Zacieśnianie więzi

W ramach lepszego zapoznania się ze sobą realizujemy comiesięczny projekt losowania osób, do których można napisać op. i dostać dzięki temu +3 pkt. do każdej z umiejętności (+1 pkt. do mocy).
Link do osób, które zostały wylosowane znajduje się tutaj. :)

środa, 26 listopada 2014

Od Rose "Jak dołączyłam do watahy? cz.5" (cd. Ajax)

Położyłam łeb na derce jelenia i z westchnieniem oddałam się w ręce Morfeusza.
****************
Gdy leniwie otworzyłam oczy słońce już wspinało się po niebie. Powoli wstałam i przeciągnęłam się po czym potruchtałam nad najbliższy strumyczek. Pochełptałam kilka łyczków po czym rozejrzałam się i wolnym krokiem ruszyłam na miejsce spotkania z Ajaxem. Miałam nadzieję, że się nie spóźni. Nie zawiódł mnie. Umówiliśmy się przy kamiennym stoku położonym niedaleko wodospadu, opadającym najpierw stromo a potem coraz łagodniej. Ajax przybył od strony wodospadu. Mam lekko słaby wzrok, więc kiedy się zbliżał nie byłam pewna czy to on czy jakiś inny typek. To pewnie od tego siedzrnia w książkach.

<Ajax?>

Od Dragona "I co ja mam zrobić? cz.3" (cd. Lithium Vane/ chętny)

- Chodzi o to, że... - zacząłem - ...a z resztą nie ważne.
Spojrzałem na waderę.
- Nie ma o czym mówić. - zeskoczyłem z gałęzi i ruszyłem powoli do domu.
- Ej, zaczekaj! - krzyknęła za mną i po chwili wylądowała na przeciw mnie zagradzają drogę.
- Porozmawiajmy - zaproponowała
Ominąłem ją i szedłem dalej po ścieżce nie zwracając uwagi na to, co powiedziała. Wadera wciąż za mną leciała. Było to trochę irytujące.
"Na dodatek jeszcze pewnie teraz czyta mi w myślach."
Sam przed chwilą chciałem z kimś porozmawiać, czułem taka potrzebę, ale chyba mi się odechciało. A może nie? Może po prostu jej nie znam i nie chcę o tym gadać z osobą poznaną dwie minuty temu? Sam już nie wiem, co mam robić. Muszę pobyć sam, albo spotkać się z jakimś przyjacielem. Mam nadzieję, że chociaż on czy ona mi pomoże.

<Lithium Vane lub chętny?>

poniedziałek, 24 listopada 2014

Od Lithium Vane "Powracam" cz.2 (cd. Onurix)

- On wraca.
Nie miałam pojęcia o kogo chodzi. Mama mówiła tylko o tym, gdy byłam w Otchłani. Zanim powróciłam do życia, moja rodzicielka powiedziała to:
- Znajdź go. On ci pomoże.
Teraz, kiedy wpatrywałam się w tego wilka, byłam pewna, że to o nim była mowa. Podświadomie cały czas widziałam go.
- Kim jesteś?
"Lithium Vane. Od dziś nazywasz się tak. Już nie jesteś Black Spirit. Ona nie żyje. Zabił ją Debiru, mimo to zesłała go do Otchłani. Ostatnimi słowami, swoim ostatnim zaklęciem. Wtedy umarła Black Spirit."
"Narodziła się jako Lithium Vane, jej matka Akane wyprosiła jej drugie życie, ojciec Castiel odwrócił się. Miała za cel znaleźć GO. To była jej misja. Ale kim on jest?"
Przypomniałam sobie swoje ostatnie chwile poprzedniego życia. To prawda, nazywano mnie Black Spirit. W poprzedniej watasze były dziwne rytuały. Takie jak "chrzest bojowy". Na takim "chrzcie" nazwano mnie Black Spirit, i że niby tym imieniem zawoła nas walka.
Mnie tym imieniem nie zawołał ten dziki zew, tylko ON.
- Jestem Onurix. Witaj, Black Spirit.
Więc spełnia się przepowiednia Szamanki.
Black Spirit powraca.

<Onurix?>

Nieobecność

Zgłaszam nieobecność na czas bliżej nieokreślony. 
Co jest tego powodem?
1. Nie mam na razie nerwów do WMW, ponieważ nie lubię być obgadywana, a szczególnie przez członków własnej watahy. Doprowadziliście mnie prawie do łez.
2. Sprawy prywatne (rodzice).

Przez ten czas wolno wysyłać op., ale ja nie będę ich wstawiać. 
I to nie ze względu na to, że się "fochnęłam" (bo nie obrażam się za byle co), tylko to raczej przez punkt drugi.

Błagam Was i proszę... Przestańcie sprawiać przykrość innym, bo widzę, że macie z tym spory problem. Przemyślcie to sobie dobrze.

P.S. Na inne watahy mogę pisać op., ale mniej i krótsze. Nie mam dostępu do Bloggera. Nadal mam wgląd na czata.

Ah, i jeszcze jedna sprawa...
Tak, jestem wredną ździrą, 
tak, lubię być wredna, 
tak nie jestem idealna, 
tak, jestem chodzącym głównem, które nie ma co zrobić z życiem, 
tak, lubię narzekać, 
tak, jestem brzydka, 
tak, nic nie umiem, 
tak, jestem leniwa, 
tak, wyżywam się na młodszych, 
tak, nie mam uczucia zwanego "współczuciem", 
tak, jestem beztaleńciem, 
tak, jestem uparta, 
tak, jestem natrętna,
tak, często obrażam innych,
tak, jestem samolubna,
tak, nie obchodzą mnie inni... 
Co dalej? Ah, tak. Moje op. to:
- kompletna bzdura
bezsensowny zlepek słów
- uważam siebie za Cudotwórcę w tym "talencie", którego i tak nie posiadam
Mówić dalej? Nie. Nie warto.
Robię to na życzenie hejterów. Co prawda jest ich niewielu, ale po prostu chcę to wylać z siebie.

Pozdrawiam, i bardzo mi miło. ^^

Od Ajaxa "Jak dołączyłam do watahy? [Rose] cz.4" (cd. Rose)

- Ale dlaczego? Uwzięłaś się? – Popatrzyłem na nią, ale pomyślałem, że w zasadzie naprawdę powinienem to zrobić, więc powoli i leniwie wstałem z ziemi i zacząłem iść. Rose podążała tuż za mną.
Pokazałem jej Wodopój, Zielony Las, Różowy Las, Pomarańczowe Drzewo, Żółty Las i Most, Wschodni Klif, Jezioro, Jaskinie we watasze, Śnieżny Las i z daleka (bo się bałem xD) Cmentarz.
To było wszystko co na razie zwiedziłem.
Po tym wróciliśmy nad Wodopój, żeby się napić i posiedzieć. Kiedy się tam znaleźliśmy, napiliśmy się, usiedliśmy na ziemi i zaczęliśmy rozmawiać. Coraz bardziej ją lubiłem.
Zanim się obejrzeliśmy robiło się ciemno. Umówiliśmy się tutaj znów jutro, pożegnaliśmy i rozeszliśmy. Musiałem odpocząć, po tym udanym dniu.


<Rose? Wybacz, że tyle to trwało.>

sobota, 22 listopada 2014

Od Alexandra "Fala 'dobrych' wspomnień cz. 4" (cd. Lucy)

- Dzień dobry! Jest tu ktoś? – usłyszałem nagle melodyjny dziewczęcy głos. Ktoś najwyraźniej złożył mi nieproszoną wizytę.
- Tak, proszę. – odparłem. Wadera ta zapuściła się wówczas dalej w głąb jaskini najwyraźniej trochę zdziwiona, że rozmawia z osobnikiem, którego nawet nie widzi. Gdy mnie tylko zobaczyła powiedziała:
- Czy to ty jesteś Alfą tej zacnej watahy?
- Owszem. Co cię do nas sprowadza?
- A więc drogi Kiiyuko, czy mogłabym dołączyć do tego stada?
- Nie nazywam się Kiiyuko. - uśmiechnąłem się. – Zaiste nazywają mnie Alexander.
- Aaaa… To czemu ten Naaz mówił ze Alfą jest jakiś Kiiyuko? – spojrzała na mnie nieufnie.
- Kiiyuko to wadera pragnę dodać. Tym czasowo to ja sprawuję władzę.
- Ahaaa… - mruknęła. – Czyli jestem przyjęta?
Skinąłem potakująco głową.


<Lucy?>

piątek, 21 listopada 2014

Od Alexandra ''Marzenia cz 3'' (cd.Behemoth)

- No, no, no… Widzę tutaj nowego gościa. – uśmiechnąłem się. To mój pierwszy wilk, którego powinienem przyjąć w imieniu Kiiyuko. No albo nie przyjąć. Decyzja zależy w końcu ode mnie. Tak, trochę się denerwuję z tego powodu, ale staram się zachować jak największy spokój. Na szczęście z moim charakterem o to było nietrudno.
- Tak… To jest Behemoth.
Podałem prawą łapę na przywitanie nowemu basiorowi. On niemalże natychmiast podał również i swoją. Potrząsnęliśmy nimi w powitalnym uścisku.
- Bardzo mi miło, jestem Alexander.
- Alex, nie wiesz może gdzie jest Kiiyuko? – zapytała Tiffany.
- Kiiyuko jak na razie… Nie ma. Wróci za kilka dni. W tym czasie ja pełnię funkcję Alfy.
- A gdzie jest?
- Sam do końca nie wiem. Nie mówiła.
- Aha… - mruknęła lekko sfrustrowana.
- A więc to do ciebie trzeba się kierować w celu dołączenia do watahy jak mniemam? – odezwał się Behemoth.
- Dokładnie. Ty pewnie w tej sprawie, tak?
- Zgadza się.
- Wyglądasz mi na godnego zaufania. Jak na razie jesteś przyjęty, no chyba że coś nam spsocisz.
- O to się nie martw. Mógłbym zapytać, jakie stanowisko mógłbym otrzymać?
- A w czym się specjalizujesz, mogę wiedzieć?
- Wydaje mi się, że jestem najlepszy w obronie oraz samoobronie. – odparł.
- Świetnie. Obecnie pilnie szukamy nauczycieli. Możesz przybrać stanowisko nauczyciela obrony dla szczeniaków. Zgadzasz się?

<Behemoth?>

Od Kiiyuko "Piekło się otwiera cz. 13" (cd. Tsume)

Podeszłam do gładkiego lądowania na ziemi. Udało mi się bez szwanku. Uciekliśmy im. 1:0 dla nas. Spojrzałam na Tsume’a, czy również nic mu nie jest. Na szczęście był w jednym kawałku, a wylądował zaraz za mną.
- Wszystko ok? – zapytałam z troską.
- Tak. Chyba tak. – odparł zamyślony. Wyglądał na odrobinę zmieszanego, ale i za razem zasmuconego.
- Coś się stało?
- Nie, nie… Tylko nie wiem, czy aby na pewno przekażą od nas wiadomość, a co ważniejsze, czy im uwierzą.
- Tego nie wiemy… - podeszłam bliżej – Ale raczej tak.
- Ale mogą…
- Żadnego „ale”. Takie wróżenie źle wpływa. Lepiej mieć cichą nadzieję, że wszystko się uda, niż myśleć o tym negatywnie. Stres źle wpływa na nerwy i urodę.
Uśmiechnęłam się. Jemu też się udało. Co prawda nie był promienny, tylko odrobinę blady, ale to jednak chociaż już coś.
- Mam jeszcze pytanie…
- No bo bez pytań obyć się nie mogło. – zaśmiał się Tsume.
- Masz rację… Rafael jest twoim bratem?
- Tak.
- Symiel też? – upewniłam się – Jak tak, to czy rodzonym?

 


<Tsume? Wiem, że to op. Jest niezbyt kreatywne. xd>

czwartek, 20 listopada 2014

Od Lithium Vane "I co ja mam zrobić? cz.2" (cd.Dragon)

Z powodu braku zajęcia wybrałam się na wycieczkę w góry. Rozłożyłam skrzydła i kierując się na wyczucie, dotarłam na miejsce w jakieś... pół godziny? W sumie, czy to aż takie ważne, w ile tam doleciałam?
Po kilku minutach od przylotu uznałam, że trzeba schować się w cień - słońce mnie tam paliło, już nie wspomnę o moim grubym, czarnym futrze...
Zauważyłam duży, rozłożysty dąb i bez chwili zastanowienia niezdarnie, ale PRAWIE wdrapałam się na to drzewo. No... nie przewidziałam, że ktoś tam będzie. Ja to mam szczęście do takich rzeczy.
- Kim jesteś? - zapytał nagle basior, chyba lekko zaskoczony moją obecnością.
- Lithium Vane. Pomożesz? - wisiałam na gałęzi, nie mogąc wejść dalej.
- Dragon. - wilk złapał mnie za łapę i wciągnął na gałąź.
Chcąc sprawdzić, jakie ten cały Dragon ma zamiary, zajrzałam w jego myśli. Był wilkiem z naszej watahy, jednak... chciał odejść?
- Czemu chcesz odejść? - nagle zapytałam.
- Skąd o tym wiesz? - basior spojrzał na mnie przerażony.
- Przepraszam, czytam w myślach. Chciałam sprawdzić, czy nie jesteś jakimś szpiegiem czy coś w tym stylu. No i niechcący natknęłam się na tę myśl.
Dragon posmutniał. Patrzył się na watahę. Szczerze? O tej porze wyglądała pięknie.
- Chodzi o to, że...

<Dragon?>

poniedziałek, 17 listopada 2014

Od Kai'ego "OMG! Ja się zakochałam! cz.4" (cd. Particia)

            - Mogę cię nazywać Pati? - zapytałem patrząc w niebo.
            - Heh... - uśmiechnęła się - Jasne. Dlaczego o to pytasz?
            - A tak tylko...
            Wadera również spojrzała w rozgwieżdżone nocne niebo.
            - Mamy pełnię... - mruknąłem nadal zapatrzony - Powyjemy razem? No wiesz, tak po przyjacielsku...
            Pati pokiwała z entuzjazmem na moją propozycję. Wstaliśmy i powędrowaliśmy trochę dalej w poszukiwaniu idealnego miejsca, najlepiej na lekkim wzniesieniu, by być chociaż trochę wyżej księżyca.
            Po kilku minutach poszukiwań odnaleźliśmy skałę, na którą się wdrapaliśmy, a później zaczęliśmy swą nocną pieśń...

<Pati? Sorry, że tak długo czekałaś i krótkie op., ale weny brak do tego op. ;_;>

Od Kiiyuko "Czy to koniec watahy? cz.3"

Już nie wiedziałam wcale, co mam robić, ani co o tym wszystkim myśleć. Dreptałam w tą i wew tą w swojej jaskini pogrążona niepewnym oczekiwaniem na Alexandra, po którego posłałam Tamorayna. W pewnym momencie zobaczyłam, że wchodzi do mojej jaskini mówiąc z powagą:

- W jakiej sprawie mnie wzywałaś?
Rzuciłam mu zmęczone spojrzenie i odrzekłam:
            - Sprawa jest naprawdę poważna. Zostaniesz Alfą.
Alex wyglądał na naprawdę zdumionego tym, co właśnie mu powiedziałam.
            - Co się stało, że mam przejąć władzę?
            - Już jesteś Alfą. Ja idę. Opiekuj się innymi. - odparłam wychodząc z jaskini.
            - Zaraz... Co proszę? Tak po prostu? Jestem Alfą?
            - Powiedzmy... Wataha ma być w jednym kawałku po moim powrocie.
            - Czyli jednak wrócisz? - zapytał z uśmiechem.
            - Tak. Mam nadzieję, że mogę ci ufać.
            Wybiegłam z jaskini zostawiając go samego. Chociaż w sumie tak naprawdę nie wiem, czy wrócę, bo mogę tego nie przeżyć. Wzbiłam się w powietrze na swych ciężkich skrzydłach i poszybowałam tam, gdzie oddech sam ginie w zmęczonej piersi każdego z ochotników.
***********

Powoli wylądowałam na ziemi na roztrzęsionych łapach.
- SHADOW! - krzyknęłam, a mój głos odbił się od drzew głuchym echem.
- No, no, no... Kogo my tutaj mamy... - wyszczerzyła się czarna jak noc wadera błyskając czerwonymi oczami pozbawionymi białek czy źrenic. Były całe jednakowo krwistoczerwone. Zęby same w sobie przypominały aż do złudzenia igły, bo były jasne, naprawdę cienkie i bardzo ostre. Były ich całe rządki. Wyglądało na to, że ta wadera nie boi się pożerać przedstawicieli swojego gatunku...
- Gdzie jest Shadow? - warknęłam.
- U Asai. Został mianowany na następcę naszej przywódczyni. Przegrałaś.
- Skąd ta pewność, Aromkie? - rzuciłam i wbiłam jej pazur w jedno z jej świecących oczek.
- A teraz grzecznie mi powiedz, gdzie jest Asai...

<C.D.N.>

Od Onurix'a "Powracam cz.1" (cd. chętny)

Biegnę po miękkiej zielonej trawie. Jestem szybszy niż jakikolwiek drapieżnik na ziemi. Czuje moc, siłę i potęgę. Rozkładam skrzydła by wzlecieć ku słońcu wychodzącemu zza gęstej warstwy chmur. Delikatne promienie słońca rozświetlają moją twarz i wzmagają chęć bliższego spotkania. Jednak coś przerywa błogość. Zapach. Wyczuwam woń spalenizny. Spoglądam w dół i widzę las stojący w ogniostoczerwonych płomieniach. Nasz las. Wataha.
Zmieniam kierunek lotu, patrzę tęsknym wzrokiem po złotej gwieździe zwanej Słońcem. Szybuje w dół, moją adrenalinę wzmagają wichry, które wydaje się - pędzą razem ze mną ku ziemi.
Przerażonymi oczyma wodzę po wypalonej trawie. Języki ognia niszczą wokół siebie wszystko co stoi im na drodze. Próbuję siłą umysłu wytworzyć potężną kulę wody i powietrza. Nie udaje mi się. Moje żywioły zostają całkowicie odrzucane. Coś je odrzuca. Ciemna moc. Istota z Mroku. Odwracam się, a za mną roztacza się ogromna warstwa lawy. Wokół mnie leżą martwe ciała znanych mi wilków. Rozpacz i gniew gotują się we mnie, ale ja jestem bezradny. Cała moja pewność siebie pryska i zostaje niepokój. Śmierć.
Czuje, że świat nie jest nam tak przychylny jak podejrzewaliśmy. Wszystko ma swoją cenę.

***
Budzę się. Gwałtownie wstaje i przecieram łapami oczy. Mój puls jest przyspieszony. Mało powiedziane! Czuje, że serce wyrywa mi się z piersi, bije i przewraca się ze strachu. Prężę skrzydła i wybiegam z jaskini. Rozglądam się wokół.
Nic się nie dzieje. Ptaki śpiewają swą poranną serenadę. Zające grasują na polanie. Niebo - idealnie błękitne bez żadnego obłoczka chmury. Jest cicho. Zbyt cicho.
Spoglądam w słońce i czuje jak pali mnie w oczy. Jest jak żar. Jakby buchało z niego milionami gorących laserów, które są w stanie spalić mnie na popiół. Jak w koszmarze.
Pogrążony w myślach nie zauważam wilka, który stoi tuż za mną i wpatruje się z ciekawością w olbrzymiego śnieżnobiałego stwora o anielskich skrzydłach. To ja, Onurix. Powracam...


<Jakiś wilk?>

piątek, 14 listopada 2014

Od Shadow'a "Czy to koniec watahy? cz.1"

Wiem, że identyczne op. już się pojawiały, ale to tak zwany "tasiemiec", więc muszę pisać od nowa, ale tak, żeby każdy zrozumiał o co chodzi w tym wszystkim, bo łatwo się pogubić, jakbym pisała to w formie tradycyjnej (cd. pozostałych części). Ten tasiemiec wpływa na losy całej watahy.



  - Kii... Śpisz? – zapytałem szeptem wchodząc do jaskini Alfy, by jej nie budzić.
            - Nie, a co? – zapytała wadera podnosząc się z ziemi. Jej białe futro lśniło na srebrzyście w świetle księżyca, jeszcze bardziej podkreślając jej nieziemską urodę...
            - Wiesz co?... Przemyślałem sobie wszytko...
            - Wszystko to znaczy co?
            - Moje okropne zachowanie... I postanowiłem w końcu, że poprawię się i będę już dobrym basiorem. - uśmiechnąłem się, a wadera zaskoczona zamrugała oczami, rzucając przy tym cień na kości policzkowe swoimi długimi rzęsami.
            Taaa, jasne... Przecież i tak nic z tego nie wyjdzie – pomyślałem.
            - Ty mówisz serio?
            - A dlaczego miałbym kłamać? – przewróciłem oczami.
            Bo jestem zły? – skomentowałem, ale nie powiedziałem tego na głos.
            - Nie wiem... Tak jakoś przyszło mi na myśl... A tak ogólnie mówiąc, to dlaczego z tym do mnie przychodzisz?
            - Bo chciałem zapytać, czy może ktoś z watahy nie potrzebuje pomocy, bo mam dużo wolego czasu, a chciałbym się jakoś nauczyć być "dobrym chłopcem" od kogoś, kto byłby dla mnie dobrym przykładem. Tylko no wiesz, w nocy...
            - Ktoś się znajdzie, i nawet wiem kto. – uśmiechnęła się serdecznie wychodząc ze swojej jaskini. Jest taka piękna, że aż chce się ją całować... No ale muszę zrobić "dobre pierwsze wrażenie". Podążyłem za nią zastanawiając się, do kogo mnie prowadzi...
Po kilku minutach drogi Kii zadrapała w prowizoryczne drzwi czyjejś jaskini. Po chwili w wejściu pojawiła się czarna jak noc wadera. Wyglądała trochę inaczej od pozostałych... Ale wciąż równie piękna.
- Witaj, Des. – przywitała ją z uśmiechem Alfa. Ja z wymuszonym uśmieszkiem też wybełkotałem pod nosem, tak że tylko ja siebie usłyszałem, a one najpewniej nie:
- Cześć. Niedługo wasza wataha przepadnie już po wieki.
- Nie za późno na odwiedziny? – usiadła, otuliwszy się ogonem.
- Wybacz, możemy iść, jeśli przeszkadzamy. – zawstydziła się Kii.
- Żartuję. I tak nie znam uczucia snu. Można spytać, skąd ta chęć zajrzenia do mnie? Bo raczej nie bezinteresowna.
            - A więc mamy do ciebie sprawę... – zaczęła Kii.
            - Jaką?
            - Czy Shadow mógłby ci trochę pomóc?
           - W czym? – uniosła brwi czarna wadera, nazywana przez Kii Des. Ciekawe, czy naprawdę tak ma na imię?... To kolejna wilcza piękność w tej watasze... Muszę uważać, bo jeszcze się z nią zwiążę. I z tą Des, i z watahą znaczy się.
 - No nie wiem... W tym co przed chwilą robiłaś na przykład.
       - Hm... No dobrze... – mruknęła wadera po chwili zamyślenia – Pomoże mi w ustaleniu właściwości pewniej rośliny, której nie znam.
            - Shadow, może być? – zwróciła się do mnie Kii, na co ja żwawo pokiwałem głową potakując jej.
            - No to ja już pójdę, przyjdź do mnie jakbyś szukał kolejnej pracy.
         - Ok! – krzyknąłem za nią. Spojrzałem na Des, ale ona już zniknęła w swojej jaskini, więc podreptałem w ślad za nią.
            - To gdzie jest ta roślina? – zapytałem.
           - Zaraz... – odparła wyciągając zza skały w zębach jakiś kwiat – Znalazłam to na cmentarzu i nie bardzo wiem, jakie ona ma właściwości. Sprawdziłam już wszystkie księgi i nic o niej nie było wspomniane.
            Położyła kwiatka mi przed łapami, bym mógł mu się uważniej przyjrzeć. Szczerze wolałbym patrzeć na nią, ale nie pozostało mi nic innego, jak udawanie, że zastanawiam się nad gatunkiem owej cmentarzowej flory. Nie mogłem nic wymyślić, ale nie chciałem wyjść na głupka, więc odparłem naukowym tonem:
            - Znam tylko jeden sposób, by to sprawdzić...
            - Jaki? – wyprostowała się z nadzieją Des.
            - Taki. – odpowiedziałem, schyliłem się i... zjadłem roślinkę.
     - Co ty zrobiłeś idioto?! – wrzasnęła przerażona, a ja przeżuwałem w skupieniu coś ziołopodobnego.
            - Szmakuje jag mienta... – mruknąłem.
            - Wypluj to, natychmiast!
            - Za późno... - rzekłem przełykając ślinę, a następnie "susząc ząbki" w stronę Des – ...już połknąłem.
            - Co?! Możesz się tym zatruć i zginąć! – krzyczała, a ja tylko machnąłem łapą nonszalancko.
            - Mówi się trudno, ale przynajmniej będziesz wiedzieć, co "robi" ta roślina.
            - Ty debilu!
            - E tam... – mruknąłem wychodząc z jej jaskini i zmierzając w stronę, gdzie obecnie znajduje się Kii.
            - Masz dla mnie jakąś jeszcze robotę? – zapytałem białej wadery.
            - Już? Tak szybko? – zdziwiła się Kii.
            - Tak... – uśmiechnąłem się szeroko.
            - No to może... – zaczęła, ale przerwała jej Nari krzycząc spanikowana i wpadając do jaskini Alfy:
- Pomocy! Atakują!
- Kto atakuje? – zapytała Kiiyuko.
- Szczeniaki!
- Akurat Shadow szuka jakiejś miłej pracy... JAZDA DO MALUCHÓW BO ZGINIE NAM ŻOŁNIERZ!
Posłusznie poszedłem do wilczątek, a kolejna piękna wadera za mną. Szkoda, że nie przed... Szczeniaki mnie obskoczyły i obwiązały linami.
- Mamy nowego zakładnika! – zawołali chórem.
- Dzieci, zostawcie pana! - krzyknęła zaskoczona ich zachowaniem.
- Nie! To nasza uwięziona księżniczka! Tylko książę może ją uratować pocałunkiem prawdziwej miłości!
Podeszła i próbowała mnie rozwiązać.
- Bardzo cię przepraszam za ich zachowanie – powiedziała zmieszana Nari.
- Nie no, spoko. – wyszczerzyłem się.
Dla kobiet wszystko. – pomyślałem.
- Ej, maluchy. Kto będzie moim księciem?
- Eee... – zacięły się, a potem stanęły w jednym kole, by omówić plan.
- Długo jeszcze ma wasza księżniczka czekać?
- Musisz zatańczyć dla nas taniec szamana, a cię wypuścimy.

<C.D.N.>

Od Nari "Chcę być dobry cz.4" (cd. Shadow)

- Pomocy! Atakują! - krzyknęłam spanikowana, wpadając do jaskini Alfy.
- Kto atakuje? - zapytała Kiiyuko.
- Szczeniaki!
- Akurat Shadow szuka jakiejś miłej pracy... JAZDA DO MALUCHÓW BO ZGINIE NAM ŻOŁNIERZ!
Shadow posłusznie poszedł do wilczątek, a ja za nim. Szczeniaki go obskoczyły i obwiązały linami.
- Mamy nowego zakładnika! - zawołali chórem.
- Dzieci, zostawcie pana! - krzyknęłam zaskoczona ich zachowaniem.
- Nie! To nasza uwięziona księżniczka! Tylko książę może ją uratować pocałunkiem prawdziwej miłości!
Podeszłam i próbowałam rozwiązać Shadow'a.
- Bardzo cię przepraszam za ich zachowanie - powiedziałam zmieszana.

<Shadow?>

środa, 12 listopada 2014

Od Rose "Jak dołączyłam? cz.3" (cd. Ajax)

- Z tym się zgadzam. - uśmiechnęłam się kąśliwie - A przy okazji mógłbyś mnie zaprowadzić do Alfy, chciałabym z nią zamienić słówko czy dwa, a przy odrobinie szczęścia dołączyć.
Basior ciężko westchnął i chyba już pragnienie mordu chyba mu już uleciało z głowy.
- Jeśli musisz... - burknął i ruszył przez cierniste krzaki.
Rzuciłam na siebie szybkie zaklęcie znieczulenia i ruszyłam za nim. Widząc jak masuje grzbiet, w który wkłuwało mu się tysiące małych igiełek uśmiechnęłam się, znieczulenie działało. Wreszcie po kilku ciągnących się jak guma minutach dotarliśmy do miejsca, gdzie mieszkała Alfa watahy. Gdy wadera odwróciła głowę w moją stronę wzięłam głęboki oddech i wystąpiłam naprzód.

PO KILKU MINUTACH
Odeszłam z lekkim sercem. No dobra, jeden punkt mam z głowy, ale za to namnożyło się tysiące innych. Wilki, tereny, magia polowania itd. Spojrzałam triumfalnie na Ajaxa.
- No cóż zdaje się, że będziesz musiał mnie oprowadzić.

<Ajax?>

Od Lucy "Odmienna cz. 1" (Cd. Chętny ktoś)

Po kilku dniach od wstąpienia do tej watahy poczułam się samotna, mimo, że była przy mnie moja Vivi. Kto mógłby przypuszczać, że motyl nie umie zaspokoić zapotrzebowania na kontakt z innymi istotami? Des pewnie i tak przeniosła wszystkich na swoją stronę... Zdołowana myślą, że długo tu nie zabawię wyruszyłam w nieznane, a konkretniej mówiąc na Wschodni Klif. Po drodze nikogo nie spotkałam co jeszcze bardziej mnie przybiło. A może wrócę do miasta? Chociaż tam kojarzy mnie za dużo typów spod "ciemnej gwiazdy". Chyba ja też należę do tego rodzaju. I tak nikt za mną tęsknić nie będzie. No, prócz Vivi. Cóż... Mam mało przyjaciół. Jeżeli można w ogóle zaliczać do nich owady.
- Dobra Vi, nie przejmuj się tym. Jeszcze brakuje, żebyś ty użalała się nad sobą. - mruknęłam kładąc się na skrawku klifu.

<Chętny/a?>

Od Ajaxa "Jak dołączyłam do watahy? [Rose] cz.2 (cd. Rose)

Zbadałem wzrokiem czy nieznajoma nie ma przy sobie czegoś, czym mogłaby mnie zabić. Na szczęście nie ma miotacza ognia ani nic takiego. Ale skoro mój żywioł to ogień... Może nie byłoby tak źle?
- To mogłaś zobaczyć czy nikogo tu nie ma... ZANIM ZNALAZŁAŚ SIĘ NA NASZYCH TERENACH!!! Wybacz, ale będę musiał cię zabić! – Krzyknąłem, zaraz po tym warcząc do niej podbiegłem, skoczyłem, już miałem ją ugryźć, aż ona przeszła krok w lewo, a ja walnąłem łbem o drzewo.
Syknąłem z bólu i się otrzepałem.
- Dobra, tym razem muszę przyznać, że to nie było mądre... – Powiedziałem cicho.
Popatrzyłem na waderę.

<Rose? Brak weny>

wtorek, 11 listopada 2014

Od Rose "Jak dołączyłam do watahy? cz.1" (cd. Ajax)

Przede mną rozciągała się piękna wielokolorowa łąka, która pachniała wprost obłędnie. Zachwycona tym widokiem i zapachem miałam ochotę legnąć na roślinach i spoglądać w błękitne niebo, lecz szybko otrząsnęłam się z tego stanu. Słońce piekło niemiłosiernie, co bardzo mi dokuczało, więc rozglądałam się za drzewem. Wreszcie po pół godzinie spędzonej nam wędrówce przez niekończącą się łąkę trafiłam na wielki, sosnowy las.
- Chciałaś drzewo to masz drzewo - mruknęła pod nosem i żwawo ruszyłam w kierunku cienia
Gdy tylko sosny zakryły mi słońce odetchnęłam z ulgą i uważnie przelustrowałam dróżkę, która wiła się przede mną. Na pierwszy rzut oka była wydeptana przez jelenie, jednak kiedy dokładniej przyjrzałam się śladom moje oczy przybrały kształt filiżanek. Wilki. Dużo wilków. Zapewne jakaś wataha. Nagle z krzaków dzikiej róży rosnących nieopodal usłyszałam głuchy warkot. Odskoczyłam jak oparzona. Z krzaka wyłonił się jakiś wilk masywnej budowy, niewątpliwie basior.
- Czego tu chcesz? - warknął szczerząc kły.
- Szczerze mówiąc, szukałam cienia. - uśmiechnęłam się promiennie - A jeśli chodzi o teren, nie wiedziałam, że ktokolwiek tu mieszka.

<Ajax?>

niedziela, 9 listopada 2014

Od Dragona "I co ja mam zrobić?" (cd.chętny)

Wstałem dzisiaj wcześnie. Sagrina spała jak kamień. Ucałowałem ją w czoło i wyszedłem na zewnątrz. Słońce dopiero wyłaniało się zza horyzontu. Powoli ruszyłem w góry. Bardzo lubiłem tam przesiadywać. Zazwyczaj nikt tam nie przychodził, więc było cicho i spokojnie. Po godzinnej wędrówce dotarłem na miejsce. Do ogromnego, starego dęba. Wszedłem na drzewo i usadowiłem się na gałęzi. Było widać stamtąd całą watahę. Wszyscy jeszcze spali, gdzieś w oddali przebiegło stado jeleni i saren. Widoki były cudowne.
Jednak po chwili przypomniałem sobie po co tutaj przyszedłem. Chciałem spokojnie przemyśleć odejście z tego cudownego miejsca. Nie mam innej rodziny niż oni tutaj, ale chyba nie za bardzo odnajduję się w tym miejscu. Może i mam przyjaciół, najwspanialszą dziewczynę pod słońcem, lecz coś podpowiada mi żeby stąd odejść. Nie mam gdzie pójść. Na pewno nie wrócę do poprzedniego domu. Nie mam zamiaru ich więcej widzieć. Chyba będę po prostu podróżował, póki nikt mnie nie zabije, albo coś w tym stylu. A może jeszcze mi się odmieni i zostanę tutaj. Kto wie? Fajnie by było z kimś o tym pogadać, ale nie wiem czy mam na to odwagę. 

<ktoś chętny?>

Od Lithium Vane "Rodzicielskie obowiązki cz.2" (cd. Desoto)

Niby jestem dopiero dwa dni w watasze, a już się dzieje... Więc to było tak:
Zwiedzałam tereny watahy, chciałam ją lepiej poznać no i poszukać sobie jakiejś ładnej, lekko zaciemnionej jaskini i inne takie. Nagle coś poruszyło się w krzakach. Zastygłam w miejscu i nasłuchiwałam.
- No podejdź, no, dawaj... - szepnęłam, kiedy zza krzaków wyłonił się... szczeniak!? Taka malutka wadera, słodziutka!
Stałam przez chwilę jak wryta, a po chwili to mała się do mnie odezwała. Trzeba dodać, że przedtem przyczepiła mi się do nogi.
- Dzień dobry! - po czym puściła mnie. Ja po prostu się tam rozpływałam! Była taka słodka...
- Dzień dobry. Gdzie twoja mama?
- Mama robiła obiadek, a wyszłam z tatą. Bawiliśmy się puzzlami, i przyszedł taty kolega, a ja żeby nie przeszkadzać to poszłam.
 Mała mnie rozbroiła!
- Aha... Tata cię pewnie szuka, wiesz?
Biała wadera przedstawiła się jako Serena. Jedyne, co na tę chwilę przyszło mi do głowy, to pójść za małą tam, gdzie bawiła się ze swoim ojcem. Kiedy miałam wskoczyć z Sereną w krzaki... coś, a raczej ktoś wylądował na mnie!
- SERENA!
- Złaź ze mnie!!!
Basior spojrzał na mnie jak na UFO i zszedł ze mnie. Pozbierałam się z ziemi i przyjrzałam mu się. Miał szaro-niebieskie futro i jasnoniebieskie znaki.

<Desoto? Ktoś chętny?>

piątek, 7 listopada 2014

Od Dante'a "(Nie)ciekawe lekcje cz.1" (cd. Behemoth lub uczniowie)

Eh... Kolejny dzień z nudną nauką rzeczy, które nigdy w życiu mi się nie przydadzą.
- Ja chcę być wojownikiem! - nagle rzuciłem wchodząc w słowo Kiiyuko, która akurat opowiadała naszej "klasie" o tym, dlaczego wilki otrzymały magiczne zdolności.
- Dante... Proszę cię, słuchaj. Będziesz dobrze wykształconym wilkiem, a wtedy lepiej poradzisz sobie w dorosłym życiu...
- Ale ja chcę być wojownikiem! Na nic mi wiedza! - dalej się upierałem przy swoim.
- Ale gdy dowiesz się co nieco o swojej przeszłości w życiu będzie ci o wiele łatwiej, oraz pomoże przy trudniejszych decyzjach...
- Gadanie! Ja chcę walczyć!
- Zaraz będzie lekcja z Behemothem, wytrzymaj te kilka minut... - mruknęła wadera z nutką zrezygnowania w głosie. Upadłem lekko rozczarowany z powrotem na ziemię dalej słuchając monotonnego gadania PANI Kiiyuko.
***
- No nareszcie! - krzyknąłem radośnie idąc do Behemotha, by rozpocząć z nim lekcję obrony. Ciekawy byłem, czym tym razem nas zaskoczy...

<Behemoth? Reszta "klasy"?>

środa, 5 listopada 2014

Od Desari ''Odejść czy zostać cz.19'' (Cd. Percy)

Natychmiast rozpoznałam dwa owe wilki. A skoro mnie odnalazły, musiało stać się coś ważnego. Gdy stworzenia podeszły do nas wystarczająco blisko, oddaliłam się trochę od Percy'ego i puściłam niechętnie jego dłoń. Demony w wilczych postaciach usiadły przede mną i wyszeptały coś w obcym, acz znanym mi języku. Odpowiedziałam im podobnie. Wtedy te zerknęły na chłopaka i zniknęły w eterze. Odwróciłam się do niego.
- Muszę iść... - mruknęłam składając ręce.
- Dokąd? Kim oni byli? - zapytał podejrzliwie.
- Starzy... Znajomi. Nie martw się, niedługo wrócę. - pocałowałam go w policzek i weszłam do otwartego przez demony portalu.

<Percy?>

Od Aramisy "Rozdrapane rany" (cd. chętny)

Jasny poranek, błękitne niebo i białe chmury rozpływające się po nim. Dookoła piętrzyły się pnie drzew, zwłaszcza buków. Gdzieś nieopodal usłyszała kwakanie kaczek i poczuła głód. Stała chwilę niezdecydowana. Nie była jeszcze tutaj. Nieznane terytorium napawało ją lękiem. Popatrzyła na drogę. Jedna biegła w prawo druga w lewo, a ona nie wiedziała gdzie się ruszyć przysiadła, więc i się nie ruszała. Nagle koło jej łapy stanął mały wilczek. Na tle śniegu w ogóle go nie zauważyła, ale teraz, gdy go dojrzała poczuła się pewniejsza. Był cały biały, biały jak śnieg. Nawet jego nos był bledszy niż u innych szczeniaków. Pośród bieli futra ujrzała zielone, szmaragdowe oczy. Szczeniak zerknął na nią, a potem na drogę. Chwycił drobnymi kiełkami jej łapę. To nawet nie bolało, ale zrozumiała, że maluch chce jej wskazać drogę. Uśmiechnęła się i poszła za nim, a on wszedł do lasu prawą dróżką.
  Po godzinie marszu szczeniak, dotąd stąpający krok w krok z nią, nagle zaszczekał i na krótkich łapkach, rozbryzgując dookoła śnieg wbiegł na jakąś leśną dróżkę, przy której rosły brzozy. Zaczął kopać przy drzewie i znalazł szyszkę, którą przywiał wiatr. Dumny ze swojej zdobyczy, natychmiast zaczął ja podrzucać i obgryzać. Ona patrzyła na to chwilę. W pewnej chwili odwróciła się i spojrzała na wschód. Coś tam zobaczyła. Czarne smugi wzbijające się ponad niebo i światła, jasne światła, które ją przyciągały, zakradały się do jej umysłu. Trzask - obnażyła kły. Coś kryło się w krzakach. Gdy się odwróciła zamarła z przerażenia. Z pobliskich krzaków bukszpanu wystawał metalowy kij, a w gęstwinie stał jakiś okropny stwór. Przy stworze stał mały, biały szczeniak i patrzył z otwartym pyszczkiem na potwora. W drugiej dłoni, którą widziała, potwór trzymał jakiś przeźroczysty pazur. Niewiele myśląc, wiedząc, że musi obronić szczenię skoczyła z mrożącym krew w żyłach rykiem. Stwór obrócił się i zdziwiony, najpierw nie zareagował, potem zaś zamachnął się pazurem. Wilk doskoczył do niego, ale było już za późno. Pazur przesunął po pysku szczeniaka. Mały z piskiem osunął się na ziemię i znieruchomiał. Przerażona, patrzyła z niedowierzaniem na szczenię. Ogarnęła ją wściekłość, nie wiedziała, co wyprawia. Zawładnęła nią żądza zemsty. Skoczyła na potwora i ugryzła go w łapę. Ten opuścił metalowy kij i wrzasnął. Potem znów chwycił lśniący pazur. Chciał trafić w łeb, ale nie udało mu się. Ostrze jednak przejechało po nieodsłoniętej łapie. Wilk zmniejszył nacisk kłów i zaskomlał. Wtedy stwór, nie czekając pobiegł na wschód zaraz przed siebie, w stronę świateł. Wilk stanął i zaskomlał patrząc na łapę. Rana była dość głęboka i zaczęła niej płynąć krew, jasna krew. Coś dudniło jej w głowie, gdy patrzyła na nieruchome ciało szczeniaka. Zalewała ją żałość i smutek. Podeszła ze łzami do szczeniaka i przytuliła się do niego. Natychmiast zaczęła ją pochłaniać ciemność i ból. Nie mogła tego powstrzymać, coś ciągnęło ją w nicość. To tak jakby tonęła, a znikąd pomocy. I jemu też nie mogła pomóc, jego już też nie było. Było tylko zimne ciało i bijące ostatkami sił jego małe serce…

  Przebudziłam się, płytko oddychając z sercem tak mocno bijącym, że dudniło mi w głowie. Rozejrzałam się szybko na wszystkie strony, zanim w końcu przypomniałam sobie, co się stało. „To był tylko sen - pomyślałam - to działo się tylko w mojej głowie”. Nadal głęboko oddychając położyłam łeb na ziemi i próbowałam okiełznać biegające, rozrzucone myśli.

Od Percy'ego ''Odejść czy zostać cz. 18'' (CD. Desari)

Uśmiechnąłem się pod nosem do siebie. Spojrzałem na nią z ukosa, po czym odezwałem się cicho:
- Czy ja jestem ''ładny''? Czy ja mogę ci coś zaoferować? Obawiam się, że nie. Tak samo jak i ty, mogę zrobić coś komuś swoją niewiedzą o mocach, jakie kryją się w tym ciele. Nie zapanowałem jak dotąd nad żadną z nich. Poza tym moim poematem... Poznałem już dużo wilków z ''trudnym'' charakterem. Poznając je lepiej, stawały się bardziej otwarte, potrafiły cieszyć się małymi rzeczami, śmielej okazywały uczucia, albo w ogóle zaczęły je ukazywać. Jeśli chciałabyś poznać jakiegoś mojego starego znajomego, których pewnie nie ma już a tym świecie, wiedziałabyś, że czasem trudno jest ze mną nawiązać kontakt. Nie zawsze. Czasem po prostu... czuję to, że mogę z tym kimś porozmawiać, odezwać się bez obaw. Tak wiem, nie odpowiedziałem dokładnie na to pytanie, ale jeśli chcesz - sama znajdź na nie odpowiedź.
Odwróciłem na chwilę głowę patrząc się na parę wilków biegnących w naszą stronę. Nie byli z naszej watahy...

<Des? Krótkie i bez sensu ;-;>

Październik i wrzesień - wyniki/700 postów (spóźnione)

Świętujemy! Mamy 700 postów!!!
Każdy wilk otrzyma po 7 pkt. (jak będzie 800 postów - 8 pkt., 900 postów - 9 pkt. itd., więc naprawdę watro)! 


Dziękuję Wam za każde op. wysyłane na stronę watahy. ^^
Tym razem nie walnę jakiegoś specjalnego przemówienia... Chociaż? Nie mogę się wprost powstrzymać, tacy jesteście kochani.
No to zaczynając, pragnę Wam powiedzieć, że cieszę się, iż przełamaliście lenistwo oraz zmęczenie po pilnej (mam nadzieję!) nauce, by przyczołgać się do komputera, laptopa, bądź tableta czy co tam jeszcze macie i napisać jakieś op. Mamy w tej chwili listopad i zdaję sobie z tego sprawę, że teraz macie masę sprawdzianów i kartkówek, bo rok szkolny rozgalopował się na dobre. Do wakacji pozostało nam jeszcze tylko... *liczy* 7 miesięcy! Niby dużo, ale i za razem mało. Jakoś przeżyjemy ten bój. Chyba wstawię licznik, ile zostało do wakacji. xD

Wyjaśnienie: Tak jak już wiecie, teraz co miesiąc będę podliczać kto ile napisał op. i kto zostanie Betą, Gammą i Deltą. Co miesiąc one się zmieniają, więc nie cieszcie się za bardzo! Musicie się przyłożyć! X3
A więc przejdźmy do rzeczy:
Leniwa Alfa:
Kiiyuko - 6
--------------
Tsume - 12 <--- Beta +dziewczyna ;)
Desari Valentine - 7 <--- Gamma
Dragon - 6 <--- Delta +partnerka ;)
Desoto - 6
Damien - 5
Sagrina - 4
Percy - 3
Tamorayn - 3
Sora - 3
Leo/Shadow - 3Rafael - 3
Patricia - 3
Anastasia - 3
Sofferenza Morte - 3
Tiffany - 3
Aramisa - 3
Naaz - 3
Kai - 2
Alexander - 2
Iloriel - 2
Cole - 2
Nasari - 2
Lucy - 2
Valixy - 1
Ice - 1
Darkness - 1
Ajax - 1
Behemoth - 1
Saraia - 1
Origa - 1
Moonlight - 1
Sofija - 0
Ifus - 0
Nari - 0
Onurix - 0
Senari - 0
Saphire - 0
Melissa - 0
Szira - 0
Sohara - 0
Sambo - 0
Dejan - 0
Anda - 0
Valka - 0
Serena - 0
Dante - 0
Ci który napisali poniżej 2 op. powinni się na przyszłość poprawić...
Cóż jeszcze mam Wam do powiedzenia?...
Ah, tak. Powinnam dać to na sam początek, ale co tam... Przepraszam, że zapomniałam podsumować wrzesień. Moja wina, moja bardzo wielka wina... Ale za to Desari, Desoto i Leo/Shadow dłużej mogli się cieszyć lepszym stanowiskiem. xD
Aha, jeszcze jedna sprawa: nie zapomnijcie o mnie i o WMW! Każdy wilk dla mnie jest cenny!

wtorek, 4 listopada 2014

Od Sofiji "Sambo"

Minęło półtora roku. Samba nie odnaleziono, aż do teraz. Od tego czasu nie uśmiechałam się ani na chwilę pogrążona w ciągłej żałobie, powoli tracąc nadzieję na odnalezienie syna. Codziennie z Eragonem dzielnie szukaliśmy go, ale nic z tego. Dziś rano poszłam nad wodospad napić się zimnej wody, porządnie zmęczona psychicznie całym tym zajściem. Zauważyłam, że był tam także inny wilk. Podszedł do mnie i zapytał się:
- Witaj Sofijo. O ile dobrze mniemam jesteś matką Samba, tak?
- Tak, a gdzie on teraz jest? - powiedziałam z radością, której nie doznałam od bardzo długiego już czasu.
- Może się przejdziemy i ci opowiem, co u niego?
- Dobrze. - odparłam z ufnością. Nie wiem dlaczego, ale jakoś tak odnosiłam wrażenie, że mogę mu wierzyć... Przeszliśmy zaledwie kilkanaście kroków, gdy zaczął swoją opowieść.
- No więc tak: Sambo jest od 1,5 roku u dziadka. Wychowywał on twojego syna praktycznie sam. Sambo kazał mi przekazać, iż teskni za tobą i za Eragonem. Jego dziadek trenuje go do walki i chce zrobić by o was zapomniał, co mam nadzieję nigdy nie będzie miało miejsca. Tu masz list od niego. Nie mów nikomu, że ci coś mówiłem. Pamiętaj, nigdy mnie nie widziałaś...
Tajemniczy basior zniknął nagle w krzakach. Poleciałam natychmiast do Eragona z kartką w łapie pokrytą koślawym pismem.
- Eragon! Wiem gdzie jest Sambo! Dostałam od niego list! - krzyknęłam uradowana wchodząc do jaskini, w której przebywał mój partner.
- To dobrze, czytaj.
- KOCHANI RODZICE TĘSKNIE ZA WAMI.CHCE Z POWROTEM DO WAS, ALE DZIADEK MNIE PILNUJE. NIE WIDZIAŁEM SŁOŃCA OD PÓŁTORA ROKU I CHCĘ UCIEC, ALE NIE WIEM JAK. JESTEM NA PÓŁNOCY W JAKIEJŚ JASKINI "Berk". CHCĘ ŻEBYŚCIE MI POMOGLI. DZIADEK SZKOLI MNIE I PRÓBUJE WYBIĆ MI WAS Z GŁOWY. TĘSKNIĘ ZA WAMI.
WASZ SAMBO.

- JEJUNIU. - powiedział Eragon biorąc głęboki oddech, by trochę się trochę uspokoić - Wiem kochanie gdzie to jest. Zbiorę kolegów i pójdę tam, żeby uwolnić naszego syna. Do zobaczenia...
Wybiegł prędko z jaskini.
- Pa. Będę trzymać za was kciuki...