Słuchałam go z uczuciem podobnym do zrozumienia. Gdy skończył zaczęłam
rozmyślać a nas otoczyła cisza przerywana szumem fal. Chciałam go
pocieszyć, powiedzieć coś, co poprawiłoby mu humor. Ale nie umiałam...
Może to tylko sztuczne, wytworzone przez posłańca mojego ojca. Ale
chciałam opowiedzieć mu coś o sobie.
- Mam swój charakter? Jaki to ma być charakter? Jestem samotną,
bezbronną, pozbawioną uczuć waderą, która boi się o jutro... - chłopak
spojrzał na mnie.
- Bezbronna? - spytał.
- Bo ja... - westchnęłam.
Musiałam podzielić się z kimś tym co "leży mi na sercu". Wzięłam
głęboki oddech i zaczęłam, nie przestając utrzymywać kontaktu
wzrokowego.
- Urodziłam się w watasze Azarath. Mój ojciec zgwałcił moją matkę, by
wydała na świat potwora, który ma za zadanie zniszczyć Ziemię i być
następcą Niszczyciela Światów, najpotężniejszego demona w całym znanym
wszechświecie. Ona znała swoje przeznaczenie. Nie zabiła mnie... Gdy się
urodziłam, nasze stado wiedziało, że jestem jego córką. Byli
przerażeni, ale nie wygnali nas. Byliśmy wilkami głębokiej wiary,
wierzyliśmy w moc umysłu, naszym głównym zajęciem była medytacja i
osiąganie wewnętrznego spokoju. Jednak czuli do mnie głównie współczucie
i strach, dlatego od początku byłam samotna a jedynym towarzyszem była
mi Luna, moja rodzicielka. Uczyła mnie kontroli umysłu, bym zrozumiała i
zapanowała nad mocą przekazaną od ojca. Całe szczenięce życie
poświęciłam budowie wewnętrznego świata. W moje pierwsze urodziny do
naszej watahy przyszedł mój ojciec pod postacią wilka. Każdy z nas
wiedział, że to się stanie. Jego futro było czarne jak smoła, a ciało
było wychudzone. Jedynym kontrastem były dwie pary jego krwistych oczu.
Lśniły samym blaskiem piekieł, jedno spojrzenie jest w stanie sprowadzić
na złą drogę najwspanialszego wilka... Wszedł spokojnie do naszej
jaskini i podszedł do mnie. Drogę zagrodziła mu matka, ale wystarczył
jeden śmiertelny ruch łapą, by ją odepchnąć. Czułam, że umiera. Moje
oczy wypełniły się łzami, ale Jego to nie interesowało. Zgrabnym
machnięciem odnóży wyrwał mi skrzydła, a na pamiątkę mam pojedyncze
pióra przy ogonie. Zrobił to po to, żeby rozerwać mi grzbiet, by z
mojego ciała wyszedł uwięziony demon... Chciałam tylko spojrzeć na matkę
moimi zamykanymi przez Śmierć ślepiami, a wtedy ona zrobiła coś, co na
zawsze zostało w moim sercu. Jej sierść zaczęła lśnić najjaśniejszym
światłem... Cząstka tego blasku została w moich oczach. Moje ciało
również uzyskało nowe umiejętności. Jestem w stanie widzieć w ciemności,
lub stać się niewidzialna. To właśnie tak uciekłam. Gdy Luna przestała
się świecić, niebo stało się czarne, Słońce przesłonił Księżyc a ja
uciekłam w mroku... Przez dwa lata błądziłam po świecie... Tutaj też nie
mogę zostać. On mnie tu znajdzie, już znalazł. - wreszcie spuściłam
wzrok.
- Boję się korzystać z tej złej mocy... Ja również nie umiem opanować siły. - poczułam na sobie jego współczujące spojrzenie.
Wreszcie ktoś poznał moją tajemnicę. Moje serce wypełnione było
mieszanymi uczuciami. Ale w tych uczuciach wyczułam jedno, które od tak
dawna mnie nie spotkało. To było szczęście, że go poznałam. Jednak ta
historia sprawiła, że przeżyłam to wszystko na nowo. Równocześnie
ogarnął mnie smutek... Znów zerknęłam na Percy'ego. Sama nie wiem, jak
to zrobiłam, ale zmieniłam go w wilka i przytuliłam się do niego,
zapominając o wszystkim.
<Percy?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz