Zacieśnianie więzi

W ramach lepszego zapoznania się ze sobą realizujemy comiesięczny projekt losowania osób, do których można napisać op. i dostać dzięki temu +3 pkt. do każdej z umiejętności (+1 pkt. do mocy).
Link do osób, które zostały wylosowane znajduje się tutaj. :)

poniedziałek, 30 czerwca 2014

Od Leo "Czy to randka?... cz.3" (cd. Valixy)

   - Hm... Może do wodospadu na prysznic?
   - Może być. Każdemu przydałby się chłodna kąpiel rano na przebudzenie. - zaśmiała się.
    Już za kilka minut byliśmy przy naszym celu, ponieważ nie było to wcale tak daleko. Valixy na start z rozbiegu i bez ostrzeżenia wskoczyła do wody rozpryskując ją na wszystkie strony, tak że wyglądałem jak mops. Przez chwilę nim nie mówiłem, a ona się we mnie wpatrywała z lekkim zmieszaniem, zastanawiając się jak na to zareaguję, ale wtedy zacząłem się śmiać i wskoczyłem do niej do wody.
    Pluskaliśmy się tak przez kilka minut, a potem poszedłem pod sam wodospad i woda zlatywała mi prosto na głowę. Musiało to naprawdę śmiesznie wyglądać, bo Valixy się ze mnie śmiała na cały głos.
    Gdy wyszliśmy z wody, ja pierwszy się otrzepałem, lecz moja "suchość" szybko się skończyła. Valixy wychodziła z wody jako druga, więc ona również wpadła na pomysł, żeby natychmiast pozbyć się wody z futra, dlatego też ja ponownie byłem mokry, co znowu rozbawiło waderę.

   - Zgłodniałam. - jęknęła wadera, gdy już całkowicie się osuszyliśmy, wygrzewając się w słońcu.
   - Może urządzimy małe polowanie? Mi też trochę burczy w brzuchu...
   Moje słowa potwierdziło donośne mruczenie mojego żołądka, proszącego o nakarmienie go.
   - Jestem głodna jak wilk! - rzekła, a ja dostałem ataku śmiechu przez tego suchara.
Poszliśmy do Zielonego Lasu, by upolować sobie coś, a gdy już udało nam się coś zdobyć powiedziałem:
   - No i mamy naszego "Fast Fooda"...
   - Oj tak, tylko że dużo lepszego! - śmiała się cała umazana krwią. Widać było, że jej smakuje.

   Po jedzeniu wyłożyliśmy się do góry brzuchami i opowiadaliśmy sobie nasze przygody z dzieciństwa.
   - Wiedziałem, że się z bratem nie lubisz, ale że aż tak, żeby podkładać mu igły na legowisko, to się nie spodziewałem.
   -  Taaa... Albo dobre było jeszcze to jak udawałam, że się topię, a on próbował mnie ratować. Potem to on się topił, a nie ja, bo ja już byłam na powierzchni, a on mnie szukał w głębinach... Ale potem od ojca mi się dostało.
  - Aha... No to w sumie rozsądna kara, bo jak nie patrzeć, to jednak nieźle przeskrobałaś. A co jeżeli by się utopił?
  Wadera zaśmiała się.
   - Cytujesz mojego ojca. Ryczałabym całe dnie, bo nie miałabym komu się psocić.
   Roześmiałem się i powiedziałem:
   - Ta miłość do rodzeństwa...
   - A ty miałeś braci lub siostry?
   - Nie. Byłem jedynakiem. Przyjaźniłem się z Trey'em.
   - To ten który zginął u nas?...
   - Tak. Ale teraz ty jesteś moją przyjaciółką. - uśmiechnąłem się szczerze. - Trzeba cieszyć się tym co jest dzisiaj, a nie rozczulać się nad tym, co było kiedyś.
   - No w sumie racja. - podniosła się i dodała: - No to gdzie teraz idziemy?
   - No nie wiem... Tam gdzie nas łapy poniosą. Bawimy się w berka jak małe szczeniaki?
   - Jasne! Berek!
   Już ruszyła prawie zwalając mnie z łap. Biegła najszybciej jak tylko może.
   - Rety... Szybka jest!
   Pobiegłem za nią. W końcu udało mi się ją doścignąć i szturchnąłem ją i krzyknąłem:
   - Berek!
   Ja wiedziałem gdzie biec i po co, bez jej świadomości o moim "planie". Nie mam pojęcia skąd u mnie taka pewność siebie i adrenalina, ale warto z niej skorzystać. Obróciłem się sprawdzając, jak daleko jest ode mnie, a gdy upewniłem się, że jest wystarczająca odległość od nas, wziąłem ostry zakręt wbiegając do lasu różniącego się od tego, w którym wcześniej byliśmy. Tak jak myślałem, w ogóle nie zwróciła uwagi gdzie wbiegła, tylko była skupiona na dogonieniu mnie.
   Była tutaj gęstsza roślinność, więc schowałem się, i zerwałem najładniejszego różowego kwiatka i stanąłem tak, żeby wadera mnie zauważyła. Zatrzymała się widząc, że stoję i mam coś dla niej. Gdy podeszła powiedziałem:
   - Oto prezent dla ciebie. Piękny kwiat dla jeszcze piękniejszej wadery. Czy zostaniesz moją partnerką?
   Patrzyłem na nią szczerze, lekko bojąc się jej reakcji, a jeszcze bardziej odmowy.

<Valixy?>

Od Percy'ego "Nowe zdolności cz.3" (cd. Desari)

    Odwróciłem zmieszany wzrok, a następnie głowę. Milczałem niczym grób. Nie powinienem nieznajomym opowiadać mojej historii, która i tak jest nieciekawa. Zanudziłbym kogoś na śmierć.
    - Tak się składa, iż... - przerwałem. - Iż niektórymi mocami po prostu nie umiem się posługiwać. - skierowałem swój wzrok na czarną waderę.
    Czekałem, aż ze mnie zakpi, a ja będę musiał odejść. Tak się jednak nie stało.
    - A co ja mam z tym wspólnego? - zapytała obojętnie.
    - Jesteś pierwszym wilkiem, jakiego spotykam od kilku miesięcy. - odpowiadam. - Miałem nadzieje, że wyraziłabyś zgodę na ''naukę'', a raczej zapoznanie się z mocami. - mówiłem, a po chwili dopowiadam - Sam nie wiem jakie one są.
    Wzruszyłem ramionami i odszedłem w ciszy niczym nie zmieszany.

< Desari? Nie wiedziałam co napisać, brak weny ;_; >

niedziela, 29 czerwca 2014

Od Lamora "Najpiękniejszy dzień mojego życia"

    Obudziłem się wcześnie rano. Zjadłem śniadanie i postanowiłem pójść na spacer. Przedzierając się przez krzaki do jeziora, nagle wpadłem na jakąś wilczyce.
    - Bardzo cię przepraszam. - powiedziałem. - Nic ci nie jest?
    - To ja przepraszam - odparła. - nie nic mi nie jest. A przy okazji jestem Sasha.
    - Ja Lamor. - wybełkotałem.
    Miała przepiękne oczy... "Lamor przestań się tak gapić! Jeszcze coś sobie pomyśli!" - skarciłem się w myślach.
    - Jesteś nowy? Nigdy wcześniej cię nie widziałam. - Spytała. - Kiedy do nas dołączyłeś?
    - Tak, prawie nowy. Dołączyłem 22, czyli w niedziele.
    - Och, nie wiedziałam że jest ktoś nowy. Przyszłabym cię przywitać. Idziesz nad jezioro? Może się ścigamy? Kto ostatni to zgniłe jajo! Start!! - wykrzyknęła.
    I ruszyliśmy. Oczywiście byłem pierwszy.
    - Wiesz? Fajny jesteś. Nie wiem jak ty, ale ja wskakuję do wody!
    I wskoczyła do wody.
    - Choć woda jest świetna!
    - No dobrze. Uwaga skacze!!
    Ha, bawiliśmy się jak dzieci! Gdy poczuliśmy że nam burczy w brzuchach, wyskoczyliśmy z wody.
    - Hej, może przyjdziesz do mnie? Zapraszam cię na obiad - Zaproponowałem. - będzie fajnie.
    - Z przyjemnością. - odparła.
    - No to chodźmy!
    Zaprowadziłem ją do mnie i kazałem siadać przy stole. Podałem soczystego, młodego jelenia. Umm, mniam! Jak pachniał! Gdy zaczęliśmy jeść, spytałem:
    - Masz może jakieś hobby, zainteresowanie?
    - Kocham śpiewać i tańczyć, czasami coś tam nabazgrze. A ty?
   - Ja? Lubie uprawiać sport.
    - Hmm, ja nawet też czasami. Nie będę ci zawracać dalej głowy. Dziękuję za obiad. Już idę. Musze dokończyć obraz. Pa, pa do zobaczenia.
    Nagle zrobiła coś niezwykłego, podeszła i POCAŁOWAŁA MNIE!!! Jeszcze raz mi podziękowała i wyszła. To był najpiękniejszy dzień mojego życia!!!

sobota, 28 czerwca 2014

Od Desari "Nowe zdolności cz.2" (cd. Percy)

    Parę tygodni po spotkaniu z Nim zdążyłam się uspokoić. Tak to przynajmniej wyglądało. Całe dni medytowałam, układając nowe scenariusze przyszłości. Tak jakoś wyszło, że z mojego roztrzęsienia nie zdążyłam odejść z tej watahy. W sumie, nawet nikogo prócz Kiiyuko nie poznałam. Specjalnie mnie to nie przejęło. To dobrze, że nikt mnie jeszcze nie spotkał.
   - I tak nie będą za mną tęsknić. - powtarzałam w duchu. Ale cóż... Tego dnia próbowałam porozumieć się z matką. Nigdy tego nie próbowałam, ale teraz byłam bezradna. Może mi się uda... Może ona będzie wiedziała, co robić. Ale to było trudne. Nie miałam wystarczająco dużej mocy, żeby wejść w umysł ducha. Trudno, musiałam to zrobić.
   Unikając reszty członków tego nieprzeciętnego stada upolowałam drobny posiłek w postaci wiewiórki i znalazłam ciche miejsce na skale pośrodku łąki. Skupiłam się, a kula many krążyła wokół mnie tworząc najróżniejsze świetliste ścieżki. Nic nie zakłócało harmonijnej ciszy prócz paru owadów lecących w znanym tylko sobie celu, oraz bicia mojego serca.
   Czas upływał szybko, a ja skoncentrowana starałam się odnaleźć jedną zbłąkaną wśród innych duszę. Niestety, nie mogłam jej odnaleźć. Ale znalezienie jej było najłatwiejsze w tym wszystkim. Wreszcie natrafiłam na jakiś znak jej obecności. Wtedy wczułam też inną, materialną postać. Postać ta zbliżała się do mnie coraz bardziej, co wytrącało mnie z równowagi, zachowałam jednak spokój. Kiedy znalazłam się z nim twarzą w twarz (lub raczej pyskiem w pysk) otworzyłam szeroko złote ślepia i spojrzałam zdekoncentrowana na niego.
   - Czego chcesz? - w mojej głowie nastał zupełny chaos. Wszystko za sprawą niewinnego basiora, który nie wiedzieć czemu spotkał akurat mnie. Wilczur patrzył na mnie zmieszany. Każda wadera w takich okolicznościach pewnie poczułaby się głupio i rozpoczęła rozmowę, jednak ja najeżyłam sierść i zeskoczyłam ze skały, a kula zmaterializowanej energii rozprysła się w eterze. Samiec skulił odrobinę ogon.
   - Pytałam, czego chcesz? - mruknęłam. Wilk wyprostował się.
   - Chciałem się dowiedzieć, czy jesteś zwierzęciem z magicznymi mocami.
   - Moje złote oczy zetknęły się z jego czerwonymi.
   - Tak, czemu chcesz to wiedzieć? - Czekałam, za jego odpowiedzią.

<Percy?>

piątek, 27 czerwca 2014

Od Percy'ego "Nowe zdolności cz.1" (cd. chętna wareda)

 Tamtej nocy przeczuwałem, że... coś się stanie. Coś złego. Wyszedłem z mojej jaskini spacerując na około Czarnobylskiego zakładu. Ku mojemu zdziwieniu, dołączył się do mnie Sun - mój dwuletni brat. Mało wiedział o życiu, w końcu nie dawno stał się dorosłym basiorem. Po drodze jakoś na specjalnie nie gadaliśmy. Jako iż jesteśmy rodzeństwem, nienawidzimy siebie nawzajem, ale jak każdy troszczymy się o siebie.
  - Znalazłeś sobie już kogoś? - spytał nieśmiało.
  - Aż tak intryguje cię moje życie osobiste? - spojrzałem na niego.
  - Gdybyś kogoś miał, od razu byś powiedział... A może jesteś homo? - zaczął chichotać wrednie.
  Podniosłem łapę i uderzyłem go w głowę.
  - Uspokój się zboczeńcu. Niby jesteś dorosły, ale rozumu zero w tej głowie.
 - Dobra, weź...
 Kazałem bratu wracać do domu. Ciągle mówił jakie to on ''laski'' widział. Stawało się to już nudne. Nie interesuje się zazwyczaj waderami. Jakoś... nie chcę mieć na razie partnerki. Jako maluch nie miałam zbyt wielu przyjaciół i niech tak zostanie.
****
 Od dawna kusiło mnie do zobaczenia co jest w środku reaktora. Padło na reaktor 4. Wtedy nie wiedziałem, że zrobiłem źle. Polazłem do niego jak ostatni debil.
 Cóż... w środku nic ciekawego. Godzina 1:23 w nocy, przynajmniej tak podawał zegar na wielkiej wieży. Wtedy to się zaczęło... Nagle rozległ się wielki wybuch, po chwili pojawił się ogromny ogień. Instynkt podpowiedział mi ucieczkę. Jak pomyślałem, tak zrobiłem. Przedzierałem się przez płomienie, a na około mnie krzyki, panika. Gdy wydostałem się z piekła, od razu pobiegłem do jaskiń wilków.
****
 Nic nie musiałem robić, pożar widać było doskonale, więc już prawie wszyscy się ewakuowali. Sprawdzałem jako ostatnie jaskinie, gdy obok mnie stanęła Kayah - moja matka.
  - Sun zniknął. - wyszeptała ze łzami w oczach.
  - Jak to? Kazałem mu wracać. - zdziwiłem się.
  - Jak mu kazałeś, skoro go tu nie ma! - krzyknęła.
  Odwróciłem się spoglądając to na moją matkę, to na elektrownię. Od razu ruszyłem w poszukiwaniach.
  - Percy! - usłyszałem za sobą, lecz nie zatrzymałem się.
****
 - Sun! - krzyknąłem widząc basiora.
 Podszedł do mnie, a ja dałem mu wyraźny znak do ucieczki. Po chwili oboje biegliśmy równo. On jednak mnie wyprzedził.
  - Wymiękasz? - zawołał.
  - Nie... Ratuj się. - zacząłem zwalniać i krztusić się.
 ''Chyba za dużo nawdychałem się tego świństwa'' - powtarzałem sobie w myślach. Nogi się pode mną ugięły - upadłem ciężko na trawę zamykając oczy ze zmęczenia.
 - Piękne niebo, do zobaczenia na drugim świecie... - szeptałem, a z sekundy na sekundę serce pracowało wolniej, aż w końcu staje w miejscu. Umieram.
****
 Nie wiadomo z jakich przyczyn, otworzyłem oczy. Rozejrzałem się przerażony dokoła. Obok mnie jakiś nieznany mi wilk, pewnie medyk. Wnioskowałem to po jego masce na pysku.
  - Przebudził się. - szepnęła wadera czuwająca nade mną. - Leż spokojnie...
 Basior podszedł do mnie bliżej i zbadał.
  - Nie ma wątpliwości - hibernacja. - mruknął. - Jak ci na imię?
  - Percy. - odparłem, chociaż przeszłość widziałem jak przez mgłę. - Dlaczego zmartwychwstałem?
****
 Kilka tygodni potem, pozwolili mi wyjść z kliniki. Dowiedziałem się, że... już nie jestem zwykłym wilkiem. Uzyskałem jakieś nadprzyrodzone moce, nad którymi nie do końca panuje... Zmienił mi się też wygląd. Jestem dziwniejszy, uzyskałem nowy pseudonim - Jared. Postanowiłem zabrać się za szukanie jakiegoś wilka, który też ma takie moce. Maszerując przez łąkę, napotkałem waderę bawiącą się jakąś kulą, która unosiła się na jej łapami. Siedziała samotnie na skale. Patrzyła się w dal zmęczonym i znudzonym wzrokiem.
  - Em... - podszedłem bliżej. - Przepraszam, jesteś może zwierzęciem z magicznymi mocami? - zapytałem nieśmiało.
 Pytanie było dziwne... Bardzo. Pierwszy raz spotykam się z taką sytuacją, ona pewnie też.

<Jakaś chętna wadera>

Od Valixy "Czy to randka?... cz.2" (cd. Leo)

- Jasne, czemu nie? Spacerek od rana jeszcze nigdy nikomu nie zaszkodził...
Przeciągnęłam się i wyszłam z nim z jaskini. Słońce właśnie wstwało dając pomarańczowo-złote plamy na bladoniebieskim niebie i rzucając długie cienie na wysokie drzewa.
- To moja ulubiona pora... - szepnęłam zafascynowana.
- Moja też. Wtedy mogę być naprawdę sobą. - odpowiedział.
Gdy już nasyciliśmy tym widokiem oczy, powiedziałam z entuzjazmem:
- No to gdzie się wybieramy?

<Leo?>

niedziela, 22 czerwca 2014

Od Leo "Czy to randka?... cz.1" (cd. Valixy)

    Nie mogłem przestać o tym myśleć przez cały tydzień. W końcu odważyłem się. Rano, gdy tylko słońce wstało, a ja odzyskałem swoją prawowitą postać, pierwsze co zrobiłem to prędko pobiegłem do Valixy.
    Jeszcze słodko spała, kiedy ja wpadłem do jej jaskini, ślizgając się na kamiennej płycie i wbijając się w twardą ścianę. Przy tym łomocie wadera niezadowolona przez nagłą pobudkę uniosła zaspany łeb i mruknęła:
- Co się stało, Leonardzie, że tak wcześnie mnie odwiedzasz?
- Eee... N-nic. - jąkałem się zakłopotany nadal leżąc na ziemi.
- Czyścisz mi podłogę? - zgadywała.
- Nie... - podniosłem się i wziąłem głęboki oddech, żeby w końcu jej to powiedzieć prosto w twarz, czego obawiałem się od kilku tygodni: - Czy chciałabyś iść ze mną na spacer?

<Valixy?>

Od Desari "On cz.1" (cd. chętny)

   Gdy na niebie zabłysły pierwsze promienie Słońca, wyszłam ze swojego prowizorycznego schronienia złożonego z kilku gałęzi i żywicy i podeszłam do małego źródła płynącego niedaleko.
   - Dzisiaj mija Twój trzeci rok, starzejesz się Des. - mruknęłam wpatrując się w swoje wykrzywione odbicie.
   - No jubilatko, uczcijmy to królikiem. - zaczęłam węszyć w powietrzu, w poszukiwaniu smacznego kłapoucha. W końcu woń zwierzęcia zetknęła się z moim nosem i już po chwili w moim pysku zagościło niewielkie stworzenie z drgawkami pośmiertnymi. Po tym posiłku złożyłam swój "dom " i chwyciłam w szczękę dwie linki, które trzymały patyki. Ruszyłam w nieznanym kierunku.
    Po kilku godzinach spokojnego kłusu moje nozdrza zadrżały.
   - Wataha? - szepnęłam i natychmiast skręciłam. Nie mogłam trafić na stado, akurat dzisiejszej nocy. To było zbyt niebezpieczne. Ale cóż, szłam dalej starając się zachować odpowiednią odległość...
   - Na dłuższą metę dawno nie widziałam żadnego wilka, który nie był moją ofiarą. Może zatrzymam się u nich, chociaż na kilka nocy... - myślałam nad tym. W stanie zamyślenia szłam szybko, by przypadkiem nie natrafić na jakiegoś psowatego.
    Wtedy znów poczułam obecność innego wilka. Moje oczy zabłysły złotym kolorem i stałam się niewidzialna. Cofnęłam się w krzaki. Biało-różowa samica zatrzymała się w miejscu, w którym byłam i pociągnęła nosem, rozglądając się. Szybko ją przeskoczyłam i cwałem pobiegłam przed siebie, a moja sierść wróciła do normy. Wilczyca rozpoczęła pościg. Z bagażem na grzbiecie nie mogłam osiągnąć dużej prędkości więc zatrzymałam się, zrzuciłam gałęzie i najeżyłam sierść, a wadera zahamowała. Rzuciłam w jej kierunku kulę zmaterializowanej energii, jednak ona uniknęła pocisku.
    - Nie bój się, nic Ci nie zrobię. - powiedziała przyglądając się wypalonej trawie w miejscu, gdzie trafiła biała mana.
    - Więc czemu mnie gonisz? - pokazałam długie, białe kły.
    - Wyczułam coś, chciałam sprawdzić co to jest i tym czymś okazałaś się Ty. - rzekła biała.
    - Trafiłam tu przypadkiem, już idę. - chwyciłam w pysk linki i ruszyłam powoli, dysząc ciężko, nie tyle ze zmęczenia, co ze zdenerwowania. W końcu zbliżał się wieczór, coraz bliżej do mojego spotkania z Nim.
    - Zaraz zapadnie zmrok, a jeśli tu trafiłaś, to może zostaniesz, chociaż na jedną noc?
    Już chciałam się wykręcić, ale moje oczy zaczęły zmieniać kolor na czerwony.
   - Dobrze. - wzięłam swój ekwipunek i poszłam za waderą.
   - Co się dzieje z Twoimi oczami? - spytała. Serce mi zabiło.
   - Emm... pyłki? - rzuciłam. Samica wzruszyła barkami i odprowadziła mnie do małej jaskini.
   - Odpowiada Ci? - uśmiechnęła się życzliwie.
   - Przytulna. Dzięki. - nie odwzajemniłam uśmiechu. Od dwóch lat się nie uśmiechałam.
   - Nie ma za co... Jak coś, nazywam się Kiiyuko. - wilczyca wyszła, a ja zrzuciłam gałęzie z grzbietu i sprawdzając czy nikogo nie ma w okolicy, zaczęłam medytację. W samą porę, gdyż Słońce schowało się za koronami drzew, a bezgwiezdna noc dodawała jeszcze więcej mrocznej atmosfery.
    Moim umysłem zawładnął On... Najpierw pokazał mi umierającą matkę. Jej krzyk spowodował, że z moich ślepi popłynęły łzy. Potem mój krzyk. Ten, który wydałam, kiedy wyrywał mi skrzydła. Potem przepowiednia. Myślałam, że to już koniec. Ale nagle zobaczyłam jego krwiste, czerwone oczy.
    - Pamiętaj Desari... To się zbliża... - przez moje ciało przeszły jakby tysiące igieł. Wrzasnęłam z bólu... I zemdlałam.

RP pt. "Pogromcy smoków" - Kiiyuko (kolejka 2)

- Jest noc, lepiej go tu nie sprowadzać. - wytłumaczyłam. - Poczekajmy do rana.
- Fakt.
Wtedy coś mi się przypomniało.
- Która jest godzina?
- Coś koło trzeciej nad ranem. - powiedziała Ifus. Na tą wiadomość Valixy automatycznie ziewnęła i powiedziała:
- Może się prześpimy? Jutro mamy przecież ciężki dzień...
Wszystkie spojrzałyśmy jak na komendę na Alexa. Był tu jednym basiorem. W jaskini było niewiele miejsca, więc musieliśmy spać koło siebie, dlatego zapytałam:
- No dobrze, a kto będzie spać przy naszym jedynym kawalerze?
Zapanowała cisza. Było słychać tylko deszcz na dworze.
- Może on będzie spać pod ścianą, a ja obok niego, bo jesteśmy w końcu rodzeństwem, prawda? - zaproponowała Valixy.
- Dobry pomysł. Tylko się do mnie nie przytulaj w nocy... - powiedział Alex do bliźniaczki, na którego słowa się roześmiałyśmy.
*****
Spaliśmy tak: pod ścianą Alex, obok niego Valixy, ja przy niej, a Ifus pod drugą ścianą zajmując całą pozostałą szerokość jej jaskini.
Najwięcej miejsca zajęła Valixy, która nie spała normalnie, tylko się rozwaliła kładąc lewą łapę na plecach brata, a prawą na moim nosie. Za nic w świecie nie mogłam jej obudzić.
Później miałam trochę więcej przestrzeni, bo wadera wbrew uwadze Alexa przez sen się do niego przytuliła.

******
Następnego ranka obudziło nas nagłe nadejście Leo. Tak konkretniej to nas obudził łaskocząc po nosach...

KOLEJKA RP: Kiiyuko, Alexander, Leo/Shadow, Ifus, Valixy 

niedziela, 8 czerwca 2014

Od Nari "Ucieczka z rodzinnej watahy cz.2"


- Wszystko w porządku - powiedziałam. - Dzięki, że pomogłeś mi się wydostać.
- Musiałem pomóc niewinnej osobie. Ty jesteś Nari, prawda? - zapytał.
- Tak, a ty jesteś...?
- Mike.
Szliśmy przed siebie w upartym milczeniu. Kilka godzin dość męczącej wędrówki później spotkaliśmy stojącą na łące pośród wielu barwnych kwiatów zamyśloną białą waderę. Mike podszedł do niej bliżej i zaczął mówić:
- Hej jestem Mike, a to jest Nari, szukamy watahy, do której moglibyśmy dołączyć.
- Ja jestem Kiiyuko, samica Alfa. - powiedziała przyjacielsko wadera.
- Czy możemy dołączyć do twojej watahy? - zapytałam. Kiiyuko pokiwała z uśmiechem głową. 
No i właśnie tak dostałam się do tej watahy. Mam nadzieję, że tu znajdę swoje miejsce.

sobota, 7 czerwca 2014

Od Kai'ego "Konkurencja cz.3" (cd. Rafael)

- To nie jest bezsensu. Ty jesteś bezsensu. - odparłem.
- Nie kłóćmy się.
- To ty zacząłeś.
- Eh... - westchnął i przewrócił oczami.
- Widzisz? Nie protestujesz. - uśmiechnąłem się chytrze.
- Daj mi święty spokój.
- No dobra, ale wiedz, że nadal zakład jest aktualny.
- Nie obchodzi mnie to. - odpowiedział.
- A mnie tak. - mruknąłem odchodząc. I tak wygram. Na 100%. Chociaż to tak jak wcześniej wspomniałem, tylko zabawa, i tak wygram, jak on tak dalej będzie pochodzić sztywno do życia. Niech trochę wyluzuje.
Człapiąc dalej, natknąłem się na kolejnego basiora. Ciekawe jak on na to samo wyzwanie zareaguje... Mam nadzieję, że inaczej, żeby trochę się pobawić. Basior był w odcieniach błękitu i granatu.
- Hejka, jestem Kai, nowicjusz w wataszce. A ty?
- Jestem Rafael. - odparł.
- Jak sądzisz, który z nas znajdzie sobie jako pierwszy znajdzie sobie dziewczynę? Zakład, że ja? - walnąłem "prosto z mostu" jak mówią. Czekałem na reakcję basiora.

<Rafael?>

Od Shadow'a "Impreza: grupa robienia ozdób cz.5" (cd. Ice)

Wybuchnąłem szaleńczym śmiechem.
- A co, martwisz się o tego żałosnego kundla? - zapytałem.
- Tak! To mój przyjaciel! - krzyknęła.
- Taaa... Już w to wierzę... - podszedłem bliżej z drwiącym uśmieszkiem.
- Gdzie jest Leo?
- Hm... Leo... - udawałem, że się zastanawiam. - Zapomnij o nim.
- Ale najpierw chcę wiedzieć, gdzie on jest! - nie poddawała się. Jak ja lubię takie odważne i uparte...
- No więc Leo to moja druga część. Ta słabsza i gorsza. Wcielenie nocy jest moją potęgą! - odparłem dumnie. Nie przestawałem się do niej zbliżać.
- C-co? - wykrztusiła.
- No tak. Ja też jestem teraz dużo ładniejszy, prawda? - wyszczerzyłem zęby będąc już o krok przed nią.

<Ice?>

RP pt. "Pogromcy smoków" - Valixy (kolejka 1)

Zastanawiałam się, czy mój brachol znalazł Kii. Pewnie tak, bo ma niezłego nosa do tego. Mam też nadzieję, że nic jej nie jest, tak jak on mówił. Wspominał też coś, że jak ją znajdzie, to od razu idzie do Ifus na przygotowywania do już wcześniej umówionej, dość niebezpiecznej wyprawy w piątkę do Smoczych Podziemi. Nie mogłam już się doczekać, więc nie zwracając na to uwagi, czy już Alex poszedł do Ifus, czy nie popędziłam do jej jaskini.
Łapy ślizgały mi się na gęstym błocie i ciężko się biegło, ale w końcu dobiegłam. Oczywiście w progu się potknęłam i fiknęłam zająca, krzycząc głośno:
- CZEŚĆ!
Trochę się uderzyłam, ale po chwili od razu się podniosłam. Ujrzałam, i Alexa, i Kii, i Ifus, ale nadal nie było Leo.
- Gdzie jest nasz Leonardo? - zapytałam.

piątek, 6 czerwca 2014

RP pt. "Pogromcy smoków" - Ifus (kolejka 1)

Gdziecznie sie szykowałam psychicznie na ekspedycję kiegy nagle zapukał do mojej jaskini. W progu stała przemoczona Kii i Alex.
- O, hej! Wejdźcie do środka.
- Dzięki - powiedziała Kii.
- Co tam? Przygodowani do wyprawy? - zapytałam pełna entuzjazmu.
- Nie do końca. Trzeba będzie to przełożyć o kilka godzin, bo zbyt mocno leje. Gdybyśmy poszli, wyszyscy byśmy się rozchorowali, a w Podziemiach nie ma lekarzy... Chyba nie ma. - powiedział Alex wytrzepując z sierści wodę.
- Tak, on ma rację. Za mocno pada, nie możemy ryzykować.
- No dobra, skoro tak trzeba. A właśnie gdzie jest Leo?
- Widziałem go w mieście. Chyba szukał Kii, ale byłem szybszy. jest noc, więc leiej nie wtrącać się w jego nocne życie: Shadow'a.
- Czy on wie, że ekspedycja jest przełożona?
- Nie nie wie. I chyba sie nie dowie, chyba, że wpadnie na pomysł żeby nas poszukać, a właściwie to lepiej nie. Tak bezpieczniej.
- Chyba nie jest na tyle głupi, no nie? - zapytał Alex z sarkazmem.
- W sumie masz rację Alex. Macie ochotę na coś do picia?
- Ja poproszę wodę.- powiedziała Kii
- Ja to samo.
- Dobry wybór, bo zdaje mi się, że nic innego nie mam - i po tych słowach poszłam po wodę.

KOLEJKA RP: Kiiyuko, Alexsander, Leo/Shadow, Ifus, Valixy



Od Alexandra "Konkurencja cz.2" (cd. Kai)

Co to za jeden? - pomyślałem. Coś się zaczyna psuć w watasze, tak, że przyjmujemy coraz większych dziwolągów. Kilka osób jest w porządku, ale najgorszy był ten Thresh, Yato, Mordeaci, Leo i jeszcze ten koleś. Tak w każdym razie stwierdzam od samego patrzenia. Mało tego, stwierdził, że jest "lepszy" i że "pierwszy znajdzie sobie dziewczynę". Czyżby rzucał mi wyzwanie? Dziwne to trochę. Od razu widać, że jest samolubny.
- Dlaczego tak sądzisz? - zapytałem z uniesioną brwią.
- Bo tak. - odparł z nadal wypiętą piersią.
- Naucz się normalnie odpowiadać, bo nic z tego się nie dowiedziałem. Po za tym, nie zamierzam brać udział w tej konkurencji, bo to całkowicie bezsensowne. - wyjaśniłem.

<Kai?>

Od Kai'ego "Konkurencja cz.1" (cd. Alexander)

Pewnego dnia, około tygodnia od kiedy dołączyłem do watahy, postanowiłem przespacerować się w poszukiwaniu nowych znajomości, bo nie miałem tak właściwie przyjaciół i nie znałem jeszcze wszystkich członków watahy. Gdy tak sobie spacerowałem, zobaczyłem w oddali jakiegoś basiora. Ciekaw, kim on może być, podbiegłem do niego i krzyknąłem radośnie:
- Cześć!! Jestem Kai, nowy w watasze! A ty?
Nieznajomy odwrócił się powoli i mi się uważnie przyjrzał.
- Nazywam się Alexander.
- Mogę ci mówić Alex?
- Nie. - odparł krótko.
- Czemu? - jęknąłem.
- Bo nawet cię nie znam.
- Czyli to ja jestem lepszy. - odparłem dumny z tego, że znalazłem równą sobie, ale i tak mniej urokliwą niż ja konkurencję. - Założę się, że pierwszy znajdę sobie dziewczynę.
Tak na prawdę, to wydawał się na równego gościa, ale byłem ciekaw, jak zareaguje na to, że ktoś uważa się za lepszego od niego samego. Tak czy siak, i tak będę z nim konkurować. A co! Ale tylko oczywiście dla zabawy.

<Alexander?>

Od Ice "Impreza: grupa robienia ozdób cz.4" (cd. Shadow)

- Ale... Lepiej... Już idź... - wyjąkał.
- Leo... - byłam trochę zdziwiona jego postawą. - Jakby nie on. - pomyślałam. W tym momencie słońce całkowicie zaszło i nastała noc. Wilk nagle zaczął się kulić. - Nic Ci nie jest? - zapytałam i podbiegłam do basiora. Kiedy odwrócił się w moją stronę...to już nie był Leo! Przede mną stał inny wilk, który dziwnie się do mnie uśmiechał.
- No cześć mała. - powiedział. - podszedł do mnie. - Dasz mi buzi? - zostałam przygwożdżona przez niego do ściany. Ten basior stał na przeciw mnie i blokował mi drogę. Nie mogłam się ruszyć.
- Hm.. to jak? - zapytał. Zbliżył się jeszcze bardziej. Odruchowy wzięłam zamach łapą i przejechałam mu pazurami po twarzy. Wilk syknął z bólu i odsunął się ode mnie.
- Kim ty jesteś? Gdzie jest Leo? - zapytałam przerażona. Czułam się okropnie, bo miałam wrażenie, że robiąc krzywdę jemu, robię krzywdę Leo...

<Leo/Shadow? Już się pogubiłam...który ma odpowiedzieć>

RP pt. "Pogromcy smoków" - Shadow (kolejka 1)

Czekałem aż ta lesencja wróci. Nie przepadam za tym podrywaczem, dlatego od razu ją od niego (jak o nim pomyślę robi mi się niedobrze) odbiję i sam się nią zajmę. W jaki sposób to już nie jego sprawa. Czekam, czekam, i czekam, a ten koleś nie przychodzi. A co jeżeli zabrał ją do jakiegoś hotelu i?... Nie wyrażę się... Sama ta myśl mnie przeraża... Przecież to JA powinien pierwszy TO zrobić! Nikt nie może być pierwszy oprócz mnie! Moim celem życiowym jest przelecieć każdą waderę, jaką znam. To byłoby naprawdę wspaniałe... Jeszcze trochę i sam pójdę do miasta i osobiście jej poszukam. Obecnie siedziałem w swojej jaskini i wpatrywałem się w lejący nadal deszcz. Była chyba 4 nad ranem. Niedługo znowu będę na uwięzi... Musze do tego czasu znaleźć tą Kii i zrobić TO przed tym głupim "Alexandrem". Wyszedłem z jaskini i zmierzałem w stronę miasta, nie przejmując się deszczem i faktem, że nie potrafię zmienić się w człowieka.

KOLEJKA RP: Kiiyuko, Alexander, Leo/Shadow, Ifus, Valixy

RP pt. "Pogromcy smoków" - Alexander (kolejka 1)

Szedłem żwawym krokiem z parasolem zatrzymującym ciężkie krople deszczu przez ciemne ulice. Zmierzałem do biblioteki, ponieważ "zaginęła" Kiiyuko. Od samego początku mówiłem Valixy, żeby nie mówiła jej o swoim nowym hobby, a ta jak zwykle nie posłuchała mądrych rad starszego brata. Teraz kilka minut wcześniej mojej bliźniaczce przypomniało się, że Kii nie ma i zdenerwowana kazała mi jej poszukać. Za pomocą mojej zdolności przewidziałem, gdzie dziewczyna przebywa i tam właśnie zmierzałem.
Wszedłem po mokrych i śliskich od deszczu schodach i pchnąłem ciężkie drzwi biblioteki. Zamknąłem przemoczony do suchej nitki parasol, otrzepałem go trochę i wszedłem do sali zapełnionej regałami z książkami. Rozejrzałem się, i już po czasie liczonym w sekundach dostrzegłem Kiiyuko ślęczącą nad książką. Pochodząc szepnąłem, przestrzegając surowej zasady biblioteki do niej na dzień dobry:
- Szukamy cię. Wszyscy się o ciebie martwią, więc wracajmy do domu.
Bibliotekarka przyglądała nam się uważnie. Po jej minie można było poznać, że błędnie uznała nas za parę. Przewróciłem oczyma. Kiiyuko uniosła głowę i skinęła nią. Wstała z krzesła, na którym dotychczas siedziała i wzięła stertę książek i zaczęła odkładać na półki. Nie chcąc długo czekać, pomogłem jej.

KOLEJKA RP: Kiiyuko, Alexander, Leo/Shadow, Ifus, Valixy

RP pt. "Pogromcy smoków" - Kiiyuko (kolejka 1)

Siedziałam już którąś godzinę z rzędu w bibliotece w mieście szukając jak najwięcej informacji o smokach, o które ktoś mnie poprosił z watahy. Dookoła mnie leżały w nieładzie otwarte książki lub leżały w chwiejącej się stercie obok mnie. Litery oświetlała niewielka lampka, o którą już wcześniej poprosiłam zdumioną bibliotekarkę, kiedy stwierdziłam, że już się ściemnia, ponieważ było coraz później. Nie mogła się nadziwić, czemu ja tak się fascynuję informacjami o nieistniejących smokach.
Uśmiechnęłam się lekko pod nosem. Smoki istnieją. Wiedziała o tym cała moja wataha, tak jak każdy inny magiczny wilk. Ludzie mogą żyć w niewiedzy, ale ja wiem swoje. 
 
 
KOLEJKA RP: Kiiyuko, Alexander, Leo/Shadow, Ifus, Valixy

czwartek, 5 czerwca 2014

Od Leo/Shadow'a "Impreza: grupa robienia ozdób cz.3" (cd. Ice)

Przyglądałem się planowi narysowanego przez Ice. Miałem wrażenie, że coś nie wypali.
- No to od czego zaczynamy? - zapytałem. - Dzielimy się obowiązkami?
- Ok. Ty decyduj, kto co robi.
- To ty hm... - zamyśliłem się. - No to może ty pozbieraj kwiaty, poszukaj wazonów, ja pozbieram drewno na słupy i kamieni na ognisko. Lampiony skonstruujemy później razem. Stanowisko DJ'a jeszcze jakoś skombinujemy, ale jeszcze nie wiem jak. To samo tyczy się dachu, bo to zadanie może się okazać dla nas zbyt wymagające, dlatego lepiej to zostawić na koniec.
Spojrzałem na zewnątrz jaskini. Słońce zachodziło zostawiając na niebie pomarańczową barwę z domieszką różu. Wtedy do mnie dotarło, że może zaraz zajść i zakłopotany powiedziałem do Ice:
- Może jutro się tym zajmiemy?
- Dlaczego? Jutro nie zdążymy. Lepiej zacząć już teraz i pracować do około północy, a potem od rana, a i tak możemy nie zdążyć...
- Ale... Lepiej... Już idź... - wyjąkałem.
- Leo... - odparła zdziwiona moją nagłą zmianą nastawienia. Najgorsze było to, że ona jest waderą. Zacznie się istny koszmar. Koszmar odwiedzający mnie każdej nocy... Poczułem znajome drganie ciała, ciemnienie włosów, wyrastanie skrzydeł i wtedy stało się. Słońce zniknęło za horyzontem...

****Shadow****

- No cześć mała! - wyszczerzyłem się do wadery. Nareszcie czułem się taaaaki wooolnyyy...
- Dasz mi buzi? - zapytałem szczęśliwy, zbliżając niebezpiecznie blisko swoją głowę do twarzy wadery. Nie zamierzałem jej wypuszczać z jaskini, bo to ja stałem w przejściu, nie pozwalając jej na ucieczkę.

<Ice?>

Od Ice "Impreza: grupa robienia ozdób cz.2" (cd. Leo)


Pobiegłam do swojej grupy.
- To od czego zaczniemy? - zapytał Leo.
- Myślę, że trzeba się nad tym spokojnie zastanowić. Każdy z nas ma wymyślić własny projekt dekoracji. Jutro je wszystkie zbierzemy i zdecydujemy, które są najładniejsze. - powiedziała Tara. Wszyscy się na to zgodziliśmy.
Kiedy wszyscy się rozchodzili podeszłam do Leo.
- A może chcesz zrobić tą pracę ze mną? - zapytałam nieśmiało.
- Tak, czemu nie - powiedział.
****************************************************************************
Wieczorem siedziałam w jaskini z Leo i myśleliśmy nad naszym projektem.
- Więc...można by powbijać na plaży drewniane słupy, a na nich zawiesić lampiony ze świetlikami i girlandy z kolorowych kwiatów, najlepiej niebieskich, fioletowych, różowych, czerwonych i żółtych. Oprócz tego na środku plaży można rozpalić wielkie ognisko, a obok ustawić stoły. - uśmiechnęłam się.
- Tak! Na stołach też powinny być kwiaty, ale w wazonach. Można też zrobić parkiet do tańczenia, a niedaleko postawić sprzęt Mordcai'a, żeby mógł puszczać muzę. No i przydałoby się jakieś zadaszenie. Może zrobimy taką dużą wiatę. - powiedział basior.
- To jest myśl! - rysowałam na kawałku kory wszystko, co powinno znaleźć się na takiej imprezie...

<Leo?>

Od Kai'ego "Czy to waderka? cz.1" (cd. chętna wadera)

   Dzisiaj znowu zostałem wywalony z watahy. Właściwie to już chciałem odejść, bo każda z tych wader nie akceptowała mnie za bardzo... A szczególnie ta urocza samica Alfa, której się nie podobał zwrot "piękna" na taką skalę, że mnie wyrzuciła na zbity pysk. No ale mówi się trudno, szukam dalej kolejnych ślicznotek. Już od półtora roku szlajam się po świecie szukając mojej królowej życia, która mnie nie odrzuci... Tak, miałem kiedyś kilka dziewczyn, no ale... Zawsze pojawiał się drugi basior, dla którego rzucały mnie, myśląc, że on jest lepszy. Jakoś specjalnie się tym nie przejmuję, tak jak resztą innych rzeczy. Muszę się myć? Nikt mi tego nie rozkaże. Właśnie sobie nuciłem radosną piosenkę, niemyty od jakiegoś miesiąca. Kąpiel to po prostu strata czasu, nieprawdaż? Trochę tańcowałem, trochę poskakałem po okolicy. Chciałbym znaleźć kolejną watahę, a szczególnie taką liczną, z dużą ilością wader i tą jedną, jedyną.
   Słońce już zachodziło, a ja pogwizdując dostrzegłem jakąś jaskinię. Podskakując niczym mała dziewczynka wszedłem do środka. Gdy już stwierdziłem, że nikt w niej nie mieszka i mogę się tam zdrzemnąć, dosłownie walnąłem się na co nieco twardą ziemię i natychmiast zasnąłem.
******
- Jeszcze pięć minutek... - jęknąłem, jeszcze zaspany, przez nadejście jakiegoś ptaszka, który MUSIAŁ urządzić sobie koncert akurat zaraz obok mojego ucha. Klepnąłem ciężko łapą na łebek ptaszka, który zaskoczony zakończył swoją piosenkę. Ziewnąłem przeciągle i chwiejnym krokiem podszedłem do wejścia od swojej jaskini. Wyglądało na to, że nastało południe. Dla mnie to i tak za wcześnie.
    Wyszedłem z jaskini i szedłem za dźwiękiem wody. Tam gdzie woda, tam i żarcie. Jak doszedłem, miałem już pewność, że miałem rację. Byłem przy wodospadzie, gdzie pasało się stado jeleni i saren. Jedna sarenka stała sobie na uboczu, z dala od jeleni. Po odczekaniu do odpowiedniej chwili rzuciłem się na zwierzę. Przerażona reszta stada uciekła, gdy wbiłem swoje białe, ostre kły w delikatną szyję zwierzęcia i czekałem, aż przestanie drgać. Już po kilku chwilach miałem prawdziwą ucztę. Smakowało wyśmienicie. Gdy tak się obżerałem, kątem oka dostrzegłem coś, co mnie obserwuje w krzakach. Uniosłem głowę. Wyszczerzyłem umazane krwią kły i mordę, gdy zorientowałem się, że to wadera.

<Niech dokończy jakaś chętna wadera>

Od Kiiyuko "Impreza w klubie cz.2" (cd. Rafael)

Nie byłam pewna, co on kombinuje, i gdzie mnie prowadzi. Trochę od niego było czuć alkoholem, a szczególnie czułam to, przez mój wilczy węch, więc nie można tego ukryć, że pił, ale nie wyglądał na pijanego. Ja sama nie piłam tego wieczoru. Właściwie, to nie przypominałam sobie, żebym kiedykolwiek piła alkohol... No może pomijając moje ulubione czerwone wino, które piję tylko wyjątkowo, ale w niewielkich ilościach.
Wyszliśmy za drzwi, na dwór. Powitał mnie chłodny powiew powietrza, ponieważ było już ciemno. Miliony gwiazd delikatnie migotały na uśpionym nocnym niebie, układając się w różne, cudowne wzory które czasami się zmieniają, tylko trzeba było się uważnie przypatrzeć.
Wiedziałam to, ponieważ jak byłam jeszcze młoda, gdy mieszkałam jeszcze w swoim pierwszym domu, który opuściłam z własnej woli z chęcią zwiedzenia świata, do zwykłej ziemskiej, ale wadery ze złotym sercem, która wychowała mnie do okresu pełnoletności. Oglądałam również z nią gwiazdy, ponieważ pokochałam to, żartobliwie mówiąc "zarażona" od mojej najlepszej przyjaciółki, z którą niestety zerwałam wszelkie kontakty. Nawet nie wiem, czy ona żyje. Mam nadzieję, że nie, i że prowadzi teraz szczęśliwy żywot, bez zmartwień. Dzisiaj, prowadząc własną watahę, nie mam już czasu, by wpatrywać się w rozgwieżdżone niebo i marzyć.
Spojrzałam w oczy niejakiego Rafaela, próbując wyczytać z jego twarzy, w jakim celu mnie tutaj przyprowadził. Ale on tylko patrzył. Zakłopotana spojrzałam w bok, by uniknąć jego badawczego spojrzenia. On wciąż mnie obserwował...

<Rafael?>

Od Rafaela "Impreza w klubie cz.1" (cd. Kiiyuko)

Szedłem ulicami miasta. Właśnie miałem wejść do klubu na imprezę z kolegami. Chciałem się trochę rozerwać. Przed wejściem zauważyłem grupkę dziewczyn. Śmiały się i coś tam gadały, wiecie "babskie sprawy". Moją uwagę przykuła jedna z nich. Była naprawdę śliczna. Chciałem do niej podejść, ale właśnie wtedy zjawili się moi kumple.
- Rafi, idziemy się zabawić? - zapytali.
- Tak. - powiedziałem.
Weszliśmy do środka. Było tam tłoczno i bardzo głośno. Usiedliśmy przy zarezerwowanym stoliku.
- Na co macie ochotę? Piwo, czy drinka? - zapytał Alex.
- Piwo! - wykrzyknął Shin.
- A ja chcę drinka. - zawołał Rix.
- Piwo. - powiedziałem.
Czekałem aż te dziewczyny sprzed klubu wejdą. Może i "ona" przyjdzie i wejdzie na parkiet. Dziewczyny lubią tańczyć. No i jeśli tak zrobi, to może uda mi się ją poznać... - myślałem. Po paru minutach weszły. Tak jak myślałem...wszystkie poszły tańczyć. Teraz tylko musiałem czekać na wolny kawałek. No i się doczekałem. Odstawiłem flaszkę piwa.
- Idę potańczyć. - powiedziałem.
- O! Już sobie wypatrzyłeś jakąś lalunie? - zapytał Alex.
- A żebyś wiedział, że tak!
Podszedłem do tej dziewczyny.
- Może zatańczymy? - uśmiechnąłem się i wyciągnąłem w jej kierunku swoją dłoń. Na początku chyba nie wiedziała, co powiedzieć. Patrzyła pytająco na swoje koleżanki. Była speszona.
- Ta...tak. - powiedziała. Ruszyliśmy na parkiet. Piosenka była naprawdę wolna. Tańczyłem z nią "przytulanego".
- Jak masz na imię? - zapytałem.
- Kiiyuko. A ty?
- Rafael. - powiedziałem....Gadaliśmy sobie o różnych rzeczach. Było naprawdę bardzo miło.
Wtedy skończyła się piosenka. Usiadłem na swoim miejscu.
- A może się do nich przysiądziemy? - zapytał Rix.
- Nie wiem, czy tego chcą. - powiedziałem i spojrzałem na dziewczyny.
- Oj no weź. Chodź. Widać, że tamta Ci się podoba.
- To prawda. Podobała mi się. Nawet bardzo. - myślałem. Tak się zagapiłem, że nie widziałem jak chłopacy wstali i chwycili mnie za ręce.
- Witam drogie panie. Czy moglibyśmy się do was dosiąść? - spytał jak zwykle Rix. One zaczęły chichotać, ale o dziwo się zgodziły. Oczywiście co...? Wepchnęli mnie koło Kiiyuko. Teraz wszyscy gadali. A ja niekoniecznie chciałem rozmawiać z Kii przy wszystkich. Jakoś tak wyszło, że chwyciłem ją za rękę i powoli wyszliśmy z budynku. Miałem wrażenie, że wyglądam jak jakiś pedofil... No trudno. Ale co powie dziewczyna, którą właśnie ciągnę za sobą i która tak mi się podoba?...

<Kiiyuko?>

wtorek, 3 czerwca 2014

Od Leo "Impreza: grupa robienia ozdób cz.1" (cd. inny członek grupy)

Spojrzałem na członków swojej grupy. Wyglądaliśmy na dobry skład: ja, słodka Valixy, urocza Nari, śliczna Iloriel, zabawna Shelly, inteligentna Ice, szalona Roxana, wesoła Victoria i sympatyczna Tara... Wtedy zdałem sobie sprawę z tego, że Kii przydzieliła mnie z samymi waderami! Trudno mi było powiedzieć, czy to zrobiła specjalnie, ale wątpię. Znaczy się mam taką nadzieję. Ale cóż, w sumie dogaduję się na ogół z dziewczynami, czyli powinno być ok.
- To od czego zaczniemy? - zapytałem.

<Valixy? Nari? Iloriel? Shelly? Ice? Roxana? Victoria? Tara?>

Od Sashy "Moja ulubiona baśń"

Opowiem wam moją ulubioną historie o pewnej wilczycy zwanej Kleonią:

https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjwSXp9aV82QZK1AVRdY9jF0fwiBHcRq0-FSn4f_PfKYal9NGVrksu9to70e6UrEO5r8qrLK2jU8LEuuXEcPxTUzRDZ8ehAWsvlG3NIrnp3t4m7eo67NRPeZFKAxzHYqq5RXuF9uE1Qzcrd/s1600/wilczyca+Lyka.jpg

"Kleonia" to bajka opowiadająca o wilczycy której ojciec ponownie się ożenił. Jej macocha miała dwie córki. Córki wykorzystywały Kleonie do ciężkiej pracy. Gdy ogłoszono w zamku bal, Kleonia bardzo chciała iść, ale jego macocha powiedziała, że ma posprzątać jaskinię i że na żaden bal nie pójdzie, a więc Kleonia zawiedziona musiała sprzątać. Wtedy nagle pojawiła się matka chrzestna Kleonii i jedną z dyni z pobliskiego pola zamieniła w karocę, magiczne myszki w konie i ubrała Kleonię w piękną suknie balową. Matka chrzestna ostrzegła Kleonię, że jeśli nie wróci do domu przed 12:00 w nocy to karoca i konie zmienią się w dynie i myszki, a jej kreacja zniknie. Gdy Kleonia dotarła do zamku na bal, ku jej zaskoczeniu została poproszona do tańca przez księcia.

http://fc05.deviantart.net/fs51/f/2009/298/f/1/f131e6fc129696d3419104f31e3a6825.jpg

Książę zakochał się w Kleonii. Gdy wybiła 12:00, Kleonia uciekając w popłochu zgubiła pantofelek. Następnego dnia książę chcąc odnaleźć zagubioną wilczycę wyszedł do miasta szukając dziewczyny, na którą by pasował pantofel, lecz na nikogo nie pasował. Dla jednych był za duży, lub za mały. Gdy książę dotarł do domu macochy, gdy zobaczył Kleonie w kącie. Poprosił ją, aby przymierzyła pantofelek. Gdy już go dziewczyna założyła pantofel, okazało się, że leżał jak ulał. Wtedy córki i macocha się wściekły. Książę zabrał Kleonię do siebie. Wzięli ślub i żyli długo i szczęśliwie w pięknym zamku.

http://images.forwallpaper.com/files/images/b/b161/b161ae85/481917/fairytale-castle.jpg