Chłodne powietrze przenikało do szpiku kości. Siedziałam na jednej z
gór, cicho rozmyślając nad wydarzeniami ostatniego czasu. Eter nagle
zniknął, zostawiając mnie samą z tym wszystkim. Ja...? Córką samego pana
Śmierci? To wydawało się nierealne. Chociaż teraz wiedziałam, dlaczego
mój przyszywany ojciec traktował mnie z rezerwą od czasu ujawnienia się
moich mocy.
Wpatrzona we wczesnowiosenny krajobraz, nie miałam pojęcia, co mogę
robić. Niechętnie omiotłam wzrokiem otoczenie, po czym rozłożyłam
skrzydła. Kochałam to uczucie, kiedy stałam na szczycie góry, czując
wiatr. Wybiłam się gwałtownie i wzleciałam. Obrałam kierunek na tereny
naszej watahy, chcąc zaszyć się w ciemnej jaskini. To było na razie moim
jedynym pragnieniem. Uśmiechnęłam się pod nosem - od niedawna zaczęłam
bardziej wychodzić do innych. W ludzkim mieście zostałam gitarzystką, w
watasze mam funkcję atakującej i bibliotekarki.
Stwierdziłam, że należałoby zajrzeć do biblioteki. Cóż, to co przyjemne,
nie trwa wiecznie. Ale muszę przyznać, że przesiadując w bibliotece,
mam okazję poczytać coś ciekawego, jak np. "Biały płomień na magię".
Wciągnęło mnie, nie powiem. Śnieg powoli topniał, tworząc niezłe błocko.
Przekonałam się o tym, kiedy wylądowałam na ziemi. Nie dość, że zimno,
to jeszcze wyrżnęłam orła i leżałam przez chwilę, cała tak utytłana
błotnistą mazią. Zdałam sobie po chwili sprawę z komizmu sytuacji i
zaśmiałam się cicho.
"Lith, artystko. Co jeszcze odwalisz?"
Powoli wstałam i otrzepałam się ile dałam rady. Z futra brud raczył
zejść, ze skrzydeł - niekoniecznie. Zauważając niezłą gromagę śniegu w
promieniu dziesięciu metrów, podeszłam do niej powoli i... dałam w nią
nura! Poczułam się jak dzieciak, kulkując się w białym puchu. To
uczucie... ono było wspaniałe! Z niechęcią wtedy wstałam, po czym
otrzepałam się ponownie. Ponoć była wiosna, ale ja jej nie widzę. Bo
śnieg jak leżał - tak leży.
Wróciłam do jaskini, w której zastałam pustkę oraz powieszoną bandankę,
którą zawiązywałam w ludzkiej formie. Szara, kamienna jama, a
przywoływała tyle pięknych wspomnień i legend. Pierwszą, jaką
usłyszałam, była historia Rei, córki bożka ciemności. Uśmiechnęłam się,
przywołując jej słowa. Następna legenda o pani deszczu i smutku,
Raisad... Znałam ich tak wiele... a po chwili w mojej głowie zaświtał
pomysł, który miał się zaraz stać rzeczywistością... jeżeli oczywiście
się uda i ktokolwiek skusi się na małe ognisko...
Jak burza pognałam do biblioteki, zgarnęłam jakieś kilka książek, po
czym z szuflady wytrzasnęłam kilka kartek i ołówków. Usłyszałam po
chwili, jak stare, podniszczone drzwi zaczynają skrzypieć.
- Jest tu kto?
<Ktoś chętny na małe ognisko? :D>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz