- A niech ją... - warknęłam. Mam dokoła siebie samych idiotów, którzy o siebie samych nie potrafią zadbać.
- Przeżyje? - zapytał z przerażeniem w oczach chłopak.
- Nie.
- Co?! Zrób coś! - wykrzyknął spanikowany.
- Po co? - zapytałam obojętnie wsiadając z powrotem na grzbiet smoka.
- Bo ona nie przeżyje!
- A co mnie to obchodzi? Jedna osoba mniej. Też mi różnica.
- Ale ona jest Alfą watahy... Nie może zostawić swoich na lodzie... Nie poradzą sobie. - załamał się. Popatrzyłam na niego z powagą.
- Alfą? Ona?
- Tak...
- Kiiyuko jak dobrze mniemam?
- Zgadza się. - rzekł niepewnie patrząc w moją stronę. Zsiadłam ze smoka. Szepnęłam mu na uchu w jego języku, że może już wracać. Leniwie gramolił się w stronę przepaści i rzucił się w dół, by następnie rozwinąć potężne skrzydła i poszybować wysoko w górę i zniknąć między chmurami. Podeszłam do różowowłosej.
- Grrr... Starsza a nie umie o siebie zadbać. - warknęłam.
- Coś mówiłaś? - zapytał chłopak.
- Nic.
Na me słowa nieznajomy odpowiedział milczeniem. Przykucnęłam przy nieprzytomnej i skupiając się na tyle, ile mogę skumulowałam całą energię w czubkach palców. Zajaśniały one bladym blaskiem. Przyłożyłam dłonie do czoła Kiiyuko i otworzyłam oczy. Zaczęła się krztusić i prędko usiadła wytrzeszczając oczy tak, że były wręcz wielkości filiżanek.
- Gdzie ja jestem? - zapytała z przerażeniem.
- W miejscu, gdzie nadejdzie dla ciebie zguba. - syknęłam. Kiiyuko popatrzyła w moją stronę. Najwyraźniej dopiero teraz zorientowała się, kogo ma obok siebie. Wstałam.
- A-Amzuka?! - wykrzyknęła. Zmarszczyłam nos z niezadowoleniem.
- Nieee... Skąd ci w ogóle to przyszło do głowy?
- Oh. Chyba cię z kimś pomyliłam. - odparła zmartwiona.
- Wstawać. Idziemy. Jeżeli chcecie sobie urządzać piknik, to nie tu. Jeżeli wam tyłki do ziemi przymarzły to trudno. - warknęłam rozdrażniona.
- Tsa... - mruknęła z niezadowoleniem dziewczyna wstając. Ruszyłam przed siebie.
- A gdzie tak właściwie nas prowadzisz? - zapytał nieufnie chłopak.
- Do takiego fajnego miejsca, w którym na pewno się zgubisz.
- Zaraz... Co?
- Jak wolisz zostać, to proszę bardzo. Jeżeli coś cię tu pożre to już nie będzie moja wina. - rzuciłam nie obracając się wcale nawet w jego stronę. Nie jest godzien mojej uwagi. Stał tam przez chwilę, ale w końcu nie wytrzymał i pobiegł w naszą stronę.
- Kiiyuko! Zaczekajcie! - krzyknął doganiając nas. Wiedziałam, że zaraz wróci. Wtem i mnie, i ich ogarnął nagły jasny blask, który oślepił i ich i mnie, bo nasze oczy już zdążyły przywyknąć do mroku.
- Co się stało? - mruknął basior, gdy wylądowaliśmy na łące. Byliśmy już w normalnym świecie.
- Midnight... Jesteśmy na terenie Watahy Magicznych Wilków. - odparła Kiiyuko patrząc zdezorientowana przed siebie.
- Zgadza się. - uśmiechnęłam się szeroko. - A teraz droga siostro przygarnij mnie do siebie, za taką milutką przysługę, jaką było przeteleportowanie was tutaj.
Popatrzyła na mnie z przerażeniem. Nasza cała trójka była znowu w formie wilczej.
- Amzuka?
- Nie. Teraz już nie. Mów mi Kazuma. Amzuki już nie ma. - syknęłam. - Przyjmiesz czy nie?
- Em... No... Dobrze. - wyjąkała. Najwidoczniej w moim towarzystwie nie była już taka odważna. Phi.
- A więc dobrze. Niech mnie nikt nie oprowadza. Dam radę sama. - rzekłam odchodząc w swoim kierunku. Kiiyuko w tym czasie oprowadzała tego Midnighta.
<Midnight? Jak nie masz pomysłów, to nie kończ.>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz