- Nie idź za mną! - warknęła
Posłusznie stanąłem.
- Wissy. Ja nie chcę ci nic zrobić. Przysięgam. - powiedziałem. Ta mała
wszystko źle odebrała. Myślała, że co? Chcę ją zabić, zjeść czy coś
podobnego?
Ona na nic nie czekała. Wiała, że aż się za nią kurzyło. Ja się z
miejsca nie ruszałem. Po paru minutach nudnego siedzenia, zobaczyłem
Wissy zaglądającą zza krzewu. Wstałem i ruszyłem do tej roślinki i małej
waderki, która się za nim kryła.
- O! Wissy. Co tak zaglądasz za mną? – spytałem z najbardziej miłym
uśmiechem jaki tylko umiałem zrobić. – Uciekałaś przecież w inną stronę.
- Bo ja….. – jąkała się już mniej wystraszona.
- Tak? – spojrzałem na nią wyczekująco
<Wissy? Przestań się mnie bać pliss…..>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz