... Co tydzień inną przyprowadzał. Ja natomiast nigdy nie miałem partnerki, a mimo tego żyło mi się świetnie. Wracając do tematu... Obok terenów mojej watahy stała elektrownia atomowa. Była to dla nas szczególna okazja, bo ludzie do śmieci różne rzeczy wyrzucali. W elektrowni było kilka reaktorów, w których były niebezpieczne substancje, niestety nie potrafię powiedzieć jakie. Zawsze mnie kusiło, aby zobaczyć co tam jest. Przemknąłem się przez grupę ludzi po czym zajrzałem do środka. No, nic specjalnego, ale wtedy zaczęło się coś dziać... Wybuchł pożar. Nastąpiło stopienie jądra w jednym z reaktorów. To był właśnie ten... Reaktor czwarty... Nastąpiła panika. Szukałem brata, lecz go nie mogłem znaleźć. W końcu odszukałem go obok kontenerów na śmieci. Uwielbiał jeść... Nakazałem mu uciekać. Sun oczywiście wszystko zamieniał na żarty, więc ucieczkę ze mną uznał za zabawę. Wyszedłem z terenów reaktora, lecz przy tym płytko oddychałem i ciężko było mi się ruszać. Upadłem na ziemię przymykając lekko oczy. Wiedziałem, że to koniec, że moje dostatnie życie się skończy... Było inaczej. Przebudziłem się w tymże wieku. Nie starzałem się, ani nie odmłodniałem. Pamiętam, że przebywałem przez jakiś czas w watasze pod opieką lekarzy. Ubłagałem ich o wyjście. I wtedy pojawiłem się tutaj. Poznałem ciebie, Kiiyuko i inne wilki. To Wataha Magicznych Wilków, lecz ja jeszcze nie opanowałem wszystkich mocy. No i... Jestem. Urodą to ja nie grzeszę, ale to nie ważne. Oto ja i moja historia.
<Desari?>
Od Desari ''Odejść czy zostać cz. 13'' (cd. Percy)
Szłam przed siebie, widzialna, zaskoczona swoją wypowiedzią.
- Co ja zrobiłam? - zastanawiałam się. Zwolniłam, aż w końcu zatrzymałam się całkowicie. Zakręciło mi się w głowie, usiadłam na wilgotnej trawie, otoczyła mnie mgła. Na szczęście miałam przy sobie swoją torbę. Wyciągnęłam z niej lusterko i próbowałam odnaleźć jakieś zmiany na mojej twarzy. Moje białka lśniły biało-czerwonym kolorem. Powoli wdychałam i wydychałam powietrze, zwolniłam rytm bicia serca. Zmrużyłam oczy, a gdy znów je otworzyłam były już normalne. Odetchnęłam z ulgą. Wtedy uświadomiłam sobie, co powiedziałam Percy'emu. Zerwałam się na równe nogi i pobiegłam w jego kierunku. Nie oddalił się daleko, więc szybko go zauważyłam. Zatrzymałam się przed nim. Widząc go, uświadomiłam sobie coś.
- Percy, ja... Przepraszam. - mruknęłam spuszczając wzrok, a założony kaptur całkowicie przesłonił mi oblicze.
<Percy?>
- Co ja zrobiłam? - zastanawiałam się. Zwolniłam, aż w końcu zatrzymałam się całkowicie. Zakręciło mi się w głowie, usiadłam na wilgotnej trawie, otoczyła mnie mgła. Na szczęście miałam przy sobie swoją torbę. Wyciągnęłam z niej lusterko i próbowałam odnaleźć jakieś zmiany na mojej twarzy. Moje białka lśniły biało-czerwonym kolorem. Powoli wdychałam i wydychałam powietrze, zwolniłam rytm bicia serca. Zmrużyłam oczy, a gdy znów je otworzyłam były już normalne. Odetchnęłam z ulgą. Wtedy uświadomiłam sobie, co powiedziałam Percy'emu. Zerwałam się na równe nogi i pobiegłam w jego kierunku. Nie oddalił się daleko, więc szybko go zauważyłam. Zatrzymałam się przed nim. Widząc go, uświadomiłam sobie coś.
- Percy, ja... Przepraszam. - mruknęłam spuszczając wzrok, a założony kaptur całkowicie przesłonił mi oblicze.
<Percy?>
Od Moonlight "Jak dołączyłam do watahy? cz.1" (cd. Kiiyuko)
Siedziałam samotnie na drzewie marząc i rozmyślając.
Usłyszałam
kroki innych stworzeń biegnących w moją stronę, to była wataha wilków
na polowaniu. Zdziwiłam się temu widokowi, ponieważ ta część lasu była
zazwyczaj osamotniona (dlatego tam mieszkałam). Rozwarłam skrzydła i
zaczęłam śledzić stado.
Nigdy bym się nie odważyła zrobić
czegoś takiego, ale coś mnie w tym zaintrygowało. Nie jestem szybka, a
stado pędziło na zwierzynę niczym wiatr, więc szybko się zmęczyłam i
musiałam odpocząć. Podczas lądowania zahaczyłam o gałąź drzewa kalecząc
sobie skrzydło. Upadłam z wielkim hukiem na ziemię oraz straciłam
przytomność na długi czas.
***
Obudziłam się w innym miejscu którego nigdy
nie widziałam, ale było mi znajome. Bolało mnie wszystko, a w dodatku
byłam cała w ranach. Kiedy już skończyłam ustalać, co mi się stało,
zobaczyłam wokół mnie tą samą watahę, którą śledziłam. Wpatrywali się we
mnie, więc ogarnął mnie strach i ukryłam się w swoich skrzydłach. W tym
tłumie usłyszałam melodyjny głos mówiący:
- Nie bój się.
- Ja… ja po prostu… - odparłam jąkając się i nie dokańczając zdania.
Ze strachu skoczyłam ponad watahę i rozłożyłam obolałe skrzydła.
- Uciekłam… Uciekłam jak tchórz…- mówiłam do siebie ze łzami w oczach - ...znowu się upokorzyłam.
Wzbiłam
się ponad chmury i szybując lekko w powietrzu obserwowałam księżyc, do
którego zawsze nocą wymawiam moje sekrety. Tym razem tego nie zrobiłam.
Długo latałam, aż w końcu dopadło mnie zmęczenie i głód. Nie poszłam
polować, tylko usiadłam w koronie drzewa i patrząc w księżyc wymówiłam
życzenie:
- Mamo, Tato… Proszę was tylko, żebym miała rodzinę… Albo chociaż watahę. Nie chce od was żadnych skarbów czy bogactw, ja chce tylko nie być samotna… Błagam.
Po tych słowach w moich oczach pojawiły się łzy, położyłam głowę na łapach i zasnęłam.
Obudziłam
się dość wcześnie z powodu głodu. Dawno nie miałam nic w pysku.
Szukałam czegokolwiek, co by się nadało do zjedzenia, lecz widziałam
tylko pustkę, więc musiałam iść zapolować na jelenie. Wyruszyłam na
polanę, gdzie znajdowało się dość duże stado roślinożerców.
Rozglądałam
się za młodymi osobnikami, niestety nie było żadnych, więc musiała
zapolować na łanię. Skradałam się powoli i ostrożnie żeby nie spłoszyć
celu. W końcu zaatakowałam trafiając w krtań szyjną, co spowodowało nagłą
śmierć łani. Reszta stada uciekła w podskokach. Ciesząc i zajadając się
łupem kątem oka spostrzegłam wilki, do których natychmiast się
odwróciłam. Byłam niezaspokojona takim spotkaniem z watahą przy której
się upokorzyłam uciekając.
- Czemu się tak na mnie patrzycie? - zapytałam ze strachem w oczach. Miałam ochotę uciec.
Nikt
z watahy nie odpowiedział, lecz nadal patrzyli się na mnie, co mnie
trochę onieśmielało i zachęcało do ucieczki. Próbowałam powoli się cofać,
ale potknęłam się o zwierzynę, którą wcześniej zabiłam. Nagle ujrzałam
uśmiech na twarzach innych, więc pomyślałam, że pewnie znowu się
upokorzyłam. Po chwili usłyszałam ten sam głos, który słyszałam kiedy
byłam na terenie watahy, lecz tym razem ten głos zdawał się być znajomy z
innego wspomnienia.
- Czy chcesz dołączyć do naszej watahy?- zapytała.
- Ja…? Ale… Jak to możliwe, że wy…- odpowiedziałam znowu nie dokańczając.
<Kiiyuko>
Od Valixy "Nowe wcielenie cz.7" (cd. Sofferenza Morte)
- Cześć, jak się miewasz? Ja jestem Valixy, a ty Sofreza Mote, tak? - pytałam radośnie podskakując wokół niej.
- Sofferenza Morte... - warknęła.
- Mogę ci mówić Soffe? Bo twoje imię jest troszku za długie, a ja nie chcę sobie łamać języka, a po za tym tak ładniej i krócej. Dlaczego akurat TAK się nazywasz? Czy to coś znaczy w innym języku? Skąd pochodzisz? Ile masz lat? Masz partnera?
- Sofferenza Morte... - warknęła ponownie.
- Opowiesz mi coś o sobie? By zostać prawdziwymi przyjaciółkami, musimy znać o sobie chociaż te podstawowe informacje, prawda? Masz jakieś rodzeństwo? A może... - gadałam dalej jak nakręcona, ale Soffe nagle mi przerwała, a ja przestałam podskakiwać.
- Milcz.
- Dlaczego? Nie chcesz ze mną rozmawiać? Nie lubisz mnie? Czy...
- Nie jesteśmy przyjaciółkami i nigdy nimi nie będziemy. - odparła ostro nadal idąc ze przez tereny mną watahy. Opuściłam głowę zdołowana i opuściłam uszy.
- Dlaczego jesteś taka niemiła? - mruknęłam.
<Soffe? Sorka, że tak długo, ale zapomniałam o tym opku... xd>
- Sofferenza Morte... - warknęła.
- Mogę ci mówić Soffe? Bo twoje imię jest troszku za długie, a ja nie chcę sobie łamać języka, a po za tym tak ładniej i krócej. Dlaczego akurat TAK się nazywasz? Czy to coś znaczy w innym języku? Skąd pochodzisz? Ile masz lat? Masz partnera?
- Sofferenza Morte... - warknęła ponownie.
- Opowiesz mi coś o sobie? By zostać prawdziwymi przyjaciółkami, musimy znać o sobie chociaż te podstawowe informacje, prawda? Masz jakieś rodzeństwo? A może... - gadałam dalej jak nakręcona, ale Soffe nagle mi przerwała, a ja przestałam podskakiwać.
- Milcz.
- Dlaczego? Nie chcesz ze mną rozmawiać? Nie lubisz mnie? Czy...
- Nie jesteśmy przyjaciółkami i nigdy nimi nie będziemy. - odparła ostro nadal idąc ze przez tereny mną watahy. Opuściłam głowę zdołowana i opuściłam uszy.
- Dlaczego jesteś taka niemiła? - mruknęłam.
<Soffe? Sorka, że tak długo, ale zapomniałam o tym opku... xd>
Od Percy'ego ''Odejść czy zostać cz. 12'' (cd. Desari)
Otaczała mnie cisza. Czasem jakiś ptak odezwał się śpiewem. Nad mą głową
wisiały burzowe chmury, a mgła ograniczała mi widoczność. Zasiadłem
niedaleko brzegu. Wpatrywałem się w samotności w nieruchomą taflę wody.
Wszystkie wilki przebywały w ciepłych jaskiniach, tylko mi coś odbiło by
wyjść. No cóż, na początku nie było takiej pogody... Gapiłem się tak w
jezioro przez dobre kilka minut. I to jeszcze w bezruchu. Z południa
zaczął wiać lekki wiatr, lecz po chwili znów go nie było. Czułem się
obserwowany. To takie dziwne... Nie lubię tego. Rozpaczliwie rozglądałem
się dokoła szukając owego osobnika. Albo jest za dobrze zamaskowany,
albo po prostu zgłupiałem do reszty. Wstałem szybko nasłuchując
otoczenia. Odwróciłem się w stronę lasu. Przechyliłem nieco głowę w bok.
Spostrzegłem kawałek fioletowej peleryny leżącej bezładnie na ziemi.
- Desari? - wyszeptałem robiąc kilka kroków w przód.
Usłyszałem szelest liści, a niedaleko mnie przemknęła tajemnicza postać. Ruszyłem szybkim biegiem za nią starając się jak najlepiej zamaskować białe futro. Nie najlepiej wychodzi mi wykorzystywanie mojej mocy kamuflażu, ale tym razem udało mi się osiągnąć pożądany kolor ciała.
***
Niespełna kilka chwil potem, dogoniłem człowieka. Udało mi się to głównie przy użyciu mocy, ale i tak czułem satysfakcję, bo nie jestem najszybszy. Zagrodziłem jej drogę. Obydwoje patrzyliśmy sobie wprost w oczy.
- I co masz zamiar zrobić? - zapytała obojętnie.
- O co chodzi w tym wszystkim. - odparłem cicho.
- Dowiedziałeś się już wystarczająco dużo. - prychnęła kręcąc głową.
- Na pewno? To, czego się dowiedziałem to tylko połowa lub 1/4 całej twojej historii.
- Po co wiedzieć ci, kim jestem? Nie jesteś nikim ważnym, przyjacielem, znajomym... Nikim.
Odeszła wymijając mnie. Sterczałem w miejscu myśląc nad przebiegiem sytuacji. Skoro wyznała mi swą historię, a sama wspominała że nie każdemu ją opowiada, więc... Trudno jest zrozumieć płeć przeciwną. Skoro według niej jestem nikim, postanowiłem nie zastanawiać się nad tym co teraz robi. Żyje swoim życiem... Zapomnę o niej i całej opowieści.
<Desari?>
- Desari? - wyszeptałem robiąc kilka kroków w przód.
Usłyszałem szelest liści, a niedaleko mnie przemknęła tajemnicza postać. Ruszyłem szybkim biegiem za nią starając się jak najlepiej zamaskować białe futro. Nie najlepiej wychodzi mi wykorzystywanie mojej mocy kamuflażu, ale tym razem udało mi się osiągnąć pożądany kolor ciała.
***
Niespełna kilka chwil potem, dogoniłem człowieka. Udało mi się to głównie przy użyciu mocy, ale i tak czułem satysfakcję, bo nie jestem najszybszy. Zagrodziłem jej drogę. Obydwoje patrzyliśmy sobie wprost w oczy.
- I co masz zamiar zrobić? - zapytała obojętnie.
- O co chodzi w tym wszystkim. - odparłem cicho.
- Dowiedziałeś się już wystarczająco dużo. - prychnęła kręcąc głową.
- Na pewno? To, czego się dowiedziałem to tylko połowa lub 1/4 całej twojej historii.
- Po co wiedzieć ci, kim jestem? Nie jesteś nikim ważnym, przyjacielem, znajomym... Nikim.
Odeszła wymijając mnie. Sterczałem w miejscu myśląc nad przebiegiem sytuacji. Skoro wyznała mi swą historię, a sama wspominała że nie każdemu ją opowiada, więc... Trudno jest zrozumieć płeć przeciwną. Skoro według niej jestem nikim, postanowiłem nie zastanawiać się nad tym co teraz robi. Żyje swoim życiem... Zapomnę o niej i całej opowieści.
<Desari?>
czwartek, 18 września 2014
Od Tsume'a "Niemożliwe cz. 4" (cd. Sofferneza Morte)
- Przepraszam - spuściłem łeb.
- Nic nie szkodzi, pewnie nikt by mi nie uwierzył gdybym mu tego nie udowodniła - położyła jedno ucho - Nie powinieneś szukać czegoś?
- Ym... Na przykład czego?
- Łaski?
Popatrzyłem na nią zdziwiony.
- Nie patrz się tak, odpowiedź na moje pytanie.
- Skąd wiesz o tym, że nie mam Łaski? Skąd wiesz kim jestem?
- Nie sądzisz, że nie kulturalnie jest odpowiadać pytaniem na pytanie? - przewróciła oczami - Ostatnio miałam wizję.
- A moje są uśpione - spojrzałem w dal.
- Spokojnie, przecież możesz je obudzić przez...
- Wiem, tylko ostatnio jak medytowałem, to całą dolinę zniszczyłem - położyłem uszy.
- Wiem. Tsume, skup się: musisz odnaleźć Łaskę. To przez twoją złość nie kontrolujesz prekognicji.
Soff mówiła, a ja powoli zasypiałem, chyba to zauważyła i zaczęła cicho powtarzać "Tsume, Tsume".
Powoli spokojnie zapadałem w trans. Obym nie rozniósł wszystkich.
<Soff?>
- Nic nie szkodzi, pewnie nikt by mi nie uwierzył gdybym mu tego nie udowodniła - położyła jedno ucho - Nie powinieneś szukać czegoś?
- Ym... Na przykład czego?
- Łaski?
Popatrzyłem na nią zdziwiony.
- Nie patrz się tak, odpowiedź na moje pytanie.
- Skąd wiesz o tym, że nie mam Łaski? Skąd wiesz kim jestem?
- Nie sądzisz, że nie kulturalnie jest odpowiadać pytaniem na pytanie? - przewróciła oczami - Ostatnio miałam wizję.
- A moje są uśpione - spojrzałem w dal.
- Spokojnie, przecież możesz je obudzić przez...
- Wiem, tylko ostatnio jak medytowałem, to całą dolinę zniszczyłem - położyłem uszy.
- Wiem. Tsume, skup się: musisz odnaleźć Łaskę. To przez twoją złość nie kontrolujesz prekognicji.
Soff mówiła, a ja powoli zasypiałem, chyba to zauważyła i zaczęła cicho powtarzać "Tsume, Tsume".
Powoli spokojnie zapadałem w trans. Obym nie rozniósł wszystkich.
<Soff?>
Od Desari ''Odejść czy zostać cz.11'' (cd. Percy)
Gdy uciekłam wystarczająco daleko, by zostać niezauważona, zmęczona rozpoczęłam medytację pod jednym z rozłożystych drzew.
Kiedy otwarłam oczy, rażące Słońce nakazało mi je zamknąć, by źrenice dopasowały się do ilości światła. Zrozumiałam, że musiałam spędzić tutaj dużo czasu, żeby wszystko przemyśleć. W ludzkiej postaci moja moc jest większa, co nie znaczy, że potrafię zrobić coś więcej, niż dotychczas. Główną zaletą jest to, że umiem pozbyć się jakiegokolwiek zapachu, a w połączeniu z niewidzialnością jestem niewykrywalna. To duży atut, ponieważ nie mogę już zmienić się w wilka. To zbyt niebezpieczne, a każda przemiana zmniejsza moją moc. Przybrałam więc kolor otoczenia i ruszyłam do swojej jaskini. Przechodziłam spokojnie między członkami watahy. W pewnej chwili usłyszałam jak jedna z wader nuci cicho piosenkę. Wtedy przypomniała mi się jedna z piosenek, którą usłyszałam na dyskotece lata temu... Właśnie tam poznałam Kovu. Jednak mimo złych wspomnień uwielbiałam ją. Jak ona się zaczynała...
So she said, "What's the problem, baby?"
What's the problem I don't know
Well, maybe I'm in love
Think about it everytime
I think about it
Can't stop thinkin about it
How much longer will it take to cure this?
Just to cure it cause I can't ignore it if its love
Makes me wanna turn around and face me
But I don't know nothing about love
Come on, come on
Turn a little faster
Come on, come on
The world will follow after
Come on, come on
because everybody's after love
So I said I'm a snowball running
Running down into the spring that's coming all this love
Melting under blue skies
Belting out sunlight
Shimmering love
Well baby I surrender
To the strawberry ice cream
Never ever end of all this love
Well I didn't mean to do it
But there's no escaping your love
These lines of lightning
Mean we're never alone,
Never alone, no, no
Come on, Come on
Move a little closer
Come on, Come on
I want to hear you whisper
Come on, Come on
Settle down inside my love
Come on, come on
Jump a little higher
Come on, come on
If you feel a little lighter
Come on, come on
We were once
Upon a time in love
We're accidentally in love
Accidentally in love
Accidentally
I'm In Love, I'm in Love,
I'm in Love, I'm in Love,
I'm in Love, I'm in Love,
Accidentally
I'm In Love, I'm in Love,
I'm in Love, I'm in Love,
I'm in Love, I'm in Love,
Accidentally
Come on, come on
Spin a little tighter
Come on, come on
And the world's a little brighter
Come on, come on
Just get yourself inside her
Love ...I'm in love
Śpiewając to nieudolnie nie obchodziło mnie przez chwilę, czy ktoś mnie słyszy, czy skończy się świat, czy stracę kontrolę nad mocą... Z lekkim uśmiechem tańczyłam delikatnie ujmując nie najlepiej, ale poczułam się po prostu dobrze. Kiedy skończyłam zawstydzona mam niewidzialnym występem ruszyłam szybko do ukrytego pokoju w swojej jamie.
Wtedy uśmiech zniknął, a ja zaczęłam rozmyślać, mówiąc głośno do siebie. - Lilia... Czyli to jej zapach musiał mnie zwabić... A może.. - nie dokończyłam, poczułam Percy'ego. - Nie mogę się do niego zbliżać... - mruknęłam. - Ale on mógł usłyszeć coś, czego nie powinien. - Niezauważalna więc poszłam za nim nad jezioro.
<Pospamiłam trochę fotkami i piosenką, wybacz, Percy? :P >
Kiedy otwarłam oczy, rażące Słońce nakazało mi je zamknąć, by źrenice dopasowały się do ilości światła. Zrozumiałam, że musiałam spędzić tutaj dużo czasu, żeby wszystko przemyśleć. W ludzkiej postaci moja moc jest większa, co nie znaczy, że potrafię zrobić coś więcej, niż dotychczas. Główną zaletą jest to, że umiem pozbyć się jakiegokolwiek zapachu, a w połączeniu z niewidzialnością jestem niewykrywalna. To duży atut, ponieważ nie mogę już zmienić się w wilka. To zbyt niebezpieczne, a każda przemiana zmniejsza moją moc. Przybrałam więc kolor otoczenia i ruszyłam do swojej jaskini. Przechodziłam spokojnie między członkami watahy. W pewnej chwili usłyszałam jak jedna z wader nuci cicho piosenkę. Wtedy przypomniała mi się jedna z piosenek, którą usłyszałam na dyskotece lata temu... Właśnie tam poznałam Kovu. Jednak mimo złych wspomnień uwielbiałam ją. Jak ona się zaczynała...
So she said, "What's the problem, baby?"
What's the problem I don't know
Well, maybe I'm in love
Think about it everytime
I think about it
Can't stop thinkin about it
How much longer will it take to cure this?
Just to cure it cause I can't ignore it if its love
Makes me wanna turn around and face me
But I don't know nothing about love
Come on, come on
Turn a little faster
Come on, come on
The world will follow after
Come on, come on
because everybody's after love
So I said I'm a snowball running
Running down into the spring that's coming all this love
Melting under blue skies
Belting out sunlight
Shimmering love
Well baby I surrender
To the strawberry ice cream
Never ever end of all this love
Well I didn't mean to do it
But there's no escaping your love
These lines of lightning
Mean we're never alone,
Never alone, no, no
Come on, Come on
Move a little closer
Come on, Come on
I want to hear you whisper
Come on, Come on
Settle down inside my love
Come on, come on
Jump a little higher
Come on, come on
If you feel a little lighter
Come on, come on
We were once
Upon a time in love
We're accidentally in love
Accidentally in love
Accidentally
I'm In Love, I'm in Love,
I'm in Love, I'm in Love,
I'm in Love, I'm in Love,
Accidentally
I'm In Love, I'm in Love,
I'm in Love, I'm in Love,
I'm in Love, I'm in Love,
Accidentally
Come on, come on
Spin a little tighter
Come on, come on
And the world's a little brighter
Come on, come on
Just get yourself inside her
Love ...I'm in love
Śpiewając to nieudolnie nie obchodziło mnie przez chwilę, czy ktoś mnie słyszy, czy skończy się świat, czy stracę kontrolę nad mocą... Z lekkim uśmiechem tańczyłam delikatnie ujmując nie najlepiej, ale poczułam się po prostu dobrze. Kiedy skończyłam zawstydzona mam niewidzialnym występem ruszyłam szybko do ukrytego pokoju w swojej jamie.
Wtedy uśmiech zniknął, a ja zaczęłam rozmyślać, mówiąc głośno do siebie. - Lilia... Czyli to jej zapach musiał mnie zwabić... A może.. - nie dokończyłam, poczułam Percy'ego. - Nie mogę się do niego zbliżać... - mruknęłam. - Ale on mógł usłyszeć coś, czego nie powinien. - Niezauważalna więc poszłam za nim nad jezioro.
<Pospamiłam trochę fotkami i piosenką, wybacz, Percy? :P >
środa, 17 września 2014
Od Aramisy „Co się dzieje?! cz.2” (cd. Cole)
Właśnie byłam w drodze na przechadzkę. Postanowiłam trochę pobyć sama,
przemyśleć wszystkie niezałatwione sprawy. Wtem dojrzałam ptaka. Malutki
drozd przysiadł na gałęzi jednego z tutejszych dębów i cichutko
zakwilił. Uśmiechnęłam się serdecznie do śpiewaka i zawtórowałam mu
donośno. Dzięki mojej mocy natury zwierzęta darzą mnie sympatią, a
przynajmniej są to ptaki i motyle. Drozd spojrzał na mnie, a w następnej
chwili podniósł łepek ku zachodowi i nerwowo zawołał. Zaniepokojona
podeszłam do drzewa, a gdy ptak odleciał, podążyłam za nim.
***
Powoli, idąc za ptakiem, doszłam do pewnej jaskini. „Hmm... To chyba jaskinia Cole'a”- przypomniałam sobie imię basiora. Podeszłam bliżej, kiedy usłyszałam w pobliżu jakieś głosy. Najeżyłam sierść i położyłam po sobie uszy. Powoli na sztywnych łapach zbliżyłam się do jaskini i już miałam ją okrążyć, kiedy poczułam jak coś oplata moją szyję i braknie mi tchu. „Cholera!”. Ktoś próbował mnie udusić, a ja nie mogłam bez śpiewu użyć mych mocy. Nie wiedziałam co mam robić i wtedy, szamocząc się uderzyłam mocno o pień jakiejś wierzby. Ta, jak widać, już była nieźle wkurzona, a moje kopnięcie przelało kielich złości drzewa. Zamachnęła się i uderzyła celując we mnie. Wtedy nacisk zelżał i uwolniłam się. Odbiegłam szybko unikając ciosu. Ciężko dysząc weszłam do jaskini. Zobaczyłam przestraszonego Cole'a.
- Fajnych masz sąsiadów - odparłam opierając się o ścianę jaskini.
<Cole?>
***
Powoli, idąc za ptakiem, doszłam do pewnej jaskini. „Hmm... To chyba jaskinia Cole'a”- przypomniałam sobie imię basiora. Podeszłam bliżej, kiedy usłyszałam w pobliżu jakieś głosy. Najeżyłam sierść i położyłam po sobie uszy. Powoli na sztywnych łapach zbliżyłam się do jaskini i już miałam ją okrążyć, kiedy poczułam jak coś oplata moją szyję i braknie mi tchu. „Cholera!”. Ktoś próbował mnie udusić, a ja nie mogłam bez śpiewu użyć mych mocy. Nie wiedziałam co mam robić i wtedy, szamocząc się uderzyłam mocno o pień jakiejś wierzby. Ta, jak widać, już była nieźle wkurzona, a moje kopnięcie przelało kielich złości drzewa. Zamachnęła się i uderzyła celując we mnie. Wtedy nacisk zelżał i uwolniłam się. Odbiegłam szybko unikając ciosu. Ciężko dysząc weszłam do jaskini. Zobaczyłam przestraszonego Cole'a.
- Fajnych masz sąsiadów - odparłam opierając się o ścianę jaskini.
<Cole?>
poniedziałek, 15 września 2014
Od Aramisy "Niczym tonący statek cz 2" (cd. Damien)
Patrzyłam i czułam jak emanuje z Damiena smutek. Zakrył się swoimi
skrzydłami, ale i tak widziałam spływającą po jego policzku łzę. Niegdyś
i ja to czułam - smutek i żałość. Zostałam po wojnie sama i jedyne co
pamiętałam, to kruki rozdzierające ciała moich braci z watahy.
Wiedziałam co czuje Damien.
- Wiem, że to boli.- Damien spojrzał na mnie zdziwiony, składając skrzydła - Samotność. Tak... To cierpienie długie i bolesne.
- Skąd? - spytał.
- Kiedy byłam mała, przez wojnę cała moja wataha zginęła, a ja tułałam się po świecie bez drogiej mi duszy. Jako szczeniak musiałam sobie zawsze radzić sama, a ci których spotykałam patrzyli na mnie z obrzydzeniem i niechęcią. Sam więc widzisz, wcale nie jesteśmy tacy różni.
Damien patrzył na mnie z uwagą.
- Ty jednak nie musisz rozstrzygać walki w swej duszy - odpowiedział i zatopił się w myślach, a ja czułam jak wzbiera w nim złość - Nie patrzysz na siebie jak na ciemność, nie masz ochoty się zabić.
- Nie? - popatrzyłam na niego spokojnie - Musiałam zabić wielu, by przeżyć i wciąż myślę o nich. O tym, że mogliby żyć gdyby nie ja, o ich rodzinach, planach. Wiele razy patrzyłam w otchłań i miałam rzucić się w dół, ale... - umilkłam a na mojej twarzy pojawił się smutny uśmiech - Ale...
- Ale co? - Damien popatrzył na mnie z niecierpliwością.
- Ale, widzisz ciemność spowija wszystko - nie oszukujmy się, tak po prostu jest - ale jasność ma taką wspaniałą, wkurzającą cechę - dojrzymy ją dopiero wtedy, gdy w tym mroku zatoniemy.
Popatrzyłam na Damiena i otarłam łzę z jego policzka. Powoli wstałam i zaśpiewałam ku ziemi. Nagle ku stóp Basiora wyrosła niebieska niezapominajka.
- Damien, - spojrzałam na niego z czułością - nie zapominaj kim jesteś. Nie zapominaj, że ciemność i samotność da się pokonać. Nie zapominaj, że masz mnie i możesz mi powiedzieć o wszystkim. Jeszcze raz cię proszę: nie zapominaj kim jesteś.
Odwróciłam się i pobiegłam w stronę naszej watahy. Jeszcze raz spojrzałam na Damiena i kiwnęłam głową. On zrobił to samo i powoli wstał.
<Damien?>
- Wiem, że to boli.- Damien spojrzał na mnie zdziwiony, składając skrzydła - Samotność. Tak... To cierpienie długie i bolesne.
- Skąd? - spytał.
- Kiedy byłam mała, przez wojnę cała moja wataha zginęła, a ja tułałam się po świecie bez drogiej mi duszy. Jako szczeniak musiałam sobie zawsze radzić sama, a ci których spotykałam patrzyli na mnie z obrzydzeniem i niechęcią. Sam więc widzisz, wcale nie jesteśmy tacy różni.
Damien patrzył na mnie z uwagą.
- Ty jednak nie musisz rozstrzygać walki w swej duszy - odpowiedział i zatopił się w myślach, a ja czułam jak wzbiera w nim złość - Nie patrzysz na siebie jak na ciemność, nie masz ochoty się zabić.
- Nie? - popatrzyłam na niego spokojnie - Musiałam zabić wielu, by przeżyć i wciąż myślę o nich. O tym, że mogliby żyć gdyby nie ja, o ich rodzinach, planach. Wiele razy patrzyłam w otchłań i miałam rzucić się w dół, ale... - umilkłam a na mojej twarzy pojawił się smutny uśmiech - Ale...
- Ale co? - Damien popatrzył na mnie z niecierpliwością.
- Ale, widzisz ciemność spowija wszystko - nie oszukujmy się, tak po prostu jest - ale jasność ma taką wspaniałą, wkurzającą cechę - dojrzymy ją dopiero wtedy, gdy w tym mroku zatoniemy.
Popatrzyłam na Damiena i otarłam łzę z jego policzka. Powoli wstałam i zaśpiewałam ku ziemi. Nagle ku stóp Basiora wyrosła niebieska niezapominajka.
- Damien, - spojrzałam na niego z czułością - nie zapominaj kim jesteś. Nie zapominaj, że ciemność i samotność da się pokonać. Nie zapominaj, że masz mnie i możesz mi powiedzieć o wszystkim. Jeszcze raz cię proszę: nie zapominaj kim jesteś.
Odwróciłam się i pobiegłam w stronę naszej watahy. Jeszcze raz spojrzałam na Damiena i kiwnęłam głową. On zrobił to samo i powoli wstał.
<Damien?>
Od Tamorayna "Lekcja Uśmiechania cz.8" (Cd. Desari)
- Nie ma za co. - powiedziałem. Zaczęliśmy rozmawiać o różnych rzeczach.
- Co powie pani na pływanie? - spytałem z udawaną powagą
- Chętnie. - zaśmiała się Des.
- Kto pierwszy na środek jeziora! - krzyknąłem
- Nie masz co startować, bo i tak będę pierwsza. - powiedziała Des
- Zobaczymy. - mruknąłem i zacząłem pływać. Desari płynęła naprawdę szybko, ale udało mi się ją prześcignąć. W pewnym momencie zanurkowałem.
- Tamorayn?! Gdzie ty... - Desari nie udało się skończyć, bo pociągnąłem ją za nogę
- Ej...
Chcę ci coś pokazać. Chodź. - powiedziałem i zanurkowałem. Wadera nie poruszyła się.
- To idziesz?
- Idę. - westchnęła i zanurkowała. Pokazałem jej gestem by podążała za mną. Po jakieś minucie znaleźliśmy się w podwodnej jaskini.
Wyglądała tak:
Po chwili wypłynęliśmy.
- I jak? - spytałem
<Desari?>
- Co powie pani na pływanie? - spytałem z udawaną powagą
- Chętnie. - zaśmiała się Des.
- Kto pierwszy na środek jeziora! - krzyknąłem
- Nie masz co startować, bo i tak będę pierwsza. - powiedziała Des
- Zobaczymy. - mruknąłem i zacząłem pływać. Desari płynęła naprawdę szybko, ale udało mi się ją prześcignąć. W pewnym momencie zanurkowałem.
- Tamorayn?! Gdzie ty... - Desari nie udało się skończyć, bo pociągnąłem ją za nogę
- Ej...
Chcę ci coś pokazać. Chodź. - powiedziałem i zanurkowałem. Wadera nie poruszyła się.
- To idziesz?
- Idę. - westchnęła i zanurkowała. Pokazałem jej gestem by podążała za mną. Po jakieś minucie znaleźliśmy się w podwodnej jaskini.
Wyglądała tak:
Po chwili wypłynęliśmy.
- I jak? - spytałem
<Desari?>
Od Soffernezy Morte "To niemożliwe cz. 3" (cd. Tsume)
Stałam oniemiała, po tym, jak dowiedziałam się, że mam jednak rodzinę. Po chwilę usłyszałam:
- Czemu chciałaś nas otruć?
- Kazano mi.
Spuściłam głowę i zaczęłam patrzeć na piasek. Po chwili dodałam:
- Ja nie chciałam nikogo krzywdzić, lecz Asai rzuciła na mnie jakiś urok, przez który pozbawiła mnie uczuć.
- Skąd mam ci wierzyć?
- Pokażę ci.
Zraniłam się w łapę i pozwoliłam, aby dwie krople krwi spadły na piach. Potem zaczęłam mruczeć zaklęcie pokazujące przeszłość.
- Spettacolo passato.
Ogarnęła nas ciemność. Po chwili ukazała nam się sala, gdzie najczęściej można było spotkać Asai.
Widziałam siebie, gdy miałam rok.
- Sofferenze zapłacisz za to!
- Za co? Za to, że uwolniłam więźnia, którego katowałaś?!
- Owszem, za to.
Jej oczy stały się czerwone. Podeszła do przeszłościowego mnie.
- Skoro nie chcesz po dobroci mi pomagać, będziesz przeklęta!
Asai podeszła do dawnej mnie i zaczęła mnie ranić zatrutym sztyletem.
- Od tej pory nazywasz się Sofferenza Morte, nie masz uczuć, lubisz mrok, a ojciec i reszta rodziny nie żyje.
- Dobrze, matko.
Soffe z przeszłości zmieniła się w demona, którym byłam odkąd pamiętam. Wyglądała na wpółprzezroczystą. Nawet nie wiedziałam, że wyglądałam tak okropnie. Po chwili Asai stworzyła naszyjniki, który niedawno zniszczyłam.
- Dopóki naszyjnik się nie zarysuje, bądź zostanie zniszczony, nie będziesz miała uczuć!
Asai zaczęła się szaleńczo śmiać. Po chwili ja i Tsume powróciliśmy do teraźniejszości.
- Teraz mi wierzysz?
<Tsu?>
- Czemu chciałaś nas otruć?
- Kazano mi.
Spuściłam głowę i zaczęłam patrzeć na piasek. Po chwili dodałam:
- Ja nie chciałam nikogo krzywdzić, lecz Asai rzuciła na mnie jakiś urok, przez który pozbawiła mnie uczuć.
- Skąd mam ci wierzyć?
- Pokażę ci.
Zraniłam się w łapę i pozwoliłam, aby dwie krople krwi spadły na piach. Potem zaczęłam mruczeć zaklęcie pokazujące przeszłość.
- Spettacolo passato.
Ogarnęła nas ciemność. Po chwili ukazała nam się sala, gdzie najczęściej można było spotkać Asai.
Widziałam siebie, gdy miałam rok.
- Sofferenze zapłacisz za to!
- Za co? Za to, że uwolniłam więźnia, którego katowałaś?!
- Owszem, za to.
Jej oczy stały się czerwone. Podeszła do przeszłościowego mnie.
- Skoro nie chcesz po dobroci mi pomagać, będziesz przeklęta!
Asai podeszła do dawnej mnie i zaczęła mnie ranić zatrutym sztyletem.
- Od tej pory nazywasz się Sofferenza Morte, nie masz uczuć, lubisz mrok, a ojciec i reszta rodziny nie żyje.
- Dobrze, matko.
Soffe z przeszłości zmieniła się w demona, którym byłam odkąd pamiętam. Wyglądała na wpółprzezroczystą. Nawet nie wiedziałam, że wyglądałam tak okropnie. Po chwili Asai stworzyła naszyjniki, który niedawno zniszczyłam.
- Dopóki naszyjnik się nie zarysuje, bądź zostanie zniszczony, nie będziesz miała uczuć!
Asai zaczęła się szaleńczo śmiać. Po chwili ja i Tsume powróciliśmy do teraźniejszości.
- Teraz mi wierzysz?
<Tsu?>
Od Tsume'a "Poszukiwania cz.4" (cd. Saphire/Iloriel)
- Chodź - uśmiechnąłem się do szczeniaka i ruszyłem w stronę jaskini Il.
Mała waderka podziwiała widoki.
- Opowiesz mi coś o mojej cioci?
- Hm... Pewnie wiesz jak wygląda.
- Wiem. Powiedz jaka jest.
- Raz, albo dwa razy z nią rozmawiałem i jest bardzo miła i uprzejma, jak na waderę z partnerem ma bardzo uwodzicielski wzrok, naprawdę. Ostatnio urodziła waderę chyba. I jestem pewien, że będzie dla ciebie jak matka.
* * *
Zapukałem w ścianę jaskini.
- Proszę - dobiegł przytłumiony echem głos Iloriel.
Wszedłem wraz z Sapi w głąb jaskini. Po kilku krokach ujrzeliśmy Il z małym szczeniaczkiem u boku.
- SAPHIRE! JAK SIĘ CIESZĘ! - uradowała się wilczyca - Dzięki Tsu, że ją przyprowadziłeś.
- Przyjemność po mojej stronie.
<Saphire? Iloriel?>
Mała waderka podziwiała widoki.
- Opowiesz mi coś o mojej cioci?
- Hm... Pewnie wiesz jak wygląda.
- Wiem. Powiedz jaka jest.
- Raz, albo dwa razy z nią rozmawiałem i jest bardzo miła i uprzejma, jak na waderę z partnerem ma bardzo uwodzicielski wzrok, naprawdę. Ostatnio urodziła waderę chyba. I jestem pewien, że będzie dla ciebie jak matka.
* * *
Zapukałem w ścianę jaskini.
- Proszę - dobiegł przytłumiony echem głos Iloriel.
Wszedłem wraz z Sapi w głąb jaskini. Po kilku krokach ujrzeliśmy Il z małym szczeniaczkiem u boku.
- SAPHIRE! JAK SIĘ CIESZĘ! - uradowała się wilczyca - Dzięki Tsu, że ją przyprowadziłeś.
- Przyjemność po mojej stronie.
<Saphire? Iloriel?>
Od Tsume'a "Opowiedz coś o sobie przyjacielu cz.1" (cd. Naaz)
Leżałem sobie na klifie patrząc, jak budzi się słońce. Fale rytmicznie
uderzały w skałę, a mewy i inne ptaki już polowały na ryby. Wszystkie te
dźwięki były dla mnie muzyką, naglę zza mnie dobiegł szelest.
- Witaj - mruknąłem.
- Cześć - położył się koło mnie czarny basior - Zawsze nad ranem tu przychodzisz podziwiać świt?
- Tak... Chyba tak - skinąłem głową.
Patrzyliśmy w ciszy na wschód słońca.
- Nie sądzisz, że to trochę dziwne mało co o sobie wiemy, a traktujemy się jak bracia? - przewałem głuchą ciszę.
- Tak, więc może... - zamyślił się - Opowiedz coś o sobie przyjacielu?
- Cholerna historia - leniwie przekręciłem łeb, aby na niego spojrzeć.
- I tak chciałbym posłuchać - stwierdził.
- No to tak... Ee chcesz usłyszeć od początku czy mniej więcej? - spytałem tuż przed moją wypowiedzią.
- Może być mniej więcej, jak nie masz ochoty mówić - zmienił pozycje Naaz, tak aby było mu wygodniej na skale.
- No hmm... Jak już wiesz jestem bratem Anastasii, miałem też brata Omena, ale mówili też na niego Shadi, nie mam pojęcia dlaczego.
(Omen jako szczeniak)
(jakby teraz wyglądał)
Niestety była przyjaciółka mojej matki, stała się jej wrogiem i go pożarła na moich oczach. Miała na imię Julith.
(i wyglądała tak)
Zacząłem desperacko płakać i rzuciłem się na nią ona tylko mnie odepchnęła i zniknęła z ciałem brata. Przez długi okres czasu byliśmy w żałobie. I znowu zaczęło się pod górkę: mój ojciec Aiden, syn Lucyfera przybył i naznaczył mnie jak i Anastsie X'sem.
Aiden wziął by tylko samego Omen'a, gdyż on był od nas o wiele silniejszy i agresywniejszy.
(mój rysunek, proszę bez hejtów - Tsume)
Lucyfer mój dziad planuję zniszczyć Niebo, a Ziemię po drodze. Matka powiedziała mi, że jestem Porte de l'Enfer, po czym kazała mi uciekać z Aną.
- Co to dokładnie Porte de l'Enfer?
- Brama Piekieł, a przez moje pieprzone 'X' mogą wyskoczyć demony, diabły i inni gówniarze, jeśli Clé Infernal jest po stronie Piekła jak i Porte de l'Enfer. Dla jasności Clé Infernal to Klucz Piekielny i tylko on może otworzyć Bramę, jeśli oba są dobre to Piekło jest zapuszkowane.
- Jesteś dobry?
- Jestem neutralny, łatwy kąsek dla Lucyfera.
- Czemu?
- Straciłem Łaskę.
- Aha. Dobra, kończ tą opowieść.
- Ok, ok... Nie udało się nam uciec i wpadliśmy w sidła Aiden'a i jego całej watahy, trenowali w sumie zmuszali do zabijania Stworzeń Boskich.
- To okropne!
- Ojciec bardziej mnie preferował i nadmiernie postarzał.
- I dlatego jesteś starszy od Any?
- Tak. Powinienem mieć trzy lata, tyle samo co inni, tyle co ty.
- Wow, dobra dawaj dalej.
- Dwa miesiące temu moja matka z swoimi przyjaciółmi zaatakowała watahę Aiden'a i próbowała uwolnić mnie i Anastasie, z tego co pamiętam... Ana została ranna, ale widać, że doszła do siebie. Ja uciekłem jak tchórz - posmutniałem.
I potem znalazłem się tutaj. Teraz ty powiedź swoją historie brachu.
<Naaz?>
- Witaj - mruknąłem.
- Cześć - położył się koło mnie czarny basior - Zawsze nad ranem tu przychodzisz podziwiać świt?
- Tak... Chyba tak - skinąłem głową.
Patrzyliśmy w ciszy na wschód słońca.
- Nie sądzisz, że to trochę dziwne mało co o sobie wiemy, a traktujemy się jak bracia? - przewałem głuchą ciszę.
- Tak, więc może... - zamyślił się - Opowiedz coś o sobie przyjacielu?
- Cholerna historia - leniwie przekręciłem łeb, aby na niego spojrzeć.
- I tak chciałbym posłuchać - stwierdził.
- No to tak... Ee chcesz usłyszeć od początku czy mniej więcej? - spytałem tuż przed moją wypowiedzią.
- Może być mniej więcej, jak nie masz ochoty mówić - zmienił pozycje Naaz, tak aby było mu wygodniej na skale.
- No hmm... Jak już wiesz jestem bratem Anastasii, miałem też brata Omena, ale mówili też na niego Shadi, nie mam pojęcia dlaczego.
(Omen jako szczeniak)
(jakby teraz wyglądał)
Niestety była przyjaciółka mojej matki, stała się jej wrogiem i go pożarła na moich oczach. Miała na imię Julith.
(i wyglądała tak)
Zacząłem desperacko płakać i rzuciłem się na nią ona tylko mnie odepchnęła i zniknęła z ciałem brata. Przez długi okres czasu byliśmy w żałobie. I znowu zaczęło się pod górkę: mój ojciec Aiden, syn Lucyfera przybył i naznaczył mnie jak i Anastsie X'sem.
Aiden wziął by tylko samego Omen'a, gdyż on był od nas o wiele silniejszy i agresywniejszy.
(mój rysunek, proszę bez hejtów - Tsume)
Lucyfer mój dziad planuję zniszczyć Niebo, a Ziemię po drodze. Matka powiedziała mi, że jestem Porte de l'Enfer, po czym kazała mi uciekać z Aną.
- Co to dokładnie Porte de l'Enfer?
- Brama Piekieł, a przez moje pieprzone 'X' mogą wyskoczyć demony, diabły i inni gówniarze, jeśli Clé Infernal jest po stronie Piekła jak i Porte de l'Enfer. Dla jasności Clé Infernal to Klucz Piekielny i tylko on może otworzyć Bramę, jeśli oba są dobre to Piekło jest zapuszkowane.
- Jesteś dobry?
- Jestem neutralny, łatwy kąsek dla Lucyfera.
- Czemu?
- Straciłem Łaskę.
- Aha. Dobra, kończ tą opowieść.
- Ok, ok... Nie udało się nam uciec i wpadliśmy w sidła Aiden'a i jego całej watahy, trenowali w sumie zmuszali do zabijania Stworzeń Boskich.
- To okropne!
- Ojciec bardziej mnie preferował i nadmiernie postarzał.
- I dlatego jesteś starszy od Any?
- Tak. Powinienem mieć trzy lata, tyle samo co inni, tyle co ty.
- Wow, dobra dawaj dalej.
- Dwa miesiące temu moja matka z swoimi przyjaciółmi zaatakowała watahę Aiden'a i próbowała uwolnić mnie i Anastasie, z tego co pamiętam... Ana została ranna, ale widać, że doszła do siebie. Ja uciekłem jak tchórz - posmutniałem.
I potem znalazłem się tutaj. Teraz ty powiedź swoją historie brachu.
<Naaz?>
sobota, 13 września 2014
Od Tsume'a "Jesień cz.2" (cd.Cole)
Niechcący wpadłem na innego wilka, bo rozglądałem się po lesie.
- Przepraszam - wybełkotał Cole.
- Nie, nie to ja przepraszam, zapatrzyłem się na las - zaśmiałem się i on też.
- Widzę, że mamy podobne hobby - śmiał się nadal.
- Chyba tak. Co ty tak bez eskorty? Bez Kii i w ogóle? - przekręciłem łeb.
- A nie wiem, tak jakoś - spojrzał w drzewo, które już straciło wszystkie liście.
Wzruszyłem ramionami.
- Gdzie idziesz? - zapytałem.
- Miałem zamiar się napić - spojrzał w stronę Źródełka.
- Ja taż - uśmiechnąłem się pokrzepiająco, bo Cole stracił jakoś nagle humor.
<Cole?>
- Przepraszam - wybełkotał Cole.
- Nie, nie to ja przepraszam, zapatrzyłem się na las - zaśmiałem się i on też.
- Widzę, że mamy podobne hobby - śmiał się nadal.
- Chyba tak. Co ty tak bez eskorty? Bez Kii i w ogóle? - przekręciłem łeb.
- A nie wiem, tak jakoś - spojrzał w drzewo, które już straciło wszystkie liście.
Wzruszyłem ramionami.
- Gdzie idziesz? - zapytałem.
- Miałem zamiar się napić - spojrzał w stronę Źródełka.
- Ja taż - uśmiechnąłem się pokrzepiająco, bo Cole stracił jakoś nagle humor.
<Cole?>
Od Tsume'a "To niemożliwe cz. 2" (cd. Sofferneza Morte)
Staliśmy moment w ciszy. Patrzyłem na nią uważnie. Słyszałem co ostatnio chciała zrobić, wiec byłem ostrożny.
- Skąd znasz tamtego wilka? - wyprężyłem pierś.
- Właśnie go poznałam - odpowiedziała, przez zęby i próbowała mnie ominąć, lecz ja znowu zastąpiłem jej drogę.
- CZEGO TY ODE MNIE CHCESZ?! - wkurzyła się.
- Chcę wiedzieć, skąd naprawdę znasz mojego wujka? - odpowiedziałem spokojnie.
- Two-twojego wujka? - wyjąkała - On twierdzi, że jestem jego córką.
Nie wiedziałem jak odpowiedzieć. Minęła dłuższa chwila, zanim to milczenie się zakończyło.
- Więc jesteś moim kuzynem tak? - spojrzała ma mnie zdziwiona, nie czekała na odpowiedź, tylko znowu zapytała - Jakim cudem jesteś jego...?
- Siostrzeńcem - skończyłem - Powiem zwięźle. Moja matka, również Śmierć miała brata, kiedyś uznali, że będzie im lepiej żyć osobno. Spotykali się co 3 lata pod Burzliwym Oczkiem. Wiesz gdzie to?
Wadera pokręciła przecząco głową.
- Cóż, nieważne... Jak się to okazało, było to złym pomysłem i z tego co słyszałem, to źle sobie połówki dobrali. Moja matka tak samo, z czego wynikiem jestem ja, Anastasia i świętej pamięci Omen.
Wadera skinęła głową. Ponownie zapadłą cisza.
- Czemu chciałaś nas otruć? - spojrzałem na nią tak samo jak na Ane.
- Kazano mi - spuściła łeb, wbijając wzrok w piach.
<Soffe?>
- Skąd znasz tamtego wilka? - wyprężyłem pierś.
- Właśnie go poznałam - odpowiedziała, przez zęby i próbowała mnie ominąć, lecz ja znowu zastąpiłem jej drogę.
- CZEGO TY ODE MNIE CHCESZ?! - wkurzyła się.
- Chcę wiedzieć, skąd naprawdę znasz mojego wujka? - odpowiedziałem spokojnie.
- Two-twojego wujka? - wyjąkała - On twierdzi, że jestem jego córką.
Nie wiedziałem jak odpowiedzieć. Minęła dłuższa chwila, zanim to milczenie się zakończyło.
- Więc jesteś moim kuzynem tak? - spojrzała ma mnie zdziwiona, nie czekała na odpowiedź, tylko znowu zapytała - Jakim cudem jesteś jego...?
- Siostrzeńcem - skończyłem - Powiem zwięźle. Moja matka, również Śmierć miała brata, kiedyś uznali, że będzie im lepiej żyć osobno. Spotykali się co 3 lata pod Burzliwym Oczkiem. Wiesz gdzie to?
Wadera pokręciła przecząco głową.
- Cóż, nieważne... Jak się to okazało, było to złym pomysłem i z tego co słyszałem, to źle sobie połówki dobrali. Moja matka tak samo, z czego wynikiem jestem ja, Anastasia i świętej pamięci Omen.
Wadera skinęła głową. Ponownie zapadłą cisza.
- Czemu chciałaś nas otruć? - spojrzałem na nią tak samo jak na Ane.
- Kazano mi - spuściła łeb, wbijając wzrok w piach.
<Soffe?>
Od Tsume'a "Walka o względy cz.1" (cd. Shadow/Sora)
Następnego dnia też zaprosiłem Sorę na wieczorny spacer.
- Tak jasne tylko powiem Sagi, że nie idę z nią na nocne polowanie - uśmiechnęła się wadera.
- To co? - położyłem jedno ucho.
- To do wieczorku - zaśmiała się Sora i ugryzła mnie w ucho i pobiegła w stronę Źródełka.
* * *
Kiedy zaczęło zmierzchać podszedłem pod jej jaskinie. Wilczyca powoli wyszła śmiejąc się, a za nią identyczna do niej wadera. Ups, to chyba ją pomyliłem.
- Tsume, poznaj Sagi - podeszła do mnie Sora.
- Miło mi - spuściłem głowę na znak, że mam szacunek do płci przeciwnej.
Siostra Sory się zaśmiała.
- Pilnuj jej, bo może wariować. Do zobaczenia, gołąbki - Sagrina pomachała nami i wskoczyła w głąb jeskini.
- Zaplanowałeś coś? - zapytała się Sorka.
- Może - machałem głową znaczącą i spojrzałem kątem oka na Sorę.
- To prowadź - wadera skinęła głową.
* * *
Sora zadrzała.
- Zimno ci?
- Nie, nie tylko wiatr chłodny jest.
- To fakt - pstryknąłem palcami, a Sore okrył płacz z czarnej mgły.
- Dzie-dziękuje.
Uśmiechnąłem się.
Prowadziłem Sorę przez każdy możliwy las w naszej watasze. Zatrzymaliśmy się w Różowym Lesie.
- Nie lubię różu - rozejrzałem się z skawaszoną miną.
- Ja również - wilczyca zchichotała.
Usiadłem, a ona też. Szata którą jej dałem odbijała światło księżyca, co przypominało jakby Sora lśniła.
- Głodna?
- No trochę.
Zaklaskałem w łapy. A przed nami pojawił się stół i lokaj z jedzeniem.
Sorka zrobiła wielkie oczy.
- Czy to randka?
- Jeśli chcesz może i nią być - puściłem jej oczko.
Na stole pojawił się świecznik.
- Smacznego - odgarnąłem jej włosy po czym dodałem - Jesteś śliczna.
Wadera się zarumieniła, już miałem ją pocałować, lecz zza nas dobiegł gardłowe warczenie. Westchnąłem, musnąłem Sorę i powoli wstałem.
- Tak Shadow?
- ODEJDŹ OD NIEJ!
- Bo? - powoli się odkręciłem.
- Bo skręcę ci kark - warknął.
- Ojej, już cię boję - zmrużyłem oczy.
- Lepiej zacznij - jego złość była niesamowicie niekontrolowana. Mógłbym go powalić, w tak krótkim czasie jak nigdy. Niekontrolowana furia jest łatwa do zbicia, a zrobić mógłbym go w kilka sekund, poprzez wzrok ślepca. Nie mam zamiary się użerać z rozpuszczonym głupim bachorem.
- Grozisz mi? - przekręciłem łeb i robiłem gest łapą, który go poirytował na tyle, aby wraknąć na cały las - Takiś silny? To dawaj. Nie krzycz, bo innych zbudzisz. Ej, Shadow możesz mi wyjaśnić jakim sposobem jesteś tak wybitnie głupi?
Basior zaczął szarżować w moją stronę. Wytworzyłem za sobą mur z ciemności tak, aby nie zrobił krzywdy Sorze, a ja uskoczyłem, przez co Shadow uderzył z całej siły w barierę.
<Shadow? Sora?>
- Tak jasne tylko powiem Sagi, że nie idę z nią na nocne polowanie - uśmiechnęła się wadera.
- To co? - położyłem jedno ucho.
- To do wieczorku - zaśmiała się Sora i ugryzła mnie w ucho i pobiegła w stronę Źródełka.
* * *
Kiedy zaczęło zmierzchać podszedłem pod jej jaskinie. Wilczyca powoli wyszła śmiejąc się, a za nią identyczna do niej wadera. Ups, to chyba ją pomyliłem.
- Tsume, poznaj Sagi - podeszła do mnie Sora.
- Miło mi - spuściłem głowę na znak, że mam szacunek do płci przeciwnej.
Siostra Sory się zaśmiała.
- Pilnuj jej, bo może wariować. Do zobaczenia, gołąbki - Sagrina pomachała nami i wskoczyła w głąb jeskini.
- Zaplanowałeś coś? - zapytała się Sorka.
- Może - machałem głową znaczącą i spojrzałem kątem oka na Sorę.
- To prowadź - wadera skinęła głową.
* * *
Sora zadrzała.
- Zimno ci?
- Nie, nie tylko wiatr chłodny jest.
- To fakt - pstryknąłem palcami, a Sore okrył płacz z czarnej mgły.
- Dzie-dziękuje.
Uśmiechnąłem się.
Prowadziłem Sorę przez każdy możliwy las w naszej watasze. Zatrzymaliśmy się w Różowym Lesie.
- Nie lubię różu - rozejrzałem się z skawaszoną miną.
- Ja również - wilczyca zchichotała.
Usiadłem, a ona też. Szata którą jej dałem odbijała światło księżyca, co przypominało jakby Sora lśniła.
- Głodna?
- No trochę.
Zaklaskałem w łapy. A przed nami pojawił się stół i lokaj z jedzeniem.
Sorka zrobiła wielkie oczy.
- Czy to randka?
- Jeśli chcesz może i nią być - puściłem jej oczko.
Na stole pojawił się świecznik.
- Smacznego - odgarnąłem jej włosy po czym dodałem - Jesteś śliczna.
Wadera się zarumieniła, już miałem ją pocałować, lecz zza nas dobiegł gardłowe warczenie. Westchnąłem, musnąłem Sorę i powoli wstałem.
- Tak Shadow?
- ODEJDŹ OD NIEJ!
- Bo? - powoli się odkręciłem.
- Bo skręcę ci kark - warknął.
- Ojej, już cię boję - zmrużyłem oczy.
- Lepiej zacznij - jego złość była niesamowicie niekontrolowana. Mógłbym go powalić, w tak krótkim czasie jak nigdy. Niekontrolowana furia jest łatwa do zbicia, a zrobić mógłbym go w kilka sekund, poprzez wzrok ślepca. Nie mam zamiary się użerać z rozpuszczonym głupim bachorem.
- Grozisz mi? - przekręciłem łeb i robiłem gest łapą, który go poirytował na tyle, aby wraknąć na cały las - Takiś silny? To dawaj. Nie krzycz, bo innych zbudzisz. Ej, Shadow możesz mi wyjaśnić jakim sposobem jesteś tak wybitnie głupi?
Basior zaczął szarżować w moją stronę. Wytworzyłem za sobą mur z ciemności tak, aby nie zrobił krzywdy Sorze, a ja uskoczyłem, przez co Shadow uderzył z całej siły w barierę.
<Shadow? Sora?>
Od Percy'ego ''Odejść czy zostać cz.10'' (cd. Desari)
Wadera pod postacią człowieka spojrzała na mnie przenikliwym wzrokiem,
po czym odwróciła się na pięcie ruszając biegiem wprost do lasu. Nie
próbowałem jej zatrzymywać, i tak zrobiłaby co by chciała. Patrzyłem w
ślad za nią aż zniknęła z pola widzenia. Wziąłem głęboki oddech.
Posiedziałem jeszcze chwilę na klifie, a następne poczłapałem ciężko do
jaskini.
***
Minęło kilka dni. Ciągle siedziałem w jaskini. Czułem się... po części pusty. To było dziwne... Zazwyczaj niczego mi nie brakowało, a jak już tak było - ignorowałem wszystko, co z tym związane. Teraz było inaczej. Miałem świadomość tego, iż w każdej chwili może nas zaatakować ojciec Desari, że możemy wszyscy zginąć... Z resztą - jak dla mnie to nie ma znaczenia. Byłem już raz w podobnej sytuacji, ale mniejsza z tym. Lecz w tym momencie nie to było najważniejsze. Brakowało mi jej... Pokerowej twarzy bez uczuć, choć w środku czująca coś innego, milczącej samicy wodzącej nieobecnym wzrokiem dokoła. Tego dnia postanowiłem wyjść nieco na świeże powietrze. Podszedłem do wyjścia pełen melancholii. Wychyliłem się lekko na zewnątrz. Promienie słońca od razu zaczęły razić me czerwone oczy, lecz po chwili przystosowałem się do otoczenia. Idąc przed siebie bez celu, zacząłem nucić w głowie znaną mi piosenkę:
Come up to meet you, tell you I'm sorry
You don't know how lovely you are
I had to find you, tell you I need you
Tell you I set you apart
Tell me your secrets and ask me your questions
Oh, let's go back to the start
Running in circles, coming up tails
Heads on a silence apart
Nobody said it was easy
It's such a shame for us to part
Nobody said it was easy
No one ever said it would be this hard
Oh, take me back to the start
I was just guessing at numbers and figures
Pulling the puzzles apart
Questions of science, science and progress
Do not speak as loud as my heart
But tell me you love me, come back and haunt me
Oh and I rush to the start
Running in circles, chasing our tails
Coming back as we are
Nobody said it was easy
Oh, it's such a shame for us to part
Nobody said it was easy
No one ever said it would be so hard
I'm going back to the start
Oh ooh, ooh ooh ooh ooh
Ah ooh, ooh ooh ooh ooh
Oh ooh, ooh ooh ooh ooh
Oh ooh, ooh ooh ooh ooh
Dotarłem nad jezioro. Przez całą drogę czułem się jakbym był obserwowany, lecz to zignorowałem.
<Desari?>
***
Minęło kilka dni. Ciągle siedziałem w jaskini. Czułem się... po części pusty. To było dziwne... Zazwyczaj niczego mi nie brakowało, a jak już tak było - ignorowałem wszystko, co z tym związane. Teraz było inaczej. Miałem świadomość tego, iż w każdej chwili może nas zaatakować ojciec Desari, że możemy wszyscy zginąć... Z resztą - jak dla mnie to nie ma znaczenia. Byłem już raz w podobnej sytuacji, ale mniejsza z tym. Lecz w tym momencie nie to było najważniejsze. Brakowało mi jej... Pokerowej twarzy bez uczuć, choć w środku czująca coś innego, milczącej samicy wodzącej nieobecnym wzrokiem dokoła. Tego dnia postanowiłem wyjść nieco na świeże powietrze. Podszedłem do wyjścia pełen melancholii. Wychyliłem się lekko na zewnątrz. Promienie słońca od razu zaczęły razić me czerwone oczy, lecz po chwili przystosowałem się do otoczenia. Idąc przed siebie bez celu, zacząłem nucić w głowie znaną mi piosenkę:
Come up to meet you, tell you I'm sorry
You don't know how lovely you are
I had to find you, tell you I need you
Tell you I set you apart
Tell me your secrets and ask me your questions
Oh, let's go back to the start
Running in circles, coming up tails
Heads on a silence apart
Nobody said it was easy
It's such a shame for us to part
Nobody said it was easy
No one ever said it would be this hard
Oh, take me back to the start
I was just guessing at numbers and figures
Pulling the puzzles apart
Questions of science, science and progress
Do not speak as loud as my heart
But tell me you love me, come back and haunt me
Oh and I rush to the start
Running in circles, chasing our tails
Coming back as we are
Nobody said it was easy
Oh, it's such a shame for us to part
Nobody said it was easy
No one ever said it would be so hard
I'm going back to the start
Oh ooh, ooh ooh ooh ooh
Ah ooh, ooh ooh ooh ooh
Oh ooh, ooh ooh ooh ooh
Oh ooh, ooh ooh ooh ooh
Dotarłem nad jezioro. Przez całą drogę czułem się jakbym był obserwowany, lecz to zignorowałem.
<Desari?>
Od Shadow'a "Chcę być dobry cz.3" (cd. Nari)
- A więc mamy do ciebie sprawę... - zaczęła Kii.
- Jaką?
- Czy Shadow mógłby ci trochę pomóc?
- W czym? - uniosła brwi czarna wadera, nazywana przez Kii Des. Ciekawe, czy naprawdę tak ma na imię?... To kolejna wilcza piękność w tej watasze... Muszę uważać, bo jeszcze się z nią zwiążę. I z tą Des, i z watahą znaczy się.
- No nie wiem... W tym co przed chwilą robiłaś na przykład.
- Hm... No dobrze... - mruknęła wadera po chwili zamyślenia - Pomoże mi w ustaleniu właściwości pewniej rośliny, której nie znam.
- Shadow, może być? - zwróciła się do mnie Kii, na co ja żwawo pokiwałem głową potakując jej.
- No to ja już pójdę, przyjdź do mnie jakbyś szukał kolejnej pracy.
- Ok! - krzyknąłem za nią. Spojrzałem na Des, ale ona już zniknęła w swojej jaskini, więc podreptałem w ślad za nią.
- To gdzie jest ta roślina? - zapytałem.
- Zaraz... - odparła wyciągając zza skały w zębach jakiś kwiat - Znalazłam to na cmentarzu i nie bardzo wiem, jakie ona ma właściwości. Sprawdziłam już wszystkie księgi i nic o niej nie było wspomniane.
Położyła kwiatka mi przed łapami, bym mógł mu się uważniej przyjrzeć. Szczerze wolałbym patrzeć na nią, ale nie pozostało mi nic innego, jak udawanie, że zastanawiam się nad gatunkiem owej cmentarzowej flory. Nie mogłem nic wymyślić, ale nie chciałem wyjść na głupka, więc odparłem naukowym tonem:
- Znam tylko jeden sposób, by to sprawdzić...
- Jaki? - wyprostowała się z nadzieją Des.
- Taki. - odpowiedziałem, schyliłem się i... zjadłem roślinkę.
- Co ty zrobiłeś idioto?! - wrzasnęła przerażona, a ja przeżuwałem w skupieniu coś ziołopodobnego.
- Szmakuje jag mienta... - mruknąłem.
- Wypluj to, natychmiast!
- Za późno... - rzekłem przełykając ślinę, a następnie "susząc ząbki" w stronę Des - ...już połknąłem.
- Co?! Możesz się tym zatruć i zginąć! - krzyczała, a ja tylko machnąłem łapą nonszalancko.
- Mówi się trudno, ale przynajmniej będziesz wiedzieć, co "robi" ta roślina.
- Ty debilu!
- E tam... - mruknąłem wychodząc z jej jaskini i zmierzając w stronę, gdzie obecnie znajduje się Kii.
- Masz dla mnie jakąś jeszcze robotę? - zapytałem białej wadery.
- Już? Tak szybko? - zdziwiła się Kii.
- Tak... - uśmiechnąłem się szeroko.
- No to może... - zaczęła, ale przerwała jej Nari krzycząc spanikowana i wpadając do jaskini Alfy:
<Nari?>
- Jaką?
- Czy Shadow mógłby ci trochę pomóc?
- W czym? - uniosła brwi czarna wadera, nazywana przez Kii Des. Ciekawe, czy naprawdę tak ma na imię?... To kolejna wilcza piękność w tej watasze... Muszę uważać, bo jeszcze się z nią zwiążę. I z tą Des, i z watahą znaczy się.
- No nie wiem... W tym co przed chwilą robiłaś na przykład.
- Hm... No dobrze... - mruknęła wadera po chwili zamyślenia - Pomoże mi w ustaleniu właściwości pewniej rośliny, której nie znam.
- Shadow, może być? - zwróciła się do mnie Kii, na co ja żwawo pokiwałem głową potakując jej.
- No to ja już pójdę, przyjdź do mnie jakbyś szukał kolejnej pracy.
- Ok! - krzyknąłem za nią. Spojrzałem na Des, ale ona już zniknęła w swojej jaskini, więc podreptałem w ślad za nią.
- To gdzie jest ta roślina? - zapytałem.
- Zaraz... - odparła wyciągając zza skały w zębach jakiś kwiat - Znalazłam to na cmentarzu i nie bardzo wiem, jakie ona ma właściwości. Sprawdziłam już wszystkie księgi i nic o niej nie było wspomniane.
Położyła kwiatka mi przed łapami, bym mógł mu się uważniej przyjrzeć. Szczerze wolałbym patrzeć na nią, ale nie pozostało mi nic innego, jak udawanie, że zastanawiam się nad gatunkiem owej cmentarzowej flory. Nie mogłem nic wymyślić, ale nie chciałem wyjść na głupka, więc odparłem naukowym tonem:
- Znam tylko jeden sposób, by to sprawdzić...
- Jaki? - wyprostowała się z nadzieją Des.
- Taki. - odpowiedziałem, schyliłem się i... zjadłem roślinkę.
- Co ty zrobiłeś idioto?! - wrzasnęła przerażona, a ja przeżuwałem w skupieniu coś ziołopodobnego.
- Szmakuje jag mienta... - mruknąłem.
- Wypluj to, natychmiast!
- Za późno... - rzekłem przełykając ślinę, a następnie "susząc ząbki" w stronę Des - ...już połknąłem.
- Co?! Możesz się tym zatruć i zginąć! - krzyczała, a ja tylko machnąłem łapą nonszalancko.
- Mówi się trudno, ale przynajmniej będziesz wiedzieć, co "robi" ta roślina.
- Ty debilu!
- E tam... - mruknąłem wychodząc z jej jaskini i zmierzając w stronę, gdzie obecnie znajduje się Kii.
- Masz dla mnie jakąś jeszcze robotę? - zapytałem białej wadery.
- Już? Tak szybko? - zdziwiła się Kii.
- Tak... - uśmiechnąłem się szeroko.
- No to może... - zaczęła, ale przerwała jej Nari krzycząc spanikowana i wpadając do jaskini Alfy:
<Nari?>
piątek, 12 września 2014
Od Iloriel "Poród cz.1" (cd. Alexander)
Obudziłam się przed świtem. Czułam, że już czas, więc poszłam do Ice. Okazało się, że przyszłam w odpowiednim momencie.
***
Wróciłam od Ice z moim i Alexa maluchem. Była to urocza czarno-czerwona waderka. Na boku miała znamię w kształcie księżyca oraz kilku białych gwiazdkach. Podczas drogi zastanawiałam się nad imieniem. Postanowiłam ją w końcu nazwać Valka, lecz najpierw zapytam się Alexa, co sądzi o tym imieniu.
***
Znalazłam Alexa w jaskini. Podeszłam do niego pokazałam mu naszą córkę.
- Alex, to nasza córka. Co sądzisz, aby nazwać ją Valka?
<Alex?>
***
Wróciłam od Ice z moim i Alexa maluchem. Była to urocza czarno-czerwona waderka. Na boku miała znamię w kształcie księżyca oraz kilku białych gwiazdkach. Podczas drogi zastanawiałam się nad imieniem. Postanowiłam ją w końcu nazwać Valka, lecz najpierw zapytam się Alexa, co sądzi o tym imieniu.
***
Znalazłam Alexa w jaskini. Podeszłam do niego pokazałam mu naszą córkę.
- Alex, to nasza córka. Co sądzisz, aby nazwać ją Valka?
<Alex?>
Od Alexandra "Nowina cz.2"
- Naprawdę? - zdziwiłem się.
- Naprawdę. Cieszysz się? - zaniepokoiła się Il.
- Oczywiście, że się cieszę! To chyba jeden z najszczęśliwszych dni mojego życia! - roześmiałem się radośnie przytulając partnerkę.
- Jeden z najszczęśliwszych? A był jakiś lepszy?
- Dzień w którym zostaliśmy parą... - pocałowałem ją - ...no i dzień, który dopiero będzie, czyli narodziny naszego dziecka.
- Oh... - zarumieniła się Il - Racja...
- Nie mogę się doczekać, kiedy wreszcie będę naprawdę ojcem... Kiedy te wszystkie obowiązki bycia rodzicem spadną również na mnie.
- Dasz sobie radę... Wierzę w ciebie. - uśmiechnęła się.
- Ja w ciebie też, na pewno będziesz cudowną matką.
- Naprawdę. Cieszysz się? - zaniepokoiła się Il.
- Oczywiście, że się cieszę! To chyba jeden z najszczęśliwszych dni mojego życia! - roześmiałem się radośnie przytulając partnerkę.
- Jeden z najszczęśliwszych? A był jakiś lepszy?
- Dzień w którym zostaliśmy parą... - pocałowałem ją - ...no i dzień, który dopiero będzie, czyli narodziny naszego dziecka.
- Oh... - zarumieniła się Il - Racja...
- Nie mogę się doczekać, kiedy wreszcie będę naprawdę ojcem... Kiedy te wszystkie obowiązki bycia rodzicem spadną również na mnie.
- Dasz sobie radę... Wierzę w ciebie. - uśmiechnęła się.
- Ja w ciebie też, na pewno będziesz cudowną matką.
Od Tsume'a "Piekło się otwiera cz.10" (cd. Kiiyuko)
Spojrzałem jak wadera odlatuje. Może jednak jest dobra? Rozwinąłem
schowane skrzyła które, były brudne, przypalone i brakowało im paru piór.
Wzbiłem się w powietrze za przestraszoną wilczycą. Widziałem tylko jak
strażnicy wpuszczają ją do Nieba. Na pewno nie jest zła. Zawahałem się
moment i tuż nad strażnikami wleciałem nielegalnie do Nieba. Będę miał
przechlapane jak odzyskam Łaskę. Cóż, bywa. Podleciałem do Kii.
- CO TY TUTAJ ROBISZ?! ZABIJĄ CIE! - przeraziła się Kii.
- Syna Śmierci trudno zabić - zaśmiałem się.
<Kii?>
- CO TY TUTAJ ROBISZ?! ZABIJĄ CIE! - przeraziła się Kii.
- Syna Śmierci trudno zabić - zaśmiałem się.
<Kii?>
Od Sory "Dziwne Znalezisko cz.2" (cd. Sagrina)
- Jaki piękny!!! Skąd go masz? Od jakiegoś przystojnego basiora? A może
on nie jest z naszej watahy? No powiesz mi, czy nie?! Skąd go masz?!
- Zwolnij siostra, zwolnij! - Sagi zaczęła się turlać ze śmiechu.
- Ale ja tylko pytam, skąd masz taki cudowny naszyjnik? - zapytałam nieco zirytowana.
- Znalazłam. - uśmiechnęła się.
- Jak to?! Gdzie?!
- Gdzieś w krzakach.
- Takie cudeńko? W krzakach?!
- No tak... - podeszłam do wadery.
- Daj przymierzyć! - zrobiłam oczy kota ze Shreka. - Ładnie proszę! - jęczałam.
- Hm...
- No PROSZĘ!
- No dobra. - podała mi błyskotkę. Podeszłam do lustra i założyłam naszyjnik. Jaki on jest piękny! Wpatrywałam się w niego przez dłuższą chwilę.
- Ej... Sora, to nie czas na zabawę w Narcyza. - Sagi nie mogła się powstrzymać od śmiechu.
<Sagi?>
- Zwolnij siostra, zwolnij! - Sagi zaczęła się turlać ze śmiechu.
- Ale ja tylko pytam, skąd masz taki cudowny naszyjnik? - zapytałam nieco zirytowana.
- Znalazłam. - uśmiechnęła się.
- Jak to?! Gdzie?!
- Gdzieś w krzakach.
- Takie cudeńko? W krzakach?!
- No tak... - podeszłam do wadery.
- Daj przymierzyć! - zrobiłam oczy kota ze Shreka. - Ładnie proszę! - jęczałam.
- Hm...
- No PROSZĘ!
- No dobra. - podała mi błyskotkę. Podeszłam do lustra i założyłam naszyjnik. Jaki on jest piękny! Wpatrywałam się w niego przez dłuższą chwilę.
- Ej... Sora, to nie czas na zabawę w Narcyza. - Sagi nie mogła się powstrzymać od śmiechu.
<Sagi?>
Od Sory "Nowa Znajoma? cz.2"
- Nic się nie stało. - powiedziałam masując lekko obolałą głowę. Wadera
patrzyła na mnie przez chwilę w milczeniu. W końcu przerwała tą ciszę i
powiedziała:
- Gdzie moje maniery! Jestem Asuna, a Ty? - uśmiechnęła się przyjaźnie.
- Sora. - odwzajemniłam uśmiech. - Nigdy Cię wcześniej nie widziałam... Nowa?
- Tak.
- A... Noże masz ochotę się przejść ze mną na spacer? Właśnie idę nad jezioro.
- Pewnie!
Ruszyłyśmy przed siebie rozmawiając o różnych rzeczach, no wiecie...
Bardzo przyjemnie mi się z nią gawędziło. Czuję, że to początek nowej przyjaźni.
- Gdzie moje maniery! Jestem Asuna, a Ty? - uśmiechnęła się przyjaźnie.
- Sora. - odwzajemniłam uśmiech. - Nigdy Cię wcześniej nie widziałam... Nowa?
- Tak.
- A... Noże masz ochotę się przejść ze mną na spacer? Właśnie idę nad jezioro.
- Pewnie!
Ruszyłyśmy przed siebie rozmawiając o różnych rzeczach, no wiecie...
Bardzo przyjemnie mi się z nią gawędziło. Czuję, że to początek nowej przyjaźni.
Od Ice "Moja historia" cz.7
Przerażona podbiegłam do Kii.
- O Boże! Nic Ci nie jest? - zapytałam z troską.
- Nie. Wszystko jest w porządku. - uśmiechnęła się delikatnie.
- Myślałam, że już po Tobie... A właściwie jak?... Ty?...
- Co masz na myśli?
- Jak Ty... No... Tak szybko? - wydukałam patrząc na jej plecy, które jeszcze przed chwilą były obdarte ze skóry.
- Aaa, to... Jakoś tak już mam. To jedna z moich mocy.
- Heh. - westchnęłam. Obróciłam się. Niektóre wilki należące do naszej watahy były mocno poranione. Spojrzałam na alfę. - Myślisz, że Blade i Shelly dadzą sobie radę? - wadera rozejrzała się w około.
- Chyba nie... Niektórych trzeba opatrzyć od razu, bo inaczej rana się zaogni.
- To może... Ja pomogę?
- Dasz radę?
- Myślę, że sobie poradzę. - powiedziałam.
- Więc... Zgoda. Zostaniesz naszą pielęgniarką. - uśmiechnęła się.
- O Boże! Nic Ci nie jest? - zapytałam z troską.
- Nie. Wszystko jest w porządku. - uśmiechnęła się delikatnie.
- Myślałam, że już po Tobie... A właściwie jak?... Ty?...
- Co masz na myśli?
- Jak Ty... No... Tak szybko? - wydukałam patrząc na jej plecy, które jeszcze przed chwilą były obdarte ze skóry.
- Aaa, to... Jakoś tak już mam. To jedna z moich mocy.
- Heh. - westchnęłam. Obróciłam się. Niektóre wilki należące do naszej watahy były mocno poranione. Spojrzałam na alfę. - Myślisz, że Blade i Shelly dadzą sobie radę? - wadera rozejrzała się w około.
- Chyba nie... Niektórych trzeba opatrzyć od razu, bo inaczej rana się zaogni.
- To może... Ja pomogę?
- Dasz radę?
- Myślę, że sobie poradzę. - powiedziałam.
- Więc... Zgoda. Zostaniesz naszą pielęgniarką. - uśmiechnęła się.
Od Cole'a "Jesień cz. 1" (cd. chętny)
Wędrowałem wśród drzew rozmyślając nad różnymi życiowymi sprawami.
Myślałem nad przyszłością, swoim życiem i ogółem o duperelach, które
mało kogo ciekawią. Z braku jakichkolwiek pomysłów właśnie wędrowałem po
watasze bez sensu.
Słuchałem świergotu ptaków, które słychać było na błękitnym niebie, bez skazy - o dziwo! - oraz w koronach drzew, które powoli zaczęły zmieniać kolory na typowo jesienne. Tak... jesień zbliżała się ogromnymi korkami i było to widać i czuć, noce coraz dłuższe a także pogoda się zmieniała. Coraz więcej było deszczy i było coraz bardziej zimno.
Tak naprawdę jedyną porą roku jakiej nie lubiłem... była jesień. Nienawidziłem chłodnych wiatrów i zmiennej pogody. Jedynie co tolerowałem w tej porze roku to liście. Tak, właśnie - liście. Lubiłem gdy z każdym dniem zmieniały kolor i spadały powoli na ziemię robiąc kolorowy dywan.
Przechadzając się nawet nie zauważyłem, że wpadłam na wilka.
<Ktoś?>
Słuchałem świergotu ptaków, które słychać było na błękitnym niebie, bez skazy - o dziwo! - oraz w koronach drzew, które powoli zaczęły zmieniać kolory na typowo jesienne. Tak... jesień zbliżała się ogromnymi korkami i było to widać i czuć, noce coraz dłuższe a także pogoda się zmieniała. Coraz więcej było deszczy i było coraz bardziej zimno.
Tak naprawdę jedyną porą roku jakiej nie lubiłem... była jesień. Nienawidziłem chłodnych wiatrów i zmiennej pogody. Jedynie co tolerowałem w tej porze roku to liście. Tak, właśnie - liście. Lubiłem gdy z każdym dniem zmieniały kolor i spadały powoli na ziemię robiąc kolorowy dywan.
Przechadzając się nawet nie zauważyłem, że wpadłam na wilka.
<Ktoś?>
Od Anastasii "Zagubiona, odnaleziona cz. 9" (cd.Damien)
Rozejrzałam się po jaskini.
- Porządek jak na mężczyznę - uśmiechnęłam się.
Dam tylko machnął łapą.
- Możesz spać na łożu, ja zrobię sobie następne.
- Nie. Nie.
- Jakieś inne propozycje?
- No hmmm... Możemy przecież spać razem, czyż nie problem?
Damien się tylko uśmiechnął łobuzersko. Podszedł do mnie i mnie przewrócił.
- Jeśli ci to nie przeszkadza księżniczko, to oczywiście, że możemy razem spać.
Nie wiem dlaczego, ale część mnie nakazała mi go pocałować, a druga zepchnąć go z siebie, lecz on wyprzedził mnie i mnie pocałował.
- Ana?
- Tak?
<Dam? Sorki opowiadanie na szybko :P>
- Porządek jak na mężczyznę - uśmiechnęłam się.
Dam tylko machnął łapą.
- Możesz spać na łożu, ja zrobię sobie następne.
- Nie. Nie.
- Jakieś inne propozycje?
- No hmmm... Możemy przecież spać razem, czyż nie problem?
Damien się tylko uśmiechnął łobuzersko. Podszedł do mnie i mnie przewrócił.
- Jeśli ci to nie przeszkadza księżniczko, to oczywiście, że możemy razem spać.
Nie wiem dlaczego, ale część mnie nakazała mi go pocałować, a druga zepchnąć go z siebie, lecz on wyprzedził mnie i mnie pocałował.
- Ana?
- Tak?
<Dam? Sorki opowiadanie na szybko :P>
wtorek, 9 września 2014
Od Desari "Chcę być dobry cz.2" (cd. Kiiyuko lub Shadow)
Eksperymenty... Żyłkę do nich odziedziczyłam po matce. Pamiętam
nieprzespane noce, gdy pomagałam Lunie stworzyć miksturę, która
usunęłaby mi pamięć. Sama już nie pamiętam, po co była jej potrzebna...
Byłam po prostu jej "królikiem doświadczalnym". Ale cóż, nie
sprzeciwiałam się temu. Zniszczyłam jej życie. I trudno. Wracając,
właśnie starałam się przeczytać coś o właściwościach tajemniczej rośliny
znalezionej na Cmentarzu. Brak informacji. Szlag. Następna księga, to
samo. Nawet w zeszycie mojej rodzicielki nie było żadnej notki. W końcu
odpuściłam sobie. W tym samym momencie ktoś zaskrobał pazurami w
prowizoryczne drzwi jaskini. Schowałam szybko przybory do alchemii i
wyszłam na zewnątrz, gdzie czekali na mnie Kiiyuko i... Jak mu tam...
Shadow? Jakoś nie zdążyłam go poznać.
- Witaj, Des. - przywitała mnie z uśmiechem Alfa. Basior z wymuszonym uśmieszkiem też coś wybełkotał.
- Nie za późno na odwiedziny? - usiadłam, otuliwszy się ogonem.
- Wybacz, możemy iść, jeśli przeszkadzamy. - zawstydziła się.
- Żartuję. I tak nie znam uczucia snu. Można spytać, skąd ta chęć zajrzenia do mnie? Bo raczej nie bezinteresowna.
<Kii, Shadow?>
- Witaj, Des. - przywitała mnie z uśmiechem Alfa. Basior z wymuszonym uśmieszkiem też coś wybełkotał.
- Nie za późno na odwiedziny? - usiadłam, otuliwszy się ogonem.
- Wybacz, możemy iść, jeśli przeszkadzamy. - zawstydziła się.
- Żartuję. I tak nie znam uczucia snu. Można spytać, skąd ta chęć zajrzenia do mnie? Bo raczej nie bezinteresowna.
<Kii, Shadow?>
Od Sofferenzy Morte "To niemożliwe! cz.1" (cd. chętny)
Od jakiegoś czasu próbowałam usunąć z pamięci moją matkę i jej
watahę. Aby sobie w tym pomóc postanowiłam wybrać się na
spacer. Postanowiłam pójść poza teren watahy, w jakieś rzadko odwiedzane
miejsce.
Spotkałam tam jakiegoś czarnego wilka, który odwrócony ode mnie plecami, siedząc na jakimś kamieniu śpiewał jedną z piosenek, które Asai uważała za "niegodne" istnienia:
Angel of darkness
Angel of darkness
The world is in your hand
But I will fight until the end
Angel of darkness
Angel of darkness
Don't follow your command
But I will fight and I will stand
When darkness falls
Pain is all
the angel of darkness
will leave behind
But I will fight
The love is lost
Beauty and light
Have vanished from
Garden of delight
The dreams are gone
Midnight has come
The darkness is our
New kingdom
Angel of darkness
Angel of darkness
The world is in your hand
But I will fight until the end
Angel of darkness
Angel of darkness
Don't follow your command
But I will fight and I will stand
Hunt goes on
deep in the night
time to pray
down on your knees
you can't hide from the
eternal light
until my last breath
Podeszłam do niego.
- Kim jesteś?
- Jestem "Śmiercią". A ty?
- Sofferenza Morte, córka... Asai. - imię mojej matki wypowiedziałam tak, jakbym miała się otruć.
- Soffe? Co ty tu robisz?
- Asai już nie uważa mnie za córkę. Ale czy my się znamy?
- Nie poznajesz swojego ojca?
To niemożliwe, matka mówiła mi, że ojciec zginął, gdy miałam kilka miesięcy.
- Wiem, o czym myślisz. Asai okłamała i ciebie i mnie.
- Ale dlaczego?
- Tego nie wiem.
Spędziłam resztę dnia z ojcem,ponieważ miałam dużo do nadrobienia.Ustaliłam z nim,że każdego dnia spotkam się z nim w tym samym miejscu i, że on będzie mnie uczył dobrej magii. Gdy wróciłam na teren watahy, już było po północy. Odkąd wróciłam na teren watahy, poczułam, że ktoś mnie śledzi. Nagle drogę zastąpił mi jakiś wilk.
<kto dokończy?>
Spotkałam tam jakiegoś czarnego wilka, który odwrócony ode mnie plecami, siedząc na jakimś kamieniu śpiewał jedną z piosenek, które Asai uważała za "niegodne" istnienia:
Angel of darkness
Angel of darkness
The world is in your hand
But I will fight until the end
Angel of darkness
Angel of darkness
Don't follow your command
But I will fight and I will stand
When darkness falls
Pain is all
the angel of darkness
will leave behind
But I will fight
The love is lost
Beauty and light
Have vanished from
Garden of delight
The dreams are gone
Midnight has come
The darkness is our
New kingdom
Angel of darkness
Angel of darkness
The world is in your hand
But I will fight until the end
Angel of darkness
Angel of darkness
Don't follow your command
But I will fight and I will stand
Hunt goes on
deep in the night
time to pray
down on your knees
you can't hide from the
eternal light
until my last breath
Podeszłam do niego.
- Kim jesteś?
- Jestem "Śmiercią". A ty?
- Sofferenza Morte, córka... Asai. - imię mojej matki wypowiedziałam tak, jakbym miała się otruć.
- Soffe? Co ty tu robisz?
- Asai już nie uważa mnie za córkę. Ale czy my się znamy?
- Nie poznajesz swojego ojca?
To niemożliwe, matka mówiła mi, że ojciec zginął, gdy miałam kilka miesięcy.
- Wiem, o czym myślisz. Asai okłamała i ciebie i mnie.
- Ale dlaczego?
- Tego nie wiem.
Spędziłam resztę dnia z ojcem,ponieważ miałam dużo do nadrobienia.Ustaliłam z nim,że każdego dnia spotkam się z nim w tym samym miejscu i, że on będzie mnie uczył dobrej magii. Gdy wróciłam na teren watahy, już było po północy. Odkąd wróciłam na teren watahy, poczułam, że ktoś mnie śledzi. Nagle drogę zastąpił mi jakiś wilk.
<kto dokończy?>
poniedziałek, 8 września 2014
Od Dragona "Czas wyznać prawdę cz.10" (cd. Sagrina)
Łaskotałem Sagrinę przez jakieś pięć minut. Oboje śmialiśmy się w Niebo głosy.
- Przestań! Przestań! - krzyczała śmiejąc się.
- No dobra, jak chcesz - przestałem, ale po chwili znów zacząłem.
- Ej! No przestań!
Gdy skończyłem ją łaskotać, usiadłem i śmiałem się. Wadera leżała na plecach i wyglądała tak, jakby wymyślała plan zemsty.
Miała rozczochrane włosy i trawę wplątaną w sierść. Gdy tylko odwróciłem się w drugą stronę, ona skoczyła na mnie i powaliła na ziemię.
- Leżysz - zaśmiała się.
Ja również się zaśmiałem i cmoknąłem ją w nos.
<Sagrina?>
- Przestań! Przestań! - krzyczała śmiejąc się.
- No dobra, jak chcesz - przestałem, ale po chwili znów zacząłem.
- Ej! No przestań!
Gdy skończyłem ją łaskotać, usiadłem i śmiałem się. Wadera leżała na plecach i wyglądała tak, jakby wymyślała plan zemsty.
Miała rozczochrane włosy i trawę wplątaną w sierść. Gdy tylko odwróciłem się w drugą stronę, ona skoczyła na mnie i powaliła na ziemię.
- Leżysz - zaśmiała się.
Ja również się zaśmiałem i cmoknąłem ją w nos.
<Sagrina?>
Od Patricii "OMG! Ja się zakochałam! cz.1" (cd. Kai)
Dzisiaj był piękny dzień. Było widać, że nadchodzi jesień, gdyż liście
zabarwiały się na pomarańczowo, żółto i czerwone oraz gdzieniegdzie już
spadały. Postanowiłam pójść na wrzosową łąkę. Kiedy tam doszłam
zobaczyłam, że jest tam tylko jeden basior i ja. Basior był według mnie
niesamowicie przystojny. Nawet nie wiem kiedy podeszłam do niego mówiąc
- Hej. Jestem Patricia, a ty?
- Kai. - przedstawił się
- Jesteś w tej watasze? - spytałam, chociaż wiedziałam, bo widziałam go już czasem chodzącym z różnymi wilkami
- Tak. - powiedział z uśmiechem. Po tym jak odpowiedział nastała chwila ciszy. Nie wiedziałam co powiedzieć, moja głowa była pusta. W końcu spytałam się jak totalna idiotka:
- Masz partnerkę?
- Nie. Szukam, a co? - spytał zaskoczony moim pytaniem
- A nic. Nie wiem czemu o to spytałam. - tłumaczyłam się. Trochę się z tego ucieszyłam, bo właśnie zdałam sobie sprawę, że Kai mi się podoba.
<Kai?>
- Hej. Jestem Patricia, a ty?
- Kai. - przedstawił się
- Jesteś w tej watasze? - spytałam, chociaż wiedziałam, bo widziałam go już czasem chodzącym z różnymi wilkami
- Tak. - powiedział z uśmiechem. Po tym jak odpowiedział nastała chwila ciszy. Nie wiedziałam co powiedzieć, moja głowa była pusta. W końcu spytałam się jak totalna idiotka:
- Masz partnerkę?
- Nie. Szukam, a co? - spytał zaskoczony moim pytaniem
- A nic. Nie wiem czemu o to spytałam. - tłumaczyłam się. Trochę się z tego ucieszyłam, bo właśnie zdałam sobie sprawę, że Kai mi się podoba.
<Kai?>
niedziela, 7 września 2014
Od Kiiyuko "Piekło się otwiera cz.9" (cd. Tsume)
Nic nie mówiłam nie wiedząc co zrobić w takiej sytuacji.
- Nie brałam niczyjej strony, a przecież działam dla dobra watahy, prawda? - posłałam mu blady uśmiech.
- A co jeżeli kłamiesz?! - warknął. Widząc jego obnażone ostre kły, zrobiłam krok w tył - Może tak naprawdę założyłaś tą watahę tylko po to, żeby oddać nas na końcu w łapy mojego ojca, byśmy mu usługiwali?!
- Tsume... - szepnęłam, robiąc kolejny krok w tył.
- A może jesteś oszustką?! Okropnym draniem bez uczuć i będziesz nas traktować jak służących, by na końcu otrzymać nasze żywioły, skuszona tą propozycją sił piekła, a tym samym stać się najpotężniejszym wilkiem na Ziemi?!
- Dobrze wiesz, że to nieprawda!... - odparłam nieźle wystraszona, bo jego oczami faktycznie mogło to tak wyglądać. Machnęłam kilka razy swoimi wielkimi skrzydłami zwalając Tsume'a z łap i wzbijając się w powietrze. Wystrzeliłam jak błyskawica w górę, do chmur zaciskając powieki.
Ku mojemu zdziwieniu, gdy je otworzyłam, na poziomie o jednym niżej od Nieba nie ma miasta, w którym niegdyś mieszkałam. Miasta Pogody, wraz z całym Królestwem Pór Roku. Chcąc postawić łapę na chmurze, na której kiedyś były lśniące, niby szklane i smukłe budynki, a teraz nie ma tam już zupełnie nic, łapa mi się zapadła, a uczucie miałam identyczne, jak po zanurzeniu w letniej wodzie, co było dla mnie bardzo dziwne, ponieważ kiedyś mogłam spokojnie spacerować po nich, jak po wacie cukrowej. Tyle, że chmury były białe, a nie różowe.
Wątpię, żeby to było to, przed czym mnie ostrzegały wilki z Wielkiej Rady, gdy postanowiłam o przeprowadzce na Ziemię, że nie będę mogła więcej wrócić do Królestwa Pór Roku, bo wówczas widziałabym budynki, ale nie widziałabym wilków, a nad miastem rozciągałaby się powłoka ochronna podobna do szklanej kuli. Cała zaistniała sytuacja była dla mnie jedną wielką niewiadomą...
Ale cóż, wyglądało na to, że muszę lecieć dalej, by otrzymać niezbędną pomoc lub wskazówki od mieszkańców słynnego Nieba. Nie mam zielonego pojęcia, jak tam jest i jak mogę się tam dostać, bo wiem tylko tyle, że strzeże go zachwycająca złota brama, do której właśnie podleciałam.
- A ty to kto? - rzucił jakiś basior pilnujący wejścia.
- Nazywam się Kiiyuko. Chciałabym przekazać komuś z Władzy, że szykuje się wojna z siłami Piekła...
Przerwałam, ponieważ tych kilku strażników wybuchło śmiechem z mojej nowiny.
- Nie śmiejcie się, proszę! To prawda! Nie chcę, żeby niewinne wilki i inne stworzenia zginęły!
- I co jeszcze? Świnie zaczną latać?! - pękali ze śmiechu widząc moją niepewność i zrezygnowanie. Zaczęłam powoli tracić wiarę w siebie, bo najpierw Tsume, a potem ci strażnicy nie wierzą w ani jedno moje słowo...
- Cicho! - ryknęłam wściekła, lecz z błyszczącymi łzami w oczach uderzając stanowczo w chmurę na której stałam - Wpuście mnie!
- Masz przepustkę? - przewróciła oczami wadera w zbroi, jakby było to oczywiste lub niewykonalne. Chwilę się zamyśliłam, a potem pomyślałam: no przecież! i uniosłam medalion z połączonym słońcem z księżycem, który miałam ofiarowany przed podróżą na Ziemię w łapie. Wszyscy strażnicy spoważnieli i patrzyli na naszyjnik, który skrywałam między gęstą sierścią na piersi od czasu, kiedy nie jestem już Wilkiem Pogody.
- To mogę wejść? - warknęłam zniecierpliwiona, na co wilki szybko pokiwały potakująco głowami i otworzyły przede mną wrota.
<Tsume?>
- Nie brałam niczyjej strony, a przecież działam dla dobra watahy, prawda? - posłałam mu blady uśmiech.
- A co jeżeli kłamiesz?! - warknął. Widząc jego obnażone ostre kły, zrobiłam krok w tył - Może tak naprawdę założyłaś tą watahę tylko po to, żeby oddać nas na końcu w łapy mojego ojca, byśmy mu usługiwali?!
- Tsume... - szepnęłam, robiąc kolejny krok w tył.
- A może jesteś oszustką?! Okropnym draniem bez uczuć i będziesz nas traktować jak służących, by na końcu otrzymać nasze żywioły, skuszona tą propozycją sił piekła, a tym samym stać się najpotężniejszym wilkiem na Ziemi?!
- Dobrze wiesz, że to nieprawda!... - odparłam nieźle wystraszona, bo jego oczami faktycznie mogło to tak wyglądać. Machnęłam kilka razy swoimi wielkimi skrzydłami zwalając Tsume'a z łap i wzbijając się w powietrze. Wystrzeliłam jak błyskawica w górę, do chmur zaciskając powieki.
Ku mojemu zdziwieniu, gdy je otworzyłam, na poziomie o jednym niżej od Nieba nie ma miasta, w którym niegdyś mieszkałam. Miasta Pogody, wraz z całym Królestwem Pór Roku. Chcąc postawić łapę na chmurze, na której kiedyś były lśniące, niby szklane i smukłe budynki, a teraz nie ma tam już zupełnie nic, łapa mi się zapadła, a uczucie miałam identyczne, jak po zanurzeniu w letniej wodzie, co było dla mnie bardzo dziwne, ponieważ kiedyś mogłam spokojnie spacerować po nich, jak po wacie cukrowej. Tyle, że chmury były białe, a nie różowe.
Wątpię, żeby to było to, przed czym mnie ostrzegały wilki z Wielkiej Rady, gdy postanowiłam o przeprowadzce na Ziemię, że nie będę mogła więcej wrócić do Królestwa Pór Roku, bo wówczas widziałabym budynki, ale nie widziałabym wilków, a nad miastem rozciągałaby się powłoka ochronna podobna do szklanej kuli. Cała zaistniała sytuacja była dla mnie jedną wielką niewiadomą...
Ale cóż, wyglądało na to, że muszę lecieć dalej, by otrzymać niezbędną pomoc lub wskazówki od mieszkańców słynnego Nieba. Nie mam zielonego pojęcia, jak tam jest i jak mogę się tam dostać, bo wiem tylko tyle, że strzeże go zachwycająca złota brama, do której właśnie podleciałam.
- A ty to kto? - rzucił jakiś basior pilnujący wejścia.
- Nazywam się Kiiyuko. Chciałabym przekazać komuś z Władzy, że szykuje się wojna z siłami Piekła...
Przerwałam, ponieważ tych kilku strażników wybuchło śmiechem z mojej nowiny.
- Nie śmiejcie się, proszę! To prawda! Nie chcę, żeby niewinne wilki i inne stworzenia zginęły!
- I co jeszcze? Świnie zaczną latać?! - pękali ze śmiechu widząc moją niepewność i zrezygnowanie. Zaczęłam powoli tracić wiarę w siebie, bo najpierw Tsume, a potem ci strażnicy nie wierzą w ani jedno moje słowo...
- Cicho! - ryknęłam wściekła, lecz z błyszczącymi łzami w oczach uderzając stanowczo w chmurę na której stałam - Wpuście mnie!
- Masz przepustkę? - przewróciła oczami wadera w zbroi, jakby było to oczywiste lub niewykonalne. Chwilę się zamyśliłam, a potem pomyślałam: no przecież! i uniosłam medalion z połączonym słońcem z księżycem, który miałam ofiarowany przed podróżą na Ziemię w łapie. Wszyscy strażnicy spoważnieli i patrzyli na naszyjnik, który skrywałam między gęstą sierścią na piersi od czasu, kiedy nie jestem już Wilkiem Pogody.
- To mogę wejść? - warknęłam zniecierpliwiona, na co wilki szybko pokiwały potakująco głowami i otworzyły przede mną wrota.
<Tsume?>
Od Kai'ego "Jak dołączyłam? [Szira] cz.4" (cd. Szira)
- Może do Żółtego Lasu? - uśmiechnąłem się.
- Ok. - odparła.
Ruszyłem w stronę lasu, gdzie wybierają się wszyscy przyjaciele, ci nowi i ci starzy, a Szira podążyła za mną.
Za kilka minut, wchodząc do Żółtego Lasu, wadera zapytała:
- Ile masz lat?
- Trzy, a ty?
- Też. - uradowała się wadera - Opowiesz mi coś o sobie?
- Hm... A co mam opowiadać? Dziwny i niezrozumiały basior i tyle.
- Dziwny? Nie przesadzaj. Z kim się przyjaźnisz?
- Zdaje mi się, że z Nari i Rafaelem. Do Alexa nie mogę jakoś dotrzeć.
- Nari to twoja partnerka?
- Nie... - roześmiałem się.
- A masz jakąś lub miałeś?
- Niestety, ale jeszcze nie.
- A szukasz dziewczyny?
- Tak... - rozmarzyłem się - ...jak chyba każdy porządny basior.
- A jak wyglądałaby twoja idealna partnerka? - zainteresowała się.
- Wygląd nie ma dla mnie większego znaczenia, liczy się to, co wilk ma tak naprawdę w środku i nie gra wówczas żadnej roli to, jak wygląda. Szukam wadery, która kochałaby mnie całym sercem, ale też tak samo jak swoich i moich przyjaciół i nie szukała wrogów, a nie tylko skupiała się na mnie czy na sobie. Nie chcę, żeby była pusta, tylko otwarta dla innych i czerpała z życia pełnymi garściami, nie narażając niepotrzebnie siebie oczywiście przy tym i innych.
- Mądrze... - mruknęła Szira.
- A jaki będzie twój książę z bajki? - zaśmiałem się.
<Szira?>
- Ok. - odparła.
Ruszyłem w stronę lasu, gdzie wybierają się wszyscy przyjaciele, ci nowi i ci starzy, a Szira podążyła za mną.
Za kilka minut, wchodząc do Żółtego Lasu, wadera zapytała:
- Ile masz lat?
- Trzy, a ty?
- Też. - uradowała się wadera - Opowiesz mi coś o sobie?
- Hm... A co mam opowiadać? Dziwny i niezrozumiały basior i tyle.
- Dziwny? Nie przesadzaj. Z kim się przyjaźnisz?
- Zdaje mi się, że z Nari i Rafaelem. Do Alexa nie mogę jakoś dotrzeć.
- Nari to twoja partnerka?
- Nie... - roześmiałem się.
- A masz jakąś lub miałeś?
- Niestety, ale jeszcze nie.
- A szukasz dziewczyny?
- Tak... - rozmarzyłem się - ...jak chyba każdy porządny basior.
- A jak wyglądałaby twoja idealna partnerka? - zainteresowała się.
- Wygląd nie ma dla mnie większego znaczenia, liczy się to, co wilk ma tak naprawdę w środku i nie gra wówczas żadnej roli to, jak wygląda. Szukam wadery, która kochałaby mnie całym sercem, ale też tak samo jak swoich i moich przyjaciół i nie szukała wrogów, a nie tylko skupiała się na mnie czy na sobie. Nie chcę, żeby była pusta, tylko otwarta dla innych i czerpała z życia pełnymi garściami, nie narażając niepotrzebnie siebie oczywiście przy tym i innych.
- Mądrze... - mruknęła Szira.
- A jaki będzie twój książę z bajki? - zaśmiałem się.
<Szira?>
Od Desari "Lekcja uśmiechania cz. 7" (cd. Tamorayn)
Słysząc przeprosiny Rayn'a w ilościach nadmiernych, ochlapałam go. Znów
moja osobowość błądziła między tą dobrą i złą. Sama nie wiedziałam,
która połówka przerwała mu z użyciem wody. Niczym poparzona wyszłam i
otrzepałam futro. Oddaliłam się odrobinę od brzegu i usiadłam na trawie
otulając łapy długim ogonem. Basior wyskoczył z jeziora zaraz za mną i
usiadł niedaleko.
- Stało się coś? - spytał spoglądając na moją odwróconą w przeciwną stronę głowę.
- Ja... Dziwię Ci się. - spuściłam wzrok, nadal nie obracając się do niego.
- Dlaczego? - słyszałam zaniepokojenie w jego głosie.
- Nie widzisz tej prawdziwej mnie. Ja nie jestem dobra, nie znam ideii uśmiechania się, nie rozumiem czym jest szczęście. Te marne próby niczego nie zmienią. Powinnam odejść, nie pasuję tu. - wreszcie z moich warg wyrwało się to, o czym cały czas myślałam. Samiec wstał i usiadł tak, żebym go widziała. Nie kręciłam już łbem, patrzyłam na niego.
- To Ty nie widzisz prawdziwej siebie. - mówił z lekkim uśmiechem. - Jesteś jedną z najlepszych osób jakie spotkałem. To, że tego nie dostrzegasz, nie znaczy, że jesteś zła. Dużo przeszłaś i zapomniałaś o tym. I wiem, że starasz się zmienić, co mówi po prostu samo za siebie.
- Masz za dużo wiary we mnie. Gdybyś wiedział o mnie coś więcej... - mruknęłam.
- Nie wiem o Tobie dużo, ale jestem pewny, że nie byłabyś w stanie nas skrzywdzić. - odpowiedział stanowczo, merdając kilkakrotnie ogonem. - A Twoja przeszłość, czy geny nie ma na to wpływu. - dodał, czując, że zaraz zacznę się tym tłumaczyć.
- Skąd to wiesz? - postawiłam uszy po sobie.
- Widzę to w Twoich oczach. - powiedział to przymilnie, spuściłam wzrok zawstydzona.
- Ja... Dziękuję Ci za tą rozmowę...
<Tamorayn?>
- Stało się coś? - spytał spoglądając na moją odwróconą w przeciwną stronę głowę.
- Ja... Dziwię Ci się. - spuściłam wzrok, nadal nie obracając się do niego.
- Dlaczego? - słyszałam zaniepokojenie w jego głosie.
- Nie widzisz tej prawdziwej mnie. Ja nie jestem dobra, nie znam ideii uśmiechania się, nie rozumiem czym jest szczęście. Te marne próby niczego nie zmienią. Powinnam odejść, nie pasuję tu. - wreszcie z moich warg wyrwało się to, o czym cały czas myślałam. Samiec wstał i usiadł tak, żebym go widziała. Nie kręciłam już łbem, patrzyłam na niego.
- To Ty nie widzisz prawdziwej siebie. - mówił z lekkim uśmiechem. - Jesteś jedną z najlepszych osób jakie spotkałem. To, że tego nie dostrzegasz, nie znaczy, że jesteś zła. Dużo przeszłaś i zapomniałaś o tym. I wiem, że starasz się zmienić, co mówi po prostu samo za siebie.
- Masz za dużo wiary we mnie. Gdybyś wiedział o mnie coś więcej... - mruknęłam.
- Nie wiem o Tobie dużo, ale jestem pewny, że nie byłabyś w stanie nas skrzywdzić. - odpowiedział stanowczo, merdając kilkakrotnie ogonem. - A Twoja przeszłość, czy geny nie ma na to wpływu. - dodał, czując, że zaraz zacznę się tym tłumaczyć.
- Skąd to wiesz? - postawiłam uszy po sobie.
- Widzę to w Twoich oczach. - powiedział to przymilnie, spuściłam wzrok zawstydzona.
- Ja... Dziękuję Ci za tą rozmowę...
<Tamorayn?>
Od Sagriny "Czas wyznać prawdę cz.9" (cd.Dragon)
- Nic się nie dzieje - powiedziałam cicho ale stanowczo
- Mnie nie oszukasz - objął mnie ramieniem
- Naprawdę nic mi nie jest - przytuliłam się do niego
- Serio?
- Serio.
- Muszę ci coś powiedzieć - popatrzył na mnie
- Co? - powiedziałam przestraszona
- Wiem że... MASZ ŁASKOTKI - i zaczął mnie łaskotać
- No ej no! Hahaha! Przestań głupolu! - nie mogłam przestać się śmiać
<Dragon?>
- Mnie nie oszukasz - objął mnie ramieniem
- Naprawdę nic mi nie jest - przytuliłam się do niego
- Serio?
- Serio.
- Muszę ci coś powiedzieć - popatrzył na mnie
- Co? - powiedziałam przestraszona
- Wiem że... MASZ ŁASKOTKI - i zaczął mnie łaskotać
- No ej no! Hahaha! Przestań głupolu! - nie mogłam przestać się śmiać
<Dragon?>
sobota, 6 września 2014
Od Damien'a "Zagubiona, odnaleziona cz 8'' (cd.Anastasia)
- Naprawdę? - spytała zrównoważonym głosem.
- No, tak - oznajmiłem.
- Niech będzie - uśmiechnęła się.
Była naprawdę miła. Od niedawna byłem oblany smutkiem. Smutkiem, który znienacka wysmyknął się w inną stronę. Ta zmiana była nagła, tak jak nagle pojawiająca się tęcza świecąca na wszystkie strony świata.
Rozmarzyłem się. Nie zauważyłem, że Tsu poszedł i zostałem sam z Aną.
- Damien? Wszystko w porządku? - zapytała.
- Em, tak! - wybudziłem się z transu.
- To gdzie jest twoja jaskinia? - dopytała.
- Za mną proszę - rzekłem uśmiechając się od ucha do ucha.
Weszliśmy do jaskini.
<Anastasia?>
- No, tak - oznajmiłem.
- Niech będzie - uśmiechnęła się.
Była naprawdę miła. Od niedawna byłem oblany smutkiem. Smutkiem, który znienacka wysmyknął się w inną stronę. Ta zmiana była nagła, tak jak nagle pojawiająca się tęcza świecąca na wszystkie strony świata.
Rozmarzyłem się. Nie zauważyłem, że Tsu poszedł i zostałem sam z Aną.
- Damien? Wszystko w porządku? - zapytała.
- Em, tak! - wybudziłem się z transu.
- To gdzie jest twoja jaskinia? - dopytała.
- Za mną proszę - rzekłem uśmiechając się od ucha do ucha.
Weszliśmy do jaskini.
<Anastasia?>
Od Desoto'a "Nadszedł czas cz 2'' (cd. Nasari)
- Tak, najlepiej idź do Ice - oznajmiła Kiiyuko.
- To nie będziemy Ci już przeszkadzać - uśmiechnęła się Nasari, pomimo bólów brzucha.
- Ty zawsze się uśmiechasz, kochanie - pocałowałem ją.
- To takie słodkie - popatrzyła mi w oczy.
- Dobrze, to idziemy, nie ? - zaśmiałem się cicho.
- A właśnie tak - powiedziała rozmarzona.
Nagle Nasari dostała porządnych bóli brzucha.
- Ajjjjj!!!! - krzyczała.
- Będzie dobrze - uspokoiłem ją.
Doszliśmy do jaskini Ice.
<Nasari?>
- To nie będziemy Ci już przeszkadzać - uśmiechnęła się Nasari, pomimo bólów brzucha.
- Ty zawsze się uśmiechasz, kochanie - pocałowałem ją.
- To takie słodkie - popatrzyła mi w oczy.
- Dobrze, to idziemy, nie ? - zaśmiałem się cicho.
- A właśnie tak - powiedziała rozmarzona.
Nagle Nasari dostała porządnych bóli brzucha.
- Ajjjjj!!!! - krzyczała.
- Będzie dobrze - uspokoiłem ją.
Doszliśmy do jaskini Ice.
<Nasari?>
Od Dragona "Czas wyznać prawdę cz.8" (cd. Sagrina)
Doszliśmy do lasu. Drzewa rosły bardzo gęsto. Czasem nawet trudno było
się przez nie przecisnąć. Sagrina szła ze spuszczoną głową. Grzywka
zasłaniała jej twarz. Czułem, że coś jest nie tak. Prawie wcale się do
mnie nie odzywała. Zawsze gdy się spotykaliśmy śmiała się, rozmawiała, a
nawet śpiewała. Była najszczęśliwszym wilkiem jaskiego znałem. A teraz
nie wiem co się z nią dzieje. Może to przeze mnie? Nie mam pojęcia,
jednak czuję, że coś jest na rzeczy. Muszę z nią o tym szczerze
porozmawiać.
Idąc tak przez las doszliśmy do niewielkiej polany. Zatrzymałem się na skraju i usiadłem. Wadera niechętnie zrobiła to co ja. Patrzyłem na nią, ale nie wiedziałem jak zacząć.
- Sagi - przysunąłem się bliżej, tak że dotykałem ją swoim ramieniem. - Chyba musimy o czymś porozmawiać. Widzę, że jesteś smutna, nie wiem co się dzieje. Martwię się o ciebie.
Wadera spojrzała na mnie kątem oka, ale za chwilę znów odwróciła wzrok. Pojedyncza łza kapnęła na ziemię. Przytuliłem się do niej i pocałowałem w czoło.
- Skarbie co się dzieje?
<Sagrina?>
Idąc tak przez las doszliśmy do niewielkiej polany. Zatrzymałem się na skraju i usiadłem. Wadera niechętnie zrobiła to co ja. Patrzyłem na nią, ale nie wiedziałem jak zacząć.
- Sagi - przysunąłem się bliżej, tak że dotykałem ją swoim ramieniem. - Chyba musimy o czymś porozmawiać. Widzę, że jesteś smutna, nie wiem co się dzieje. Martwię się o ciebie.
Wadera spojrzała na mnie kątem oka, ale za chwilę znów odwróciła wzrok. Pojedyncza łza kapnęła na ziemię. Przytuliłem się do niej i pocałowałem w czoło.
- Skarbie co się dzieje?
<Sagrina?>
Od Sagriny "Czas wyznać prawdę cz.7" (cd. Dragon)
Poszliśmy w stronę lasu. Byłam bardzo spięta. Nerwowo spoglądałam na
niego. Gdy nasze spojrzenia spotykały się ja szybko odwracałam wzrok.
- Pięknie tu prawda? - powiedział rozglądając się
- Tak... - odparłam niepewnie
- Co jest? Coś nie tak? - popatrzył na mnie
- Nie, nie wszystko okey - opuściłam głowę tak aby grzywka spadła mi na twarz i ją zasłoniła.
<Dragon?>
- Pięknie tu prawda? - powiedział rozglądając się
- Tak... - odparłam niepewnie
- Co jest? Coś nie tak? - popatrzył na mnie
- Nie, nie wszystko okey - opuściłam głowę tak aby grzywka spadła mi na twarz i ją zasłoniła.
<Dragon?>
Od Nasari "Nadszedł czas cz.1" (cd. Desoto, Kii)
Obudziłam się rażącym blaskiem słońca następnego dnia. Brzuch mnie
bolał nieustępliwie. Czułam że nadszedł czas. Poszłam do Kii. Nie
wiedziałam do kogo się udać. To był mój pierwszy poród, pierwsze
potomstwo. Weszłam do jaskini Alpha'y.
- Kii? - rozglądałam się po jaskini
- Tak? - wyłoniła się wadera
- No bo ja.. - nie wiedziałam jak zacząć - no będę dziś rodzić, ja to czuję...
- Naprawdę? - spojrzała na mnie
- Tak - uśmiechnęłam się
Wszedł do jaskini Desoto.
- Witaj, kochanie - przytulił mnie Des
- Hej.
- Jak się czujesz? - spojrzał na mój brzuch
- Dobrze. Kii? Gdzie ja mam się udać? Do Ice?
<Kii? Desoto?>
- Kii? - rozglądałam się po jaskini
- Tak? - wyłoniła się wadera
- No bo ja.. - nie wiedziałam jak zacząć - no będę dziś rodzić, ja to czuję...
- Naprawdę? - spojrzała na mnie
- Tak - uśmiechnęłam się
Wszedł do jaskini Desoto.
- Witaj, kochanie - przytulił mnie Des
- Hej.
- Jak się czujesz? - spojrzał na mój brzuch
- Dobrze. Kii? Gdzie ja mam się udać? Do Ice?
<Kii? Desoto?>
Od Anastasii "Zagubiona, odnaleziona cz.7" (cd. Damien)
Szliśmy z Damem powoli opwiadając sobie śmieszne historie przez co non
stop się śmialiśmy. Damien ma bardzo ładny uśmiech. Oh, gdyby wiedział
jak mi się on podoba: jest cudowny, wręcz idealny. On będzie umiał mnie
pocieszyć. O bogowie! Nie wierzę, że się chyba zakochałam i to od
pierwszego wejrzenia.
- Trzeba ci znaleźć jaskinię - powiedział nagle Tsu.
- Ja to zrobię - uśmiechnął się Dam. Tsume tylko spojrzał na mnie uradowany i odszedł z resztą. Zostałam sama z Damien'em.
- To co, gdzie chcesz jaskinię?
- Hmm... Najlepiej blisko ciebie - zrobiłam minę myśliciela, a przypominałam bardziej wiewiórkę z biegunką. Damien zachichotał.
- To może... To może u mnie - uśmiechnął się łobuzersko.
<Damien?>
- Trzeba ci znaleźć jaskinię - powiedział nagle Tsu.
- Ja to zrobię - uśmiechnął się Dam. Tsume tylko spojrzał na mnie uradowany i odszedł z resztą. Zostałam sama z Damien'em.
- To co, gdzie chcesz jaskinię?
- Hmm... Najlepiej blisko ciebie - zrobiłam minę myśliciela, a przypominałam bardziej wiewiórkę z biegunką. Damien zachichotał.
- To może... To może u mnie - uśmiechnął się łobuzersko.
<Damien?>
środa, 3 września 2014
Od Desoto'a "Ważna wiadomość cz 4''
Zrozumiałem Nasari. Byłem bardzo wesoły. Wraz z Nasari wróciłem do
jaskini w podskokach. Ułożyliśmy się do snu. Nassy położyła mi swój łeb
na przednich łapach i zasnęła. Długo czuwałem w nocy. Nie mogłem spać.
Ciągle myślałem o tej jedynej godzinie, kiedy urodzą się moje
szczeniaki. Sympatia nie miała granic, była czymś czego nie dało się
przełamać. Niczym pustka w głębi oceanu, która w odpowiednim momencie
wypełni się cudowną rafą koralową, obfitującą w różnorodne i piękne
ryby.
- Niedługo - zasnąłem i pogrążyłem się cudownym śnie.
- Niedługo - zasnąłem i pogrążyłem się cudownym śnie.
Od Dragona "Czas wyznać prawdę cz.6" (cd. Sagrina)
- Dziękuję - powiedziała Sagi. - Są piękne.
- Nie ma za co - powiedziałem uśmiechnięty.
Położyłem się obok wadery krzyżując przednie łapy. Słońce powoli zachodziło. Niebo robiło się pomarańczowe.
Sagrina patrzyła przed siebie, wąchając kwiaty. Zerkałem na nią kątem oka. Była troszkę spięta.
- Masz może ochotę na spacer? - zapytałem przerywając ciszę.
- Chętnie się przejdę - spojrzała na mnie.
- To chodźmy - podniosłem się i podałem waderze łapę.
Ona przyjęła moją pomoc i ruszyliśmy w stronę lasu.
<Sagrina?>
- Nie ma za co - powiedziałem uśmiechnięty.
Położyłem się obok wadery krzyżując przednie łapy. Słońce powoli zachodziło. Niebo robiło się pomarańczowe.
Sagrina patrzyła przed siebie, wąchając kwiaty. Zerkałem na nią kątem oka. Była troszkę spięta.
- Masz może ochotę na spacer? - zapytałem przerywając ciszę.
- Chętnie się przejdę - spojrzała na mnie.
- To chodźmy - podniosłem się i podałem waderze łapę.
Ona przyjęła moją pomoc i ruszyliśmy w stronę lasu.
<Sagrina?>
Od Nasari "Ważna wiadomość cz.3" (cd.Desoto)
- Nie wiem - uśmiechnęłam się
- Ale jak to? - popatrzył na mnie przenikliwie
- Bo nie wiem czy to basiorek czy waderka - powiedziałam żartobliwie
- A kiedy będzie wiadomo? - dopytywał się
- Hah, w troszkę późniejszym etapie - zaśmiałam się z niecierpliwości basiora
- A nie można tego jakoś przyśpieszyć?
- Desoto, musisz zaczekać - przytuliłam się do niego
<Desoto?>
- Ale jak to? - popatrzył na mnie przenikliwie
- Bo nie wiem czy to basiorek czy waderka - powiedziałam żartobliwie
- A kiedy będzie wiadomo? - dopytywał się
- Hah, w troszkę późniejszym etapie - zaśmiałam się z niecierpliwości basiora
- A nie można tego jakoś przyśpieszyć?
- Desoto, musisz zaczekać - przytuliłam się do niego
<Desoto?>
Od Sagriny "Czas wyznać prawdę cz.5" ( cd. Dragon)
Siedziałam nad kąpieliskiem, słońce odbijało się w tafli wody. Ja
siedziałam nad zbiornikiem wodnym i wrzucałam kamyki.Coś nuciłam,
lubiłam to robić. Każda wymyślona melodia była "dopasowana" do sytuacji.
- Przed miłością nie da się uciec - pomyślałam z uśmiechem
- Nad czym tak rozmyślasz? - odwróciłam się i zobaczyłam niejakiego basiora któremu uciekłam
- Dragon? Ale co tu tu robisz?
- No wiesz, szukałem cię - podrapał się po głowie - To dla ciebie - wręczył mi kwiaty.
<Dragon?>
- Przed miłością nie da się uciec - pomyślałam z uśmiechem
- Nad czym tak rozmyślasz? - odwróciłam się i zobaczyłam niejakiego basiora któremu uciekłam
- Dragon? Ale co tu tu robisz?
- No wiesz, szukałem cię - podrapał się po głowie - To dla ciebie - wręczył mi kwiaty.
<Dragon?>
Od Dragona "Czas wyznać prawdę cz.4" (cd.Sagrina)
Patrzyłem za odchodzącą, a raczej biegnącą waderą.
- Szkoda, że musiała już iść - pomyślałem - Zajrzę do niej później.
Położyłem się na łące i zacząłem myśleć o wydarzeniach sprzed dziesięciu minut. Byłem tak szczęśliwy, że nie potrafię nawet tego opisać. Bardzo ją kocham i chciałbym żeby zawsze była szczęśliwa i bezpieczna.
Będąc na łące zerwałem kilka kolorowych kwiatów i o zmierzchu ruszyłem do jaskini Sagriny. Na miejscu wszedłem do środka, ale nikogo nie zastałem. pomyślałem sobie, że może jest u siostry. Pobiegłem więc do jaskini Sory.
- Hej Sorcia - przywitałem się.
- O hej, co u ciebie? - spojrzała na mnie z uśmiechem na pysku.
- Wszystko super. Szukam właśnie twojej cudownej siostrzyczki, nie wiesz gdzie ona jest? - rozglądałem się po jaskini.
Wadera dziwnie na mnie patrzyła.
- Wiesz, chyba była nad kąpieliskiem - dojrzała, że mam kwiaty i zdziwiła się jeszcze bardziej.
- Dzięki, to cześć - powiedziałem już ucieszony i wybiegłem z jaskini.
<Sagrina?>
- Szkoda, że musiała już iść - pomyślałem - Zajrzę do niej później.
Położyłem się na łące i zacząłem myśleć o wydarzeniach sprzed dziesięciu minut. Byłem tak szczęśliwy, że nie potrafię nawet tego opisać. Bardzo ją kocham i chciałbym żeby zawsze była szczęśliwa i bezpieczna.
Będąc na łące zerwałem kilka kolorowych kwiatów i o zmierzchu ruszyłem do jaskini Sagriny. Na miejscu wszedłem do środka, ale nikogo nie zastałem. pomyślałem sobie, że może jest u siostry. Pobiegłem więc do jaskini Sory.
- Hej Sorcia - przywitałem się.
- O hej, co u ciebie? - spojrzała na mnie z uśmiechem na pysku.
- Wszystko super. Szukam właśnie twojej cudownej siostrzyczki, nie wiesz gdzie ona jest? - rozglądałem się po jaskini.
Wadera dziwnie na mnie patrzyła.
- Wiesz, chyba była nad kąpieliskiem - dojrzała, że mam kwiaty i zdziwiła się jeszcze bardziej.
- Dzięki, to cześć - powiedziałem już ucieszony i wybiegłem z jaskini.
<Sagrina?>
Od Sagriny "Czas wyznać prawdę cz.3 " (cd. Dragon)
- N-na na prawdę? - patrzyłam na niego jak na wariata
- Tak - popatrzył mi prosto w oczy, trochę się speszyłam
- Myślałam że jestem ci obojętna... - spuściłam wzrok
- Ej śliczna... - powiedział czule
Popatrzyłam mu prosto w oczy.
- Ja, ja już muszę iść - wycofałam się bo czułam się niezręcznie
- Naprawdę...?
- Naprawdę. - pobiegłam, a raczej uciekłam od niego, dlaczego? sama dokładnie nie wiedziałam. Chyba dlatego że "uciekanie przed nowinami" było w mojej "naturze".
<Dragon?>
- Tak - popatrzył mi prosto w oczy, trochę się speszyłam
- Myślałam że jestem ci obojętna... - spuściłam wzrok
- Ej śliczna... - powiedział czule
Popatrzyłam mu prosto w oczy.
- Ja, ja już muszę iść - wycofałam się bo czułam się niezręcznie
- Naprawdę...?
- Naprawdę. - pobiegłam, a raczej uciekłam od niego, dlaczego? sama dokładnie nie wiedziałam. Chyba dlatego że "uciekanie przed nowinami" było w mojej "naturze".
<Dragon?>
Od Damien'a "Zagubiona, odnaleziona cz 6'' (cd.Anastasia)
Wskoczyłem do wody tak by nie ochlapać siedzącej na brzegu Anastasii.
- Wskakuj! - zawołałem.
Wadera popatrzyła na mnie.
- A czemu by nie - wstała i wleciała wręcz do wody ochlapując wszystkich.
W wodzie panował harmider. Tsu gonił Sorę po głębszym odcinku jeziora, Desoto pływał sobie w kółko z Nasari, a ja i Ana przyglądaliśmy się innym.
Woda była wyjątkowo ciepła, pomimo wieczora. Słońce zaczęło zachodzić samo z siebie, bez pomocy bawiącego się Des'a.
''Bawiący'', wyszli z wody i zaczęli podziwiać zachód. Niebo było fioletowo-różowe, a wielkie słoneczko w połowie pomarańczowe.
- No to trzeba wracać - oznajmił Tsu.
- Posiedźmy jeszcze chwilkę - zatrzymała go Sora.
Nastała cisza. W końcu Nasari ją przerwała.
- Musimy wam coś ważnego powiedzieć... - zaczęła Nasari.
- Bo... Widzicie... Jestem w ciąży z Desoto'em - wydukała.
- Gratulujemy! - wykrzyczeli inni razem ze mną.
Zdziwiło mnie to. Miałem być wujkiem! Cieszyłem się razem z bratem. W końcu jak on się cieszy ja też. A Tiffany o tym wiedziała? - pomyślałem przymykając oczy.
- To czas już iść - teraz Tsu miał rację.
Nastała pełnia. W szóstkę opuściliśmy kąpielisko. Szedłem z tyłu z Aną, przed nami Tsu z Sorą, a Des z Nasari na przodzie.
<Anastasia?>
- Wskakuj! - zawołałem.
Wadera popatrzyła na mnie.
- A czemu by nie - wstała i wleciała wręcz do wody ochlapując wszystkich.
W wodzie panował harmider. Tsu gonił Sorę po głębszym odcinku jeziora, Desoto pływał sobie w kółko z Nasari, a ja i Ana przyglądaliśmy się innym.
Woda była wyjątkowo ciepła, pomimo wieczora. Słońce zaczęło zachodzić samo z siebie, bez pomocy bawiącego się Des'a.
''Bawiący'', wyszli z wody i zaczęli podziwiać zachód. Niebo było fioletowo-różowe, a wielkie słoneczko w połowie pomarańczowe.
- No to trzeba wracać - oznajmił Tsu.
- Posiedźmy jeszcze chwilkę - zatrzymała go Sora.
Nastała cisza. W końcu Nasari ją przerwała.
- Musimy wam coś ważnego powiedzieć... - zaczęła Nasari.
- Bo... Widzicie... Jestem w ciąży z Desoto'em - wydukała.
- Gratulujemy! - wykrzyczeli inni razem ze mną.
Zdziwiło mnie to. Miałem być wujkiem! Cieszyłem się razem z bratem. W końcu jak on się cieszy ja też. A Tiffany o tym wiedziała? - pomyślałem przymykając oczy.
- To czas już iść - teraz Tsu miał rację.
Nastała pełnia. W szóstkę opuściliśmy kąpielisko. Szedłem z tyłu z Aną, przed nami Tsu z Sorą, a Des z Nasari na przodzie.
<Anastasia?>
Od Tsume'a "Zagubiona odnaleziona cz.5" (cd. Desosto/Anastasia/Sora/Damien/Nasari)
Wszystkie wilki ruszyły biegiem do wody, a ja sobie szedłem powoli.
Może odpuszczę bycie aż takim d*pkiem i zacznę akceptować innych, bo inni nie zaczęli akceptować mnie? Nie, nie zostanę sobą, bo po co raptem się zmieniać? Będę taki jak zawsze. Chociaż...
- Tsume chodź! - zawołał mnie Desoto.
- Już idę - potruchtałem do reszty.
Kiedy doszedłem ujrzałem jak moja siostra chlapie się z Damien'em. Chociaż ona była zawsze uśmiechnięta, oby ona miała wszystko poukładane. W sumie to chyba tak jest. Mojej siostrzyce chyba Damien się spodobał. Aż się uśmiechnąłem na tą myśl. Oh, gdyby Sora wie...
Naglę ktoś oderwał od zamyślenia, bo na mnie skoczył. Zaczałęm się śmiać. Tajemniczym przeciwnikiem była Sora.
- Zejdź! Zejdź, zimna jesteś - śmiałem się, gdyż wadera zaczęła mnie łaskotać.
- Ah, tak zimno ci? - zaśmiała się - Chłopaki dajcie wody dla ochłody.
Desoto wytworzył ogromną kule wody tuż nade mną i Sorą. Nagle wilczyca odskoczyła, a kula spadła na mnie. Byłem cały mokry.
- Wiecie co? To już przesada - powiedziałem wstając i wyglądając jak zmokła kura, lecz po chwili zacząłem się śmiać jak inni. Wepchnąłem Desota do wody w rewanżu.
<Desosto? Anastasia? Sora? Damien? Nasari?>
Może odpuszczę bycie aż takim d*pkiem i zacznę akceptować innych, bo inni nie zaczęli akceptować mnie? Nie, nie zostanę sobą, bo po co raptem się zmieniać? Będę taki jak zawsze. Chociaż...
- Tsume chodź! - zawołał mnie Desoto.
- Już idę - potruchtałem do reszty.
Kiedy doszedłem ujrzałem jak moja siostra chlapie się z Damien'em. Chociaż ona była zawsze uśmiechnięta, oby ona miała wszystko poukładane. W sumie to chyba tak jest. Mojej siostrzyce chyba Damien się spodobał. Aż się uśmiechnąłem na tą myśl. Oh, gdyby Sora wie...
Naglę ktoś oderwał od zamyślenia, bo na mnie skoczył. Zaczałęm się śmiać. Tajemniczym przeciwnikiem była Sora.
- Zejdź! Zejdź, zimna jesteś - śmiałem się, gdyż wadera zaczęła mnie łaskotać.
- Ah, tak zimno ci? - zaśmiała się - Chłopaki dajcie wody dla ochłody.
Desoto wytworzył ogromną kule wody tuż nade mną i Sorą. Nagle wilczyca odskoczyła, a kula spadła na mnie. Byłem cały mokry.
- Wiecie co? To już przesada - powiedziałem wstając i wyglądając jak zmokła kura, lecz po chwili zacząłem się śmiać jak inni. Wepchnąłem Desota do wody w rewanżu.
<Desosto? Anastasia? Sora? Damien? Nasari?>
Od Tsume'a "Sprzeciwić się śmierci cz.4" (cd. Katiko)
Wadera spała w najlepsze oddychając płytko, ja czuwałem, aby nic się jej
nie stało. Wieczór stawał się uporczywie chłody. Przyniosłem pare patyków
i rozpaliłem ognisko, używając wyjątkowo zdolności od ojca. Zrobiło
się od razu cieplej.
*****
Rano wadera marudnie się obudziła, a ja jej się przyglądałem.
- Jak się czujesz? - spytałem się czule.
- Dobrze - powiedziała ze zmęczeniem w głosie
- Możesz iść?
- Spróbuję- wadera próbowała wstać, ale po momencie upadła.
Westchnąłem i zmieniłem się w człowieka. Wziąłem wilczyce na ręce i zacząłem iść w stronę watahy.
- Jak ci na imię? - spytałem cicho.
- Katiko - uśmiechnęła się smutno.
- No to Kati, wszystko będzie dobrze - uśmiechnąłem się pocieszająco.
- Dzięki - zaśmiała się lekko, ale potem złapał ją kaszel.
<Katiko?>
*****
Rano wadera marudnie się obudziła, a ja jej się przyglądałem.
- Jak się czujesz? - spytałem się czule.
- Dobrze - powiedziała ze zmęczeniem w głosie
- Możesz iść?
- Spróbuję- wadera próbowała wstać, ale po momencie upadła.
Westchnąłem i zmieniłem się w człowieka. Wziąłem wilczyce na ręce i zacząłem iść w stronę watahy.
- Jak ci na imię? - spytałem cicho.
- Katiko - uśmiechnęła się smutno.
- No to Kati, wszystko będzie dobrze - uśmiechnąłem się pocieszająco.
- Dzięki - zaśmiała się lekko, ale potem złapał ją kaszel.
<Katiko?>
Od Tsume'a "Piekło się otwiera cz.8" (cd. Kii/Kai)
Przez moment się zastanawiałem.
- Więc nie jesteś wysłanniczką mojego ojca ani dziada?
Pokręciła przecząco głową, a ja odetchnąłem z ulgą.
- Czemu to się stało kiedy wspomniałem o Kluczu? - zaintrygowało mnie to.
Skrzydła Kii zatrzepotały jak oszalałe. A ja patrzyłem na nią jak na wariatkę.
- Nie bój się, zawsze tak reagują - powiedziała patrząc na nie.
- Reagują na co? - już się opanowałem, a Kai nadal był przerażony.
- Na...na... - nie mogła jakoś odpowiedizeć na moje pytanie.
- No na?
- Na-a swoją-ą nazwę - odpowiedziała jąkając się trochę. Słabo mi się zrobiło, dowiadując się prawdy.
- Je-jesteś Kluczem? - wyjąkałem słabo.
Jej skrzydła zatrzepotały energicznie, a ona skinęła głową.
- No nieeee... - pokręciłem głową wstając.
Zapadła chwila ciszy. Kai chyba oszalał bo już zemdlał. Zacząłem chodzić nerwowo w koło.
- Coś nie tak?
- Nie, wszystko świetnie. Zajefajnie po prostu! Mam nadzieję, że nie jesteś po stronie mojego ojca...
<Kii? Kai?>
- Więc nie jesteś wysłanniczką mojego ojca ani dziada?
Pokręciła przecząco głową, a ja odetchnąłem z ulgą.
- Czemu to się stało kiedy wspomniałem o Kluczu? - zaintrygowało mnie to.
Skrzydła Kii zatrzepotały jak oszalałe. A ja patrzyłem na nią jak na wariatkę.
- Nie bój się, zawsze tak reagują - powiedziała patrząc na nie.
- Reagują na co? - już się opanowałem, a Kai nadal był przerażony.
- Na...na... - nie mogła jakoś odpowiedizeć na moje pytanie.
- No na?
- Na-a swoją-ą nazwę - odpowiedziała jąkając się trochę. Słabo mi się zrobiło, dowiadując się prawdy.
- Je-jesteś Kluczem? - wyjąkałem słabo.
Jej skrzydła zatrzepotały energicznie, a ona skinęła głową.
- No nieeee... - pokręciłem głową wstając.
Zapadła chwila ciszy. Kai chyba oszalał bo już zemdlał. Zacząłem chodzić nerwowo w koło.
- Coś nie tak?
- Nie, wszystko świetnie. Zajefajnie po prostu! Mam nadzieję, że nie jesteś po stronie mojego ojca...
<Kii? Kai?>
Od Damien'a "Niczym tonący statek cz 1'' (cd.Aramisa)
Biegłem na oślep sam. Jak wilk zanurzony w marzeniach. Bez uczuć i zero
drogi do ucieczki. Niczym opadający na dno statek. Sam, powoli
opadający w swoim umyśle. Samotność, jest kluczem do wszystkiego.
Samobójstwo było tu najlepszym pomysłem. Wtedy statek by od razu poszedł
na dno, w okół błękitnej wody i zarazem brakującego dostępu do
światła. Uroniłem łzę. Spłynęła po mojej twarzy i pysku i w końcu spadła
na pomarańczowy liść. Wpadłem na kogoś. Była to Aramisa którą nie dawno
temu poznałem.
- Przepraszam Cię - pomogłem jej wstać.
- Co się dzieje? - zapytała z bardziej miłym głosem niż zawsze.
- Nic, w porządku - odszedłem od niej na około metr.
- Wiem że coś się dzieje - zatrzymała mnie.
- Nie! NIC SIĘ NIE DZIEJE! - wrzasnąłem.
Czułem przypływ złej energii. Moje oczy stały się głębokie, a w nich zamarł tonący powoli statek.
Wadera spojrzała na mnie dziwnie.
- Przepraszam - zasłoniłem oczy skrzydłami.
- Nic się nie stało... Powiedz mi tylko o co chodzi - usiadła koło mnie.
- Od czasu... Przepełnia mnie pustka. Czuję się samotniejszy niż zwykle - zawiodłem się .
- Biegłeś na oślep... Bez ducha... I wpadłeś na mnie. Wiedziałam że coś się dzieje - pogładziła futro na ogonie.
<Aramisa?>
- Przepraszam Cię - pomogłem jej wstać.
- Co się dzieje? - zapytała z bardziej miłym głosem niż zawsze.
- Nic, w porządku - odszedłem od niej na około metr.
- Wiem że coś się dzieje - zatrzymała mnie.
- Nie! NIC SIĘ NIE DZIEJE! - wrzasnąłem.
Czułem przypływ złej energii. Moje oczy stały się głębokie, a w nich zamarł tonący powoli statek.
Wadera spojrzała na mnie dziwnie.
- Przepraszam - zasłoniłem oczy skrzydłami.
- Nic się nie stało... Powiedz mi tylko o co chodzi - usiadła koło mnie.
- Od czasu... Przepełnia mnie pustka. Czuję się samotniejszy niż zwykle - zawiodłem się .
- Biegłeś na oślep... Bez ducha... I wpadłeś na mnie. Wiedziałam że coś się dzieje - pogładziła futro na ogonie.
<Aramisa?>
Od Desoto'a "Ważna wiadomość cz 2'' (cd.Nasari)
- Naprawdę?! - nie wierzyłem.
- Tak - przytuliła mnie szczerze.
- Cieszę się bardzo! Naprawdę?! Nie mogę uwierzyć! To najpiękniejsza nowina jaka mogła się przytrafić! - pocałowałem ją w skroń.
Cieszyłem się jak nigdy. Nareszcie będę miał syna lub córkę! Moje emocje nie miały granic.
- Cieszysz się? - oznajmiła Nasari .
- Oczywiście że tak - dotknąłem jej brzucha.
- Niedługo... - wyszeptałem ze łzami szczęścia w oczach.
Nasari uśmiechnęła się i złapała mnie za łapę.
- Jak będzie miała lub miał na imię? - zapytała trzepocząc rzęsami.
- Uwielbiam wymyślać tak wcześnie imiona! Hmm... Sam nie wiem...Ale jak by był chłopiec to... Scorpius jest ładne - zamyśliłem się.
Nie mogłem teraz myśleć o czymś innym.
- Będę ojcem - myślałem prawie na głos.
<Nasari?>
- Tak - przytuliła mnie szczerze.
- Cieszę się bardzo! Naprawdę?! Nie mogę uwierzyć! To najpiękniejsza nowina jaka mogła się przytrafić! - pocałowałem ją w skroń.
Cieszyłem się jak nigdy. Nareszcie będę miał syna lub córkę! Moje emocje nie miały granic.
- Cieszysz się? - oznajmiła Nasari .
- Oczywiście że tak - dotknąłem jej brzucha.
- Niedługo... - wyszeptałem ze łzami szczęścia w oczach.
Nasari uśmiechnęła się i złapała mnie za łapę.
- Jak będzie miała lub miał na imię? - zapytała trzepocząc rzęsami.
- Uwielbiam wymyślać tak wcześnie imiona! Hmm... Sam nie wiem...Ale jak by był chłopiec to... Scorpius jest ładne - zamyśliłem się.
Nie mogłem teraz myśleć o czymś innym.
- Będę ojcem - myślałem prawie na głos.
<Nasari?>
Od Sory "Niezręczna sytuacja cz.6" (cd. Sagrina)
Przygwoździłam Tsu do ziemi i spojrzałam mu w oczy. Usłyszałam głuche
wycie dobiegające z głębi lasu. To była Sagrina. Wtedy przypomniało mi
się, że przecież umówiłam się z nią wieczorem przed moją jaskinią, a ja
kompletnie o tym zapomniałam.
- Muszę już iść. - nachyliłam się nad basiorem i pocałowałam go w policzek. Wstałam i pobiegłam w stronę lasu. - Na razie przystojniaku! - pomachałam mu na pożegnanie. Pobiegłam do wadery, która czekała na mnie zniecierpliwiona przed jamą. Z niewinnym uśmieszkiem zatrzymałam się obok niej.
- Siemka! - przywitałam się radosna i usiadłam.
- No cześć. - odburknęła. - Gdzie byłaś? - spytała podejrzliwie mrużąc ślepia.
- A, nie ważne. - zaśmiałam się delikatnie. - Przepraszam, wyleciało mi z głowy, nie złość się. - zamachałam ogonem.
- Jak mogę się złościć na moją siostrzyczkę? No dobra, ale teraz mów co robiłaś, przecież widzę jaka jesteś szczęśliwa...
<Sagrina?>
- Muszę już iść. - nachyliłam się nad basiorem i pocałowałam go w policzek. Wstałam i pobiegłam w stronę lasu. - Na razie przystojniaku! - pomachałam mu na pożegnanie. Pobiegłam do wadery, która czekała na mnie zniecierpliwiona przed jamą. Z niewinnym uśmieszkiem zatrzymałam się obok niej.
- Siemka! - przywitałam się radosna i usiadłam.
- No cześć. - odburknęła. - Gdzie byłaś? - spytała podejrzliwie mrużąc ślepia.
- A, nie ważne. - zaśmiałam się delikatnie. - Przepraszam, wyleciało mi z głowy, nie złość się. - zamachałam ogonem.
- Jak mogę się złościć na moją siostrzyczkę? No dobra, ale teraz mów co robiłaś, przecież widzę jaka jesteś szczęśliwa...
<Sagrina?>
Od Tamorayna "Lekcja Uśmiechania cz.6" (Cd. Desari)
Po tym jak odprowadziłem Desari, do zaśnięcia o niej myślałem. "Jej, jak
ona ślicznie się uśmiechnęła" myślałem, "Wydaje się naprawdę słodka, na
swój sposób" i tak do chwili w której sen zabrał mnie ze sobą. Choć w
sumie nie. Widziałem ją także podczas snu. Ten jej delikatny uśmiech.
Ohh.... Rano gdy wstałem i zjadłem na śniadanie, poszedłem nad Jezioro.
Spotkałem tam Desari. Prawdziwy fart!!
- Cześć. - podszedłem do niej - Jak się spało?
- Hej. Dobrze. A tobie? - powiedziała
- Super. Miałem piękny sen. - westchnąłem z uśmiechem przypominając sobie sen. Nastała chwila milczenia. Po czym wadera weszła do wody. Ja zostałem na brzegu. Zacząłem rozmyślać o przeszłości. Na wspomnienie spadających głazów wzdrygnąłem się. W końcu postanowiłem wejść do wody. Wskoczyłem "na bombę", ochlapując Desari.
- Ej...!!! - krzyknęła
- Oj przepraszam. Bardzo mi przykro. - przepraszałem. Wadera nie odpowiedziała tylko na mnie chlapnęła.
<Des?>
- Cześć. - podszedłem do niej - Jak się spało?
- Hej. Dobrze. A tobie? - powiedziała
- Super. Miałem piękny sen. - westchnąłem z uśmiechem przypominając sobie sen. Nastała chwila milczenia. Po czym wadera weszła do wody. Ja zostałem na brzegu. Zacząłem rozmyślać o przeszłości. Na wspomnienie spadających głazów wzdrygnąłem się. W końcu postanowiłem wejść do wody. Wskoczyłem "na bombę", ochlapując Desari.
- Ej...!!! - krzyknęła
- Oj przepraszam. Bardzo mi przykro. - przepraszałem. Wadera nie odpowiedziała tylko na mnie chlapnęła.
<Des?>
Od Tiffany "Miła nowina cz 2'' (cd.chętny basior)
- Nie... Będzie źle - odeszłam ze spuszczonymi uszami.
W tej samotności przeszłam Różowy Las. Przypadkowo wpadłam tam na Sorę i Tsume'a. Na szczęście się nie całowali. Przeszkodziłam im tylko w rzucanymi przez nich ''komplementach''. Doszłam na plażę. Zobaczyłam tam grupkę basiorów. Usiadłam z daleka od nich i rysowałam pazurem po piasku. Jeden z nich odszedł od grupy i zwrócił się do mnie:
- Hej, jak masz na imię? - uśmiechnął się.
Wyglądał jak książę z bajki. Wydawał się mężny i nieugięty.
- Mam na imię Tiffany - wstałam ale pod tą presją przewróciłam się.
- Pomóc pani? - podał mi łapę.
Złapałam ją i wstałam.
- Dziękuję - zarumieniłam się.
<chętny basior?>
W tej samotności przeszłam Różowy Las. Przypadkowo wpadłam tam na Sorę i Tsume'a. Na szczęście się nie całowali. Przeszkodziłam im tylko w rzucanymi przez nich ''komplementach''. Doszłam na plażę. Zobaczyłam tam grupkę basiorów. Usiadłam z daleka od nich i rysowałam pazurem po piasku. Jeden z nich odszedł od grupy i zwrócił się do mnie:
- Hej, jak masz na imię? - uśmiechnął się.
Wyglądał jak książę z bajki. Wydawał się mężny i nieugięty.
- Mam na imię Tiffany - wstałam ale pod tą presją przewróciłam się.
- Pomóc pani? - podał mi łapę.
Złapałam ją i wstałam.
- Dziękuję - zarumieniłam się.
<chętny basior?>
Od Desoto'a "Miła nowina cz 1'' (cd.Tiffany)
Chodziłem sobie samotnie po Mrocznym Lesie. Na drodze napotkałem swoją siostrzyczkę.
- Co tu robisz? Sama? - zapytałem.
- Włóczę się - posmutniała.
- O co chodzi? Coś się dzieje? - zmartwiłem się.
- Nie jest okej - odsunęła mnie i usiadła kilka metrów dalej.
- Wiem że coś się dzieje - nie dawałem za wygraną.
- No... Bo, wiesz... Jestem taka samotna... Ty masz już partnerkę, miłą i spokojną Nasari a.... Ja nikogo... - opuściła uszy.
- Będzie dobrze - przytuliłem ją. Zapadła cisza. Było cicho. Wiatr przestał miotać lekko drzewami a kruki przestały śpiewać grobowe kołysanki.
<Tiffany?>
- Co tu robisz? Sama? - zapytałem.
- Włóczę się - posmutniała.
- O co chodzi? Coś się dzieje? - zmartwiłem się.
- Nie jest okej - odsunęła mnie i usiadła kilka metrów dalej.
- Wiem że coś się dzieje - nie dawałem za wygraną.
- No... Bo, wiesz... Jestem taka samotna... Ty masz już partnerkę, miłą i spokojną Nasari a.... Ja nikogo... - opuściła uszy.
- Będzie dobrze - przytuliłem ją. Zapadła cisza. Było cicho. Wiatr przestał miotać lekko drzewami a kruki przestały śpiewać grobowe kołysanki.
<Tiffany?>
wtorek, 2 września 2014
Od Kiiyuko "Piekło się otwiera cz.7" (cd. Tsume)
- W porządku. W czym ja mam pomóc? - zapytałam.
- Kontroluj, czy nikt, ani nic nie chce się podejrzanego dostać do naszej watahy. - odparł Tsume.
- Dobrze. - odpowiedziałam. Wtedy poczułam pewnego rodzaju szczypanie połącozne z łaskotaniem na plecach, na łopatkach, więc lekko wygięłam się do tyłu, bo nie było to przyjemne, a stawało się coraz mniej znośne, ponieważ zaczęło boleć.
- Kii? - zapytał zmartwiony Tsume, niewiedząc jak inaczej zareagować, a Kai po prostu się gapił robiąc wielkie oczy.
- N-nic... M-mi... N-nie... J-jest... - wykrztusiłam szarpiąc się z emocjami, żeby nie krzyczeć. Ledwie co powstrzymywałam łzy.
- Przecież widzimy, że... - zaczął ponownie Tsume, ale przerwał obserwując w zdumieniu to, co właśnie się stało. Z moich pleców wyrwały się na zewnątrz z łopatek dwie kości, a one błyskawicznie porosły kruczoczarnymi piórami.
- S-skrzydła? - powiedział przestraszony Kai. Odwróciłam głowę i popratrzyłam na nie trochę załzawionymi oczami. Ból minął, a ja zatrzepotałam skrzydłami, żeby wypróbować, czy "działają", ani trochę tym nie zdziwiona, co właśnie się stało.
- Nasza Alfa zmienia się w demona! - krzyknął basior z czarno-czerwonymi włosami.
- Co? - zapytałam spoglądając na niego pytająco.
- Masz czarne skrzydła, więc jesteś zła! To pierwszy krok do nawet nieświadomego przejścia na ciemną stronę mocy!
Roześmiałam się widząc trwogę na twarzy obu basiorów.
- Psychopatka?... - zapytał Tsume robiąc krok w tył razem z równie przerażonym Kai'm.
- Jaka psychopatka? Co wy wygadujecie? - rzekłam nadal donośnie się śmiejąc i robiąc krok w ich stronę.
- Nie zabijaj nas! - wrzasnął Kai i ze strachu aż zaczął biegać w kółko tak samo jak Tsume, aż w końcu zderzyli się głowami i upadli na ziemię.
- Głuptasy... Nic mi nie jest, moje skrzydła tak wyglądają i nie widzę w tym nic dziwnego, że są czarne... - wyjaśniłam nadal chichocząc, a oni nadal patrzyli na mnie wielkimi oczami, jakby prosili mnie o litość.
- Oj dajcie już spokój... - przewróciłam oczami - Jak mam wam to udowodnić, że to ja, nadal ta sama Kiiyuko?
<Tsume?>
Od Shadow'a "Chcę być dobry cz.1" (cd. chętny)
- Kii... Śpisz? - zapytałem szeptem wchodząc do jaskini Alfy, by jej nie budzić.
- Nie, a co? - zapytała wadera podnosząc się z ziemi. Jej białe futro lśniło na srebrzyście w świetle księżyca, jeszcze bardziej podkreślając jej nieziemską urodę...
- Wiesz co?... Przemyślałem sobie wszytko...
- Wszystko to znaczy co?
- Moje okropne zachowanie... I postanowiłem w końcu, że poprawię się i będę już dobrym basiorem. - uśmiechnąłem się, a wadera zaskoczona zamrugała oczami, rzucając przy tym cień na kości policzkowe swoimi długimi rzęsami.
Taaa, jasne... Przecież i tak nic z tego nie wyjdzie - pomyślałem.
- Ty mówisz serio?
- A dlaczego miałbym kłamać? - przewróciłem oczami.
Bo jestem zły? - skomentowałem, ale nie powiedziałem tego na głos.
- Nie wiem... Tak jakoś przyszło mi na myśl... A tak ogólnie mówiąc, to dlaczego z tym do mnie przychodzisz?
- Bo chciałem zapytać, czy może ktoś z watahy nie potrzebuje pomocy, bo mam dużo wolego czasu, a chciałbym się jakoś nauczyć być "dobrym chłopcem" od kogoś, kto byłby dla mnie dobrym przykładem. Tylko no wiesz, w nocy...
- Ktoś się znajdzie, i nawet wiem kto. - uśmiechnęła się serdecznie wychodząc ze swojej jaskini. Jest taka piękna, że aż chce się ją całować... No ale muszę zrobić "dobre pierwsze wrażenie". Podążyłem za nią zastanawiając się, do kogo mnie prowadzi...
<ktoś chętny?>
poniedziałek, 1 września 2014
Od Desari " Lekcja uśmiechania cz. 5" (cd. Tamorayn)
Gdy pożegnałam się z Rayn'em, zniknęłam w swojej jaskini. Siedziałam
wpatrując się w swoje odbicie w lusterku ukradzionym kiedyś ludziom. W
mojej zamyślonej głowie malowały się dwie postaci. Ta dobra,
odziedziczona od Luny i ta zła, od Ojca.
- Może to już czas odejść... Zniknąć i nie wrócić, iść do Niego, i wybłagać Go o oszczędzenie Ziemi... Ale to i tak nic nie da. - mruczałam do siebie.
- Des, jesteś ostatnią nadzieją dla tego świata. Tylko Ty jesteś w stanie pokonać Ojca... Musisz tutaj zostać i może... Stać się milsza? Nie, to niemożliwe. Straciłaś uczucia po spotkaniu z Kovu. Czujesz tylko smutek, który codziennie coraz głębiej wnika w twoje serce. Twój syn najpewniej nie żyje, lub żyje nieświadomy swoich korzeni. W jego duszy też jest zło, które się ujawni. Tylko ty możesz to zmienić. Ale jesteś zbyt słaba, nikomu nie możesz ufać, nikt nie jest ci bliski. Odtrąciłaś już wszystkich, którzy chcieli być dla ciebie mili... - po moim pysku popłynęła pojedyncza łza, która upadając na taflę lustra, rozbiła je na dwie połówki. Zerknęłam na siebie znów, idealna szklana linia rozdzieliła moją duszę na dwie części. Spuściłam wzrok i schowałam przedmiot do torby. Wyszłam na zewnątrz, gdzie wyczułam obecność Tamorayn'a i Kiiyuko. Pewnie wrócili już z rytualnej wycieczki po terenach. Przywitałam się z nimi.
- Desari, cieszę się, że cię widzę, czy byłabyś tak uprzejma i zaprowadziłabyś Rayn'a do jednej z wolnych grot? Muszę załatwić coś ważnego. - powiedziała alfa pośpiesznie.
- Jasne... - mruknęłam pod nosem, spoglądając na basiora.
- Dzięki. - oddaliła się szybko. Zapadła dziwna cisza.
- Może czas spróbować być miłą? I tak gorzej być nie może. - pomyślałam i uśmiechnęłam się, co rozśmieszyło samca.
- Co Ty usiłujesz zrobić? - spytał śmiejąc się.
- Emm, nie ważne. Chodźmy już. - odwróciłam łeb i ruszyłam.
- Proszę, powiedz. - dogonił mnie zadowolony. Pozazdrościłam mu trochę tej pogody ducha.
- No dobra... Chciałam się.. Uśmiechnąć? - mruknęłam zawstydzona. Ponura Desari chce się uśmiechnąć, prędzej świat się skończy, co i tak było teraz całkiem prawdopodobne.
- Może Ci w tym pomóc? - zamerdał ogonem.
- Lekcja uśmiechania? Poważnie? - prychnęłam.
- Czemu nie? - doszliśmy akurat do jednej z pustych jaskini, pokazałam ją mojemu " nauczycielowi " i usiedliśmy w środku.
- Więc.. Najpierw spróbuj unieść kąciki ust... Ale nie tak bardzo, ta mina mnie przeraża. - śmiał się cały czas z moich nieudolnych prób. W końcu udało mi się nanieść na pysk delikatny uśmiech.
- Jej... - patrzył na mnie zaskoczony.
- Co? - spytałam zażenowana, pewnie wyglądałam teraz jak jakiś potwór.
- Ładnie się uśmiechasz. - stwierdził.
- Naprawdę? Cóż, najwyraźniej mam dobrego nauczyciela. - wtedy zauważyłam, że na zewnątrz zaczęło się ściemniać.
- Późno się zrobiło, muszę już iść. - wyszłam z jego jaskini, odprowadził mnie. - To... Do zobaczenia... I dzięki... - szepnęłam i zniknęłam w ciemnościach.
- Dobranoc. - odpowiedział i wrócił do środka.
<Tamorayn? Proszę, Desia stała się "milsiejsza". Zadowoleni? ;-;>
- Może to już czas odejść... Zniknąć i nie wrócić, iść do Niego, i wybłagać Go o oszczędzenie Ziemi... Ale to i tak nic nie da. - mruczałam do siebie.
- Des, jesteś ostatnią nadzieją dla tego świata. Tylko Ty jesteś w stanie pokonać Ojca... Musisz tutaj zostać i może... Stać się milsza? Nie, to niemożliwe. Straciłaś uczucia po spotkaniu z Kovu. Czujesz tylko smutek, który codziennie coraz głębiej wnika w twoje serce. Twój syn najpewniej nie żyje, lub żyje nieświadomy swoich korzeni. W jego duszy też jest zło, które się ujawni. Tylko ty możesz to zmienić. Ale jesteś zbyt słaba, nikomu nie możesz ufać, nikt nie jest ci bliski. Odtrąciłaś już wszystkich, którzy chcieli być dla ciebie mili... - po moim pysku popłynęła pojedyncza łza, która upadając na taflę lustra, rozbiła je na dwie połówki. Zerknęłam na siebie znów, idealna szklana linia rozdzieliła moją duszę na dwie części. Spuściłam wzrok i schowałam przedmiot do torby. Wyszłam na zewnątrz, gdzie wyczułam obecność Tamorayn'a i Kiiyuko. Pewnie wrócili już z rytualnej wycieczki po terenach. Przywitałam się z nimi.
- Desari, cieszę się, że cię widzę, czy byłabyś tak uprzejma i zaprowadziłabyś Rayn'a do jednej z wolnych grot? Muszę załatwić coś ważnego. - powiedziała alfa pośpiesznie.
- Jasne... - mruknęłam pod nosem, spoglądając na basiora.
- Dzięki. - oddaliła się szybko. Zapadła dziwna cisza.
- Może czas spróbować być miłą? I tak gorzej być nie może. - pomyślałam i uśmiechnęłam się, co rozśmieszyło samca.
- Co Ty usiłujesz zrobić? - spytał śmiejąc się.
- Emm, nie ważne. Chodźmy już. - odwróciłam łeb i ruszyłam.
- Proszę, powiedz. - dogonił mnie zadowolony. Pozazdrościłam mu trochę tej pogody ducha.
- No dobra... Chciałam się.. Uśmiechnąć? - mruknęłam zawstydzona. Ponura Desari chce się uśmiechnąć, prędzej świat się skończy, co i tak było teraz całkiem prawdopodobne.
- Może Ci w tym pomóc? - zamerdał ogonem.
- Lekcja uśmiechania? Poważnie? - prychnęłam.
- Czemu nie? - doszliśmy akurat do jednej z pustych jaskini, pokazałam ją mojemu " nauczycielowi " i usiedliśmy w środku.
- Więc.. Najpierw spróbuj unieść kąciki ust... Ale nie tak bardzo, ta mina mnie przeraża. - śmiał się cały czas z moich nieudolnych prób. W końcu udało mi się nanieść na pysk delikatny uśmiech.
- Jej... - patrzył na mnie zaskoczony.
- Co? - spytałam zażenowana, pewnie wyglądałam teraz jak jakiś potwór.
- Ładnie się uśmiechasz. - stwierdził.
- Naprawdę? Cóż, najwyraźniej mam dobrego nauczyciela. - wtedy zauważyłam, że na zewnątrz zaczęło się ściemniać.
- Późno się zrobiło, muszę już iść. - wyszłam z jego jaskini, odprowadził mnie. - To... Do zobaczenia... I dzięki... - szepnęłam i zniknęłam w ciemnościach.
- Dobranoc. - odpowiedział i wrócił do środka.
<Tamorayn? Proszę, Desia stała się "milsiejsza". Zadowoleni? ;-;>
Od Iloriel "Nowina cz.1" (cd. Alexander)
Przez kilka ostatnich dni źle się czułam. Poszłam więc do Ice, która była lekarzem.
***
Gdy wyszłam od Ice od razu zaczęłam szukać Alexandra. Znalazłam go dopiero po kilku godzinach, w parku. Podeszłam do niego od tyłu i skoczyłam na niego. Potem go pocałowałam i szepnęłam na ucho:
- Mam nowinę.
- Jaką?
Przytuliłam się do niego i zaczęłam udawać, że nie powiem. Po jakimś czasie, jednak, "zdecydowałam" się podzielić nowiną.
- Będziesz ojcem.
<dokończysz? <3>
***
Gdy wyszłam od Ice od razu zaczęłam szukać Alexandra. Znalazłam go dopiero po kilku godzinach, w parku. Podeszłam do niego od tyłu i skoczyłam na niego. Potem go pocałowałam i szepnęłam na ucho:
- Mam nowinę.
- Jaką?
Przytuliłam się do niego i zaczęłam udawać, że nie powiem. Po jakimś czasie, jednak, "zdecydowałam" się podzielić nowiną.
- Będziesz ojcem.
<dokończysz? <3>
Od Dragona " Czas wyznać prawdę cz.2" (cd. Sagrina)
Znieruchomiałem. Zupełnie się tego nie spodziewałem. Myślałem, że się
jej nie podobam. Ja szaleję za nią odkąd się pierwszy raz spotkaliśmy.
Nie okazywałem jednak tego. Myślałem, że ona uważa mnie tylko za
przyjaciela. A tu nagle takie coś... Normalnie szok!
Gapiłem się na waderę. Ona spuściła wzrok i grzebała łapą w ziemi.
Wstałem i podszedłem bliżej . Sagi jeszcze bardziej się zaczerwieniła. Słyszałem jak szybko bije jej serce.
- Spójrz na mnie - powiedziałem delikatnie.
Przez chwilę się wahała lecz po chwili znów patrzyliśmy sobie w oczy jak z przed kilku minut. Była taka piękna. Jej wesołe, błyszczące oczy i ten słodki uśmiech. Odgarnąłem jej grzywkę. Zbliżyłem pysk do jej pyska i pocałowałem.
- Też Cię kocham - szepnąłem jej do ucha.
<Sagrina?>
Gapiłem się na waderę. Ona spuściła wzrok i grzebała łapą w ziemi.
Wstałem i podszedłem bliżej . Sagi jeszcze bardziej się zaczerwieniła. Słyszałem jak szybko bije jej serce.
- Spójrz na mnie - powiedziałem delikatnie.
Przez chwilę się wahała lecz po chwili znów patrzyliśmy sobie w oczy jak z przed kilku minut. Była taka piękna. Jej wesołe, błyszczące oczy i ten słodki uśmiech. Odgarnąłem jej grzywkę. Zbliżyłem pysk do jej pyska i pocałowałem.
- Też Cię kocham - szepnąłem jej do ucha.
<Sagrina?>
Od Dragona "A zapowiadał się całkiem udany dzień cz.7"
- Nie ma za co - podałem jej ostatnie dwie książki i usiadłem.
- Co ci się stało? - mówiła trochę przerażona patrząc na łapę.
- A to? Nic takiego. Tak to jest jak się nie patrzy pod nogi. - zaśmiałem się
- Ale na pewno?
- Tak. Nie przejmuj się.
- No jak chcesz.
Wadera usiadł na przeciwko mnie i wzdychnęła.
- Co za dzień. - mówiła
- A gdzie tak pędziłaś z tymi wszystkimi książkami? - zapytałem po chwili.
- Do biblioteki. Muszę je odnieść
- Aha - pokiwałem głową i uśmiechnąłem się pod nosem.
<Asuna?>
- Co ci się stało? - mówiła trochę przerażona patrząc na łapę.
- A to? Nic takiego. Tak to jest jak się nie patrzy pod nogi. - zaśmiałem się
- Ale na pewno?
- Tak. Nie przejmuj się.
- No jak chcesz.
Wadera usiadł na przeciwko mnie i wzdychnęła.
- Co za dzień. - mówiła
- A gdzie tak pędziłaś z tymi wszystkimi książkami? - zapytałem po chwili.
- Do biblioteki. Muszę je odnieść
- Aha - pokiwałem głową i uśmiechnąłem się pod nosem.
<Asuna?>
600 posów
Świętujemy! Mamy 600 postów!!!
Każdy wilk otrzyma po 6 pkt. (jak będzie 700 postów - 7 pkt., 800 postów - 8 pkt. itd., więc naprawdę watro)!
Jestem z tego naprawdę zadowolona (i przede wszystkim was: wy moje małe potworki, jak mnie zamęczacie tym popędzaniem żeby wszystko wstawić) , że mimo że przez większość czasu w sierpniu mnie nie było, to na WMW pojawiło się 71 op.! A ile by było, jakbym była obecna? XD
Każdy wilk otrzyma po 6 pkt. (jak będzie 700 postów - 7 pkt., 800 postów - 8 pkt. itd., więc naprawdę watro)!
Jestem z tego naprawdę zadowolona (i przede wszystkim was: wy moje małe potworki, jak mnie zamęczacie tym popędzaniem żeby wszystko wstawić) , że mimo że przez większość czasu w sierpniu mnie nie było, to na WMW pojawiło się 71 op.! A ile by było, jakbym była obecna? XD
Od Kiiyuko "Impreza w klubie cz.4" (cd. Rafael)
Popatrzyłam przez chwilę na niego w milczeniu, a potem otarłam łapą oczy z łez i mruknęłam:
- Mam już chyba dosyć wrażeń... Możesz wracać do kolegów...
- A co z tobą?
- Nic. Wracam. - odparłam, podniosłam się powoli i otrzepałam się z ziemi.
- Jesteś cała? - zmartwił się.
- Tak, tylko moja dusza na tym ucierpiała... - rzekłam odwracając się i robiąc pierwszy krok w swoją stronę.
- Gdzie idziesz?
- Do domu.
- Jakiego domu? Należysz do jakiejś watahy? - zapytał.
- Tak, Watahy Magicznych Wilków i jestem tam Alfą. - odparłam obojętnie, bo to w tej chwili niewiele znaczyło. Marzyłam tylko o tym, żeby porządnie się wyspać - jestem już trochę zmęczona.
<Rafael?>
- Mam już chyba dosyć wrażeń... Możesz wracać do kolegów...
- A co z tobą?
- Nic. Wracam. - odparłam, podniosłam się powoli i otrzepałam się z ziemi.
- Jesteś cała? - zmartwił się.
- Tak, tylko moja dusza na tym ucierpiała... - rzekłam odwracając się i robiąc pierwszy krok w swoją stronę.
- Gdzie idziesz?
- Do domu.
- Jakiego domu? Należysz do jakiejś watahy? - zapytał.
- Tak, Watahy Magicznych Wilków i jestem tam Alfą. - odparłam obojętnie, bo to w tej chwili niewiele znaczyło. Marzyłam tylko o tym, żeby porządnie się wyspać - jestem już trochę zmęczona.
<Rafael?>
Subskrybuj:
Posty (Atom)