Przyglądałem się planowi narysowanego przez Ice. Miałem wrażenie, że coś nie wypali.
- No to od czego zaczynamy? - zapytałem. - Dzielimy się obowiązkami?
- Ok. Ty decyduj, kto co robi.
- To ty hm... - zamyśliłem się. - No to może ty pozbieraj kwiaty, poszukaj wazonów, ja pozbieram drewno na słupy i kamieni na ognisko. Lampiony skonstruujemy później razem. Stanowisko DJ'a jeszcze jakoś skombinujemy, ale jeszcze nie wiem jak. To samo tyczy się dachu, bo to zadanie może się okazać dla nas zbyt wymagające, dlatego lepiej to zostawić na koniec.
Spojrzałem na zewnątrz jaskini. Słońce zachodziło zostawiając na niebie pomarańczową barwę z domieszką różu. Wtedy do mnie dotarło, że może zaraz zajść i zakłopotany powiedziałem do Ice:
- Może jutro się tym zajmiemy?
- Dlaczego? Jutro nie zdążymy. Lepiej zacząć już teraz i pracować do około północy, a potem od rana, a i tak możemy nie zdążyć...
- Ale... Lepiej... Już idź... - wyjąkałem.
- Leo... - odparła zdziwiona moją nagłą zmianą nastawienia. Najgorsze było to, że ona jest waderą. Zacznie się istny koszmar. Koszmar odwiedzający mnie każdej nocy... Poczułem znajome drganie ciała, ciemnienie włosów, wyrastanie skrzydeł i wtedy stało się. Słońce zniknęło za horyzontem...
****Shadow****
- No cześć mała! - wyszczerzyłem się do wadery. Nareszcie czułem się taaaaki wooolnyyy...
- Dasz mi buzi? - zapytałem szczęśliwy, zbliżając niebezpiecznie blisko swoją głowę do twarzy wadery. Nie zamierzałem jej wypuszczać z jaskini, bo to ja stałem w przejściu, nie pozwalając jej na ucieczkę.
<Ice?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz