Zacieśnianie więzi

W ramach lepszego zapoznania się ze sobą realizujemy comiesięczny projekt losowania osób, do których można napisać op. i dostać dzięki temu +3 pkt. do każdej z umiejętności (+1 pkt. do mocy).
Link do osób, które zostały wylosowane znajduje się tutaj. :)

poniedziałek, 29 grudnia 2014

Od Desari "Ucieczka cz. 8" (cd. Percy)

Przebudziłam się w środku nocy z towarzyszącym głośnym, niespokojnym zaczerpnięciem tlenu. Rozejrzałam się zaniepokojona po każdej ze ścian jaskini. To nie Azarath, to Ziemia. Westchnęłam z ulgą. Następną niewiadomą było to, jak się tu znalazłam, lecz szybko odpowiedziałam sobie na to pytanie, gdy przy wejściu dostrzegłam sylwetkę znajomego basiora. Zmrużyłam oczy wyostrzając odrobinę wzrok: był ranny, zmieniał opatrunek. Mogłam mu pomóc, ale nie miałam zamiaru spojrzeć na niego twarzą w twarz. Poza tym siła w moich łapach nie pozwalała mi dźwignąć się nań. Po kilku minutach bezsensownego wpatrywania się w ogień ciężar powiek niewyobrażalnie wzrósł, czego następstwem był twardy sen. Wstałam dopiero, gdy pojedynczy, ciepły promień słoneczny, któremu udało się przebić przez kłębiaste chmury zapowiadające deszcz otulił czubek mojego nosa. Instynktownie odwróciłam łeb w kierunku wylotu groty. Uśmiechnęłam się minimalnie, gdy zauważyłam tam drzemiącego Percy'ego. Bezszelestnie do niego podeszłam i obejrzałam ranę. Gdy w głowie dobrałam już odpowiednie zioła uśmierzające ból przez myśl mi przeszło, że jest nawet słodki, kiedy śpi.
- Nawet jeśli, to TYLKO kiedy śpi... - burknęłam niemo do siebie. Wróciłam do miejsca dzisiejszego noclegu. Chwyciłam w zęby ucho od torby i podnosząc ją delikatnie ruszyłam znów do niego. Chyba się ocknął, kiedy zmieniwszy się w człowieka uniosłam lekko jego łapę, ale nie zważałam na to.
- Nie musisz tego robić... - mruknął sycząc cicho z bólu, gdy rozwinęłam bandaż. Skarciłam go tylko wzrokiem i wróciłam do oczyszczania rany wodą utlenioną. Później wzięłam w ręce tłuczek i w moździerzu przerobiłam na maść części roślin o leczniczych właściwościach. Nałożyłam stworzoną papkę na skaleczenie i zawinęłam je dokładnie świeżym opatrunkiem. Następnie przyłożyłam do zabandażowanej łapy błyszczące maną dłonie. Moje oczy zalśniły zauważalnie, moc skierowałam na zakażoną kończynę. Chwilę potem przypomniałam sobie o draśniętym przeze mnie policzku, do którego również naprowadziłam odrobinę życiodajnej energii. Po muśnięciu opuszkami palców jego zadrapania na pysku usiadłam obok otulając rękami kolana i opierając na nich głowę. Przez cały ten czas nie odezwałam się słowem, patrzyłam tylko na niego obojętnie, chociaż gdzieś w moich oczach widoczna była troska.

<Percy? Czekam na prośbę o chodzenie. :c>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz