Zacieśnianie więzi

W ramach lepszego zapoznania się ze sobą realizujemy comiesięczny projekt losowania osób, do których można napisać op. i dostać dzięki temu +3 pkt. do każdej z umiejętności (+1 pkt. do mocy).
Link do osób, które zostały wylosowane znajduje się tutaj. :)

poniedziałek, 28 lipca 2014

Od Asuny "Ta, która spadła z nieba cz.1" (cd. chętny)

Kręciło mi się w głowie, nie mogłam złapać równowagi. Spadałam w stronę ziemi, a za mną leciało czterech wojowników. Wyglądali tak samo. Pokryci czernią z potwornymi, pustymi, czerwonymi oczami. Każdy miał dwa pasy przełożone na krzyż wypełnione po brzegi broniami. Jeśli zaraz nie wyprostuję lotu uderzę w powierzchnię.
Zwróciłam swój nos w kierunku gleby. Łapy i skrzydła ułożyłam wzdłuż ciała i zaczęłam wirować jak śrubokręt. Przecinałam powietrze, niczym strzała. Dwieście metrów, sto, pięćdziesiąt, dwadzieścia, dziesięć, siedem... Wyprostowałam skrzydła i opuściłam łapy. Manewr zakończony pomyślnie. Wylądowałam na polance. Stałam i czekałam, aż moi prześladowcy mnie dogonią.
Ciepły wiatr muskał moją sierść, a słońce wydawało się tu jeszcze cieplejsze. Zielono soczysta trawa i fioletowe kwiaty. To był widok, niestety ci mordercy, którzy za mną gonią nie mają ochoty na podziwianie krajobrazów. Aż szkoda niszczyć te piękne tereny. Może udałoby mi się to załatwić szybko i bezboleśnie.
Zabójcy wylądowali kilka metrów przede mną. Kilka sekund przyglądali mi się, po czym każdy wyjął po dwa maczety. Ruszyli biegiem w moją stronę i rzucili bronią. Ja tylko stałam i przyglądałam się ich sztuczkom. Miecze przecinały powietrze lecąc ku mojej twarzy. Jednak zatrzymały się kilka centymetrów przed moim nosem. Odwróciły się i zaczęły napastować przeciwników. Pewnie byli zaskoczeni reakcją. Gdyby wiedzieli co potrafię zrobić... a to była jedna z moich umiejętności. Walczyli jak na wojowników przystało, ale niestety byli zbyt słabi. Niespodziewanie ktoś podszedł mnie od tyłu i rozproszył mój umysł. Maczety opadły. Podszedł do mnie jeden z amatorów i przyłożył do mojego gardła nóż. Uśmiechał się szyderczo, zdecydowanie mnie nie doceniali. Wysunęłam się z uścisku dryblasa i kilkoma zwinnymi ruchami uderzyłam łapą w jego słabe punkty, a dokładnie w łokieć, kark i środek kręgosłupa. Znieruchomiał i upadł. Zrobiłam to samo w wojownikiem, który przyłożył mi do szyi sztylet. Spojrzałam na dwóch pozostałych. Wreszcie zrobili coś sensownego - uciekli. Nagle ukazał się portal, który zabrał prześladowców.
- Czekaj! - Krzyknęłam i skoczyłam, ale dziura się zamknęła. Westchnęłam z bólem i odwróciłam się. Stał przede mną jakiś obcy wilk i patrzył się na mnie.
- Kim oni byli? I skąd się wzięli? - Zapytał.
- Eee... No cóż... Ja jestem z dość... wysoko położonej watahy... i oni... są naszymi wrogami i... się na mnie uwzięli... Nie wiem dlaczego, skoro i tak już nikomu nie zawadzam, przecież nie jestem w stanie wrócić... z powodu pewnych komplikacji... - wyjąkałam - A te tereny? Do jakiej watahy należą? I kim ty jesteś?

<Odpowie ktoś? Proszęęęę...> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz