- Dan, ale my nie nosimy spodni.
- Serio? - wytrzeszczyłem oczy udając zdziwienie.
- Serio. Nie udawaj już głupka. - odparła.
- Wow, codziennie dowiaduję się nowych rzeczy.
- Eh... Niedługo będziesz dorosły. Taka niewiedza przyniesie ci wstyd.
- Oj tam, oj tam. Przesadzasz. Na żartach się nie znasz? - uśmiechnąłem się najszczerzej jak tylko potrafię. Astrid zaczęła się śmiać, bo najwidoczniej mój niewinny uśmieszek zmienił się w jakiś iście psychopatyczny, lecz Haro to ani trochę nie ruszało.
- Skończ już wreszcie. To jest już nudne.
- A ty się w końcu uśmiechnij! Nie chcę, abyś była do końca życia takim smutasem.
- A ty spoważniej. Zachowujesz się gorzej niż szczeniak.
- Cheese! - rzekłem nie zważając na jej słowa. Łapy przyłożyłem do jej pyska w taki sposób, że uniosłem kąciki ust, aby wykrzywiły się w śmiechu.
- Rety, moja siostrzyczka się ślicznie uśmiecha! - powiedziałem zgodnie z prawdą. - Jeżeli będziesz z niego korzystać jak należy, to prędko znajdziesz sobie partnera.
Haro odepchnęła moje łapy powodując, że z jej pyska uśmiech natychmiast zniknął.
- Dorośnij. A teraz pozwól, że pójdę na dodatkowy trening, którego propozycję odrzuciłeś. Żegnam. - powiedziała odchodząc. Wyglądała na niezbyt zadowoloną. Najwidoczniej popsułem jej humor.
- Eh... Nie rozumiem jej. Kończą mi się już pomysły, jak mógłbym ją rozśmieszyć. Chociaż ten jeden raz...
- Na pewno coś wymyślisz. - uśmiechnęła się Astrid.
- Kiedyś. Nie dziś, nie jutro. Może za rok...
- Oj, już nie przesadzaj. Więcej wiary w siebie. A może byś mi przedstawił resztę watahy lub tereny?
- Jasne! - ożywiłem się.
- No to idziemy! - zaśmiała się.
***
- Ile tak właściwie masz lat? - zapytałem patrząc na horyzont z Klifu Zachodniego, dając się ponieść zapachowi niesionemu przez fale morza.
- Rok. A ty?
- Rok i dziesięć miesięcy. Jeszcze tylko mam dwa miesiące, żeby się wyszaleć...
- A chciałbyś być już dorosły?
- Oczywiście, że nie! - odwróciłem się w jej stronę. - Za dużo tych obowiązków i w ogóle...
- No w sumie racja. Jakie stanowisko chciałbyś przyjąć?
- Terminator.
- Co? - zapytała wadera ze śmiechem.
- Nie żartuj sobie z moich marzeń. - odparłem wyniośle unosząc podbródek.
- Ale jak to terminator? Bo nie bardzo rozumiem.
- Najlepszym i niezniszczalnym żołnierzem, postrachem wrogów.
- To było tak od razu! - zaśmiała się. - Czyli wojownik?
- No.
- Jak sądzisz, uda ci się?
- Oczywiście, że tak! A ty, o czym najbardziej marzysz?
<Astrid?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz