Od pewnego (długiego) czasu byłem samotnym wilkiem. Miałem już tego dość. Spotkałem Katiko.
- Cześć Katiko, co tam porabiasz? - rzekłem
- Mwwrr... - warknęła
- A może gdzieś pójdziemy? No wiesz, taka wycieczka dobrze zrobi...
- Na pewno nie MI - odrzekła srogo
Ciapkę się zezłościłem, chciałem dobrze - wyszło źle ...
Jak najszybciej zerwałem różę, jak największą i najczerwieńszą pobiegłem za nią.
- Katiko, stój !
Nagle potknąłem się o kamyk, a róża mi wypadła .
"Och nie , co ja teraz zrobię?! Głupia róża!" - myślałem.
Zobaczyłem jednak inną róże . Była taka wielka, i taka żółciutka, że chciałem ją zerwać.
- Ej, co robisz z tą różą?! - spytał jakiś piskliwy głosik.
- Co? Kim jesteś? - spytałem.
- Mrówką, a to jest mój Różany Ogródek. Wynoś się!
- Nie dasz mi tej jednej róży, Pani Mrówko?
Mrówka z czarnej zrobiła się czerwona.
- JESTEM WACŁAW MRÓWKA, I JEŚLI JUŻ TO JESTEM PANEM MRÓWKĄ! A TERAZ
WYNOŚ SIĘ! - krzyknął jak się dowiedziałem Wacław Mrówka .
- Posłuchaj, masz ukochaną mrówkę?
- Mam, a co?
- A widzisz tamtą wilczycę?
- Tak, A CO?!
- To jest właśnie moja ukochana wilczyca. A co dałeś swojej ukochanej mrówce, gdy pytałeś się, czy zostaniecie parą?
- Och, dałem jej wtedy taką piękną, wielką, czerwoną różę, i .... -
przerwał Wacław , zrobił wielkie oczy, i łypnął okiem na żółtą różę.
- Grrr, weź ją sobie ... - odrzekł pan mrówka.
- Dzięki - odrzekłem i zabrałem różę.
Jak najszybciej popędziłem do Katiko.
- Katiko, Katiko, stój !
Katiko zatrzymała się po środku lasu, gdzie między koronami drzew świeciło słonce.
- To dla ciebie - dałem jej różę uśmiechając się
- To mój ulubiony kolor, ale ... - odrzekła wadera i popatrzyła na różę.
Co miałem zrobić, żeby ją przekonać? Tak, zachowałem się bardzo źle... A tak jak większość basiorów. Rzuciłem się na nią i pocałowałem ją.
- Teraz ci się podoba?
<Katiko, dokończ, daj w pysk, powiedz tak, nie albo oddaj mi ;3>