Patrzyłam, jak Leo wychodzi, a następnie powiedziałam:
- Zaczekaj tu Eragon, za 15 min przyjdę z synem.
- Ok, kochanie. Czekam.
Więc natychmiast pobiegłam do jaskini gdzie był Sambo, mijając przy tym zdezorientowanego Leo. Już we wejściu do jaskini krzyknęłam:
- Sambo! Chodź, poznasz tatę!
- Taaak! - ucieszył się maluch.
Razem szybko wróciliśmy do Eragona. Gdy byliśmy już na miejscu, Sambo się za mną skrył bo się chyba trochę bał lub wstydził.
- Nie masz się czego bać Sambo, to twój tata.
- Sambo, chodź do mnie! - powiedział serdecznie. Gdy nasz syn chciał podejść, ku naszemu przerażeniu nagle z zza krzaków wyskoczył ojciec Eragona, którego rozpoznałam natychmiast.
- Synu, chodź. Idziemy do domu. - zwrócił się twardo do Eragona.
- Nie ma mowy! Ojcze, zostaję tu z Sambo i Sofiją
- Mama, kto to jest? - zapytał wystraszony Sambo.
- Twój dziadek, ale nie zbliżaj się.
- Eragon, chodź pogadamy.
Poszli kawałek dalej, ale wiedziałam, że nie będą sami, więc kazałam natychmiast małemu biec do domu, a on posłusznie wykonał moje polecenie. Potem my razem walczyliśmy: ja i Eragon przeciwko jego ojcu i jego watasze. Oni mieli przewagę i szybko przegraliśmy: mnie zostawili w jaskini, a Eragona zabrali do domu.
- Sofija, wrócę do Ciebie! - powiedział odchodząc.
Po paru godzinach wróciłam cała podrapana i trochę osłabiona z nerwów lub siniaków do jaskini już na terenie watahy.
- Mamo, gdzie tata?
- Zabrali go.
Sambo usnął, a ja przez cały czas płakałam. Jakiś wilk usłyszał ja płacze, podszedł i powiedział:
<cd. chętny>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz