Przewróciłem oczyma "Eh, te
wilczyce wiecznie są niezadowolone!''- pomyślałem po czym podreptałem do
lasu. Było już dosyć ciemno, a z oddali słychać było wycie innych
wilków. Jednak, nie zniechęciło mnie to i kroczyłem dalej w ciemne odmęty
mrocznej puszsczy. Suche, podgniłe liście szeleściły pod moimi łapami, a
wokoło było słychać krakanie gawronów rządnych świeżej padliny. Nagle do
moich uszu dobiegło długie, przeciągłe warknięcie. Rozejrzałem się,
jednak nikogo nie zobaczyłem.
- Stać, kto
idzie?! - wrzasnęła czarna wadera, po czym rzuciła się na mnie i
przygwoździła do ziemi. Nie było wątpliwości że to Asai.
- Twój młodszy brat, idiotko! - warknąłem
- Ah tak. - powiedziała z pogardą po czym ze mnie zlazła. - Lepiej się stąd wynoś braciszku. To nie miejsce dla takich jak ty.
- Mów co chcesz, mnie to i tak zwisa. - prychnąłem.
- Heh, twoja
odwaga mnie rozśmiesza Grivy. Mogłeś się przyłączyć do mojego imperium,
ale nieeee, ty wolałeś bandę magicznych psów!
- Nie masz prawa tak mówić! - protestowałem.
- Zdziwił byś
się. Co by powiedział twój ojciec, Grivy? - wadera zaczęła obchodzić mnie w
koło - Na pewno by mu się to nie spodobało, czyż nie?
- No cóż nigdy się już nie dowiemy, BO GO ZABIŁAŚ!
- Oh, należało mu się i sam musisz to przyznać. No bo kto jak nie ON, zrobił ci tą piękną bliznę na twarzy, co?
- Jesteś jadowita... Jak wąż - syknąłem.
Tym czasem u Lejsi....
<Lejsi?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz