Zacieśnianie więzi

W ramach lepszego zapoznania się ze sobą realizujemy comiesięczny projekt losowania osób, do których można napisać op. i dostać dzięki temu +3 pkt. do każdej z umiejętności (+1 pkt. do mocy).
Link do osób, które zostały wylosowane znajduje się tutaj. :)

poniedziałek, 29 grudnia 2014

Od Sohary "Magia rodziny" cz.5 (cd. Telleni)

- Może tak, może nie... - odparł Alex. Wygląda na to, że nie jest dziś w najlepszym humorze.
- Telleni, możesz już iść. Pobaw się z Dante. - rzuciłam przez ramię do małej waderki. Mała wykonała moje polecenie i w podskokach pobiegła na Szczenięcą Polanką. Jest tak samo energiczna jak Dante.
- A więc wujku, Telleni może zostać?
- Daj mi na razie święty spokój. Muszę... nad czymś pomyśleć.
- Nad czym?
- Nad niczym.
- Coś się stało? - zmartwiłam się. Nie na co dzień jest taki bojowy... Jestem jego siostrzenicą, więc to z doświadczenia wiem.
- Nic.
- No proszę, powiedz. Co ci szkodzi? - rzekłam idąc nadal za nim. Tak, byłam od niego mniejsza, ale na szczęście zostałam szkolona do walki zupełnie jak basior, dlatego też udawało mi się jakoś dotrzymać mu kroku. Chociaż przyznam, że nie było to łatwe. Alex milczał.
- Wujku...
- Iloriel odeszła.
Zatrzymałam się, bo aż zatkało mnie z wrażenia.
- Jak to odeszła? A co z Valką?!
- Ma jakieś poważne problemy i musiała wracać w swoje rodzinne strony. Na razie nie liczymy na to, że wróci. A nawet jeśli, to Valka wówczas będzie już pełnoletnia. - wyjaśnił z kamiennym wyrazem pyska. Wyglądało na to, że właśnie ta wiadomość jest powodem jego nieczułości.
- A co jeżeli ty też odejdziesz? Co wtedy z nią będzie?
- Zajmą się nią inne wilki lub... ty.
- Ja? - zdziwiłam się.
- Szczeniaki cię uwielbiają. Umiesz się nimi zająć.
- A-ale...
- Nie stękaj. Tak ma być, rozumiesz? Ja tak chcę. Mówię to w imieniu Valixy i Leo.
- Historia lubi się powtarzać... - wyszeptałam. Zauważyłam, iż moja historia jest bardzo podobna do Valki. No może pomijając fakt, że jej mama żyje, a moja już nie. Ojca też już nie mam... Nad delikatnym Leo przezwyciężyła jego mroczna strona: Shadow. Teraz terroryzuje naszą całą watahę. Moja i Dante mama nie wytrzymała tego wszystkiego i po prostu... Popełniła samobójstwo. Na szczęście mną i bratem zaopiekował się Alexander: brat bliźniak Valixy. Mimo tego, że momentami jest ciężko, jakoś dajemy sobie radę.
Z zamyślenia wyrwał mnie dopiero głos wujka. Przyjęłam jego propozycję i poszłam później z nim na Wschodni Klif. Przysiedliśmy na skale i rozmawialiśmy o różnych rzeczach. Głównie to były wspominki starych dobrych czasów. Gdy zaczęło się już ściemniać w końcu (bo wcześniej mi po prostu wypadło to z głowy) zapytałam:
- To Telleni może u nas zostać?
- Może. Nie zostawimy przecież jej samej na lodzie, prawda?
- Masz rację.
- A teraz już powinnaś iść się kłaść spać. Jutro kolejny trening.
- Muszę jeszcze coś załatwić... - odparłam podnosząc się na równe łapy.
- Ok, byle szybko.
- Się rozumie! - rzuciłam już gnając w swoim kierunku. Domyśliłam się, że skoro Telleni do tej pory ufa najbardziej mi i Ice, to powinna być w okolicach jej jaskini, bo mnie w swojej nie było. No dobra, w mojej jaskini spał zapewne Dante, ale ona raczej wolała przytulić się do swojej... opiekunki.
Miałam rację... Drzemała w najlepsze wtulona w jej futro. Nie chcąc już jej budzić poszłam do siebie. Wieczorny spacer (a raczej sprint) pozwolił mi szybko zasnąć.
***
Z samego rana, jeszcze przed codzienną pobudką z wiadrem zimnej wody, sama wstałam i zawędrowałam pod jaskinię Ice cierpliwie oczekując, aż moja mała przyjaciółka się zbudzi. W okolicach godziny ósmej (twierdząc po położeniu słońca) w końcu ocknęła się. Uśmiechnęła się szeroko widząc mnie i wygramoliła się z uścisku lekarki.
- Sohara! - powiedziała zachwycona.
- Cii... Bo ją obudzisz.
- Ok. - szepnęła obracając łepek za siebie sprawdzając, czy czasem jej nie zbudziła. Nic takiego jednak się nie zdarzyło. Ice spała jak suseł. Wyszłyśmy na zewnątrz.
- Telleni, mam dla ciebie dobrą wiadomość. - oznajmiłam uroczyście.
- Jaką?
- Jesteś przyjęta do watahy!
- Naprawdę?
- Naprawdę!
- Taaak! - pisnęła skacząc z radości jak wariatka. Musiała się niezwykle cieszyć. No ale co się dziwić, skoro nie ma nikogo innego?... Po upływie minuty, Telleni w końcu spoważniała, a nawet może i posmutniała i powiedziała:
- Sohara... Śniło mi się coś strasznego.
- A cóż takiego?
I wtedy Telleni zaczęła swoją opowieść o swojej przerażającej przeszłości.
- Oh... Tak mi przykro... - szepnęłam przytulając Telleni do swojej piersi ledwie co powstrzymując łzy. - Ale wiedz, że teraz my jesteśmy twoją rodziną i zostaniemy przy tobie na dobre i na złe.

<Telleni?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz