Spojrzałem na nią i zawiesiłem wzrok na twarzy przesłoniętej kapturem.
- Jesteśmy różni. Zapomnijmy o tym... - nie wiedziałem dlaczego, ale jakoś od razu chciałem jej wybaczyć.
Podniosła nieco wzrok. Nasze spojrzenia się spotkały. Od razu zrobiło
się niezręcznie, obydwoje odwróciliśmy głowy w inne strony.
- Pod postacią człowieka będziesz już zawsze? - zapytałem nagle.
- Gdy zmieniam się w wilka, moja moc staje się mniejsza. Puki nie pokonam Ojca, nie zmienię się.
- Aha... - wodziłem wzrokiem po otoczeniu. - Mam pewien debilny pomysł.
Milczała. Uznałem to za pytanie ''Jaki?'' więc szybko odpowiedziałem:
- Wiem nieco o twojej historii, ale jeśli możesz to opowiedz coś więcej o
sobie. Jeśli chcesz, to ja też to mogę zrobić, bo zapewne nie wiesz
skąd pochodzę...
- Na dłuższą metę, wiesz o mnie więcej, niż ja sama. - uśmiechnęła się
delikatnie. - Ale ja niewiele wiem o Tobie. - dodała cicho.
Spojrzałem w niebo. Pierwsze krople deszczu spadły na mój nos.
- Lepiej ukryjmy się przed deszczem. Niedaleko nas jest mała jaskinia.
***
Rozpaliliśmy ogień. Na zewnątrz lało. Siedzieliśmy w ciszy. Zupełnie nie
wiedziałem od czego zacząć, co powiedzieć, jaka będzie jej reakcja.
- No więc... - wyszeptałem nieśmiało. - Zacznę od tego, iż nie jestem
rodzonym Magicznym Wilkiem. Tak na prawdę byłem zwyczajnym basiorem
żyjącym około trzydziestu lat przed tobą. - mówiłem, lecz przerwałem na
chwilę. - Nie, nie przesłyszałaś się. Może lepiej będzie jak opowiem
wszystko, a potem będą pytania i wytłumaczenia. Zacznijmy już... Żyłem
sobie spokojnie wraz z moją rodziną w pewnej watasze. Byłem tam Betą, a
jak pewnie wiesz na tym stanowisku miałem pewne obowiązki. Któregoś
dnia, jak co tydzień, poszedłem na ''zwiady'' czy coś poza terenami
sfory coś się zmieniło. Oczywiście przyłączył się do mnie mój brat, Sun.
Pamiętam, że jego to tylko wadery obchodziły... Co tydzień inną
przyprowadzał. Ja natomiast nigdy nie miałem partnerki, a mimo tego żyło
mi się świetnie. Wracając do tematu... Obok terenów mojej watahy stała
elektrownia atomowa. Była to dla nas szczególna okazja, bo ludzie do
śmieci różne rzeczy wyrzucali. W elektrowni było kilka reaktorów, w
których były niebezpieczne substancje, niestety nie potrafię powiedzieć
jakie. Zawsze mnie kusiło, aby zobaczyć co tam jest. Przemknąłem się
przez grupę ludzi po czym zajrzałem do środka. No, nic specjalnego, ale
wtedy zaczęło się coś dziać... Wybuchł pożar. Nastąpiło stopienie jądra w
jednym z reaktorów. To był właśnie ten... Reaktor czwarty... Nastąpiła
panika. Szukałem brata, lecz go nie mogłem znaleźć. W końcu odszukałem
go obok kontenerów na śmieci. Uwielbiał jeść... Nakazałem mu uciekać.
Sun oczywiście wszystko zamieniał na żarty, więc ucieczkę ze mną uznał
za zabawę. Wyszedłem z terenów reaktora, lecz przy tym płytko oddychałem
i ciężko było mi się ruszać. Upadłem na ziemię przymykając lekko oczy.
Wiedziałem, że to koniec, że moje dostatnie życie się skończy... Było
inaczej. Przebudziłem się w tymże wieku. Nie starzałem się, ani nie
odmłodniałem. Pamiętam, że przebywałem przez jakiś czas w watasze pod
opieką lekarzy. Ubłagałem ich o wyjście. I wtedy pojawiłem się tutaj.
Poznałem ciebie, Kiiyuko i inne wilki. To Wataha Magicznych Wilków, lecz
ja jeszcze nie opanowałem wszystkich mocy. No i... Jestem. Urodą to ja
nie grzeszę, ale to nie ważne. Oto ja i moja historia.
<Desari?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz