Ziewnęłam i przeciągnęłam się następnego dnia. Zdałam sobie z tego sprawę, że nie jestem u siebie. Byłam na dworze. Słońce pięknie świeciło, na niebie nie było żadnej chmurki... Cudownie. Rozejrzała się i wystraszyłam się delikatnego chrapnięcia i odskoczyłam na bok. Uspokoiłam się dopiero wtedy, kiedy dostrzegłam, że to Rix.
- Hej, śpiochu... - szepnęłam delikatnie nim potrząsając, po czym wrzasnęłam mu do ucha - CHRAPIESZ!
Od razu się ocknął i stanął na równe nogi i powiedział:
<Onurix?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz