Byłem osamotniony. Cały czas myślę o tym, gdzie jest moja rodzina. Zastanawiam się
gdzie są, a może ich nie ma. Skąd mam to wiedzieć skoro nie wiem nawet
jak oni wyglądają. Musiałem ochłonąć po polowaniu. W końcu byłem najedzony.
*****
Snując się tam, gdzie tylko popadnie usłyszałem szelest krzaków. Wyszła z zza nich..... wadera.
Była piękna. Jej białe futro błyszczało. Nie mogłem oderwać oczu.
Powiedziała coś do mnie, ale byłem rozkojarzony i niedosłyszałem.
Dziwnie patrzyła mi w oczy - spodobało mi się to nawet.
- Co, znowu kolejny duch? - odezwała się ze smutkiem w oczach
- Nie. Ja jestem normalny... Ale czemu duch?
Odwróciła się i poszła. Nie mogłem jej stracić.
<Shaylin?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz