Wadera spała w najlepsze oddychając płytko, ja czuwałem, aby nic się jej
nie stało. Wieczór stawał się uporczywie chłody. Przyniosłem pare patyków
i rozpaliłem ognisko, używając wyjątkowo zdolności od ojca. Zrobiło
się od razu cieplej.
*****
Rano wadera marudnie się obudziła, a ja jej się przyglądałem.
- Jak się czujesz? - spytałem się czule.
- Dobrze - powiedziała ze zmęczeniem w głosie
- Możesz iść?
- Spróbuję- wadera próbowała wstać, ale po momencie upadła.
Westchnąłem i zmieniłem się w człowieka. Wziąłem wilczyce na ręce i zacząłem iść w stronę watahy.
- Jak ci na imię? - spytałem cicho.
- Katiko - uśmiechnęła się smutno.
- No to Kati, wszystko będzie dobrze - uśmiechnąłem się pocieszająco.
- Dzięki - zaśmiała się lekko, ale potem złapał ją kaszel.
<Katiko?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz