- No, no. Śmiej się. - Mruknąłem z uśmiechem i odłożyłem sobie książkę
na bok. Żeby nie tracić czasu zabraliśmy się do roboty. Nie lubię
porządkować, ale w towarzystwie Rose jest to miłe i wesołe przeżycie. Co
z tego, że jakieś pół godziny zmarnowaliśmy na wygłupach i śmianiu się z
niczego...
Jednak to fajne skończyło się, jak ktoś wszedł do środka. Była to
czarno-szara wadera, cała poubierana w jakieś czarne wdzianko i...
Szmaty? (Nieważne...) Na pysku miała metalowy kaganiec. Był on jednak
założony tak luźno, że mogła ta tajemnicza ,,przybyszka z innej planety"
w niej swobodnie mówić. Miała świecące, tajemnicze oczy w kolorze
żółtym.
- Kryj mnie! - Krzycząc to zasłoniłem sobie oczy łapami. Ha! I kto tu rządzi? Nie ja.
Wadera z tajemniczym spojrzeniem podeszła do mnie, brzęcząc jakimiś łańcuchami zwisającymi z wdzianka.
Chwyciła mnie za futro i przyciągnęła do siebie.
- Posłuchaj, Alfa się niecierpliwi, chce mieć księgę, jasne? Masz trzy
dni na dostarczenie mi jej, albo do ciebie przyjdę i cie zabiję! -
Szepnęła, dosyć głośno.
Po tym puściła mnie. Skierowała agresywne spojrzenie do Rose, zaczęła iść
w stronę wyjścia. Zatrzymała się w wyjściu i powiedziała:
- Do zobaczenia.
Kiedy zniknęła za wyjściem zostaliśmy sami, we dwójkę, w zupełnej ciszy.
<Rose? Piszę to ponad pół godziny xd>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz