- HAHAHAHA! - zaśmiał się złowieszczo.
- Artemis? - spytałem.
- Ja już nie mam na imię Artemis... Jestem Mroczny Wilk Nocy - dalej się śmiał -
A teraz mam tylko dwie rzeczy na głowie: sprowadzić wieczną noc i
zniszczyć CIEBIE! - krzyknął prawie trafiając uderzeniem we mnie
czarnego śmiercionośnej magii do walk.
Wyleciałem z pałacu i zaczęła
się bitwa. Lataliśmy między ''zamkiem''. On cały czas mnie gonił. W
końcu chwila nieuwagi, i trafił we mnie. Spadłem na ruiny. Straciłem
przytomność. Wreszcie się ocknąłem.
- Nie, bracie... Nie mam wyboru... - powiedziałem w myślach.
Wysłałem
za pomocą magii , wiadomość do Nasari. Wiadomość przyszła do Nasi kiedy
akurat polowała. Na niebie pokazał jej się moja sylwetka, która
powiedziała do niej, by otworzyła tajemniczą skrzynię, którą mam w
jaskini. Najwyraźniej Nasi przerwała polowanie i pobiegła do jaskini.
Otworzyła skrzynię. Dostała tylko błysku w oczy i to co było w skrzyni
zniknęło. Potem koło mnie pojawiły się 2 klejnoty. Posiadały w sobie
wielką magię... Dzięki nich mogłem powstrzymać brata. Wzbiłem się w
powietrze i poleciałem z nimi na dziedziniec. Stał tam i głosił
przemowę.
- Stój, bracie! Tak wcale nie musi być. Przejdź na stronie dobra, to nic się nie stanie... - powiedziałem przekonująco.
- Chyba śnisz! - powiedział strzelając we mnie strugą czarnej mocy.
Tym razem wyminąłem uderzenie.
-
Jak nie chcesz pokoju, w imieniu wszystkich na świecie WYGANIAM CIĘ NA
KSIĘŻYC! - krzyknąłem wyjmując klejnoty. Z nich wystrzeliła prawdziwa
tyle że magiczna tęcza. Objęła Artemis'a i wysłała go na księżyc.
Zemdlałem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz