- T-to...to naprawdę ty? - wykrztusiłam. Ona tylko skinęła głową.
Rzuciłam się jej na szyję. - Tak się cieszę! Myślałam, że rozdzielili
nas na dobre.
- Nie, no co ty. - uśmiechnęła się. - Em... Sora, czy mogłabym się u ciebie zatrzymać na jakiś czas? - zapytała.
- Pewnie! A może... Chcesz dołączyć do naszej watahy?
- To byłoby super! - wykrzyknęła Sagrina.
Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że naszej dwójce przygląda się jakiś basior.
- Eee... To chodźmy do Kiiyuko, naszej alfy. - spojrzałam na Sagi. - Ty
też możesz z nami iść, jak chcesz. - zwróciłam się do niego. Basior
tylko wzruszył ramionami... Ruszyliśmy w stronę jaskiń. Po drodze
spotkaliśmy Kii.
- Czy mogę dołączyć do waszej watahy? - powiedziała Sagrina.
- Oczywiście! Ale nie będziemy o tym rozmawiać tutaj, zapraszam do mnie.
- Idziesz za mną? - siostra odwróciła się w moją stronę.
- Myślę, że nie ma takiej potrzeby. Zobaczymy się wieczorem przed moją jaskinią. - uśmiechnęłam się.
Wadery poszły w swoją stronę, a ja zostałam z tym basiorem.
- Chciałeś coś ode mnie?
<Tsume?>
Zacieśnianie więzi
Link do osób, które zostały wylosowane znajduje się tutaj. :)
czwartek, 31 lipca 2014
Od Kai'ego "Nowa Moc cz.5" (cd. Tsume)
- Hę? Nadal nie rozumiem was. O co w tym wszystkim chodzi?
- I nie zrozumiesz... - pokręcił głową Tsume.
- Zrozumiem! Cokolwiek to będzie, to kiedy to się wydarzy? Kogo wybrał ten Lunywer, Lefitan, Adoeus i Nefli?
- Lucyfer, Lewiatan, Asmodeusz i Nefilim. - poprawiła mnie Kii.
- Z czym to się wiąże? Ukradnie tym wilkom duszę? Ciało? Czy jest to odwracalne?
- Wolniej trochę... - zaczął Tsume, ale ja mówiłem dalej:
- Co oni planują? Czy stanowią dla nas zagrożenie? Jak tak, to w jaki sposób? Po co im to? Jak długo to będzie trwać? Gdzie to się wydarzy? Czy to obejmie też inny teren czy tylko naszą watahę? Może inną watahę? Inne zwierzęta i ludzi też? Możemy coś na to poradzić? Jak ich zatrzymać? Da się ich jakoś zabić? Gdzie oni teraz są? Jak wyglądają? Jak można ich odróżnić od innych wilków? Mają jakieś inne umiejętności? Jak tak, to jakie? Co jest ich słabym punktem? Czy są nieśmiertelni? Mają jakiś sojusz? Jak można się z nimi porozumiewać? Można jakoś się z nimi lub przekonać, żeby tego nie robili? Na czym im zależy? Kto jest ich największym wrogiem? Czego się boją? Posiadają jakąś armię? Jak tak, to jak ona jest duża? Mają jakąś broń? Czy są braćmi? Gdzie mieszkają? Na kim im zależy najbardziej? W jaki sposób uderzą? Czy nasza wataha stanowi dla nas problem? Czy bogowie zainteresują się tą sprawą? Mogą coś pomóc w tym przypadku? Jak długo się czają? Jak się między sobą kontaktują? Jakiej są płci? Ulegają urokowi płci przeciwnej? Są w kimś zakochani? Mają potomstwo? Jak bardzo są silni? Jak się zachowują? Czym się kierują widząc wilka? Próbowali z nami rozmawiać? Co jeżeli jakiś wilk im się sprzeciwi? Jak zdobywają sprzymierzeńców? Ile mają lat? Jak się narodzili? Mają jakąś wiarę? Możemy im coś dać w zamian, żeby nas nie atakowali? Czy obchodzi ich nas los? Chcą komuś pomóc? Kogoś zostawią przy życiu? Czy może chcą tylko zabijać i niszczyć? Czego nie lubią najbardziej? Jak można ich teraz spotkać? Są dla nas widzialni? To są demony? Może diabły? Jakiej to coś jest rasy? - strzelałem pytania jak z karabinu, a gdy skończyłem, oczekiwałem jakiegoś sensownego wytłumaczenia.
- Tsume... Mógłbyś mu odpowiedzieć? Ja nie mam na niego siły... - powiedziała Kii kręcąc głową z zrezygnowaniem.
<Tsume? Jak nie odpowiesz na jakieś op., to uduszę. X3>
- I nie zrozumiesz... - pokręcił głową Tsume.
- Zrozumiem! Cokolwiek to będzie, to kiedy to się wydarzy? Kogo wybrał ten Lunywer, Lefitan, Adoeus i Nefli?
- Lucyfer, Lewiatan, Asmodeusz i Nefilim. - poprawiła mnie Kii.
- Z czym to się wiąże? Ukradnie tym wilkom duszę? Ciało? Czy jest to odwracalne?
- Wolniej trochę... - zaczął Tsume, ale ja mówiłem dalej:
- Co oni planują? Czy stanowią dla nas zagrożenie? Jak tak, to w jaki sposób? Po co im to? Jak długo to będzie trwać? Gdzie to się wydarzy? Czy to obejmie też inny teren czy tylko naszą watahę? Może inną watahę? Inne zwierzęta i ludzi też? Możemy coś na to poradzić? Jak ich zatrzymać? Da się ich jakoś zabić? Gdzie oni teraz są? Jak wyglądają? Jak można ich odróżnić od innych wilków? Mają jakieś inne umiejętności? Jak tak, to jakie? Co jest ich słabym punktem? Czy są nieśmiertelni? Mają jakiś sojusz? Jak można się z nimi porozumiewać? Można jakoś się z nimi lub przekonać, żeby tego nie robili? Na czym im zależy? Kto jest ich największym wrogiem? Czego się boją? Posiadają jakąś armię? Jak tak, to jak ona jest duża? Mają jakąś broń? Czy są braćmi? Gdzie mieszkają? Na kim im zależy najbardziej? W jaki sposób uderzą? Czy nasza wataha stanowi dla nas problem? Czy bogowie zainteresują się tą sprawą? Mogą coś pomóc w tym przypadku? Jak długo się czają? Jak się między sobą kontaktują? Jakiej są płci? Ulegają urokowi płci przeciwnej? Są w kimś zakochani? Mają potomstwo? Jak bardzo są silni? Jak się zachowują? Czym się kierują widząc wilka? Próbowali z nami rozmawiać? Co jeżeli jakiś wilk im się sprzeciwi? Jak zdobywają sprzymierzeńców? Ile mają lat? Jak się narodzili? Mają jakąś wiarę? Możemy im coś dać w zamian, żeby nas nie atakowali? Czy obchodzi ich nas los? Chcą komuś pomóc? Kogoś zostawią przy życiu? Czy może chcą tylko zabijać i niszczyć? Czego nie lubią najbardziej? Jak można ich teraz spotkać? Są dla nas widzialni? To są demony? Może diabły? Jakiej to coś jest rasy? - strzelałem pytania jak z karabinu, a gdy skończyłem, oczekiwałem jakiegoś sensownego wytłumaczenia.
- Tsume... Mógłbyś mu odpowiedzieć? Ja nie mam na niego siły... - powiedziała Kii kręcąc głową z zrezygnowaniem.
<Tsume? Jak nie odpowiesz na jakieś op., to uduszę. X3>
Od Desari „A zapowiadał się całkiem udany dzień… cz.2" (cd. Dragon)
Właśnie zaczęłam medytować, gdy usłyszałam czyiś krzyk głośno proszący o
pomoc.
- Szlag. - mruknęłam pod nosem i ruszyłam kierując się zapachem krwi. Po chwili zauważyłam w ciemnościach sylwetkę znajomego mi wilka. On widział jedynie moje złote ślepia, więc odsunął się trochę, przestraszony, ale chwilę później zemdlał. Zerknęłam na pułapkę.
- Często cię muszę ratować, co? - prychnęłam i rzuciłam w nią małą kulką many, uważając, żeby nie uszkodzić łapy. Zatrzaski puściły, widać było ulgę na jego pysku. Szturchnęłam go nosem, nie reagował. Wzięłam go więc na grzbiet i zaniosłam do jego jaskini. Starałam się wygodnie go ułożyć w legowisku, lecz niespecjalnie mi to wyszło. Chciałam odejść, ale nie mogłam go tak zostawić. Dyszał głośno, wijąc się niespokojnie. Poszłam do swojej groty po małą torbę na ramię ukradzioną kiedyś ludziom. Gdy wróciłam, obejrzałam jego ranę.
- Pułapka nie uszkodziła kości... Szczęściarzu. - szepnęłam przemywając ją. Z torby wyciągnęłam zioła i bandaż. Nałożyłam delikatnie liście z drzewa, tego samego, z którego zrywałam liście na jego skaleczenia, gdy się spotkaliśmy. Zabandażowałam starannie jego łapę i przy okazji zmieniłam też swój opatrunek na łapie.
- Co ci się stało? - szepnął zmęczony.
- Wstyd mówić. Odpocznij... - zerknęłam na niego. W moich oczach widać było troskę, jednak ta szybko zniknęła. Zdziwiłam się, ale nie okazywałam tego. Tej nocy siedziałam przy jego legowisku i obserwowałam go milcząca.
<Dragon? Przepraszam, że krótkie, wena się wyczerpała...>
- Szlag. - mruknęłam pod nosem i ruszyłam kierując się zapachem krwi. Po chwili zauważyłam w ciemnościach sylwetkę znajomego mi wilka. On widział jedynie moje złote ślepia, więc odsunął się trochę, przestraszony, ale chwilę później zemdlał. Zerknęłam na pułapkę.
- Często cię muszę ratować, co? - prychnęłam i rzuciłam w nią małą kulką many, uważając, żeby nie uszkodzić łapy. Zatrzaski puściły, widać było ulgę na jego pysku. Szturchnęłam go nosem, nie reagował. Wzięłam go więc na grzbiet i zaniosłam do jego jaskini. Starałam się wygodnie go ułożyć w legowisku, lecz niespecjalnie mi to wyszło. Chciałam odejść, ale nie mogłam go tak zostawić. Dyszał głośno, wijąc się niespokojnie. Poszłam do swojej groty po małą torbę na ramię ukradzioną kiedyś ludziom. Gdy wróciłam, obejrzałam jego ranę.
- Pułapka nie uszkodziła kości... Szczęściarzu. - szepnęłam przemywając ją. Z torby wyciągnęłam zioła i bandaż. Nałożyłam delikatnie liście z drzewa, tego samego, z którego zrywałam liście na jego skaleczenia, gdy się spotkaliśmy. Zabandażowałam starannie jego łapę i przy okazji zmieniłam też swój opatrunek na łapie.
- Co ci się stało? - szepnął zmęczony.
- Wstyd mówić. Odpocznij... - zerknęłam na niego. W moich oczach widać było troskę, jednak ta szybko zniknęła. Zdziwiłam się, ale nie okazywałam tego. Tej nocy siedziałam przy jego legowisku i obserwowałam go milcząca.
<Dragon? Przepraszam, że krótkie, wena się wyczerpała...>
Od Kiiyuko "Czy to waderka? cz.5"
- Cześć! - powiedział na dzień dobry obcy mi basior, lekko mnie nastraszając, ponieważ nie zauważyłam, że ktoś wchodzi. Przyszedł tutaj razem z Nari, co oznaczało, że on pewnie chce dołączyć do watahy, stwierdzając po jego radosnym zachowaniu i uśmiechu malującym się na twarzy wadery.
- Witaj... Jak się nazywasz? - zapytałam.
- Kai. A ty?
- Kiiyuko... - odparłam lekko się uśmiechając.
- Ah, no tak. Już cię znam, bo Nari troszkę mi o tobie opowiedziała, PANI ALFO. - roześmiał się.
- Heh... Moim zdaniem "Alfa" czy inne tego typu określenie jest zbyt oficjalne. Wolę, żebyście zwracali mi się po imieniu.
- Możecie przestać flirtować? - zapytała roześmiana Nari - Ja nadal tutaj stoję...
- My tylko rozmawiamy. - odparł z uśmiechem Kai - Mógłbym dołączyć do watahy? Spotkałem tutaj naprawdę sympatyczne wilki.
- Tak, oczywiście. Nari, oprowadzisz nowicjusza?
- Już się zadomowił. - zaśmiała się.
- A więc w porządku. Kai, pokażę ci twoją jaskinię.
Poszłam i zaprezentowałam jego nowe mieszkanie, a on był nim zachwycony. Nari już gdzieś się zmyła, więc powiedziałam:
- To ja już idę. Mam kilka spraw na głowie.
- Spoko. Fajnie tu macie. - odparł z uśmiechem leżąc w jaskini i patrząc na zachód słońca.
- Dziękuję w swoim imieniu i całej watahy za komplement. Mam nadzieję, że poznasz tutaj dużo nowych przyjaciół.
- No ja myślę. - usłyszałam, gdy odchodziłam w swoją, własną stronę.
- Witaj... Jak się nazywasz? - zapytałam.
- Kai. A ty?
- Kiiyuko... - odparłam lekko się uśmiechając.
- Ah, no tak. Już cię znam, bo Nari troszkę mi o tobie opowiedziała, PANI ALFO. - roześmiał się.
- Heh... Moim zdaniem "Alfa" czy inne tego typu określenie jest zbyt oficjalne. Wolę, żebyście zwracali mi się po imieniu.
- Możecie przestać flirtować? - zapytała roześmiana Nari - Ja nadal tutaj stoję...
- My tylko rozmawiamy. - odparł z uśmiechem Kai - Mógłbym dołączyć do watahy? Spotkałem tutaj naprawdę sympatyczne wilki.
- Tak, oczywiście. Nari, oprowadzisz nowicjusza?
- Już się zadomowił. - zaśmiała się.
- A więc w porządku. Kai, pokażę ci twoją jaskinię.
Poszłam i zaprezentowałam jego nowe mieszkanie, a on był nim zachwycony. Nari już gdzieś się zmyła, więc powiedziałam:
- To ja już idę. Mam kilka spraw na głowie.
- Spoko. Fajnie tu macie. - odparł z uśmiechem leżąc w jaskini i patrząc na zachód słońca.
- Dziękuję w swoim imieniu i całej watahy za komplement. Mam nadzieję, że poznasz tutaj dużo nowych przyjaciół.
- No ja myślę. - usłyszałam, gdy odchodziłam w swoją, własną stronę.
Od Desari "(Nie)czysta gra cz. 6" (cd. Sofferenza Morte lub Kiiyuko)
Tej nocy nie mogłam skupić się na medytacji. Moją głowę przesiąkły złe
przeczucia i myśli o ojcu. Poszłam się przewietrzyć i zapolować na
jakiegoś futrzaka. Na zewnątrz było chłodno, ale to nie pogorszyło
mojego nastroju. Przeciwnie, delikatny wiatr niby oczyścił mój umysł.
Ruszyłam średnim tempem, dostosowanym do dłuższej przechadzki. Zamyślona
szybko opuściłam tereny watahy. Zerknęłam za siebie. Wyczuwałam czyjąś
obecność, ale wiem, że to było mylne odczucie. Przyspieszyłam, rzuciłam
się przed siebie. Niespodziewanie przemknęła myśl o tym, by już nie
wrócić... Mimo, że czasem chciałam, myśl ta nie należała do mnie.
Zastanowiłam się.
- Kovu? - szepnęłam, przestraszona. Możliwe. Może to on mnie obserwował, w końcu często to robił. Wbiłam długie pazury w uśpioną ziemię. Węszyłam w powietrzu. Stado kopytnych. Tego mi było trzeba. Podążyłam za wonią. Po krótkim marszu zauważyłam grupę kilkunastu jeleni, w tym około dziesięć łań i dwa byki, przynajmniej tak podpowiadał mi wzrok. Podeszłam bezszelestnie do samicy z cielakiem i ruszyłam na malca. Niestety, jego matka zdążyła obudzić się i poinformować resztę chmary głośnym rykiem. Samice spłoszyły się, a samce zaczęły na mnie nacierać. Nie miałam z nimi większych szans, zwłaszcza, że byłam sama i nie należałam do najsilniejszych wader. Jeszcze raz spróbowałam zabić cielaka, ale ostatecznie uciekłam, a z mojej tylnej łapy sączyła się złota ciecz, gdyż jeden z samców otarł o nią swoim porożem.
Z cichym sykiem i resztkami godności pobiegłam przed siebie. Wschodziło Słońce, gdy znalazłam się na obrzeżach miasta. Głód zaczął się nasilać. Natrafiłam na wieś. Nie czułam dużej obecności ludzi, więc przeszłam przez walący się, drewniany płot do pierwszego lepszego domu. Dawno nie widziałam żywego człowieka, od dawna sama nie umiałam się już przemienić... Węszyłam. Woń ptaków hodowlanych mnie ucieszyła. Zapolowałam na jednego z większych i po krótkiej chwili wybiegłam już z podwórka z umierającym kurczakiem w pysku. Zjadłam go, a później usiadłam na minutę. Zakopałam go i odmawiając modlitwę proszącą o szczęśliwą podróż do Raju nauczoną od matki ruszyłam dalej, w kierunku watahy.
Już na naszym terenie poczułam, że coś jest nie tak. Zatrzymałam się przy martwym zajęczaku. Potem drugi... Teraz byłam już pewna. Wzięłam delikatnie świeżą padlinę i kierując się instynktem, natrafiłam na wodopój, a nad nim zemdlałą waderę. Przyjrzałam się jej.
- No proszę... Sofferenza Morte, wilczyca rzekomo torturowana przez matkę. Rozejrzałam się. Znalazłam roztrzaskany naszyjnik i błyszczącą fiolkę. Pociągnęłam nad nią nosem.
- Trucizna. - warknęłam. Więc była szpiegiem. Jednak nie zdziwiło mnie to bardzo. Od jej przybycia wiedziałam, że nie należy do naszej watahy. Kiiyuko musiała być naiwna, przyjmując ją tutaj. Usiadłam nad wodą, przyglądając się martwym rybom dryfującym po zamarłej tafli wody. Przypomniałam sobie o nieżywym zającu. Rozcięłam mu brzuch i żołądek.
- Atakuje układ pokarmowy. Długo się utrzymuje... Ofiara ginie po kilku minutach od wypicia. Trzeba poinformować Kiiyuko. - chciałam pójść po Alfę, ale Soffe zaczęła się budzić.
- Nie ruszaj się! - warknęłam i pobiegłam po Kii. Po chwili wróciłam z biało-różową waderą i spojrzałam z pogardą na ocuconą już Morte.
<Soffe? Kii?>
- Kovu? - szepnęłam, przestraszona. Możliwe. Może to on mnie obserwował, w końcu często to robił. Wbiłam długie pazury w uśpioną ziemię. Węszyłam w powietrzu. Stado kopytnych. Tego mi było trzeba. Podążyłam za wonią. Po krótkim marszu zauważyłam grupę kilkunastu jeleni, w tym około dziesięć łań i dwa byki, przynajmniej tak podpowiadał mi wzrok. Podeszłam bezszelestnie do samicy z cielakiem i ruszyłam na malca. Niestety, jego matka zdążyła obudzić się i poinformować resztę chmary głośnym rykiem. Samice spłoszyły się, a samce zaczęły na mnie nacierać. Nie miałam z nimi większych szans, zwłaszcza, że byłam sama i nie należałam do najsilniejszych wader. Jeszcze raz spróbowałam zabić cielaka, ale ostatecznie uciekłam, a z mojej tylnej łapy sączyła się złota ciecz, gdyż jeden z samców otarł o nią swoim porożem.
Z cichym sykiem i resztkami godności pobiegłam przed siebie. Wschodziło Słońce, gdy znalazłam się na obrzeżach miasta. Głód zaczął się nasilać. Natrafiłam na wieś. Nie czułam dużej obecności ludzi, więc przeszłam przez walący się, drewniany płot do pierwszego lepszego domu. Dawno nie widziałam żywego człowieka, od dawna sama nie umiałam się już przemienić... Węszyłam. Woń ptaków hodowlanych mnie ucieszyła. Zapolowałam na jednego z większych i po krótkiej chwili wybiegłam już z podwórka z umierającym kurczakiem w pysku. Zjadłam go, a później usiadłam na minutę. Zakopałam go i odmawiając modlitwę proszącą o szczęśliwą podróż do Raju nauczoną od matki ruszyłam dalej, w kierunku watahy.
Już na naszym terenie poczułam, że coś jest nie tak. Zatrzymałam się przy martwym zajęczaku. Potem drugi... Teraz byłam już pewna. Wzięłam delikatnie świeżą padlinę i kierując się instynktem, natrafiłam na wodopój, a nad nim zemdlałą waderę. Przyjrzałam się jej.
- No proszę... Sofferenza Morte, wilczyca rzekomo torturowana przez matkę. Rozejrzałam się. Znalazłam roztrzaskany naszyjnik i błyszczącą fiolkę. Pociągnęłam nad nią nosem.
- Trucizna. - warknęłam. Więc była szpiegiem. Jednak nie zdziwiło mnie to bardzo. Od jej przybycia wiedziałam, że nie należy do naszej watahy. Kiiyuko musiała być naiwna, przyjmując ją tutaj. Usiadłam nad wodą, przyglądając się martwym rybom dryfującym po zamarłej tafli wody. Przypomniałam sobie o nieżywym zającu. Rozcięłam mu brzuch i żołądek.
- Atakuje układ pokarmowy. Długo się utrzymuje... Ofiara ginie po kilku minutach od wypicia. Trzeba poinformować Kiiyuko. - chciałam pójść po Alfę, ale Soffe zaczęła się budzić.
- Nie ruszaj się! - warknęłam i pobiegłam po Kii. Po chwili wróciłam z biało-różową waderą i spojrzałam z pogardą na ocuconą już Morte.
<Soffe? Kii?>
Od Dragona „A zapowiadał się całkiem udany dzień… cz.1" (Cd. chętny)
Słońce zaczęło przebijać się przez szparę w mojej jaskini. Próbowałem
znów zasnąć, jednak promienie słoneczne zatrzymały się na mojej twarzy i
nie dały zmrużyć oka.
- No cóż, trzeba wstawać - myślałem podnosząc się z miękkiego posłania.
Przeciągnąłem się i głośno ziewnąłem. Powoli ruszyłem w stronę wyjścia.
Dzień zapowiadał się piękny. Słońce świeciło, ptaszki śpiewały, wiał lekki i chłody wiaterek.
Moim pierwszym dzisiejszym przystankiem był jak zwykle las. Upolowałem tam swoje ulubione „danie” , czyli oczywiście sarnę. Zabrałem ją na polanę i zjadłem nigdzie się nie spiesząc. Poleżałem chwilkę w trawie i poszedłem nad wodospad się umyć. Moja sierść była pozlepiana krwią ofiary i błotem. Włosy rozczochrane jak nigdy. Wskoczyłem do ciepłej wody i zanurkowałem. Pływałem tam przez jakieś pół godziny, żeby brud odpadł z futra. Następnie wyszedłem na brzeg i otrzepałem się. Aby szybciej wyschnąć użyłem mocy. Teraz wyglądałem już jak normalny wilk. Popędziłem w góry na długi spacer. Chciałem się wyciszyć i trochę pomyśleć. Nikomu o tym nie mówiłem. Może to trochę nierozsądne z mojej strony, ale cóż. Czasem trzeba zaryzykować.
Wspinałem się po stromych skałach. Niektóre były jeszcze mokre i śliskie po ostatniej ulewie. Na szczęście bezpiecznie dotarłem na szczyt. Usiadłem na gałęzi najwyższego drzewa i rozejrzałem się dookoła. Widziałem stamtąd całą watahę. Wilki wyglądały jak mrówki.
Gdy znudziło mi się siedzenie na drzewie i „podglądanie” przyjaciół pobiegłem nad przepaść. Usiadłem sobie wygodnie i zamknąłem oczy. Spojrzałem w moją przeszłość. Przed oczami ukazywały się sceny z mojego wcześniejszego życia. Gdy byłem szczeniakiem i bawiłem się z innymi, gdy matka uczyła mnie polować, gdy odkrywałem swoje pierwsze zdolności i moce. Ciekawe czy już wszystkie znam? Chwilę się nad tym zastanawiałem. I kolejna scena. Ostatni dzień w poprzedniej watasze. Do tej pory nie mam pojęcia dlaczego ojciec mnie z niej wyrzucił. Przecież ja nic złego nie zrobiłem. A może tak mi się tylko wydaje, że nic? Nie chcę dłużej tego widzieć. Przeszedłem do następnego wydarzenia, później kolejnego. Te były już z mojego nowego życia.
- Ach, jak dobrze, że znalazłem tę watahę. – uśmiechnąłem się pod nosem. - Wreszcie mam na kim polegać. Jestem szczęśliwy.
Wstałem z miejsca i powoli wracałem do domu. Podziwiałem widoki i spoglądałem w niebo.
- Przydało by się jeszcze tylko znaleźć jakąś dziewczynę.- na samą myśl o tym śmiałem się z siebie samego.
- A która cię zechce? Nie masz u żadnej szans. - mówiłem do siebie i próbowałem zapomnieć o tej myśli.
Byłem już prawie w domu. Zaczęło się ściemniać.
- To był udany dzień. Nieważne, że spędziłem go sam - i nie dokończyłem mówić sam do siebie tylko zawyłem z bólu.
Wszedłem na pułapkę, która zatrzasnęła się na mojej łapie.
- Pomocy! - krzyczałem.
Rana zaczęła potwornie krwawić. Ból przeszywał mi łapę. Nie mogłem już dłużej wytrzymać. Przewróciłem się na ziemię i zemdlałem.
<ktoś chętny?>
- No cóż, trzeba wstawać - myślałem podnosząc się z miękkiego posłania.
Przeciągnąłem się i głośno ziewnąłem. Powoli ruszyłem w stronę wyjścia.
Dzień zapowiadał się piękny. Słońce świeciło, ptaszki śpiewały, wiał lekki i chłody wiaterek.
Moim pierwszym dzisiejszym przystankiem był jak zwykle las. Upolowałem tam swoje ulubione „danie” , czyli oczywiście sarnę. Zabrałem ją na polanę i zjadłem nigdzie się nie spiesząc. Poleżałem chwilkę w trawie i poszedłem nad wodospad się umyć. Moja sierść była pozlepiana krwią ofiary i błotem. Włosy rozczochrane jak nigdy. Wskoczyłem do ciepłej wody i zanurkowałem. Pływałem tam przez jakieś pół godziny, żeby brud odpadł z futra. Następnie wyszedłem na brzeg i otrzepałem się. Aby szybciej wyschnąć użyłem mocy. Teraz wyglądałem już jak normalny wilk. Popędziłem w góry na długi spacer. Chciałem się wyciszyć i trochę pomyśleć. Nikomu o tym nie mówiłem. Może to trochę nierozsądne z mojej strony, ale cóż. Czasem trzeba zaryzykować.
Wspinałem się po stromych skałach. Niektóre były jeszcze mokre i śliskie po ostatniej ulewie. Na szczęście bezpiecznie dotarłem na szczyt. Usiadłem na gałęzi najwyższego drzewa i rozejrzałem się dookoła. Widziałem stamtąd całą watahę. Wilki wyglądały jak mrówki.
Gdy znudziło mi się siedzenie na drzewie i „podglądanie” przyjaciół pobiegłem nad przepaść. Usiadłem sobie wygodnie i zamknąłem oczy. Spojrzałem w moją przeszłość. Przed oczami ukazywały się sceny z mojego wcześniejszego życia. Gdy byłem szczeniakiem i bawiłem się z innymi, gdy matka uczyła mnie polować, gdy odkrywałem swoje pierwsze zdolności i moce. Ciekawe czy już wszystkie znam? Chwilę się nad tym zastanawiałem. I kolejna scena. Ostatni dzień w poprzedniej watasze. Do tej pory nie mam pojęcia dlaczego ojciec mnie z niej wyrzucił. Przecież ja nic złego nie zrobiłem. A może tak mi się tylko wydaje, że nic? Nie chcę dłużej tego widzieć. Przeszedłem do następnego wydarzenia, później kolejnego. Te były już z mojego nowego życia.
- Ach, jak dobrze, że znalazłem tę watahę. – uśmiechnąłem się pod nosem. - Wreszcie mam na kim polegać. Jestem szczęśliwy.
Wstałem z miejsca i powoli wracałem do domu. Podziwiałem widoki i spoglądałem w niebo.
- Przydało by się jeszcze tylko znaleźć jakąś dziewczynę.- na samą myśl o tym śmiałem się z siebie samego.
- A która cię zechce? Nie masz u żadnej szans. - mówiłem do siebie i próbowałem zapomnieć o tej myśli.
Byłem już prawie w domu. Zaczęło się ściemniać.
- To był udany dzień. Nieważne, że spędziłem go sam - i nie dokończyłem mówić sam do siebie tylko zawyłem z bólu.
Wszedłem na pułapkę, która zatrzasnęła się na mojej łapie.
- Pomocy! - krzyczałem.
Rana zaczęła potwornie krwawić. Ból przeszywał mi łapę. Nie mogłem już dłużej wytrzymać. Przewróciłem się na ziemię i zemdlałem.
<ktoś chętny?>
Od Sofferenzy Motre "(Nie)czysta gra cz. 5" (cd. chętna wadera)
Nie zwracając na niego uwagi uciekłam wkurzona do lasu. Biegłam w
stronę zatrutego przeze mnie wodopoju. Gdy byłam na miejscu, przerażona
odkryłam, że nie da się naprawić tego, co zrobiłam. Na powierzchni wody
zobaczyłam martwe zwierzęta.
- Ku*wa mać!
Nagle spostrzegłam, że fiolka nie uległa zniszczeniu. Zaklęłam pod nosem i próbowałam naprawić, to co zepsułam. Lecz musiałam się poddać, ponieważ płyn, który znajdował się we fiolce był długotrwały i nie można było go "usunąć". Nagle usłyszałam w mojej głowie głos:
"Gdy dwoje jednym się staną,
gdy Śmierć przegra, a zło odejdzie
i nastanie pokój
Cierpiąca Śmierć zmądrzeje."
Nie rozumiejąc tego zaczęłam ponawiać próbę unieszkodliwienia płynu. Lecz ponownie przegrałam. Wkurzona chwyciłam naszyjnik od matki i rozbiłam go na kamieniu. Potem straciłam przytomność.
***
Ocknęłam się nad ranem przy wodopoju. Przed moimi łapami ujrzałam roztrzaskany naszyjnik. Nie pamiętając tego,co się wczoraj zdarzyło, próbowałam się podnieść. Nagle usłyszałam:
- Nie ruszaj się!
Po chwili przypomniałam sobie wczorajszą noc. Spojrzałam do góry i ujrzałam tam jakąś waderę.
<Kto dokończy?>
- Ku*wa mać!
Nagle spostrzegłam, że fiolka nie uległa zniszczeniu. Zaklęłam pod nosem i próbowałam naprawić, to co zepsułam. Lecz musiałam się poddać, ponieważ płyn, który znajdował się we fiolce był długotrwały i nie można było go "usunąć". Nagle usłyszałam w mojej głowie głos:
"Gdy dwoje jednym się staną,
gdy Śmierć przegra, a zło odejdzie
i nastanie pokój
Cierpiąca Śmierć zmądrzeje."
Nie rozumiejąc tego zaczęłam ponawiać próbę unieszkodliwienia płynu. Lecz ponownie przegrałam. Wkurzona chwyciłam naszyjnik od matki i rozbiłam go na kamieniu. Potem straciłam przytomność.
***
Ocknęłam się nad ranem przy wodopoju. Przed moimi łapami ujrzałam roztrzaskany naszyjnik. Nie pamiętając tego,co się wczoraj zdarzyło, próbowałam się podnieść. Nagle usłyszałam:
- Nie ruszaj się!
Po chwili przypomniałam sobie wczorajszą noc. Spojrzałam do góry i ujrzałam tam jakąś waderę.
<Kto dokończy?>
Od Nasari "Ta, która spadła z nieba cz.2" (cd. Asuna lub Katiko)
- Raczej kim ty jesteś? Wiesz, te tereny należą do watahy Magicznych Wilków, słonko?... - przewróciłam oczyma.
- Super! zaprowadzisz mnie do Alfy? - spytała podekscytowana wadera.
- Pewnie... Czemu, nie? - odparłam z niechęcią - Skoro muszę... - pomyślałam
Poszłyśmy do jaskini Alfy, ale jej tam nie zastaliśmy.
- Oprowadzisz mnie po terenach? - spojrzała na mnie
- Yyyy... Okey... - westchnęłam, choć starałam się być dla niej miła
Poszłyśmy nad kąpielisko, tam spotkaliśmy Katiko.
-Witaj Katiko - powiedziałam miło
- Cześć Nasari. - odparła serczecznie - A to kto?
<Asuna? Katiko?>
- Super! zaprowadzisz mnie do Alfy? - spytała podekscytowana wadera.
- Pewnie... Czemu, nie? - odparłam z niechęcią - Skoro muszę... - pomyślałam
Poszłyśmy do jaskini Alfy, ale jej tam nie zastaliśmy.
- Oprowadzisz mnie po terenach? - spojrzała na mnie
- Yyyy... Okey... - westchnęłam, choć starałam się być dla niej miła
Poszłyśmy nad kąpielisko, tam spotkaliśmy Katiko.
-Witaj Katiko - powiedziałam miło
- Cześć Nasari. - odparła serczecznie - A to kto?
<Asuna? Katiko?>
Od Patricii "Jak dołączyłam do watahy cz. 3"
Kiiyuko spytała się czy zostanę w watasze.
- Bardzo, bardzo chętnie zostanę. - powiedziałam
- No to chodź pokaże ci tereny. - powiedziała i ruszyła.
- Okey - powiedziałam
- Teraz jesteśmy nad kąpieliskiem. Ty byłaś w Zielonym Lesie, oprócz zielonego są jeszcze 4 lasy; Mroczy Las, Śnieżny Las gdzie zawsze leży śnieg, Różowy Las dla zakochanych i Żółty Las z mostem dla przyjaciół. Niedaleko jest też Pomarańczowe Drzewo, miejsce debat. - mówiła - Tam widać Góry i Wrzosową Łąkę. Teraz jesteśmy koło zejścia do Tajemniczych Podziemi. Niedaleko jest Źródełka z którego bierzemy wodę pitną i Wodospad-Prysznic. - przeszłyśmy się kawałek i powiedziała - Tutaj natomiast jest Park. Można do niego przyjść, posiedzieć, ale nie robić głupot.
- Nie zamierzam - przerwałam waderze z uśmiechem, następnie wskazałam jedno miejsce łapą pytając - Co tam jest?
- Tam Smocze Podziemia, jak nazwa wskazuję mieszkają tam smoki. - szłyśmy jeszcze kawałek i powiedziała tam jest plaża - znowu zaczęłyśmy iść w milczeniu. W końcu Kiiyuko powiedziała - Tam jest Cmentarz, gdzie oczywiście są pochowane wilki. - Nastała chwila milczenia. Jednak wadera ją przerwała zadając pytanie - Umiesz zmieniać się w człowieka?
- Nie. - powiedziałam - Robi się już ciemno.
- Zauważyłam. Chodź, pokażę ci jaskinie. - powiedziała. Kiedy doszłyśmy Kiiyuko spytała - Jak ci się podobają tereny.
- Są piękne - powiedziałam ze szczerością w głosie. Alfa pokazała mi watahę, a ja powiedziałam jeszcze:
- Dziękuję za oprowadzenie i że mogę być w tej watasze.
- Spoko - powiedziała idąc. Ja już tego jednak tego nie usłyszałam, gdyż zanużyłam się w "mgle snu". Szepnęłam jednak przez sen "Teraz czas na nowe życie."
- Bardzo, bardzo chętnie zostanę. - powiedziałam
- No to chodź pokaże ci tereny. - powiedziała i ruszyła.
- Okey - powiedziałam
- Teraz jesteśmy nad kąpieliskiem. Ty byłaś w Zielonym Lesie, oprócz zielonego są jeszcze 4 lasy; Mroczy Las, Śnieżny Las gdzie zawsze leży śnieg, Różowy Las dla zakochanych i Żółty Las z mostem dla przyjaciół. Niedaleko jest też Pomarańczowe Drzewo, miejsce debat. - mówiła - Tam widać Góry i Wrzosową Łąkę. Teraz jesteśmy koło zejścia do Tajemniczych Podziemi. Niedaleko jest Źródełka z którego bierzemy wodę pitną i Wodospad-Prysznic. - przeszłyśmy się kawałek i powiedziała - Tutaj natomiast jest Park. Można do niego przyjść, posiedzieć, ale nie robić głupot.
- Nie zamierzam - przerwałam waderze z uśmiechem, następnie wskazałam jedno miejsce łapą pytając - Co tam jest?
- Tam Smocze Podziemia, jak nazwa wskazuję mieszkają tam smoki. - szłyśmy jeszcze kawałek i powiedziała tam jest plaża - znowu zaczęłyśmy iść w milczeniu. W końcu Kiiyuko powiedziała - Tam jest Cmentarz, gdzie oczywiście są pochowane wilki. - Nastała chwila milczenia. Jednak wadera ją przerwała zadając pytanie - Umiesz zmieniać się w człowieka?
- Nie. - powiedziałam - Robi się już ciemno.
- Zauważyłam. Chodź, pokażę ci jaskinie. - powiedziała. Kiedy doszłyśmy Kiiyuko spytała - Jak ci się podobają tereny.
- Są piękne - powiedziałam ze szczerością w głosie. Alfa pokazała mi watahę, a ja powiedziałam jeszcze:
- Dziękuję za oprowadzenie i że mogę być w tej watasze.
- Spoko - powiedziała idąc. Ja już tego jednak tego nie usłyszałam, gdyż zanużyłam się w "mgle snu". Szepnęłam jednak przez sen "Teraz czas na nowe życie."
Od Kai'ego "Jak dołączyłam? cz.2" (cd. Szira)
- Spoko. - uśmiechnąłem się zadowolony.
- Jesteś Alfą?
- Nie, nie... - pokręciłem głową ze śmiechem.
- A wasza Alfa mnie przyjmie, że tak możesz sobie zapraszać obcych do watahy bez jej wiedzy? Czy może jesteś Betą?
- Nie jestem Betą, tylko zwykłym wilkiem, a przyjmie na pewno, bo słyniemy z gościnności, a ona należy do najsympatyczniejszych wader, jakie znam. Przyjmuje każdego, który się tutaj przypałęta.
- Naprawdę? Musi mieć naprawdę dobre serce. Jak tak mówisz, że przyjmuje każdego, to tak myślę, sobie, czy ona czasem w ten sposób nie jest naiwna?
- Nie. Ma całkiem niezły węch: od razu widzi, jakie ktoś ma dla nas zamiary i zawsze postępuje słusznie. Na szczęście nikt jeszcze nie przychodził do nas, kogo Kiiyuko musiałaby odsyłać do miejsca, skąd przybył.
- Kiiyuko? - zdziwiła się wadera.
- Tak. Kii to nasza Alfa.
- Aaa... A nie ma samca Alfy?
- Nie. Kii niestety jeszcze sama.
- Ty ją tak zachwalasz, a teraz się właśnie dowiaduję, że jest panną. Zakochałeś się? - zaśmiała się Szira.
- A co, byłabyś zazdrosna? - roześmiałem się.
- Nie... Tylko tak pytam.
- Nie, nie zakochałem się. Po prostu ją lubię i tyle.
- Aha... A masz już jakąś na oku? - zapytała zainteresowana.
- Na razie nie. Podkreślam na razie... - odparłem z uśmiechem.
- Spoko...
- Wszystko w porządku z twoim skrzydłem? Zauważyłem, że trzymasz je pod nienaturalnym kątem. - zmieniłem temat, bo to pytanie dręczyło mnie praktycznie od samego początku, jak tylko na siebie wpadliśmy.
- Złamałam je...
- W jaki sposób? Nie powinnaś udać się do któregoś z naszych lekarzy? - zapytałem zatroskany.
<Szira?>
- Jesteś Alfą?
- Nie, nie... - pokręciłem głową ze śmiechem.
- A wasza Alfa mnie przyjmie, że tak możesz sobie zapraszać obcych do watahy bez jej wiedzy? Czy może jesteś Betą?
- Nie jestem Betą, tylko zwykłym wilkiem, a przyjmie na pewno, bo słyniemy z gościnności, a ona należy do najsympatyczniejszych wader, jakie znam. Przyjmuje każdego, który się tutaj przypałęta.
- Naprawdę? Musi mieć naprawdę dobre serce. Jak tak mówisz, że przyjmuje każdego, to tak myślę, sobie, czy ona czasem w ten sposób nie jest naiwna?
- Nie. Ma całkiem niezły węch: od razu widzi, jakie ktoś ma dla nas zamiary i zawsze postępuje słusznie. Na szczęście nikt jeszcze nie przychodził do nas, kogo Kiiyuko musiałaby odsyłać do miejsca, skąd przybył.
- Kiiyuko? - zdziwiła się wadera.
- Tak. Kii to nasza Alfa.
- Aaa... A nie ma samca Alfy?
- Nie. Kii niestety jeszcze sama.
- Ty ją tak zachwalasz, a teraz się właśnie dowiaduję, że jest panną. Zakochałeś się? - zaśmiała się Szira.
- A co, byłabyś zazdrosna? - roześmiałem się.
- Nie... Tylko tak pytam.
- Nie, nie zakochałem się. Po prostu ją lubię i tyle.
- Aha... A masz już jakąś na oku? - zapytała zainteresowana.
- Na razie nie. Podkreślam na razie... - odparłem z uśmiechem.
- Spoko...
- Wszystko w porządku z twoim skrzydłem? Zauważyłem, że trzymasz je pod nienaturalnym kątem. - zmieniłem temat, bo to pytanie dręczyło mnie praktycznie od samego początku, jak tylko na siebie wpadliśmy.
- Złamałam je...
- W jaki sposób? Nie powinnaś udać się do któregoś z naszych lekarzy? - zapytałem zatroskany.
<Szira?>
środa, 30 lipca 2014
Od Shadow'a "(Nie)czysta gra cz.4" (cd. Sofferenza Morte)
- No i?... - zapytałem.
- No... Zwierzyna zginie, i wszyscy my też. - wykrztusiła przez liczne łzy kapiące na ziemię.
- I?...
- Nie rozumiesz?! Chcesz żeby te wszystkie wilki ponosły śmierć?! - wrzasnęła teraz już wściekła na moją obojętność.
- Nie za bardzo mnie to obchodzi. - mruknąłem wzruszając ramionami.
- Ty też zginiesz!
- Jestem nieśmiertelny...
- Co?! Czyli zamierzasz mnie zostawić, tak? I ich też? Hm? - zapytała nie wiedząc jak przemówić mi do rozsądku.
- Ty masz poparcie od matki, a watahę mam za przeproszeniem gdzieś. I tak chcę się stąd wyrwać.
- Nie masz żadnej osoby którą kochasz?! Ją też chcesz zniszczyć?
- Może mam, może nie mam... Młodsza siostrzyczka nie powinna się mieszać w prywatność starszego brata.
- Naprawdę oni wszyscy się dla ciebie nie liczą?! To jednak twoja rodzina!
- Phi!... Rodzina?!... Ja nawet ich nie lubię. - rzuciłem.
- Myślałam, że jesteś inny! - krzyknęła czerwona ze złości - Nie tak sobie ciebie wyobrażałam!
- Inny znaczy jaki? Jak sobie mnie "wyobrażałaś"? Kochającego braciszka? - zapytałem wywracając oczami - Dziwne, że cię tam nie nauczyli tego, jak być obojętnym na zło.
<Soffe? Shadow na pewno nie ulegnie i jej nie pomoże. Oto popis mojej złej postaci, pomimo tego, że po części jestem Alfą... ;p>
- No... Zwierzyna zginie, i wszyscy my też. - wykrztusiła przez liczne łzy kapiące na ziemię.
- I?...
- Nie rozumiesz?! Chcesz żeby te wszystkie wilki ponosły śmierć?! - wrzasnęła teraz już wściekła na moją obojętność.
- Nie za bardzo mnie to obchodzi. - mruknąłem wzruszając ramionami.
- Ty też zginiesz!
- Jestem nieśmiertelny...
- Co?! Czyli zamierzasz mnie zostawić, tak? I ich też? Hm? - zapytała nie wiedząc jak przemówić mi do rozsądku.
- Ty masz poparcie od matki, a watahę mam za przeproszeniem gdzieś. I tak chcę się stąd wyrwać.
- Nie masz żadnej osoby którą kochasz?! Ją też chcesz zniszczyć?
- Może mam, może nie mam... Młodsza siostrzyczka nie powinna się mieszać w prywatność starszego brata.
- Naprawdę oni wszyscy się dla ciebie nie liczą?! To jednak twoja rodzina!
- Phi!... Rodzina?!... Ja nawet ich nie lubię. - rzuciłem.
- Myślałam, że jesteś inny! - krzyknęła czerwona ze złości - Nie tak sobie ciebie wyobrażałam!
- Inny znaczy jaki? Jak sobie mnie "wyobrażałaś"? Kochającego braciszka? - zapytałem wywracając oczami - Dziwne, że cię tam nie nauczyli tego, jak być obojętnym na zło.
<Soffe? Shadow na pewno nie ulegnie i jej nie pomoże. Oto popis mojej złej postaci, pomimo tego, że po części jestem Alfą... ;p>
Od Katiko "Sprzeciwić się śmierci cz. 3" (cd. Tsume)
- Śpij. -Powiedział basior głębokim, spokojnym głosem.
Podniosłam głowę by dostrzec wilka, który zlitował się nad moim marnym istnieniem.
Nic. Moje oczy były zbyt wyczerpane.
- Dziękuję... - powiedziałam słabo i opadłam w ciemną nicość.
Od tak długiego czasu nie miałam snów, wirowałam tylko w ciemnym bezruchu i próbowałam wyrwać się z tego nieruchomego świata. Otworzyłam gwałtownie oczy, obraz zaczynał nabierać kształtów i kolorów. Moim oczom ukazał się wysoki basior.
- Gdzie jestem? - zapytałam cicho i zwinęłam się w kłębek.
- W bezpiecznym miejscu. - powiedział cicho.
Powoli próbowałam podnieść się z miękkiej leży, na którą bez wątpienia przyniósł mnie basior.
- Lepiej jeszcze nie wstawaj. - usłyszałam głos samca.
- Kim jesteś? Z kim mam przyjemność? - zapytałam ze zmęczeniem.
- Tsume. - szybko powiedział basior.
<Tsume ?>
Podniosłam głowę by dostrzec wilka, który zlitował się nad moim marnym istnieniem.
Nic. Moje oczy były zbyt wyczerpane.
- Dziękuję... - powiedziałam słabo i opadłam w ciemną nicość.
Od tak długiego czasu nie miałam snów, wirowałam tylko w ciemnym bezruchu i próbowałam wyrwać się z tego nieruchomego świata. Otworzyłam gwałtownie oczy, obraz zaczynał nabierać kształtów i kolorów. Moim oczom ukazał się wysoki basior.
- Gdzie jestem? - zapytałam cicho i zwinęłam się w kłębek.
- W bezpiecznym miejscu. - powiedział cicho.
Powoli próbowałam podnieść się z miękkiej leży, na którą bez wątpienia przyniósł mnie basior.
- Lepiej jeszcze nie wstawaj. - usłyszałam głos samca.
- Kim jesteś? Z kim mam przyjemność? - zapytałam ze zmęczeniem.
- Tsume. - szybko powiedział basior.
<Tsume ?>
Od Sagriny ''Taka sama a jednak inna cz.4" (cd. Desoto lub Damien)
Wilk wydawał mi się bardzo miły, trochę zniechęciło mnie do niego to, że
zadawał mi tak wiele pytań. Odeszłam od niego, poszłam szukać
kąpieliska. Wiem, że ktoś mi pokazywał gdzie to jest ale nie pamiętałam
drogi. Szłam, gdy nagle zauważyłam wilka, który patrzył na mnie. Czułam się
nieswojo.
- Witaj - powiedział nieznajomy gdy podeszłam
- Hej... - powiedziałam niezbyt pewnie
- Czegoś szukasz? - zaczął pytać
- I znów te pytania?! Ugh... - pomyślałam - Zaprowadzisz mnie nad kąpielisko? - powiedziałam dość miło
- Jasne, nie ma sprawy - uśmiechnął się serdecznie, wydawał mi się miły, sympatyczny i przyjacielski. Doszliśmy nad kąpielisko, tam było cudownie. Chłodna woda, trochę cienia i słońce, które raziło w oczy.
Z wody wynurzył się basior.
- Hej braciszku, o widzę, że przyprowadziłeś przyjaciółkę - zarumieniłam się po słowach wilka
<Desoto? Damien?>
- Witaj - powiedział nieznajomy gdy podeszłam
- Hej... - powiedziałam niezbyt pewnie
- Czegoś szukasz? - zaczął pytać
- I znów te pytania?! Ugh... - pomyślałam - Zaprowadzisz mnie nad kąpielisko? - powiedziałam dość miło
- Jasne, nie ma sprawy - uśmiechnął się serdecznie, wydawał mi się miły, sympatyczny i przyjacielski. Doszliśmy nad kąpielisko, tam było cudownie. Chłodna woda, trochę cienia i słońce, które raziło w oczy.
Z wody wynurzył się basior.
- Hej braciszku, o widzę, że przyprowadziłeś przyjaciółkę - zarumieniłam się po słowach wilka
<Desoto? Damien?>
Od Kiiyuko "Jak dołączyłam do watahy [Patricia]? cz.2" (cd. Patricia)
- Wiesz o tym, że znajdujesz się na terenach Watahy Magicznych Wilków?
- Oh... Nie. Nie wiedziałam. - powiedziała zasmucona. - Czyli mam sobie iść, tak?
- Nie, nie... Zostań proszę. Widzę, że nie jesteś w najlepszym stanie, więc pozwalam ci się u nas zatrzymać na tak długo jak chcesz.
- Jesteś Alfą? - zapytała robiąc wielkie oczy ze zdziwienia, że mogę mówić takie rzeczy.
- Tak. - zaśmiałam się - Lepiej idź się szybko umyj brudasku, bo jesteś cała od błota.
Patricia spojrzała na swoje futro całe od grudek błota i również roześmiała się.
- Tak, faktycznie, przydałaby mi się kąpiel. Macie może tu gdzieś jakieś kąpielisko? Nie chciałabym wziąć kąpieli we wodopoju.
- Tak. Chodź, zaprowadzę cię.
- Zgoda. - odparła i poczłapała za mną.
Po dość długiej kąpieli, bo błoto i brud nie chciał zejść, wadera wyszła z wody i otrzepała się.
- Może chciałabyś dołączyć do naszej wspólnoty może już na zawsze?
<Patricia?>
- Oh... Nie. Nie wiedziałam. - powiedziała zasmucona. - Czyli mam sobie iść, tak?
- Nie, nie... Zostań proszę. Widzę, że nie jesteś w najlepszym stanie, więc pozwalam ci się u nas zatrzymać na tak długo jak chcesz.
- Jesteś Alfą? - zapytała robiąc wielkie oczy ze zdziwienia, że mogę mówić takie rzeczy.
- Tak. - zaśmiałam się - Lepiej idź się szybko umyj brudasku, bo jesteś cała od błota.
Patricia spojrzała na swoje futro całe od grudek błota i również roześmiała się.
- Tak, faktycznie, przydałaby mi się kąpiel. Macie może tu gdzieś jakieś kąpielisko? Nie chciałabym wziąć kąpieli we wodopoju.
- Tak. Chodź, zaprowadzę cię.
- Zgoda. - odparła i poczłapała za mną.
Po dość długiej kąpieli, bo błoto i brud nie chciał zejść, wadera wyszła z wody i otrzepała się.
- Może chciałabyś dołączyć do naszej wspólnoty może już na zawsze?
<Patricia?>
Od Kiiyuko "Ujawniony sekret cz.3" (cd. Damien/Nari/Senari)
- Co się stało tak właściwie? - zapytałam unosząc brwi - Kim jest ta druga wadera?
- To jest moja siostra bliźniaczka, Senari. Nasze naszyjniki złączyły się razem i nie chcą rozdzielić. - wyjaśniła Nari.
- Jak długo już tak jesteście "połączone"?
- Niecałe pół godziny.
- Próbowałyście to zdjąć?
- Poraziło mnie prądem. - rzekła Nari ze skruchą.
- Dobrze... Czyli mam coś wymyślić, co by mogło pomóc, tak?
- Tak. - odparły chórem.
- Podejrzewam, że Damien może wam w tym pomóc... W końcu jest czarodziejem. Wy tutaj czekajcie, ja po niego pójdę.
- Dobrze.
Pobiegłam szybko w gęstym jak mleko deszczu po Damien'a. Tak jak myślałam, siedział w swojej jaskini, tak jak ja wcześniej, kiedy jeszcze nie miałam gości, w oczekiwaniu, aż się rozpogodzi.
- Damien!
- Coś się stało? - zadał pytanie trochę zaskoczony moją nagłą wizytą.
- Nari i Senari połączyły się naszyjniki w jeden i nie mogą go ściągnąć ze szyi. Poradzisz coś na to?
- Senari?
- Siostra Nari...
- Coś się wymyśli. Gdzie one są? - rzekł podnosząc się z miejsca.
- U mnie, czekają na twoją pomoc.
- Dobrze. Już idę.
Poszliśmy szybkim krokiem do wader. Gdy Damien już się temu nietypowemu przypadkowi dokładnie przyjrzał, powiedział:
- Potrzebne jest zaklęcie.
- Jakie? - zapytałam zaniepokojona - Ma jakieś skutki uboczne? Znasz to zaklęcie?
- Na szczęście je znam, i nie ma żadnych skutków ubocznych.
- Uf... Użyło mi.
- Nam też. - dodały Nari i Senari z dość niezadowoloną miną. No w sumie chyba jest im nie za wygodnie. Nie zazdroszczę im...
- Kii, odsuń się trochę... - powiedział Damien, a ja wykonałam jego polecenie robiąc trzy kroki w tył. Słyszałam niewiele, ale w każdym razie coś szeptał ze zamkniętymi oczyma, skupiony do całej reszty na zadaniu. Przyłożył delikatnie łapę na medalionie i już po kilku sekundach naszyjnik zaczął tryskać srebrzystymi iskrami, które w końcu nasiliły się i zmieniły kolor na niebieski. Z cichym dźwiękiem kruszonego szkła naszyjniki ponownie rozdzieliły się, wyrzucając z siebie złoty błysk światła. Na posadzkę upadły dwa, już oddzielne medaliony, a były to dwie złote połówki serca, wielkości kasztana. Wtedy kawałek jednego i drugiego serduszka popękał ukazując naszym oczom piękny, lśniący kamień szlachetny wściekle różowego koloru, nadal zachowującego swój poprzedni kształt.
<Nari? Senari? Damien?>
- To jest moja siostra bliźniaczka, Senari. Nasze naszyjniki złączyły się razem i nie chcą rozdzielić. - wyjaśniła Nari.
- Jak długo już tak jesteście "połączone"?
- Niecałe pół godziny.
- Próbowałyście to zdjąć?
- Poraziło mnie prądem. - rzekła Nari ze skruchą.
- Dobrze... Czyli mam coś wymyślić, co by mogło pomóc, tak?
- Tak. - odparły chórem.
- Podejrzewam, że Damien może wam w tym pomóc... W końcu jest czarodziejem. Wy tutaj czekajcie, ja po niego pójdę.
- Dobrze.
Pobiegłam szybko w gęstym jak mleko deszczu po Damien'a. Tak jak myślałam, siedział w swojej jaskini, tak jak ja wcześniej, kiedy jeszcze nie miałam gości, w oczekiwaniu, aż się rozpogodzi.
- Damien!
- Coś się stało? - zadał pytanie trochę zaskoczony moją nagłą wizytą.
- Nari i Senari połączyły się naszyjniki w jeden i nie mogą go ściągnąć ze szyi. Poradzisz coś na to?
- Senari?
- Siostra Nari...
- Coś się wymyśli. Gdzie one są? - rzekł podnosząc się z miejsca.
- U mnie, czekają na twoją pomoc.
- Dobrze. Już idę.
Poszliśmy szybkim krokiem do wader. Gdy Damien już się temu nietypowemu przypadkowi dokładnie przyjrzał, powiedział:
- Potrzebne jest zaklęcie.
- Jakie? - zapytałam zaniepokojona - Ma jakieś skutki uboczne? Znasz to zaklęcie?
- Na szczęście je znam, i nie ma żadnych skutków ubocznych.
- Uf... Użyło mi.
- Nam też. - dodały Nari i Senari z dość niezadowoloną miną. No w sumie chyba jest im nie za wygodnie. Nie zazdroszczę im...
- Kii, odsuń się trochę... - powiedział Damien, a ja wykonałam jego polecenie robiąc trzy kroki w tył. Słyszałam niewiele, ale w każdym razie coś szeptał ze zamkniętymi oczyma, skupiony do całej reszty na zadaniu. Przyłożył delikatnie łapę na medalionie i już po kilku sekundach naszyjnik zaczął tryskać srebrzystymi iskrami, które w końcu nasiliły się i zmieniły kolor na niebieski. Z cichym dźwiękiem kruszonego szkła naszyjniki ponownie rozdzieliły się, wyrzucając z siebie złoty błysk światła. Na posadzkę upadły dwa, już oddzielne medaliony, a były to dwie złote połówki serca, wielkości kasztana. Wtedy kawałek jednego i drugiego serduszka popękał ukazując naszym oczom piękny, lśniący kamień szlachetny wściekle różowego koloru, nadal zachowującego swój poprzedni kształt.
<Nari? Senari? Damien?>
Od Katiko "Moje nowe życie cz.2" (cd. Onurix)
Podnoszę się z brudnej, mokrej ziemi by znów podążać przez niegościnny i
nie chcący mnie już świat. Czas biegnie powoli by mógł stopniowo i bez
pośpiechu zadawać mi ból.
Znów upadam, moje łapy błądzą w wilgotnym podłożu. Próbuje podnieść swoje zmizerniałe i wychudłe ciało, ale tylko pogarszam nagły atak choroby.
Otwieram oczy by móc coś zobaczyć. Nic. Tylko zamazane, drżące kształty przyprawiające mnie o torsje.
Zamykam oczy. Na tle ciemności tańczą w szaleńczych drganiach jasne refleksy światła. Znów opadam na dno, na peryferie wszechświata, by zmieszać się z resztą nic nie znaczącego pyłu, pyłu przeszłości.
Ból odchodzi jak zrezygnowany morderca dzierżąc w swych szponach moją mękę. Zastygam w bezruchu, ostatnia fala choroby przechodzi moje ciało i zostawia samą, zupełnie samą.
Czuje zapach mokrego mchu, wrzosów oraz gęstych krzaczków jagód i coś jeszcze. Tak.. coś znajomego.
Czuje woń wilka.
Słyszę, że nadchodzi, ale nie mam siły wstać, nie mam siły nawet lekko się poruszyć. Widzę czarne skrzydła, próbuję coś jeszcze dostrzec ale to nie możliwe mój wzrok jest już za bardzo wyczerpany.
<Onurix, odpiszesz?>
Znów upadam, moje łapy błądzą w wilgotnym podłożu. Próbuje podnieść swoje zmizerniałe i wychudłe ciało, ale tylko pogarszam nagły atak choroby.
Otwieram oczy by móc coś zobaczyć. Nic. Tylko zamazane, drżące kształty przyprawiające mnie o torsje.
Zamykam oczy. Na tle ciemności tańczą w szaleńczych drganiach jasne refleksy światła. Znów opadam na dno, na peryferie wszechświata, by zmieszać się z resztą nic nie znaczącego pyłu, pyłu przeszłości.
Ból odchodzi jak zrezygnowany morderca dzierżąc w swych szponach moją mękę. Zastygam w bezruchu, ostatnia fala choroby przechodzi moje ciało i zostawia samą, zupełnie samą.
Czuje zapach mokrego mchu, wrzosów oraz gęstych krzaczków jagód i coś jeszcze. Tak.. coś znajomego.
Czuje woń wilka.
Słyszę, że nadchodzi, ale nie mam siły wstać, nie mam siły nawet lekko się poruszyć. Widzę czarne skrzydła, próbuję coś jeszcze dostrzec ale to nie możliwe mój wzrok jest już za bardzo wyczerpany.
<Onurix, odpiszesz?>
wtorek, 29 lipca 2014
Od Onurix'a "Moje nowe życie cz.1" (cd. chętny)
Stoję w ciemności... Czekam na cud... Obracam się, widzę wydarzenia z
przeszłości. Które dla niej nic nie znaczyły, dla mnie więcej niż się
zdawało.
Tracę panowanie nad sobą, rozkładam skrzydła i niszczę wszystko co mnie otacza. Wokół mnie roztacza się jasność, tylko po to by za chwilę zgasnąć.
Budzę się zlany potem, odrętwiały. Radość ustępuje smutkowi. Wiara ustępuje niezdecydowaniu. W końcu życie ustąpi i śmierci.
Nie śpię, nie staram się nawet zasnąć. Postanawiam się zmienić, tak by nie było już powrotu.
***
Poranek jest równie żmudny co dotychczasowe życie. Wychodzę na dwór i wdycham wszystkie zapachy. Rozłożyłem skrzydła i podleciałem trochę, lecz zaraz upadłem. Ujrzałem, że moje pióra z śnieżnobiałych zmieniły się w kruczoczarne. Przejrzawszy się w tafli wody zrozumiałem, że wyglądam niczym demon z najgorszych koszmarów.
Westchnąwszy cicho poszedłem na spacer.
<Ktoś?>
Tracę panowanie nad sobą, rozkładam skrzydła i niszczę wszystko co mnie otacza. Wokół mnie roztacza się jasność, tylko po to by za chwilę zgasnąć.
Budzę się zlany potem, odrętwiały. Radość ustępuje smutkowi. Wiara ustępuje niezdecydowaniu. W końcu życie ustąpi i śmierci.
Nie śpię, nie staram się nawet zasnąć. Postanawiam się zmienić, tak by nie było już powrotu.
***
Poranek jest równie żmudny co dotychczasowe życie. Wychodzę na dwór i wdycham wszystkie zapachy. Rozłożyłem skrzydła i podleciałem trochę, lecz zaraz upadłem. Ujrzałem, że moje pióra z śnieżnobiałych zmieniły się w kruczoczarne. Przejrzawszy się w tafli wody zrozumiałem, że wyglądam niczym demon z najgorszych koszmarów.
Westchnąwszy cicho poszedłem na spacer.
<Ktoś?>
Od Nari "Ujawniony sekret cz.2" (cd. Kiiyuko)
Byłam zaskoczona. Z tego co wiem matka porzuciła mnie od razu po urodzeniu i nie próbowała nawet mnie zobaczyć. A teraz dowiedziałam się, że mam siostrę. Gdy nie odezwałam się ani słowem, wadera powiedziała:
- Nari, uwierz mi. Jestem twoją siostrą, a nasza matka chciała abym cię odnalazła.
- To czemu nie próbowała mnie wcześniej odnaleźć? - zapytałam.
- Tego nie wiem. Nie zdążyła mi wszystkiego powiedzieć - odparła smutnym tonem.
- Nie zdążyła? Czy to znaczy, że ona umarła?
- Tak...
Umilkłam na chwilę.
- Przykro mi, że umarła.... - posmutniałam. - Jak masz na imię?
- Jestem Senari - przedstawiła się.
Senari... Nari... Te imiona były bardzo do siebie podobne.
- Jak mnie znalazłaś? - zadałam kolejne pytanie.
- Dzięki naszyjnikowi. Miał się zaświecić, gdy cię znajdę.
Podeszłam bliżej wadery, a nasze naszyjniki zaświeciły się oślepiającym światłem. Przez chwilę nic nie widziałam. Gdy mogłam otworzyć oczy, zauważyłam, że jej i mój naszyjnik złączyły się razem.
- Co jest... - powiedziałam próbując rozłączyć naszyjniki.
- To nic nie da. Teraz będziemy musiały tak chodzić.
- No to super.
- Będę musiała wszędzie łazić ze swoją siostrzyczką. Nienawidzę, gdy ktoś plącze się pod moimi nogami. Zaprowadź mnie do Alfy tej watahy, w której jesteś.
- Coooo?!
- No tak...
- To zdejmijmy naszyjniki i będzie po sprawie - odparłam.
- No spróbuj - powiedziała Sena i przewróciła oczami.
Złapałam swój naszyjnik i próbowałam go zdjąć. Nagle, przeszedł po mnie jakby prąd i upadłam na ziemie.
- A nie mówiłam - zachichotała.
Wstałam i otrzepałam się z ziemi.
- Dobra, chodźmy.
Senari uśmiechnęła się.
- No to w drogę.
W tym momencie zaczął padać. Mogłam przewidzieć, że zbliża się na burzę, bo było dzisiaj dość parno. Szliśmy powoli. Nie zwracałyśmy zbytnej uwagi na burzę. W 20 min doszliśmy do jaskini Kii całe przemoczone.
- Hej Kiiyuko... Mogłabyś pomóc nam z tym naszyjnikiem? - zapytałam.
<Kiiyuko?>
- Nari, uwierz mi. Jestem twoją siostrą, a nasza matka chciała abym cię odnalazła.
- To czemu nie próbowała mnie wcześniej odnaleźć? - zapytałam.
- Tego nie wiem. Nie zdążyła mi wszystkiego powiedzieć - odparła smutnym tonem.
- Nie zdążyła? Czy to znaczy, że ona umarła?
- Tak...
Umilkłam na chwilę.
- Przykro mi, że umarła.... - posmutniałam. - Jak masz na imię?
- Jestem Senari - przedstawiła się.
Senari... Nari... Te imiona były bardzo do siebie podobne.
- Jak mnie znalazłaś? - zadałam kolejne pytanie.
- Dzięki naszyjnikowi. Miał się zaświecić, gdy cię znajdę.
Podeszłam bliżej wadery, a nasze naszyjniki zaświeciły się oślepiającym światłem. Przez chwilę nic nie widziałam. Gdy mogłam otworzyć oczy, zauważyłam, że jej i mój naszyjnik złączyły się razem.
- Co jest... - powiedziałam próbując rozłączyć naszyjniki.
- To nic nie da. Teraz będziemy musiały tak chodzić.
- No to super.
- Będę musiała wszędzie łazić ze swoją siostrzyczką. Nienawidzę, gdy ktoś plącze się pod moimi nogami. Zaprowadź mnie do Alfy tej watahy, w której jesteś.
- Coooo?!
- No tak...
- To zdejmijmy naszyjniki i będzie po sprawie - odparłam.
- No spróbuj - powiedziała Sena i przewróciła oczami.
Złapałam swój naszyjnik i próbowałam go zdjąć. Nagle, przeszedł po mnie jakby prąd i upadłam na ziemie.
- A nie mówiłam - zachichotała.
Wstałam i otrzepałam się z ziemi.
- Dobra, chodźmy.
Senari uśmiechnęła się.
- No to w drogę.
W tym momencie zaczął padać. Mogłam przewidzieć, że zbliża się na burzę, bo było dzisiaj dość parno. Szliśmy powoli. Nie zwracałyśmy zbytnej uwagi na burzę. W 20 min doszliśmy do jaskini Kii całe przemoczone.
- Hej Kiiyuko... Mogłabyś pomóc nam z tym naszyjnikiem? - zapytałam.
<Kiiyuko?>
Od Desari "Moja Historia cz.2" (cd. Tamorayn)
Akurat szłam na ulubioną skałę przy łące, chcąc oddać się medytacji.
Byłam niewidzialna, dlatego nie dziwiłam się, że ktoś na mnie wpadł.
Przy moim upadku przestałam się koncentrować i moja sierść wróciła do
normy. Natychmiast wstałam i spojrzałam na obcego basiora. Zaczął
przepraszać i zadawać mi pytania z uśmiechem, naturalnie, ja miałam
obojętny wyraz pyska.
- Nazywają mnie Des. Tak... Wataha Magicznych Wilków. Jeśli chcesz, mogę zaprowadzić Cię do Alfy. - mruknęłam.
- Byłbym wdzięczny. - odpowiedział i ruszyliśmy.
Kątem oka go obserwowałam, jego mimikę i ruchy. Uwielbiałam to robić, zapewniało mi to dużo informacji o danej osobie. Widziałam też, że często na mnie spoglądał, jednak nie reagowałam na to specjalnie. Basior opowiadał mi to i owo o sobie, a ja słuchałam milcząca. Później, gdy skończył opowiadać historię, dochodziliśmy akurat do jaskini Kiiyuko.
- Zawsze taka jesteś? - spytał, a delikatny uśmiech nie schodził z jego pyska.
- Jaka? - podniosłam wzrok na wilka.
- Taka cicha i skryta... - na co ja wzruszyłam barkami.
- Tak już mam... Najwyraźniej nie jestem typowa. - przyśpieszyłam odrobinę.
Zapadła cisza przerywana szmerem wiatru, czyjąś głośną rozmową i śpiewem ptaków. Doszliśmy do groty Kii.
- To tutaj. - powiedziałam i odeszłam.
- Mam nadzieję, że jeszcze się zobaczymy... - szepnął na pożegnanie i wszedł do środka.
<Tamorayn?>
- Nazywają mnie Des. Tak... Wataha Magicznych Wilków. Jeśli chcesz, mogę zaprowadzić Cię do Alfy. - mruknęłam.
- Byłbym wdzięczny. - odpowiedział i ruszyliśmy.
Kątem oka go obserwowałam, jego mimikę i ruchy. Uwielbiałam to robić, zapewniało mi to dużo informacji o danej osobie. Widziałam też, że często na mnie spoglądał, jednak nie reagowałam na to specjalnie. Basior opowiadał mi to i owo o sobie, a ja słuchałam milcząca. Później, gdy skończył opowiadać historię, dochodziliśmy akurat do jaskini Kiiyuko.
- Zawsze taka jesteś? - spytał, a delikatny uśmiech nie schodził z jego pyska.
- Jaka? - podniosłam wzrok na wilka.
- Taka cicha i skryta... - na co ja wzruszyłam barkami.
- Tak już mam... Najwyraźniej nie jestem typowa. - przyśpieszyłam odrobinę.
Zapadła cisza przerywana szmerem wiatru, czyjąś głośną rozmową i śpiewem ptaków. Doszliśmy do groty Kii.
- To tutaj. - powiedziałam i odeszłam.
- Mam nadzieję, że jeszcze się zobaczymy... - szepnął na pożegnanie i wszedł do środka.
<Tamorayn?>
Od Anastasii "Zagubiona, odnaleziona cz.3" (cd. Tsume/Damien/Sora)
- Tsume! - rzuciłam się na brata z uściskiem. Łzy płynęły mi strumieniem. Tsu odwzajemnił uścisk.
- My-myślałem że nie żyjesz - po jego minie można było wywnioskować, że wszystkie jego uczucia się zmieszały. Sora patrzyła na nas chyba lekko zazdrosna spoglądając też kątem oka na Damiena.
- Kim jesteś? - spytała się.
- Jestem Anastasia, ale mów mi Ana - oderwałam się o brata i uśmiechnęłam się przez łzy.
- Siostra Tsume'a - dopełnił wypowiedź Damien.
Widać, że wilczycy ulżyło.
- Miło mi cię poznać - przytuliła mnie - Nie ma co płakać.
- Wiem - powiedziałam.
Tsume'owi chyba się od tego wszystkiego zakręciło w głowie, bo zaczął intensywnie mrugać oczami.
-To-to s-en Damien-n?- zapytał się basiora.
-Nie stary, to nie jest sen to realia - powiedział Damien przytrzymując go, aby nie rozbił głowy.
<Tsume? Damien? Sora?>
- My-myślałem że nie żyjesz - po jego minie można było wywnioskować, że wszystkie jego uczucia się zmieszały. Sora patrzyła na nas chyba lekko zazdrosna spoglądając też kątem oka na Damiena.
- Kim jesteś? - spytała się.
- Jestem Anastasia, ale mów mi Ana - oderwałam się o brata i uśmiechnęłam się przez łzy.
- Siostra Tsume'a - dopełnił wypowiedź Damien.
Widać, że wilczycy ulżyło.
- Miło mi cię poznać - przytuliła mnie - Nie ma co płakać.
- Wiem - powiedziałam.
Tsume'owi chyba się od tego wszystkiego zakręciło w głowie, bo zaczął intensywnie mrugać oczami.
-To-to s-en Damien-n?- zapytał się basiora.
-Nie stary, to nie jest sen to realia - powiedział Damien przytrzymując go, aby nie rozbił głowy.
<Tsume? Damien? Sora?>
Od Tsume'a "Poszukiwania cz. 2" (cd. Saphire)
Spojrzał w dół na małą waderę.
-Witaj - powiedziałem poważnie ale uprzejmie.
- Cze-cześć - wyjąkała przestraszona wadera.
- Nie bój się - uśmiechnąłem się zachęcająco - Wiesz gdzie w ogóle biegniesz?
- Mam nadzieje, że w dobrą stronę - uśmiechnęła się nadal przestraszona.
Zaczął nie oczekiwanie padać deszcz.
- Chodź zanim przemokniesz - utworzyłem portal i wskazałem go łapą młodej waderze.
- Na pewno nic mi nie zrobisz? - zadrżała.
- Nie. Służę pomocą dziś, bo mam dobry humor - zaśmiałem się.
Wadera niepewnie się uśmiechnęła i powoli weszła do portalu, a ja za nią. Przenieśliśmy się do mojej jaskini, gdzie mieliśmy schron przed deszczem. Niebo rozdarł czerwony piorun.
- To Sora ma zabawę teraz - zaśmiałem się podziwiając przeróżne kształty piorunów.
- Kto to Sora?-zapytała się wadera.
- Moja... Przyjaciółka - uśmiechnąłem się - No dobra, jak masz na imię?
- Sa-sa-Saphire - wyjąkała.
- Miło mi cię poznać, jestem Tsume - odpowiedziałem - Co cię tu sprowadza?
- Szukam ciotki - patrzyła w dal - Znasz Iloriel?
- Jasne. Lubie ją, ale ma pazurki - zaśmiałem się - To twoja ciocia?
- Yhym - przytaknęła.
- Uuu... Kochana to masz odpałową ciotkę - zrobiłem głupią minę do szczeniaka rozbawiło - Jak Sora się znudzi mogę, cię do niej zaprowadzić.
- Dobrze - uśmiechnęła się mała wilczyca.
<Saphire?>
-Witaj - powiedziałem poważnie ale uprzejmie.
- Cze-cześć - wyjąkała przestraszona wadera.
- Nie bój się - uśmiechnąłem się zachęcająco - Wiesz gdzie w ogóle biegniesz?
- Mam nadzieje, że w dobrą stronę - uśmiechnęła się nadal przestraszona.
Zaczął nie oczekiwanie padać deszcz.
- Chodź zanim przemokniesz - utworzyłem portal i wskazałem go łapą młodej waderze.
- Na pewno nic mi nie zrobisz? - zadrżała.
- Nie. Służę pomocą dziś, bo mam dobry humor - zaśmiałem się.
Wadera niepewnie się uśmiechnęła i powoli weszła do portalu, a ja za nią. Przenieśliśmy się do mojej jaskini, gdzie mieliśmy schron przed deszczem. Niebo rozdarł czerwony piorun.
- To Sora ma zabawę teraz - zaśmiałem się podziwiając przeróżne kształty piorunów.
- Kto to Sora?-zapytała się wadera.
- Moja... Przyjaciółka - uśmiechnąłem się - No dobra, jak masz na imię?
- Sa-sa-Saphire - wyjąkała.
- Miło mi cię poznać, jestem Tsume - odpowiedziałem - Co cię tu sprowadza?
- Szukam ciotki - patrzyła w dal - Znasz Iloriel?
- Jasne. Lubie ją, ale ma pazurki - zaśmiałem się - To twoja ciocia?
- Yhym - przytaknęła.
- Uuu... Kochana to masz odpałową ciotkę - zrobiłem głupią minę do szczeniaka rozbawiło - Jak Sora się znudzi mogę, cię do niej zaprowadzić.
- Dobrze - uśmiechnęła się mała wilczyca.
<Saphire?>
Od Tamorayn'a "Moja Historia cz.1" (cd. Desari)
Urodziłem się w według innych kochającej rodzinie, ale to była nie
prawda. Matka z siostrą były jedynie dobre, dwóch starszych braci i
ojciec byli tylko z pozoru dobrzy. W rzeczywistości ojciec bił i poniżał
matkę i siostrę - Lisę, a bracia mu pomagali. Kiedy zacząłem przymusowe
nauki od ojca, uczyłem się bez wymówek, jemu jednak nigdy się nic nie
podobało chwalił jedynie moich starszych braci – Jaspera i Altara. Po
jakimś czasie urodził się jeszcze mały wilczek, miałem wtedy rok. Dostał
na imię Wolverine. Wolverine był także dobry jak ja, Lisa i mama. On
jednak był bardziej pewny siebie, odważny i szczerze nienawidził Ojca,
Jaspera i Altara. On jako pierwszy zawsze się im postawiał. Kiedyś
ojciec (nazywał się Kasper) tak się zdenerwował że mocno ugryzł mnie,
Wolverina i jeszcze mocniej Lise i mamę. Zabił je. Nawet się z tego
ucieszył.
Minęło trochę czasu, kiedy z bratem udało nam się uciec. Biegliśmy i biegliśmy coraz szybciej gdy zobaczyliśmy że bracia i ojciec nas gonią. Jednak Wolverin zwalniał w końcu go dopadli. Słyszałem jak mówi żebym biegł coraz szybciej. Następnie był tylko pisk. Odwróciłem się i zobaczyłem że mój najmłodszy brat leży na ziemi martwy. Wtedy naprawdę się wnerwiłem. Pobiegłem do nich i zrobiłem im cele. Ona jednak nie była mocna i się zawaliła, zabijając złą trójkę. Jestem mordercą – pomyślałem. Podszedłem do brata i go ożywiłem. Powiedział jednak, że chce zostać duchem i zawsze być przy mnie, powiedział że odnajdzie Lise i mamę i zawsze będą obok mnie. Wzruszyłem się. Powiedziałem że nie, niech żyje i cieszy się wolnością. Jednak taka była jego wola. Spełniłem ją i odtąd zawsze są przy mnie, czasem ich widzę i zawsze słyszę.
Chodziłem tak zamyślony, wspominając. Kiedy przez przypadek prawie „potrąciłem” waderę. Była czarna i według mnie powalająco piękna.
- Przepraszam, że cię nie zauważyłem. Jest tu gdzieś jakaś wataha? – uśmiechnąłem się – A tak w ogóle nazywam się Tamorayn, czyli po prostu Rayn. A ty?
<Desari?>
Minęło trochę czasu, kiedy z bratem udało nam się uciec. Biegliśmy i biegliśmy coraz szybciej gdy zobaczyliśmy że bracia i ojciec nas gonią. Jednak Wolverin zwalniał w końcu go dopadli. Słyszałem jak mówi żebym biegł coraz szybciej. Następnie był tylko pisk. Odwróciłem się i zobaczyłem że mój najmłodszy brat leży na ziemi martwy. Wtedy naprawdę się wnerwiłem. Pobiegłem do nich i zrobiłem im cele. Ona jednak nie była mocna i się zawaliła, zabijając złą trójkę. Jestem mordercą – pomyślałem. Podszedłem do brata i go ożywiłem. Powiedział jednak, że chce zostać duchem i zawsze być przy mnie, powiedział że odnajdzie Lise i mamę i zawsze będą obok mnie. Wzruszyłem się. Powiedziałem że nie, niech żyje i cieszy się wolnością. Jednak taka była jego wola. Spełniłem ją i odtąd zawsze są przy mnie, czasem ich widzę i zawsze słyszę.
Chodziłem tak zamyślony, wspominając. Kiedy przez przypadek prawie „potrąciłem” waderę. Była czarna i według mnie powalająco piękna.
- Przepraszam, że cię nie zauważyłem. Jest tu gdzieś jakaś wataha? – uśmiechnąłem się – A tak w ogóle nazywam się Tamorayn, czyli po prostu Rayn. A ty?
<Desari?>
500 postów
Trochę spóźnione, ale...
Świętujemy! Mamy 500 postów!!!
Każdy wilk otrzyma po 5 pkt. (jak będzie 600 postów - 6 pkt., 700 postów - 7 pkt. itd., więc naprawdę watro)!
Świętujemy! Mamy 500 postów!!!
Każdy wilk otrzyma po 5 pkt. (jak będzie 600 postów - 6 pkt., 700 postów - 7 pkt. itd., więc naprawdę watro)!
Od Desari "Odejść czy zostać cz. 7" (cd. Percy)
- Według proroctwa tylko dwie osoby są w stanie to zrobić... - szepnęłam.
- A kim jest druga osoba? - spytał, zerkając na mnie.
- Ja... To nie ważne. - ugryzłam się w język, ganiąc się za te słowa.
Znów milczeliśmy, spuściłam wzrok.
- Czy proroctwo mówi coś jeszcze? - przerwał ciszę.
- Ono jest przerwane. Nie wiem, jak się kończy. Według niego, Ojciec wejdzie w moje ciało, zniszczy całą populację istot na Ziemi i otworzy portal do kolejnego wymiaru, a ja pójdę z Nim, pozbawiona uczuć i duszy... Ale nie ma dalszej części. Widzę tylko portal i Nas przed nim...
- Więc skąd masz przypuszczenia, że z Nim pójdziesz? - spytał, próbując mnie pocieszyć.
- Bo to oczywiste... - niestety, nikt nie umiał mnie " pocieszyć ".
- Czemu nie zginęłam, kiedy była taka okazja?... - mruczałam pod nosem.
- Czemu matka mnie nie zabiła, skoro jestem dzieckiem demona...
Percy spojrzał na mnie już zdenerwowany moim użalaniem się.
- Bo w ciebie wierzyła. Ciągle w ciebie wierzy. - uśmiechnął się.
Próbowałam odwzajemnić uśmiech, ale zamiast niego na moim pysku pojawił się tylko dziwny grymas.
- Dziękuję ci za tą rozmowę... I przepraszam, że przeszkodziłam w treningu. Może lepiej już pójdę... - wstałam i ruszyłam powoli w stronę jaskiń.
<Cd. Percy. Wybacz, że krótkie ale jakoś nie miałam weny do tego opka.>
- A kim jest druga osoba? - spytał, zerkając na mnie.
- Ja... To nie ważne. - ugryzłam się w język, ganiąc się za te słowa.
Znów milczeliśmy, spuściłam wzrok.
- Czy proroctwo mówi coś jeszcze? - przerwał ciszę.
- Ono jest przerwane. Nie wiem, jak się kończy. Według niego, Ojciec wejdzie w moje ciało, zniszczy całą populację istot na Ziemi i otworzy portal do kolejnego wymiaru, a ja pójdę z Nim, pozbawiona uczuć i duszy... Ale nie ma dalszej części. Widzę tylko portal i Nas przed nim...
- Więc skąd masz przypuszczenia, że z Nim pójdziesz? - spytał, próbując mnie pocieszyć.
- Bo to oczywiste... - niestety, nikt nie umiał mnie " pocieszyć ".
- Czemu nie zginęłam, kiedy była taka okazja?... - mruczałam pod nosem.
- Czemu matka mnie nie zabiła, skoro jestem dzieckiem demona...
Percy spojrzał na mnie już zdenerwowany moim użalaniem się.
- Bo w ciebie wierzyła. Ciągle w ciebie wierzy. - uśmiechnął się.
Próbowałam odwzajemnić uśmiech, ale zamiast niego na moim pysku pojawił się tylko dziwny grymas.
- Dziękuję ci za tą rozmowę... I przepraszam, że przeszkodziłam w treningu. Może lepiej już pójdę... - wstałam i ruszyłam powoli w stronę jaskiń.
<Cd. Percy. Wybacz, że krótkie ale jakoś nie miałam weny do tego opka.>
poniedziałek, 28 lipca 2014
Od Saphire "Poszukiwania cz.1" (cd. chętny)
Minęło kilka miesięcy odkąd byłam zmuszona uciec z watahy i szukać moją ciocię. Pamiętam jakby to było wczoraj:
- Saphi musisz uciekać!
- Ale dlaczego i dokąd?
- Jeżeli nie uciekniesz zginiesz,udaj się do mojej siostry - Iloriel. Ona powinna się tobą zająć.
- Dobrze mamusiu. A co z tobą i tatą?
- Będziemy musieli walczyć z wrogą nam watahą.
- Ale...
- Saphi uciekaj!
Uciekłam z terenów watahy i ukryłam się w krzakach. Po chwili ujrzałam,że czarne jak noc wilki zabijają moich rodziców. Przerażona uciekłam na wschód, ponieważ od zachodu przybyli wrogowie.
*** Wycieńczona szukałam moją ciocię. Moje futerko nie było już takie, jak kiedyś. Teraz było posklejane, sztywne, brudne od błota i krwi, ponieważ, podczas wędrówki, kilka razy się poraniłam. Nagle wpadłam na jakiegoś dorosłego wilka.
<Kto dokończy?>
- Saphi musisz uciekać!
- Ale dlaczego i dokąd?
- Jeżeli nie uciekniesz zginiesz,udaj się do mojej siostry - Iloriel. Ona powinna się tobą zająć.
- Dobrze mamusiu. A co z tobą i tatą?
- Będziemy musieli walczyć z wrogą nam watahą.
- Ale...
- Saphi uciekaj!
Uciekłam z terenów watahy i ukryłam się w krzakach. Po chwili ujrzałam,że czarne jak noc wilki zabijają moich rodziców. Przerażona uciekłam na wschód, ponieważ od zachodu przybyli wrogowie.
*** Wycieńczona szukałam moją ciocię. Moje futerko nie było już takie, jak kiedyś. Teraz było posklejane, sztywne, brudne od błota i krwi, ponieważ, podczas wędrówki, kilka razy się poraniłam. Nagle wpadłam na jakiegoś dorosłego wilka.
<Kto dokończy?>
Od Alexandra "Prawdziwe uczucie cz.8"
Gdy już zakończyliśmy ten niebiański pocałunek miłości, który i tak był stanowczo za krótki, stwierdziłem:
- Iloriel...
- Hę?
- Nie sądzisz, że to czasem nie jest niewłaściwe miejsce do...
- Hm... No tak trochę... - rzekła trochę zakłopotana.
- A co jeżeli ktoś przyjdzie?
- Idziemy. - powiedziała podnosząc się z ziemi, a ja drugi w kolejności.
- Gdzie idziemy? - zapytałem.
- Do mnie. - odpowiedziała z zadziornym uśmiechem.
- Ok. - odpowiedziałem też się uśmiechając.
- Iloriel...
- Hę?
- Nie sądzisz, że to czasem nie jest niewłaściwe miejsce do...
- Hm... No tak trochę... - rzekła trochę zakłopotana.
- A co jeżeli ktoś przyjdzie?
- Idziemy. - powiedziała podnosząc się z ziemi, a ja drugi w kolejności.
- Gdzie idziemy? - zapytałem.
- Do mnie. - odpowiedziała z zadziornym uśmiechem.
- Ok. - odpowiedziałem też się uśmiechając.
Od Alexandra "Jak dołączyłam? [Melissa] cz.2" (cd. Melissa)
- Alexander, tutejszy przywódca wojowników. Jak ciebie zwą? - zapytałem.
- Melissa.
- Mieszkasz pod wodą?
- To prawda. - odparła.
- Czyli rozumiem, że jesteś Wilkiem Wody, tak? - zapytałem kiwając głową w zamyśleniu.
- Tak.
- To naprawdę miło, że nasza wataha rozwija się po ostatniej wojnie...
- Wojnie? - rzekła zmartwiona.
- Tak. Ostatnio odbyła się wojna z naszym największym wrogiem: Asai. Połowa watahy zginęła we walce, lecz ostatecznie zwyciężyliśmy, ale Asai i większość jej armii pozostało przy życiu. Na szczęście u nas szybko wilków zaczęło przybywać i niedługo wataha wróci do swojej świetności.
- Ile wcześniej razem było członków? No wiesz, przed tą wojną.
- Około pięćdziesięciu. - odparłem, a ona aż otworzyła usta ze zdziwienia.
- A po wojnie?...
- Niecałe dwadzieścia.
- Oh... To... Dość sporo wilków zmarło.
- Niestety... - westchnąłem.
- A teraz ile nas jest?
- Trzydziestu sześciu o ile się nie mylę i często pojawia się ktoś nowy, kto uzupełnia watahę.
- No to dobrze...
- A ty, jakie masz stanowisko?
- Jestem wojowniczką. - odparła dumnie wypinając pierś.
- Zasilisz nasze dzielne wojsko. - rzekłem uśmiechając się.
<Melissa?>
- Melissa.
- Mieszkasz pod wodą?
- To prawda. - odparła.
- Czyli rozumiem, że jesteś Wilkiem Wody, tak? - zapytałem kiwając głową w zamyśleniu.
- Tak.
- To naprawdę miło, że nasza wataha rozwija się po ostatniej wojnie...
- Wojnie? - rzekła zmartwiona.
- Tak. Ostatnio odbyła się wojna z naszym największym wrogiem: Asai. Połowa watahy zginęła we walce, lecz ostatecznie zwyciężyliśmy, ale Asai i większość jej armii pozostało przy życiu. Na szczęście u nas szybko wilków zaczęło przybywać i niedługo wataha wróci do swojej świetności.
- Ile wcześniej razem było członków? No wiesz, przed tą wojną.
- Około pięćdziesięciu. - odparłem, a ona aż otworzyła usta ze zdziwienia.
- A po wojnie?...
- Niecałe dwadzieścia.
- Oh... To... Dość sporo wilków zmarło.
- Niestety... - westchnąłem.
- A teraz ile nas jest?
- Trzydziestu sześciu o ile się nie mylę i często pojawia się ktoś nowy, kto uzupełnia watahę.
- No to dobrze...
- A ty, jakie masz stanowisko?
- Jestem wojowniczką. - odparła dumnie wypinając pierś.
- Zasilisz nasze dzielne wojsko. - rzekłem uśmiechając się.
<Melissa?>
Od Senari "Ujawniony sekret cz.1" (cd. Nari)
Ciągle będę pamiętać ten dzień, kiedy moje życie zmieniło się na zawsze.
- Senari! – krzyknął jeden z strażników.
Podniosłam się szybko.
- O co chodzi? – zapytałam przerażona.
- Twoja matka….
Nie pozwoliłam nawet dokończyć strażnikowi tego zdania, pobiegłam jak najszybciej do jaskini Alfy.
Wbiegłam do jaskini, moja matka leżała nieruchomo na skalnym posłaniu.
- Mamo, dobrze się czujesz? – zapytałam roztrzęsiona.
- Senari… musisz mnie zastąpić…- ledwo co powiedziała Nette.
- Ale ja nie dam rady – zaprotestowałam.
- Matt… ci pomoże, ale musisz jeszcze coś dla mnie zrobić.
Podeszłam bliżej i zapytałam:
- Co takiego?
- Musisz odnaleźć swoja siostrę… ma na imię Nari i jest podobna do ciebie…
- Siostrę? – zapytałam zdziwiona.
Przez tyle lat żyłam w przekonaniu, że nie mam rodzeństwa. Nagle wadera złapała mnie za łapę i wsunęła mi naszyjnik w kształcie połowy serca.
- Twoja siostra ma drugą część naszyjnika, to prezent od waszego ojca. Gdy Nari będzie blisko, naszyjnik rozbłyśnie.
- Gdzie ona jest? Moja siostra, gdzie ona? – zapytałam zakłopotana
Nette próbowała coś powiedzieć i w tej samej chwili poczułam, że jej łapa opadła.
- Mamo!? – krzyczałam i potrząsnęłam ją.
Strażnicy przybiegli razem z Matt’em i patrzyli na mnie.
- Co się tak patrzycie?! Zawołajcie lekarza! – wykrzyknęłam zalana łzami.
- Senari – powiedział Matt i mnie objął. – Ona nie żyje.
- To nie prawda!
- Teraz to ja obejmę władzę…. znaczy my – poprawił zakłopotany, jakby chciał aby nic się nie wydało.
- Ty?!
- Oj przestań, to tylko twoja matka – powiedział, wzruszył ramionami i próbował mnie pocałować.
- Zostaw mnie! – krzyknęłam i odepchnęłam go jak najdalej.
- Ooo, mój psiak nie jest już taki miły. To ja obejmuję władze w wataszce czy ci to się podoba czy nie!
- Najpierw musisz mnie zabić!
Matt rzucił się na mnie. Odskoczyłam, ale niestety przewróciłam się i wpadłam do wody. Ostatnią rzeczą, którą widziałam była parująca woda, po tym jak Matt posłał za mną strugę ognia.
**********
Obudziłam się z strasznym bólem głowy. Od razu zorientowałam się, że jestem pod wodą, dzięki mojej mocy mogłam tam oddychać. Wypłynęłam na powierzchnię jeziora. Niedaleko mnie zauważyłam Matt’a i jego strażników. Pobiegłam ostrzec inne dobre wilki, które zawsze mi pomagały. Wpadłam na pomysł, aby rzucić na teren watahy trującą mgłę. Podeszłam bliżej Matt’a i zaczęłam realizować mój plan. Nagle, jezioro zaczęło parować, a nad ziemią pojawiła się trująca mgła. Patrzyłam jak moi wrogowie umierają. Wiedziałam, że robię źle, ale nie mogłam pozwolić, żeby ktoś nieuczciwy panował nad tą watahą.
- Masz jakieś ostatnia życzenie ”skarbie”? – zapytałam szyderczo.
On jednak nic nie odpowiedział. Już nie żył....Opuściłam watahę, aby nikt nie uważał mnie za morderczynię.
******
Dwa dni szłam szukając siostry, o której nigdy wcześniej nie słyszałam. Postanowiłam założyć mój naszyjnik. Jak powiedziała mi matka, moja połowa serduszka w naszyjniku pasowała do naszyjnika Nari. Popatrzyłam na naszyjnik i go dotknęłam. Poczułam, że jest on cieplejszy niż wcześniej. Poszłam trochę dalej i naszyjnik robił się coraz cieplejszy. Dotarłam na łąkę pełną fioletowych i różowych wrzosów. Wśród kwiatów leżała czarna wadera. Jej sierść była błyszcząca. Miała czarną grzywkę z niebieskimi końcówkami. Była nawet do mnie podobna. Naszyjnik nagle rozbłysł, co zwróciło uwagę wadery.
- Śledzisz mnie? - zapytała trochę złowrogim tonem.
- Nie... ja tylko... spójrz na swój naszyjnik, błyszczy tak jak mój - odpowiedziałam.
- Kim jesteś i skąd wiesz o moim naszyjniku?
- Ja jestem... twoją siostrą.
<Nari?>
- Senari! – krzyknął jeden z strażników.
Podniosłam się szybko.
- O co chodzi? – zapytałam przerażona.
- Twoja matka….
Nie pozwoliłam nawet dokończyć strażnikowi tego zdania, pobiegłam jak najszybciej do jaskini Alfy.
Wbiegłam do jaskini, moja matka leżała nieruchomo na skalnym posłaniu.
- Mamo, dobrze się czujesz? – zapytałam roztrzęsiona.
- Senari… musisz mnie zastąpić…- ledwo co powiedziała Nette.
- Ale ja nie dam rady – zaprotestowałam.
- Matt… ci pomoże, ale musisz jeszcze coś dla mnie zrobić.
Podeszłam bliżej i zapytałam:
- Co takiego?
- Musisz odnaleźć swoja siostrę… ma na imię Nari i jest podobna do ciebie…
- Siostrę? – zapytałam zdziwiona.
Przez tyle lat żyłam w przekonaniu, że nie mam rodzeństwa. Nagle wadera złapała mnie za łapę i wsunęła mi naszyjnik w kształcie połowy serca.
- Twoja siostra ma drugą część naszyjnika, to prezent od waszego ojca. Gdy Nari będzie blisko, naszyjnik rozbłyśnie.
- Gdzie ona jest? Moja siostra, gdzie ona? – zapytałam zakłopotana
Nette próbowała coś powiedzieć i w tej samej chwili poczułam, że jej łapa opadła.
- Mamo!? – krzyczałam i potrząsnęłam ją.
Strażnicy przybiegli razem z Matt’em i patrzyli na mnie.
- Co się tak patrzycie?! Zawołajcie lekarza! – wykrzyknęłam zalana łzami.
- Senari – powiedział Matt i mnie objął. – Ona nie żyje.
- To nie prawda!
- Teraz to ja obejmę władzę…. znaczy my – poprawił zakłopotany, jakby chciał aby nic się nie wydało.
- Ty?!
- Oj przestań, to tylko twoja matka – powiedział, wzruszył ramionami i próbował mnie pocałować.
- Zostaw mnie! – krzyknęłam i odepchnęłam go jak najdalej.
- Ooo, mój psiak nie jest już taki miły. To ja obejmuję władze w wataszce czy ci to się podoba czy nie!
- Najpierw musisz mnie zabić!
Matt rzucił się na mnie. Odskoczyłam, ale niestety przewróciłam się i wpadłam do wody. Ostatnią rzeczą, którą widziałam była parująca woda, po tym jak Matt posłał za mną strugę ognia.
**********
Obudziłam się z strasznym bólem głowy. Od razu zorientowałam się, że jestem pod wodą, dzięki mojej mocy mogłam tam oddychać. Wypłynęłam na powierzchnię jeziora. Niedaleko mnie zauważyłam Matt’a i jego strażników. Pobiegłam ostrzec inne dobre wilki, które zawsze mi pomagały. Wpadłam na pomysł, aby rzucić na teren watahy trującą mgłę. Podeszłam bliżej Matt’a i zaczęłam realizować mój plan. Nagle, jezioro zaczęło parować, a nad ziemią pojawiła się trująca mgła. Patrzyłam jak moi wrogowie umierają. Wiedziałam, że robię źle, ale nie mogłam pozwolić, żeby ktoś nieuczciwy panował nad tą watahą.
- Masz jakieś ostatnia życzenie ”skarbie”? – zapytałam szyderczo.
On jednak nic nie odpowiedział. Już nie żył....Opuściłam watahę, aby nikt nie uważał mnie za morderczynię.
******
Dwa dni szłam szukając siostry, o której nigdy wcześniej nie słyszałam. Postanowiłam założyć mój naszyjnik. Jak powiedziała mi matka, moja połowa serduszka w naszyjniku pasowała do naszyjnika Nari. Popatrzyłam na naszyjnik i go dotknęłam. Poczułam, że jest on cieplejszy niż wcześniej. Poszłam trochę dalej i naszyjnik robił się coraz cieplejszy. Dotarłam na łąkę pełną fioletowych i różowych wrzosów. Wśród kwiatów leżała czarna wadera. Jej sierść była błyszcząca. Miała czarną grzywkę z niebieskimi końcówkami. Była nawet do mnie podobna. Naszyjnik nagle rozbłysł, co zwróciło uwagę wadery.
- Śledzisz mnie? - zapytała trochę złowrogim tonem.
- Nie... ja tylko... spójrz na swój naszyjnik, błyszczy tak jak mój - odpowiedziałam.
- Kim jesteś i skąd wiesz o moim naszyjniku?
- Ja jestem... twoją siostrą.
<Nari?>
Od Damien'a "Zagubiona, odnaleziona cz.2" (cd. Anastasia)
- Zaprowadzę Cię może do niego, co? - zapytałem opiekuńczo.
- Oczywiście! Możesz mi o nim coś opowiedzieć? - powiedziała Anastasia.
- Tak opowiem - odpowiedziałem i poszedłem przed siebie z Aną.
Szliśmy w górę strumienia a ja ciągle opowiadałem jej o Tsume'ie. Zauważyłem że fajnie mieć siostrę jak i brata...
Wreszcie podeszliśmy do jaskini Tsume'a. Przed nią stała Sora.
- Hej - powiedziałem chórem z Anastasią.
- Widzę że jesteś nowa, co? - zapytała miło.
- Tak... Właśnie jestem siostrą Tsume'a... - powiedziała nieśmiało.
Nagle z jaskini wyszedł Tsume.
<Anastasia?>
- Oczywiście! Możesz mi o nim coś opowiedzieć? - powiedziała Anastasia.
- Tak opowiem - odpowiedziałem i poszedłem przed siebie z Aną.
Szliśmy w górę strumienia a ja ciągle opowiadałem jej o Tsume'ie. Zauważyłem że fajnie mieć siostrę jak i brata...
Wreszcie podeszliśmy do jaskini Tsume'a. Przed nią stała Sora.
- Hej - powiedziałem chórem z Anastasią.
- Widzę że jesteś nowa, co? - zapytała miło.
- Tak... Właśnie jestem siostrą Tsume'a... - powiedziała nieśmiało.
Nagle z jaskini wyszedł Tsume.
<Anastasia?>
Od Dragon'a ''Taka sama a jednak inna cz.3" (cd. Sagrina)
- Tak, jestem siostrą Sory. Ileż razy mam ci to powtarzać? - zapytała drwiąco.
- Sora nic mi o tym nie mówiła. - zastanawiałem się nad tym.
- Ona sama niedawno się dowiedziała. Zawsze trzeba ci tyle razy powtarzać jedną rzecz?
- Zazwyczaj nie.
- Jasne - prychnęła - Jak szukałeś mojej siostry, to jest u siebie.
Wadera zaczęła odchodzić.
- Właściwie to jej nie szukałem. Myślałem, że to ona więc chciałem się przywitać, ale okazało się, że to nie ona... A może jesteś głodna? Sam nie zjem tej sarny.
- Potrafię sobie upolować sarnę. Jak będę głodna to pójdę do lasu.
- To może oprowadzić cię po terenach?
- Nie. Już ktoś mnie oprowadził.
Chyba zaczynałem ją denerwować tymi pytaniami.
- Jestem Dragon. Miło było cię poznać - krzyknąłem, ale nie wiem czy mnie jeszcze usłyszała.
<Sagrina?>
- Sora nic mi o tym nie mówiła. - zastanawiałem się nad tym.
- Ona sama niedawno się dowiedziała. Zawsze trzeba ci tyle razy powtarzać jedną rzecz?
- Zazwyczaj nie.
- Jasne - prychnęła - Jak szukałeś mojej siostry, to jest u siebie.
Wadera zaczęła odchodzić.
- Właściwie to jej nie szukałem. Myślałem, że to ona więc chciałem się przywitać, ale okazało się, że to nie ona... A może jesteś głodna? Sam nie zjem tej sarny.
- Potrafię sobie upolować sarnę. Jak będę głodna to pójdę do lasu.
- To może oprowadzić cię po terenach?
- Nie. Już ktoś mnie oprowadził.
Chyba zaczynałem ją denerwować tymi pytaniami.
- Jestem Dragon. Miło było cię poznać - krzyknąłem, ale nie wiem czy mnie jeszcze usłyszała.
<Sagrina?>
Od Asuny "Ta, która spadła z nieba cz.1" (cd. chętny)
Kręciło mi się w głowie, nie mogłam złapać równowagi. Spadałam w stronę
ziemi, a za mną leciało czterech wojowników. Wyglądali tak samo. Pokryci
czernią z potwornymi, pustymi, czerwonymi oczami. Każdy miał dwa pasy
przełożone na krzyż wypełnione po brzegi broniami. Jeśli zaraz nie
wyprostuję lotu uderzę w powierzchnię.
Zwróciłam swój nos w kierunku gleby. Łapy i skrzydła ułożyłam wzdłuż ciała i zaczęłam wirować jak śrubokręt. Przecinałam powietrze, niczym strzała. Dwieście metrów, sto, pięćdziesiąt, dwadzieścia, dziesięć, siedem... Wyprostowałam skrzydła i opuściłam łapy. Manewr zakończony pomyślnie. Wylądowałam na polance. Stałam i czekałam, aż moi prześladowcy mnie dogonią.
Ciepły wiatr muskał moją sierść, a słońce wydawało się tu jeszcze cieplejsze. Zielono soczysta trawa i fioletowe kwiaty. To był widok, niestety ci mordercy, którzy za mną gonią nie mają ochoty na podziwianie krajobrazów. Aż szkoda niszczyć te piękne tereny. Może udałoby mi się to załatwić szybko i bezboleśnie.
Zabójcy wylądowali kilka metrów przede mną. Kilka sekund przyglądali mi się, po czym każdy wyjął po dwa maczety. Ruszyli biegiem w moją stronę i rzucili bronią. Ja tylko stałam i przyglądałam się ich sztuczkom. Miecze przecinały powietrze lecąc ku mojej twarzy. Jednak zatrzymały się kilka centymetrów przed moim nosem. Odwróciły się i zaczęły napastować przeciwników. Pewnie byli zaskoczeni reakcją. Gdyby wiedzieli co potrafię zrobić... a to była jedna z moich umiejętności. Walczyli jak na wojowników przystało, ale niestety byli zbyt słabi. Niespodziewanie ktoś podszedł mnie od tyłu i rozproszył mój umysł. Maczety opadły. Podszedł do mnie jeden z amatorów i przyłożył do mojego gardła nóż. Uśmiechał się szyderczo, zdecydowanie mnie nie doceniali. Wysunęłam się z uścisku dryblasa i kilkoma zwinnymi ruchami uderzyłam łapą w jego słabe punkty, a dokładnie w łokieć, kark i środek kręgosłupa. Znieruchomiał i upadł. Zrobiłam to samo w wojownikiem, który przyłożył mi do szyi sztylet. Spojrzałam na dwóch pozostałych. Wreszcie zrobili coś sensownego - uciekli. Nagle ukazał się portal, który zabrał prześladowców.
- Czekaj! - Krzyknęłam i skoczyłam, ale dziura się zamknęła. Westchnęłam z bólem i odwróciłam się. Stał przede mną jakiś obcy wilk i patrzył się na mnie.
- Kim oni byli? I skąd się wzięli? - Zapytał.
- Eee... No cóż... Ja jestem z dość... wysoko położonej watahy... i oni... są naszymi wrogami i... się na mnie uwzięli... Nie wiem dlaczego, skoro i tak już nikomu nie zawadzam, przecież nie jestem w stanie wrócić... z powodu pewnych komplikacji... - wyjąkałam - A te tereny? Do jakiej watahy należą? I kim ty jesteś?
<Odpowie ktoś? Proszęęęę...>
Zwróciłam swój nos w kierunku gleby. Łapy i skrzydła ułożyłam wzdłuż ciała i zaczęłam wirować jak śrubokręt. Przecinałam powietrze, niczym strzała. Dwieście metrów, sto, pięćdziesiąt, dwadzieścia, dziesięć, siedem... Wyprostowałam skrzydła i opuściłam łapy. Manewr zakończony pomyślnie. Wylądowałam na polance. Stałam i czekałam, aż moi prześladowcy mnie dogonią.
Ciepły wiatr muskał moją sierść, a słońce wydawało się tu jeszcze cieplejsze. Zielono soczysta trawa i fioletowe kwiaty. To był widok, niestety ci mordercy, którzy za mną gonią nie mają ochoty na podziwianie krajobrazów. Aż szkoda niszczyć te piękne tereny. Może udałoby mi się to załatwić szybko i bezboleśnie.
Zabójcy wylądowali kilka metrów przede mną. Kilka sekund przyglądali mi się, po czym każdy wyjął po dwa maczety. Ruszyli biegiem w moją stronę i rzucili bronią. Ja tylko stałam i przyglądałam się ich sztuczkom. Miecze przecinały powietrze lecąc ku mojej twarzy. Jednak zatrzymały się kilka centymetrów przed moim nosem. Odwróciły się i zaczęły napastować przeciwników. Pewnie byli zaskoczeni reakcją. Gdyby wiedzieli co potrafię zrobić... a to była jedna z moich umiejętności. Walczyli jak na wojowników przystało, ale niestety byli zbyt słabi. Niespodziewanie ktoś podszedł mnie od tyłu i rozproszył mój umysł. Maczety opadły. Podszedł do mnie jeden z amatorów i przyłożył do mojego gardła nóż. Uśmiechał się szyderczo, zdecydowanie mnie nie doceniali. Wysunęłam się z uścisku dryblasa i kilkoma zwinnymi ruchami uderzyłam łapą w jego słabe punkty, a dokładnie w łokieć, kark i środek kręgosłupa. Znieruchomiał i upadł. Zrobiłam to samo w wojownikiem, który przyłożył mi do szyi sztylet. Spojrzałam na dwóch pozostałych. Wreszcie zrobili coś sensownego - uciekli. Nagle ukazał się portal, który zabrał prześladowców.
- Czekaj! - Krzyknęłam i skoczyłam, ale dziura się zamknęła. Westchnęłam z bólem i odwróciłam się. Stał przede mną jakiś obcy wilk i patrzył się na mnie.
- Kim oni byli? I skąd się wzięli? - Zapytał.
- Eee... No cóż... Ja jestem z dość... wysoko położonej watahy... i oni... są naszymi wrogami i... się na mnie uwzięli... Nie wiem dlaczego, skoro i tak już nikomu nie zawadzam, przecież nie jestem w stanie wrócić... z powodu pewnych komplikacji... - wyjąkałam - A te tereny? Do jakiej watahy należą? I kim ty jesteś?
<Odpowie ktoś? Proszęęęę...>
Od Nasari "Moja bliźniaczka... cz.2" (cd. Darkness)
Popatrzyłam z nie do wierzeniem ..
- Zaraz zaraz.. - powiedziałam zakłopotana - Ja nie mam siostry!! Moja przybrana matka owszem była może spokrewniona z twoją rodziną... Ale ja nie jestem twoją siostrą! Mnie wychowała ona, ale ja jestem córką Boga Wiatru i Wilczycy Wiatru! Musiałaś mnie z kimś pomylić moja droga! - popatrzyłam na waderę z pogardą, gdyż wiedziałam że byłam jedyną córką moich prawdziwych rodziców.
Wadera patrzyła na mnie ze smutkiem, chyba liczyła na inną odpowiedź...
<Darkness?>
- Zaraz zaraz.. - powiedziałam zakłopotana - Ja nie mam siostry!! Moja przybrana matka owszem była może spokrewniona z twoją rodziną... Ale ja nie jestem twoją siostrą! Mnie wychowała ona, ale ja jestem córką Boga Wiatru i Wilczycy Wiatru! Musiałaś mnie z kimś pomylić moja droga! - popatrzyłam na waderę z pogardą, gdyż wiedziałam że byłam jedyną córką moich prawdziwych rodziców.
Wadera patrzyła na mnie ze smutkiem, chyba liczyła na inną odpowiedź...
<Darkness?>
Od Nasari "Uczucie cz.2" (cd.Desoto)
Odpoczywaliśmy sami w jaskini. Patrzyłam Desoto w oczy. Czułam do niego coś więcej niż przyjaźń.
- Muszę ci coś powiedzieć... - spuścił wzrok
- Co takiego? - zapytałam i usiadłam obok niego
- Bo... bo... ja... Bo ja cie kocham - patrzył na mnie niewinnym wzrokiem
Przytuliłam się do jego ciepłego futra. Zapomniałam o całym świecie. Byliśmy sami, całkiem sami. On kochał mnie a ja kochałam jego. Nasze szczęście było na najwyższym stopniu. Ufałam mu, a on chyba mi.
- Ja też cie kocham - wtuliłam się bardziej w jego futro.
<Desoto?>
- Muszę ci coś powiedzieć... - spuścił wzrok
- Co takiego? - zapytałam i usiadłam obok niego
- Bo... bo... ja... Bo ja cie kocham - patrzył na mnie niewinnym wzrokiem
Przytuliłam się do jego ciepłego futra. Zapomniałam o całym świecie. Byliśmy sami, całkiem sami. On kochał mnie a ja kochałam jego. Nasze szczęście było na najwyższym stopniu. Ufałam mu, a on chyba mi.
- Ja też cie kocham - wtuliłam się bardziej w jego futro.
<Desoto?>
Od Sagriny " Taka sama, a jednak inna cz.2" (cd.Dragon)
Popatrzyłam na basiora. Chciałam prychnąć śmiechem. On na prawdę myślał że to Sora.
- Ekhemm... Nie, jestem Sagrina - zaczęłam się po cichutku śmiać.
- Jaka Sagrina? Nie kpij ze mnie Sora! - położył mi łapę na ramieniu
- Jestem Sagrina, siostra bliźniaczka Sory! Hahah!
Basior wyszczerzył oczy. Nie mógł uwierzyć że mam siostrę bliźniaczkę. Czekałam aż to sobie poukłada w główce.
- Załapałeś? - spytałam drwiąco
- Serio jesteś jej siostrą?
<Dragon?>
- Ekhemm... Nie, jestem Sagrina - zaczęłam się po cichutku śmiać.
- Jaka Sagrina? Nie kpij ze mnie Sora! - położył mi łapę na ramieniu
- Jestem Sagrina, siostra bliźniaczka Sory! Hahah!
Basior wyszczerzył oczy. Nie mógł uwierzyć że mam siostrę bliźniaczkę. Czekałam aż to sobie poukłada w główce.
- Załapałeś? - spytałam drwiąco
- Serio jesteś jej siostrą?
<Dragon?>
niedziela, 27 lipca 2014
Od Desoto "Uczucie cz.1" (cd. Nasari)
Od dawna czułem coś do Nasari. Układało nam się coraz lepiej.
- Gdzie chciałabyś dziś pójść, Nasari? - zapytałem miło.
- Hmmm... Nie wiem gdzie. Chciałabym zobaczyć jak jesteś odważny... - odpowiedziała patrząc mi w oczy.
- Wiem! - krzyknąłem.
Poszedłem w kierunku Śnieżnego Lasu. Nasi szła tuż z mną. Weszliśmy do wielkich podziemi, które okazały się innym światem... Były to smocze podziemia. Nasari przytuliła się do mnie. Nagle zza naszych pleców zjawił się potężny smok. Wiedziałem że muszę ją uratować. Odważnym krokiem podjąłem wyzwanie we walce ze smokiem.
- Uważaj Desoto! - krzyknęła Nasi
Ona dodała mi otuchy. Od razu wróciła mi zawziętość i nieuległość. Zaatakowałem smoka potężną falą wody. Smok ryczał zaciekle. Zaczął na mnie biec. Wyglądał niczym wielgachny byk nacierał na mnie. Potem utworzyłem pole ochronne i odpychające wroga przy nawet jednym dotknięciu. Gdy smok biegł zaraz uderzył o mury jaskini. Ziewnął ogniem na znak rozejmu. Cieszyłem się, że pokonałem smoka. Było to dziecinnie proste. Jakby szczeniak znał zaklęcia też by sobie poradził.
- Jesteś bohaterem! - oznajmiła Nasari.
- Ja tylko Cię obroniłem - odpowiedziałem całując ją.
Po tym wydarzeniu, poszliśmy do jaskini odpocząć po ciężkim dniu...
<Nasari?>
- Gdzie chciałabyś dziś pójść, Nasari? - zapytałem miło.
- Hmmm... Nie wiem gdzie. Chciałabym zobaczyć jak jesteś odważny... - odpowiedziała patrząc mi w oczy.
- Wiem! - krzyknąłem.
Poszedłem w kierunku Śnieżnego Lasu. Nasi szła tuż z mną. Weszliśmy do wielkich podziemi, które okazały się innym światem... Były to smocze podziemia. Nasari przytuliła się do mnie. Nagle zza naszych pleców zjawił się potężny smok. Wiedziałem że muszę ją uratować. Odważnym krokiem podjąłem wyzwanie we walce ze smokiem.
- Uważaj Desoto! - krzyknęła Nasi
Ona dodała mi otuchy. Od razu wróciła mi zawziętość i nieuległość. Zaatakowałem smoka potężną falą wody. Smok ryczał zaciekle. Zaczął na mnie biec. Wyglądał niczym wielgachny byk nacierał na mnie. Potem utworzyłem pole ochronne i odpychające wroga przy nawet jednym dotknięciu. Gdy smok biegł zaraz uderzył o mury jaskini. Ziewnął ogniem na znak rozejmu. Cieszyłem się, że pokonałem smoka. Było to dziecinnie proste. Jakby szczeniak znał zaklęcia też by sobie poradził.
- Jesteś bohaterem! - oznajmiła Nasari.
- Ja tylko Cię obroniłem - odpowiedziałem całując ją.
Po tym wydarzeniu, poszliśmy do jaskini odpocząć po ciężkim dniu...
<Nasari?>
Od Percy'ego ''Odejść czy zostać cz. 6'' (cd. Desari)
Zastygliśmy w bezruchu. To było... dziwne uczucie. Nie wiedziałem co zrobić, powiedzieć. Przymknąłem lekko oczy.
- W życiu piękne są tylko chwile. Nie przejmuj się ojcem. - szepnąłem.
- To niemożliwe... - mówiła cicho.
- Wszystko jest możliwe. Wystarczy, by chcieć i wierzyć w to, co chce się osiągnąć. Jeśli uważasz, że ci się uda, to tak będzie. - wymamrotałem.
Wadera wypuściła mnie z uścisków. Patrzyłem jej wprost w oczy bez skrępowania. Ona spuściła wzrok, ale czasem podnosiła go, by sprawdzić, czy nadal się na nią patrzę.
- Kiedy on nadejdzie? - spytałem nieśmiało.
- Nikt tego nie wie. Jak znam życie, zaskoczy nas.
- A jeśli nie? - dopytywałem się.
- Nie wiem. - spojrzała na mnie zamglonym wzrokiem.
Zapadła cisza. Zacisnąłem zęby, aż w końcu przerwałem milczenie.
- Czy tylko ty go możesz pokonać? Nikt więcej?
<Des?>
- W życiu piękne są tylko chwile. Nie przejmuj się ojcem. - szepnąłem.
- To niemożliwe... - mówiła cicho.
- Wszystko jest możliwe. Wystarczy, by chcieć i wierzyć w to, co chce się osiągnąć. Jeśli uważasz, że ci się uda, to tak będzie. - wymamrotałem.
Wadera wypuściła mnie z uścisków. Patrzyłem jej wprost w oczy bez skrępowania. Ona spuściła wzrok, ale czasem podnosiła go, by sprawdzić, czy nadal się na nią patrzę.
- Kiedy on nadejdzie? - spytałem nieśmiało.
- Nikt tego nie wie. Jak znam życie, zaskoczy nas.
- A jeśli nie? - dopytywałem się.
- Nie wiem. - spojrzała na mnie zamglonym wzrokiem.
Zapadła cisza. Zacisnąłem zęby, aż w końcu przerwałem milczenie.
- Czy tylko ty go możesz pokonać? Nikt więcej?
<Des?>
Od Dragon'a ''Taka sama, a jednak inna cz.1" (cd. Sagrina)
Kolejny zwykły dzień w watasze. Miałem dzisiaj wolne, bo inny wilk
pilnował terenów watahy. Nie miałem co robić w jaskini więc wybrałem się
na spacer. Poszedłem nad kąpielisko, aby się ochłodzić bo dzień był
upalny. W końcu jest lato. Na miejscu wskoczyłem do wody i pływałem.
Woda była przyjemnie chłodna.
"Tego mi było trzeba" - pomyślałem.
Zanurkowałem ostatni raz i wypłynąłem po drugiej stronie jeziora. Wyszedłem na brzeg, otrzepałem się z wody i położyłem na piasku, aby wysuszyć futro. Przez to pływanie zrobiłem się głody. Pobiegłem do lasu po sarnę. Długo nie musiałem jej gonić. Złapałem ją gdy wbiegała na polanę. Wziąłem ją w zęby i ruszyłem do domu. Wracając przez las ujrzałem różową waderę.
"O, Sora" - pomyślałem - "Może zje ze mną. Sam nie dam rady"
Zacząłem iść w jej stronę.
"Zmieniła fryzurę?" - zastanawiałem się - "Wygląda jakoś inaczej"
- Hej Sora, to ty?
<Sagrina?>
"Tego mi było trzeba" - pomyślałem.
Zanurkowałem ostatni raz i wypłynąłem po drugiej stronie jeziora. Wyszedłem na brzeg, otrzepałem się z wody i położyłem na piasku, aby wysuszyć futro. Przez to pływanie zrobiłem się głody. Pobiegłem do lasu po sarnę. Długo nie musiałem jej gonić. Złapałem ją gdy wbiegała na polanę. Wziąłem ją w zęby i ruszyłem do domu. Wracając przez las ujrzałem różową waderę.
"O, Sora" - pomyślałem - "Może zje ze mną. Sam nie dam rady"
Zacząłem iść w jej stronę.
"Zmieniła fryzurę?" - zastanawiałem się - "Wygląda jakoś inaczej"
- Hej Sora, to ty?
<Sagrina?>
Od Tsume'a "Sprzeciwić się śmierci cz. 2" (cd. Katiko)
Mgła doprowadziła mnie do umierającej wadery.
- Marnie wyglądasz - usiadłem obok.
Lecz wadera była tak osłabiona, że aż nie była w stanie nic powiedzieć. Zobaczyłem na jej lewym uchu, znak śmierci:
- Wyciągnę cie z tego - szeptałem, a ona spojrzała błagalnym wzrokiem. Uśmiechnąłem się gorzko a moje oczy zrobiły się szare - Praeposito mortis Patris umbra corpus Domini dare coacti finem vitae anima innocenti, quod oratio pronepos.
Położyłem łapę na znaku. A wilczycy wilczycy widocznie się polepszyło i uśmiechnęła się zmęczona.
- Śpij - powiedziałem - Będę czuwał.
<Katiko?>
- Marnie wyglądasz - usiadłem obok.
Lecz wadera była tak osłabiona, że aż nie była w stanie nic powiedzieć. Zobaczyłem na jej lewym uchu, znak śmierci:
- Wyciągnę cie z tego - szeptałem, a ona spojrzała błagalnym wzrokiem. Uśmiechnąłem się gorzko a moje oczy zrobiły się szare - Praeposito mortis Patris umbra corpus Domini dare coacti finem vitae anima innocenti, quod oratio pronepos.
Położyłem łapę na znaku. A wilczycy wilczycy widocznie się polepszyło i uśmiechnęła się zmęczona.
- Śpij - powiedziałem - Będę czuwał.
<Katiko?>
Od Darkness "Moja bliźniaczka... cz.1" (cd. Nasari)
Moje życie jest nic nie warte... Straciłam moją jedyną miłość i rodzinę.
Co lepsze, dowiedziałam się że jestem razem z siostrą adoptowana...
Moją prawdziwą matką jest przyjaciółka naszej rodziny... Dowiedziałam
się też, że mam jeszcze siostrę. Wiem, że jest gdzieś tu... W tej
watasze... Jedynie co o niej wiem to jest to, że ma na imię Nasari... To
wszystko co o niej wiem.
Tak więc szłam przez las i natknęłam się na pewną biało-różową waderę. Postanowiłam zapytać o najbliższą watahę.
-Witaj. Jestem Darkness. Szukam Watahy Magicznych Wilków.
- Hej. Akurat tak się składa, że jestem Kiiyuko - Samica Alpha tej watahy. Czego u nas szukasz?
- Moja rodzina umarła. Moja siostry zaginęły, a ukochany Immortal zginął z ręki kłusowników... Szukam Nasari. Wiem, że jest tu taka wadera o takim imieniu. Jestem jej siostrą...
- Zgadza się... Nasari tu jest. A dlaczego jej szukasz?
- Okazało się, że ja i moja siostra bliźniaczka Amy zostałyśmy porzucone. Jesteśmy córkami przyjaciółki naszej przybranej matki. Nasza biologiczna matka miała na imię Elena. Nasz ojciec był przywódcą wojowników i miał na imię Salvador. Ale... Gdy nasza matka była w ciąży, nasz ojciec zginął na wojnie. Nie była w stanie wychować nas... Musiała nas oddać. Ale... nie mogła się pogodzić z tym, że nas nigdy nie zobaczy... Tak więc oddała nas swojej przyjaciółce - Samancie. Wychowała nas razem ze swoim mężem Lessto. Zawsze mnie zastanawiało dlaczego ja i Amy nie jesteśmy do nich podobne. Na naszą watahę napadli ludzie i pozabijali wszystkie wilki... Prawie, bo przeżyły tylko 3 z 30: byłam to ja, Amy i Immortal - mój ukochany... Chciałam uratować naszą przybraną matkę, ale do dziś pamiętam jej słowa "Darkie... nie jestem twoją matką... Twoją i Amy matką jest Elena... Ona też nie żyje..."
- Dobra, zaprowadzę cię do niej
Po chwili ujrzałam ową wilczycę.
- Nasari?
- Kim jesteś?
- Jestem Darkness. Jestem twoją siostrą...
<Nasari?>
Tak więc szłam przez las i natknęłam się na pewną biało-różową waderę. Postanowiłam zapytać o najbliższą watahę.
-Witaj. Jestem Darkness. Szukam Watahy Magicznych Wilków.
- Hej. Akurat tak się składa, że jestem Kiiyuko - Samica Alpha tej watahy. Czego u nas szukasz?
- Moja rodzina umarła. Moja siostry zaginęły, a ukochany Immortal zginął z ręki kłusowników... Szukam Nasari. Wiem, że jest tu taka wadera o takim imieniu. Jestem jej siostrą...
- Zgadza się... Nasari tu jest. A dlaczego jej szukasz?
- Okazało się, że ja i moja siostra bliźniaczka Amy zostałyśmy porzucone. Jesteśmy córkami przyjaciółki naszej przybranej matki. Nasza biologiczna matka miała na imię Elena. Nasz ojciec był przywódcą wojowników i miał na imię Salvador. Ale... Gdy nasza matka była w ciąży, nasz ojciec zginął na wojnie. Nie była w stanie wychować nas... Musiała nas oddać. Ale... nie mogła się pogodzić z tym, że nas nigdy nie zobaczy... Tak więc oddała nas swojej przyjaciółce - Samancie. Wychowała nas razem ze swoim mężem Lessto. Zawsze mnie zastanawiało dlaczego ja i Amy nie jesteśmy do nich podobne. Na naszą watahę napadli ludzie i pozabijali wszystkie wilki... Prawie, bo przeżyły tylko 3 z 30: byłam to ja, Amy i Immortal - mój ukochany... Chciałam uratować naszą przybraną matkę, ale do dziś pamiętam jej słowa "Darkie... nie jestem twoją matką... Twoją i Amy matką jest Elena... Ona też nie żyje..."
- Dobra, zaprowadzę cię do niej
Po chwili ujrzałam ową wilczycę.
- Nasari?
- Kim jesteś?
- Jestem Darkness. Jestem twoją siostrą...
<Nasari?>
Od Anastasji "Zabubiona, odnaleziona cz.1" (cd. Damien)
Powoli szłam sobie strumykiem, nie wiem dokąd, ale podobał mi się ten
styl życia. Iść przed siebie, nie wiedząc, dokąd. Chyba moje nowe moto.
Brakowało mi brata i matki. Mam nadzieje, że przeżył... Pomiędzy nogami
przepływały ryby w kolorach tęczy. Szłam dalej, a rzeka gwałtownie
skręcała. Nie świadoma szłam dalej, wpadając na jakiegoś basiora.
- Eee... Przepraszam, nie chciałam - powoli podniosłam wzrok na dużego basiora.
- Nie szkodzi - uśmiechnął się od ucha do ucha - Jestem Damien. Może głodna?
- Nie czuję już głodu - spojrzałam wesoło - Jestem Anastasia, ale w skrócie Ana.
- Hm... - spojrzał na jej bliznę.
- Co? - popatrzyłam pytająco.
- Podobną ma pewien basior z mojej watahy, tylko szkoda, że mi nie ufa...
- T-Tsume? - wyjąkałam.
- Tak. Znasz go? - spojrzał poważnie.
- T-to mó-j brat - łzy szczęścia napłynęły jej do oczu.
- Czemu płaczesz? Zrobił ci coś? - zapytał czule.
- Nie - pokręciłam przecząco głową.
Zapadła chwila milczenia.
- Uważam, że powinnaś dołączyć do watahy. Jeden wilk to coś, ale wataha to potęga - przytulił mnie.
- Dz-dzięki - uśmiechnęłam się zmieszana.
<Damien?>
- Eee... Przepraszam, nie chciałam - powoli podniosłam wzrok na dużego basiora.
- Nie szkodzi - uśmiechnął się od ucha do ucha - Jestem Damien. Może głodna?
- Nie czuję już głodu - spojrzałam wesoło - Jestem Anastasia, ale w skrócie Ana.
- Hm... - spojrzał na jej bliznę.
- Co? - popatrzyłam pytająco.
- Podobną ma pewien basior z mojej watahy, tylko szkoda, że mi nie ufa...
- T-Tsume? - wyjąkałam.
- Tak. Znasz go? - spojrzał poważnie.
- T-to mó-j brat - łzy szczęścia napłynęły jej do oczu.
- Czemu płaczesz? Zrobił ci coś? - zapytał czule.
- Nie - pokręciłam przecząco głową.
Zapadła chwila milczenia.
- Uważam, że powinnaś dołączyć do watahy. Jeden wilk to coś, ale wataha to potęga - przytulił mnie.
- Dz-dzięki - uśmiechnęłam się zmieszana.
<Damien?>
Od Melissy "Nowa znajomość cz.1" (cd. Kai)
Szłam plażą. Mój cel to były smocze podziemia. Myślałam, że nikogo nie
spotkam. Chciałam, żeby tak było gdyż to była moja tajemnica. Zbliżałam
się do celu, gdy ktoś nagle zawołał:
- Ice?!
Nie wiedziałam o co chodzi, więc odwróciłam się. Przede mną stał przystojny basior. Nie wiedziałam co powiedzieć tylko wykrztusiłam
- Słucham?
- Przepraszam, jesteś bardzo podobna do Ice.
- Proszę bardzo.
Chciałam się oddalić lecz on zawołał:
- Czy wybierasz się do Smoczych Podziemi?
- Tak. To znaczy... nie! A co cie to obchodzi?
- Jestem strażnikiem terenów...
- Tylko tego mi brakowało - szepnęłam
- Słucham?
- Nic, nic... Jestem Melissa a ty?
- Kai. Jesteś nowa?
- Tak.
- To w takim razie witam! Może cię oprowadzę? Bo chyba sama nie wiesz, gdzie idziesz?
- Znaczy, ok z chęcią. Właśnie wybierałam się nad kąpielisko - musiałam skłamać, bo nie mógł się dowiedzieć, że idę do smoków.
- Świetnie, pokarzę ci gdzie to jest.
Szliśmy trochę czasu. Przegadaliśmy całą drogę. Bardzo go polubiłam. Może nawet się w nim zauroczyłam. Gdy doszliśmy Kai podszedł do wody. Wykorzystałam chwilę jego nieuwagi i popchnęłam go do wody. Gdy z niej wyszedł śmiał się tak samo jak i ja. Wyglądał bardzo zabawnie. Nim się obejrzałam sama zostałam wepchnięta do wody. Uśmiech nie schodził mi z twarzy.
<Kai>
- Ice?!
Nie wiedziałam o co chodzi, więc odwróciłam się. Przede mną stał przystojny basior. Nie wiedziałam co powiedzieć tylko wykrztusiłam
- Słucham?
- Przepraszam, jesteś bardzo podobna do Ice.
- Proszę bardzo.
Chciałam się oddalić lecz on zawołał:
- Czy wybierasz się do Smoczych Podziemi?
- Tak. To znaczy... nie! A co cie to obchodzi?
- Jestem strażnikiem terenów...
- Tylko tego mi brakowało - szepnęłam
- Słucham?
- Nic, nic... Jestem Melissa a ty?
- Kai. Jesteś nowa?
- Tak.
- To w takim razie witam! Może cię oprowadzę? Bo chyba sama nie wiesz, gdzie idziesz?
- Znaczy, ok z chęcią. Właśnie wybierałam się nad kąpielisko - musiałam skłamać, bo nie mógł się dowiedzieć, że idę do smoków.
- Świetnie, pokarzę ci gdzie to jest.
Szliśmy trochę czasu. Przegadaliśmy całą drogę. Bardzo go polubiłam. Może nawet się w nim zauroczyłam. Gdy doszliśmy Kai podszedł do wody. Wykorzystałam chwilę jego nieuwagi i popchnęłam go do wody. Gdy z niej wyszedł śmiał się tak samo jak i ja. Wyglądał bardzo zabawnie. Nim się obejrzałam sama zostałam wepchnięta do wody. Uśmiech nie schodził mi z twarzy.
<Kai>
piątek, 25 lipca 2014
Od Damien'a "Nowy Ja cz.1" (cd.Desoto)
Obudziłem się w jaskini.
Nie pamiętałem co zaszło. Byłem Mrocznym Wilkiem Nocy. Zostałem
wygnany na księżyc, po tym jak mój brat przywołał mnie do mojej
prawdziwej postaci... Wstałem i wyszedłem z jaskini. Tam był mój brat i
Jego przyjaciele z którymi dawniej walczyłem.
- Mieliśmy panować razem, prawda bracie? - spytał poważnie.
Nic nie odpowiedziałem.
- Czy przyjmiesz moją przyjaźń? - spytał się mnie ponownie.
Padłem mu w ramiona.
- Tęskniłem za tobą , bracie! - krzyknąłem tak aby wszyscy słyszeli.
Wszyscy w okół chyba zaniemówili bo, widzieli mnie tylko w złej postaci. Wszyscy zaczęli wyć. Czułem się jak kiedyś, tyle że niektórzy jeszcze nie mieli do mnie zaufania. Np. Tsume, Naaz i Rafael. Cieszę się że wreszcie jestem z moim kochanym bratem, tak jak dawniej. Nawet spodobały mi się dwie wadery... Yuuko i Desari. Ale czy one mnie zechcą? Kiedyś byłem ich wrogiem... Tak czy siak wieczorem poszedłem z Desoto na polowanie. Było super.
<Desoto?>
- Mieliśmy panować razem, prawda bracie? - spytał poważnie.
Nic nie odpowiedziałem.
- Czy przyjmiesz moją przyjaźń? - spytał się mnie ponownie.
Padłem mu w ramiona.
- Tęskniłem za tobą , bracie! - krzyknąłem tak aby wszyscy słyszeli.
Wszyscy w okół chyba zaniemówili bo, widzieli mnie tylko w złej postaci. Wszyscy zaczęli wyć. Czułem się jak kiedyś, tyle że niektórzy jeszcze nie mieli do mnie zaufania. Np. Tsume, Naaz i Rafael. Cieszę się że wreszcie jestem z moim kochanym bratem, tak jak dawniej. Nawet spodobały mi się dwie wadery... Yuuko i Desari. Ale czy one mnie zechcą? Kiedyś byłem ich wrogiem... Tak czy siak wieczorem poszedłem z Desoto na polowanie. Było super.
<Desoto?>
Od Desoto "Wyprawa do mojego starego królestwa cz.4"
Obudziłem się w mojej jaskini. Wybiegłem na zewnątrz. Na dworze były
wszystkie wilki z mojego dawnego królestwa i te z mojej watahy. Nagle
Nasi wpadła na mnie w objęcia.
- Dałeś radę... Wygoniłeś swego brata na księżyc... Teraz ty będziesz nami rządzić wielki Lordzie Solaris'ie... - oznajmił Akela, starszy wilk.
- To nie wchodzi w grę. Tutaj jest moje miejsce, w innej watasze. Tu jest moja ukochana... Niczego więcej mi nie potrzeba - powiedziałem miło.
- To kto będzie naszym Lordem? - zapytała Luna, dawna miłość Artemis'a
Zastanowiłem się chwilę.
- W tej chwili w królestwie rządy władcy obejmie BloodSpill, mój dawny najlepszy przyjaciel. Do czasu gdy znajdę wam nowego księcia... - odrzekłem.
Blood się zarumienił.
- Dziękuję za wszystko - oznajmiłem po czym wilki odeszły.
- Mogłeś być Lordem... - wypowiedziała się Sora.
- Mogłem, ale wolałem zostać tutaj - rzekłem.
Kiiyuko widać, że była dumna, też Nasari.
Teraz jak zawsze zasypiam widzę mojego braciszka, uwięzionego w księżycu...
- Dałeś radę... Wygoniłeś swego brata na księżyc... Teraz ty będziesz nami rządzić wielki Lordzie Solaris'ie... - oznajmił Akela, starszy wilk.
- To nie wchodzi w grę. Tutaj jest moje miejsce, w innej watasze. Tu jest moja ukochana... Niczego więcej mi nie potrzeba - powiedziałem miło.
- To kto będzie naszym Lordem? - zapytała Luna, dawna miłość Artemis'a
Zastanowiłem się chwilę.
- W tej chwili w królestwie rządy władcy obejmie BloodSpill, mój dawny najlepszy przyjaciel. Do czasu gdy znajdę wam nowego księcia... - odrzekłem.
Blood się zarumienił.
- Dziękuję za wszystko - oznajmiłem po czym wilki odeszły.
- Mogłeś być Lordem... - wypowiedziała się Sora.
- Mogłem, ale wolałem zostać tutaj - rzekłem.
Kiiyuko widać, że była dumna, też Nasari.
Teraz jak zawsze zasypiam widzę mojego braciszka, uwięzionego w księżycu...
Od Desoto "Wyprawa do mojego starego królestwa cz.3"
- HAHAHAHA! - zaśmiał się złowieszczo.
- Artemis? - spytałem.
- Ja już nie mam na imię Artemis... Jestem Mroczny Wilk Nocy - dalej się śmiał - A teraz mam tylko dwie rzeczy na głowie: sprowadzić wieczną noc i zniszczyć CIEBIE! - krzyknął prawie trafiając uderzeniem we mnie czarnego śmiercionośnej magii do walk.
Wyleciałem z pałacu i zaczęła się bitwa. Lataliśmy między ''zamkiem''. On cały czas mnie gonił. W końcu chwila nieuwagi, i trafił we mnie. Spadłem na ruiny. Straciłem przytomność. Wreszcie się ocknąłem.
- Nie, bracie... Nie mam wyboru... - powiedziałem w myślach.
Wysłałem za pomocą magii , wiadomość do Nasari. Wiadomość przyszła do Nasi kiedy akurat polowała. Na niebie pokazał jej się moja sylwetka, która powiedziała do niej, by otworzyła tajemniczą skrzynię, którą mam w jaskini. Najwyraźniej Nasi przerwała polowanie i pobiegła do jaskini. Otworzyła skrzynię. Dostała tylko błysku w oczy i to co było w skrzyni zniknęło. Potem koło mnie pojawiły się 2 klejnoty. Posiadały w sobie wielką magię... Dzięki nich mogłem powstrzymać brata. Wzbiłem się w powietrze i poleciałem z nimi na dziedziniec. Stał tam i głosił przemowę.
- Stój, bracie! Tak wcale nie musi być. Przejdź na stronie dobra, to nic się nie stanie... - powiedziałem przekonująco.
- Chyba śnisz! - powiedział strzelając we mnie strugą czarnej mocy.
Tym razem wyminąłem uderzenie.
- Jak nie chcesz pokoju, w imieniu wszystkich na świecie WYGANIAM CIĘ NA KSIĘŻYC! - krzyknąłem wyjmując klejnoty. Z nich wystrzeliła prawdziwa tyle że magiczna tęcza. Objęła Artemis'a i wysłała go na księżyc.
Zemdlałem.
- Artemis? - spytałem.
- Ja już nie mam na imię Artemis... Jestem Mroczny Wilk Nocy - dalej się śmiał - A teraz mam tylko dwie rzeczy na głowie: sprowadzić wieczną noc i zniszczyć CIEBIE! - krzyknął prawie trafiając uderzeniem we mnie czarnego śmiercionośnej magii do walk.
Wyleciałem z pałacu i zaczęła się bitwa. Lataliśmy między ''zamkiem''. On cały czas mnie gonił. W końcu chwila nieuwagi, i trafił we mnie. Spadłem na ruiny. Straciłem przytomność. Wreszcie się ocknąłem.
- Nie, bracie... Nie mam wyboru... - powiedziałem w myślach.
Wysłałem za pomocą magii , wiadomość do Nasari. Wiadomość przyszła do Nasi kiedy akurat polowała. Na niebie pokazał jej się moja sylwetka, która powiedziała do niej, by otworzyła tajemniczą skrzynię, którą mam w jaskini. Najwyraźniej Nasi przerwała polowanie i pobiegła do jaskini. Otworzyła skrzynię. Dostała tylko błysku w oczy i to co było w skrzyni zniknęło. Potem koło mnie pojawiły się 2 klejnoty. Posiadały w sobie wielką magię... Dzięki nich mogłem powstrzymać brata. Wzbiłem się w powietrze i poleciałem z nimi na dziedziniec. Stał tam i głosił przemowę.
- Stój, bracie! Tak wcale nie musi być. Przejdź na stronie dobra, to nic się nie stanie... - powiedziałem przekonująco.
- Chyba śnisz! - powiedział strzelając we mnie strugą czarnej mocy.
Tym razem wyminąłem uderzenie.
- Jak nie chcesz pokoju, w imieniu wszystkich na świecie WYGANIAM CIĘ NA KSIĘŻYC! - krzyknąłem wyjmując klejnoty. Z nich wystrzeliła prawdziwa tyle że magiczna tęcza. Objęła Artemis'a i wysłała go na księżyc.
Zemdlałem.
Od Desoto "Wyprawa do mojego starego królestwa cz.2"
Wędrowałem i wędrowałem. Wreszcie doszedłem na miejsce. Moim królestwem
była ogromna jaskinia ozdobiona w środku jak w pałacu. Pola obronnego
nie zastałem i mogłem spokojnie wejść na teren. Gdy przechodziłem
widziałem prawie wszystkich moich znajomych. Nic do mnie nie mówili, bo
po rządach złych sądach mojego młodszego brata mieli wszystko zakazane.
Wyczarowałem sobie miecz i skrzydła na wszelki wypadek. Szedłem wprost
do jaskini. Żadnych straży, nikogo. Wyglądało to jak pułapka ale tak
naprawdę ją nie była. Wszedłem do jaskini i właśnie patrzyłem na wesołe
witraże z dawnych czasów na którym byliśmy ja i mój brat Artemis/Damien.
Potem zobaczyłem coś o wyglądzie wychodka, położonego wyżej niż
podłoga. Nagle na niego wyszedł mój brat...
- Witaj, Solaris'ie... Co Cię tu do mnie sprowadza? Chcesz operować złem jak ja? - spytał szyderczo.
- Nie. Jestem tu w innej sprawie... - odpowiedziałem.
- A w tej? Wiesz jak to jest źle jak nikt Cię nie docenia i nie dostrzega piękna mojej nocy?! Może być tylko jeden książę kraju... I tym księciem BĘDĘ JA! - krzyknął uderzając dwoma łapami w wychodek, niszcząc ścianę.
Wyczarował skrzydła wzniósł się w powietrze, przywołał księżyc na dzienne niebo i zasłonił słońce... Nagle obok niego zgromadziły się cienie i wstąpiły w niego. Byłem świadkiem transformacji. Przede mną stanął na łapach inny i nowy zły mój brat...
Tak wyglądał:
- Witaj, Solaris'ie... Co Cię tu do mnie sprowadza? Chcesz operować złem jak ja? - spytał szyderczo.
- Nie. Jestem tu w innej sprawie... - odpowiedziałem.
- A w tej? Wiesz jak to jest źle jak nikt Cię nie docenia i nie dostrzega piękna mojej nocy?! Może być tylko jeden książę kraju... I tym księciem BĘDĘ JA! - krzyknął uderzając dwoma łapami w wychodek, niszcząc ścianę.
Wyczarował skrzydła wzniósł się w powietrze, przywołał księżyc na dzienne niebo i zasłonił słońce... Nagle obok niego zgromadziły się cienie i wstąpiły w niego. Byłem świadkiem transformacji. Przede mną stanął na łapach inny i nowy zły mój brat...
Tak wyglądał:
Od Desoto "Wyprawa do mojego starego królestwa cz.1"
Wstałem rano z dziwną wizją. Od razu poszedłem do Nasari.
- Nasari, muszę iść - powiedziałem.
- Gdzie?! - spytała zdziwiona.
- Wiem że coś się dzieje z moim bratem. Miałem wizję. Słyszałem głos... - powiedziałem.
- Jaki głos? - spytała trochę przestraszona.
- "Artemis jest w cieniu, a Solaris w świetle'' - oznajmiłem.
- Co to oznacza? - zapytała.
- Ja mam na drugie imię Solaris, a mój brat Artemis. Czyli ma złe zamiary... Bo, wiesz... Moimi rodzicami nie były tylko Alphy wielkiego królestwa. Byli też opiekunami nocy, jak i dnia. Ja zostałem przydzielony by chronić dzień, a mój brat noc. Jak widać, nie zniósł udręki jaka spotykała go codziennie. Wilki, dniem się bawiły, a nocą pogrążały się w śnie... Walczyłem z bratem, ale on zabił naszych rodziców. Utworzył pole ochronne i już nie mogłem pomóc. Teraz knuje coś strasznego. Mam taką pewność! - powiedziałem .
- Nie wiedziałam że mógłbyś chronić dnia, gdyby nie zginęli Ci rodzice - odrzekła Nasi.
- Oczywiście że wiem, Nasi. Ale teraz muszę się ze wszystkimi pożegnać i wyruszyć w centrum naszego kraju - przemówiłem.
- Ale wrócisz do mnie? - dopytała.
- Tak, jasne . Ale teraz muszę wyruszyć... - orzekłem i pocałowałem Nasari.
Odszedłem i wybrałem się w wielką podróż...
<C.D.N.>
- Nasari, muszę iść - powiedziałem.
- Gdzie?! - spytała zdziwiona.
- Wiem że coś się dzieje z moim bratem. Miałem wizję. Słyszałem głos... - powiedziałem.
- Jaki głos? - spytała trochę przestraszona.
- "Artemis jest w cieniu, a Solaris w świetle'' - oznajmiłem.
- Co to oznacza? - zapytała.
- Ja mam na drugie imię Solaris, a mój brat Artemis. Czyli ma złe zamiary... Bo, wiesz... Moimi rodzicami nie były tylko Alphy wielkiego królestwa. Byli też opiekunami nocy, jak i dnia. Ja zostałem przydzielony by chronić dzień, a mój brat noc. Jak widać, nie zniósł udręki jaka spotykała go codziennie. Wilki, dniem się bawiły, a nocą pogrążały się w śnie... Walczyłem z bratem, ale on zabił naszych rodziców. Utworzył pole ochronne i już nie mogłem pomóc. Teraz knuje coś strasznego. Mam taką pewność! - powiedziałem .
- Nie wiedziałam że mógłbyś chronić dnia, gdyby nie zginęli Ci rodzice - odrzekła Nasi.
- Oczywiście że wiem, Nasi. Ale teraz muszę się ze wszystkimi pożegnać i wyruszyć w centrum naszego kraju - przemówiłem.
- Ale wrócisz do mnie? - dopytała.
- Tak, jasne . Ale teraz muszę wyruszyć... - orzekłem i pocałowałem Nasari.
Odszedłem i wybrałem się w wielką podróż...
<C.D.N.>
Od Melissy "Jak dołączyłam? cz.1" (cd. Alexander)
To był zwykły dzień. Siedziałam z naszą końską rodziną. Mieliśmy
kryjówkę nad rzeką. Nagle moja "mama" usłyszała jakieś hałasy, były coraz głośniejsze. Mój "tata" powiedział mi, że to dzikie nieokrzesane
wilki, które polują na nasze stado. Nagle wyskoczył jeden i zaczął
straszliwie warczeć. Chciałam go zaatakować lecz mama odepchnęła mnie,
pocałowała i wrzuciła do wody. Chciałam wypłynąć i im pomóc lecz w
oddali słyszałam głos taty:
- Melissa! Ukryj się, nie mogą cie znaleźć!
Po tych słowach zauważyłam stado wielkich wilków biegnących w moją stronę. Chciałam się szybko zanurzyć ale dostałam od kogoś w twarz. Wpadłam do wody i ostatnimi resztkami sił opadłam na dno.
Na szczęście woda to mój żywioł więc mi w niej nic nie groziło.
Ocknęłam się po kilku godzinach. Nadal byłam w wodzie. Wypłynęłam, lecz zauważyłam piękną wilczycę. Piła wodę. Szybko się schowałam do wody i ją obserwowałam. Wydawała się sympatyczna, więc podeszłam do niej i zawołałam:
- Hej! Jestem Melisa! a ty?
- Hej? A ymmm... Ja Nasari...
Wilczyca patrzyła na moje rany. Było ich naprawdę dużo.
- Co ci się stało?
Opowiedziałam jej całą historię, a ona trochę o sobie mi powiedziała.
Zaprosiła mnie do watahy. Poszłyśmy do Kiiyuko, a ta przyjęła mnie do watahy. Rozstałam się z Nasari i poszłam urządzić sobie przytulne gniazdko pod wodą. Nagle spotkałam jakiegoś wilka. Zapytał mnie:
- Hej, jesteś tu nowa?
- Tak, a ty kim jesteś?
<Alexander>
- Melissa! Ukryj się, nie mogą cie znaleźć!
Po tych słowach zauważyłam stado wielkich wilków biegnących w moją stronę. Chciałam się szybko zanurzyć ale dostałam od kogoś w twarz. Wpadłam do wody i ostatnimi resztkami sił opadłam na dno.
Na szczęście woda to mój żywioł więc mi w niej nic nie groziło.
Ocknęłam się po kilku godzinach. Nadal byłam w wodzie. Wypłynęłam, lecz zauważyłam piękną wilczycę. Piła wodę. Szybko się schowałam do wody i ją obserwowałam. Wydawała się sympatyczna, więc podeszłam do niej i zawołałam:
- Hej! Jestem Melisa! a ty?
- Hej? A ymmm... Ja Nasari...
Wilczyca patrzyła na moje rany. Było ich naprawdę dużo.
- Co ci się stało?
Opowiedziałam jej całą historię, a ona trochę o sobie mi powiedziała.
Zaprosiła mnie do watahy. Poszłyśmy do Kiiyuko, a ta przyjęła mnie do watahy. Rozstałam się z Nasari i poszłam urządzić sobie przytulne gniazdko pod wodą. Nagle spotkałam jakiegoś wilka. Zapytał mnie:
- Hej, jesteś tu nowa?
- Tak, a ty kim jesteś?
<Alexander>
Od Sagriny "Moja Bliźniaczka cz.1" (cd.Sora)
Szłam samotnie przed siebie. Rozglądałam się po okolicy, zauważyłam jakąś watahę, podeszłam...
- O hej Sora! - krzyknął za mną jakiś basior
Odwróciłam się, spojrzałam na niego, podniosłam brew.
- Czy ty powiedziałeś Sora? - opatrzyłam na niego z nadzieją
- Yyyy - mówił zagubiony - Tak, przecież tak masz na imię.... A ja jestem Tsume, pamiętasz? - podszedł bliżej.
- Ja jestem... - przerwano mi
- Sagrina? - odwróciłam się a za mną stała wadera
<Sora?>
- O hej Sora! - krzyknął za mną jakiś basior
Odwróciłam się, spojrzałam na niego, podniosłam brew.
- Czy ty powiedziałeś Sora? - opatrzyłam na niego z nadzieją
- Yyyy - mówił zagubiony - Tak, przecież tak masz na imię.... A ja jestem Tsume, pamiętasz? - podszedł bliżej.
- Ja jestem... - przerwano mi
- Sagrina? - odwróciłam się a za mną stała wadera
<Sora?>
Od Tsume'a "Obcy cz. 6" (cd. Naaz)
Szliśmy przez las.
- Sam dużo nie wiem o okolicy, bo nie dawno doszedłem - zaśmiałem się zachrypnięty.
Naaz również się zaśmiał,
- Ile jesteś? - zapytał ciekawy.
- Niecały miesiąc, a już zdążyłem prawie wszystkich poznać. Co mnie trochę dziwi - rzekłem.
- Czemu? - spojrzał na mnie.
- Ponieważ wolę siedzieć w samotności i tu - zrobiłem obrót podziwiając las - Czuję się w domu, nawet w swoim prawdziwym stadzie tak się nie czułem.
Przez przypadek wpadłem na trzy wadery. Nasari która zaczęła się śmiać, Sora która tak samo zareagowała i Nasari która odskoczyła patrząc na leżącą trójkę również się śmiała.
- Wyglądacie komicznie, w szczególności z twardzielem po środku - uśmiech jej nie schodził z pyska.
Podniosłem się pomagając waderom.
- Sorki, zagadałem się - zamknąłem oczy uśmiechając się i poklepałem Naaz'a po barku - To Naaz.
<Naaz? Sora? Nasari? Nari?>
- Sam dużo nie wiem o okolicy, bo nie dawno doszedłem - zaśmiałem się zachrypnięty.
Naaz również się zaśmiał,
- Ile jesteś? - zapytał ciekawy.
- Niecały miesiąc, a już zdążyłem prawie wszystkich poznać. Co mnie trochę dziwi - rzekłem.
- Czemu? - spojrzał na mnie.
- Ponieważ wolę siedzieć w samotności i tu - zrobiłem obrót podziwiając las - Czuję się w domu, nawet w swoim prawdziwym stadzie tak się nie czułem.
Przez przypadek wpadłem na trzy wadery. Nasari która zaczęła się śmiać, Sora która tak samo zareagowała i Nasari która odskoczyła patrząc na leżącą trójkę również się śmiała.
- Wyglądacie komicznie, w szczególności z twardzielem po środku - uśmiech jej nie schodził z pyska.
Podniosłem się pomagając waderom.
- Sorki, zagadałem się - zamknąłem oczy uśmiechając się i poklepałem Naaz'a po barku - To Naaz.
<Naaz? Sora? Nasari? Nari?>
Od Desoto'a "Nowe uczucie, stary przyjaciel cz.2" (cd. Nasari)
Wołałem Nasari. Nagle wyszła z Zielonego Lasu.
- Szukałem Cię - powiedziałem tajemniczo.
- Ja tylko poszłam się przejść - odpowiedziała tym samym tonem co ja.
Poszedłem z nią na plażę tam popływaliśmy i polataliśmy nad morzem.
- Może jesteś głodna, co? - zapytałem.
- Tak, jestem - odpowiedziała.
- A chcesz ze mną pójść na polowanie? - zapytałem po raz drugi.
- Tak, pójdę z tobą... - odrzekła miło.
Poszliśmy na polanę. Tam było najwięcej królików.
Zaczęliśmy polowanie. Zauważyłem dużego i tłustego królika. Polowanie na niego nie jest dla mnie problemem... Zaczaiłem się i zacząłem biec. Nagle przede mną królika upolował jakiś nieznany basior.
- Nasari! - krzyknął i podbiegł z królikiem do Nasi.
- Kim on jest, Nasari? - zapytałem spokojnie.
- On... On... On jest moim przyjacielem ze starej watahy... - odpowiedziała z czymś w głosie w rodzaju stresu.
- Hej. Ja jestem Ragor. A ty zapewne Desoto, tak? - zapytał się mnie.
- Tak, to ja - odpowiedziałem.
- Tylko skąd to wiesz? - ponownie zapytałem.
- Emm.... Dzisiaj rano była w norze u mnie Nasari i akurat ją wołałeś, więc od razu poznałem po głosie że to ty... - powiedział.
Czemu Nasari mi nie powiedziała? Czy to taka wielka tajemnica? A może... Po tym co pomyślałem nie chciałem nawet ponownie się zastanawiać...
<Nasari?>
- Szukałem Cię - powiedziałem tajemniczo.
- Ja tylko poszłam się przejść - odpowiedziała tym samym tonem co ja.
Poszedłem z nią na plażę tam popływaliśmy i polataliśmy nad morzem.
- Może jesteś głodna, co? - zapytałem.
- Tak, jestem - odpowiedziała.
- A chcesz ze mną pójść na polowanie? - zapytałem po raz drugi.
- Tak, pójdę z tobą... - odrzekła miło.
Poszliśmy na polanę. Tam było najwięcej królików.
Zaczęliśmy polowanie. Zauważyłem dużego i tłustego królika. Polowanie na niego nie jest dla mnie problemem... Zaczaiłem się i zacząłem biec. Nagle przede mną królika upolował jakiś nieznany basior.
- Nasari! - krzyknął i podbiegł z królikiem do Nasi.
- Kim on jest, Nasari? - zapytałem spokojnie.
- On... On... On jest moim przyjacielem ze starej watahy... - odpowiedziała z czymś w głosie w rodzaju stresu.
- Hej. Ja jestem Ragor. A ty zapewne Desoto, tak? - zapytał się mnie.
- Tak, to ja - odpowiedziałem.
- Tylko skąd to wiesz? - ponownie zapytałem.
- Emm.... Dzisiaj rano była w norze u mnie Nasari i akurat ją wołałeś, więc od razu poznałem po głosie że to ty... - powiedział.
Czemu Nasari mi nie powiedziała? Czy to taka wielka tajemnica? A może... Po tym co pomyślałem nie chciałem nawet ponownie się zastanawiać...
<Nasari?>
Od Desoto'a "Magiczna Jaskinia' cz.6"
Po doskonałym odgadnięciu zagadki przez Tsume'a doszliśmy do kolejnego wyzwania.
Na ''tunelowej ścieżce'' leżał ranny lis. Koło niego widniał napis: "Biedny zwierzak ten, kto mu pomoże? Ice dobrze wie''.
- Ice, teraz ty musisz ją odgadnąć, właściwie my wszyscy - powiedziała porozumiewawczo Nasari.
- To proste. Trzeba tylko opatrzeć jego rany i dać mu lekarstwo - rzekła jednym a spokojnym tchem.
Na szczęście Ice zawsze ma przy sobie malutką apteczkę. Opatrzyła rany liska i podała mu do ust lekarstwo. Potem nagle lisek zniknął, i mogli przejść dalej. Szliśmy i szliśmy... Nagle na swojej drodze zobaczyliśmy zezłoszczonego ogromnego SMOKA! Był przybity do łańcucha i nie mogliśmy przejść dalej. Teraz zobaczyli taki napis : "Wielki smok do ujarzmienia jest, a tym się zajmie Nasari też''.
Widać było że Nasi się bała. Ale dodałem jej otuchy że to zaraz koniec.
Poszła naprzód. Smok ryknął kilka razy. Nasari do niego podeszła i mówiła miłe słowa. Potem swoją mocą rozerwała łańcuch i uwolniła smoka. On stał się potulny jak aniołek! Smok towarzyszył nam w dalszej wędrówce. Szliśmy, szliśmy... Naszym oczom ukazała się wielka przepaść, a dalej dalsza ścieżka. Wszyscy z zgromadzonych potrafili latać.
- Im bliżej wyjścia, tym łatwiejsze zagadki - zaśmiał się Tsume i Naaz.
Nagle co? Nie możemy zrobić tak , by wyrosły nad skrzydła!
Na dróżce pojawił się tajemniczo napis: "Podzielcie się czym macie, skrzydeł i mocy nie używajcie!"
- Warto go posłuchać. Może się tak stać, że wrócimy na początek wyzwania - odrzekłem.
- Wiem! Mamy smoka! Możemy na nim przelecieć przez wąwóz - krzyknął Kai
Był to doskonały pomysł! Chociaż że smok był dla nas miły, nie mógł przelecieć wąwozu bez ''rozkazów'' jeźdźca.
Wszyscy weszliśmy na smoka . Kai trzymał go za lejce związane z pozostałości bandaży Ice.
Kai tego smoka prowadził świetnie! Bez problemu przelecieliśmy na drugą stronę. Gdy wszyscy zsiedli ze smoka, on zniknął tak jak lis. Poszliśmy dalej. Wreszcie dojrzeliśmy koniec ten ''pułapkowej'' ścieżki. Do wyjścia prowadziły piękne drzwi. Nad nimi widniał napis : "Jeszcze jedno wyzwanie jest, Desoto z nim upora się czy nie? Za tymi drzwiami najtrudniejsze zadanie, magia pomoże, magia wskaże, magia pokaże''.
- Boję się. Desoto, czy uporasz się z tym wyzwaniem? - zapytała Nasari
- Nie bój się, Nasi. Na pewno dam radę. Wszyscy musicie we mnie wierzyć, dobrze? - zapytałem.
- Dobrze - odpowiedziała reszta.
Otworzyliśmy razem drzwi, co się stało nie jestem w stanie wytłumaczyć. Znalazłem się pod jaskinią naszej watahy. Wszyscy mnie omijali wielkim łukiem i nazywali zdrajcą, to było najgorsze przeżycie w moim calutkim żywocie! Nagle zrozumiałem że to przecież to wyzwanie! Za drzwiami była bariera, która wywoływała koszmary u tego wilka do do niej wejdzie. Akurat opowiadał mi o tym ojciec jak byłem mały. Znałem zaklęcie obrony niszczące lustro. Wykonałem je. Potem obudziłem się na piasku. Obok mnie byli też moi przyjaciele. Nasari, Ice, Naaze, Tsume i Kai. Przed nami stała Kiiyuko i uwaga, CZTERY BOGINIE ŻYWIOŁÓW! Wreszcie wszyscy się zbudzili.
- Witam was potężna 6-stko. Wyzwaliśmy was z pozostałymi boginiami do nie trudnego zadania... Był to test przyjaźni - powiedziała Bogini Ziemi.
- Wszyscy byliście przyjaźni wobec siebie i przeszliście najtrudniejsze zadania. Desoto rozwiązał magiczną końcową zagadkę doskonale - rzekła Bogini Powietrza.
- Wyzywamy do tego zadania tylko te wilki, które mają w sobie ogromną magię przyjaźni jaką wykazaliście się dziś - powiedziała Bogini Ognia.
- Gratuluję. Jesteście wielcy. Wasza alpha Kiiyuko was szukała z watahą. Zjawiłyśmy się i o wszystkim opowiedziałyśmy - oznajmiła Bogini Wody
Cieszę się że przeszliśmy test ''szóstkowo''.
The End
Na ''tunelowej ścieżce'' leżał ranny lis. Koło niego widniał napis: "Biedny zwierzak ten, kto mu pomoże? Ice dobrze wie''.
- Ice, teraz ty musisz ją odgadnąć, właściwie my wszyscy - powiedziała porozumiewawczo Nasari.
- To proste. Trzeba tylko opatrzeć jego rany i dać mu lekarstwo - rzekła jednym a spokojnym tchem.
Na szczęście Ice zawsze ma przy sobie malutką apteczkę. Opatrzyła rany liska i podała mu do ust lekarstwo. Potem nagle lisek zniknął, i mogli przejść dalej. Szliśmy i szliśmy... Nagle na swojej drodze zobaczyliśmy zezłoszczonego ogromnego SMOKA! Był przybity do łańcucha i nie mogliśmy przejść dalej. Teraz zobaczyli taki napis : "Wielki smok do ujarzmienia jest, a tym się zajmie Nasari też''.
Widać było że Nasi się bała. Ale dodałem jej otuchy że to zaraz koniec.
Poszła naprzód. Smok ryknął kilka razy. Nasari do niego podeszła i mówiła miłe słowa. Potem swoją mocą rozerwała łańcuch i uwolniła smoka. On stał się potulny jak aniołek! Smok towarzyszył nam w dalszej wędrówce. Szliśmy, szliśmy... Naszym oczom ukazała się wielka przepaść, a dalej dalsza ścieżka. Wszyscy z zgromadzonych potrafili latać.
- Im bliżej wyjścia, tym łatwiejsze zagadki - zaśmiał się Tsume i Naaz.
Nagle co? Nie możemy zrobić tak , by wyrosły nad skrzydła!
Na dróżce pojawił się tajemniczo napis: "Podzielcie się czym macie, skrzydeł i mocy nie używajcie!"
- Warto go posłuchać. Może się tak stać, że wrócimy na początek wyzwania - odrzekłem.
- Wiem! Mamy smoka! Możemy na nim przelecieć przez wąwóz - krzyknął Kai
Był to doskonały pomysł! Chociaż że smok był dla nas miły, nie mógł przelecieć wąwozu bez ''rozkazów'' jeźdźca.
Wszyscy weszliśmy na smoka . Kai trzymał go za lejce związane z pozostałości bandaży Ice.
Kai tego smoka prowadził świetnie! Bez problemu przelecieliśmy na drugą stronę. Gdy wszyscy zsiedli ze smoka, on zniknął tak jak lis. Poszliśmy dalej. Wreszcie dojrzeliśmy koniec ten ''pułapkowej'' ścieżki. Do wyjścia prowadziły piękne drzwi. Nad nimi widniał napis : "Jeszcze jedno wyzwanie jest, Desoto z nim upora się czy nie? Za tymi drzwiami najtrudniejsze zadanie, magia pomoże, magia wskaże, magia pokaże''.
- Boję się. Desoto, czy uporasz się z tym wyzwaniem? - zapytała Nasari
- Nie bój się, Nasi. Na pewno dam radę. Wszyscy musicie we mnie wierzyć, dobrze? - zapytałem.
- Dobrze - odpowiedziała reszta.
Otworzyliśmy razem drzwi, co się stało nie jestem w stanie wytłumaczyć. Znalazłem się pod jaskinią naszej watahy. Wszyscy mnie omijali wielkim łukiem i nazywali zdrajcą, to było najgorsze przeżycie w moim calutkim żywocie! Nagle zrozumiałem że to przecież to wyzwanie! Za drzwiami była bariera, która wywoływała koszmary u tego wilka do do niej wejdzie. Akurat opowiadał mi o tym ojciec jak byłem mały. Znałem zaklęcie obrony niszczące lustro. Wykonałem je. Potem obudziłem się na piasku. Obok mnie byli też moi przyjaciele. Nasari, Ice, Naaze, Tsume i Kai. Przed nami stała Kiiyuko i uwaga, CZTERY BOGINIE ŻYWIOŁÓW! Wreszcie wszyscy się zbudzili.
- Witam was potężna 6-stko. Wyzwaliśmy was z pozostałymi boginiami do nie trudnego zadania... Był to test przyjaźni - powiedziała Bogini Ziemi.
- Wszyscy byliście przyjaźni wobec siebie i przeszliście najtrudniejsze zadania. Desoto rozwiązał magiczną końcową zagadkę doskonale - rzekła Bogini Powietrza.
- Wyzywamy do tego zadania tylko te wilki, które mają w sobie ogromną magię przyjaźni jaką wykazaliście się dziś - powiedziała Bogini Ognia.
- Gratuluję. Jesteście wielcy. Wasza alpha Kiiyuko was szukała z watahą. Zjawiłyśmy się i o wszystkim opowiedziałyśmy - oznajmiła Bogini Wody
Cieszę się że przeszliśmy test ''szóstkowo''.
The End
Od Nasari "Moja historia"
Urodziłam się w Watasze Błękitnego Serca. Było tam 23 wilki. Samcem i
samicą Alfa byli Reymondo i Gleysis. Moi rodzice (przybrani rodzice - o
tym się dowiedziałam jak wataha zginęła) byli wilkami z żywiołem ognia,
czasami się dziwiłam dlaczego ja jestem wilkiem wiatru, a moi rodzice i
siostra są inni. Życie wiodło nam się dobrze, nikt nikogo nie zabijał,
wszyscy się szanowali. Dwa miesiące po moich narodzinach na naszą osadę
napadł wróg z flotą. Było wtedy wiele rannych. Potem były następne ataki
nie tak często, ale były. Wilki kolejno doganiała śmierć. Wkońcu zostało
nas tylko 14. Już nie mieliśmy się czym bronić. Wtedy mój ojciec i moja matka
schowali mnie w jakiejś norze i powiedzieli: "Idź tunelem, nie zatrzymuj
się, uciekaj!"... Więcej ich nie wiedziałam.
Było to wtedy kiedy ostatni raz napadli na moją watahę...
(miałam wtedy już 18 lat <czyli 2 lata>)
Potem wędrowałam 2 miesiące aż dotarłam tutaj do mojej nowej watahy. Poznałam tam wiele wspaniałych osób, z czego bardzo się cieszę. Jednym z nich był Desoto, w którym sie podkochuje.
Było to wtedy kiedy ostatni raz napadli na moją watahę...
(miałam wtedy już 18 lat <czyli 2 lata>)
Potem wędrowałam 2 miesiące aż dotarłam tutaj do mojej nowej watahy. Poznałam tam wiele wspaniałych osób, z czego bardzo się cieszę. Jednym z nich był Desoto, w którym sie podkochuje.
Od Patriycii "Jak dołączyłam do watahy? cz.1" (cd. Kiiyuko)
Szłam przed siebie. Tęsknię za moją rodzinną watahą i rodziną. Szkoda że
już nie żyją... Tydzień temu jeszcze byliśmy wszyscy razem, aż tu
nagle przybiegają ludzie i zabijają pół watahy. Wszyscy uciekaliśmy
jednak nas dogonili, zabili moją rodzinę i resztę wilków. Ja z siostrą
jedyne przeżyłyśmy. Udawałyśmy jednak, że jest inaczej. Oberwałyśmy w końcu w głowy.
Następnego dnia zobaczyłam że leże sama wśród nieżywych ciał. Mojej siostry nie było. Zobaczyłam na górze jeszcze jednego człowieka. Uciekałam najszybciej jak umiałam. Gonili mnie, jednak po 30 minutach odpuścili. Ja biegłam dalej. Byłam zmęczona. Położyłam się pod drzewem. Obudziłam się pod wieczór, kiedy usłyszałam czyiś głos. Była to ładna biała wadera z czarnymi łapami i uszami. Miała też czarne prążki na grzbiecie. Włosy miała w różowo-białych pasemkach.
- Kim jesteś? - spytała - Ja nazywam się Kiiyuko.
- Ja Patricia. - powiedziałam
<Kiiyuko?>
Następnego dnia zobaczyłam że leże sama wśród nieżywych ciał. Mojej siostry nie było. Zobaczyłam na górze jeszcze jednego człowieka. Uciekałam najszybciej jak umiałam. Gonili mnie, jednak po 30 minutach odpuścili. Ja biegłam dalej. Byłam zmęczona. Położyłam się pod drzewem. Obudziłam się pod wieczór, kiedy usłyszałam czyiś głos. Była to ładna biała wadera z czarnymi łapami i uszami. Miała też czarne prążki na grzbiecie. Włosy miała w różowo-białych pasemkach.
- Kim jesteś? - spytała - Ja nazywam się Kiiyuko.
- Ja Patricia. - powiedziałam
<Kiiyuko?>
Od Tsume'a "Nowa Moc" cz.4 (cd. Kai lub Kiiyuko)
- Nic, nie zrobiłem pojawiła się nagle - pominąłem najważniejsze.
- Hm, serio to dziwne, może chodźmy do Kii, albo do kogoś... - nie pozwoliłem mu dokończyć.
- Do Kiiyuko - uciąłem. Tylko jej ufałem, bo widziała kim jestem.
- Dobrze, więc chodźmy - spojrzał na mnie jak bym był jakimś dzikusem. I ruszyliśmy do Pomarańczowego Drzewa, gdzie zwykle ona przebywała.
* * *
- Oh Tsume, Kai widzę, że się zakumplowaliście - uśmiechnęła się.
- Nie w tym rzecz - powiedział Kai i spojrzał na mnie.
- Aiden - kiwnąłem zawiedziony głową.
- Belzebub - zakryła usta.
Kiwnąłem głowa i ją spuściłem w dół.
- O co chodzi? - spytał się Kai patrząc na mnie to na Kiiyuko.
- Aiden potrzebuje ciała, aby wrócić na Ziemie - powiedziała Kii.
- Jaki Aiden?-zapytał zaciekawiony Kai.
- Mój ojciec - spojrzałem na niego smutno.
- CO TU DZIEJE?! - wrzasnął Kai.
- Nadchodzi Aiden, jaki Aiden to i Lucyfer wraz z swoim podopiecznym Lewiatanem, Asmodeuszem oraz Nefilim - powiedziała do siebie Kii chowając twarz do siebie.
- Zgraja z piekieł? - znowu zapytał się Kai.
- Tak - powiedziałem.
- Wpierw potrzebują ciał-spojrzała na mnie Kii - Aiden wybrał ciebie.
Nie odpowiedziałem, bo znała odpowiedź.
<Kai? Kiiyuko?>
- Hm, serio to dziwne, może chodźmy do Kii, albo do kogoś... - nie pozwoliłem mu dokończyć.
- Do Kiiyuko - uciąłem. Tylko jej ufałem, bo widziała kim jestem.
- Dobrze, więc chodźmy - spojrzał na mnie jak bym był jakimś dzikusem. I ruszyliśmy do Pomarańczowego Drzewa, gdzie zwykle ona przebywała.
* * *
- Oh Tsume, Kai widzę, że się zakumplowaliście - uśmiechnęła się.
- Nie w tym rzecz - powiedział Kai i spojrzał na mnie.
- Aiden - kiwnąłem zawiedziony głową.
- Belzebub - zakryła usta.
Kiwnąłem głowa i ją spuściłem w dół.
- O co chodzi? - spytał się Kai patrząc na mnie to na Kiiyuko.
- Aiden potrzebuje ciała, aby wrócić na Ziemie - powiedziała Kii.
- Jaki Aiden?-zapytał zaciekawiony Kai.
- Mój ojciec - spojrzałem na niego smutno.
- CO TU DZIEJE?! - wrzasnął Kai.
- Nadchodzi Aiden, jaki Aiden to i Lucyfer wraz z swoim podopiecznym Lewiatanem, Asmodeuszem oraz Nefilim - powiedziała do siebie Kii chowając twarz do siebie.
- Zgraja z piekieł? - znowu zapytał się Kai.
- Tak - powiedziałem.
- Wpierw potrzebują ciał-spojrzała na mnie Kii - Aiden wybrał ciebie.
Nie odpowiedziałem, bo znała odpowiedź.
<Kai? Kiiyuko?>
wtorek, 22 lipca 2014
Od Nari "Czy to waderka? cz.4" (cd. Kiiyuko)
Myślałam, że umrę ze śmiechu.
- Radzę umyć ci te kiełki - powiedziałam nadal się śmiejąc.
- Po co? - zapytał.
- Chyba nie chcesz wyglądać tak jak teraz.
- No dobra - odparł Kai i podszedł do małej rzeczki.
Posłusznie umył twarz i teraz nie wyglądał aż tak zabawnie.
Pierwszy raz ktoś posłuchał moich rad...
Gdy szliśmy do Kii, z twarzy Kai'ego nadal nie schodził szeroki uśmiech. Zastanawiałam się, dlaczego... Po kilku minutach dotarliśmy do
"serca" watahy i weszliśmy do jaskini Alfy.
<Kii?>
Od Naaz'a "Magiczna Jaskinia' cz.5" (cd.Tsume/Nasari/Ice/Kai/Desoto)
- Tsume, trzeba iść dalej. Odpoczniemy na końcu. Wstawaj
- Dobra. - podniósł się.
Ruszyliśmy przed siebie. Ice, ja i Tsume szliśmy na początku, za nami szedł samotny Kai, a na końcu Nasari i Desoto. Oczywiście nie obyło by się bez docinków ze strony Des'a.
- Znowu Trójca Święta prowadzi - szeptał do Nasi.
- Des, daj im spokój - wymamrotała.
- Może i idę z przodu ale głuchy nie jestem ... - warknął Tsume.
Nie zatrzymywaliśmy się ani na sekundę, cały czas brnęliśmy przed siebie. Zbliżaliśmy się do źródełka, które wyglądało jak by było całe zielone jednak ono miało po prostu dno wysadzane kryształami.
- Woda! - krzyknął Des i zaczął pić ze źródła.
- Desoto nie pij! - warknęła Ice czytając tabliczkę: "Jeżeli ktoś się napije tej wody może być skazany na cierpienie"
- Ups ... - Des'owi zrzedła mina.
Po chwili okazało się, że faktycznie Des jest skazany ale nie na cierpienie tylko na... pośmiewisko. Wszyscy zaczęliśmy się śmiać, gdyż Desoto polaryzował na zielono.
- Mamy latarkę - zaczął Tsume, a ja zaraz po nim i tak się śmialiśmy wszyscy.
- Ha ha. Bardzo śmieszne... - warknął a zaraz po tym ściany zaczęły się do siebie zbliżać.
- To się stało dlatego, że się ze mnie śmialiście - wymamrotał Des i usiadł na środku pomieszczenia gdzie znajdował się przycisk zatrzymujący ściany.
Ice i Nasari prowadziły a my podążaliśmy za nimi. W pewnym momencie droga nam się skończyła, ale dziewczyny tego nie zauważyły.
- Uważaj! - krzyknęliśmy wszyscy równo. Des i Kai chwycili za ogon Nasi, a ja z Tsume chwyciłem Ice. Zmierzyliśmy się wzrokiem i odetchnęliśmy z ulgą,
<Tsume/Nasari/Ice/Kai/Desoto?>
- Dobra. - podniósł się.
Ruszyliśmy przed siebie. Ice, ja i Tsume szliśmy na początku, za nami szedł samotny Kai, a na końcu Nasari i Desoto. Oczywiście nie obyło by się bez docinków ze strony Des'a.
- Znowu Trójca Święta prowadzi - szeptał do Nasi.
- Des, daj im spokój - wymamrotała.
- Może i idę z przodu ale głuchy nie jestem ... - warknął Tsume.
Nie zatrzymywaliśmy się ani na sekundę, cały czas brnęliśmy przed siebie. Zbliżaliśmy się do źródełka, które wyglądało jak by było całe zielone jednak ono miało po prostu dno wysadzane kryształami.
- Woda! - krzyknął Des i zaczął pić ze źródła.
- Desoto nie pij! - warknęła Ice czytając tabliczkę: "Jeżeli ktoś się napije tej wody może być skazany na cierpienie"
- Ups ... - Des'owi zrzedła mina.
Po chwili okazało się, że faktycznie Des jest skazany ale nie na cierpienie tylko na... pośmiewisko. Wszyscy zaczęliśmy się śmiać, gdyż Desoto polaryzował na zielono.
- Mamy latarkę - zaczął Tsume, a ja zaraz po nim i tak się śmialiśmy wszyscy.
- Ha ha. Bardzo śmieszne... - warknął a zaraz po tym ściany zaczęły się do siebie zbliżać.
- To się stało dlatego, że się ze mnie śmialiście - wymamrotał Des i usiadł na środku pomieszczenia gdzie znajdował się przycisk zatrzymujący ściany.
Ice i Nasari prowadziły a my podążaliśmy za nimi. W pewnym momencie droga nam się skończyła, ale dziewczyny tego nie zauważyły.
- Uważaj! - krzyknęliśmy wszyscy równo. Des i Kai chwycili za ogon Nasi, a ja z Tsume chwyciłem Ice. Zmierzyliśmy się wzrokiem i odetchnęliśmy z ulgą,
<Tsume/Nasari/Ice/Kai/Desoto?>
Od Naaz'a "Obcy cz.5" (cd. Tsume)
Czekałem w jaskini Kii na Ice. Bacznie wpatrywałem się w wyjście, gdyż
co chwile ktoś się zatrzymywał i patrzył w moją stronę. Po chwili do
jaskini wpadła piękna biała z niebieskimi detalami wadera. Uśmiechnąłem
się.
- To ty jesteś ten nowy, Naaz ? - zapytała patrząc na moje rany.
- Tak, to ja
- Gdzieś ty się tak pokaleczył?
- Tu i tam - odsapnąłem.
Ice opatrzyła mi rany, spojrzała mi w oczy i odeszła.
- Ehh... jaka ona jest śliczna - gadałem sam do siebie. Wyszedłem z jaskini i zacząłem przyglądać się okolicy. Nagle na kogoś wpadłem.
- Jak łazisz?! - spojrzał się na mnie basior.
- Normalnie. Sory. - warknąłem i zacząłem się oddalać.
- Zaczekaj może pomóc ci w ogarnięciu okolicy? - zaproponował.
- Jak tam chcesz.
<Tsume?>
- To ty jesteś ten nowy, Naaz ? - zapytała patrząc na moje rany.
- Tak, to ja
- Gdzieś ty się tak pokaleczył?
- Tu i tam - odsapnąłem.
Ice opatrzyła mi rany, spojrzała mi w oczy i odeszła.
- Ehh... jaka ona jest śliczna - gadałem sam do siebie. Wyszedłem z jaskini i zacząłem przyglądać się okolicy. Nagle na kogoś wpadłem.
- Jak łazisz?! - spojrzał się na mnie basior.
- Normalnie. Sory. - warknąłem i zacząłem się oddalać.
- Zaczekaj może pomóc ci w ogarnięciu okolicy? - zaproponował.
- Jak tam chcesz.
<Tsume?>
Od Sziry "Jak dołączyłam? cz.1" (cd. Kai)
Uciekałam. Nie chciałam wracać do poprzedniej watahy. Odwróciłam się -
zły pomysł. Harda wilków biegła za mną, nie mogłam się wznieść ku
niebu, gdyż uciekając złamałam skrzydło. Jeszcze przez chwilę patrzyłam
na wilki, po czym odwróciłam łeb śmiejąc się i przyśpieszając. Gnałam
przed siebie nie zwracając uwagi na to, że przebiegłam strasznie dużo
terenów należących do innych watah. Po prostu biegnę tam gdzie mnie łapy
poniosą. Po pewnym czasie łapki zaczęły odmawiać posłuszeństwa.
Zobaczyłam dość sporą skałę i schowałam się za nią.
- Daleko nie mogła uciec, macie ją znaleźć żywą lub martwą - słyszałam, że są blisko, w panice przypomniałam sobie, że jestem wilkiem wiatru. Zrobiłam więc małe tornado, które zbiło wrogów z tropu i oddaliło ich na bezpieczną odległość.
Wyszłam dumna zza skały i nie zwracając uwagi na strażników watahy przeszłam między nimi. Mijałam po drodze wiele wilków ale cały czas dążyłam przed siebie, aż w końcu wpadłam na jakiegoś wilka.
- P... Przepraszam, ja nie...
- Przestań nic się nie stało, a tak w ogóle, to co Cię tu sprowadza, bo nie przypominam sobie żebyś należała do watahy.
- Uciekałam przed członkami innej watahy i jakoś tutaj trafiłam.
- Aha - rzekł krótko i się przedstawił - Jestem Kai, a ty?
- Szira - lekko się uśmiechnęłam.
- Chcesz dołączyć do watahy? - zapytał, a ja przez chwilę zrobiłam wielkie oczy.
- Hmm... No w sumie i tak nie mam się gdzie podziać.
<Kai?>
- Daleko nie mogła uciec, macie ją znaleźć żywą lub martwą - słyszałam, że są blisko, w panice przypomniałam sobie, że jestem wilkiem wiatru. Zrobiłam więc małe tornado, które zbiło wrogów z tropu i oddaliło ich na bezpieczną odległość.
Wyszłam dumna zza skały i nie zwracając uwagi na strażników watahy przeszłam między nimi. Mijałam po drodze wiele wilków ale cały czas dążyłam przed siebie, aż w końcu wpadłam na jakiegoś wilka.
- P... Przepraszam, ja nie...
- Przestań nic się nie stało, a tak w ogóle, to co Cię tu sprowadza, bo nie przypominam sobie żebyś należała do watahy.
- Uciekałam przed członkami innej watahy i jakoś tutaj trafiłam.
- Aha - rzekł krótko i się przedstawił - Jestem Kai, a ty?
- Szira - lekko się uśmiechnęłam.
- Chcesz dołączyć do watahy? - zapytał, a ja przez chwilę zrobiłam wielkie oczy.
- Hmm... No w sumie i tak nie mam się gdzie podziać.
<Kai?>
poniedziałek, 21 lipca 2014
Od Nasari "Nowe uczucie, stary przyjaciel cz.1" (cd.Desoto)
Wszyscy jeszcze spali, ja wyszłam z jaskini. Poszłam się przejść.
Poszłam do Zielonego Lasu. zobaczyłam jakąś istotę, która bezszelestnie
poruszała się między drzewami. Podeszłam cichutko bliżej. Był to czarny jak kruk basior, miał ugryzione połowę ucha i blizny.
- Ashiba?! - pomyślałam - Nie, to nie może być prawda?!
Wilk odwrócił się i patrzył na mnie zielonymi oczami.
- Nasari! - krzyknął wilk
- O nie - wyszczerzyłam oczy i znieruchomiałam ze strachu - To... to on!
- Nasari!! - zaczął do mnie biec a ja otrząsnęłam się i zaczęłam uciekać.
Gonił mnie. Przyśpieszyłam. Biegłam ile sił w nogach.
- Stój! - ktoś mnie złapał za ogon i wciągnął do dziury.
- Ragor? - popatrzyłam na basiora z niedowierzaniem
Tak to był Ragor! Mój ukochany Ragor! Mój przyjaciel z watahy!
- Nasari! - przytulił mnie
- J..Jak ty .. Nie zginąłeś? - zmarszczyłam czoło
- Nie skoro tu jestem ! - mówił uradowany - Szukałem cię, jesteś dla mnie kimś ważnym wiesz?
- Yyyy - zarumieniłam się. Nagle usłyszałam głos Desoto.
- Nasi! Nasari! - wołał Des
- Ktoś cię szuka Nassi? - zapytał Ragi
- Tak, kolega z watahy
- Masz watahę? Super! Cieszę się że jesteś szczęśliwa - znowu mnie przytulił - Idź już, jakby co to wiesz gdzie jestem - uśmiechnął się
- Będę do ciebie przychodzić - pocałowałam go w czoło
Wyszłam z nory. Coś jakieś uczucie do niego poczułam. Ale przecież do Des'a tez coś czułam... Eh ... Ironia...
Poszłam do Desoto...
<Desoto?>
poruszała się między drzewami. Podeszłam cichutko bliżej. Był to czarny jak kruk basior, miał ugryzione połowę ucha i blizny.
- Ashiba?! - pomyślałam - Nie, to nie może być prawda?!
Wilk odwrócił się i patrzył na mnie zielonymi oczami.
- Nasari! - krzyknął wilk
- O nie - wyszczerzyłam oczy i znieruchomiałam ze strachu - To... to on!
- Nasari!! - zaczął do mnie biec a ja otrząsnęłam się i zaczęłam uciekać.
Gonił mnie. Przyśpieszyłam. Biegłam ile sił w nogach.
- Stój! - ktoś mnie złapał za ogon i wciągnął do dziury.
- Ragor? - popatrzyłam na basiora z niedowierzaniem
Tak to był Ragor! Mój ukochany Ragor! Mój przyjaciel z watahy!
- Nasari! - przytulił mnie
- J..Jak ty .. Nie zginąłeś? - zmarszczyłam czoło
- Nie skoro tu jestem ! - mówił uradowany - Szukałem cię, jesteś dla mnie kimś ważnym wiesz?
- Yyyy - zarumieniłam się. Nagle usłyszałam głos Desoto.
- Nasi! Nasari! - wołał Des
- Ktoś cię szuka Nassi? - zapytał Ragi
- Tak, kolega z watahy
- Masz watahę? Super! Cieszę się że jesteś szczęśliwa - znowu mnie przytulił - Idź już, jakby co to wiesz gdzie jestem - uśmiechnął się
- Będę do ciebie przychodzić - pocałowałam go w czoło
Wyszłam z nory. Coś jakieś uczucie do niego poczułam. Ale przecież do Des'a tez coś czułam... Eh ... Ironia...
Poszłam do Desoto...
<Desoto?>
Od Iloriel "Prawdziwe uczucie cz.7" (cd. Alexander)
Gdy Alexander zaprosił mnie na spacer po Różowym Lesie, z tego co
słyszałam było to miejsce zakochanych, od razu się zgodziłam. Szliśmy
bardzo powoli i po drodze oglądaliśmy krajobraz. Gdy byliśmy na
miejscu, przez chwilę siedzieliśmy w ciszy. Po chwili Alexander spojrzał
mi w oczy, w jego spojrzeniu widać było, jak wielką była miłość, którą mnie
darzył. Potem zadał mi pytanie, które sprawiło,że czułam się jeszcze
szczęśliwsza niż gdy byłam tak bardzo szczęśliwa, że myślałam, że bardziej
być nie mogę.
- Droga Iloriel, czy zechciałabyś zostać moją partnerką na zawsze i jeszcze dłużej?
- Tak, tak tak oczywiście, że chcę!
Gdy skończyłam mówić, spojrzałam na Alexandra spojrzeniem pełnym miłości, skoczyłam na niego i zaczęłam całować.
<Alexander?>
- Droga Iloriel, czy zechciałabyś zostać moją partnerką na zawsze i jeszcze dłużej?
- Tak, tak tak oczywiście, że chcę!
Gdy skończyłam mówić, spojrzałam na Alexandra spojrzeniem pełnym miłości, skoczyłam na niego i zaczęłam całować.
<Alexander?>
Od Sofferenzy Morte "(Nie)czysta gra cz.3" (cd. Shadow)
- Ja, ja nic nie pamiętam,co się zdarzyło podczas mojego dzieciństwa.
- A więc Asai jednak wyczyściła ci pamięć.
W tamtym momencie poczułam wielką nienawiść do mojej matki.
- Jak, jak ona mogła mi to zrobić?!
- Nie wiem Soffe.
Po chwili ujrzałam moje wspomnienia,usunięte przez Asai. Widziałam rodzeństwo: starszego basiora i młodszą waderę. Wadera ciągle miała kłopoty, z których wyciągał ją brat.
- Ja, ja sobie coś przypomniałam.
- Cieszę się Soffe.
Po chwili przypomniałam sobie o truciźnie.
- Shadow ja zrobiłam coś złego.
- Co zrobiłaś siostrzyczko?
Z oczu poleciały mi łzy.
- Ja, ja zatrułam wodę w wodopoju.
<Shadow?>
- A więc Asai jednak wyczyściła ci pamięć.
W tamtym momencie poczułam wielką nienawiść do mojej matki.
- Jak, jak ona mogła mi to zrobić?!
- Nie wiem Soffe.
Po chwili ujrzałam moje wspomnienia,usunięte przez Asai. Widziałam rodzeństwo: starszego basiora i młodszą waderę. Wadera ciągle miała kłopoty, z których wyciągał ją brat.
- Ja, ja sobie coś przypomniałam.
- Cieszę się Soffe.
Po chwili przypomniałam sobie o truciźnie.
- Shadow ja zrobiłam coś złego.
- Co zrobiłaś siostrzyczko?
Z oczu poleciały mi łzy.
- Ja, ja zatrułam wodę w wodopoju.
<Shadow?>
Od Desari ''Odejść czy zostać cz. 5'' (cd. Percy)
Słuchałam go z uczuciem podobnym do zrozumienia. Gdy skończył zaczęłam
rozmyślać a nas otoczyła cisza przerywana szumem fal. Chciałam go
pocieszyć, powiedzieć coś, co poprawiłoby mu humor. Ale nie umiałam...
Może to tylko sztuczne, wytworzone przez posłańca mojego ojca. Ale
chciałam opowiedzieć mu coś o sobie.
- Mam swój charakter? Jaki to ma być charakter? Jestem samotną, bezbronną, pozbawioną uczuć waderą, która boi się o jutro... - chłopak spojrzał na mnie.
- Bezbronna? - spytał.
- Bo ja... - westchnęłam.
Musiałam podzielić się z kimś tym co "leży mi na sercu". Wzięłam głęboki oddech i zaczęłam, nie przestając utrzymywać kontaktu wzrokowego.
- Urodziłam się w watasze Azarath. Mój ojciec zgwałcił moją matkę, by wydała na świat potwora, który ma za zadanie zniszczyć Ziemię i być następcą Niszczyciela Światów, najpotężniejszego demona w całym znanym wszechświecie. Ona znała swoje przeznaczenie. Nie zabiła mnie... Gdy się urodziłam, nasze stado wiedziało, że jestem jego córką. Byli przerażeni, ale nie wygnali nas. Byliśmy wilkami głębokiej wiary, wierzyliśmy w moc umysłu, naszym głównym zajęciem była medytacja i osiąganie wewnętrznego spokoju. Jednak czuli do mnie głównie współczucie i strach, dlatego od początku byłam samotna a jedynym towarzyszem była mi Luna, moja rodzicielka. Uczyła mnie kontroli umysłu, bym zrozumiała i zapanowała nad mocą przekazaną od ojca. Całe szczenięce życie poświęciłam budowie wewnętrznego świata. W moje pierwsze urodziny do naszej watahy przyszedł mój ojciec pod postacią wilka. Każdy z nas wiedział, że to się stanie. Jego futro było czarne jak smoła, a ciało było wychudzone. Jedynym kontrastem były dwie pary jego krwistych oczu. Lśniły samym blaskiem piekieł, jedno spojrzenie jest w stanie sprowadzić na złą drogę najwspanialszego wilka... Wszedł spokojnie do naszej jaskini i podszedł do mnie. Drogę zagrodziła mu matka, ale wystarczył jeden śmiertelny ruch łapą, by ją odepchnąć. Czułam, że umiera. Moje oczy wypełniły się łzami, ale Jego to nie interesowało. Zgrabnym machnięciem odnóży wyrwał mi skrzydła, a na pamiątkę mam pojedyncze pióra przy ogonie. Zrobił to po to, żeby rozerwać mi grzbiet, by z mojego ciała wyszedł uwięziony demon... Chciałam tylko spojrzeć na matkę moimi zamykanymi przez Śmierć ślepiami, a wtedy ona zrobiła coś, co na zawsze zostało w moim sercu. Jej sierść zaczęła lśnić najjaśniejszym światłem... Cząstka tego blasku została w moich oczach. Moje ciało również uzyskało nowe umiejętności. Jestem w stanie widzieć w ciemności, lub stać się niewidzialna. To właśnie tak uciekłam. Gdy Luna przestała się świecić, niebo stało się czarne, Słońce przesłonił Księżyc a ja uciekłam w mroku... Przez dwa lata błądziłam po świecie... Tutaj też nie mogę zostać. On mnie tu znajdzie, już znalazł. - wreszcie spuściłam wzrok.
- Boję się korzystać z tej złej mocy... Ja również nie umiem opanować siły. - poczułam na sobie jego współczujące spojrzenie.
Wreszcie ktoś poznał moją tajemnicę. Moje serce wypełnione było mieszanymi uczuciami. Ale w tych uczuciach wyczułam jedno, które od tak dawna mnie nie spotkało. To było szczęście, że go poznałam. Jednak ta historia sprawiła, że przeżyłam to wszystko na nowo. Równocześnie ogarnął mnie smutek... Znów zerknęłam na Percy'ego. Sama nie wiem, jak to zrobiłam, ale zmieniłam go w wilka i przytuliłam się do niego, zapominając o wszystkim.
<Percy?>
- Mam swój charakter? Jaki to ma być charakter? Jestem samotną, bezbronną, pozbawioną uczuć waderą, która boi się o jutro... - chłopak spojrzał na mnie.
- Bezbronna? - spytał.
- Bo ja... - westchnęłam.
Musiałam podzielić się z kimś tym co "leży mi na sercu". Wzięłam głęboki oddech i zaczęłam, nie przestając utrzymywać kontaktu wzrokowego.
- Urodziłam się w watasze Azarath. Mój ojciec zgwałcił moją matkę, by wydała na świat potwora, który ma za zadanie zniszczyć Ziemię i być następcą Niszczyciela Światów, najpotężniejszego demona w całym znanym wszechświecie. Ona znała swoje przeznaczenie. Nie zabiła mnie... Gdy się urodziłam, nasze stado wiedziało, że jestem jego córką. Byli przerażeni, ale nie wygnali nas. Byliśmy wilkami głębokiej wiary, wierzyliśmy w moc umysłu, naszym głównym zajęciem była medytacja i osiąganie wewnętrznego spokoju. Jednak czuli do mnie głównie współczucie i strach, dlatego od początku byłam samotna a jedynym towarzyszem była mi Luna, moja rodzicielka. Uczyła mnie kontroli umysłu, bym zrozumiała i zapanowała nad mocą przekazaną od ojca. Całe szczenięce życie poświęciłam budowie wewnętrznego świata. W moje pierwsze urodziny do naszej watahy przyszedł mój ojciec pod postacią wilka. Każdy z nas wiedział, że to się stanie. Jego futro było czarne jak smoła, a ciało było wychudzone. Jedynym kontrastem były dwie pary jego krwistych oczu. Lśniły samym blaskiem piekieł, jedno spojrzenie jest w stanie sprowadzić na złą drogę najwspanialszego wilka... Wszedł spokojnie do naszej jaskini i podszedł do mnie. Drogę zagrodziła mu matka, ale wystarczył jeden śmiertelny ruch łapą, by ją odepchnąć. Czułam, że umiera. Moje oczy wypełniły się łzami, ale Jego to nie interesowało. Zgrabnym machnięciem odnóży wyrwał mi skrzydła, a na pamiątkę mam pojedyncze pióra przy ogonie. Zrobił to po to, żeby rozerwać mi grzbiet, by z mojego ciała wyszedł uwięziony demon... Chciałam tylko spojrzeć na matkę moimi zamykanymi przez Śmierć ślepiami, a wtedy ona zrobiła coś, co na zawsze zostało w moim sercu. Jej sierść zaczęła lśnić najjaśniejszym światłem... Cząstka tego blasku została w moich oczach. Moje ciało również uzyskało nowe umiejętności. Jestem w stanie widzieć w ciemności, lub stać się niewidzialna. To właśnie tak uciekłam. Gdy Luna przestała się świecić, niebo stało się czarne, Słońce przesłonił Księżyc a ja uciekłam w mroku... Przez dwa lata błądziłam po świecie... Tutaj też nie mogę zostać. On mnie tu znajdzie, już znalazł. - wreszcie spuściłam wzrok.
- Boję się korzystać z tej złej mocy... Ja również nie umiem opanować siły. - poczułam na sobie jego współczujące spojrzenie.
Wreszcie ktoś poznał moją tajemnicę. Moje serce wypełnione było mieszanymi uczuciami. Ale w tych uczuciach wyczułam jedno, które od tak dawna mnie nie spotkało. To było szczęście, że go poznałam. Jednak ta historia sprawiła, że przeżyłam to wszystko na nowo. Równocześnie ogarnął mnie smutek... Znów zerknęłam na Percy'ego. Sama nie wiem, jak to zrobiłam, ale zmieniłam go w wilka i przytuliłam się do niego, zapominając o wszystkim.
<Percy?>
Od Tsume'a "Magiczna Jaskinia' cz.4" (cd.Kai/Ice/Nasari/Naaz/Desto)
Naaz do mnie podszedł i zapytał:.
- Co masz zamiar zrobić?
- Mam zamiar się stąd wydostać. - odparłem.
- Jaki plan?
- Brak jego.
Szliśmy w głąb jaskini zostawiając Desota z tyłu.
- Wiem, co trzeba zrobić! - krzyknął nagle.
Nagle wszystcy się zatrzymaliśmy.
- Dajesz blondi - powiedział Naaz.
Uśmiechnąłem się bezczelnie.
- O tym sercu z kamienia szlachetnego i tej magicznej jaskini jest legenda.
Zacząłem klaskać.
- Legenda to legenda idioto! To fikcja przekazywana ustnie od milionów lat!
- A jednak to już nie jest fikcja - patrzył poważnie.
Ja wraz z Naaz'em spojrzeliśmy na siebie powstrzymując śmiech.
- Serio wierzysz w bajki, naszych pradziadów? - powiedział drwiąco Naaz.
- Gdzie my jesteśmy?- odezwała się nagle Ice.
- Nie wiem, ale tu cudnie - stwierdziłem, zrobiłem pełny obrót podziwiając jeden z korytarzy jaskini ze ścianami z szmaragdu. Zwróciłem uwagę na tabliczkę "Miej oczy i umysł otwarty. Zawsze!" zauważyłem w podłodze, gdzie szła Nasari dół z kolcami. Szybko podbiegłem i ją pociągnąłem za siebie.
- Ała! - krzykęła.
- Powinaś podziękować, bo byś wpadła w następną pułapkę - powiedziałem.
-Dobrze Sherlocku - skomentował to Desoto.
- Wiem - zmierzyłem go wzrokiem.
- Oj przestań, być taki twardy - powiedział - Nawet kiedyś twarde zrobi się miękkie.
- Albo miękki w twarde - powiedziałem.
- Nie wierzę, że kiedyś byłeś miękki - stwierdził Naaz.
Spuściłem wzrok.
- Dobra koniec, musimy jakoś to ominąć.
- Racja - zgodził się Desoto. Zaczęliśmy się rozglądać.
- Mam coś! - krzyknęła Ice.
- Pokaż! - krzyknęliśmy jednocześnie z Desotem.
Podała mi do łap.
- Kostka Rubika z kamieni szlachetnych 7 na 7 na 7 - powiedziałem - Zrobię. Robiłem gorsze.
- E, Stary-zaczął Kai dając mi kartkę - Chyba coś do ciebie.
"Masz dwie minuty, jeśli nie dasz rady to koniec. Czas start!"
Zrobiłem wielkie oczy. Zegar za nami którego nie zauważyliśmy zaczął odliczać. Szybko zabrałem się do roboty.
- O co chodzi? - spytał się Kai.
- Nie przeszkadzaj - uciął Desoto.
Minuta i 29 sekund.
Zrobiłem dopiero dwie piąte kostki. Przekręcałem kostkę na wszystkie strony. Tak! Jest już jedna ściana. To dobry znak.
Minuta i 6 sekund.
Coraz bardziej przyśpieszałem.
57 sekund. Już trzy ściany.
Cztery! 43 sekundy.
Już prawie koniec.
23 sekundy.
-Cholera, ta jedna część!
Zacząłem przekładać. 14 sekund.
- No dawaj!
9 sekund.
- Proszę...
2 i pół sekundy.
- Błagam cię, Boże pomóż!
Koniec!
Wzdychałem jakbym biegł hektarami.
- I jak?! - krzyknęli wszyscy.
-Jak widzicie, żyjemy - wysapałem uśmiechając się.
Wszyscy zaczęli się śmiać jakbym powiedział dobry kawał. Ja położyłem się na ziemi. Byłem zmęczony.
- Nigdy nie ułożyłem tak wilkiem kostki w tak krótkim czasie - wyszeptałem do siebie.
<Desoto/Ice/Naaz/Nasari/Kai?>
- Co masz zamiar zrobić?
- Mam zamiar się stąd wydostać. - odparłem.
- Jaki plan?
- Brak jego.
Szliśmy w głąb jaskini zostawiając Desota z tyłu.
- Wiem, co trzeba zrobić! - krzyknął nagle.
Nagle wszystcy się zatrzymaliśmy.
- Dajesz blondi - powiedział Naaz.
Uśmiechnąłem się bezczelnie.
- O tym sercu z kamienia szlachetnego i tej magicznej jaskini jest legenda.
Zacząłem klaskać.
- Legenda to legenda idioto! To fikcja przekazywana ustnie od milionów lat!
- A jednak to już nie jest fikcja - patrzył poważnie.
Ja wraz z Naaz'em spojrzeliśmy na siebie powstrzymując śmiech.
- Serio wierzysz w bajki, naszych pradziadów? - powiedział drwiąco Naaz.
- Gdzie my jesteśmy?- odezwała się nagle Ice.
- Nie wiem, ale tu cudnie - stwierdziłem, zrobiłem pełny obrót podziwiając jeden z korytarzy jaskini ze ścianami z szmaragdu. Zwróciłem uwagę na tabliczkę "Miej oczy i umysł otwarty. Zawsze!" zauważyłem w podłodze, gdzie szła Nasari dół z kolcami. Szybko podbiegłem i ją pociągnąłem za siebie.
- Ała! - krzykęła.
- Powinaś podziękować, bo byś wpadła w następną pułapkę - powiedziałem.
-Dobrze Sherlocku - skomentował to Desoto.
- Wiem - zmierzyłem go wzrokiem.
- Oj przestań, być taki twardy - powiedział - Nawet kiedyś twarde zrobi się miękkie.
- Albo miękki w twarde - powiedziałem.
- Nie wierzę, że kiedyś byłeś miękki - stwierdził Naaz.
Spuściłem wzrok.
- Dobra koniec, musimy jakoś to ominąć.
- Racja - zgodził się Desoto. Zaczęliśmy się rozglądać.
- Mam coś! - krzyknęła Ice.
- Pokaż! - krzyknęliśmy jednocześnie z Desotem.
Podała mi do łap.
- Kostka Rubika z kamieni szlachetnych 7 na 7 na 7 - powiedziałem - Zrobię. Robiłem gorsze.
- E, Stary-zaczął Kai dając mi kartkę - Chyba coś do ciebie.
"Masz dwie minuty, jeśli nie dasz rady to koniec. Czas start!"
Zrobiłem wielkie oczy. Zegar za nami którego nie zauważyliśmy zaczął odliczać. Szybko zabrałem się do roboty.
- O co chodzi? - spytał się Kai.
- Nie przeszkadzaj - uciął Desoto.
Minuta i 29 sekund.
Zrobiłem dopiero dwie piąte kostki. Przekręcałem kostkę na wszystkie strony. Tak! Jest już jedna ściana. To dobry znak.
Minuta i 6 sekund.
Coraz bardziej przyśpieszałem.
57 sekund. Już trzy ściany.
Cztery! 43 sekundy.
Już prawie koniec.
23 sekundy.
-Cholera, ta jedna część!
Zacząłem przekładać. 14 sekund.
- No dawaj!
9 sekund.
- Proszę...
2 i pół sekundy.
- Błagam cię, Boże pomóż!
Koniec!
Wzdychałem jakbym biegł hektarami.
- I jak?! - krzyknęli wszyscy.
-Jak widzicie, żyjemy - wysapałem uśmiechając się.
Wszyscy zaczęli się śmiać jakbym powiedział dobry kawał. Ja położyłem się na ziemi. Byłem zmęczony.
- Nigdy nie ułożyłem tak wilkiem kostki w tak krótkim czasie - wyszeptałem do siebie.
<Desoto/Ice/Naaz/Nasari/Kai?>
niedziela, 20 lipca 2014
Od Desoto "Magiczna Jaskinia' cz.3" (cd.Kai/Tsume/Ice/Nasari/Naaz)
- Ja wiem o co tu chodzi! Zobaczyliśmy Kryształowe Serce, zwiastuje ono
przyjaźń. Po drodze do wyjścia będą czekały na nas pułapki. Każdy z nas
musi współpracować i pomagać. Słyszałem o tej historii od ojca -
powiedziałem z dumą.
Tsume'a coś ugryzło, więc się cały czas nie odzywał.
- Tsume, jak mamy przejść przez pułapki musimy współpracować. Nie możemy się kłócić - oznajmiła Ice.
Tsume tylko odwrócił głowę i szedł w stronę tunelu. Wszyscy sześcioro szliśmy krętym korytarzem.
Nagle natrafiliśmy na dziwną planszę. Na niej były różne rysunki. Przedstawiały one zwierzęta. Koło planszy widniał napis: "Jeden nieostrożny ruch i pułapką się zaniesie''. Znaczyło to, że jak ktoś ustanie na niewłaściwy obrazek, spotka go niemiła niespodzianka.
- Wiem o co tu chodzi. Graliśmy kiedyś w tę grę z Kai. Pamietasz Kai? - oznajmił Naaz.
- Pamiętam! - rzekł szczęśliwie.
Należało tylko skakać po planszy zgodnie z instrukcją. Dzięki Naaz'owi i Kai'owi przeszliśmy planszę bez rannych wilków.
<Kai/Ice/Nasari/Naaz/Tsume?>
Tsume'a coś ugryzło, więc się cały czas nie odzywał.
- Tsume, jak mamy przejść przez pułapki musimy współpracować. Nie możemy się kłócić - oznajmiła Ice.
Tsume tylko odwrócił głowę i szedł w stronę tunelu. Wszyscy sześcioro szliśmy krętym korytarzem.
Nagle natrafiliśmy na dziwną planszę. Na niej były różne rysunki. Przedstawiały one zwierzęta. Koło planszy widniał napis: "Jeden nieostrożny ruch i pułapką się zaniesie''. Znaczyło to, że jak ktoś ustanie na niewłaściwy obrazek, spotka go niemiła niespodzianka.
- Wiem o co tu chodzi. Graliśmy kiedyś w tę grę z Kai. Pamietasz Kai? - oznajmił Naaz.
- Pamiętam! - rzekł szczęśliwie.
Należało tylko skakać po planszy zgodnie z instrukcją. Dzięki Naaz'owi i Kai'owi przeszliśmy planszę bez rannych wilków.
<Kai/Ice/Nasari/Naaz/Tsume?>
Od Alexandra "Prawdziwe uczucie cz.6" (cd. Iloriel)
- Może pójdziemy do Różowego Lasu? - zapytałem.
- Dobrze. - odparła.
Powędrowaliśmy powoli, nigdzie się nie śpiesząc do lasu, gdzie wszystko jest ulubioną barwą większości wader. Rozkoszowaliśmy się letnimi promykami słońca, chłonąc je jakby nigdy już nie miałby się pojawić na tej żyznej ziemi. Słuchaliśmy dźwięcznego śpiewu każdego z ptaszków, które radośnie sobie fruwały bo bezchmurnym, błękitnym niebie, przebijając się przez ciepłe, lecz nie duszne powietrze, przez delikatne podmuchy wiatru niosące na cały świat najpiękniejsze z zapachów lata.
Gdy już doszliśmy do Różowego Lasu, szliśmy dalej bez słowa przed siebie. W końcu zatrzymałem się i spojrzałem jej głęboko w oczy barwy morskiej toni i zapytałem:
- Droga Iloriel, czy zechciałabyś zostać moją partnerką na zawsze i jeszcze dłużej?
<Iloriel?>
- Dobrze. - odparła.
Powędrowaliśmy powoli, nigdzie się nie śpiesząc do lasu, gdzie wszystko jest ulubioną barwą większości wader. Rozkoszowaliśmy się letnimi promykami słońca, chłonąc je jakby nigdy już nie miałby się pojawić na tej żyznej ziemi. Słuchaliśmy dźwięcznego śpiewu każdego z ptaszków, które radośnie sobie fruwały bo bezchmurnym, błękitnym niebie, przebijając się przez ciepłe, lecz nie duszne powietrze, przez delikatne podmuchy wiatru niosące na cały świat najpiękniejsze z zapachów lata.
Gdy już doszliśmy do Różowego Lasu, szliśmy dalej bez słowa przed siebie. W końcu zatrzymałem się i spojrzałem jej głęboko w oczy barwy morskiej toni i zapytałem:
- Droga Iloriel, czy zechciałabyś zostać moją partnerką na zawsze i jeszcze dłużej?
<Iloriel?>
Subskrybuj:
Posty (Atom)