Akurat szłam na ulubioną skałę przy łące, chcąc oddać się medytacji.
Byłam niewidzialna, dlatego nie dziwiłam się, że ktoś na mnie wpadł.
Przy moim upadku przestałam się koncentrować i moja sierść wróciła do
normy. Natychmiast wstałam i spojrzałam na obcego basiora. Zaczął
przepraszać i zadawać mi pytania z uśmiechem, naturalnie, ja miałam
obojętny wyraz pyska.
- Nazywają mnie Des. Tak... Wataha Magicznych Wilków. Jeśli chcesz, mogę zaprowadzić Cię do Alfy. - mruknęłam.
- Byłbym wdzięczny. - odpowiedział i ruszyliśmy.
Kątem oka go obserwowałam, jego mimikę i ruchy. Uwielbiałam to robić,
zapewniało mi to dużo informacji o danej osobie. Widziałam też, że
często na mnie spoglądał, jednak nie reagowałam na to specjalnie. Basior
opowiadał mi to i owo o sobie, a ja słuchałam milcząca. Później, gdy
skończył opowiadać historię, dochodziliśmy akurat do jaskini Kiiyuko.
- Zawsze taka jesteś? - spytał, a delikatny uśmiech nie schodził z jego pyska.
- Jaka? - podniosłam wzrok na wilka.
- Taka cicha i skryta... - na co ja wzruszyłam barkami.
- Tak już mam... Najwyraźniej nie jestem typowa. - przyśpieszyłam odrobinę.
Zapadła cisza przerywana szmerem wiatru, czyjąś głośną rozmową i śpiewem ptaków. Doszliśmy do groty Kii.
- To tutaj. - powiedziałam i odeszłam.
- Mam nadzieję, że jeszcze się zobaczymy... - szepnął na pożegnanie i wszedł do środka.
<Tamorayn?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz