Szliśmy do jaskini. Myślałam czy napewno dobrze postąpiliśmy. Selen
została sama. Odwróciłam się do idącego za mną Vane i oznajmiłam mu:
- Przykro mi, nie zostawię samą Selen.
- Ale..
Ja już biegłam. Nie chciałam aby było za późno. Kiedy dobiegłam Selen wyglądała na bardzo słabą i wyczerpaną.
Skoczyłam na roślinę. Pazurami przecieła pędy, które upadły na ziemie i zarazem puściły Selen. Podbiegłam do niej.
Poklepałam ją po pysku. Stwierdziłam, że jest nie przytomna i ma wstrząśnięcie mózgu. Po krótkiej chwili dobiegł do nas Vane.
- Co za kobiety... - mruczał pod nosem
- Vane, weź ją na grzbiet.
- A co jestem? Wielbłąd?
- Nie. Jesteś przyjacielem Selen - powiedziałam.
Vane coś mruknął i wziął ją na grzbiet. Ruszyliśmy w drogę.
<Vane? Piszesz dalej?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz