Po kilku dniach od wstąpienia do tej watahy poczułam się samotna, mimo,
że była przy mnie moja Vivi. Kto mógłby przypuszczać, że motyl nie umie
zaspokoić zapotrzebowania na kontakt z innymi istotami? Des pewnie i tak
przeniosła wszystkich na swoją stronę... Zdołowana myślą, że długo tu
nie zabawię wyruszyłam w nieznane, a konkretniej mówiąc na Wschodni
Klif. Po drodze nikogo nie spotkałam co jeszcze bardziej mnie przybiło. A
może wrócę do miasta? Chociaż tam kojarzy mnie za dużo typów spod "ciemnej gwiazdy". Chyba ja też należę do tego rodzaju. I tak nikt za
mną tęsknić nie będzie. No, prócz Vivi. Cóż... Mam mało przyjaciół.
Jeżeli można w ogóle zaliczać do nich owady.
- Dobra Vi, nie przejmuj się tym. Jeszcze brakuje, żebyś ty użalała się nad sobą. - mruknęłam kładąc się na skrawku klifu.
<Chętny/a?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz