W pierwszej chwili byłem zły, że jedna z naszej watahy rozmawia z kimś dość podejrzanym, ale w drugiej chwili zorientowałem się, że to może ktoś jej ze starych znajomych lub rodzina.
- Kto to? - zapytałem. Basior też wyglądał na zdezorientowanego.
- Eragon, ojciec Sambo.
- To dobrze, że rodzina wreszcie się spotkała. Już się bałem, że to jakiś wróg czy coś...
- A ty to?... - zadał pytanie Eragon.
- Leo, jeden z członków watahy, do której należy twoja partnerka.
- Watahy? - zmarszczył brwi.
- Tak, Watahy Magicznych Wilków. - wyjaśniłem.
Spojrzał na Sofiję, a jego mina mówiła: "Musisz mi coś chyba wyjaśnić...".
- Jeżeli chcesz, to też dołącz. - wzruszyłem ramionami.
- Na razie podziękuję, ale jeszcze to przemyślę. Musiałbym to omówić z ojcem. - uśmiechnął się.
- Nie ma sprawy... Nie chcę przeszkadzać, więc ja już idę.
Wyszedłem z jaskini i zmierzałem z powrotem do siebie pozwalając im załatwić własne prywatne sprawy.
<Nie kończ, bo już właściwie napisałaś cd., a to takie małe opóźnienie... Wybacz. Teraz ostatnio dostałam strasznego lenia ;-;>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz