Obudziłam się bardzo wcześnie rano. Nagle zauważyłam, że obok mnie siedzi Ariane. Zaskoczona, a zarazem przerażona, skoczyłam na równe nogi.
- Witaj, Nori.
- Witaj. Co tu robisz?
- Mam zadanie dla ciebie.
- Jakie?
- Otóż musisz znaleźć pewien przedmiot. Składa się on z dwóch części. Pierwszą posiada James i musisz mu ją odebrać, a drugą musisz znaleźć sama.
- Coś jeszcze?
- Owszem. Najpierw, gdy już będziesz miała dwie części sprawdzisz jakie ma właściwości i potem zaniesiesz twojej Alfie.
- Dobrze.
Wyrocznia zniknęła. Westchnęłam i zaczęłam się przygotowywać do drogi. Wzięłam kordelas i muszkiet. Potem, niepostrzeżenie, pobiegłam w stronę lasu. Gdy byłam poza granicami watahy, udałam się do pewnej jaskini, gdzie kiedyś chowałam zdobycze z abordaży i wypraw. Na szczęście wiedziałam o niej tylko ja. Weszłam do środka i podeszłam do dzbana z pieniędzmi. Wzięłam tyle, ile powinno mi starczyć na miesiąc na jedzenie. Zabrałam jeszcze płaszcz, garłacz i mapę. Potem zamieniłam się w człowieka. Spojrzałam na mapę. Postanowiłam, że najpierw postaram się o część przedmiotu, którą ma James. Pobiegłam w miejsce, gdzie ostatnio był zacumowany statek. Gdy byłam na miejscu odkryłam, że niedługo odpływają. Wskoczyłam więc do pustego kosza, w którym później będzie złoto, czy coś w tym stylu. Po jakimś czasie poczułam, że dwie osoby podnoszą kosz. Gdy postawili go, chyba, pod pokładem odetchnęłam z ulgą. Udało mi się. Lecz po chwili usłyszałam kroki i głos James'a. Sądząc po odgłosach był upity.
- Reven, co sprowadziliście... - Zaczął czkać. - Co sprowadziliście z jaskini Noriny?
"A więc jednak ktoś wiedział." - Pomyślałam.
- Mapy, busolę, kordelasy, wino, rum i liny.
- Dobra... - Kolejne czknięcie. - Dobra robota.
- Kapitanie, czy wszystko w porządku?
- Owszem. - I znowu czknął.
- To ja idę powiedzieć kucharzowi, żeby zaczął przygotowywać kolację dla was, kapitanie.
- Dobrze... - I znowu czknięcie.
Zostałam sama z James'em w ładowni. Kiedyś cieszyłabym się z tego, a teraz bałam się, że zostanę odkryta, potem zabita i nie zrobię tego o co prosiła mnie Wyrocznia. Nagle James podniósł wieko od kosza, w którym się znajdowałam.
- No proszę, Norina przyszła się przywitać.
A więc oszukiwał, że się upił.
- I tu się mylisz.
Wyskoczyłam z kosza i wyciągnęłam kordelas.
- A więc co tu robisz?
- Nie twoja sprawa.
- Owszem, moja, bo to jest mój statek.
Wyciągnął również kordelas.
- A czy ktoś powiedział, że chcę ci go odebrać?
- Nie, lecz to jest wiadome.
- I znowu się mylisz.
Spojrzał na mnie zdziwiony.
- Mówisz prawdę?
- Na sto bałwanów morskich! Tak, mówię prawdę.
- To się ciesz. To co wtedy tu robisz?
- Obiecaj najpierw, że cokolwiek usłyszysz nie zabijesz mnie, albo nie każesz zrobić tego komuś innemu.
- No dobrze.
- No więc, Ariane kazała mi zdobyć pewien przedmiot, który podobno składa się z dwóch części. Z tego co wiem, jedną część posiadasz ty i dlatego tutaj jestem.
- Ariane to ta Wyrocznia, która się tobą zajmowała?
- Owszem. To jak pomożesz mi?
- Daj mi czas do zastanowienia się. - Widząc moją przerażoną minę dodał:
- Chodź. Ja, ani nikt z załogi nic ci nie zrobi.
- Skąd mogę mieć pewność?
- Słowo pirata.
Westchnęłam.
- No dobrze.
Poszliśmy na pokład. Cała załoga, gdy mnie zauważyła, wyciągnęła kordelasy, albo garłacze.
- Spokojnie. Ona jest tu gościem.
Schowali broń, a James zaprowadził mnie do swojej, a kiedyś mojej, kajuty.
- Widzę, że trochę pozmieniałeś.
- Owszem. Zjesz coś? Dzisiaj Killiam przygotowuje kolację.
- Chętnie.
Po chwili do kajuty wbiegł Reven.
- Dla niej też przygotować?
- Tak i pośpiesz się.
- Tak jest kapitanie!
Reven wybiegł, a my usiedliśmy przy stole, gdzie za moich czasów zawsze leżały mapy. Zamyśliłam się.
- Norina?
- Tak?
- Powiedzieć ci, czemu ciebie zdegradowałem ze stanowiska kapitana?
- Owszem.
- Po prostu byłem zazdrosny.
- Ciekawe o co? Bycie kapitanem to nic ciekawego.
(C.D.N)
Uwagi: Po znakach interpunkcyjnych używamy Spacji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz