Byłem na warcie pilnując terenów. Robiłem to praktycznie każdego dnia.
Chodziłem od Zielonego lasu do wodopoju i z powrotem. I tak przez pół
dnia. Na początku było to męczące, ale po kilku dniach przyzwyczaiłem
się do tego "spaceru". Dochodziłem właśnie do źródełka, gdy kątem oka
ujrzałem nieznajomego wilka, który drzemał w pobliżu wody. Podbiegłem
bliżej. Basior od razu poczuł, że ktoś jest w pobliżu i otworzył jedno
oko szczerząc kły.
- Kim jesteś? - rzuciłem się na niego
- A co cię to obchodzi?
- Pytam się jeszcze, raz jakim wilkiem jesteś ? - powtórzyłem
- Natury i cienia a nazywam się Naaz. A w ogóle kim ty jesteś? - odwarknął.
- Ja jestem Dragon. Strażnik terenów tutejszej watahy. - powiedziałem już trochę spokojniej.
Stojąc nad basiorem dojrzałem kilka krwawiących ran, ale nie mogłem od
razu wpuścić go na tereny gdzie przebywają inne wilki, aby mógł obejrzeć
go lekarz. Nie znałem go. Nie mogłem ryzykować.
Zszedłem z niego i stanąłem kilka kroków dalej. Wilk ledwo podniósł się z ziemi. Stanął przede mną gotowy do walki.
- Nie mam zamiaru z tobą walczyć. - mruknąłem
- Czy aby na pewno? Przed chwilą rzuciłeś się na mnie jak na sarnę, którą chcesz zjeść na obiad. - nadal był wściekły.
- No cóż. Taka moja praca. Skąd mogłem wiedzieć czy nie jesteś jakimś mordercą czy coś takiego. - byłem już spokojny.
- A skąd wiesz, że nie jestem, co?
- Jakbyś nim był, już dawno byś mnie zabił. A więc co cię tu sprowadza?
<Naaz?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz