Urodziłem się w Watasze Srebrnego Księżyca.Wataha ta charakteryzowała
się tym,że wszystkie wilki z niej pochodzące były czystej krwi. Wszystkie,
oprócz jednego wyrzutka - Balto (o nim będzie potem).
Moim ojcem był Spark, a
matką Carmen. Miałem jeszcze rodzeństwo, duuużo rodzeństwa, cały
miot! Pamiętam trzy siostry i jednego brata.
Byłem najsilniejszym
szczeniakiem z watahy, uwielbiałem gryźć się z innymi i trenować moje
żywioły. Pomimo tego że moi rodzice nie byli, dosyć znani w watasze, ja już
jako szczeniak zdobyłem popularność i zdobyłem swój gang.
Wszyscy
wyśmiewaliśmy się z Balto. Wołaliśmy na niego ,,Balto pół
kundel'', ponieważ jego ojciec był psem
Jedyną która mu współczuła była Jenn... głupia samica.
Gdy stałem się
dorosły, zdobyłem stanowisko generała. Świetnie się sprawdzałem w
walce, moje wojsko nie szczędziło nikogo. Wygrywaliśmy wszystkie wojny i
bitwy. Stawałem się coraz bardziej popularny i zyskiwałem nowych fanów, a
co najważniejsze - fanki.
Balto miał już dosyć bycia wyrzutkiem. Wyzwał mnie
na wyścig. Wszyscy zaczęli się śmiać, gdyż wiedzieli że jestem
najszybszy z watahy. No i niestety. Przegrałem. Zaczęto mówić, że to tylko
fart i że to ja tu jestem naj. Tylko ta idiotka Jenna mu kibicowała.
Gdy
już miałem 4 lata, nasz alfa zobaczył jak traktujemy Balta. Wiedział że
odnosiłem już wielkie sukcesy i wiedział że odniosę sukces także w
tym: Jego mała córeczka uciekła w góry i nie wróciła. Wysłał mnie i
niestety pół kundla by ją odnaleźć.
Po długiej wędrówce Balto znalazł
małą. Była na skraju przepaści. Wziął ją na plecy. Pomyślałem że to dobra
chwila by pozbyć się rywala, wziąłem rozmach i wepchnąłem go razem ze
szczeniakiem do przepaści. Gdy wróciłem do watahy powiedziałem że
szczeniak nie żyje i że to przez Balto.
Jednak nazajutrz rano zobaczyłem...
Balto! On przeżył razem z małą i opowiedział alfie o moi kłamstwie i o
tym co zrobiłem. Wszyscy się ode mnie
odwrócili, rodzina, koledzy, gang, fani... Tytuł generała został mi
odebrany, a mnie zamknięto w klatce zrobionej z krętych
gałęzi, chronionych magią. Wilki miały wymyślić dla mnie karę. Szczerze
były one słabe bo wataha nie znosiła przemocy. Pewna zwariowana
wilczyca, powiedziała, by dać mi miksturę odmłodzenia i zmniejszyć mnie
do najmłodszych lat, żeby mogła mnie wychować na dżętelmena. Alfie
spodobał się ten pomysł i jutro miał być wykonany wyrok. Wymyśliłem plan
ucieczki, teraz pozostawało tylko czekać na wyrok.
Następnego dnia rano
przyszedł do nas nasz alfa Gordon razem z Anili i butelką eliksiru
odmłodzenia. Młoda wadera nie mogła zajść w ciążę, więc bardzo cieszyła
się że będzie mieć szczeniaka. Jej niedoczekanie. Użyłem magi krwi i
wszedłem w stan który umieją opanować tylko nieliczni - furia. Zamazała mi się
wizja, dudniło mi w uszach, a oczy zapaliły się błękitną
poświatą. Rozwalałem wszystko co popadnie, a w tym moją klatkę.
Pędziłem
przez tereny watahy, a za mną ciągnął się tylko tłum strażników. Zabiłem
wszystkich, ale jeden pół żywy, zdążył wstrzyknąć mi środek usypiający
jego skorpionim ogonem.
Gdy byłem już na granicy terenu, usłyszałem
głos: "Steele nie wątpiliśmy w ciebie''. Zobaczyłem moich dawnych
fanów. Ucieszyłem się myślą że wciąż ich mam. Nagle poczułem że coś
obejmuje moją łapę. Była to mała samiczka. Podniosła łebek i spojrzał na
mnie słodkimi oczkami "Na zawśe poziostaniesz w moim siercu, generale
Steele''. Niestety musiałem już odejść. Trochę mi szkoda tych wszystkich
wilków wiwatujących mi. To naprawdę przyjemne.
-----------------------------------------------------------------------------
Minął już trzeci dzień odkąd uciekłem z watahy. Nie powiem,żyło mi się
dobrze. Tylko dzisiaj. Najwidoczniej środek usypiający zaczął działać, ale
dopiero teraz?! Szedłem właśnie przez plażę, ale taką jak by....rzeczną?No
ale był piach,a koło niego ta płytka rzeka,no to chyba plaża.No dobra
wracając do tematu: Przed oczami zaczęły latać mi czarne plamy, a łapy
zrobiły się jak z waty. Teraz szedłem już slalomem. Myślałem że zaraz
zemdleją, a na dodatek zbierało mi się na wymioty. Zachowywałem się
podobnie jak ktoś kto się opił. Nagle zobaczyłem że w moją stronę idzie
jakaś samica... to znaczy kilka bliźniaczek... a nie, jednak tylko jedna.Gdy
przechodziła koło mnie położyłem łapę na jej ramieniu
-Ty wiesz że jesteś bardzo ładna? - bredziłem, choć to mogło być szczere
Po tych słowach padłem na ziemię. Czułem tylko piasek, a potem już
zupełnie nic.
Obudziłem się. Leżałem na plecach, tak, że moja twarz
skierowana była prosto na słońce. Nagle irytujące promienie zakryła
głowa tej owej bardzo ładnej wilczycy.
-Wszystko, ok? - spytała.
-A! - krzyknąłem tylko i zerwałem się z ziemi, a widząc nade mną całe
zbiorowisko wilczyc, krzyknąłem jeszcze głośniej. - Co ja tu robię?!
<Kiiyuko?>