Kolejny zwykły dzień w watasze. Miałem dzisiaj wolne, bo inny wilk
pilnował terenów watahy. Nie miałem co robić w jaskini więc wybrałem się
na spacer. Poszedłem nad kąpielisko, aby się ochłodzić bo dzień był
upalny. W końcu jest lato. Na miejscu wskoczyłem do wody i pływałem.
Woda była przyjemnie chłodna.
"Tego mi było trzeba" - pomyślałem.
Zanurkowałem ostatni raz i wypłynąłem po drugiej stronie jeziora.
Wyszedłem na brzeg, otrzepałem się z wody i położyłem na piasku, aby
wysuszyć futro. Przez to pływanie zrobiłem się głody. Pobiegłem do lasu
po sarnę. Długo nie musiałem jej gonić. Złapałem ją gdy wbiegała na
polanę. Wziąłem ją w zęby i ruszyłem do domu. Wracając przez las
ujrzałem różową waderę.
"O, Sora" - pomyślałem - "Może zje ze mną. Sam nie dam rady"
Zacząłem iść w jej stronę.
"Zmieniła fryzurę?" - zastanawiałem się - "Wygląda jakoś inaczej"
- Hej Sora, to ty?
<Sagrina?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz