Jasny poranek, błękitne niebo i białe chmury rozpływające się po nim.
Dookoła piętrzyły się pnie drzew, zwłaszcza buków. Gdzieś nieopodal
usłyszała kwakanie kaczek i poczuła głód. Stała chwilę niezdecydowana.
Nie była jeszcze tutaj. Nieznane terytorium napawało ją lękiem.
Popatrzyła na drogę. Jedna biegła w prawo druga w lewo, a ona nie
wiedziała gdzie się ruszyć przysiadła, więc i się nie ruszała. Nagle
koło jej łapy stanął mały wilczek. Na tle śniegu w ogóle go nie
zauważyła, ale teraz, gdy go dojrzała poczuła się pewniejsza. Był cały
biały, biały jak śnieg. Nawet jego nos był bledszy niż u innych
szczeniaków. Pośród bieli futra ujrzała zielone, szmaragdowe oczy.
Szczeniak zerknął na nią, a potem na drogę. Chwycił drobnymi kiełkami
jej łapę. To nawet nie bolało, ale zrozumiała, że maluch chce jej
wskazać drogę. Uśmiechnęła się i poszła za nim, a on wszedł do lasu
prawą dróżką.
Po godzinie marszu szczeniak, dotąd stąpający krok w krok z nią, nagle
zaszczekał i na krótkich łapkach, rozbryzgując dookoła śnieg wbiegł na
jakąś leśną dróżkę, przy której rosły brzozy. Zaczął kopać przy drzewie i
znalazł szyszkę, którą przywiał wiatr. Dumny ze swojej zdobyczy,
natychmiast zaczął ja podrzucać i obgryzać. Ona patrzyła na to chwilę. W
pewnej chwili odwróciła się i spojrzała na wschód. Coś tam zobaczyła.
Czarne smugi wzbijające się ponad niebo i światła, jasne światła, które
ją przyciągały, zakradały się do jej umysłu. Trzask - obnażyła kły. Coś
kryło się w krzakach. Gdy się odwróciła zamarła z przerażenia. Z
pobliskich krzaków bukszpanu wystawał metalowy kij, a w gęstwinie stał
jakiś okropny stwór. Przy stworze stał mały, biały szczeniak i patrzył z
otwartym pyszczkiem na potwora. W drugiej dłoni, którą widziała, potwór
trzymał jakiś przeźroczysty pazur. Niewiele myśląc, wiedząc, że musi
obronić szczenię skoczyła z mrożącym krew w żyłach rykiem. Stwór obrócił
się i zdziwiony, najpierw nie zareagował, potem zaś zamachnął się
pazurem. Wilk doskoczył do niego, ale było już za późno. Pazur przesunął
po pysku szczeniaka. Mały z piskiem osunął się na ziemię i
znieruchomiał. Przerażona, patrzyła z niedowierzaniem na szczenię.
Ogarnęła ją wściekłość, nie wiedziała, co wyprawia. Zawładnęła nią żądza
zemsty. Skoczyła na potwora i ugryzła go w łapę. Ten opuścił metalowy
kij i wrzasnął. Potem znów chwycił lśniący pazur. Chciał trafić w łeb,
ale nie udało mu się. Ostrze jednak przejechało po nieodsłoniętej łapie.
Wilk zmniejszył nacisk kłów i zaskomlał. Wtedy stwór, nie czekając
pobiegł na wschód zaraz przed siebie, w stronę świateł. Wilk stanął i
zaskomlał patrząc na łapę. Rana była dość głęboka i zaczęła niej płynąć
krew, jasna krew. Coś dudniło jej w głowie, gdy patrzyła na nieruchome
ciało szczeniaka. Zalewała ją żałość i smutek. Podeszła ze łzami do
szczeniaka i przytuliła się do niego. Natychmiast zaczęła ją pochłaniać
ciemność i ból. Nie mogła tego powstrzymać, coś ciągnęło ją w nicość. To
tak jakby tonęła, a znikąd pomocy. I jemu też nie mogła pomóc, jego już
też nie było. Było tylko zimne ciało i bijące ostatkami sił jego małe
serce…
Przebudziłam się, płytko oddychając z sercem tak mocno bijącym, że
dudniło mi w głowie. Rozejrzałam się szybko na wszystkie strony, zanim w
końcu przypomniałam sobie, co się stało. „To był tylko sen - pomyślałam -
to działo się tylko w mojej głowie”. Nadal głęboko oddychając położyłam
łeb na ziemi i próbowałam okiełznać biegające, rozrzucone myśli.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz