Zacieśnianie więzi

W ramach lepszego zapoznania się ze sobą realizujemy comiesięczny projekt losowania osób, do których można napisać op. i dostać dzięki temu +3 pkt. do każdej z umiejętności (+1 pkt. do mocy).
Link do osób, które zostały wylosowane znajduje się tutaj. :)

poniedziałek, 1 września 2014

Od Desari " Lekcja uśmiechania cz. 5" (cd. Tamorayn)

Gdy pożegnałam się z Rayn'em, zniknęłam w swojej jaskini. Siedziałam wpatrując się w swoje odbicie w lusterku ukradzionym kiedyś ludziom. W mojej zamyślonej głowie malowały się dwie postaci. Ta dobra, odziedziczona od Luny i ta zła, od Ojca.
- Może to już czas odejść... Zniknąć i nie wrócić, iść do Niego, i wybłagać Go o oszczędzenie Ziemi... Ale to i tak nic nie da. - mruczałam do siebie.
- Des, jesteś ostatnią nadzieją dla tego świata. Tylko Ty jesteś w stanie pokonać Ojca... Musisz tutaj zostać i może... Stać się milsza? Nie, to niemożliwe. Straciłaś uczucia po spotkaniu z Kovu. Czujesz tylko smutek, który codziennie coraz głębiej wnika w twoje serce. Twój syn najpewniej nie żyje, lub żyje nieświadomy swoich korzeni. W jego duszy też jest zło, które się ujawni. Tylko ty możesz to zmienić. Ale jesteś zbyt słaba, nikomu nie możesz ufać, nikt nie jest ci bliski. Odtrąciłaś już wszystkich, którzy chcieli być dla ciebie mili... - po moim pysku popłynęła pojedyncza łza, która upadając na taflę lustra, rozbiła je na dwie połówki. Zerknęłam na siebie znów, idealna szklana linia rozdzieliła moją duszę na dwie części. Spuściłam wzrok i schowałam przedmiot do torby. Wyszłam na zewnątrz, gdzie wyczułam obecność Tamorayn'a i Kiiyuko. Pewnie wrócili już z rytualnej wycieczki po terenach. Przywitałam się z nimi.
- Desari, cieszę się, że cię widzę, czy byłabyś tak uprzejma i zaprowadziłabyś Rayn'a do jednej z wolnych grot? Muszę załatwić coś ważnego. - powiedziała alfa pośpiesznie.
- Jasne... - mruknęłam pod nosem, spoglądając na basiora.
- Dzięki. - oddaliła się szybko. Zapadła dziwna cisza.
- Może czas spróbować być miłą? I tak gorzej być nie może. - pomyślałam i uśmiechnęłam się, co rozśmieszyło samca.
- Co Ty usiłujesz zrobić? - spytał śmiejąc się.
- Emm, nie ważne. Chodźmy już. - odwróciłam łeb i ruszyłam.
- Proszę, powiedz. - dogonił mnie zadowolony. Pozazdrościłam mu trochę tej pogody ducha.
- No dobra... Chciałam się.. Uśmiechnąć? - mruknęłam zawstydzona. Ponura Desari chce się uśmiechnąć, prędzej świat się skończy, co i tak było teraz całkiem prawdopodobne.
- Może Ci w tym pomóc? - zamerdał ogonem.
- Lekcja uśmiechania? Poważnie? - prychnęłam.
- Czemu nie? - doszliśmy akurat do jednej z pustych jaskini, pokazałam ją mojemu " nauczycielowi " i usiedliśmy w środku.
- Więc.. Najpierw spróbuj unieść kąciki ust... Ale nie tak bardzo, ta mina mnie przeraża. - śmiał się cały czas z moich nieudolnych prób. W końcu udało mi się nanieść na pysk delikatny uśmiech.
- Jej... - patrzył na mnie zaskoczony.
- Co? - spytałam zażenowana, pewnie wyglądałam teraz jak jakiś potwór.
- Ładnie się uśmiechasz. - stwierdził.
- Naprawdę? Cóż, najwyraźniej mam dobrego nauczyciela. - wtedy zauważyłam, że na zewnątrz zaczęło się ściemniać.
- Późno się zrobiło, muszę już iść. - wyszłam z jego jaskini, odprowadził mnie. - To... Do zobaczenia... I dzięki... - szepnęłam i zniknęłam w ciemnościach.
- Dobranoc. - odpowiedział i wrócił do środka.

<Tamorayn? Proszę, Desia stała się "milsiejsza". Zadowoleni? ;-;> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz